24 lutego 2017

Rozdział 26



Harry
Wzdycham cicho i patrzę na pustą autostradę, Kylie śpiewa pod nosem jakiś stary hit Madonny i próbuje tańczyć mimo przykucia do fotelu pasem i ograniczonej przestrzeni.
-Nudzi mi się...- mówi jak małe dziecko.
- Ky... Mówisz to dokładnie czwarty raz...- mówię.
Cicho fuka i patrzy w okno przez kilka sekund.
-Zagrajmy w pytania...- mówi.
-Nie ma takiej gry...- droczę się z nią.
-Zaraz Cię udusze, jak jeszcze raz to powiesz...- mówi zaciskając zęby. Uwielbiam się z nią droczyć.
-Dobra...- wywracam oczami.
-Zadawajmy sobie po jednym pytaniu po sobie, wszystkie chwyty dozwolone...- mówi, na co uśmiecham się.
-Kto pierwszy?- pyta.
-Ty...- mówię.
-A iloma dziewczynami spałeś?- pyta.
-Było ich sporo...- mówię.
Unosi brwi zdziwiona.
-Przed tobą nie patrzyłem z kim śpię, była dziewczyna to korzystałem.- mówię.
-A Holly? Przy niej zostałeś dłużej…- drąży temat.
-Bo była na każde zawołanie i znów z tego korzystałem.- mówię, na co zaczyna skubać skórki przy paznokciach.
-A jak mnie zobaczyłeś to też chciałeś mieć we mnie taką Holly?- obraca głowę bardziej w moją stronę.
-Wiadomo, że przez myśli przeszło mi coś takiego, gdy tylko cię zobaczyłem w tych piekielnych rurkach.- mówię jej, na co uśmiecha się szeroko.-… intrygowałaś mnie bardzo takim nastawieniem do mnie, chciałem cię lepiej poznać.
-Lepiej?- unosi brwi, na co chichoczę pod nosem.
-Po prostu lepiej poznać…- uśmiecham się do niej.- To, że chciałem z tobą zaliczyć nockę to już w ogóle, ale to chciał i chce każdy chłopak w naszym roczniku… I wtedy jakoś wyszło z siłownią, wyjazd do Włoch, a gdy mnie pocałowałaś to było coś…- mówię.- Pociąg do ciebie osiągnął wyżyny.- kończę zdając sobie sprawę, że miało być pytanie za pytanie.
-Dobra to teraz moja kolej, muszę ci zadać kilka pytań. Z iloma facetami spałaś?
-Kurt - Magic Mike, David, Justin i Ty...- mówi.
-A który z nich był najlepszy twoim zdaniem?- dopytuję, na co ona się uśmiecha.
-Jakbym miała zrobić hierarchię to najgorszy był Justin, trzeci David, drugi Kurt, ale niezaprzeczalnie jesteś najlepszym przyjacielem od seksu, jakiego kiedykolwiek miałam…- mówi.
-Wszyscy byli twoimi seks-przyjaciółmi?- pytam unosząc brwi.
-Tak…- kiwa głową.
-Czyli nigdy nie uprawiałaś seksu z miłości?- dopytuję zapominając o grze, w którą gramy.
-Chyba nie… Jak raz w życiu się zakochałam to wylądowałam na terapii, więc jestem teraz bardzo ostrożna i wolę utrzymywać z chłopakami luźne, seksualne powiązania.
-Co ty mówisz, jakiej terapii?- pytam nie wierząc co słyszę.
-Kiedyś ci opowiem, dziś mam dobry humor, nie chcę go sobie popsuć…- mówi i przekręca się tak, by położyć nogi na moich udach. Uśmiecham się na widok jej zgrabnych stóp z paznokciami pomalowanymi na jasnobeżowy kolor.
-A możesz mi tylko powiedzieć, czy fizycznie cię skrzywdził?- pytam zmartwiony i jednocześnie szkoda mi jej, że nie przeżyła nigdy seksu z miłości, który jest o niebo lepszy od przyjacielskiego. Ja go doświadczyłem. Ale miłość, którą wtedy poznałem była głupia, krótka i młodzieńcza.
-Nie, właściwie nawet z nim nie byłam, ale wiesz, ja kiedyś wyglądałam inaczej, byłam pulchniejsza, nosiłam aparat na zębach, a moje włosy były cały czas skołtunione, takie jak mam po umyciu. Byłam inna i gdy pojawił się ktoś, na kim mi zależało, ja…- mówi, ale się zatrzymuje, łapię ją wtedy za stopę.
-Hej, nie musisz mi mówić, jeśli teraz nie chcesz…- mówię jej, na co ona się uśmiecha i wysyła mi buziaczka.

