31 marca 2017

Rozdział 31

Jego dłoń cały czas po wrzuceniu biegu spada na moje udo i kurczowo je trzyma. Największą radość sprawia mu wsuwanie ręki, gdy mam złączone uda, musi użyć trochę siły, by wreszcie objąć dłonią moją nogę. Na jego ustach cały czas widnieje szeroki uśmiech, który w ogóle nie znika i chyba nie zamierza zniknąć. Gdy ściska za mocno biorę jego dłoń w swoją i splatam nasze palce. Tak jedziemy dość długo, a dwie godziny przed dotarciem do celu, mama H. wydzwania do Gemmy, która obudzona w ogóle nie chce z rodzicielką rozmawiać. Harry szybko wyjaśnia mamie, gdzie jesteśmy, na co ona mówi, że wstawia do piekarnika faszerowanego kurczaka, który musi się trochę piec. Rozłączają się. Harry splata nasze palce i kieruje.
-Opowiedz mi trochę o Waszej mamie...- mówię do Hazzy.
-Mama? Opiekuńcza, pomocna, troskliwa, nie widzi poza mną mną i Gem świata. - mówi Harry.- Ma wiele dobrych cech, ale nie jestem najlepszy w ich wymienianiu...
-Jesteś do niej podobny?- pytam.
-Właściwie jestem pomieszany, tak samo Gemma, ale wszyscy mówią, że i ja i moja siostra mamy taki sam uśmiech jak ona.
-Dołeczki?- pytam z uśmiechem.
Harry kiwa głową i dokładnie w tym momencie dostaje SMS. Podnosi telefon i uśmiecha się.
-Moja mama chyba spali tego kurczaka z podekscytowania...- chichocze.
-Czym?- pytam wpatrując się w niego.
-Twoim przyjazdem.
Kolejny dźwięk sms-a. Harry śmieje się.
-Mama się pyta, czy wolisz różany zapach pościeli, czy jaśminowy...- mówi.
-Dla mnie to nie ma różnicy...- uśmiecham się.
-Musisz podjąć decyzję...- mówi.
Kolejny dźwięk.
-Pyta, czy będziesz spała w osobnym pokoju, czy ze mną? Ale na to to sam jej napiszę...- mówi.
-Domyślam się odpowiedzi...- mówię chichocząc.
-Nie zmarnuje takiej okazji, Ky...- mówi odkładając telefon i wsuwając rękę między moje nogi. Spoglądam w mój telefon i przeglądam posty z Instagrama jednocześnie podśpiewując pod nosem piosenkę, która leci w radiu. Gemma budzi się po 20 minutach i mówi, że chce jej się siku. Właściwie ja też potrzebuję, więc Harry mówi, że zatrzyma się na najbliższej stacji benzynowej. Daje mi do zrozumienia, że możemy wspólnie zahaczyć o toaletę, na co Gemma mówi, że jest obleśny, zaczynam się śmiać i potwierdzam jej słowa dodając, że jest zboczuchem, na co on się znacząco do mnie uśmiecha.
Stacja benzynowa ukazuje się za następnym stromym wzgórzem na autostradzie, Hazz zatrzymuje się i dolewa nieco paliwa prosząc Gemmę, by zapłaciła, jak wyjdzie. Idziemy we dwie do łazienki i rozmawiamy o duperelach.
-Mam nadzieję, że wzięłaś parę szpilek...- mówi, gdy stoję przed lustrem i poprawiam naturalnie pokręcone włosy.
-Wzięłam, ale nie jestem pewna, czy mi się w ogóle przydadzą...- mówię.
-Gwarantuje ci, że tak.- mówi i akurat zwalniają się toalety, które zajmujemy.
Wychodzimy prawie równocześnie i podczas gdy ja wracam do auta, ona płaci za paliwo.
Harry opiera się o maskę i kończy z kimś rozmowę. Uśmiecha się do mnie, gdy idę w jego stronę i wyciąga ku mnie ręce, gdy jestem blisko. Łapie za nie i przyciągam się bliżej niego. On przysuwa głowę ku mnie i muska moje usta, ja przyciągam ją bliżej i pogłębiam pocałunek przytrzymując jego twarz jak najbliżej siebie. Po chwili zbliżenia dotykam już jego brzucha unosząc opuszkiem skrawek jego koszulki do góry. Uśmiecha się, gdy czuje, jak brnę do przodu i że to ja robię krok do przodu.
-No nie...- słyszymy głos Gemmy za nami.-...naprawdę już przestańcie... To jest okropne, jak się właśnie się zerwało z chłopakiem.
Odsuwamy się od siebie dopieczetowując nasze złączenie ostatnim soczystym pocałunkiem.
Wsiadamy do auta.
-Zerwałaś z Liamem?- pytam, na co Harry marszczy lekko brwi.
-Wyprowadziłam się, gdy był w pracy.- mówi.
-Ale nie rozmawiała z nim.- dodaje H.
-Proszę Cię, nie zaczynaj.- zwraca się do brata Gemma.
-Czyli jeszcze sprawy nie macie uzgodnionej ogólnie, tak?- pytam, na co ona kiwa głową.
Jednoznacznie widzę, że temat jest dla niej trudny i wolałaby o tym nie rozmawiać. Rozchmurzam Harry'ego tym, że zmieniam mu biegi i splatam nasze palce na gałce od skrzyni, uśmiecha się do mnie i puszcza oczka. Odpłacam się Jemu tym samym, a nawet, gdy Gemma znów zasypia nachylam się daję mu delikatne buziaki w policzek, za uchem i lekko po szyi. Wtedy już jest mój i umieszcza swoją dłoń wyżej niż wcześniej, bliżej mojej kobiecości. Wewnętrzna strona uda, chyba mu się spodobała, bo ściska ją i ściska.
Droczy się ze mną i gdy już zjeżdżamy z autostrady i stoimy na pasach, wpija się w moje usta i nie chce przestać je gloryfikować sposobem całowania.
Światło zielone (niestety) się zapala i Harry rusza jednocześnie odbierając telefon od mamy, która pyta, gdzie jesteśmy.
-Przy wesołym miasteczku na głównym placu, będziemy za 20 minut.
Ekscytacja mamy jest słyszalna przez piskliwe odgłosy ze słuchawki H. On się śmieje i mówi, że jej nie poznaje. Ona coś mu mówi, na co dostaje rumieńców i cicho się uśmiecha. Gemma się budzi i rozmawiam z nią o corocznym festynie, w którym mama Harry'ego zajmuje się zbiórką pieniędzy na dom dziecka w Cheshire.
-Na pewno tam pojedziemy...- mówi Harry.- Mama zawsze każe nam iść...
-Nie każe Harry... Pyta... Chodzenie na ten festyn już jest naszą tradycją, co roku o tej porze jesteśmy na urodzinach babci i jest festyn.- dodaje Gemma.
-Fajne kolejki tam były...- mówię.
Gemma nagle podskakuje na fotelu.
-Lubisz rollercoastery?- pyta, na co pewnie kiwam głową.- Z Hailey, gdy tylko jesteśmy we dwie w LA, zawsze jedziemy do Miami do Disneylandu na weekend i tam się dzieje...- chichoczę.
-Wreszcie będę miała kompana do kolejek!- piszczy.
-Ja was nie będę wiózł na ostry dyżur...- mówi Harry kręcąc głową
-Ty sam się zawieź na ostry dyżur wieczny pesymisto...- burczy Gemma, na co zaczynam się śmiać.
Dojeżdżamy.
-Ja idę przedstawić Kylie naszej mamie, a Ty weź walizki...- mówi Gemma, na co wybucham śmiechem.
-Jesteś pionkiem w jej palcach.- mówię do Hazzy, na co on uśmiecha się.
-Lubię być pionkiem w twoich...- mówi, na co uśmiecham się szeroko. Wysyłam mu buziaczka i gdy Harry parkuje, Gemma wyskakuje z siedzenia i szybko otwiera drzwi od mojej strony.
-Kylie, szybko!- pospiesza mnie.
Gdy jestem gotowa łapie za moją rękę i prowadzi ku białym drzwiom. Dom jest z czerwonej cegły z dodatkami białymi, czarny dach i pięknie zdobione okiennice. Siostra H. otwiera drzwi i krzyczy, że jesteśmy. Przechodzimy przez przedpokój, gdzie wiszą kurtki i płaszcze, ale i leżą buty. Wchodzimy głębiej do korytarza połączonego z salonem, zresztą tak przytulnym na pierwszy rzut oka, że mogłabym tu zamieszkać. Zza przymkniętych drzwi słychać cicho grającą muzykę i odgłos pokrywki garnka.
-Już idę!- daje znak głos kobiety, jak sądzę z kuchni. Gemma uśmiecha się szeroko, by dać mi otuchy, bo trochę się zestresowałam. Oglądam się dookoła i patrzę na zdjęcia Gemmy i Hazzy, które wiszą na ścianach.
-Właśnie wyciągnęłam z piekarnika kurczaka.- mówi mama Styles.
I wyłania się z kuchni. Jest wysoką, przepiękną kobietą, po której nie widać, że ma dorosłe dzieci, ma fajną figurę i uroczy fartuszek z napisem: "Najlepsza mamusia!". Na jej twarzy rośnie uśmiech, gdy mnie widzi i wydaje mi się, że na mojej też.
-Mamo, to jest Kylie Bennington...- mówi, na co uśmiecham się szerzej i wysuwam dłoń w jej stronę.
-A to Kylie, jest nasza mama, Anne Twist.-mówi, na co oczekuję, że poda mi rękę. Owszem podaje, ale...
-Nie lubię oficjalnych przywitań...- mówi i mocno mnie przytula.
Przytula jak członka rodziny, jak kogoś super bliskiego, a do tego, jakby znała mnie od zawsze. Bije od niej miłość i uczuciowość. Boże, już ją uwielbiam.
-Mamo, bo ją udusisz...- mówi Harry.
-Harry...- upominam go. Mama uśmiecha się szerzej i puszcza mnie. Palcem dotyka mojego policzka i mówi:
-Jesteś jeszcze śliczniejsza, niż mi opowiadał, kochanie...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
Mama wita się ze swoimi dziećmi i każe im szybko uwijać się z torbami, bo obiad.
-Obiad zawsze najważniejszy...- mruczy pod nosem Harry, na co dostaje ode mnie z łokcia w żebro.
