26 stycznia 2017

Rozdział 22

Jest piękna pogoda, więc postanawiam pojechać na trening autobusem. W końcu chcę poznać to miasto trochę inaczej niż zza szyby autka. Tak więc idę na pobliski przystanek i zaraz wsiadam do autobusu, którym jadę 6 przystanków. Zaraz jestem przy siłowni i idę na trening. Uśmiecham się do recepcjonistki, ta daje mi kluczyk do szafki i idę się przebrać. Nakładam krótkie spodenki przylegające do ciała, stanik sportowy z logo siłowni, włosy wiąże w kucyka i ze sobą na salę biorę ręcznik, rękawice i butelkę napoju energetyzującego. Wchodząc na salę jestem pewna, że mężczyzna na macie, który stoi do mnie tyłem do Harry. Tylko, że... tego ciało jest jakoś bardziej umięśnione. Czyli to nie Harry. Uśmiecham się do trenera i spoglądam jeszcze w swój telefon, akurat wtedy przychodzi SMS od Hazzy.
"Ky nie będzie mnie na treningu, musimy zrobić z chłopakami próbę przed występem."
"Ok. Właśnie się zastanawiałam, czy chłopakiem, który teraz ćwiczy jesteś Ty. "
-Dobra Chris dzięki za ten trening było ostro...- mówi trener i uśmiecha się.
Nie podnoszę wzroku na matę, tylko odpisuje na SMS od taty, czy będę miała jakoś niedługo czas, by spotkać się z Amy (narzeczona taty) i zobaczyć projekty sukienek dla druhen. Odpowiadam mu twierdząco.
-Kylie...- mówi trener, na co podnoszę wzrok na matę, ale zostaje on przykuty tym chłopakiem. Ja chyba też przyciągnęłam jego uwagę, nieskromnie mówiąc.
-Właśnie, poznajcie się...- mówi trener i pomaga mi wejść na matę. Chłopak jest wyższy ode mnie o głowę, ściąga rękawice i wyciera dłonie o ręcznik. Po czym, gdy już mnie całą obczaja uśmiecha się szeroko, a ten uśmiech mnie powala. Naprawdę...
-Christian, miło mi...- mówi.
-Kylie...- uśmiecham się do niego.
Jeszcze raz się uśmiecha i sięga po wodę. Upija kilka łyków.
-Kylie, długo Cię nie widziałem...- mówi trener nakładając mi rękawice.
-Zawsze mi coś wypadało... Niestety...- mówię.
Ten chłopak wciąż stoi na macie i się patrzy. Czuję jego wzrok przemierzający mi po pupie. Gdy jestem gotowa uśmiecham się do niego lekko i on wtedy schodzi z maty. Siada na bieżni i chyba zamierza mnie oglądać. Boże, zestresowałam się.
-Lecimy, no nie?- pyta trener i robi mi rozgrzewkę. Chwilkę później już zaczynamy właściwy trening, wtedy czuję ile czasu nie ćwiczyłam i jak mało czasu poświęciłam na trening. Czuję zmęczenie i przeraża mnie to, nie chce tego czuć, chce satysfakcji.
I na szczęście ją odnajduję...
Trener każe mi robić złożone kompilacje z użyciem i rąk i nóg. Powtarzam ruchy z większą szybkością i wymieniam tylko uderzenia i podania. Trener uśmiecha się pod nosem mówiąc, że w ogóle nie straciłam werwy i aż się boi, jak zobaczy Harry'ego.
Uśmiecham się wtedy.
-Dalej jest taki słaby...- sapię i wymieniam szereg uderzeń. Trener zaczyna się śmiać i daje mi chwilę na krótki odpoczynek.
-Ile już czas trenujesz Kylie?- pyta mnie Chris, gdy trener opuszcza na chwilkę sale.
-Kilka lat, jeszcze mieszkając w Los Angeles chodziłam na takie zajęcia.
-Stąd ten akcent...- mówi Chris. Uśmiecham się lekko i biorę kilka łyków.
-Gdzieś się tutaj uczysz?- pyta.
-Tak, niedaleko w London University U.S.S.
-Dobra szkoła...- mówi.
-Nie narzekam...- odpowiadam.- A Ty?
-Studiuję na University College London...- mówi.- Dziennikarstwo sportowe.
-O proszę, to ciekawe...- mówię z uśmiechem.
-Gdzie potem? -pyta mnie.
Uśmiecham się pod nosem.
-Harvard i psychologia.- mówię, na co wytrzeszcza oczy.
-Naprawdę? Wow... Gratulacje. I psychologia... To jest dopiero...
-Nie lubisz psychologii?- pytam.
-Nie tak, że nie lubię... Ja jej nie rozumiem, a na zajęciach mam z tego zaliczenia. I kicha jest w tym semestrze...- mówi, ale zaraz się uśmiecha.
-Miałabyś chwilkę po zajęciach? Może moglibyśmy się gdzieś spotkać...- mówi z cieniem uśmiechu na ustach.
-Um... Ja...- kurde mam przed oczami Harry'ego.-...chyba nie mogę...- mówię.
-Masz chłopaka?- pyta patrząc na mnie intensywnie niebieskimi oczami.
-Nie, nie mam...- mówię, a on wzdycha z ulgą.
-Więc?- pyta i kurde znów się uśmiecha.
-Po zajęciach muszę jechać do domu, ale może koło 20-21?- pytam.
-Super, to może tutaj niedaleko, jest pub This Drunk Man, zresztą mojego brata, usiądziemy i porozmawiamy.- mówi z nadzieją.
-Ok...- uśmiecham się.
-To spotkamy się na miejscu?- pyta. Kiwam głową i każe mu zostawić swój numer telefonu w recepcji, byśmy się potem mogli znaleźć. Trener wchodzi i kontynuujemy. Po zakończeniu zajęć idę i przebieram i odbieram numer Christiana. Idę ku przystankowi i siadam w wiacie z zapłakaną dziewczyną. Ociera łzy, ale jej chusteczki są tak mokre, że nie zbierają wody, a jej makijaż, a raczej jego resztki rozmazały całą jej twarz. Wyciągam paczkę chusteczek i kładę je na jej kolana oraz kilka chusteczek do demakijażu. Podnosi na mnie wzrok i stara się uspokoić, po czym lekko się uśmiecha.
-Dziękuję...- mówi z bardzo słyszalnym akcentem.
-Nie ma za co...- mówię jej, po czym ona zaczyna się doprowadzać do porządku.
-Nie ufaj nigdy facetom, to siebie stawiaj ponad wszystko...- mówi do mnie.
-Zawsze tak robię...- uśmiecham się lekko, na co ona kręci głową.
-Ja byłam na tyle głupia, by doprowadzić do tego, by moje życie opierało się na życiu z nim.
-Nie jesteś głupia, tylko zakochana...- mówię dziewczynie, a ona się lekko uśmiecha i spogląda na mnie z dziwnie znanym mi błyskiem w oku.
-W ogóle mnie nie znasz, ale to miłe...- stwierdza dziewczyna.
-Nie znam Cię...- mówię.-...Ale znam nasz gatunek...- uśmiecham się lekko i przyjeżdża mój autobus.
Uśmiecham się do niej i jadę do domu.

(...)
Wracam do domu ze spotkania z Chrisem z szerokim uśmiechem na twarzy, nie wypiłam dużo, tylko dwa drinki, ale to rozmowa z nim pozytywnie mnie nastawiła. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, bardzo bystrym, a do tego tak przyjemnie na niego patrzeć. Wysiadam z taksówki i płacę kierowcy, po czym idę ku wejściu. Uśmiecham się do starszego ochroniarza, który ogląda wenezuelskie seriale. Idę na górę i znów uśmiecham się pod nosem. To był naprawdę fajny człowiek, aczkolwiek muszę przyznać, cały czas przed moimi oczami stawał Harry, jakbym postępowała wobec niego niesprawiedliwie. To takie dziwne, bo przecież z nim nie jestem...
Wchodzę na drugie piętro i ... o wilku mowa...
Siedzi pod moimi drzwiami i podnosi wzrok, gdy się pojawiam.
-Dzwonię do Ciebie od 20 minut...- mówi.- Gdzie byłaś?- pyta.
-Może najpierw powinniśmy się przywitać...- mówię, na co on się miesza i wstaje z nieśmiałym uśmiechem. Ujmuje moją twarz i daje mi buziaka bardzo zresztą soczystego, a gdy się odsuwa - uśmiecham się szeroko.
-Piłaś...- mówi, gdy otwieram drzwi.
-Troszeczkę...- mówię z uśmiechem na ustach.
-Gdzie? Sama?- pyta.
-Nie... Z przyjacielem ze studia nagraniowego...- mówię cicho.
-Znam go?- pyta.
-Nie, nie znasz...
-A powinienem się martwić?- pyta, na co ja nie mogę trafić kluczem w zamek.
-Nie... - chichoczę jak głupia, a on pomaga mi przekręcić kluczyk, gdy już udaje mi się trafić nim.
Wchodzimy do mieszkania.
-Przyszedłeś żeby się ze mną przespać?- pytam, na co on opuszcza głowę i lekko się uśmiecha.
-Nie, Ky, przychodzę do Ciebie z prośbą...- mówi, więc zamieniam się w słuch.-Chłopak mojej siostry wyrzucił ją z domu i ona nie ma żadnych rzeczy ze sobą. A mnie nie pozwoliła tam pojechać, bo kto wie jakby się to dla niego skończyło. I chciałbym się zapytać, czy możesz pożyczyć dla niej jakieś dresy i ze dwie koszulki?- pyta, na co ja od razu idę do sypialni i szukam czegoś wygodnego. Do spodni i koszulek dorzucam bluzę dresową, parę skarpetek.
-Bielizny jej nie pożyczę...- mówię z uśmiechem.-...Ale to proszę, wszystko jest wyprane... Przekaż jej... Jakby jeszcze coś potrzebowała, daj mi znać...- mówię, na co on uśmiecha się szeroko i przytula mnie i później namiętnie całuje.
-Jestem wdzięczny Ky...- mówi i żegna się ze mną.