(…)
-To był wspaniały weekend…- mówi uśmiechnięta.
-To prawda, wiedziałem, że z tobą będzie inaczej…- mówię zaciskając lekko dłoń na jej udzie.
-Dziękuję za zaproszenie Hazz…- mówi i unosi dłoń, którą wplata w moje włosy przyciągając moją twarz do siebie. Wpija się w moje usta, na co przybliżam się do niej i otwieram szerzej usta, by pogłębić pocałunek.
-Aż nabrałam ochoty na szybki numerek z tobą…- mówi mi w usta, na co się uśmiecham.
-Możemy to zrobić w aucie…- mówię, na co ona się uśmiecha.
-Spróbujemy następnym razem, muszę się ogarnąć…- muska moje usta delikatnie i wysiada. Ja także to robię i idę do bagażnika, by wyłożyć jej torbę.
-Zaniosę ci ją na górę…- proponuję, na co ona przeczy.
-Nie ma sensu, nie jest ciężka, ty wracaj do domu, ogarnij się i przygotuj na Huntera jutro, Harry…- mówi pouczająco.
-Tak jest, proszę pani…- mówię z szerokim uśmiechem. Ona odwzajemnia ten uśmiech i kładzie torbę na podjeździe.
-Widzimy się jutro, prawda?- pytam z nadzieją, bo chyba nie wytrzymałbym dnia bez niej. Zbyt mnie kręci.
-Jasne, że tak…- mówi i przysuwa się do mnie. Zarzuca mi ręce na szyję, na co ja wsuwam swoje dłonie w jej tylnie kieszenie.
-Nie chcę się z tobą rozstawać…- mówi, na co robi mi się na sercu dziwnie ciepło. -…ale jest tyle do roboty, że jesteśmy zmuszeni…- dodaje.
-Jutro się zobaczymy, przyjechać po ciebie?- pytam.
-Pojadę swoim, bo jutro muszę pojechać jeszcze po zakupy…- mówi, na co kiwam głową.
Nachylam się nad jej ustami i delikatnie je muskam, czując piekielny niedosyt. Kylie powtarza owe pocałunki jeszcze kilka razy, po czym odsuwa się i bierze torbę.
-Papa przystojniaczku…- mówi wchodząc do drzwi.
-Pa piękna…- mówię, na co ona do mnie mruga okiem.
Godzinę po tym, jak weszłam do domu rozlega się pukanie do drzwi. Oblizuję palce od soku z pomidora, którego właśnie kroiłam i idę do wizjera. Zaglądam i zamieram. Justin z butelką wina i torbą truskawek czeka przed drzwiami patrząc raz na swoje stopy i raz na drzwi.
To co trzyma w ręku świadczy o jednym...
Nie mam wyboru, bo puka drugi raz. Przekręcam zamki i uchylam drzwi. Uśmiecha się szeroko, gdy tylko mnie widzi.
-Hej...- chcę ukazać entuzjazm.
-Hej piękna, stęskniłem się...- mówi i zapraszam go do środka.
-Co przyniosłeś?- pytam.
-Wino z '92 i najpyszniejsze truskawki jakie wczoraj tutaj jadłem...- uśmiecha się.
Zabieram od niego produkty i kładę je na wyspie kuchennej.
-Nie przywitaliśmy się...- mówi Justin, na co unoszę na niego wzrok.
-No tak, masz rację...- mówię i daję mu szybkiego buziaka w policzek. Marszczy lekko brwi w niezrozumieniu, ale nie komentuje tego.
-Co gotujesz?- pyta mnie, na co wrzucam z tacki pokrojone pomidory do miski.
-Zdrową żywność...- mówię.- Trzeba być w końcu fit!- unoszę rękę, zginam, by pokazać mu biceps.
-Już nie przesadzaj, wyglądasz fantastycznie...- mówi.
-Przestań...- macham ręką.
-Zawsze to robisz, gdy Ci to mówię...- mówi Justin, na co chichoczę.
-Są ładniejsze dziewczyny ode mnie, choćby moja siostra...- mówię patrząc na jego reakcję.
Justin kiwa głową z lekkim uśmiechem.
-Jest seksowna, jak się napali nie do zatrzymania i jej byli mówili mi, że zarąbista w łóżku.- mówię znów obserwując Justina.
-No wiem, przecież uprawiałem z nią seks...- mówi, na co lekko mnie zatyka, bo Hailey mi nic nie powiedziała.
Justin wstaje z hokera i staje obok mnie przyglądając mi się.
-Tęskniłem za tobą bardzo...- mówi.
-Tak, czemu?- staram się stać dalej niż bliżej.
-Bo inaczej na Ciebie działam...- mówi.
-Daj spokój, jestem jak każda inna, a Ty powinieneś skupić się na Hails, w końcu między wami coś jest...- mówię.
-Coś, coś jest, ale co? Jest seksowna, ale nie działa na mnie, jak Ty...- mówi, na co przełykam cicho ślinę.
Justin otwiera wino i znajduje kieliszki, a także miseczkę, do której wsypuje część truskawek. Podsuwa mi kieliszek i upija ze swojego kilka łyków, po czym przysuwa dłoń do mojej i wyciąga z niej nóż. Sunie po niej bardzo delikatnie i przysuwa się bliżej.
Boże! Czuję się okropnie dziwnie! Wyswobadzam rękę spod jego ręki, że niby sięgam po sałatę, ale on nie daje za wygraną.
-Kylie...- mówi cicho i przysuwa się bliżej. Jednym ruchem przygwożdża moje biodra do wyspy i wpija się w moje usta. Pocałunek jest zachłanny, pełen werwy i pośpiechu, jakby chciał zaprowadzić mnie do łóżka, wyruchać, wyjść, a potem znowu wrócić. Boże, jak on beznadziejnie całuje... Przy moim Harry'm nasze pocałunki mimo napięcia są tak delikatne i jednocześnie harde i szybkie, że jedynie co chce od niego to więcej.
-Justin...- odsuwam go.
-Co jest?- pyta niezadowolony.
-Nie będę z tobą spała.- mówię pewnie, na co wyraz jego twarzy się zmienia.
-Co? Żartujesz?- mówi.
-Nie będę spała z tobą, ani teraz, ani nigdy... Nie jesteśmy razem, nie byliśmy i tak nie może być. Poza tym, jak możesz spać równolegle z moją siostrą...- Mówię.- Tak nie można...
-To po co się na to zgadzałaś?- pyta z wyrzutem.
-Zgodziłam się rok temu, jak byłam w LA i byłam zrozpaczona, że Kurt wylatuje z Kalifornii. Znalazłam w tobie pocieszenie, ale już teraz go nie potrzebuję...- mówię.
-Masz kogoś?- pyta nagle podnosząc głos.
-Nie mam...- mówię.
-Masz kurwa, też go wykorzystujesz w ramach pocieszenia?- pyta mnie, na co podnoszę na niego wzrok.
-To moja sprawa co z nim robię...- odpowiadam mu.
-Właśnie moja, bo Ty jesteś moja...- mówi.
-Że co?!- unoszę się.- Nie byłam twoja i nigdy nie będę!- mówię.
-Kto Cię pieprzył przez ostatni rok?!- podnosi głos Justin.
-Spaliśmy dwa razy i dwa razy była to tragedia! Współczuję Hailey, że ma chłopaka, który nie umie ruszać swoim penisem!- mówię, na co go zatyka.- Teraz czuję prawdziwy seks z tym chłopakiem, a Ty musisz się wiele nauczyć...
Robi się czerwony jak burak i idzie po swoją kurtkę, nakłada buty.
-Jesteś ku*wa dziwką, bo dałaś dupy czterem facetom, tylko po to, by zaspokoić siebie. Nie patrzysz, czy ktoś Cię kocha, czy nie?- wykrzykuje.
-Co ty pie*dolisz Justin?! Jakie kochanie?! Sam mówiłeś, że to przyjacielska relacja.
-A skąd wiesz, że nie zgodziłem się jak widziałem w tobie przyjaciółkę, a po pierwszym się zakochałem?!- mówi.
-Nie wiem, bo nic nie mówiłeś, to ja bym traktowana jak dziwka przez Ciebie... Dzwoniłeś - byłam! Na każde zawołanie, ale teraz mam dosyć. Nie mam zamiaru uprawiać z tobą seksu! Jeżeli już się zawziąłeś to pieprz się z moją siostrą!- mówię.
-A żebyś wiedziała, że będę, aż będzie krzyczeć do bólu...- mówi i idzie w stronę drzwi. Trzaska nimi i wychodzi.
Dziwnie czuję ulgę. Ale tak szkoda mi mojej siostry, że musiała się zakochać w takim debilu, który nie ma żadnego szacunku do kobiet. Potrafi zepsuć humor po fantastycznym wypadzie.