Ja zostaję już w środku razem z Gemmą, podczas gdy Harry przynosi torby. Rozbieramy się i dziewczyna prowadzi mnie do kuchni i prosto do jadalni, gdzie wydaje mi sie, że Anne wyciągnęła wyjątkową zastawę. Siadam naprzeciwko Gemmy i uśmiecham się do niej. Anne jest zaobsorbowana przynoszeniem jedzenia na stół i tylko uśmiecha się do nas wchodząc do jadalni. Jest naprawdę przepiękną kobietą. Po kilku chwilach w jadalni pojawia się Harry, który całuje mamę w głowę, gdy widzi ją zdobiącą surówkę. Wygląda wówczas uroczo, ale gdy mnie widzi uśmiecha się łobuzersko i siada obok mnie i jednym ruchem przybliża moje krzesło bliżej siebie, daje mi soczystego buziaka w policzek, na co odpłacam mu się delikatnym całuskiem w usta. Mama wnosi ostatnie półmiski i ja nie wiem, kto to wszystko zje, bo jedzenia jest jak dla 10 osób, a jest nas tylko czwórka. Kobieta siada obok Gemmy i każe Hazzie, by nałożył mi jedzenia. Śmiać mi się chce widząc, jak grzecznie wypełnia polecenia mamy. Harry nakłada mi dokładnie tyle jedzenia ile dam radę zjeść - ma to wyczucie. Nalewa mi kompotu z jabłek z ogrodu, który za oknem powoduje u mnie, że chcę go jak najszybciej zobaczyć.
-Smacznego!- uśmiecha się Anne.
Zapachy są niesamowite, a gdy próbuję nie umiem się powstrzymać od powiedzenia: Matko, jakie to dobre.
Anne wtedy aż rumieni się ze szczęścia.
-Opowiedz mi trochę o sobie, kochanie...- mówi.
Czy to nie urocze, że się tak do mnie zwraca?😊
-Co konkretnie Panią interesuje?- pytam.
-Co lubisz robić w wolnym czasie, albo jakie są twoje ulubione potrawy, albo jakie są twoje zainteresowania....- wymienia.
-W wolnym czasie, jeżeli go tylko mam uwielbiam ćwiczyć boks, lubię pójść do fajnego klubu zatańczyć, ale i lubię leniuchować do późnych godzin...- mówię, na co ona uważnie mnie słucha.- Jeżeli chodzi o potrawy to nie mam konkretnej ulubionej, moja mama robi pyszną lasagnę, którą zawsze dla mnie przygotowuje wracając do domu. A zainteresowania to głównie psychologia i muzyka - z tym pierwszym wiążę przyszłość i po szkole wyjeżdżam na studia na Harvard.
Anne zerka wtedy na Harry'ego, a ja kontynuuję.
-...muzykę mam we krwi, mój tata i dziadek są wokalistami zespołów rockowych.- mówię, gdy wtrąca się H.
-Legendarnych... Linkin Park i AC/DC to nie są takie zwykłe rockowe zespoły...- mówi.
-Masz bardzo ułożone życie…- mówi Anne, na co się uśmiecham.
-Nie wiem, czy jest ułożone, skoro co pół roku zmieniałam szkołę. Moja mama ma hopla na punkcie dobrych szkół i gdy przychodziłam do jednej i coś zaczynało jej się nie podobać, przenosiła mnie do innej. Tak właśnie mieszkałam w Waszyngtonie, Detroit, teraz w Londynie. A cel, który chcę zrealizować był i jest dla mnie najważniejszy i dla tego akceptowałam decyzje mamy.
Teraz Gemma zerka na Harry’ego, który koncentruje się na jedzeniu. Zjadam trochę, gdy Anne znów zadaje pytanie.
-A skąd pomysł na psychologię?- pyta, na co robię się niepewna. Harry podnosi na mnie wzrok, ja na niego. Anne chyba wyczuwa, że nie chcę o tym mówić, ale nim cokolwiek zdąża powiedzieć.
-Fascynuje mnie ludzki mózg, uczucia, emocje, to fajne wiedzieć jak w teorii można wyjaśnić to wszystko, co się dzieje z każdym człowiekiem…- mówię, na co Harry uśmiecha się pod nosem.
-Widać, że to lubisz.- stwierdza kobieta, na co kiwam głową.
Kontynuuję jedzenie, gdy Anne wypytuje Hazzę o zespół, opowiada jej o ostatnich koncertach, o nowym klubie, w którym grają. Gemma się wtrąca i mówi, że to co grał kiedyś to niebo, a ziemia i jest naprawdę super. Zgadzam się z nią dodając, że wokal i tak jest najlepszy, na co Harry się szeroko uśmiecha i odpowiada: Obydwoje mamy dobry wokal.
-A Kylie to ty też umiesz śpiewać?- pyta z uśmiechem.
-Mamo ona jest niesamowita, mam ją nagraną…- mówi Gemma.- Rozwaliła system w jednym z klubów.
-Bez przesady…- uśmiecham się.
-Twój głos jest niesamowity…- mówi podekscytowana siostra H.
-Masz już pierwszą fankę…- mówi do mnie Harry, na co uśmiecham się szeroko.
Dokańczamy jedzenie i Anne zaprasza nas do salonu, przechodzę z jadalni, gdy na szafce zauważam zdjęcie Harry’ego.
-O mój Boże!- piszczę przykładając dłonie do policzków, na co Gemma i Anne zaczynają się śmiać.- Jaki uśmiech! Jakie policzki! Harry muszę cię wytarmosić za policzki!- Hazz słysząc swoje imię wchodzi do salonu, na co idę ku niemu i naskakuję na niego tarmosząc policzki.
-Ky, co ty…- śmieje się.- Ała!- krzyczy, na co zaczynam się śmiać i daję mu buziaka.
-Byłeś taki słodki…- mówię zeskakując z niego i ciągnąc go za dłoń w stronę szafki, gdzie leży zdjęcie.
-Byłem?- unosi brwi z uśmiechem.
-Dobra byłeś i jesteś…- mówię wywracając oczami.
Anne śmieje się z mojej reakcji i widząc co wyciąga z szuflady błyszczą mi się oczy.
-Chodź kochanie, pokażę ci więcej…- mówi Anne robiąc mi miejsce na sofie.
-Mamo…- marudzi Harry.- Prosiłem cię…
-Nie mogę tego przegapić Harry, rozpłynę się, jak będzie więcej takich zdjęć.- mówię i Anne otwiera pierwszy album, gdzie znajduje się zdjęcie Harry’ego, zaraz po urodzeniu, na co aż zakrywam usta z przejęcia.
Harry siada obok mnie i nakręca sobie na palce moje włosy, podczas, gdy Anne komentuje każde zdjęcie. Gemma dodaje pikantne szczegóły, na które Harry rzuca ją poduszkami, a ona wystawia mu język. Czuję, jak splata nasze palce, a gdy jestem zajęta całuje moją dłoń. Czuję się wtedy tak inaczej, tak przyjemnie inaczej.
Nie wiem ile czasu spędzamy na oglądaniu albumów, ale sporo wnioskując, że Harry przysnął i zdążył się wyspać. Jego mama chce mi pokazać jeszcze jeden album, ale Harry zarządza, że zabiera mnie na spacer oraz, że zjemy ciasto, które zrobiła Anne, jak wrócimy.
-Dobrze zrobi przewietrzyć się przed snem.- mówi Anne i zamyka dwunasty album.
Rzeczywiście powoli zapada już wieczór. Ubieram zgodnie z poleceniem H. trampki i narzucam kardigan. On sam nakłada na głowę Beanie i bluzę. Wychodzimy przez ogród i idziemy ku bramce w ogrodzeniu. Tam Hazz ją otwiera i wychodzimy na otwartą przestrzeń wielkich pól. Dookoła jest mnóstwo zasianego zboża, a delikatne i młode rośliny wyrastają z ziemi. Idę pierwsza, bo dróżka jest wąska i czuję, jak jego dłonie oplatają mnie w biodrach i przyciągają mnie do siebie. Jego twarz ląduje przy mojej szyi i próbuje mnie całować, co powoduje u mnie łaskotki.
-Harry to gilgocze!- piszczę i chcę mu uciec, ale łapie mnie za biodra, unosi do góry i przerzuca sobie przez ramię.
-Harry!- piszczę, na co on ściska moje pośladki.- Przestań…- walę go rękoma po plecach.
Nie wiem ile czasu tak idziemy, ale w końcu drętwieje mi całe ciało i Harry po mojej prośbie kładzie mnie na ziemi.
-Chodź tu moja ty najpiękniejsza…- mówi do mnie i przyciąga do siebie silną ręką, na co się uśmiecham.
-Bardzo chciałbym pocałować te seksowne usteczka...- mówi obracając mnie do siebie przodem.
-A ja nie wiem czy pozwolę...- mówię z uśmiechem.
-Chodź bliżej to zaraz zmienisz decyzję.- mówi i wpija się w moje usta z werwą i namiętnością, gdy wyczuwam napięcie między nami wspinam się bliżej na palcach, by być bliżej i czuć go lepiej. Jego język delikatnie łaskocze moje podniebienie, a dłonie skrupulatnie dotykają pośladków.
-Ale Ty potrafisz podnieść człowiekowi ciśnienie.- mówi mi w usta i soczyście muska mi usta.
Uśmiecham się i obejmuje go w biodrze, on mnie przy ramionach, a takiej pozie idziemy całkiem spory kawał drogi do przodu, a zatrzymujemy się w sadzie dziadków Harry'ego. Stwierdza, że nie ma sensu iść do nich, bo pewnie już śpią, a babcia nie ma zrobionych włosów, więc będzie miała pretensje. Uśmiecham się szeroko, gdy to mówi i prowadzi w stronę jabłoni zresztą bardzo skrzywionej.
-Tutaj miał miejsce mój pierwszy pocałunek...- mówi z uśmiechem.
-Niemożliwe...- chichoczę i oglądam się dookoła przyglądając okolicy.- Bardzo romantycznie...- dodaję, na co się uśmiecha.
-Miałem 13 lat i jeszcze wtedy byłem romantyczny...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Niech powróci, bo lubię romantyczne sprawunki.- mówię, na co on przyciąga mnie do siebie. W jednej sekundzie sadza na pochylonej gałęzi i staje między moimi nogami, swoją dłonią dotykam jego policzka.
-To miejsce jest tak pozytywne, odosobnione, szczęśliwe...- mówię, na co on uśmiecha się.
-Dlatego jest tak wyjątkowe.- mówi Harry i całuje mnie w nos.Uśmiecham się szeroko i oddaję mu tym samym, na co on przysuwa się bliżej, wplatam palce w jego włosy i... znów łączymy usta w pocałunku, nie byle jakim, bo bardzo pochłaniającym. Nie kontroluję sytuacji, jedyne co mnie interesuje to jego usta. Nic więcej... Gdy Hazz mruczy wiem, że palce działają odpowiednio na niego, co sprawia mi niebywałą przyjemność. Podgryza mi język i zaczyna podnosić. Owijam nogi wokół jego bioder i czuję jak odchodzi od drzewa.
-Kurwa, dlaczego nie wziąłem prezerwatyw...- mówi mi usta, na co zaczynam się śmiać.
-Chciałeś to robić na łonie natury w sadzie twoich dziadków?- pytam niedowierzając.
-Jakbym się w Ciebie wbił, to nie obchodziło by Cię to...- mówi z szerokim uśmiechem.
Daje mi buziaka w usta i pozwala stanąć na ziemi, splata nasze palce i idziemy ku domowi rodzinnemu H.
