14 maja 2017

Rozdział 40



-No nie…- mówię i uśmiecham się szeroko.
Te charakterystyczne gitary i… 

Call a doctor
Check my pulse
Something hit me like a cannonball
Ears are ringing
But I feel no pain
Just a sweet sensation running through my veins

Mój Boże, uwielbiam to.
Podnoszę wzrok na Harry’ego i on wpatrzony we mnie z szerokim uśmiechem śpiewa wczuwając się na całego. Za to, dziś jestem jego…
Dedykacja oczywiście zrozumiana. Zaczynam śpiewać z Harry'm wygłupiając się trochę z gestykulacją. 

You got me love shot, honey
Right in the head
Love shot, honey, I'm a living dead
Don't know if I should hide
You got your target set
Love shot, honey, pump me full of lead

Eleanor śpiewa ze mną, więc nie czuję się ani osamotniona, ani nie przerażona, że może się domyśleć, że chodzi konkretnie o mnie. Chłopaki śpiewają fantastycznie całą piosenkę i z uśmiechem ją zakańczają. Przed rozpoczęciem następnej Harry puszcza do mnie oko, na co szeroko się uśmiecham i wracam do picia. Po zaśpiewaniu jeszcze kilku utworów chłopaki kończą i otrzymują gromkie brawa od publiczności. Eleanor nawet gwiżdże jak rasowy kibic, na co zaczynam się śmiać. Dokańczam drugiego drinka i rozmawiam z Eleanor, gdy podchodzi do nas Josh i pyta El o jakieś duperele. Harry wykorzystuje to, że jestem sama, by zająć miejsce mojej koleżanki.
- Zmywamy się, co?- pyta mnie z szerokim uśmiechem.
-Nawet nie wiesz, jak wielką ochotę mam się z tobą całować...- mówię mu, na co on zaczyna się śmiać i znów opuszcza wzrok na moje piersi.
-Zaraz wracam...- mówi i idzie pomóc Joshowi w wynoszeniu sprzętu. Eleanor żegna się ze mną i mówi, że jedzie do domu. Dajemy sobie po buziaczku w policzek i opuszcza lokal. Ja idę do toalety, gdzie poprawiam włosy i cycki. Gdy wychodzę Gary obściskuje się z Holly, a Harry czeka na mnie.
-Josh pojechał?- pytam go, na co kiwa głową. Uśmiecham się szeroko i łapię go za rękę.
-No to chodź...- mówię. Wychodzimy z klubu i Harry prowadzi nas do klubu, gdzie kiedyś byliśmy i mam ciekawe przebłyski z tego dnia. Gdy tylko wchodzimy w inną ulicę przyciąga mnie do siebie i wpija swoje usta w moje.
-Takie rozpoczęcie mi się podoba...- mówię mu w usta, a on mruczy i łapie mnie za tyłek. Nasze języki dopełniają to, co robią nasze dłonie. Moje znalazły ukojenie w strukturze włosów Harry'ego, a jego dotykają kabaretek. Zainteresował się nimi do potęgi.
-Sprawiają, że pragnę cię dziś jeszcze bardziej…- mówię, na co on uśmiecha się i ujmuje moją twarz w dłonie. Jest czuły i namiętny i taki Harry jak najbardziej mi odpowiada. Zaraz łapiemy się za ręce i idziemy do klubu, gdzie już kiedyś byliśmy...
-Hazz, to było kochane z "Love Shot"...- mówię, na co on opuszcza na mnie wzrok i uśmiecha się szeroko.
-Wszystko dla Ciebie...- mówi, na co się uśmiecham.
-Trafiłeś idealnie...- przyciągam go do siebie i daję mu buziaka w usta.
-Wiedziałem, że ci się spodoba...- mówi i oddaje mi pocałunek.
-Wiesz, że dziś jestem twoja, hm?- pytam.
-Ty zawsze jesteś moja i tylko moja...- mówi z pewnością w głosie.
-A jakby ktoś chciał bym była jego to?- pytam zalotnie.