(...)
Następny dzień w szkole przebiega bardzo normalnie, staram się spędzać trochę czasu z dziewczynami, by nic nie zaczęły podejrzewać, chociaż Alana, jak to ona daje mi różne docinki o tym, jak Harry na mnie patrzy. Eleanor zawsze jej przerywa i się śmiejemy. Jest ok. Zaraz po zakończeniu lekcji idziemy na parking i rozmawiamy o egzaminie u Turnera, który stanowi 50% oceny. Uczyłam się do niego, ale i tak się boję. Gdy rozdzielamy się z dziewczynami do aut, Harry podbiega do mnie i zaczepia mnie.
-Przyjedziesz do mnie dziś na obiad? Chciałem, żebyś mi pomogła się uczyć. Możesz?- pyta.
-Ok, na 16:00?- pytam.
-Może być...- mówi i uśmiecha się, po czym obraca się dookoła, na co go obserwuję i daje mi buziaka.
Zaczynam się z niego śmiać i wsiadam do auta. Rozmawiam przez telefon z KJ, a potem jadę jeszcze na zakupy do supermarketu, gdzie szybko ogarniam wszystkie potrzebne mi artykuły. Zastanawiam się i chyba na dniach muszę pojechać do galerii handlowej po kosmetyki. Wracam do mieszkania i szykuję się do Harry'ego. Przebieram crop top na wygodny biały t-shirt, niebieskie dżinsy i najnowsze pumy zaprojektowane przez moją Kylie. Tak więc ok. 15:50 wraz z materiałami wsiadam do auta i jadę do Harry'ego. Akurat na moście jest korek więc stoję w nim jakieś 20 minut i potem parkuję pod jego domem. Nie ma jego auta, co mnie dziwi, ale i tak wysiadam i dzwonię do drzwi.
-Już, chwilka!- słyszę kobiecy głos. Jego siostra. Drzwi się otwierają i zatyka mnie.
-Dziewczyna z przystanku?- mówimy równocześnie, po czym obydwie sie uśmiechamy.
-Ale zbieg okoliczności...- mówię, na co ona mi przytakuje i wprowadza do środka.
-Niemożliwe...- uśmiecha się dziewczyna.
-Teraz wiem dlaczego przypominałaś mi kogoś... Swoim uśmiechem przypomniałaś mi Harry'ego.- mówię.
-Taa...- wywraca oczami.- Te same dołki po mamie...- mówi z uśmiechem.- Rozgość się, chcesz herbaty?- pyta, na co kiwam głową i siadam na hokerze.
-Tak w ogóle to jestem Kylie...- uśmiecham się i podaję jej dłoń, którą łapię swoją.
-Gemma, bardzo mi miło...- mówi z uśmiechem.-...i dziękuję za ciuchy...- mówi, na co macham ręką jak "Nie ma za co". Do mieszkania wchodzi Harry i Gemma od razu się na niego rzuca.
-Braciszku, a czy Ty wiesz, że tą dziewczyną z przystanku była twoja Kylie?- mówi podekscytowana.
-Naprawdę?- spogląda na mnie, na co kiwam głową.
-Przeznaczenie...- mówi Harry śmiesznie poruszając brwiami, na co zaczynam chichotać.
-Długo czekasz?- pyta mnie Hazz, daje mi całusa w policzek, a zaraz po tym swojej siostrze, co wygląda uroczo.
-Nie, dopiero co przyjechałam...- mówię.
-Nienawidzę się spóźniać, na coś co jest dla mnie ważne... A Gary, jak zwykle ma wszystko w dupie i przyjechał 30 minut później, a musieliśmy przegrać wszystkie kawałki...
-Przestań...- uśmiecham się.- Nie tłumacz się, rozumiem...- mrugam do niego, na co się uśmiecha.
Gemma szaleje przy garnkach i mówi, że zrobiła dla nas makaron z sosem grzybowo-serowym. Siadamy do stołu i zaczynamy rozmawiać. A rozmowa się bardzo, bardzo klei. Gdy Gemma dowiaduje się, że mam trochę pojęcia o modzie i lubię modę mówi, że muszę się z nią kiedyś wybrać na zakupy, bo cały czas nie może wybrać odpowiedniej sukienki. Harry nie może jeść, bo cały czas się śmieje z podekscytowania siostry. Mnie tam się podoba to jaka jest zaangażowana. Lubię takich ludzi. Po 1,5 h Harry zarządza koniec pogawędki, bo on się musi uczyć, na co Gemma wywraca oczami i mówi, że i tak nie zda. Harry uderza ją dla śmiechu, na co ona oddaje mu mokrą ścierką.
Gemma bierze laptopa Harry'ego i mówi, że obejrzy sobie jakiś film. Pyta mnie o propozycję.
-Gdy mnie ktoś pyta...- mówię.- Zawsze odpowiadam: Magic Mike!
Ona zaczyna się śmiać, a Harry się naburmusza. Gemma znika i przystępujemy do nauki. Ale wpierw... Należycie się witamy... Bardzo należycie...
-Dzisiaj mnie unikałaś...- mówi mi w usta.
-Starałam się... by dziewczyny nie miały do mnie żadnych pretensji...- mówię i uśmiecham się na jego dłonie w kieszeniach moich spodni.
-Przecież im to nie przeszkadza...- mówi Harry.
-Niektórym tak, bo uważają, że gdyby, to nie będziemy do siebie pasować.
-Kto tak mówi?- pyta Harry i zaczyna łaskotać moje podniebienie. Zatracam się przez kilka sekund. Smak jego ust jest jak zakazany owoc, a in bardziej zakazany, tym słodszy...
-El...- odpowiadam, na co on się uśmiecha i muska moją dolną wargę.
-Tak myślałem...- mówi.- Cały czas ma do mnie dystans...- mówi, na co przyznaję mu rację.
Zaczynamy naukę, którą trwa do późnego wieczora. Robimy mnóstwo zadań, czytamy teksty, rozmawiamy, przepytujemy. I Harry... zaczyna mówić w języku psychologicznym... bynajmniej dziś... i teraz.
-Jestem z Ciebie dumna...- mówię.
-Tak?- pyta z uśmiechem.- Co takiego zrobiłem?- pyta.
-Nauczyłeś się, Harry... Walczysz... Choć to nie twoja para kaloszy... to do końca chcesz walczyć...- uśmiecham się.-Podoba mi się to....
-Dzięki, to miłe Ky...- mówi i daje mi buziaka.
Wzdycham cicho i zaczynam pakować swoje notatki do zeszytu.
-Jutro impreza Holly...- mówi Harry.
-Tak, pamiętam...- uśmiecham się lekko.
-Co jej kupiłaś w prezencie?- pyta podając mi mój ulubiony długopis.
-Kupiłam jej bransoletkę ze złotą zawieszką i okulary przeciwsłoneczne...- mówię.- Zobaczymy, co jej się spodoba...- dodaję.-A Ty?
-Kupiłem jej perfumy, bo wiem, jakie używała kiedyś i tyle...- mówi.- A jak tam jedziesz?- pyta Hazz przybliżając się do mnie.
-Umówiłam się na babskie przygotowania i mnie. Alana i Eleanor jadą do mnie po szkole i tam będziemy się malować, czesać itp.
-Aaaa...- mówi Harry wyraźnie zawiedziony. Przybliżam się do niego i kładę rękę na ramieniu.
-A czemu pytałeś? -pytam go.
-Myślałem, że może pojedziesz tam ze mną i wrócisz ze mną...- patrzy mi w oczy dając do zrozumienia, co ma na myśli. Uśmiecham się pod nosem i daję mu buziaka w usta.
-Tak więc, po imprezie będziesz spał u mnie...- mówię mu.- Powiem dziewczynom, że nie mogą u mnie nocować ze względu na tatę, który przyjechał...- Harry rozchmurza się.
-Tak powiesz?- pyta.
-Tak, a w rezultacie to z tobą się poprzytulam...- mówię i daję mu buziaka w usta. Bardzo namiętnego...
Sadza mnie sobie na kolanach i wpija się w moje usta.
-Kylie! Ten film jest świetny, obejrzałam też drugą część!- słyszymy głos Gemmy i odsuwamy się od siebie. Ona peszy się i szybko przeprasza.
-Będę już jechała Harry, chcę się wyspać wyspać miarę możliwości...- mówię.
-Ok...- uśmiecha się i daje mi kilka buziaków.
Żegnam się z Gemmą i wracam do domu.
 
(...)
-Jestem tak podekscytowana...- mówi Eleanor zajmując miejsce z tyłu.
-Tą imprezą?- pyta Alana zajmując miejsce koło mnie. Wzdycha cicho.- Będzie jak każda inna, tylko to Holly będzie solenizantką.- oznajmia. Włączam silnik i ruszam spod szkoły.
-Co kupiłyście jej na prezent?- pytam nakładając okulary przeciwsłoneczne.
-Parę butów...- mówi Alana pisząc SMS.
-Ja, perfumy...- mówi Eleanor.
-Czy tylko ja się tak wykosztowalam?- mówię z uśmiechem.
-A co jej kupiłaś?- pyta El.
-Bransoletkę i oryginalne okulary przeciwsłoneczne...- mówię.
-Boże, po co tyle pieniędzy wydawać...- mówi Alana.
-Właśnie, na takiego pustaka to wiesz...- mówi Eleanor.
Uśmiecham się pod nosem i skręcam w prawo.
-Mówiłam wam co podsłuchałam w toalecie?- pyta Alana.
-Nie, nic nie mówiłaś...- mówi Eleanor.
-Holly szykuje na ciebie, Kylie jakąś zasadzkę...- mówi Alana, na co zaczynam się śmiać.
-Co ty gadasz za głupoty...-mówię i znów się śmieje.
-Chce Cię jakoś upokorzyć w ramach zemsty o Harry'ego...- mówi.
-To jest absurd... Przecież jej go nie zabrałam...- mówię.
-Ale on się sam od niej zabrał...- mówi El.
-Przestał z nią spać! To jest najciekawsze! W ogóle nie utrzymują kontaktu... - mówi Alana.
-A dlaczego chce się zemścić na mnie?- pytam.
-Za to, że się z nim bliżej zadajesz...- mówi Alana, chyba cytując.
-Boże to naprawdę jest absurd...- mówię i wzdycham cicho.- Ciekawe w jaki sposób chce to zrobić...- mówię.
-Ja na twoim miejscu nie byłabym ciekawa, a przerażona...- mówi Alana.