(…)
Rankiem budzą mnie liczne pocałunki na szyi, za uszami, na obojczykach, a także dotyk dłoni na moich udach i brzuchu. W pewnym momencie Harry niefortunnie łapie za żebro, gdzie mam łaskotki i aż podskakuję na łóżku. On wtedy zaskoczony, nie wie co się stało, ale uśmiecha się, gdy widzi, że nie śpię.
-Nie łaskocz mnie...- mruczę z zamkniętymi oczami.
-Nie łaskoczę...- utrzymuje, na co uśmiecham się.
-Łaskoczesz...- mówię.
-Nieprawda...- mówi z szerszym uśmiechem.
-Tak...- mruczę pod nosem.
Harry opiera głowę jedną ręką i przygląda mi się, a ja z kolei przekładam się na bok i wtulam w jego tors, który jest taki ciepły. Sunę nosem po jego skórze i składam na niej kilka pocałunków.
-Ja wolę tutaj...- mówi wskazując na usta.
Podnoszę się i kładę go płasko na pościeli, a sama zajmuję miejsce na jego pasie, z czego widocznie się cieszy.
-Wygodnie ci?- pyta znacząco, na co udaję, że się zastanawiam i poprawiam się kręcąc pośladkami, na co Hazz uśmiecha się szerzej. Jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę i próbują podnieść ją do góry, ale zgadzam się tylko do poziomu piersi - chociaż on by bardzo chciał to i owo zobaczyć. Nachylam się, a on wsuwa dłonie pod moje majtki i ściska pośladki. Przysuwam twarz do jego twarzy i najpierw dłonią dotykam jej struktury, a dopiero składam na jego ustach pocałunek. Delikatny, powoli rozkręcający się, bardzo powoli, niezwykle angażujący, a jeżeli jest w niego zaangażowany Harry to jest już perfekcyjnie. Uśmiecham się szeroko, gdy on zniża się, by całować moją szyję. Wręcz mnie to łaskocze i śmieję się pod nosem.
-Nie mam przy sobie prezerwatyw.- mówi, na co ja się śmieję.
-To dobrze. Nie zamierzam uprawiać z tobą seksu w twoim rodzinnym domu.- mówię, na co on gwałtownie się ode mnie odsuwa.
-Żartujesz Kylie, prawda?- pyta patrząc mi w oczy.
-Nie...- uśmiecham się.- Jak sobie pomyślę, że twoja mama mogłaby coś usłyszeć w nocy to... matko jaki wstyd.- mówię.
-Kylie!- piszczy Harry, na co otwierają mi się szerzej oczy i zaczynam się śmiać.- Ja chcę uprawiać z tobą seks...- mówi zbyt głośno, na co zatykam jego usta.
-Cicho bądź.- mówię z uśmiechem.
On w tym momencie znacząco się uśmiecha i oblizuje mi dłoń.
-Lubię jak mnie tak ostro uciszasz...- mówi, na co wywracam oczami i śmieję się z jego głupoty.
-Jak jesteś głośny to muszę to robić.- mówię.
-To tylko i wyłącznie twoja zasługa.- mówi i daje mi klapsa w tyłek, na co aż się krzywię.
-Harry!- mówię głośniej.
-Została ręka?- pyta, a ja odwracam się tyłem do niego i czekam na odpowiedź. Ale jedynie co słyszę to dźwięk aparatu...
-Jak Cię nie będzie obok, będę sobie robił dobrze patrząc na to zdjęcie.- mówi, na co opada mi kopara.
-Ty zboczeńcu...- mówię i odwracam się do niego przodem.
-Twój tyłek nie da się opisać słowami.- mówi.- Traktuję go, jak i twoje piersi, jak najpiękniejsze, które kiedykolwiek widziałem.
-Jest dużo innych, piękniejszych...- mówię i chcę wstać z łóżka, gdy Harry przytrzymuje mnie i siada, by być bliżej mnie.
-Nie ma i nigdy nie będzie.- mówi Harry, na co zaskakuje mnie powagą swoich słów.
Teraz mam ochotę na seks z nim.
-Wciąż nie mam prezerwatyw.- mówi, jakby czytał mi w myślach.
-Załatw pudełko, albo nawet dwa...- mówię, na co uśmiecha się szeroko.
-Będą nawet trzy.- odpowiada i łapie za moje piersi, które idealnie mieszczą się w jego dłoniach.
-Są takie zajebiste.- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Bo gloryfikowane przez Ciebie.- mówię.
Wstaję z łóżka i idę do mojej walizki skąd wyciągam stanik i ubieram go. Szukam dżinsów, koszulki, staję przed lustrem i związuję włosy w luźnego warkocza na boku. Harry także wyciąga z szafy rzeczy przyglądając mi się, w tym czasie ja zabieram się za oczyszczanie twarzy mleczkiem. Gdy obydwoje jesteśmy gotowi schodzimy na dół, gdzie rozlega się rozmowa mamy Harry'ego z jakąś kobietą.
-To ciocia Dee...- mówi chłopak i łapie mnie za rękę idąc ku kuchni.
-Cześć!- mówi Harry z uśmiechem, na co ja dopowiadam "Dzień dobry...". Harry wita się z ciocią i mamą.
-To jest moja przyjaciółka Kylie...- mówi Harry na co uśmiecham się szeroko do kobiety.
-Miło mi...- ściskam jej dłoń.
-Dee...- mówi z uśmiechem.
Harry podchodzi do garnka i łyżką próbuje co robi mama, na co ta go gani ścierką.
-Na tarasie jest śniadanie, dziś jest piękna pogoda, Gemma tam na Was czeka.- mówi Anne uśmiechając się szeroko do mnie.
Podążam za Harry’m przerzucając na prawą stronę swojego warkocza. Gemma chyba przegląda Internet zajadając tosty z jajecznicą z bekonem, Harry nalewa mi kawy do kubka, a sam nalewa sobie soku, co lepsze i co przyprawia mnie o uśmiech bez słowa zapytania wlewa mi mleko i wsypuje dwie łyżki cukru. Gdy siada na swoim krzesełku, a siedzimy przy okrągłym stoliczku dla maksymalnie czterech osób, przyciągam go za koszulkę do siebie i daję buziaka w usta, na co Gemma unosi na nas wzrok.
-A to za co?- pyta Hazz szczęśliwy jak małe dziecko.
-Za kawkę…- mówię, na co uśmiecha się szerzej.
Zaczynamy jeść śniadanie, a Gemma opowiada o nowinkach w show biznesie, Harry cały czas stara się ją uciszyć, ale ja, widząc jaką przyjemność sprawia jej opowiadanie o tym, kopię go w nogę i słucham o czym mi opowiada.
-Rzecznik Taylor Swift ogłosił, że jej nowym singlem będzie utwór „Our Song”…- czyta kolejną nowinkę, na co zatrzymuję się.
Dziewczyna przymierza się do przeczytania kolejnej, gdy łapię ją za rękę i przełykam resztki jedzenia.
-„Our Song”?- pytam czując motyle w brzuchu.- Taylor Swift?
-Tak…- mówi Gemma.- Coś się stało?
Przykładam dłonie do policzków, na co obydwoje zaczynają mnie uważnie obserwować.
-Jako singiel?- pytam ciszej.
-Tak…- odpowiada Gemma, na co chowam twarz w dłoniach.
-Kylie, coś nie tak?- pyta Harry łapiąc mnie za nogę.
Przecieram oczy i podnoszę na nich wzrok.
-„Our Song” to piosenka mojego autorstwa…- mówię z szerokim uśmiechem.
Ich miny stają się poważne, a oczy szeroko otwarte. W tym momencie wyglądają jak bliźniaki…
-Że co?- Harry potrząsa głową.
-Mój przyjaciel prosił mnie o utwory, które mogą być dobre dla wschodzącej gwiazdy, coś takiego lekkiego, chwytliwego… Dałam mu jeden utwór, miał jej przekazać. Ale po pierwsze nie miałam pojęcia, że chodzi o nią oraz że wybierze to na singiel.- kończę swój słowotok i opadam na krzesło z szerokim uśmiechem.
-To ogromny sukces!- wykrzykuje Gemma, na co zaczynam się śmiać. Harry jej przytakuje.
-Wiedziałem, że takie dobre teksty ktoś doceni!- mówi.- Że docenią twój talent!- dodaje, na co się uśmiecham i daję mu buziaka.
-Nie wiedziałam, że piszesz…- mówi siostra H.
-Zdarza mi się…- mówię skromnie, na co Harry wywraca oczami.
-Pisze zajebiście, ale się nikomu do tego nie przyznaje…- wtrąca mi się, na co uśmiecham się szeroko.
-Harry…- mówię.
-Nie zaprzeczaj...- mówi, na co szeroko się uśmiecham.
Rozmawiamy chwilkę o tej części muzycznej pasji dokańczając jednocześnie śniadanie. Gemma dostaje sms-a i uśmiecha się pod nosem, szybko odpisuje i kładzie telefon na stolik.
-Kylie?- mówi dziewczyna, na co podnoszę na nią wzrok czekając co powie.
-Dziś założysz szpilki...- mówi z uśmiechem na ustach.
-Tak?- pyta przełykając.- A czemu?
-Bo dziś idziesz ze mną na drinka z Chloe i Charlotte.- mówi.
-To nasze bliskie znajome...- mówi Harry.- Chodziły z Gemmą do jednej klasy, bliźniaczki, ale nie identyczne.- mówi Harry na co się uśmiecham.
-Ale Gem, czy to trochę nie tak, że ja pójdę z tobą na spotkanie z twoimi przyjaciółkami, których ja nie znam?- pytam ostrożnie.
-Co ty! One są bardzo fajne i mega tolerancyjne...- mówi Gemma.- Ale się musimy odpitolić...- mówi mrugając do mnie okiem.
Chichoczę pod nosem.
-A ja co będę robił?- pyta Hazz.
-Pograsz z mamą w Scrabble. Robin wraca jutro, więc musisz jej dotrzymać towarzystwa wieczorem...- mówi Gem, na co Harry zgodnie kiwa głową.
Harry
-Ładna ta dziewczyna…- mówi ciocia Dee, gdy przynoszę naczynia po śniadaniu, a Kylie i Gemma zostają na ogródku. Moja siostra pokazuje Ky ogród, rozmawiają i co chwilkę widzę uśmiech mojej pięknej.
-Wygląd wyglądem… To urocza duszyczka…- mówi mama krojąc warzywa.
-Wydała się bardzo miła…- mówi ciocia oczekując na mój komentarz.
Odkładam talerze i idę na chwilę do góry, gdzie siadam na łóżku i wyciągam kartkę z szuflady i wpisuję w luki pozostawione w tekście zwrot: I Love You. Skończyłem tę piosenkę i mogę tylko wyczekiwać, gdy będę mógł ją razem z nią zaśpiewać i usłyszeć z jej ust, to co moje serce już powiedziało.
Przez otwarte okno słyszę śmiech Kylie i z jego dźwiękiem przeszywa mnie dreszcz.
Boże… Zdecydowanie się w niej zakochałem…