-Prawdopodobnie następnego dnia miałby pogrzeb lub operację na oiomie, a ja siedziałbym w kryminale...- mówi, na co ja się uśmiecham i obejmuję go w biodrach.
-Jestem twoja.- mówię.
Harry
-Na co masz ochotę dziś?- pytam ją.
-Ja na jedno...- mówi zalotnie, na co się uśmiecham.
-Kylie, to po...- chichoczę.
-Poproszę Sex On The Beach.- mówi i uśmiecha się szeroko.
-Ale jesteś niegrzeczna...- mówię, a ona pokazuje lekkie dołeczki w polikach. Podryguje do piosenki w tle i czeka, aż złożę zamówienie kręcąc tym piekielnym tyłkiem.
-A Ty co bierzesz?- pyta stając obok mnie, stykając się biodrami.
-Whisky z colą...- mówię, na co ona uśmiecha się szeroko i zagryza dolną wargę.
-Co...- pytam widząc jej minę.
-Lubię, gdy facet pije mocny alkohol...- mówi.-...łatwiej go potem wykorzystać...- mówi, na co uśmiecham się i łapię za jej biodro.
-Kylie, aż tak dziś mnie pragniesz?- pytam.
-Nie masz świadomości jak bardzo.- spogląda na moje usta i muska je. Barman podaje nam zamówienia i Ky przyciąga jego uwagę, chce się do niej uśmiechnąć, ale ona nie zwraca na niego uwagi. Biorę drinki i idziemy usiąść w klimatycznym rogu całego klubu. Jest tam mały, skórzany narożnik, który sprawdzi się idealnie dla naszej dwójki. Siadam pierwszy, kładę drinki na stoliczku, a Kylie ściąga swoją skórzaną kurtkę ukazując mi skórzany, zabudowany stanik. Zaczesuje włosy do tyłu i uśmiecha się, gdy widzi, że ją obserwuję. Siada obok mnie i jedną nogę umiejscawia między dwiema moimi. Sączy drinka delektując się jego smakiem i oblizuje pełne usta po przełknięciu.
-Powiedz mi coś...- mówi do mnie, na co uśmiecham się szeroko.
-Co chciałabyś usłyszeć?- pytam ją, a ona lekko przybliża kolano go mojego krocza i nachyla się w moją stronę.
-Możesz improwizować...- mówi, na co się szeroko uśmiecham.
-Dziś jesteś wyjątkowo napalona.- mówię jej, na co wywraca oczami.
-Powiedz mi coś czego nie wiem...- mówi, na co unoszę swoją rękę i przyciągam jej twarz do swojej, jej usta do moich. Wpijam się w nie i nie pieprze się z zasadami grzeczności. Kiedy wsuwa język do moich moje ręce znajdują jej biodra i umiejscawiam ją sobie na swoich. Na pasie. Kylie nieświadomie zamyka oczy i skupia się na sytuacji. Moje dłonie zaś naprawdę polubiły kabaretki, bo wręcz wplątują się w dziury jej rajstop. Gdy czuję nacisk jej bioder poprawiam się na kanapie, na której już zdążyłem się zsunąć.
-Dobrze mi idzie nakręcanie Ciebie...- mówi, na co uśmiecham się szeroko i czuję, jak jej dłonie wplatają się w moje włosy. Mój Boże... Momentalnie Kylie odsuwa się ode mnie i sięga po drinka. Mnie podaje mojego i mówi: "Zeruj... Idziemy tańczyć...". Upijamy swoje napoje duszkiem czując, że może nas zaraz sieknąć. To jest nieważne!😊
Kylie schodzi z moich kolan i idzie trzymając mnie za dłoń na parkiet, zaczyna kręcić biodrami i obraca się do mnie przodem. Umiejscawia swoje ręce wokół mojej szyi i przysuwa się blisko mnie... Bardzo blisko. Jej dłonie dotykają raz mojej szyi, raz włosów i normalnie mam wielokrotne orgazmy przez to, co robią jej smukłe paluszki. Cały czas patrzy mi w oczy, nie chce przestać i to mnie jeszcze bardziej podkręca. To jak mnie podrywa... Jej kształtne usteczka wypowiadają zagłuszone muzyką słowa, których nie jestem w stanie wyczytać, przez skupienie na jej ciele. Ciele, którym dotyka mnie w prawie stu procentach. Kylie staje na palcach dzięki czemu jest ze mną równa i wtedy swoje ręce opuszcza i wsuwa do tylnych kieszeni moich spodni jednocześnie łącząc nasze usta ze sobą w najmożliwiej seksowny sposób. Jej dłonie ściskają moje pośladki, a usta nie przestają mnie zadziwiać, by jeszcze bardziej ją rozpalić robię to samo ze swoimi dłońmi i tak samo uciskam jej pośladki, jak i ona moje.