***
Ze względu, że rozdział był ostatnio spóźniony to dziś macie wcześniej! Miłego! :)

22 stycznia 2017

Rozdział 21

W sobotę rano jadę do Harry'ego, by oznajmić mu, że dziś wieczorem zabieram go na koncert. Otwiera mi zaspany, ale gdy tylko widzi mnie - zostawia drzwi otwarte i wraca do łóżka. W jego mieszkaniu panuje totalna ciemność mimo tego, że słońce od dawna już świeci.
-Harry! Wstawaj!- mówię kładąc na stole w jego kuchni pudełko z naleśnikami, które zrobiłam dziś dla siebie i Hailey , którą odwiozłam na samolot godzinę temu.
-Daj mi spokój Kylie...- mówi z głosem stłumionym poduszką.
-Wstawaj, przywiozłam ci jedzenie... Ostygnie do końca...- mówię i idę ku oknie przy którym śpi. Odsuwam zasłony i otwieram balkon, by do środka mogło wlecieć trochę powietrza, które mam nadzieję, go ocuci.
-Kylie...- marudzi i chowa głowę pod kołdrę.
-Harry... No proszę, mam coś dla ciebie poza śniadaniem, ale to musisz wstać...- mówię siadając na jego materacu.
-Co to?- pyta po chwili.
-Zobaczysz...- mówię i nachylam się, odchylam lekko kołdrę i gdy widzę jego małe oczy – uśmiecham się.
-Wstawaj śpioszku...- mówię, a on przewraca się na plecy i ja momentalnie siedzę na jego brzuchu. Odgarniam włosy do tyłu i daję mu buziaka w usta, na co się uśmiecha.
-Możesz mnie tak budzić co ranek...- mówi, na co czuję, że moje policzki zaczynają mnie piec.
-Dobra, możesz sobie pomarzyć...- mówię i wstaję z niego. Łapię za kołdrę i ściągam ją z niego, na co marudzi.
Wstaję kilka sekund później, gdy jego rozgrzanej skóry dotyka zimne powietrze z dworu. Ubiera spodnie od dresów i zamyka balkon. Z nagim torsem idzie w moją stronę i włącza czajnik.
-Ale masz śmieszne włosy...- chichoczę pod nosem, na co on uśmiecha się i przeciera oczy. Ja wyciągam z pudełka naleśniki, które są jeszcze ciepłe, oblewam je syropem klonowym. Harry wtedy obejmuje mnie od tyłu i dotyka ustami mojej szyi, składa na niej delikatne pocałunki, które lekko mnie łaskoczą. Uśmiecham się pod nosem, gdy jego dłonie dotykają mojego odkrytego brzucha i suną po nim zahaczając palcami raz biustonosza, a raz gumki od dresów. Jego usta zatapiają się w moich włosach i czuję jak wdycha mój zapach.
-Pachniesz wiatrem...- mówi, na co chichoczę.
-Wiatr nie ma zapachu...- mówię odwracając się do niego przodem.
-Na tobie ma...- mówi i dotyka moich ust ustami. Najpierw delikatnie muska, a potem otwiera je szerzej i wsuwa język. Moje dłonie odnajdują ukojenie w jego włosach, ciągnę je i czuję, jak idealnie czują się moje palce właśnie między nimi. Delikatne, gęste, kędzierzawe, w całkowitym nieładzie. Mruczy mi w usta, a jego dłonie z kolei są już przy moim biuście i dotykają go w najbardziej namacalny sposób. Łaskoczę jego podniebienie językiem i zakańczam pocałunek muśnięciem.
-Naprawdę będziesz miał zimne...- mówię z uśmiechem i podaję mu talerz. On, także uśmiechnięty, łapie za widelec, a ja chcę zrobić nam po kubku kawy. Zalewam ją i podaję Harry'emu. Sięgam po torebkę i wyciągam dla niego koszulkę Linkin Park i dwa bilety, w tym jeden dla mnie. Kładę je na stole i przysuwam w jego stronę, gdy tylko kończy jeść ostatniego naleśnika.
-Co to?- pytam przeżuwając.
-Najpierw połknij, żebyś mi się nie zakrztusił...- uśmiecham się, na co on na mnie patrzy pytająco. Tak więc połyka i popija kawą, po czym przesuwam ku niemu koszulkę. Patrzy najpierw na bilet i jest oczy stają się okrągłe i błyszczące.
-O Boże...- szepcze.
Unosi wzrok na mnie i potem znów patrzy na dwa bilety. Jego twarz najpierw staje się blada, a kilkanaście sekund później różowa od wypieków.
-Kylie, one są prawdziwe, czy robisz sobie ze mnie żarty?- pyta mnie ostrożnie.
-Dziś, wieczór, V rząd od sceny... Bliżej się nie dało...- mówię z rosnącym uśmiechem.
Spogląda na bilet i na mnie.
-O JA PIERDZIELE!- wykrzykuje i prawie wylewa kawę z kubka. Wyskakuje ze swojego krzesła i podnosi mnie z mojego krzesła, jakbym ważyła 5 kg. Zaczyna się głośno śmiać i kręci nas dookoła, ja śmieję się z jego reakcji. Kręci, kręci, aż wreszcie przyciska do ściany moimi plecami.
-Jak ci się to udało?- pyta mnie.- Bilety były wyprzedane już 4 miesiące temu...
-Powiedzmy, że udało mi się...- mówię z uśmiechem.
-A tak naprawdę?- uśmiecha się szeroko.
-Dowiesz się po koncercie...- mówię uśmiechając się szerzej.
-Będzie jeszcze jedna niespodzianka?- pyta.
-Będzie kilkukrotnie większa niż ta...- mówię, a on wtedy łączy nasze usta i namiętnie mnie całuje. Namiętnie to mało powiedziane, to pocałunek pełen takiego pożądania, że o mamo... Jego język, mój język, jego biodra, moje biodra, jego dłonie, moje dłonie... To wszystko tworzy jedną wielką bombę pełną emocji i tego niezwykłego uczucia. Gdy się odsuwamy od siebie, on przytula mnie i wtedy czuję się jeszcze lepiej niż wtedy kiedy mnie całował.
-Jesteś fantastyczna...- mówi mi do ucha. -...i wyjątkowa...- dodaje, na co się uśmiecham. Siadam na jego kolanach i pokazuję mu koszulkę. Jest zachwycony.
(...)
Chowam w kurtce moją i jego wejściówkę za kulisy, tak by dostać się do taty. Nie dam jemu jej, dopóki nie skończy się koncert. Wsiadam do jego auta, które zaparkowało pod moim blokiem, czeka na mnie szczęśliwy i daje mi bardzo soczystego buziaka w usta, gdy tylko już jestem. Do areny O2 mamy jakieś 30 minut drogi, znajdujemy jakieś ostatnie miejsce na parkingu i wychodzimy z auta. Harry mówi mi, jak bardzo jest podekscytowany i szczęśliwy. Obejmuje mnie ramieniem i pewnie idziemy ku drzwiom, gdzie jest ogromna kolejka, w której sprawdzają bilety. Cały czas uśmiecha się szeroko do mnie i daje mi buziaki. Robi zdjęcie telebimowi i publikuje na swoim profilu na Instagramie. Kolejka idzie do przodu, aż w końcu bilety są zeskanowane, a my podążamy długim korytarzem ku głównej arenie. Na końcu korytarza widzę menadżera zespołu taty, ale pokazuję mu palcem na ustach, żeby był cicho, mrugam do niego okiem. Scooter odwzajemnia ten uśmiech i także mruga, wchodzimy na arenę, a Harry cicho wzdycha, gdy widzi jak ogromna jest sala koncertowa, ile ludzi może się tu zmieścić.
-Chciałbym kiedyś zagrać na takiej arenie, wiesz? Chociaż raz...- mówi, gdy siadamy na krzesłach.
-Wszystko przed tobą...- mówię mu i z uśmiechem przytulam się do niego, on obejmuje mnie ramieniem.
-Mój zespół nigdy nie dorówna Linkin Park...- mówi, na co podnoszę głowę, by spojrzeć w jego oczy.
-Harry, nie mów tak... Wystarczy znaleźć wam wytwórnię, którą weźmie was pod swoje skrzydła i otworzy wam drzwi na świat. Muzykę, którą tworzycie - tworzycie ze szczerego serca i właśnie dlatego ja wiem, że możecie dużo osiągnąć.- przybliżam swoją twarz do jego.- A na pewno Ty.- mówię, na co on się uśmiecha i daje mi buziaka.
30 minut później koncert się zaczyna... A Styles szaleje jak fanka, padam ze śmiechu widząc jego podekscytowanie i gdy widzę, jak śpiewa każdą piosenkę razem z innymi fanami zespołu. Uśmiecham się, bo jest inny, tutaj pokazał mi swoje prawdziwe oblicze. Pomyśleć, że tak krótko go znam, a zdaje mi się jakbym znała wieki. Tańczy, a na balladach przytula mnie i kręci dookoła, gdy przychodzą rockowe kawałki to zachowuje się, jak szaleniec, a ludzie dookoła tak samo. Chociaż ja siedzę całe 2,5 h na fotelu to czuję się fantastycznie, jestem szczęśliwa, że mogłam uszczęśliwić człowieka tak wspaniałego, jak Harry.
Gdy mój tata schodzi ze sceny, Harry siada obok mnie i wpija się w moje usta, łapie mnie za nogę i przenosi sobie mnie na kolana
Gdy mój tata schodzi ze sceny, Harry siada obok mnie i wpija się w moje usta, łapie mnie za nogę i przenosi sobie mnie na kolana. Jest tak namiętny i pożądliwy, że aż gorąco mi się robi na samą myśl, co krąży po jego głowie. Jego dłonie próbują wejść pod moją koszulkę, ale zatrzymuję je.
-Harry, jeszcze jedna niespodzianka...- mówię odrywając usta od niego.
-Jaka?- pyta i nie przerywa całowania mnie. Nie odrywając ust od niego szukam wejściówek VIP.
-Proszę...- mówię z uśmiechem i nakładam mu ją przez głowę.
On spogląda w dół na plakietkę i potem na mnie, na co się uśmiecham.
-Żartujesz, prawda?- pyta ostrożnie.
-Nie, nie żartuję...- mówię, na co on niedowierza.
-Kylie... Musiałaś wydać fortunę... Nie mogę tego przyjąć...- mówi.
-Nie zapłaciłam ani funta... Więc się nie martw...- uśmiecham się i zaczesuję jego włosy za ucho.
-Jak to?- pyta zdziwiony.
Wstaję z jego kolan i wyciągam ku niemu dłoń. Łapie za nią i splata nasze palce.
-Chodź...- mówię i prowadzę go ku ochroniarzowi. Tam pokazuję mu swoją wejściówkę, na co on bezproblemowo nas wpuszcza. Harry jest cały czas potwornie zdziwiony. Idziemy, gdzie mijamy Scootera, który wita się ze mną, zaraz mijamy charakteryzatorkę Marnie, z którą także się witam.
-Kylie, o co tu chodzi?- pyta Harry, gdy zatrzymujemy się przed drzwiami, za którymi siedzi cały zespół. Słyszę śmiech Roba (perkusisty). Pukam, a on łapie mnie za dłoń. Jest przerażony.
-Kylie...- mówi cicho i patrzy na mnie. Uśmiecham się do niego.
-Nie bój się, to fajni ludzie...- mówię z uśmiechem.