(...)
Następnego dnia jadę do szkoły i mam okropny humor, jest jak cień samej siebie. Ubrana wysiadam z auta widząc wszystkich moich znajomych palących przed wejściem.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
Witam się z nimi lekkim uśmiechem i idę po schodach do góry, wchodzę do środka i przechodzę 50 metrów do mojej szafki. Otwieram ją i wyciągam notatki, ale i książkę potrzebną na lekcję Blooma.
-Hej...- słyszę za sobą głos, który dobrze znam. Odwracam się do niego i uśmiecham się lekko.
-Hej...- odpowiadam ciszej.
-Coś się stało?- pyta Hazz.
-Nic wielkiego...- mówię, na co Harry opiera się o szafkę obok.
-Ale jednak coś... Zamieniam się w słuch...- mówi.
-Wczoraj przyjechał do mnie Justin...- mówię, na co oczy Harry'ego otwierają się nienaturalnie, jakby się przestraszył.-...chciał uprawiać ze mną seks, ale się nie zgodziłem ze względu Ciebie...- mówię.
-Nie zmusił Cię prawda?- pyta mnie.
-Chciał zmusić, ale się nie dałam...- mówię.- Ale nazwał mnie dziwką, która szuka pocieszycieli i że nie doceniam tych, którzy może się we mnie zakochali.... Przecież to nieprawda... Każdemu z początku powiedziałam, że to tylko więź przyjacielska i każdy się zgodził, Ty też...
-Pie*doli jakieś głupoty i chętnie bym mu je powybijał.- mówi Harry, ale zrobił się nieco zmieszany. Uśmiecham się lekko.
-Dzięki...- mówię.
Harry patrzy na mnie i na jego twarzy pojawia się TEN uśmiech.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- pytam.
-Bo seksownie wyglądasz w tej spódniczce, jeszcze tylko duże okulary z czarnymi oprawkami i możesz grać w…- mówi, na co zatykam mu usta dłonią.
-Nawet nie kończ!- śmieję się, na co oblizuje mi wewnętrzną stronę dłoni, na co udaję, że się brzydzę.
-…w porno!- mówi i zaczyna się śmiać, jak głupek. Uderzam go książką i kopię wewnętrzną stronę stopy w bok łydki.
-Ała!- piszczy jak dziewczynka, na co zaczynam się głośno śmiać. Biorę wszystko w dłonie i widzę, że dzwoni do mnie Hailey na videochacie.
-Co tam piękna?- pytam wskazując na siebie kamerką.
-Hej Hailey!- krzyczy Harry starając pokazać się w kamerce.
-Cześć Harry!- odpowiada moja siostra.
-Ze mną się nie witasz?- pytam z wyrzutem.
-Z tobą nie, bo ja jestem lepszy…- mówi Harry, na co Hailey zamiast odpowiedzieć zaczyna się śmiać.
-Idź ty głupku się ucz, bo nie zdasz!- mówię i odpycham go.
-On jest kochany! Nie traktuj go tak!- mówi moja siostra.
-Dzięki Hailey, jedna mnie rozumiesz i doceniasz…- odpowiada Harry, na co irytuję się i odpycham go. Idę do toalety damskiej.
-No więc, mów…- mówię z uśmiechem widząc jej zaspane oczy.
-Przyjadę za dwa dni…- mówi z uśmiechem. -…nie wyjeżdżasz na żadne seksowne wyjazdy z Harry’m, prawda?- pyta Hails znacząco.
-Jeden na razie wystarczy moja droga, aczkolwiek wszystko ci opowiem później… - uśmiecham się szeroko.
-Powiedz mi tylko, czy było pikantnie…- otwiera szerzej oczy.
Uśmiecham się szeroko.
-Było słodko i pikantnie, kochanie ty moje…- mówię jej, na co ona aż zagryza usta z podekscytowania.- Ale więcej, jak przyjedziesz…- mówię.- O której będziesz miała samolot na Heathrow?
-O 15:40 mam wylądować, ale zostaw mi klucze u portiera to może ci nawet coś ugotuje…- mówi poruszając brwiami.
-Dobra, tak zrobię…- mówię i rozlega się dzwonek.- Muszę lecieć sis… Mam ważną lekcję. Kocham Cię.
-Ja ciebie też…- Hailey uśmiecha się szeroko.- Do zobaczenia.
-Papa…- odpowiadam jej i rozłączam się.
Wychodzę z łazienki, podążam po schodach na pierwsze piętro, gdzie Bloom wpuszcza moją klasę do środka, a Harry patrzy się na profesora Bloom’a, który uśmiecha się szeroko do mnie.
-Jaki pan profesor miły i czeka na mnie…- mówię z uśmiechem, na co Harry patrzy na niego mocniej.
-Tak jest panno Bennington, nie powinna się pani spóźniać, ale wybaczam…- mówi mrugając do mnie okiem. Wpuszcza Kylie do środka, a Harry jest zaraz za mną. Bloom zamyka drzwi zaraz za nim i Hazz odprowadza mnie do ławki cały czas mając ściśniętą szczękę w złości, przynajmniej tak mi się wydaje. Mężczyzna rozpoczyna lekcję cały czas na mnie spoglądając. Uśmiecham się do niego, bo go lubię, bardzo, jest inteligentny i wygląda jak Ken z „Magic Mike’a”, czyli filmu który kocham i ten bohater stał się symbolem seksu dla obydwu płci… Dosłownie…
Lekcja przemija przyjemnie i Harry łapie mnie za rękę, gdy chcę podejść do Bloom’a zapytać się o ostatnie eseje i wyprowadza mnie z sali.
-Ky…- mówi Hazz.- Chodź ze mną do szatni wf-owej na chwilkę…- jego ton jest poważny.
-Po co?- pytam.- Coś się stało?- pytam.
-Nie, ale muszę ci coś tam powiedzieć…- mówi i łapie mnie za nadgarstek i prowadzi za sobą po schodach w dół. Prawie się przewracam na tych szpilkach, ale cały czas staram się utrzymać tempo Harry’ego. Schodzimy do szatni, w której potwornie śmierdzi, ale nie ma tu nikogo. Harry rzuca plecak na podłogę, moje książki zabiera mi z rąk i momentalnie podnosi mnie do góry, tak opatuliła go nogami wokół bioder. Siada na ławce i wpija się w moje usta. Jestem zszokowana jaką miał potrzebę, by mnie pocałować. Ale nie marudzę, bo uwielbiam, gdy mnie całuje.
Boże, rozpływam się…