-Lubię tę piosenkę...- mówi mi w usta.
-Da się zauważyć...- odpowiadam z uśmiechem i Kylie odsuwa się ode mnie na pół kroki.
-A ten fragment najbardziej...- mówi i zaczyna tańczyć. Odwraca się do mnie tyłem i ociera się pośladkami o moje przyrodzenie. Ja mam z kolei wtedy wolny dostęp do jej piersi, brzucha, wszystko to mogę swobodnie macać podczas gdy Kylie szaleje w nutach, które kocha. Swoje usta zatapiam w jej szyi, na co ona wplata swoje piekielne palce w moje włosy. I wcale nie zaprzeczę, że do tego nie chciałem doprowadzić. Lubię tę piosenkę, a gdy słyszę jeszcze jej piękny głos wtedy jest jeszcze piękniej i choć mógłbym się stać romantyczny, to Kylie nie pozwala mi na to jej biodra cały czas pracują w te i we w te i rozumiecie… nie da rady.
-Ky…- mówię jej do ucha, przygryzając boczną jego część, na co ona się śmieje.
-Harry, zjesz mi ucho?- pyta niewinnie, na co sam zaczynam się śmiać.
-Zjem cię całą, jak będzie trzeba…- mówię jej, na co ona odwraca się do mnie przodem. Wciąż czuję, że mimo zmiany utworu jej ciało żyje muzyką, całe ciało. Spogląda mi w oczy, a potem opuszcza wzrok na moje usta, które tak naprawdę nie wiem czemu tak ją kręcą – no ale – jak kręcą to niech kręcą.
-Jak zjesz mnie całą, no kto będzie cię uszczęśliwiał?- pyta z uśmiechem sunąc dłonią po moich torsie. Nie chcę myśleć, że będę musiał się z nią rozstać choćby na chwilkę, podczas gdy niedługo rozstanę się z nią na nie wiem ile… Nie myśl o tym…
-Popadnę w depresję, albo popełnię samobójstwo…- mówię jej szczerze, ale ona to bierze na żarty, więc ja to też tak obracam.
-Lepiej nie, bo i tak nie trafisz do legionu samobójców…- mówi z uśmiechem.
-Nie będziesz moją Harley Quinn?- pytam ją unosząc brwi, na co chichocze i podnosi na moje oczy wzrok.
-Tylko, jeśli zostaniesz moim Jokerem…- mówi i w tym momencie zaczyna grać remix „Heathens” Twenty One Pilots.
-Przypadek?- pytam, na co ona przybliża swoje usta do moich i mówi łącząc je z moimi.
-Nie sądzę…- odpowiada i bez ostrzeżenia wpija się w moje usta swoimi, co sprawia, że totalnie tracę poczucie tego, gdzie jestem. Jestem ja i Ona. Moja zajebista Kylie.
-Chcesz coś do picia?- pytam, gdy odsuwa się ode mnie.
-Właściwie czemu nie...- mówi i słyszę, że zaraz zacznie się jej piosenka.
-Przyniosę ci coś dobrego...- mówię jej na ucho, a ona uśmiecha się szeroko i daje mi buziaka. Puszczam jej dłoń i idę do baru zamawiając słodkiego drinka dla niej o smaku cukierków Skittles. Obracam się obserwując, jak się bawi, ale widząc jej uśmiech na moich ustach pojawia się uśmiech. Barman zagaduje mnie o smaki mojego drinka polecając jakieś nowe odmiany alkoholu, daję mu wolną rękę, byleby za bardzo nie siekło. Sięgam po pełne w drinki szklanki i zostawiam mu zapłatę za napoje. Idę z nimi w stronę Kylie, która... Zaraz kurwa kto to jest...