Pukam do drzwi i otwieram je z uśmiechem.
-Chester, twoja gwiazdeczka przyszła...- krzyczy Mike (piano).- Hej Kylie!- krzyczą wszyscy.
Puszczam dłoń Harry'ego i podchodzę do każdego, by się przywitać.
-I to z chłopakiem!- dodaje Rob.- Co ty chcesz zafundować ojcu zawał? Mamy jeszcze 30 koncertów przed nami...
Zaczynam się śmiać.
-To nie mój chłopak, to przyjaciel, Wasz wielki fan...- mówię i właśnie wtedy wychodzi z łazienki tata.
-Kylie!- uśmiecha się szeroko i ja odwzajemniam jego uśmiech. Przytulam się do niego mocno i całuję go w policzek.
-Cześć Tato!- mówię.
Odsuwam się od niego i gdy widzę minę Harry'ego zakrywam usta ze śmiechu, bo wygląda, jakby dostał zawału.
-Chłopaki! Tato... To jest mój przyjaciel Harry...- mówię podchodząc do Styles'a.- Harry...- zwracam się do niego. -...to jest mój tata Chester Bennington, a to jest Rob, Mike, Joe i Brad.
-Dobrze Cię poznać...- mówi mój tata i wyciąga do niego rękę, którą Harry ściska po chwili zastanowienia, albo dojścia do niego informacji, że Chester Bennigton podaje mu dłoń.- Słyszałem twoje kawałki, są dobre...
-Harry, chyba chce powiedzieć "Dziękuję" tato...- uśmiecham się widząc, że nie jest w stanie cokolwiek powiedzieć.
-Nie ma za co...- uśmiecha się tata.- Chyba go opanował stresik...- mówi do mnie, na co zgadzam się z nim.
-Uwielbia Was, a na koncercie zachowywał się jak psychofanka...- uśmiecham się i sadzam Harry'ego na kanapie, obok niego rozsiadam się ja.
-Nie mówiłaś mu, że jestem twoim ojcem?- śmieje się tata.
-Chciałam mu zrobić niespodziankę, ale chyba bardziej go przestraszyłam...- uśmiecham się spoglądając na jego zaróżowione policzki. -Musimy mu dać chwilę...- uśmiecham się szerzej..
(...)
Wchodzimy do mojego mieszkania roześmiani, odkładam klucze na półkę.
-Ale mnie bolą stopy...- mówię cicho pod nosem.
-Może ci je pomasować...- porusza brwiami Harry, na co zaczynam się śmiać.
-Byłoby wspaniale, ale tym razem muszę odmówić...- uśmiecham się szeroko.
-Twoja strata, jestem w tym dobry...- wzrusza ramionami z uśmiechem.
Myję ręce i ściągam wejściówkę, poprawiam włosy. Idę do sypialni, gdzie przebieram spodnie na legginsy.
-Coś ci powiem, Ky...- mówi Harry siadając na kanapie.
-Co mi powiesz Hazz?- pytam go.
-Powiem ci, że dalej nie mogę uwierzyć, że jesteś córką wokalisty Linkin Park i wnuczką Briana Benningtona – wokalisty AC/DC. Przecież to jest coś nieprawdopodobnego...- mówi poważnie.
Uśmiecham się.
-Obydwoje są fantastycznymi facetami, tata, chociaż cały czas zapracowany to kochany i bardzo zaborczy, jeżeli o mnie chodzi, a dziadek – też widuję go bardzo rzadko, bo cały czas w trasie jest, ale gdy tylko mam okazję, korzystam.
-Nie mam się co dziwić, po kim masz taki talent...- uśmiecha się szeroko.
-Dziadek to ja właściwie nie wiem, czy śpiewa, tata tak...- mówię zastanawiając się.
-Obydwoje są genialni i dzięki temu w genach też otrzymałaś tę „genialność".- mówi stanowczo, na co się uśmiecham i siadam koło niego trzymając w dłoni butelkę wody.
-Może i tak...
-Nie przywiązujesz do tego wagi, jak ja, prawda?- pyta mnie, na co wzruszam ramionami.
-Obracam się w towarzystwie ludzi, którzy są rozpoznawalni, moja siostra, przyjaciółka to osoby medialny, mój ojczym jest aktorem, mój tata, dziadek to wokaliści popularnych zespołów, mój przyjaciel...- zatrzymuję się. -...tzn. kolega, z którym spałam...- mówię, na co przyciągam wzrok Harry'ego. -...też jest bardzo dobrze znany kamerom.
-Kto to?- pyta mnie szybko.
-Nie ważne kto to, skończyłam z nim...
-...to ten, który cię wyzwał? Wtedy we Włoszech?- drąży.
-Tak, ale to już nie ważne Harry...- mówię próbując go uspokoić. Klepię go po nodze.
-Kylie, chcę wiedzieć, który debil z show biznesu mógł cię w ten sposób obrazić...
-Harry, nie chcesz wiedzieć...- mówię i upijam łyka wody.
-Ky, powiedz mi...
-Po co?- pytam.
-Po to, bym mógł go wyzwać, przy najlepszej okazji... Przez to nie podeszłaś pozytywnie do mnie, od razu się odsunęłaś, bo myślałaś, że postąpiłaś negatywnie, podczas gdy on nie był z tobą... Wyzwał cię! Kurde, taką dziewczynę jak ty...
-Nie ma co sobie zaprzątać nim głowy...- mówię przybliżając się do niego.
Harry wzdycha cicho pod nosem ze zrezygnowania i kręci lekko głową.
-Ja się dowiem, kim jest ten fagas...- mówi mi poważnie.
-Niepotrzebnie...- mówię i daję mu buziaka w policzek, po czym odsuwam się i biorę kolejne kilka łyków wody. -Skończmy ten temat, Hazz, po co psuć sobie wieczór, który tak dobrze zaczęliśmy...- mówię z lekkim uśmiechem.
-Właśnie, jutro jest szkoła, a jest już tak późno. Nie chce mi się jechać do domu...- mówi pod nosem.
-To śpij u mnie...- mówię.- Wydaje mi się, że są jeszcze u mnie twoje dresy z akcji koło naszej siłowni.
-Serio?- unosi brwi z uśmiechem. –Chcesz mnie tutaj?- pyta mnie.
-Jeśli będziesz grzeczny, to możesz zostać...- uśmiecham się i idę do mojej sypialni. Znajduję jego rzeczy i daję mu je, a także ręcznik.
-Zajmij łazienkę, a ja w tym czasie wyciągnę ci pościel...- mówię, na co on się uśmiecha szeroko.
-Tak jest, robi się...- mówi i idzie do łazienki.
Gdy już zamyka drzwi słyszę: Hoho, jakie śliczne majteczki tu widzę! A jakie skąpe!
Wparowuję do łazienki i dokładnie wtedy ściąga koszulkę, będąc już bez spodni, biorę wszystkie elementy mojej bielizny i wychodzę. Ale jestem pod wrażeniem, jak umięśniony jest. Kręci mnie to.
Kładę swoje majtki na kaloryferze i tam się suszą, słyszę, że Harry puszcza wodę i zaczyna śpiewać jedną z kultowych piosenek Steviego Wondera. Czyli taka muzyka też go kręci... Coraz bardziej mnie zadziwia...
Idę po czystą koszulkę i bawełniane, szare spodnie, w których zdarza mi się spać. Wiążę włosy w niechlujnego koka i zmywam makijaż u mnie w pokoju. Harry wychodzi po 15 minutach, w dresach nisko opuszczonych na biodrach, bez koszulki... O matulu...
-Zamierzasz chodzić po moim mieszkaniu na wpół nagi?- pytam go, na co on się uśmiecha.
-Nie powinnaś marudzić, tylko cieszyć się takimi widoczkami...- mówi pewnie z szerokim uśmiechem, po czym sunie po swoim brzuchu trochę jak homoseksualista.
-Przestań...- śmieję się.
Siada na kanapie i ja idę do schowka, by wyciągnąć dla niego pościel. Przechodzę koło niego, na co słyszę ciche zaciągnięcie się powietrzem. Wyciągam poduszkę i podaję mu ją, a także kołdrę, którą niosę w jego stronę. Kładę ją na kanapie i czuję jego rękę, która dotyka mojego uda. Podnoszę na niego wzrok, który przeszywa mnie od góry do dołu. Ciągnie mnie za nogę i momentalnie spadam na jego kolana.
-Uwielbiam, kiedy chodzisz w legginsach...- mówi cicho obserwując moje usta.
Oblizuje swoją dolną wargę i wpija się w moje usta, szybko... Bardzo szybko... I od razu przechodzi do tego, czego nawet nie wiedziałam, że dziś pragnę... Otwieram mocniej usta i pozwalam mu się prowadzić, nie zamierzam w niczym protestować. Jego dłonie swoim dotykiem przyprawiają mnie o różne doznania, a gdy tylko suną po moim ciele zamykam oczy, by skupić się na przyjemności. Wypinam klatkę piersiową i czując jego usta na mojej szyi, zanurzam swoje palce w jego gęstych, poplątanych włosach. Mruczy, gdy sunę po skórze jego głowy. Przygryzam dolną wargę i zaraz ją oblizuję. Jego oczy widząc to wracają do moich ust i maltretują je w pozytywny sposób. Nagle Harry podnosi się z kanapy razem ze mną i kieruje się do sypialni, to mnie tylko podkręca. Rzuca mnie na pościelone łóżko i klęczy między moimi nogami. Rozsuwa je szerzej i uśmiecha się szeroko. Jego dłonie suną po moich udach i dotykają mojego wrażliwego miejsca. Gdy zdąża trochę się ze mną droczyć, zaczyna piąć się ku górze, ku brzuchowi, ku biustowi cały czas ukrytemu pod materiałem bluzki.
-Tego muszę się pozbyć...- mówi, na co odpinam guziczek przy szyi i rozpinam zamek z tyłu bluzki. Ściąga mi ją i rzuca na fotel przy szafie. Sposób w jaki obserwuje moje piersi podnieca mnie bardziej. Przełyka nerwowo ślinę i łapie za nie prawą i lewą dłonią. Ściska mocno i delektuje się dotykiem, mnie za to uderzają jego uczucia i emocje związane z moim ciałem. Ściska je mocniej, dotyka, zaraz wpija swoją twarz między nie i namiętnie obdarowuje je pocałunkami. Czuję, jak zagryza delikatną skórę i ją ssie. Palce z jednej z moich dłoni cały czas delektują się włosami, natomiast druga próbuje się odnaleźć w skórze jego pleców. Harry łapie mnie za żebra i wspina się pocałunkami wyżej, aż do szyi, gdzie robi to samo, co chwilkę temu niżej. Jak nic chce pozostawić ślady, z których potem będzie miał satysfakcję. Teraz mnie to nie obchodzi. Poddaję mu się.
-Harry, już nie baw się tak
-Harry, już nie baw się tak...- mówię mu do ucha.
-To dopiero początek kochanie...- mówi, a tytuł, którym mnie nazwał lekko przyprawia mnie o osłupienie. Ale podoba mi się...
On kontynuuje, ale dłońmi sięga ku legginsom, jego palce unoszą moje pośladki do góry, dzięki czemu dotykamy się biodrami i zsuwa je w dół. Po kolejnych kilkunastu sekundach unosi się z mojego łóżka i ściąga mi je z nóg. Spogląda na mnie i wskakuje z powrotem.