****
Miłego :)

Rozdział 30



-Amy, jestem już na parkingu...- mówię do telefonu, na co narzeczona taty potwierdza, że jest już w sklepie. Poprawiam się w aucie, a wychodząc z auta poprawiam ubiór. Amy to fajna dziewczyna, w wielu mojego taty, ale ma wady, czasami jest przesadnie dumna i bezpośrednia. Dlatego na wszelkie spotkania z nią ubrana jestem perfekcyjnie pod każdym możliwym względem. Mężczyźni oglądają się za mną, na co się uśmiecham pod nosem. Oddzwaniam szybko do mamy, która pyta mnie i dokumenty dotyczące wynajęcia mieszkania, wszystko czego potrzebuję przekazuję jej i idę wprost do sklepu. Amy siedzi na czerwonej skórzanej kanapie, z perfekcyjnie czerwonymi ustami, perfekcyjnie ułożonymi włosami, z perfekcyjnie dopasowaną sukienką.
-Popatrz na siebie, Kylie! Wyglądasz jak milion dolarów!- mówi na powitanie.- Ciągle tak piękna, jak byłaś pół roku temu. Bardzo się cieszę, że jesteś...- mocno mnie przytula. Kobieta, która pracuje w salonie podaje Amy katalog, a którym zaznaczone są strony karteczkami. Siadamy na kanapie i oglądamy, Amy mówi, jak wszystko ma zostać udekorowane, jaka będzie królowała kolorystyka. Moja sukienka na być delikatnie różowa, odróżniająca się od sukni Amy, projektowanej przez Versace. Amy wybrała 10 sukienek i każdą muszę przymierzyć.
I mam wrażenie, że ciągnie się to w nieskończoność. Prawie trzy godziny później i 10 sukienek więcej Amy i ja padamy, a ja do potęgi. Idę z nią potem na obiad, a potem marzy mi się tylko kąpiel i sen.
Wchodzę do domu, wzdycha cicho i tak jak mówiłam wpuszczam płyn do wanny, odkręcam kurek wody i idę zanieść do szafy rzeczy z suszarki.
Harry
Brzdąkam cicho na mojej gitarze kompletnie nie zwracając uwagi, co dokładnie przygrywam. W pokoju panuje ciemność, a za oknem leje deszcz. Akurat dziś, gdy Gemma jest w pracy czuję się strasznie samotny i tęsknię za moją Kylie. Tak fantastycznie byłoby się do niej przytulić, zjeść coś wspólnie, a moje usta są tak spierzchnięte od niecałowania jej, że nie pytajcie. Chyba zdaję sobie sprawę, jak cholernie jest mi bliska, nie potrafię teraz zorganizować sobie czasu, gdy jej nie ma obok. Zwyczajnie nie chce mi się tego robić. Mam ochotę do niej zadzwonić, ale to niewykonalne, zdecydowanie powinienem najpierw z nią porozmawiać i przeprosić. Powinienem... Właśnie powinienem.
Odkładam gitarę i wstaję z kanapy. Sięgam po skórzaną kurtkę, nakładam buty i biorę do reki kluczyki od auta, otwieram drzwi i szybko biegnę w stronę mojego auta. Odpalam i jadę. Czuję wewnętrzne podekscytowanie, ale i stres przed tym spotkaniem. Boję się, co powie, ale cokolwiek by powiedziała, ja jej potrzebuję i przeproszę za wszystko, bo na ten moment liczy się tylko Ona.
Jadę dłużej niż zwykle, bo prawie pół godziny, a do tego parking przed budynkiem, gdzie mieszka Ky jest załadowany autami. Miejsce znajduję 300 metrów od wejścia i porządnie moknę biegnąc, do tego wchodzę butem do ogromnej kałuży, na co cały przemaka.
-Kurwa no…- mówię, ale biegnę dalej, aż wchodzę do budynku. Kiwam głową na powitanie staremu portierowi i czekam na windę.
-Dawno pana nie było…- mówi wpatrując się w TV, gdzie lecą wenezuelskie seriale.
-Niestety…- mówię i rezygnuję z windy. Biegnę prosto na jej piętro.
Kylie
-Ja myślałam, że to chwilowe…- mówi Hailey, z którą rozmawiam na Facetime, właśnie malują ją do sesji.
-Ja też…- mówię siadając z kubkiem kakao.- Nie odzywa się odkąd wyjechałaś… Strasznie się tu nudzę, gdy go nie ma…
-Zauważyłam Ky, ale to coś oznacza…- unosi brwi Hails, na co wywracam oczami.
-Jeju, ty zawsze to samo…- mówię.
-A nie mam racji?
Opuszczam wzrok na klawiaturę komputera i wzruszam ramionami.
-Właśnie…- mówi Hails.- A co do Harry’ego, to wydaje mi się kwestią dnia, lub dwóch, jak się do ciebie odezwie. On bez ciebie nie może żyć, tak jak ty bez niego.- dodaje.-Wiem, co mówię.
-Ty zawsze wiesz co mówisz…- uśmiecham się do siostry.
-Bo ja jestem specem od takich rzeczy…- mówi.
-Wiadomo…- uśmiecham się i w tym momencie rozlega się pukanie do drzwi.
-Którą masz godzinę, że ktoś cię nachodzi?- pyta mnie siostra.
-Już prawie dwudziesta druga…- mówię i odkładam kubek na stół.- Czekaj, sprawdzę…
Wstaję i poprawiam koszulkę, w której śpię, zerkam do wizjera i uśmiecham się szeroko. Podbiegam na palcach do komputera.
-Hailey to Harry!- głośno szepczę.
-Ja to naprawdę jestem wspaniała! Zawsze wiem, co i jak!- uśmiecha się szeroko.
-Kocham cię siostro!- uśmiecham się i wyłączam Facetime. Mam wciąż wilgotne włosy, które przenoszę do tyłu, poprawiam koszulkę. Otwieram drzwi.
Podnosi wzrok sekundę wcześniej umieszczony w ziemi. Jest cały mokry od deszczu, jego puszyste włosy skleiły się, a woda spływa po prostych kosmykach. Otwieram szerzej drzwi i daję mu do zrozumienia, by wszedł do środka.
-Ściągnij wszystkie rzeczy, wrzucę je do suszarki…- mówię, na co ściąga kurtkę i tę wiesza na wieszaku.
-Chcesz coś do picia?- pytam, na co cicho odpowiada, że nie. Idę do schowka po ręczniki, a on powoli stąpa ku łazience i wrzuca dosłownie wszystko, prócz bielizny do środka. Wie, jak włączyć, więc włącza.
-Idź pod prysznic, pewnie zmarzłeś…- mówię wchodząc do łazienki przynosząc czyste ręczniki. Kładę je na chodzącej suszarce i zamierzam iść po jego dresy, które kiedyś tu zostawił.
-Nie, Kylie…- mówi tak, jak bardzo tęskniłam, gdy mówi.
-W takim razie, przyniosę ci spodnie i koszulkę…- mówię, na co łapie moją rękę. Patrzę na to, jak splata nasze palce i nerwowo przełyka ślinę. Nie patrzy mi w oczy, ale właśnie na nasze dłonie.
-Przepraszam…- mówi łapiąc za drugą dłoń.- Bardzo przepraszam…- splata nasze palce w drugiej dłoni.- Za to, co powiedziałem…- dodaje i lekko podnosi wzrok. Uśmiecham się lekko i przysuwam się do niego.
-W porządku, Harry…- uśmiecham się lekko i on podnosi wzrok na moje oczy.
-Brakowało mi ciebie…- mówi, na co mój wzrok spada na jego usta. Przysuwam się do niego bliżej i rozplątuję nasze dłonie.
-Widzisz moje usta?- mówi Harry, na co kiwam głową.
-Dlaczego są tak spierzchnięte?- pytam dotykając palcem struktury jego ust.
-Bo potrzebowały Ciebie…- mówi na co podnoszę wzrok na jego oczy i delikatnie staję na palcach, swoje dłonie umieszczam na jego karku i łączę nasze usta w delikatnym pocałunku. Muskam jego usta powoli i przyciskam je bardziej.
Jego dłonie momentalnie lądują na moich biodrach i przyciągają mnie jeszcze bliżej. Rozchylam mocniej usta chcąc po prostu więcej, pragnę znów zatopić się w jego włosach, poczuć smak jego ust, prawdziwy smak, naładować się jego energią. Bardzo za nim tęskniłam.
-Boże, tęskniłem...- mówi, na co lekko się uśmiecham.
-Czytasz mi w myślach...- mówię i czuję jak podnosi mnie do góry. Owijam moje nogi wokół jego bioder i wplatam swoje palce w jego włosy, jeszcze wilgotne. Wsuwam język do jego ust, na co mocno zaciąga się powietrzem i ściska swoimi dłońmi moje pośladki.
-Chodźmy do sypialni...- mówię mu w usta, na co posłusznie prowadzi mnie ze sobą w ramionach z łazienki.
-Jesteś pewna, że chcesz dziś seksu?- pyta, na co uśmiecham się.
-Pokażę Ci, a Ty pokażesz mi, jak bardzo za sobą tęskniliśmy.- mówię, na co prowadzi nas do sypialni. Delikatnie kładzie mnie na łóżku i nade mną góruje cały czas nie odrywając ust od moich. Zdecydowanie tęskniłam za mętlikiem w głowie, który towarzyszy mi, gdy tylko jego usta dotykają mojej skóry. Wytwarza się we mnie wtedy coś specjalnego, coś intrygującego - coś czego właściwie nie potrafię wytłumaczyć. Ten mętlik tylko bardziej podnieca mnie, gdy jego dłonie suną po moich żebrach, pośladkach, a ja nie wiem wtedy, dlaczego świat jeszcze normalnie funkcjonuje, podczas, gdy ja tu... odchodzę od realiów. Harry całuje mnie tak bosko, że nie jestem w stanie obmyślić odpowiednich słów na wszystko, co ze mną robi.
-Kylie, jak ja kurewsko za tobą tęskniłem...- mówi przybliżając biodra do mojej kobiecości.
-Nigdy już Ci nie pozwolę na tak długą przerwę...- mówię i przyciągam go do siebie wpijając się w jego usta tak łapczywie, że...
-Nie dojdzie do tego.- mówi i wpija się w moje usta mocniej. Jego usta schodzą w kierunku mojej szyi, tam znajdują ukojenie przy uchu, gdzie jak sądzę robi znaki. Cały czas jego dłonie na moim ciele zataczają kręgi i wyznaczają nowe życie żebrom, brzuchowi, udom, pośladkom... Moja dłoń sunie po jego torsie, brzuchu ku... Jego męskości. W momencie, gdy zaczynam sunąć dłonią po wypukleniu - odsuwa usta od mojej szyi i patrzy mi się w oczy, bardzo intensywnie, przełyka nerwowo ślinę i uśmiecha się łobuzersko. W Tym momencie ściskam Go i jego wyraz się zmienia na mniej pewny, jakbym go stłamsiła. Ale podoba mi się to... I postanawiam to wykorzystać. Unoszę tułów i wyswobadzam się spod ciała Harry'ego. On nieświadom co dokładnie chcę zrobić unosi tułów do góry i obserwuje bardzo dokładnie. Podkurczam nogi i klęczę na łóżku przed nim siedzącym właśnie na kolanach.
-Chodź tu...- pokazuję palcem, by się przybliżył. Powoli to robi, na co ja momentalnie wstaję i robię mu miejsce.
-Byłeś grzecznym chłopcem od ostatniego seksu?- pytam, na co unosi wzrok do góry podekscytowany wizją mojego prowadzenia.
-Byłem bardzo niegrzeczny...- odpowiada, na co robię mały krok na łóżku w jego stronę i on mając przed oczami, nie będzie wiedział co robić.
-Co dostają niegrzeczni chłopcy?- pytam. Jego twarz zmienia się m przestraszoną, ale domyślam się, że strach to tylko podniecenie sięgające zenitu.
-Klapsa?- unosi brew, na co się uśmiecham.
-Mają karę.- mówię i każę mu kłaść się na plecy.
Posłusznie kładzie się, na co się uśmiecham, Harry wyciąga nogi i leży sztywno, czekając na mój ruch. Włączam muzykę, która dziś sprawi, że będzie inaczej. Staję do niego tyłem i unoszę koszulkę chcąc ukazać mu pośladki w stringach i brak stanika pod cienką koszulką. Kręcę biodrami i gdy już jestem na dole wypinam je w seksownym ruchu, tak by jeszcze bardziej zaczął się rajcować. Schodzę nisko na kolanach i poruszam pupą w jedną i drugą stronę, ale i staram się przesuwać bliżej niego nie zwalniając tempa. Czuję będąc na wysokości jego kolan, że jego dłonie dotykają moich żeber, na co dostaje po łapach. Uśmiecham się i kontynuuję, co zamierzałam, aż docieram do jego krocza. Wtedy nachylam się do przodu i opierając ręce na jego udach dotykam swoją kobiecością jego sztywnej męskości.
-Kylie...- jęczy, na co się uśmiecham szeroko i naciskam mocniej.
-Proszę...- mówi dwa ruchy później.
Ja czuję w brzuchu motylki spowodowane dotykiem, więc postanawiam już nie szaleć. Siadam prosto mocno naciskając i zastanawiam się, co mogłabym zrobić, ale wtedy właśnie Harry podnosi swój tułów i siada. Unoszę wzrok na lustro, w którym nas widzę i obserwuję poczynania jego dużych dłoni, które od brzucha idą ku górze jednocześnie unosząc koszulkę do góry, wyżej i wyżej... aż ściąga mi ją przez głowę. Wtedy spogląda w lustrze prosto w moje oczy i zaczyna dotykać ustami moje plecy zaciskając dłonie na moich piersiach.