-Daj mi spokój!- odpycha go Kylie.
-Przestań, on nie wróci.- mówi mężczyzna chcąc ją złapać za rękę.
-Głuchy jesteś? ...- podnosi głos Ky i odskakuje. Gdyby nie te drinki już bym na niego skoczył...
-Lubię wyszczekane...- mówi gościu i pcha się w jej stronę.
-To poszukaj sobie innej!- mówię zza jego pleców i widzę oddech ulgi Kylie, nawet lekko się do mnie uśmiecha.- Ona jest moja i tylko waż się ją tknąć.- widać, że jest pijany, ale to nie zmienia faktu, że nie słucha odmawiającej kobiety. Mojej kobiety.
-Bo co kurwa...- mówi zaczepnie.
-Jeszcze pytasz?- mrużę oczy.- Chcesz nie wiedzieć zaraz jak się nazywasz?- pytam.- Spierdalaj! Już!
Ludzie wokół nas obserwują, więc podchodzę do Ky i wręczam jej szklankę z napojem.
-W porę przyszedłeś...- mówi z ulgą.
-Nie było mnie tylko chwilkę, a widzę, że już przyciągnęłaś wzrok wielu.- uśmiecham się szeroko. Chcę ją trochę uspokoić.
-Ja tam i tak wolę Ciebie...- mówi, na co się uśmiecham szeroko. Szybko wypijamy drinki i na parkiecie spędzamy jeszcze dużo czasu i poznajemy wówczas swoje ciała w więcej niż stu procentach, w międzyczasie wypijamy kolejnych parę drinków, które ruszają moją Kylie, mnie tylko trochę. No dobra nie trochę... Kylie jak zwykle robi się jeszcze bardziej otwarta niż była wcześniej i jeszcze bardziej pożądliwa. Cały czas się całujemy i dotykamy. Ona cały czas mnie dotyka. I w ogóle mi to nie przeszkadza. Siadamy w naszej loży i obściskujemy się bardzo namiętnie, właściwie w ogóle nie zwalniamy z tempa, ale powoli czujemy, że chcemy zmienić lokal - może jeszcze nie na mieszkanie Kylie, ale coś innego.
-Muszę iść do kibla.- mówię jej, a ona przytakuje mi i mówi, że musi trochę ogarnąć make-up i poczeka na mnie przed wejściem do toalety. Cicho gwiżdżąc załatwiam swoje sprawy i myje ręce w zlewie. Wychodzę i pierwsze co widzę to facet, który podwalał się do mojej Kylie. Znowu nie daje za wygraną i porządnie mnie tym pobudza. Jednym ruchem ręki odpycham go od Ky, robię zamach i uderzam go pięścią w twarz. Odlatuje jakieś dwa metry do tyłu i łapie się za nos, który mu zaczął krwawić. Chyba mu go rozjebałem.
-Harry...- Kylie stoi przerażona i patrzy raz na mnie - który przybiera pozycję ataku, widząc, że fagas wstaje z pewnością w swoich ruchach - i raz na niego, który już stoi na baczność gotów do walki.
-No dawaj walcz o swoją małą sunię...- mówi, na co już chcę mu dowalić, gdy pewna ręką Kylie ląduje na moim torsie.
-Czekaj...- mówi i na jej twarzy nie widać przerażenia, a złość?
-Harry...- zaczyna stojąc do niego tyłem, a od mojej twarzy jakieś kilka centymetrów.- On mnie nazwał sunią?- pyta.
Nie wiem co mam jej powiedzieć, ale jedyne co robię to lekko kiwam głową.
Kylie odwraca się i robi zamach z pół obrotem - to jak wbija mu pięść w oczodół to... majstersztyk. Mężczyzna obija się o ścianę i się nie podnosi.