-Połóż się na brzuchu...- wydaje mi polecenie, więc jak najseksowniej podnoszę się i wykonuję jego słowa.
-Kurwa...- słyszę szept pod nosem. Uśmiecham się i po chwili ciszy podnoszę tułów, podciągam kolana i kręcę pupą. Czuję, jak łóżko się zgina pod jego ciężarem i zaraz czuję jego dłonie na moim ciele, ale to ja teraz zamierzam przejąć kontrolę. Odwracać się do niego i gdy on chce zanurzyć się już we mnie, zatrzymuję go.
-Na plecy proszę...- mówię poważnie, na co on unosi brew.
-Nie słyszałeś, co mówię?- pytam go, na co on otwiera szeroko oczy.
-Teraz, ja trochę podroczę się z tobą...- mówię poważnie i w ciągu dwóch sekund siedzę na jego biodrach. Od razu zamyka oczy czując ucisk.
-Ale jesteś słaby...- mówię, na co on otwiera szeroko oczy.
-Nie jestem słaby...- broni się.
-To patrz mi w oczy... Gdy będę robić to...- mówię i zaczynam ocierać się o jego przyrodzenie. Opieram swoje dłonie na jego torsie i robię to powoli, czując twardość doskonale. Jego oddech przyspiesza i aż mam ochotę zobaczyć, jak to z mojej przyczyny zamyka oczy. Tak więc uśmiecham się i wpijam się w jego szyję, a dłonią zakrywam jego oczy. Zaczynam kręcić pośladkami, a on zaczyna jęczeć do mojego ucha. Zamierzam mu zrobić tyle śladów ile można i to on będzie oznaczony przeze mnie.
Obcałowuję całą jego szyję, cały czas drocząc się z jego przyjacielem, który już jest w pozycji na baczność. Wciąż kontynuuję i zaczynam przygryzać jego tors. Także widzę po zaczerwienieniach, że rano będzie bardzo ciekawie.
Sięgam do mojej etażerki i wyciągam prezerwatywę, po czym siadam do Harry'ego tyłem na jego brzuchu i stwierdzam, że to ja mu ją nałożę. Tak więc zsuwam jego bokserki i czuję wzrastające podekscytowanie. Nakładam mu prezerwatywę i wstaję na równe nogi, by zsunąć majtki. Odrzucam je i wsuwam w siebie Harry'ego. Przygryzam wargę, ale postanawiam iść dalej. Zaczynam poruszać biodrami powoli, powoli, a potem już w normalnym tempie. Jego dłonie trzymają moje uda i biodra i próbują, by jego przyjaciel poznał mnie bardziej. Przyspieszam, a on ściska moją skórę mocniej, co tylko bardziej mnie pobudza.
-Zaraz nie wytrzymam...- mówi cicho, na co ja się uśmiecham i znów przyspieszam, ale podwójnie, z moich ust ulatniają się ciche jęki i mieszają się z jego seksownymi wiązankami.
-Kylie...- mówi i czuję jak podnosi tułów i odpina mi stanik, który zsuwa mi z ramion. I siada. Dotyka moich piersi, a ja nie przestaję poruszania się. Boże, tak mi dobrze... Podnoszę wzrok na lustro, a którym widzę siebie, łóżko, jego w tej pozycji, sytuacji i zatrzymuję się na kilka sekund. Obserwuję siebie, gdy się poruszam i jego twarz, której mimika się zmienia za każdym głębszym spotkaniem. Przyspieszam i stwierdzam, że nie będę patrzeć w lustro. Harry zaczyna dyszeć i dodaje tempa od siebie, na co ja wydaje z siebie cichy jęk. Uśmiecham się pod nosem i wyciągam go z siebie, by odwrócić się do niego przodem. Uśmiecha się do mnie, gdy to robię i wpija się w moje usta, podczas gdy ja zaczynam się poruszać. Przylegam do niego ciałem i wplątuję palce w jego włosy, a kiedy czuję ciepło odchylam głowę do tyłu i wykonam biust w jego stronę. Nie marudzi :)
W tej pozycji tkwimy dłuższą chwilę, ale Harry postanawia przejąć pałeczkę i wzrost mojego pożądania wzrasta, gdy to słyszę. Góruje będę mną, rozsuwa moje nogi i wchodzi bez ostrzeżenia z zawrotną prędkością, zaczynam chyba krzyczeć, nie wiem, wszystko mi się miesza w tym momencie, wszystko. Nie wiem, co dokładnie moje usta mówią, czuję tylko ogromną przyjemność i to, że oj oddech jest szybki. Chcę go uspokoić.
-Nie uspokajaj oddechu...- mówi mi do ucha.-...chcę, żeby był szybszy...- mówi, na co cicho jęczę.
-Głośniej, Ky... - mówi, na co ja odchylam głowę, gdy do zabójczego tempa dochodzi jego dłoń, który dodatkowo chce mnie doprowadzić do wewnętrznej eksplozji.
-O cholera...- szepczę.
Otwieram oczy i widząc jego minę wydaje z ust przekleństwo, on uśmiecha się szeroko i nachyla się, by pocałować moje piersi, a potem moje usta
Otwieram oczy i widząc jego minę wydaje z ust przekleństwo, on uśmiecha się szeroko i nachyla się, by pocałować moje piersi, a potem moje usta. Przy ustach zostaje długo, może dlatego, że zmuszam go do tego. Szczególnie przyjemnie jest, gdy Harry zwalnia, a z naszych ust ulatniają się różne słowa, które podkręcają nas. Puszczam go i prostuję ręce, których dłonie potem splata z moimi i droczy się ze mną wolnym tempem.
Chwilkę tak tkwimy, po czym Harry zmienia pozycję i kładzie mnie na boku, on kładzie się za mną i znów wbija się z zawrotną prędkością. Tutaj się nie pierdziele z ciszą... Tutaj z moich ust wychodzi wszystko: od wezwań boskich po najgorsze przekleństwa. Z czego nie jestem dumna... Ale ten moment się zbliża, moje ciało jest lepkie od potu.
-Harry, przyspiesz...- mówię, na co on dyszy jak po maratonie. Wykonuje moje polecenie i czuję, że tymi kilkunastoma ruchami wywierca mi dziurę w środku, ale to nie jest ważne. Ważne, że obydwoje w tym samym momencie osiągamy szczyt i opadamy bezwolnie totalnie nie mając siły. Po kilku oddechach Harry idzie wyrzucić zużytą prezerwatywę, a ja wciąż nie mogę do siebie dojść. To było coś.
-Księżniczko, czy życzysz sobie, bym spał z tobą, czy może...- pyta, na co wtrącam mu się między słowa.
-...zostajesz ze mną...- mówię i on z uśmiechem wsuwa mnie pod kołdrę, sam kładzie się obok. Przykrywamy się i ja wciąż staram się uporządkować oddech.
-Wszystko ok? - pyta mnie opierając głowę ręką.
-Tak sądzę...- mówię i przyglądam się jemu.
-Jesteś taki mocny i silny...- mówię mu, na co się uśmiecha, ja wpijam się w jego usta.
-...Ale strasznie niecierpliwy...- mówi mi w usta, na co zaczynam się śmiać.
-Naprawdę? Nie zauważyłam...- uśmiecham się i znów kontynuuję pocałunek.
Gdy się od niego odsuwam opiera głowę na ręce i przyglada się mojej twarzy.
-Na co tak się patrzysz?- pytam.
-Co?- pyta wyrwany z zamyśleń.
-Pytałam, na co się tak patrzysz Harry...- mówię przekładając się na bok i tak samo jak on podkładam rękę pod głowę.
-Całowałem się z wieloma, ale żadna nie miała tak pięknych i całuśnych ust, jak ty.
Uśmiecham się słysząc komplement i podsuwam wyżej kołdrę, by zakryć bardziej piersi.
-Hej, hej, nie chowaj ich...- mówi odsuwając kołdrę, którą wyszarpuję i przykrywam biust.
-Nie będziesz na nie patrzył...- mówię.
-Przecież już je widziałem...- odpowiada, na co wzdycham cicho.
-To co...- mówię.
-Oj no Ky...- mówi uwodzicielsko.- Jeszcze bardziej od twych ust kocham twoje koleżanki...- mówi tajemniczo, patrząc się w moje oczy, a potem pochyla się i wpija się w moje usta, łapiąc dużą dłonią jedną z koleżanek.
-Mówi się, że jeśli pierś kobiety pasuje idealnie do dłoni faceta, to są sobie przeznaczeni...- mówi odrywając się ode mnie..
-Może coś w tym jest...- mówię. -Masz spore dłonie...- mówię odrywając ją od mojej koleżanki.
-Masz spore cycki...- mówi, na co chichoczę.
-W końcu pasują do twoich sporych dłoni... To o czymś świadczy...- dodaję i znów go całuję. Tym razem namiętniej, przygryzam jego dolną wargę i oblizuję ją. Po chwili upojenia kładę głowę na jego torsie i zasypiam.
(...)
Budzik. Budzik. Budzik. Jak ja nienawidzę tego dźwięku... Odsuwam rękę Harry'ego z mojego brzucha i chcę wstać z łóżka, ale czuję, że jego nogi opatuliły moje, jak pajęczyna. Uśmiecham się pod nosem i wyswabadzam się, daję mu buziaka w nos i idę do łazienki, gdzie zamierzam wziąć szybki prysznic, umyć włosy itp. Wchodzę pod gorącą wodę, polewam moje ciało jaśminowym żelem pod prysznic i pieszczę moje ciało delikatną gąbką. Następnie myję głowę i chwilkę później opatulam ciało ręcznikiem i włosy drugim. Wycieram się i spoglądam na swoje ciało w lustrze i otwieram szeroko oczy. Nie sądziłam, że będzie aż tak. Mam siną szyję, mam sine miejsca przy piersiach, czy brzuchu. Nie boli mnie to, ale wow...
Wycieram się i w ręczniku idę do sypialni, gdzie wyciągam czystą bieliznę i ciuchy z szafy. Zauważam brak golfów, więc dziś to puder musi spełnić swoje zadanie. Spoglądam na Harry'ego, który cicho pochrapuje.
Pochodzę do niego i szepczę mu do ucha, by wstawał, bo się spóźnimy na zajęcia. On coś mruczy, na co ja się uśmiecham i całuję go w policzek, po czym lekko ściągam z niego kołdrę, ale do połowy. Dodaję, że robię już śniadanie i wychodzę z sypialni. Włączam telewizor na telewizję śniadaniową i wrzucam do tostera grzanki, włączam czajnik i zaraz potem znów idę do łazienki. Tam ubieram bieliznę i narzucam spodnie oraz bluzkę. Rozpuszczam wilgotne włosy i idę przygotowywać dodatkowe składniki do grzanek, zalewam kawy dla nas. Zaraz na swoich biodrach czuję dłonie, które wsuwają się pod koszulkę, czuję oddech na szyi, czuję delikatne pocałunki. Uśmiecham się pod nosem i unoszę dłoń, by pogłaskać go po twarzy.
-Buziaczek na dzień dobry?- pyta, na co uśmiecham się szerzej. Odwraca mnie przodem do siebie, staję na palcach i oplatam jego szyję ramionami. Daję mu kilka całusów, każdy kolejny jest namiętniejszy.