***
Miłego :)

18 lutego 2017

Rozdział 25



Rankiem do moich uszu dobiega cichy śpiew i wiedząc czyj jest to śpiew uśmiecham się pod nosem. Czuję, jak moje piersi są spłaszczone przez to, że śpię na brzuchu, więc przewracam się na plecy powodując tym samym ogromny zgrzyt sprężyn łóżka. Zaczynam się śmiać na ten odgłos i otwieram oczy. I takie widoczki mogę mieć codziennie. Sięgam po telefon i robię zdjęcie Harry'emu od tyłu, uśmiecham się szeroko. Harry odwraca się przodem i dopiero teraz zauważa, że już nie śpię. Uśmiecha się szeroko.
-Księżniczka już nie śpi?- pyta.
-Już nie...- unoszę tułów i przecieram oczy. Harry wyłącza kuchenkę i zabiera się za nakładanie na talerze jajecznicy.
-Możesz mi powiedzieć co ci się dziś śniło?- pyta mnie. Zaczynam się zastanawiać, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć.
-Nie wiem, a czemu pytasz?- pytam wstając z łóżka. Harry się uśmiecha pod nosem i najpierw obserwuje mnie idącą w jego stronę, a dopiero potem odpowiada.
-Strasznie przeżywałaś dziś w nocy, gadałaś, mruczałaś i tak kopałaś, że chyba nikt nigdy nie zasunął, jak zrobiłaś to Ty dziś w nocy...- mówi śmiejąc się.
-Żartujesz...- zakrywam usta z przerażeniem.- Zrobiłam ci siniaka?- pytam.
-Mam chyba ze cztery...- mówi, na co zakrywam twarz.
Wtedy zauważam na jego piszczeli dwa, na przedramieniu jeden i jeden na żebrze.
-Jeju ja Ciebie tak przepraszam, nie wiem, dlaczego to zrobiłam, przepraszam...- mówię.
-Daj spokój Kylie, to nie boli, tylko jak dałaś mi z łokcia w żebro to się obudziłem...- mówi śmiejąc się.
-To nie jest śmieszne Hazz, mogłam ci zrobić krzywdę...- mówi przejmując się.
-Daj spokój, wszystko gra, wystarczy kilka dni i ich nie będzie...- mówi i kładzie na każdym z talerzy po grzance. Po czym uśmiecha się do mnie i formuje z ust dzióbek, na co uśmiecham się i daję mu całusa. Wspólnie jemy śniadanie i pijemy przygotowane przez Harry'ego herbaty, w międzyczasie ja szukam swojego bikini. Nakładam je w łazience i narzucam szorty i top, bo na dworze jest anomalia pogodowa, ledwo rozpoczęła się wiosna, a tu taki upał na dzień dobry. Harry bierze koc, który rozłożony na miękkiej trawie będzie naszym legowiskiem. Robię na głowie koka i nakładam okulary słoneczne, pod rękę biorę książkę, bo zawsze biorę coś ze sobą. Harry już jest zniecierpliwiony, na co się śmieję z niego. W końcu wychodzimy z domku i przechodzimy przez furtkę, mamy niedaleko i zauważamy, że łączka jest pusta, a słońce grzeje niemiłosiernie. Harry rozkłada koc i staje z rękoma na biodrach, jakby na coś czekał.
-O co ci chodzi?- pytam.
-Muszę się przyjrzeć twojemu bikini…- mówi, na co unoszę brwi.
-Możesz pomarzyć, bo ja zadecydowałam, że będę dziś w szortach i topie…- mówię, na co on prycha.
-Ściągaj to…- mówi.
-Nie… Chyba, że…- uśmiecham się pod nosem. -…wyręczysz mnie w tym…- mówię, na co unosi brew.
Podchodzi do mnie i przysuwa moje biodra do siebie, na mojej twarzy poszerza się uśmiech, gdy jego dłonie podciągają mój top do góry. Zresztą jego oczy tak błyszczą, gdy dochodzi do poziomu piersi i wtedy przenosi wzrok na moje usta i uśmiecha się szeroko. Następnie kuca przede mną i odpina moje spodenki, na co czuję większą ekscytacje. Zsuwa je delikatnie i całuje delikatnie skórę mojego brzucha nad gumką majtek. Wstaje z kucków i zaczyna mnie całować, na co ja wtedy wsuwam mu dłonie w spodenki, ale dotykam jego nagich, spiętych pośladków. Harry uśmiecha się szeroko.
-To moje kąpielówki...- mówi mi w usta, na co się burzę.
-Miały być obcisłe...- mówię zaciskając dłonie na jego pośladkach.
-Nie wziąłem slipków...- mówi na co odsuwam się i parskam śmiechem. Harry chichocze i przygląda mi się.
-Pasują ci takie fikuśne stroje...- mówi kładąc się.- Ale ostatnio bardzo przypadły mi do gustu, jednoczęściowe, z wysokim dołem i głębokim dekoltem.- mówi i zamyka oczy.
-Mam taki...- mówię siadając koło niego.
-Tak?- unosi gwałtownie głowę.
-W mieszkaniu... A w LA chyba ze cztery...- mówię.- Jeżeli dobrze pamiętam to mam czarny ze złotymi wstawkami, czerwony, ale takie mega wydekoltowany....
-Jak Pamela w Słonecznym Patrolu?- pyta Harry, na co zaczynam się śmiać.
-Coś na kształt tego, mam granatowy z obrazkiem Supermana i ten, który mam w mieszkaniu...- mówię.
-Możesz go kiedyś przez przypadek ubrać i jeszcze szpilki i wtedy na 200% wylądujemy w łóżku...- mówi Harry przenosząc dłoń na moje udo.
-Przemyślę to...- mówię i kładę się obok niego. Słońce grzeje tak przyjemnie, że przez chwilę czuję jakbym była w moim domu, w ogrodzie mamy na ulubionym leżaku. Jest idealnie. Nie miałam w ogóle świadomości jak bardzo potrzebowałam takiego wyjazdu.
-Co sądzisz o tatuażach?- pyta mnie po chwili ciszy.
-Są seksowne...- mówię znacząco.
-Podobają ci się?- pyta z uśmiechem.
-Kręcą mnie, a na umięśnionym ciele? Nie pytaj... - mówię, na co on cichnie na chwilkę.
-Nie wiedziałem, że ci się podobają...- mówi.
-Oj bardzo, sama mam w planach kilka...- mówię.
-Naprawdę?- pyta ze zdziwieniem.
-Chciałabym zrobić sobie nutkę na nadgarstku jako symbol mojej bądź co bądź pasji...- mówię, na co Harry kładzie się na boku słucha mnie.- Chciałabym na karku rok urodzenia mojej mamy, czyli '76 i razem z Hailey robimy sobie na stopie "Sunshine".- kończę, na co on się uśmiecha.
-Ja bym chciał wielkiego motyla poniżej mostka...- mówi Harry po wysłuchaniu mnie.
-Motyla?- unoszę brwi i uśmiecham się.
-Fajny pomysł...- mówię, na co uśmiecha się szeroko.
-Pójdziesz ze mną go zrobić?- pyta po chwili, na co unoszę na niego wzrok i uśmiecham się szeroko.
-Oczywiście, że pójdę z tobą...- mówię i daję mu buziaka w usta.
Godzinę później, Harry mówi, że musi iść się ochłodzić, natomiast ja się czuję wyśmienicie na pełnym słońcu, które wreszcie na Wyspach okazało mi sympatię. Momentalnie jednak czuję cholerne ręce Harry’ego, które unoszą mnie, jak bym była powietrzem i niosą mnie.
-Co ty robisz?- pytam go unosząc głos.
-Idziemy się kąpać…- mówi z uśmiechem.
-Żartujesz?! Ja się nie będę kąpała! Harry!- piszczę i już zamaczamy się w wodzie.
-Ona jest lodowata!!!- krzyczę, na co on zaczyna się głośno śmiać.
-Nie bądź słaba, Ky!- mówi i zanurza mnie bardziej.
-To jest okropne!!!- piszczę, ale on wtedy wpija się w moje usta, a ja momentalnie wspinam się na niego jak koala, by trochę się ogrzać. Wplatam w jego włosy palce i delektuję się jego językiem, który łaskocze mi podniebienie, a także dłońmi, które ściskają moje pośladki.
Tą chwilą wynagrodził mi kąpiel w lodowatej wodzie.