-Proszę, piękna, nie czekajmy.- mówi zsuwając dłonie z piersi ku kobiecości. Unoszę pośladki do góry, na co moja pupa znajduje się przed jego polem widzenia. Czuję jak składa pocałunki na skórze i zaczyna zsuwać majtki w dół, bardzo delikatnie, na co on spogląda na mnie w lustrze uśmiechając się łobuzersko.
-Co się tak grzebiesz?- mówię, na co uśmiecha się szerzej.
-Lubię Cię rozkręcić na początek.- mówi i zsuwa majtki niżej.
-I jak dalej mi je ściągniesz?- pytam, na co jednym ruchem układa moje nogi prosto i kładzie mój tułów na swoim, unosi moje biodra do góry i zsuwa moje majtki. Bardzo zręcznie i szybko.
-Jesteś naga...- mówi.
-A Ty nie...- mówię, na co chichoczę mi do ucha.
Momentalnie zmieniam pozycję na przodem do niego i ściągam mu bokserki, Harry sięga po prezerwatywę i nakładam mu ją, gdy ostatecznie pozbywam się bokserek z jego stóp. Staram się robić jak najseksowniej, ale widząc minę i zachowanie H. nie wystarczy dużo, by skończył swój dzisiejszy występ "wybuchowo" ;)
Chwilę później, wsuwam go w siebie i naciskam, by czuć go głęboko, wydajemy jednocześnie cichy pomruk zadowolenia, gdy już jestem przyzwyczajona unoszę i opuszczam biodra czując wzrastające ciepło w brzuchu i ekscytację osobą H. Czuję się fantastycznie, a widząc minę Harry'ego jestem w stanie sama z siebie... dojść. Opieram się rękoma i jego tors i poruszam biodrami w jedną i w drugą stronę, zagryzam wargi i z moich ust wychodzą ciche, ale nieskromnie powiem miłe dla ucha westchnienia i jęki. Harry cały czas skrupulatnie obserwuje mnie, na co czuję się co najmniej dziwnie, ale z drugiej, sposób w jaki podziwia moje ciało jest przyjemny.  Opieram się łokciami o jego brzuch, gdy on unosi pośladki i zaczyna wspomagać moje ruchy swoimi. Na pierwsze mocne wejście z moich ust wychodzi głośny jęk. Nie wiedziałam, że tak umiem... Harry uśmiecha się wtedy łobuzersko i przyspiesza, na co moja głowa ląduje przy jego szyi.
-Jest dobrze?- pyta mnie.
Unoszę głowę i patrzę na niego przybliżając swoje usta do jego, wpijam się w nie z zaciekłością i mój język chyba daje Hazzie wystarczającą odpowiedź. Unoszę tułów i siadam mu na pasie odrzucając włosy do tyłu, on wtedy siada i zaczyna obściskiwać mój biust. Ja natomiast nie przerywam poruszania się na jego "przyjacielu" jego dłonie ściskają mi pośladki, a ja chcę czuć więcej, więc wplatam palce w jego włosy, na co głośno mruczy. Podkręca mnie to bardziej... Ale to Harry ma teraz moment zaistnienia...
Kładzie mnie na plecach na strukturze pościeli i rozszerza mi nogi, nachyla się nade mną umieszczając ręce po obydwu stronach mojego ciała. I zaczyna... Wiecie co wtedy pomyślałam, że (i nie jestem nienormalna) ten moment chciałabym uwiecznić na filmie (Tak wiem, że to brzmi nienormalnie), bo patrząc na Harry'ego z dołu mam świadomość  jak jeszcze seksowniej wyglądałby z góry. Ale to tak na marginesie...
-Harry!- piszczę, gdy przyspiesza.
-Jakieś życzenia?- mówi głosem niskim i pożądliwym. Boże, zaraz umrę.
-Nie przestawaj, nigdy.- mówię mu, na co on się uśmiecha.
-Musisz mnie ładnie poprosić...- mówi i wbija się mocniej. Odchylam głowę do tyłu.
-Błagam, to jest zbyt fantastyczne, by to przerwać.- mówię zagryzając zaraz potem wargę.
Harry momentalnie wpija się w moje usta, które puszczam z ucisku i delektuję się smakiem i soczystością jego malinowych ust. W pewnym momencie ponownego złączenia ust, mocno przyspiesza, na co jęczymy sobie wzajemnie w usta.
-Och Harry!- jęczę.
Harry każe mi usiąść na nogach, on robi to samo i zaraz wbija się znów. Teraz mam dostęp do jego głowy i włosów, więc korzystam z okazji i targam za nie, na co Harry tylko sprawia, że czuję się bardziej bosko.
Wtedy równocześnie unosimy wzrok na lustro. Sięgam po swój telefon.
-Będziesz robić tego zdjęcie?- pyta.
-Czy Ty widzisz, jak wyglądamy? Jak idealnie?- pytam.
-Widzę, widzę, zrób chętnie wstawię sobie w ramkę...- mówi mi do ucha, na co zaczynam się śmiać.
Harry porusza się znów, a gdy wytwarza się odpowiednie tempo robię zdjęcie. Trochę niewyraźne, ale ukazujące emocje i seksapil, który obydwoje mamy. Razem jako jedność.
-Kylie jestem już blisko...- mówi, podczas gdy mnie od kilku minut roi się milion motyli w brzuchu. Zdecydowanie przyspiesza, na co wypinam klatkę piersiową.
-Szybciej...- mówię i kilkanaście sekund później obydwoje osiągamy szczyt w tym samym momencie. Obracam się do niego przodem, on prostuje nogi i kładę się na jego ciele mocno oddychając. To było coś. Dziwne mówię to za każdym razem, gdy uprawiam z nim seks. To chyba świadczy, że idealnie pasujemy do siebie w tych sprawach.
Harry
Opieram głowę ręką i obserwuję jak Kylie spokojnie oddycha z głową ułożoną w miękkiej poduszce. Jej włosy są pięknie pokręcone i pokrywają nagą skórę pleców i część struktury poduszki. Kładę się niżej, by móc obserwować jej twarz, odsuwam jej włosy i uśmiecham się pod nosem widząc jej lekko otwarte usta. Te pełne usta, najbardziej całuśne i soczyste usta - najpiękniejsze, które kiedykolwiek całowałem. Momentalnie kładę palec na wargach Kylie, by móc ich dotknąć. Jej cała twarz jest piękna, łuki brwiowe, policzki, usta, oczy, nosek. Uśmiecham się widząc jak przełyka ślinę i zaciska lekko powieki. To jest moja Kylie. Pierwsza tak ważna dla mnie dziewczyna - wyjątkowa. Dziewczyna, w której prawdziwe się zakochałem.
Ale czy ona zrozumie co zadziało się w mojej głowie odkąd ją poznałem? Tego się boję...
Kylie przewraca się na brzuch i ręką szuka mnie, gdy czuje przysuwa głowę do mojego torsu i śpi dalej. Daję jej buziaka w głowę i splatam palce moje i jej. Lekko się uśmiecha i oddycha spokojnie, jak to było wcześniej. Sięgam po telefon, bo wibruje i odpisuję na sms-a od siostry: "Tak Gem, wszystko jest ok, będę później."
I sam znów zasypiam. Gdy budzę się ona śpi z daleka ode mnie, po drugiej stronie łóżka, więc postanawiam zrobić coś do jedzenia. Nakładam rzucone na podłodze bokserki i wychodzę z sypialni zamykając za sobą drzwi. Stąpam po chłodniej podłodze i zaglądam do, jak zwykle pełnej, lodówki i decyduję się na zrobienia dla niej naleśników przygotowuję wszystkie odpowiednie składniki mieszam je i po 10 minutach wlewam na dwie patelnie, żeby było szybciej. Włączam cicho radio i przewracam naleśniki na drugą stronę. W międzyczasie rozgrzewam czekoladę w garnku i kroję owoce. Wszystko idzie pięknie, gdy Kylie otwiera powoli drzwi od sypialni owinięta pościelą i przeciera oczy. Wygląda tak pięknie, że mógłbym patrzeć na nią cały dzień. Dosłownie. Idzie w moją stronę, a ja zapominam jak się oddycha, a tym bardziej o naleśnikach. Przekładam je już lekko zjarane, ale najwyżej ja je zjem.
-Dzień dobry...- uśmiecham się szeroko, gdy jestem już w stanie coś powiedzieć.
-Hej...- odpowiada cicho i wsadza palca do garnka z czekoladą. Oblizuje go i uśmiecha sie widząc naleśniki.
-Założę coś na siebie...- mówi, na co protestuję.
Ona to bierze na żarty.
Nie mówiłem tego na żarty.
Wraca do sypialni, ale gdy z niej wychodzi jeszcze szerzej się uśmiecham. Stringi. Push-up. I perfekcyjne ciało.
Ona dokładnie wie, jak na mnie działa i ma z tego satysfakcję.
-Jak Ci się spało?- pyta mnie, na co uśmiecham się pod nosem.
-Bardzo dobrze... Z tobą zawsze lepiej.- mówię jej szczerze. Uśmiecha się szeroko i siada na wyspie, gdzie kroję owoce. Wsuwa stopę między moje nogi i przysuwa mnie bliżej siebie, tak by mnie pocałować, albo poczuć - stykamy się bardzo mocno. Jest zachłanna i pożądliwa, czuję jej tempo, które pochłania mnie tak bardzo, że przechylam ją trochę do tyłu, a sam opieram dłonie o blat, na którym siedzi. Wtedy jest jeszcze lepiej, bo jej palce wtapiają się w moje włosy, delikatnie dotykając skóry głowy, na co szeroko się uśmiecham, ona uśmiecha się także.
-Chyba palą Ci się naleśniki...- mówi mi prosto w usta.
Szybko się od niej odsuwam i obracam je na drugą stronę.
-Spaliłaś je...- mówię, na co ona unosi brwi i zaczyna się śmiać.
-Uważasz, że to moja wina?- pyta, na co zaczynam się śmiać i wlewam ciasto na patelnie.
-A owszem, bo to jest twoja wina.- mówię.
-Dlaczego niby?- pyta obruszona z szerokim uśmiechem na ustach.
-Gdybyś nie zaczęła mnie całować, byłoby inaczej.- mówię, na co ona uśmiecha się szerzej. Wstaje z blatu odklejając swoje soczyste pośladki i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie wokół bioder i porusza naszymi złączonymi częściami ciała w rytmie piosenki, która leci z radia.
-Mmm, jak ja uwielbiam te twoje umięśnione plecy...- mówi w skórę i całuje ją, na co uśmiecham się pod nosem.
Przerzucam kolejne naleśniki i nalewam ostatnią parę na patelnie.  Mieszam czekoladę i odwracam się do niej przodem.
- Ky...- zaczynam nieśmiało, patrząc jej głęboko w oczy.-...czy jeżeli między nami jest ok, to wyjazd do mojego rodzinnego miasta jest jak najbardziej na tak?- pytam ją, na co się uśmiecha szeroko.
-Jasne, że tak.
Uśmiecham się szeroko i daję jej buziaka w czoło.
-Tak się cieszę, że poznasz moją mamę.- mówię.
-Niezmiernie mocno chcę ją poznać.- mówi Ky, na co na sercu robi mi się dziwnie ciepło. Kylie muska moje usta i siada na hokerze. Ja natomiast serwuję jej naleśniki i oblewam je czekoladą jednocześnie dekorując je truskawkami, bananem oraz kiwi. Jej oczy zaczynają się świecić, na co się śmieję. Nalewam jej do kubka kakao, które sobie zrobiła, a nie dokończyła przez moje najście.
-Nawet mama nie robi mi takich śniadań, jak wracam.- mówi z uśmiechem, co dla mnie jest nie lada komplementem.
-Ja robię śniadania tylko wyjątkowym osobom.- mówię, na co ona przesyła mi buziaka.
Siadam na przeciwko niej i zjadam te z deka przyjarane (wciąż utrzymuję, że to jej wina, że zapomniałem o naleśnikach).
-Dobrze, że dziś mamy tylko wykłady z Bloomem.- mówi Kylie.
 (...)
Harry opiera się o bok auta, czekając, aż dogadam się z jego siostrą. Jest już porządnie zirytowany.
-Ja usiąde z tyłu...- mówię już na początku.
-Nie, Kylie, naprawdę przedni fotel jest twój...- stara się  mnie przekonać Gemma.
-Ale Gemma, uwierz mi, ja wolę tylne siedzenia...- mówię.- Są miękkie, jest dużo miejsca...- mówię.
Harry podnosi na mnie wzrok i głupkowato się śmieje.
-Tak dobrze znasz tylne siedzenia, a przecież nie zaliczyliśmy ich...- mówi, na co mnie się chcę śmiać, a Gemma udaje, że wymiotuje.
-Wracam do sprawy...- mówi siostra H.- Kylie, głupio mi, że jako gość będziesz jechała na tylnim siedzeniu. Powinnaś być z przodu.
-Gem, ja naprawdę...- mówię, gdy Harry się wtrąca.
-Mogę ja jako kierowca podjąć decyzję? Bo z Waszym tempem nie zdążymy na obiad, a Gemma dobrze co to znaczy u naszej mamy, a szczególności, jeżeli oczekuje gościa.- mówi patrząc na mnie.- Tak więc, Kylie z przodu, Gemma z tyłu...
-Bardzo dobre ułożenie.- mówi Gemma. Harry zwraca się do niej.
-Lepiej nałóż okulary przeciwsłoneczne, albo idź spać, bo ja ją nie bez powodu posadziłem obok.- mówi Harry, na co szeroko się uśmiecham. Gemma zaczyna marudzić, że ona nie zamierza jakichś dziwnych rzeczy widzieć, zaczynam się śmiać.
Tak więc wsiadamy do auta, jestem gotowa do podróży (No.179).