-Nie mamy czasu...- mówię i daję mu końcowego buziaka. Odsuwam się od niego i wytrzeszczam oczy, widząc jego szyję.
-Idź zobacz się w lustrze...- mówię i uśmiecham się zwycięsko. On patrzy na moją szyję i także się uśmiecha. Ja dokańczam śniadanie i idę do łazienki, by nałożyć make-up, ale najpierw wysuszyć włosy. Zajmuje mi to 15 minut, a następnie make-up 40... Przez te cholerne malinki. Harry jest cały siny. Cały brzuch jest pokryty plamami, cała klatka piersiowa, cała szyja. Wygląda jak żyrafa cała w paćki. Ale jaką ja mam satysfakcję to nie pytajcie. Gotowa z zakrytymi (!) mistrzowsko malinkami siadam do śniadania, podczas, gdy Harry na chwilkę wychodzi do auta i wraca z czystą koszulką. Nie pytam, skąd ją ma, ale podejrzewam, że miał podejrzenia, że może zostać u mnie na noc. Rozmawiamy o koncercie wczoraj i o wszystkim. Wspólnie naśmiewamy się z siebie. Dokańczamy jedzenie i zaraz wychodzimy. Zastanawiam się, czy jechać swoim autem, czy może z nim, jego. Pierdziele to, jadę z nim. Tak więc zajmuję miejsce i włączam radio. Podśpiewuję pod nosem piosenkę, która leci akurat i sprawdzam w lusterku, czy na pewno nie widać żadnych plam. Droga zajmuje nam 20 minut przez korki, ale gdy docieramy wszyscy nasi znajomi są pod budynkiem i palą papierosy. Łącznie z moimi dziewczynami.
Gdy widzą mnie w aucie zaczynają coś do siebie mówić, a Holly znów chce mnie zabić wzrokiem.
-Nie będę tam stała z nimi...- mówię do Harry'ego.-... nie chcę, by się pytali, czemu znowu jedziemy razem...
-W porządku...- mówi i uśmiecha się lekko, ale to jest taki inny uśmiech. Smutny?
-Wszystko, ok?- pytam go przed wyjściem.
-Tak, jasne...- mówi z uśmiechem, który jest trochę wymuszony.
-Ok...- uśmiecham się lekko.
Wysiadamy z auta, ja idę przodem i z uśmiechem mówię do wszystkich: "Hej!" I idę do szkoły, mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą.
Harry
-O kurna, masz nową laskę?- pyta mnie Mike patrząc z zadziwieniem na moją szyję. Z uszu Holly wychodzi niewidzialna para...
-To taka moja koleżanka...- mówi.-...z rodzinnych stron...- wypalam, na co oni kiwają głową w zrozumieniu.
-Uprawiałeś z nią seks?- dopytuje mój przyjaciel, a Eleanor i Alana się krzywią.
-Weź bądź bardziej taktowny...- mówi mu El.
-Właśnie, Mike...- śmieję się. Dziwnie mi nie do śmiechu. Tak dobrze rozpoczęty dzień został przejęty przez dziwny humor. Spoglądam w stronę drzwi szkoły i chcę już tam iść. Chcę ją zobaczyć. Bardzo bym chciał.
I wtedy dzwoni dzwonek. Chłopaki rzucają papierosy i wszyscy wyciągają butelki perfum, które na siebie wylewają.
Idę pierwszy, ciągnę wszystkich.
-Jak Ty się dostałeś na koncert Linkin Park?- pyta Mike, na co mieszam się.
-Znajoma mojej siostry załatwiła ostatnie dwa bilety, dla mnie i dla niej...
- Aaaa... Zazdroszczę...- mówią chłopaki. Idziemy na drugie piętro i widzę, jak rozmawia z profesorem Bloom'em, który uśmiecha się do niej, a ona do niego. Zaraz czy ona krzyżuje nogi? Dokładnie to robi... I znów się śmieje, znów... Rozmawiają tak jeszcze kilka minut dopóki nie podchodzi do nas. Nie staje koło mnie. Boi się? Staje pomiędzy Mike'iem, a Eleanor. Z daleka... Wzdycham cicho i odchodzę od grupy, by wziąć książki z szafki. Nie wiem, co się ze mną dzieje... Przecież nie jestem zły, ani zazdrosny... Chciałbym tylko, by zachowywała się przy innych, tak jak jest ze mną sam na sam. Żeby nie udawała. Ale to chyba jest część jej zasady relacji ze mną. Chyba tak... Ale czy ja mam z nią jakąś umowę? Zasadę? Wg której mam postępować? Muszę z nią na ten temat porozmawiać i zrobię to zaraz po lekcji z Bloomem. Który ewidentnie z nią flirtował... Zamykam szafkę, trochę głośniej, niż powinienem i poprawiając pasek od plecaka idę ku naszej grupie. Spotykam się wzrokiem ze wzrokiem Ky, czuję wewnętrzne rozpłynięcie w jej hebanowych tęczówkach. Swoją miną pyta mnie: Co jest?
Ale opuszczam wzrok.
Poprawiam włosy i Bloom otwiera nam drzwi i wchodzimy. Na tej lekcji siedzę z Mike'iem i gdy tylko siadamy pisze do Kylie sms-a.
"Po tej lekcji jest 30 minut lunchu, muszę z tobą porozmawiać, załatwisz to jakoś z dziewczynami?"
Kątem oka patrzę jak odczytuje, marszczy brwi i przygryza dolna wargę w zastanowieniu.
"Tak, załatwię to... Ale muszę Cię o coś zapytać..."
Odczytuję wiadomość i odpisuje jej.
"Tak?"
"Czy ja coś powiedziałam źle? Zrobiłam źle? Że tak ci się popsuł humor?"
Przełykam ślinę...
"Ky, właśnie o tym pogadamy, ale nie martw się proszę 😚"
Kylie wzdycha cicho i odkłada telefon do torebki i przez kilka sekund mamy kontakt wzrokowy. Po czym Bloom z szerokim uśmiechem obserwuje Kylie, która zgłasza się do odczytania eseju. Kylie poprawia stale włosy i gdy kończy po kilku minutach profesor uśmiecha się szerzej i chwali jej spostrzegawczość. On z nią flirtuje... Znowu do cholery...
Mężczyzna zaczyna prowadzić lekcję, a ja nie mogę się skupić co on mówi, swoim śnieżnobiałym uśmiechem skutecznie odwraca moją uwagę i dlaczego przyjmują przystojnych nauczycieli. Skandal.
Kylie nie zwraca uwagi na Bloom'a, który zaczyna mnie wnerwiać, cały czas ją zaczepia, prosi o czytanie tekstów źródłowych, podpiera głowę lekko i maże długopisem po marginesie. Czyżby trochę się przejęła?
Niedługo później dzwoni dzwonek i mówi coś Eleanor, która kiwa głową i zaraz El bierze Alanę pod rękę. Wszyscy wychodzą z sali, zostaję tylko ja, ona i Bloom, który patrzy na nią kątem oka, a gdy chce podejść wtrącam mu się i mówię.
-Chodź, Kylie...- mówię i obejmuję ją, na co ona patrzy na mnie, jak na głupka. Wychodząc z sali od razu ją puszczam.
-Co to było?- pyta mnie.
-Chyba spodobałaś się Bloom'owi i chciał do Ciebie zagadać na koniec lekcji, ale zobaczył, że Cię obejmuję, więc do kontaktu nie doszło...- mówię szybko, na co Kylie otwiera szeroko oczy.
-Co ty...- wpiera mi.-... to nauczyciel...
-Może nauczycieli nie rozumiem...- mówię, na co ona chichocze.-...Ale faceci to mój gatunek i wiem też, że jesteś seksowna...- mówię, na co ona się rumieni.-...i jak działasz na mężczyzn...
-Jak działam?- pyta unosząc brew.
-Pierwszego dnia, jak weszłaś do szkoły każdy chłopak, dosłownie każdy chciał Cię wyruchać...- mówię bez ogródek.-...na papierosach były zakłady o twoją miseczkę stanika i czy nosisz push-upy w spodniach...
-Jezu, czemu wszyscy mężczyźni są tacy sami...- mruczy pod nosem i otwieram jej tylne drzwi szkoły.
-Ja jestem inny...- mówię jej, na co ona parska śmiechem.
-A czym Ty się różnisz?- pyta się krzyżując dłonie na piersiach.
-Ja widziałem i przód i tył nago i wszystko jest supernatural...- mówię z uśmiechem i szczypię ją w tyłek.
-Przestań!- mówi śmiejąc się.
Dochodzimy do boiska szkolnego i siadamy na trybunach. Mój humor od razu siada wraz z moim zajęciem pozycji.
-Więc Hazz, o czym chciałeś pogadać?- pyta marszcząc nos od słońca.
Przełykam cicho ślinę.
-Ja wiem, że jestem ostatnią osobą, która mogłaby o tym mówić, ale...- mówię powoli, ale zacinam się i biorę wdech cicho. -...powiedz mi, dokąd my idziemy...- mówię, na co Kylie otwiera szerzej oczy i miesza się. Poprawia włosy.
-...ja wiem, że żaden związek, ale czy to jest to filmowe "Just Friends" czy co...
-...Harry...- łapie mnie za dłoń.-...chcę byśmy byli blisko, jak przyjaciele i bardzo mi odpowiada dodatkowy bonus...- opuszcza głowę z lekkim uśmiechem, po czym ją podnosi.-...chyba, że tobie...- mówi niepewnie.
-Zwariowałaś? Ja bym mógł uprawiałbym z tobą seks do końca moich dni...- mówię jej, na co ona się rumieni i uśmiecha. Zapada cisza i ona chce podejść znów do sprawy poważnie, więc się wyciszam i czekam, aż się przełamie.
-Jedno musisz mi obiecać Hazz...- wypala po chwili trochę zakłopotana.
-O co chodzi?- pytam.
-Musisz mi obiecać, że się we mnie nie zakochasz...- mówi, na co pojawia mi się gula w gardle.
Zapada chwila ciszy, uciążliwa jak nigdy, którą muszę jakoś zagłuszyć, choćby żartem, czymkolwiek. Ona wciąż czeka na odpowiedź.
-Prędzej Ty się we mnie nie zakochaj...- mówię jej szturchając ją łokciem.
Kylie uśmiecha się pod nosem i podnosi na mnie wzrok.
-Obiecaj mi...- mówi.
-Czy to jest potrzebne, nie lubię składać obietnic...- mówię.
-O tę jedną proszę...- mówi, na co od razu odpowiadam.
-Obiecuję ci...- mówię, na co ona uśmiecha się i daje mi soczystego całusa.
-Super...- mówi i znów wpija się w moje usta, a ja nie protestuję. Siedzimy tak prawie całą przerwę na lunch i wracamy na lekcje. Clice przypomina nam o projektach, który mam z Kylie, więc piszę jej od razu sms-a: "Coś czuję, że tych niewinnych sesji popołudniowych na kanapie, albo łóżku, albo mmmm... na wyspie kuchennej (musimy wypróbować) będzie więcej..."
Widzę, jak szeroko uśmiecha się do telefonu i przygryza dolna wargę.
"O jakich niewinnych sesjach mówisz?"
Droczy się.
"Ostrym seksie... I jeszcze pamiętaj: seks pod prysznicem to jest coś... albo w wannie."
Kylie uśmiecha się szeroko i przygryza opuszek palca.
"A dywan w salonie?"
"Dobrze gadasz... Podoba mi się.."
****
Z poślizgiem za który przepraszam, ale wczoraj dużo pracy, a dziś świętuję urodziny. Miłego!♡♡♡♡