(…)
Czuję, jak jego dłoń dotyka mojego pośladka i palce czasami wsuwają się pod strukturę majtek. Uśmiecham się pod nosem i przekładam kolejną kartkę książki i wczytuje się w treść. Leżę na brzuchu z uniesionym lekko tułowiem, a książka, którą kupiłam ostatnio jak najbardziej przypada mi do gustu. Harry leży z założonymi pod głową rękoma i mruczy coś pod nosem.
-Co czytasz?- pyta.
-Tytuł to „Ugly Love”, kupiłam ją tydzień temu…- mówię i czuję ponownie wsuwające się pod materiał majtek palce Harry’ego.
-I o czym jest?- pyta.
-O dziewczynie, która zakochuje się w chłopaku, ale on przez jakieś wydarzenia w swoim życiu nie może jej pokochać i właśnie dochodzę do miejsca, gdzie chyba… będą uprawiać seks…- mówię, na co Harry uśmiecha się.
-Jakieś tanie porno na papierze?- pyta.
-Nie…- mówię i chcę czytać dalej.
-Czytaj na głos…- mówi, na co się uśmiecham.
„(…) Przygląda się mojemu ciału z fantazją jak przedtem. Sunie dłonią po moim brzuchu, a potem sięga do ud. Rozszerza mi nogi i z wielkim zainteresowaniem przypatruje się temu, co właśnie robi. Muszę mieć oczy cały czas otwarte. Chcę widzieć, jak na mnie patrzy. Podnieca mnie samo to, jakie wrażenie na nim wywieram…”
-Podoba mi się…- mówi Harry z szerokim uśmiechem, na co chichoczę.
-Cicho, czytam dalej…- mówię.
Harry cicho się śmieje i słucha.
„Kiedy wkłada we mnie dwa palce, nie mogę już tam patrzeć. Jęczę, unoszę ręce nad głowę i zamykam oczy. Jego kciuk zostaje na zewnątrz, pieszcząc mnie. Modlę się w duchu, żeby nie przerywał. Nie chcę, by przestał…”
I przerywam, bo czuję, że dłoń Harry’ego sunie po moich majtkach niżej, znacznie niżej… Podnoszę na niego wzrok.
-A ty, gdy jesteś ze mną, modlisz się w duchu, żebym nie przerywał?- pyta mnie po chwili, na co czuję wzrost ciśnienia.
-Za każdym pragnę byś wrócił…- mówię, na co Harry aż unosi głowę i ściąga okulary. Ściska mojego pośladka i przesuwa dłonią po strukturze bikini w okolicy mojej kobiecości.
-Chyba musimy pójść na chwilę do twojego domku… - dodaję, na co jego wzrok zmienia się na taki, jaki lubię.
-Na dłuższą chwilę…- poprawia mnie Harry, na co zamykam gwałtownie książkę, narzucam japonki i trzymając w dłoni rzeczy idę ku domkowi. Harry szybko zbiera swoje rzeczy i koc i podąża za mną kilka metrów dalej. Specjalnie poprawiam majtki i dotykam swoich bioder, by jeszcze go podkręcić.
5 metrów i otwieram drzwi.
 Harry kładzie koc na fotelu w przedpokoju i uśmiecha się szeroko, łapie mnie za dłoń i przyciąga do siebie. Unosi moje biodra tak, bym oplotła go nogami wokół jego bioder i przyciska mnie do ściany, wciskając jednocześnie swoje biodra w moje.
Uśmiecham się szeroko i widzę płomienie w jego oczach.
-Co teraz zrobisz?- pytam.
-Wyrucham Cię, kochanie...- mówi, na co uśmiecham się szerzej i łączę nasze usta w gwałtownym pocałunku, pełnym jęku, pełnym szybkiego, przerywanego oddechu, pełnym przekleństw i wezwań do Boga. Nie wiem, co się dzieje, zbyt dużo się dzieje, pozytywnie, a chcę jeszcze więcej... Więcej jego... Więcej... Więcej...
Wplatam palce w jego włosy i mruczy mi w usta, jednocześnie wsuwając ponownie język do moich ust. Jego dłoń już tak mocno ściska mi skórę, że najprawdopodobniej będę miała siniaki. Ale nie obchodzi mnie to... Teraz jest teraz.
Harry odsuwa mnie od ściany i moje biodra obijają się i jego pas, wyczuwam jeszcze większe podniecenie, na zawartą tam twardość. Zagryzam usta i przyciskam twarz H. do moich piersi. Kładzie mnie na kanapie i wpija twarz w mój brzuch, a jego dłonie dotykają po całości moich piersi. Z kolei moje dłonie znajdują ukojenie w jego kędzierzawych włosach, a za każdym razem, gdy go za nie ciągnę tylko się bardziej nakręca. Uwielbiam to jaki niecierpliwy jest. Boże, to takie seksowne widzieć człowieka, dla którego seks jest podstawową drogą do egzystencji, a jeśli jestem nieodzowną częścią tego to już w ogóle człowiek szaleje.
-Harry...-szepczę i wprowadza dłonie pod moje plecy i jednym ruchem palców rozpina mi stanik. Wtedy odrywa usta od mojego brzucha i zsuwa stanik. Uśmiecha się szeroko.
-Masz takie piękne piersi...- mówi bez ogródek, na co uśmiecham się.
-Dziękuję...- mówię i nagle Harry łapie za majtki, które schodzą w dół za pierwszym razem. To trochę niesprawiedliwe, że mnie rozebrał, a on jeszcze jest w kąpielówkach.
-To mi się nie podoba...- mówię, na co gwałtownie podnosi głowę do góry.
-Coś nie tak?- pyta.
-Tak...- mówię.-...dlaczego Ty jesteś jeszcze ubrany?- pytam, na co szeroko się uśmiecha.
-A rozebrałaś mnie?- pyta unosząc brew. Na te słowa podnoszę tułów i wtedy spada mi gumka włosów rozpuszczając je luźno. Podpieram się na rękach i jedną pokazuję, żeby się przybliżył, tak więc skrada się w moim kierunku. Gdy jest blisko, siadam i robię tak, by Harry był na plecach na łóżku. Siadam na jego wyprostowanych kolanach i sunę palcem po sporym wybrzuszeniu, na którego dotyk robi mi się gorąco. Momentalnie jego twarz pewniaczka zmienia się w twarz słabiaczka. Nie odrywam od niego oczu, dotykam swojego ciała, ale i kuszę go jego własną, naładowaną bronią. Gdy jednym ruchem zsuwam jego spodenki uśmiecham się szeroko i idę do swojej walizki, odnajduję prezerwatywę. Wracam na łóżko i siadam już na jego udach, bliżej przyrodzenia. Zagryzam wargę, a widząc jego minę już także mam ochotę zacząć... Delikatnie i bardzo powoli nasuwam mu ochronę i wsuwam w siebie jego przyjaciela. Powoli zaczynam się poruszać,  by przyzwyczaić się do tej piekielnej długości i gdy wreszcie czuję ciepło rozchodzące się po moim ciele zamykam oczy, odchylam głowę do tyłu i z przyjemności ściskam swoje piersi, na co Harry zaczyna dyszeć już po dwóch, trzech minutach. To nie do opisania przyjemne, nie wiem, co mam mówić, jedynie unoszę pośladki i je opuszczam, na co Harry bardzo chce, bym przyspieszyła. Jego dłonie suną po moich udach, a jego głowa wbita jest poduszkę. Mięśnie są naprężone do tego stopnia, że są jeszcze bardziej widocznie niż zwykle. Chcę ich dotknąć.
Swoje dłonie umieszczam na lekkim sześciopaku Harry'ego i sunę po nim dłonią czując twardość mięśni. Harry uśmiecha się szeroko i chce, bym go pocałowała. Tak więc nachylam się i wpijam w jego usta cały czas poruszając pośladkami. Ale Harry wtedy też się bardziej obniża i podkurcza kolana wprowadzając swojego przyjaciela głębiej. Jęczę mu w usta i cały czas nachylona odchylam moja głowę lekko do tyłu, na co H całuje moją szyję. Wtedy przyspiesza... I to nie byle jak... Zatapiam się w jego szyi i przeklinam mu w ucho, a on zaciska palce na moich pośladkach.
-Wprowadzasz mnie w inny świat...- mówi cicho, na co ja się uśmiecham.
-I o to chodzi...- mówię mu, na co się uśmiecha.
Jego dłonie suną po moich pośladkach, potem po miednicy, kręgosłupie, aż do żeber, w których przyciska mnie mocno do swojego ciała. Swoimi piersiami dotykam jego torsu i w Tym momencie spoglądam w jego oczy, które wręcz proszą o więcej. Nagle zagryza wargę, co przykuwa moją uwagę niesamowicie. Kciukiem sunę po owej wardze, a gdy Hazz ją puszcza wpijam się w jego usta. Bez ograniczeń. Robię to jak tylko mogę namiętnie. Unoszę pośladki i Harry chce zmienić pozę i godzę się na to, bo zaczynają mnie boleć nogi. Siada i wpija się w moje usta, ja przy okazji jeszcze poruszam biodrami, na co w nasze usta wydajemy różne dźwięki. Harry kładzie mnie na plecach i rozszerza moje nogi, tak by mieć łatwy dostęp. Wchodzi we mnie bez ostrzeżenia i porusza się strasznie szybko, okropnie, pragnę, by z jednej strony zwolnij, ale nie chcę, to przecież jest takie zajebiste uczucie.
-Harry... Harry... Harry...- wyjekuje z przerwami.
-Boże, dochodzę na sam twój widok takiej...- mówi dysząc.
-Przyspiesz, to dojdziesz na moje krzyki...- mówię czując, że zwalnia.
Na moje słowa mamy kontakt wzrokowy przez kilka sekund. Harry pochyla się do przodu i kładzie ręce po dwóch stronach mojego ciała podtrzymując się. I wtedy wszystko we mnie się rozpada na kawałki. Bo prędkość, którą osiąga jest...
-O BOŻE!- wykrzykuję.- HARRY!
-Cichutko, piękna...- mówi z uśmiechem, po czym wykonuje jeszcze kilkanaście pchnięć i charakterystycznie wyjękuje przekleństwo, co jest cholernie seksowne.
Zbiera myśli przez może 30 sekund i rusza dalej. Ale nie długo. Wkrótce doświadczam największego orgazmu w moim życiu.