****
Przepraszam, ale poważnie się zastanawiam nad kontynuowaniem pisania na Bloggerze... Większą wygodę mam w Wattpadzie :/

18 marca 2017

Rozdział 29



-Boże, tak się cieszę Kylie…- mówi moja siostra.
-Jestem z ciebie cholernie dumna! Okładka Vogue’a… Wow… Koniecznie musimy to uczcić, musimy wypić za ciebie siostrzyczko…- rzucam jej się na szyję.
Po tym, jak Hails otrzymała wiadomość o swojej pierwszej okładce do Vogue'a wieczorem postanawiamy znów zaszaleć. Tak porządnie. Stwierdzam, że zrobimy dziś rundkę po różnych klubach, by stwierdzić, gdzie jest super. Zaczynamy od Mahiki, Pantera Club, Jungle...
Tam impreza jest świetna, naprawdę świetna. Siadamy przy barze i wypijamy dwa drinki, które są bajecznie pyszne. Muzyka gra i postanawiamy iść na parkiet. Słysząc jedną z nowych piosenek Justina w remixie tańczymy jak szalone, a pod wpływem na pewno o wiele bardziej śmiałe. A co za tym idzie? Śmiałe wobec siebie. Momentalnie wokół nas zbierają się faceci i gwiżdżą, gdy tańczymy. Hailey łapie mnie za cycki, na co ja łapię ją za dupę. Jest dwóch, którzy nam się podobają tak więc łapię ich za dłonie i jeden idzie do mnie, drugi do Hailey. Moja siostra szaleje ocierając się pośladkami o chłopaka, jego mina jest jednoznaczna, więc muszę jej pilnować. Ten, który ze mną tańczy jest delikatny, ale staram się go lekko rozruszać, więc ja też idąc za ruchami siostry lekko ocieram się pośladkami o niego, a swoją dłonią dotykam jego pokrytej lekkim zarostem twarzy. Jego dłonie suną po moich biodrach, ale chcę by szły wyżej. Tak więc łapię za nie i czuję lekko twardą skórę, taką samą jak ma Harry i ja też trochę mam od rękawic treningowych i specjalnych maści na ręce po treningach. Nie ważne... Słyszę cichy gardłowy chichot, koło mojego ucha, na co sama się uśmiecham. Chłopak odwraca mnie przodem i uśmiecha się szeroko. Znajoma twarz. Zaraz... Kto to...
-Chris!- wykrzykuję.- To Ty!
-Cześć Kylie...- mówi podekscytowany i mocno mnie przytula.
-Co tu robisz?- pyta mnie.
-Moja siostra odniosła sukces w swojej karierze i to świętujemy...- mówię, na co on się uśmiecha.
Wracam do dawnego transu i nie przejmując się niczym tańczę. Chris ma zarąbiste ciało i gdy jestem przodem do niego dotykam jego koszulki, która tak bosko opina się na brzuchu. Mięśnie są... boskie.
Kolejne piosenki mijają i Hailey podchodzi do naszej dwójki z przyjacielem Chrisa.
-Kylie zawijamy?- pyta moja siostra obejmując chłopaka.
-Gdzie idziecie?- pyta Chris.
-Chcemy zwiedzić londyńskie kluby, bo nie znamy tego terenu zbyt dobrze...- mówię.
-W "Bermondzie" jest zajebiście.- mówi kolega Chrisa.-...DJ jest mega.
-To idziemy tam!- mówi Hailey z podekscytowaniem.
Ta nazwa jest mi dziwnie znajoma, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć dlaczego.
Moja Hailey leci po bandzie, bo podrywa tego chłopaka jak tylko może, a że Bermond jest niedaleko z klubu, w którym byliśmy, tak więc idą cały czas przodem, a ja z Chrisem z tyłu. Rozmawiam z nim, ale i jestem też odważniejsza. Po dwóch godzinach wspólnego picia i tańca siedzę na kolanach Chrisa i odpowiadam mu na pytania związane ze mną. Jego dłonie jeżdżą po moich nogach w górę i w dół, na co czuję wzrost podniecenia jego osobą. Jest jednocześnie niezwykle słodki i mega seksowny. Biorę mój telefon i robię zdjęcie logo klubu dopisując, że to najzajebistsze miejsce na świecie.
Moja Hailey obściskuje się z przyjacielem Chrisa i obserwuję tylko, by nie poszła z nim do łazienki. Palce Chrisa idą trochę wyżej niż moje kolana, ale nie przeszkadza mi to. Czuję się zajebiście.
-Chodźmy zatańczyć przystojniaku...- mówię mu, na co on się uśmiecha i prowadzony przeze mnie idzie na parkiet. Taniec jest seksowny, pełen podniecenia i seksapilu. Czuję, co alkohol ze mną zrobił i jak otworzył mi barierę Harry'ego. Co się działo później? Nie wiem.
Zwyczajnie nic nie pamiętam. Ale miałam niezłą fazę, bo przez noc opuchlizna z nóg mi nie zaszła, a zakwasy w łydkach są potworne.
Właśnie. Po tej wybuchowej i niezapomnianej nocy przychodzi ranek, kiedy to... mamy kaca. I... brakuje wody do picia.
-W mordę, ale mi łeb pęka...- mówi Hailey, na co ja zaczynam się śmiać i jęczę ze względu właśnie na głowę. Unoszę głowę z poduszki, ale zaraz opuszczam ją na nią z powrotem, bo jest ciężka jak cholera.
-Nie mam siły, Hailey...- mówię do siostry na co ona mruczy potwierdzając moje zdanie.
-Ale musimy już niedługo wstać, bo musisz się przygotować do wyjazdu...- mówię, na co Hailey cicho jęczy.
-Nie chce mi się lecieć do NY.
-Poleciałabym z tobą, ale szkoła...- mówię.
-Wiem, wiem...- mruczy Hails.
Pół godziny później wstajemy z łóżka i musimy coś zjeść, chociaż kompletnie nam się nie chce. Zagryzając grzankę z jajecznicą zaczynam się zastanawiać, gdzie jest mój telefon.
-Widziałaś go gdzieś?- pytam siostrę.
-Zobacz na stole w salonie.
Gryząc znajduję go i odblokowuję.
-Harry chyba się stęsk...- mówię i marszczę brwi siadając na hokerze.
-Stęsknił się?- pyta Hails.
-Patrz...- mówię pokazując siostrze wiadomości.
"Kylie jesteś w Bermond?????"
"KYLIE WRACAJCIE DO DOMU, TAM JEST BARDZO NIEBEZPIECZNIE!"
"Kylie wracajcie!!!"
"KYLIE ODBIERZ KURWA TEN TELEFON"
"KYLIE DAJ MI ZNAĆ, ŻE NIE ODLECIAŁAŚ!!!"
"Kylie!!!!!!"
-Plus jeszcze dokładnie 27 nieodebranych połączeń. Dlaczego właściwie miałabym odlecieć?- pytam Hailey, na co ta wzrusza ramionami.- Odpiszę mu.
"Jestem w domu z Hails, nocowałyśmy tu, jest ok."
Dokańczamy śniadanie, ja pakuję naczynia do zmywarki, a Hailey idzie się wykąpać. Siadam przed tv, ale odpisuję na sms mamie, która pyta, jak sobie radzę w szkole. W tv leci program śniadaniowy, a właściwie jego napisy końcowe... I tak mnie to nie interesowało. Nakładam legginsy i t-shirt, a także skarpetki. Na głowie robię sobie dużego koka. Sprzątam trochę w sypialni, gdy ktoś dzwoni do drzwi. Idę sprawdzić kto to i uśmiecham się lekko pod nosem, gdy widzę w wizjerze Harry'ego. Otwieram drzwi, a on wpada tak zły, jak nigdy go nie widziałam.
-Kylie! Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna!!!- wykrzykuje w korytarzu, a ja zamykam drzwi.
-Ale o co ci chodzi?- pytam go marszcząc brwi.
-Poszłyście do Bermondu! A tego samego dnia z rana mówiłem wam, że to jest cholernie niebezpieczne miejsce dla dziewczyn! I tak tam poszłaś!
-Ale Harry...- mówię, na co wtrąca mi się.
-W ogóle mnie nie posłuchałaś, a ja się kurwa martwiłem! Miałaś w dupie wszystko i wszystkich!
-Harry! Ja tam byłam z Hailey!- mówię głośniej.
-I co z tego?! Jej też mogło się coś stać! Nie masz żadnego pojęcia, jak byś się zachowywała jakby tobie dosypali jakieś prochy! Razem z Hailey byłybyście na izbie przyjęć w szpitalu! - wykrzykuje chodząc dookoła saloniku.
-Ale nic takiego się nie stało przecież! Poza tym jesteśmy dorosłe...-mówię, na co on odwraca się do mnie przodem patrząc ognisty spojrzeniem.
-Ale mogło kurwa! Kylie do cholery! Co z tego, że jesteś dorosła! Nawet dorośli są debilami...- mówi, na co trafia mnie jego ostatnie zdanie.- Nie spałem całą noc, bo się kurwa martwiłem, czy jesteś w domu cała i zdrowa! -mówi z podniesionym głosem.
Moja Hailey wychodzi z łazienki i też chce coś dodać, ale chyba widząc moją minę po prostu się nie odzywa.
-A kim Ty kurwa jesteś?! Nie masz prawa kurwa mówić o mojej odpowiedzialności, jestem dorosła i nie jestem debilem! Kim Ty kurwa jesteś, żeby mnie pouczać, co JA mogę, a czego nie mogę!- krzyczę, a jego mina jest wprost przerażająca.- Moim bratem?! NIE! Moim ojcem?! NIE! Moim facetem?! NIE. Tak więc zastanów się, czy wtrącanie się w życie innych jest w porządku!- mówię głośno.
Harry wpatruje się we mnie przez kilka sekund bez słowa, spina policzki, a jego oczy zaczynają dziwnie błyszczeć.
-W takim razie bez potrzeby zarwałem noc.- mówi cicho i wychodzi, trzaskając drzwiami, aż przechodzą mnie dreszcze.
Siadam na kanapie i nie wiem, co mam myśleć. Hailey zajmuje miejsce obok i patrzy na mnie.
-Trochę za ostro go potraktowałaś...- mówi mi siostra. Przenoszę na nią wzrok.
-Co ty mówisz, Hailey...- mówię.- Jak on może wpadać i prawić mi morały? To jest niedorzecz...- mówię, na co Hailey wtrąca mi się.
-Nie kochana... On się martwił, bo on się w tobie zakochał.
-Nie gadaj głupot... Właśnie nazwał mnie debilem.
-Nie nazwał Cię, powiedział ogólnikowo. A to było słychać, że zależy mu na tobie... I te oczy, gdy powiedziałaś mu, że nie jest twoim chłopakiem. Zaszkliły mu się do płaczu...- mówi moja siostra.
-Bujdy...- mówię i idę do łazienki.
-Jesteś uparta...- mówi Hails z salonu.
Wzdycham cicho i wchodzę pod prysznic. Jestem zła, okropnie zła.