13 stycznia 2017

Rozdział 20


Robię notatki podczas wykładu i nie mogę się skupić jak należy, bo cały czas czuję na sobie wzrok Stylesa, pukam się ołówkiem o podbródek i staram się wyłapywać jak najwięcej istotnych aspektów poruszanych przez wykładowcę. Ale nie mogę...
Cholera jasna...
Uśmiech na mojej twarzy rośnie cały czas, ale staram się go powstrzymywać, bo Eleanor siedząca obok mnie cały czas dopytuje mnie z czego się śmieję. Cała nasza klasa siedzi na zaokrąglonym podeście i tylko dlatego go widzę, bo siedzimy na przeciwległych końcach: ja pomiędzy Alaną, a Eleanor, a on obok Mike'a, który cały czas coś do niego mówi. Zostaje kilka minut do końca wykładu, a zaraz po nim czekają nas kolejne dwa, więc korzystając z okazji chcę się udać do toalety, by nie wrócić w połowie drugiego. Odwracam się do profesor Clice i pytam ją o pozwolenie, na co ona bez problemu się zgadza. Wstaję i muszę przejść cały rząd ludzi, by wyjść. Także obok Harry'ego. Już jestem dwie osoby od niego i widzę jego jednoznaczny uśmiech i on jako jedyny nie robi miejsca, bym mogła przejść. Unoszę brew i w ciągu ułamka sekundy postanawiam przecisnąć się przez przypadek nachylając się nad nim, wymieniamy się spojrzeniami i mijam go i Mike'a. Idę schodkami w górę i wychodzę z sali, tam znów schodzę na dół i kieruje się do toalety. Załatwiam swoje potrzeby, spuszczam wodę i wychodzę, by umyć ręce i wtedy przez drzwi wchodzi Harry. Patrzę na niego zszokowana.
-To jest damska ćwoku!- śmieję się.
-Bez różnicy dla mnie...- mówi i obejmuje mnie od tyłu składając pocałunki na szyi. Myję dłonie i wycieram je papierem ręcznikowym, wtedy Harry opiera mnie plecami o zlew i kładzie moje włosy na jedną stronę. Dotyka kciukiem moich ust i dotyka ich swoimi, obydwoje od razu otwieramy szerzej usta i pozwalamy się ponieść emocjom, zdrowo... ponieść emocjom.
Chwilkę później czuję jego język, który penetruje wnętrze moich ust, ja nie pozostaję mu dłużna, swoją dłoń kładę na jego biodrze i wsuwam ją pod jego koszulkę, on robi to niżej, jego dłonie wchodzę pod strukturę moich spodni łapiąc za pośladki. Z uśmiechem odwzajemniam jego czyny, wzdycham mu w usta, gdy oblizuje mi wargi, albo, gdy zaciska mi pośladki. Podoba mi się to.
-Kurwa, ale ja Cię pragnę Kylie...- mówi mi w usta i sadza na zlewie. Jego usta dotykają całą moją szyję, a biodra są tak blisko, że czuję, że on mnie potrzebuje. Ale to nie zmienia faktu, że ja go chcę.
Słyszę śmiech jakiejś dziewczyny. Dziwnie znajomy śmiech. Bardzo dobrze słyszalny. Cholera.
To Alana.
Zeskakuję z kranu i ciągnę Harry'ego za rękę do kabiny, tam ją szybko zamykam. Zamykam usta Harry'emu, który chce mnie o coś zapytać.
-Kylie?- słyszę.
-Tak?- pytam niepewnie.
-Jeszcze tu jesteś? Drugi wykład się zaczął...- mówi i wchodzi do kabiny obok, zamyka się.
-Co tu robisz tak długo?- pyta, a wtedy Harry wpija się w moją szyję, wsuwając dłoń w moje majtki.
-Poprawiałam make-up i wiesz...- odchrząkuję.-...kobiece sprawy...- mówię, gdy jego palec zaczyna się poruszać.
-Też masz okres? Kurde ja już mam ponad 1,5 tygodnia...- mówi.
-Mnie się już kończy...- mówię niestabilnym głosem, bo Harry już jest w odpowiedniej prędkości. Oparta o ścianę kabiny odchylam się z powodu doznawanej przyjemności. Mój oddech zaczyna być szybszy, a on próbuje uspokoić go swoim pocałunkiem.
Alana spuszcza wodę i wychodzi z kabiny.
-W ogóle Ty wiesz, jak Harry dziś na Ciebie patrzy? Jak na zdobycz...- mówi Alana, na co zaczynam się śmiać, ale mój głos drży. Harry uśmiecha się szeroko i przyspiesza.
-Tak?- pytam cicho łapiąc za jego biceps.
-No, od góry do dołu, od dołu do góry...- mówi.
-Ah... Nie zwracam na to uwagi, wiesz?...- mówię jej, na co Harry unosi brew z jednoznacznym uśmieszkiem wyczytuję z jego ust: Naprawdę?
Uśmiecham się szeroko i łączę nasze usta ze sobą.
-Może to i lepiej... Dobra, wracam na wykład... Streszczaj się Kylie...- mówi wyłączając kran.
Gdy słyszę trzask drzwi z moich ust wychodzi głośny jęk, który oddaję mu prosto w usta, który dostaje kopa i jeszcze bardziej przyspiesza.
-Nie ma teraz czasu na seks... Ale zdecydowanie do tego dojdzie jeszcze nie raz...- mówię mu w usta, a gdy porusza wolniej momentalnie czuję lekki wstrząs i zaczynam ciężko oddychać.
-To mi się podoba...- mówi i całuje mnie bardzo namiętnie. Wychodzę pierwsza i wracam na wykład, siadam na swoim miejscu, on - na swoje wraca za 5 minut. Mruga do mnie okiem i odwdzięczam się mu tym samym. 

(...)
Odbieram jedzenie i płacę za nie, dziękuję dostawcy i kładę przed Hails chińszczyznę.
-Zaraz zdechnę...- mówi pod nosem i sięga po pudełeczko.
-Nie rozumiem, jak mogli pomylić twoje bilety...- mówię.
-To jest właśnie moja kochana agencja, której nienawidzę za właśnie takie akcje.- mówi moja siostra i wciąga makaron. Nalewam jej soku do szklanki i słucham, jak opowiada mi o tym, co ostatnio dzieje się wśród znajomych. Mówi, że była razem z Kylie Jenner [KJ] koncercie Kanye i zaproponował jej by pojechała z nią na kilka dni na wyspę niedaleko Kuby. Z uśmiechem słucham, co mówi moja siostra... Widzę jej podekscytowanie i cieszę się, że chociaż tyle dostaje w przerwach swojej ciężkiej pracy. Zostawiam jedzenie w pudełku i idę do toalety, gdy dzwoni dzwonek do drzwi.
-Otwórz!- krzyczę.
-Dobra!- odpowiada i słyszę jak drepcze ku drzwiom. Spuszczam wodę i myję ręce. Wychodzę i staję w miejscu.
-Harry?- pytam zdziwiona i czuję, jak oblewam się rumieńcem.
-Hej, Ky...- mówi z uśmiechem. Hailey stoi z boku, a właściwie siada na boku kanapy i nas obserwuje.
A to niedobrze, bo obserwuję jego ciało i momentalnie czuję dreszcze sprzed czterech godzin. On nie pozostaje mi dłużny i ja to też widzę...
-Co Cię sprowadza?- pytam go.
On wyciąga zza siebie majtki, które miałam na sobie wczoraj, gdy do niego jechałam. Czuję, jak twarz zaczyna mnie palić.
-Wyprałem je i zdążyły wyschnąć...- mówi i wręcza mi moje stringi z przylepionym na twarzy uśmiechem jak banan.
-Dziękuję...- mówię niepewnie z ogromnym zawstydzeniem. Opuszczam głowę czując, jak czerwoną muszę mieć twarz. Moja siostra odchrząka cicho.
-Nie poznałam was jeszcze...- mówię po ułamku sekundy.- Hailey...- moja siostra wstaje z oparcia.-...to jest Harry, mój przyjaciel...-zwracam się do Harry'ego.-...Harry to jest moja przyrodnia siostra, Hailey.
Podają sobie dłonie, a Harry zaraz dodaje:
-...to ja będę leciał...- mówi.- Miło było Cię poznać Hailey osobiście...
-Mnie Ciebie też, Harry...- uśmiecha się Hails.-...ale właściwie to czemu nie zostaniesz, mamy jeszcze trochę jedzenia, porozmawiamy trochę...- mówi moja siostra znacząco, a ja zaczynam się bać co ma na myśli, przez te słowa. Właśnie na nie - cicho przełykam ślinę. Harry spogląda na mnie i chyba dobrze wnioskuje, bo odmawia wyręczając się sprawami na mieście, których nie ma... - wiem to.
Odprowadzam Harry'ego do drzwi i wychodzę z nim z mieszkania przed wejście. Tam on od razu wpija się w moje usta i całuje chwilę, potem całuje mnie w czoło, mruga okiem i idzie.
Gdy tylko wracam Hailey naskakuje na mnie.
-DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ JAK TYLKO WYSZŁAM Z SAMOLOTU, ŻE UPRAWIAŁAŚ Z NIM SEKS?!!- piszczy podekscytowana.- BOŻE KYLIE, JESTEM Z CIEBIE TAKA DUMNA! TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ! – łapie mnie za ramiona i teraz patrzy mi wprost w oczy i zaczyna mówić poważnie. - ZABEZPIECZALIŚCIE SIĘ PRAWDA? – odskakuje ode mnie i klaszcze w dłonie. - O CO JA PYTAM, NA PEWNO! KYLIE MUSISZ MI WSZYSTKO OPOWIEDZIEĆ! KIEDY, GDZIE, CO, JAK! BOŻE, NIE WIERZĘ!- siada jednocześnie zrezygnowana i podekscytowana.
Spoglądam na nią wryta.
-Chyba jesteś bardziej podekscytowana tym niż ja...- chichoczę pod nosem.
-KY!- wykrzykuje Hails, na co ja od razu siadam na kanapie koło niej.- Opowiadaj!
-No więc...- zaczynam.- ...zaprosił mnie do siebie na kolację, tam zjedliśmy, zaczęliśmy rozmawiać, sporo rozmawiać o sobie, piliśmy drinki, ale nie upiliśmy się, to tak tylko na dodatek, a potem nagle zaczęliśmy się całować i...
-...i był seks...- wypala Hailey chowając twarz w dłoniach. Uśmiecha się szeroko.
-Dobry jest?- pyta po chwili, na co ja zaczynam się śmiać.
-Hailey!
-Ky! Wszystko masz mi powiedzieć!- śmieje się także. Opuszczam głowę i zaczynam skubać skórki, mój uśmiech rośnie.
-Jest dobry...- mówię, po czym sama się łapie. -...jaki dobry... to chyba był najbardziej emocjonujący seks w moim życiu...- wypalam, na co ona podskakuje lekko na kanapie.
-Duży jest?- pyta tak bezpośrednio, aż spalam rumieńca.
-Na to ci nie odpowiem! Boże, jaka ty jesteś zboczona!- mówię śmiejąc się nerwowo.
-Nie zboczona, a prawdziwa do bólu!- śmieje się Hailey.-... nie muszę właściwie się pytać, bo sądząc po jego dużych dłoniach i odległości opuszka palca wskazującego i prostego kciuka to może świadczyć naprawdę sporo...- zaczynam się śmiać.-... te stringi w jego dłoniach... kurde... ty niegrzeczna!
-Miałam drugie w torebce, bo czułam, że do czegoś dojdzie, więc je wzięłam... A o tych zapomniałam, pewnie je zostawiłam w łazience...- mówię z uśmiechem.
-Był różnorodny?- pyta Hailey zaraz po tym, jak bierze łyka soku.
-Bardzo... Pomysłowy... I wie, czego chce kobieta... Nie odpuszcza, dopóki obydwoje nie mają już org... - zająkuję się. -...znaczy szczytu...- Hailey zaczyna się śmiać.-... jest mocno umięśniony?- pyta.
-Jest i kiedy napinał mięśnie to...- rozpływam się.
-O matulu, było gorąco...- mówi Hails z szerokim uśmiechem.
-Było siostrzyczko, było bardzo gorąco...- mówię mając w myślach doprowadzenie mnie do kolejnych dwóch szczytów z rana i w ciągu dnia.
Hailey sięga po jedzenie i zaczyna grzebać widelcem w nim.
-A jak twoje nastawienie mentalne?- pyta już spokojniej i poważniej.
-Dużo, naprawdę dużo o tym myślałam...- mówię spoglądając na swoje kolana. -...i Ty, Kylie miałyście rację, to jest liceum, to jest czas, kiedy mogę spróbować czegoś nowego, czegoś, co potem będę wspominała z uśmiechem. Rozmawiałam z Kylie i jej słowa dały mi do zrozumienia, że obydwie macie rację...