(…)
-Harry?- szepczę mu do ucha.
-Hm?- mruczy mi do ucha.
-Zaśpiewaj mi coś...- mówię.
-Po co, piękna?- pyta całując mój policzek.
-Bo lubię...- mówię, na co się uśmiecha.

It makes your lips so kissable
And your kiss unmissable
Your fingertips so touchable
And your eyes,
Irresistible

Jego zachrypnięty głos idealnie pasuje do wolnego rytmu piosenki. Powtarza te frazy  3 razy i unosi swój tułów z mojego ciała i dotyka delikatnie moich ust swoimi, łącząc je w magicznym pocałunku, pełnym czułości i zaangażowania. W jednym złączeniu ust trwamy długo, ale w pewnym momencie burczenie mojego brzucha rozwala cały klimat. Po sekundzie ciszy zaczynamy się śmiać i Harry podnosi się z łóżka ukazując mi swoje wyjątkowe pośladki.

-Pójdziemy do miasta na obiad...- mówi.
-To tu jest jakiś miasto?- pytam.
-Kilka km stąd, ale pójdziemy na piechotę, wydaje się daleko, ale pójdziemy na skróty...- mówi.
Harry sięga po czyste bokserki i zakłada je.
-Podasz mi bieliznę z walizki?- pytam go.
-Jasne...- uśmiecha się i wybiera najbardziej skąpe stringi.
Szuka stanika, ale mam pomysł na ubiór bez niego.
-Nie szukaj stanika, pójdę bez...- Harry az odwraca się w moja stronę.-Ale nie będę bez niczego na górze...- zaczynam się śmiać.
Wstaję z łóżka już w owych stringach, ale bez stanika. Harry z uśmiechem obserwuje moje poszukiwania ubrania patrząc na moje piersi. Znajduję ubranie i nakładam wszystko po kolei na siebie. Poprawiam zmierzwione włosy i zakładam czapkę daszkiem do tyłu. Poza tym nakładam duże kolczyki i maluję się. Harry nakłada szary podkoszulek, który podkreśla jego mięśnie i widząc go gotowego daję mu soczystego buziaka w usta. Idziemy nie ku wyjeździe z drogi, ale w stronę jeziora. Tam skręcamy w lewo i kierujemy się wybrzeżem ku światłom, które widać w oddali. Powoli się ściemnia.
Gdy docieramy na miejsce Harry prowadzi mnie alejką, gdzie wszyscy wołają jego imię i witają się z nim. Wszyscy tamże patrzą na mnie i na to, że splotłam z Harrym nasze dłonie, co jest po prostu przyjemne. Nic więcej. Siadamy w małej knajpce na tarasie i Harry siada obok mnie, właściwie on chce, bym usiadła mu na kolanach, więc zgadzam się i tak robię. Jego dłoń lokuje się na wewnętrznej stronie mojego uda i sunie w górę w dół zastanawiając się jednocześnie co mamy zamówić.
-Mają tu zapiekanki, frytki, kanapki na ciepło, hamburgery, sałatki...- czyta.
-A Ty co bierzesz?- pytam dotykając dłonią jego głowy, co zauważyłam, że lubi, gdy to robię.
-Wezmę frytki i hamburgera... A Ty?- pyta mnie.
-Kanapkę na ciepło i frytki...- mówię, na co kelnerka odbiera zamówienia. Dziewczyna ma tak skąpą spódnicę, że szczęka mi opada, ale miło mi, gdy zauważam, że Harry nawet na nią nie spojrzał, a nogi miała zgrabne, oj miała... Jego palce wsuwają się pomiędzy sznurki body, na co daję mu po dłoniach. On się śmieje i przygląda mi się, ale zaraz zamyka oczy, gdy znów wtapiam palce w jego włosy. Zdecydowanie to lubi, a i ja pomiędzy palcami lubię ich aksamitny dotyk.
-Jutro ma nie być pięknie...- mówi cicho.
-Nie będzie bikini?- udaję smutną, na co chichocze.
-Nie, ale wezmę Cię na rower...- mówi i uśmiecha się szeroko.
-A skąd je weźmiesz?- pytam.
-Wypożyczymy je dziś tutaj, wrócimy rowerem i jutro pojedziemy sobie i oddamy je wieczorem, jak będziemy wracać...- mówi, na co robi mi się dziwnie smutno.
-Fajnie tutaj masz...- mówię.
-Nie narzekam, ale tak rzadko tu bywam... A szkoda, piękna okolica, pogoda czasami dopisze, tylko latem są okropne komary, ale tak to... Jest idealnie. Najlepiej tu odpoczywam...- mówi, na co się uśmiecham i daję mu buziaka.
-Dziękuję, że mogłam się zabrać z tobą...- mówię, na co ściska moje uda.
-Przyjemność po mojej stronie...- mówi i na naszym stole zagoszcza jedzenie. Widząc moją kanapkę zsiadam z kolan Hazzy i przystępuję do jedzenia. Wtedy też zaczyna dzwonić mój telefon i przełomem jedzenie bardzo donośnie widząc, kto dzwoni.
-Harry, muszę Cię na chwilkę przeprosić...- mówię, na co on odgryza kęs swojego hamburgera.
Wstaję i uśmiecham się do niego lekko. Gdy już jestem kawałek dalej, odbieram.