(…)
Następnego dnia wstaję nabuzowana, ale już trochę mniej. Idę się przygotować do szkoły, a widząc padający za oknem deszcz wybieram coś wygodnego. Spinam włosy w kucyka i pakuję książki do torebki. Zjadam szybko sałatkę przygotowaną przez Hails, która została z kolacji. Schodzę na dół i witam się ze starym portierem, wychodzę na dwór i szybko wsiadam do auta. Odpalam je tym razem bez problemu i oddzwaniam w drodze do taty. W rozmowie umawiam się na za trzy dni z Amy – narzeczoną taty, która przyleci rano i wyleci wieczorem, bo umówiona jest z projektantką na sukienki dla druhen, czyli dla mnie i jej siostry. Na drodze był wypadek, dlatego dopada mnie lekki stres, że spóźnię się na sprawdzian u Huntera, który uziemia spóźnialskich. Na szczęście docieram na sprawdzian w momencie, gdy Mike zamyka już drzwi, tak więc biegiem wchodzę do sali.
Nie ma go.
Nie siedzi w naszej ławce.
Nie przyszedł?  Przecież się uczył, przygotowywał…
Przełykam cicho ślinę i siadam na swoim miejscu. Hunter siada jak zwykle marudząc, wyciąga dziennik i sprawdza obecność. Gdy dochodzi do Harry’ego pod nosem mruczy: Chory…
Zachorował… Już widzę jego zachorowanie na tak ważny dzień. Czyżby to przez wczorajszą kłótnię? Boże, najprawdopodobniej… Nie potrafi mi nawet spojrzeć w oczy, po tym, jak to ja miałam rację. Jestem dorosła, mogę robić co chcę, także chodzić do takich klubów. Mam to serdecznie w nosie, co mówią inni, jedno Harry zapamięta – nienawidzę, jak ktoś mną rządzi i gra ochroniarza, którym nie jest.
Sprawdzian, jak i cały dzień w szkole zdają mi się strasznie przedłużające się i nudne. Brakuje mi go… Jego podtekstów, żartów o kolejnych spotkaniu seksualnym i inne.
Ale to nie zmienia faktu, że jestem zła.
Bardzo zła.

(...)
-Gdzie jest Harry?- mówi Alana do Eleanor, gdy idziemy na lunch. Wiem, że kieruje to pytanie głównie do mnie.
-Hunter mówił coś, że jest chory...- mówi Eleanor i otwiera drzwi do knajpki.
-Tak nagle?- mówi Alana.- Trzy dni temu miał imprezę, a wczoraj mieli koncert w nowym klubie, gdzie dostali angaż... Czy to nie dziwne, że tak nagle zachorował?
-Może coś kręci...- mówi El wzruszając ramionami.
Ściągam płaszcz i siadam na swoim miejscu, sięgam po menu, które znam na pamięć.
-Co o tym sądzisz Ky?- pyta Alana. Podnoszę wzrok na dziewczynę.
-Nie wiem...- mówię i opuszczam wzrok na sałatkę, którą wezmę.
-Nie wiesz?- unosi brwi Alana.
-A co ja jego matką jestem...- mówię trochę niegrzecznie, na co zaraz przepraszam...
-Pokłóciłaś się z nim?- pyta Alana.
-Nie...- kłamię.- Po prostu nie miałam z nim kontaktu od imprezy... Moja siostra była w Londynie i to nią się zajęłam.- po części znów kłamię.
-I dobrze...- mówi Eleanor i idzie złożyć nam zamówienia. Siedzimy i rozmawiamy, gdy widzę, że Mike mnie nawołuje. Jestem prawie pewna,  co ode mnie chce, ale mówię Alanie, że powiem, co wiem i wrócę. Wstaję i biorę głęboki oddech.
-Co jest Mike?- pytam.
-Dlaczego nie ma Styles'a?- pyta mnie od razu. Oburzam się.
-Dlaczego mnie pytasz?- pytam.
-Bo jesteś z nim blisko.- mówi, jakby to było oczywiste.
-Mylisz się.- mówię dosadnie.-Jesteś ciekaw, to po prostu do niego zadzwoń Mike. Znając jego to kopci papierosy na swoim tarasie i rozmyśla nad błędami swojego życia.- mówię, na co Mike unosi lekko brwi.
-Pokłóciliście się?- pyta mnie.
-Zapytaj jego.- mówię.- A teraz przepraszam, jestem głodna...- mówię i odchodzę od Mike'a.
Dziewczyny patrzą na mnie, ale nic nie mówią. Ja nie odzywam się słowem do końca lunchu i tylko słucham rozmowę dziewczyn o kosmetykach i nowych kolekcjach w sklepach. Wracamy do szkoły, a tam mamy lekcje z Bloomem. Uśmiecham się do niego pierwszy raz dziś i oddaję mu zebrane od klasy eseje, które co tydzień mu wręczamy i aktywnie uczestniczę w lekcji. 

Harry
-Przestań palić!- mówi rozgoryczona moją postawą Gemma i wyciąga mi z ust papierosa.
-Spadaj Gemma.- mówię i podpalam kolejnego.
-Jesteś nienormalny, zepnij dupę i przyznaj się do porażki.- mówi siostra i siada na krześle obok. Znów wyciąga mi z ust papierosa.
-Kurwa...- patrzę na nią.
-Przestań palić!- mówi i bierze mi z ręki napoczętą i jeszcze nienapoczętą paczkę.
-Nie odniosłem porażki.- mówię siostrze.
-Zachowałeś się jak pajac.- podsumowuje moja siostra, na co chcę jej odebrać moje papierosy. Gemma wyrzuca je prosto do wody, na co mam ochotę ją udusić.-Dlaczego tak się zachowałeś?- pyta Gem.
-To kurwa źle, że srałem ze strachu, że coś jej się stanie?- pytam siostrę.
-Tak, jeżeli jesteś w tym pseudo związku przyjacielskim.- mówi sarkastycznie na co na nią spoglądam trochę zdziwiony.- Wiedziałam o co chodzi, jak tylko wszedłeś, co wtedy przyszła na obiad... Seks przyjaźń, a Ty się w niej zakochałeś...- mówi Gemma, na co wzdycham cicho.-Jak się jest w takim seks-związku nie obchodzi was nic prócz seks. Dzwoni jedno, jest drugie. I rąbanka.- mówi moja siostra, na co nagle zaczynam się śmiać.
-Skąd możesz to wiedzieć?- pytam ją.
-Bo byłam w takim związku...- mówi, na co otwieram szeroko oczy.
-TY?!- aż piszczę, na co ona się śmieje.
-Nie oceniaj mnie...- mówi Gemma z uśmiechem.-Różnimy się Tym, że ja to robiłam właściwie i nie spędzałam z nim czasu w czasie wolnym. Tylko noce. Żadnych wspólnych śniadań. Wyjazdów. Wy autentycznie zachowujecie się jak para, jak nie już będąca ze sobą to docierająca się.
-Nie gadaj głupot.- mówię.
-Harry, jak widzę, jak się na nią patrzysz. I pamiętam, jak było z Harriett.- mówi Gemma.
-Holly...- poprawiam ją.
-Wszystko jedno. Miałeś w dupie, czy jest tam, czy gdzieś indziej. A na Kylie błyszczą ci się oczy, a to że srałeś całą noc tylko potwierdza, że coś do niej czujesz.
Wzdycham cicho.
-Jest inna, niż wszystkie...- mówię.- Piękna, inteligentna, z genialnym wyczuciem muzycznym, z wspaniałym poczuciem humoru. Ja dokładnie nie wiem, co znaczy być zakochanym, ale jeżeli mieć dreszcze od Jej dotyku, albo np. oglądać, gdy śpi znaczy zakochanie, to chyba mnie to dopadło...
Gemma się uśmiecha szeroko, ale zaraz staje się smutna.
-Ona nie rozumie tego, że się o nią martwiłeś, bo żyje w przeświadczeniu, że to TYLKO przyjaźń, Harry...- mówi.- Dlatego tak się zdenerwowała. Poza tym, to że powiedziałeś, że jest nieodpowiedzialna to po prostu powiedziałeś to osobie, która nie da sobie w kaszę dmuchać.- mówi Gemma.
-Co powinienem zrobić?- pytam siostrę.
-Pojechać do niej, ale może za dwa, trzy dni...- mówi Gemma.-Daj jej za sobą zatęsknić.- dodaje.
-O czym mówisz?- pytam siostrę.
-Jeszcze się przekonasz...- mówi i wstaje z krzesła i idzie do domu.