Retrospekcja
Chodzę po sklepach w Londynie trzymając telefon przy uchu. Po drugiej stronie słuchawki jest Kylie J, która usiłuje mi wytłumaczyć właściwie niewytłumaczalną dla mnie sprawę.
-Ky [czyt. Kaj - forma zdrobnienia] ja rozumiem twoje plany na przyszłość, wiem, że chcesz wiele osiągnąć, ale miłość ci nie zaszkodzi...- mówi, na co wywracam oczami patrząc na kolejną koszulkę.
-Nawet tak nie mów...- mówię.
-Naprawdę, chcesz spędzić te kilka miesięcy w czterech ścianach, uczyć się i uczyć? Zamiast korzystać z kontaktu z innymi ludźmi, kulturą? Kylie, przejeżdżając na studia znów będziesz miała do czynienia z Amerykanami, nie będzie żadnej odskoczni, a tu masz okazję zawrzeć super przyjaźń, nawet jeśli miałaby się opierać tylko na seksie...
-Ky...- jęczę do słuchawki.
-Kręci cię, tak?- pyta.
-No tak, ale...- mówię, gdy ona mi przerywa.
-...Kylie, nie ma ale, jest to, co jest teraz, nie przejmuj się jutrem i kurde, nie zmarnuj tego, co teraz przeżywasz...
-A co jeśli się w nim zakocham?- pytam jej, czym przyciągam wzrok kobiety obok.
Słyszę jej ciche westchniecie i brak odpowiedzi przez kilka sekund.
-Właśnie to mnie przeraża, wizja, że się zakocham i będę musiała wyjechać.- mówię do słuchawki wychodząc ze sklepu.
-A nawet jeśli się w nim zakochasz Ky, to czy to nie będzie najlepsze pół roku? Czy to nie będzie czas pełen w miłosne uniesienia i doznania? Czy to nie da Ci doświadczenia na życia i wspomnień, które będą miały dla Ciebie ogromną wagę? Pomyśl...
Wzdycham cicho. Chyba ma rację.
-Muszę rzeczywiście się zastanowić. Dziękuję za rozmowę.
-Nie ma za co... Mam nadzieję, że pomogłam...- mówi.
-Dałaś mi do myślenia, a to duży krok do przodu.
-Super...- mówi i wysyła mi buziaki.
Odkładam telefon do torby.
***
-...a ja chcę przeżyć coś niezapomnianego z facetem, który tak cholernie mi się podoba...- mówię.
-Nie boisz się zakochania?- pyta mnie.
-Boję, ale jeżeli tylko poza seksem będę trzymała dystans to do tego nie dojdzie...- uśmiecham się.
-Ale jeśli?- drąży Hails.
-To wtedy będę się tym martwić...- mówię.
-Masz rację, teraz korzystaj siostrzyczko...- mówi do mnie i całuje mnie w czoło.

(...)
Harry
Wyciągam nogi na kanapie w jej mieszkaniu i czekam, aż wyjdzie z sypialni.
-Już?- pytam ją.
-Nie!- odkrzykuje.- Boże, co za pierdoła...- słyszę i uśmiecham się pod nosem.
Po chwili drzwi skrzypią i wychodzi robi pozę jak rzeźby antyczne i uśmiecha się szeroko.
-Jak ci się podoba?- pyta mnie, a ja uśmiecham się na jej widok. Szczególnie jej podkreślonych, perfekcyjnych piersi.
-Wyglądasz seksownie...- mówię jej, na co się śmieje.
-Naprawdę?- pyta mnie zdziwiona.
-Tak Kylie, wyglądasz ślicznie.
-Harry!- unosi ręce do góry.- To jest najważniejszy pokaz ze wszystkich trzech i ja muszę wyglądać jak milion dolarów.
-Rozumiem to...- śmieję się.
-Idę ci pokazać druga stylizację...- mówi cicho, na co ja kiwam głową.
-Mężczyźni są bezużyteczni...- słyszę zza drzwi i uśmiecham się szeroko.
-Słyszałem to!- krzyczę.
Otwiera drzwi i wystawi głowę.
-Właśnie taki był mój cel.- odpowiada i znów zamyka drzwi.
Rozśmiesza mnie... i tak strasznie się przejmuje, jak będzie wyglądać...
Wychodzi po 20 minutach totalnie inna. Jej włosy są spięte w niskiego, niechlujnego koła, a z boku wychodzą kosmyki włosów.
Znów jej biust jest podkreślony, ale teraz widzę brzuch. Którego mięśnie przebijają się w obcisłej spódnicy.
-Odwróć się dookoła...- mówię jej, na co ona to robi i potem spogląda na mnie spod byka w okularach.
-No nie! Ty zboczuchu... Nie oceniałeś mojej stylizacji, a mój tyłek!- mówi rozżalona.
-Takie spódnice możesz przy mnie nosić, nie będę marudził...- mówię jej z uśmiechem, na co ona wywraca oczami i krzyżuje dłonie na piersiach.
-Masz jeszcze trzecią stylizację? - pytam ją.
-Nie podoba ci się ta?- pyta mnie, na co przeczę.
-Wyglądasz ekstra, ale ja wiem, że możesz wyglądać jeszcze lepiej...- uśmiecham się do niej, na co ona wywraca oczami i wraca do sypialni. Coś jej kilka razy spada na podłogę, a ja jej za każdym razem pytam, czy wszystko ok. Za każdym razem odpowiada mi cisza, ale wolę się tam nie pchać.
Mija kolejne 20 minut i drzwi się uchylają.
-Musisz zamknąć oczy...- mówi.
-Po co?
-Po jajco, Masz to zrobić.- mówi poważnie, na co się uśmiecham.
Zamykam oczy.
-Ale obiecujesz, że nie będziesz podglądał?- mówi.
-Obiecuję...- odpowiadam jej.
Odgłos szpilek sprawia, że ja chcę otworzyć oczy, ale...
-Teraz możesz...- mówi, na co otwieram oczy.
Jej ubiór jest teraz jasny, podkreślający jej atuty, ale wciąż nie wiem, jak wygląda przód, bo stoi do mnie tyłem.
-A przód?- pytam.
Kylie odgarnia włosy do tyłu i staje do mnie przodem, a mnie wtedy . Jej piersi znów są podkreślone, idealnie zarysowane, do tego ta szminka, brzuch. Wygląda jak milion dolarów.
-A co myślisz o tej?- pyta mnie.
-Podejdź do mnie...- mówię do niej, na co ona stawia kolejne kroki na panelowym parkiecie, idzie w moją stronę. Ściągam stopy z kanapy i siadam na niej, a gdy jest już przy kanapie, ja wstaję.
Spoglądam na nią całą i szminkę, którą pokryła usta.
-Właśnie tak musisz iść...- mówię jej i sunę dłońmi po jej pośladkach. Spina je i jednocześnie całe ciało, także klatkę piersiową.
-Jesteś pewien?- unosi brew.
-Stuprocentowo...- mówię jej i muskam ustami jej szyję, ona odchyla głowę do tyłu i uśmiecha się lekko.
-Może teraz trochę przerwy?- pytam ją, na co ona kiwa głową.
-Bardzo chętnie...- mówi cicho.
Momentalnie ściąga szpilki i ja unoszę jej spódnicę lekko do góry, by mogła bardziej otworzyć mi swoje nogi. Kładę ją na kanapie i wpijam się w jej usta szukając odpięcia jej spódnicy. Kylie wyręcza mnie i unosi ją aż do poziomu bioder. Dotykam jej brzucha, jej bioder, ud, piersi i jeszcze te jej usta.
Moją dłoń sunę ku wewnętrznej stronie uda, a potem ku gumce od majtek. Nie odrywając ust od niej kontynuuję droczenie się z jej ciałem.
-Harry, zacznij już...- mówi mi do ucha, na co ja uśmiecham się i zamierzam spełnić jej życzenie. Jednakże wpijam jeszcze usta w jej piersi, jej dłonie znajdują ujście w moich włosach i zdecydowanie nie chcę przerwać tej przyjemności. W momencie, gdy pieszczę jej biust moja dłoń wsuwa się w jej majtki, a palec odnajduje odpowiednie miejsce i właśnie wtedy zaczyna się od początku. Gdy patrzę na jej twarz i emocje, które ona pokazuje chce więcej mimo, że nic nie czuję to czuję wiele.
-O Boże...- szepcze mi do ucha i to daje mi kopa.- Ja nie wiem, jak ci się odwdzięczę...- szepcze chwilkę później.
-Wystarczy dobry seks...- odpowiadam jej, na co ona się uśmiecha.
-Przyjęłam do wiadomości...- mówi cicho patrząc mi w oczy. Mój palec przyspiesza, a ona wypina biust i odchyla głowę. Widzę, jak ogromną przyjemność jej to sprawia. Ogromną.
-Kylie, wróciłam!- słyszymy nagle głos Hailey.
Odskakuję od Kylie, a ta poprawia stanik i majtki jak najszybciej może i podnosi głowę z kanapy. Hailey wchodzi do pokoju i od razu widząc mnie zamyka oczy.
-Jezu!- krzyczy.- Nie mówcie mi, że tu był seks, albo w sypialni, bo jak tak, to ja idę do hotelu!
-Nie było seksu!- śmieje się Kylie, a ja się uśmiecham. Ale wielka szkoda....
-Jacy wy jesteście niewyżyci...- mówi Hailey i kładzie torebkę na wyspie kuchennej. Wstaję z kanapy i pomagam jej wstać. Ona opuszcza lekko spódnicę.
-Co ty masz na sobie siostro?- pyta ją Hails, a ja się przyglądam ich rozmowie.
-Zestaw na pokaz dziś wieczorem...- mówi Kylie, a Hailey unosi brew i uśmiecha się.
-Bardzo dobry wybór... Chciałam ci powiedzieć, że Nick będzie na moim pokazie i tak zrobił, by siedzieć koło ciebie.
Kylie nagle rzednie mina i lekko przełyka ślinę.
-Kim jest Nick?- pytam po chwili, na co one dwie zwracają na mnie uwagę.
-To nasz kolega z LA...- mówi Hailey, a Kylie marszczy brwi i idzie do sypialni.
-Twój kolega...- mówi stamtąd do Hails.
-Nasz...- mówi Hails.
-Twój... Ja go nie lubię...- odpowiada Kylie.
-Kręcił cię kiedyś... - mówi Hailey wyciągając z szafki butelkę wody.
-Jak miał kręcone włosy...- odpowiada Ky, na co ja się uśmiecham. Chyba kręcą ją długie, kręcone włosy chłopaka.
-Teraz je trochę ściął, jak zerwał z Olivią...- mówi Hails.
-Hailey, proszę cię... Poza tym, po co on przyjeżdża?
-Przyjeżdża, bo dowiedział się, że będziesz...- mówi Hailey.
Nie podoba mi się to.
-Nie chcę z nim siedzieć...- mówi Kylie wychodząc w staniku z sypialni.
-Nie masz wyboru...- mówi Hailey, jakby to była oczywistość.
-Mam wybór...- mówi pewniej Ky i odwraca się w moją stronę.-... On jest moim wyborem.- wskazuje na mnie.
-Chcesz go wziąć ze sobą?- pyta Hailey, na co Kylie kiwa głową.
-Chcesz mnie wziąć ze sobą na pokaz?- pytam ją, na co ona się uśmiecha.
-Dokładnie tak, Harry...- odpowiada mi.
-Zawsze znajdziesz jakieś wyjście z sytuacji Kylie...- śmieje się Hailey.
******
Miłego! :)