-Halo?- pytam.
-No już myślałem, że nie odbierzesz Kyle...- głos Justina rozlega się zbyt pewnie.
-Co jest?- pytam bez ogródek, na co z drugiej strony słyszę: Wowowow...
-A co ty taka niemiła?- pyta.
-Jestem zajęta...- mówię.
-Tak? Ostatnio jesteś bardzo zajęta...- mówi.
-Takie życie...- odpowiadam.- Masz jakiś interes Justin?
-Mam, przylatuję do Londynu...- mówi, na co przechodzą mnie dreszcze wiedząc co to znaczy.-...i wpadnę do Ciebie w poniedziałek wieczorem...- mówi, na co przełykam cicho ślinę.
-O...Ok...- mówię.
-Nie jesteś szczęśliwa...- mówi, ale ja chcę już wrócić do Harry'ego.
-Jestem, przyjedź, będę czekała...- mówię.- A teraz muszę kończyć.- dodaję.
-Aaaa... Ok. Do zobaczenia kochanie...- mówi.
-Nie nazywaj mnie tak...- mówię, na co on zaczyna się śmiać.
-Zobaczymy, jak będziemy się nazywać jak przyjadę...- mówi, na co zatyka mnie wiedząc co to znaczy.
-Na razie Justin.- mówię i rozłączam się.
Idę ku Harry'emu i uśmiecham się na widok jego brudnej od keczupu brody. Siadam i ścieram palcem keczup i oblizuję palca.
-Wszystko jest ok?- pyta mnie.
-Tak, wszystko w porządku...- mówię i całuję go w policzek.
-Na pewno?- pyta.
-Jasne, że tak...- mówię.
Harry obserwuje mnie jeszcze chwilę, ale zaraz przestaje i zjadamy nasze jedzenie do końca. Już jestem najedzona i wtedy Harry bierze mnie znów na kolana. Uśmiecham się gdy mówi mi sprośne słówka na ucho, na taras, na którym siedzimy przychodzi grupka młodych ludzi, którzy machają do Harry'ego, głównie tę grupę stanowią chłopcy, ale i koło dwóch idą dwie dziewczyny. Jedna z nich gdy tylko mnie widzi nie może spuścić że mnie wzroku. Gdy tylko siada. Patrzy. Gdy mówi do przyjaciół. Patrzy.
Wtf...
-Dlaczego tak na mnie patrzy?- pytam Hazzę.
Harry uśmiecha się pod nosem.
-Kiedyś z nią trzymałem...- mówi.
-Tak blisko, blisko?- pytam.
-Bardzo blisko...- dodaje.
-Może powinniśmy pójść, żeby się nie zdenerwowała hm?- mówię.
-Nie martw się o nią, jest zaręczona z tym łysym...- mówi.
-To dlaczego się tak na mnie patrzy?- pytam go.
-Bo zazdrości ci wyglądu...- mówi mi do ucha i składa pojedynczy całus pod moim uchem.
Uśmiecham się pod nosem i daję mu buziaka w nos.
-Ale jeżeli czujesz się niekomfortowo możemy iść się przejść...- mówi, na co przenoszę na niego wzrok, z którego wyczytuję, że chcę.
Harry idzie zapłacić za nasze jedzenie i uśmiecha się do mnie szeroko, wstaję z ławki, on kładzie dłoń na moich pośladkach i ściska je, na co odpycham go ze śmiechem. Skręcamy w alejkę, gdy moim oczom ukazuje się budka fotograficzna i zza zasłonić wychodzą śmiejące się koleżanki.
-Chodź.- mówię i ciagnę go za rękę.
-Kylie, wiesz, że nie lubię zdjęć...- mówi i ciągnie mnie w drugą stronę.
-Nie rób mi tego, nie mam z tobą takiego zdjęcia...- mówię.
-Ale po co ci?- upiera się.
-Po to, że chce mieć...- mówię.
-Ale marudzisz...- mówi, na co fukam i puszczam jego dłoń.
-Idę sobie zarezerwować pokój w motelu...- mówię.
-Oj nie żartuj chodź tu...- podbiega do mnie, na co ja odbiegam.
-Albo zrobisz ze mną zdjęcie, albo szukam sobie innej seksprzyjaciółki...- mówię, na co Harry uśmiecha się szeroko i podbiega szybko.
-Nie chcę innej...- mówi obejmując mnie w biodrach.
-To w takim razie idziemy zrobić zdjęcie...- mówię.
Harry wywraca oczami.
-I nawet nie marudź...- mówię mu. Wchodzimy za zasłonę i wrzucam znalezione w kurtce dwufuntowego pieniążka. Ekran ukazuje nas i cyfry, które odliczają 5 sekund.
-Uśmiech...- mówię i maszyną pstryka. Harry dotyka mojego biodra, na co przenoszę wzrok na niego. On patrzy na mnie z lekkim zaciekawieniem i nutką tajemniczości. Wtedy znów flesz rozświetla komorę.
Zahipnotyzowana jego oczami dotykam jego ciepłych warg czując rozchodzące się po moim ciele przyjemne dreszcze. Swoją prawą ręką dotykam jego policzka nie zasłaniając jednocześnie twarzy H. Gdy wprowadzam lekko język do jego ust flesz znów mruga, ale ani ja ani on nie zamierzamy przerywać. Nie chcemy. Nasze usta są harmonijne, powiązane jakąś specyficzną nutą porozumienia, nadają na tych samych falach, co mnie kręci w Harrym jak cholera.