Kylie
-Przyjadę dziś do Ciebie...- mówię do słuchawki.
Męski rozlega się w słuchawce.
-Będę czekał na Ciebie, weź coś dobrego ze sobą...- mówi, na co uśmiecham się.
-Nie zawiodę Cię. Mam asa w kieszeni, na pewno coś ci się spodoba.- dodaję.
-Czekam.- mówi i rozłącza się.
Ubieram się w wygodne dżinsy, koszulkę i bluzkę, nakładam trampki i zabieram, co trzeba ze sobą. Zjeżdżam na dół windą i wsiadłam do auta, którego GPS wiezie mnie praktycznie do samego miejsca docelowego. Wysiadam i szybko idę ku schodom i wchodzę do środka.
-Jesteś gwiazdo...- mówi Matty i wita się ze mną.- Pokaż co masz...- mówi.
Siadam na fotelu i pokazuję mi zaznaczone w moim zeszycie teksty, które moim zdaniem są idealne, dla wschodzącej gwiazdy muzyki pop.
Momentalnie z drzwi od toalety wychodzi Kenny i szeroko się uśmiecha, ja robię to samo i wstaję z fotela, by się z nim przywitać.
-Co robicie?- pyta Kenny.
Matty wyjaśnia mu istotę naszego dzisiejszego spotkania i wraca do studiowania moich tekstów. Ja rozmawiam trochę z Kenny’m do momentu, gdy ten dostaje telefon, na który opuszcza na chwilkę studio.
-To jest dobre…- wskazuje na „Our Song”.- Akurat dla niej…
-Tak myślisz?- uśmiecham się.
-Naprawdę…- mówi.- Przepiszesz mi to?- pyta, na co kiwam głową i siadam po turecku na fotelu, zaczynam przepisywanie.
Mam ochotę skakać.
-Naprawdę ci się podoba?- pytam z szerokim uśmiechem podnosząc nos znad kartki.
Matty podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się szeroko.
-Jest świetny. Świetnie czujesz rytmikę i słownictwo.- mówi i klepie mnie po kolanie.
Naprawdę zaraz zacznę skakać. Uśmiecham się pod nosem i przepisuję tekst. Kenny wchodzi zrezygnowany.
-Co jest?- pyta go Matty.
-Laska, która miała śpiewać repertuar Rihanny odpadła, bo ma zapalenie gardła i nie będzie występu.- mówi.
-Nie ma kto ją zastąpić?- pyta Matty.
-Nie znajdę nikogo w jeden dzień. Kurde…- siada zrezygnowany na fotelu.
Zapada chwila ciszy, którą przerywam dźwiękiem długopisu na papierze.
-Kylie?- mówi Matty, na co podnoszę na niego wzrok.-Idź do kabiny…- mówi.
-Po co?- pytam.
-Zaśpiewasz coś?- pyta.
-Ale teraz przepisuję…- mówię.
-Zostaw, najwyżej sam dokończę. Idź do kabiny.
Wstaję z fotela.
-A co mam zaśpiewać?- pytam.
-Zobaczysz…- mówi z uśmiechem.
Odkładam zeszyt i wchodzi do kabiny.
-Ale Matty, co ja mam śpiewać?- pytam jeszcze raz, na co on pokazuje mi, że mam być cicho.
Zakładam słuchawki, Matty mówi coś do Kenny’ego i włącza mi „Love On The Brain” Rihanny.

(...)
Wieczór. Dzień następny. Drugi odkąd nie mam z Nim kontaktu. Nie widziałam go w szkole, nikt nie wie, co się z nim dzieje, a ja... sama nie wiem co chcę, a czego nie... Zapytacie, czy jestem wciąż zła. Moja odpowiedź to tak. Zapytacie, czy jest mi przykro i tęsknię za nim. Moja odpowiedź: Tak. Ale... Chcę jeszcze przetrzymać go kilka dni, bo chcę, by wiedział, że mną nie prawa ktokolwiek rządzić. To należy do moich rodziców, którzy i tak sprawili, że jestem bardzo niezależna, jak na swój wiek. Dlatego właśnie, Harry nawet nie jako mój chłopak, ale jako mój przyjaciel nie ma prawa układać mi życia.
To na tyle z mojej głowy.
Teraz przechodzimy do tego, co na zewnątrz.
Poprawiam włosy i przenoszę je do przodu, zakręcam jeszcze dwa kosmyki na lokówkę. Nakładam jeszcze dwie warstwy tuszu do rzęs i wreszcie nakładam szminkę. Staję dalej od lustra i poprawiam strój  - zdaje mi się, że jest w porządku. Tak... Zdecydowanie jest ok.
W sam raz na występ.
Boże jestem podekscytowana, ale słowa, a właściwie prośba Kenny'ego, bym zastąpiła dziewczynę, która zachorowała była dla mnie śmieszna. Nie ćwiczyłam od miesiąca, a on wciąż był pod ogromnym wrażeniem, tego co prezentuję. Skoro jemu - profesjonaliście się podobało - to czemu nie.
Sięgam po torebkę, ale jeszcze wcześniej wstawiam zdjęcie na Instagrama. Z uśmiechem na ustach wychodzę z domu i wsiadam do auta. Nie zamierzam pić, zbyt dużo zdarzyło się w weekend i w dużej mierze związane to było właśnie z nim. Jadę, jadę, jadę... W radiu leci akurat Joan Jett "I Hate Myself For Loving You", na co zaczynam rozgrzewać struny głosowe. Kobieta, która stoi na pasach obok mnie uśmiecha się, na co zwracam uwagę, że mam uchylone okno. Ona też ma.
Docieram na miejsce i wchodzę do środka, na co Kenny żwawo zeskakuje z hokera i przytula mnie.
-Tata kazał mi Cię nagrać i wysłać mu...- mówi Kenny.
-Wierny fan, jak zawsze...- mówię z uśmiechem i Kenny poznaje mnie z zespołem, który skądś już kojarzę.
Zaczynam o 20:00 - 21:00, potem przychodzi jakiś zespół. Robię próbę z chłopakami, próbuję Love Me Harder, na co oni są pod ogromnym wrażeniem. Piję jeszcze przed występem i wchodzę na scenę. Z uśmiechem rozpoczynamy występ. Od: Kiss It Better, Higher, Love On The Brain, Diamonds, Same Ol' Mistakes...

Harry
-Chodź...- mówię, na co moja siostra wysiada z auta. Wyciągam z bagażnika gitarę i słyszę w klubie Kenny'ego występ jakiejś dziewczyny
-Ale ładnie śpiewa ta dziewczyna...- mówi Gemma.
-No ładnie, Kenny wziął kogoś nowego, a ubiegłym tygodniu był taki dramat, że nie pytaj.- mówię siostrze.
Roznosi się podkład do Man Down na co od razu myślę o Kylie i wtedy...
-GEMMA TO KYLIE ŚPIEWA!-krzyczę i zrywam się do biegu.
-Kto?!- piszczy za mną Gem.
Wchodzę do środka.
W mordę. Ona... Czuje się jak ryba w wodzie, porusza biodrami, chodzi po scenie, schodzi do ludzi, tańczy. Czuje muzykę. Jest profesjonalistką, która kiedyś będzie zawodowym muzykiem, który odmieni życie ludzi, którzy ją posłuchają. Tak jak zmieniła moje. Uwielbiam ją, za tę swobodę, za to, że jest Kylie, jaką była i jest, za wszystko. Jest wyjątkowa.
-Nie wiesz, że jestem w szpilkach?- pyta mnie Gemma z wyrzutem.
-Ćśśś...- uciszam siostrę, na co ona wychyla się, by zobaczyć Ky.
-Ale laska...- mówi siostra.
-Boże, ale bym ją teraz przeleciał...- mówię pod nosem. Gemma uderza mnie torebką w żebro, na co zaczynam się z niej śmiać.
-Jesteś obrzydliwy.- mówi mi.- Ale trochę Ci się nie dziwię, wygląda niesamowicie. Tylko, że nie za wygląd powinieneś chcieć się z nią przespać, tylko za te ruchy.
-Dokładnie tak samo rusza się, jak jest na górze...- mówię, na co Gemma udaje, że robi jej się niedobrze.
Po chwili czasu ludzie biją jej gromkie brawa, gwiżdżą łącznie z Gemmą i chcą, by zwolniła tempa. Jedna dziewczyna krzyczy: Zaśpiewaj "California King Bed".
-Nie wiem, czy pamiętam cały tekst...- mówi do mikrofonu.- Ale gdyby co, musicie mnie poratować.
Ludzie robią dla niej hałas. Ogromny. Zaczyna, a Gemma, która trzyma się mojego ramienia wciska w nie paznokcie. Jej głos. Anielskie dźwięki wypełniają klub…

Kylie
Po wykonaniu jeszcze dwóch utworów schodzę ze sceny cała w skowronkach, to był naprawdę niesamowity wieczór. Naprawdę. Kenny ściska mnie mocno i mówi, że tata jest ze mnie bardzo dumny. Sięgam za bar po torebkę, gdy ktoś nagle wykrzykuje moje imię.
-Kylie! Kylie! To było fantastyczne!- piszczy, jak się sekundę później okazuje - Gemma.
-Dziękuję...- uśmiecham się szeroko, gdy dziewczyna mnie ściska. - Co tu robisz?- pytam.
-Przyszłam na koncert Harry'ego...- mówi, na co przypomina mi się, że to jego zespół gra o tej porze.
-Aha, to fajnie...- mówię z lekkim uśmiechem.-Będę leciała...- mówię i przytulam Gemmę.
-Nie zostaniesz?- pyta, gdy już nakładam na plecy płaszcz.
-Nie, jestem padnięta, Gemma, może następnym razem...- mówię i żegnam się z nią.
Pcham się przez tłum i wreszcie docieram do drzwi.
Stoi.
Pali papierosa.
Nie wiem, co powiedzieć.
Więc idę.
Ale wcześniej utrzymuję z nim kontakt wzrokowy przez 2-3 sekundy, bo obydwoje stajemy, jak wryci.
Omijam go czując poza mieszanką tytoniu silną woń perfum H. Tęskniłam za tym. Bardzo. A to tylko dwa dni...


***
Miłego :P