(...)
Harry
Zamykam drzwi od małego kominka, bo domek okropnie się oziębił. Kylie siedzi w moich dresach na kanapie i splata sobie z nudów warkocze.
-Nie mamy naszej wspólnej piosenki...- wypala, na co zaczynam się śmiać.
Tylko, że ona ma rację.
-Musimy coś nam znaleźć...- mówi Kylie i wstaje z łóżka. Podchodzi do starego radia, którego nikt nie włączał od lat, włącza je i szuka radiostacji.
-Pierwsza piosenka, którą usłyszymy będzie naszą...- mówi Kylie i przekręca pokrętłem.
-Ky...- mówię.- Jesteśmy w głuszy, tutaj nic nie odbiera, a poza tym to radio jest zepsute...- mówię, gdy włącza się jakąś delikatna piosenka.

-Znam to!- mówimy równocześnie, na co wstaję z łóżka i idę w jej stronę. Ona uśmiecha się i podśpiewuje frazy piosenki, a ja łapię za jej rękę. Uśmiecha się szeroko i przysuwa się do mnie blisko, kładzie głowę na torsie i delikatnie poruszamy się w rytm piosenki. Czuję jej dłoń sunącą po moich ramionach, aż do szyi, gdzie wsuwa delikatnie palce pod kołnierzyk mojej koszulki, kciukiem smyra mnie po szyi, co jest cholernie przyjemne. Mało powiedziane... Czuję jej ciepły oddech na skórze mojego torsu, bardzo subtelny, delikatny, taki przyjemny, a jej dotyk kojący, sprawiający, że zapominam o Bożym świecie. Swoją ręką staram się pokazać to, do czego doprowadza mnie Ona. Wyjątkowa, piękna, subtelna, mądra, bystra, inteligentna i... jeszcze bardziej wyjątkowa. Kładę podbródek na czubku jej głowy i zamykam oczy czując lekkie ruchy idealnie pasujące do siebie. Ona - przytula się mocniej, jakby szukała bezpieczeństwa i spokoju. Staram się jej to przekazać, dodać jej otuchy, przytulić, pocałować...
Czuję się inaczej, ale nie chcę tego zmieniać, to uczucie... jest... takie miłe, takie poprawiające nastrój, takie, którego nigdy chyba nie doświadczyłem. Nigdy, ale chcę doświadczyć i doświadczać częściej... Chcę tego.
Właśnie...
Ale co znaczy "tego"...