-Idziemy stąd...- mówi Ky i prowadzi mnie do wyjścia.
(...)
Kylie
-Przestań...- chichoczę, czując, jak Harry całuje mnie tam, gdzie mam łaskotki. Nie mogę przez to trafić kluczem do zamka, gdy wreszcie mi się udaje każę mu wchodzić do środka. Posłusznie wykonuje moje polecenie bardzo się chwiejąc. Ledwo co trafia w krzesełko, by zdjąć buty, kręcę głową na ten widok i sama zrzucam z siebie kurtkę i kładę ją na oparciu fotela w salonie.
-Kylie?- jąka się.
-Co jest?- pytam i związuję włosy przyglądając się jego spitej mordce. Zdecydowanie zalał emocje w pubie, do którego poszliśmy, mnie z kolei kompletnie odeszła ochota do picia.
-Bo Ty wiesz, dlaczego... dlaczego ja go... u... uderzyłem?- pyta wstając z krzesełka i przytrzymując się ściany.
-Wiem, już mi mówiłeś...- mówię z uśmiechem. Harry idzie w moją stronę, ale staje w miejscu i zaczyna znów to samo mówić.
-Ty jesteś moja... Kylie... Jesteś moja... Tylko moja... I tylko moja...- mówi, na co uśmiecham się i podchodzę do niego.
-Chodź spać...- mówię mu.
-Tak, kochanie...- uśmiecha się i nadstawia usta do całusa.
-Najpierw się połóż, potem dam ci buzi.- mówię.
Zapalam światło w sypialni i Harry zaczyna nieporadnie ściągać bluzkę. Pomagam mu, a potem zabiera się za spodnie. Gdy widzę jednak, że chce je ściągać stojąc na jednej nodze, każę mu usiąść i dopiero się za to zabrać. Ja sama zmywam makijaż z twarzy i przebieram się w koszulkę do spania i w łazience zmieniam bieliznę. Odświeżę się rano. Harry ściąga skarpetki i bezwładnością rzuca je na podłogę. Chichoczę widząc jego poziom upicia, gdy mnie widzi uśmiecha się i wyciąga ku mnie ręce. Podchodzę do niego i głaszczę go po czole i włosach, zamyka oczy i wciąż się uśmiecha.
-Harry połóż się, ja jeszcze zamknę drzwi.- mówię, a on posłusznie wchodzi do łóżka. Zamykam zamki na noc i zgaszam światło w salonie. Leży pod kołdrą i patrzy na mnie. Zgaszam światło w sypialni i wchodzę pod kołdrę do niego.
-Kylie?- mówi szeptem, co przyprawia mnie o szeroki uśmiech.
-Tak?- pytam układając się na swojej poduszce. Harry przysuwa się do mnie i wtula głowę w bok mojego biustu. Jego ręka ląduje na moich udach i ujmuje jedno z nich w całą dłoń.
-Kocham Cię tak bardzo...- mówi cicho i nawet się nie jąka.
-Oj Harry jesteś śpiący...- mówię mu.
-Kochanie, żadne śpiący, jestem tylko prze... przemęczony...- mówi, na co zaczynam chichotać.
-Oczywiście...- mówię z uśmiechem.
-Kocham Cię najmocniej na świecie...- mówi trochę ciszej.
-Wiem...- mówię do siebie. I zaczyna cicho chrapać. Swoją dłonią przejeżdżam po jego uchu i wzdycha cicho.
-Oj Harry...- wzdycham cicho i zamykam oczy.
Rankiem budzę się pierwsza przez telefon, który dzwoni od dłuższej chwili. Wreszcie sięgam po niego i nie zwracając uwagi na to, kto dzwoni odbieram. Na moje nieszczęście okazuje się to być Amy, która jako, że zawitała znów do Londynu chce się spotkać. Ustalam szczegóły spotkania, gdy Harry każe mi wyłączyć telefon.
-Kochanie, przytul się do mnie i śpij...- mówi mając twarz wklejoną w bok mojego biustu.
-Tak, Amy, dokładnie tak, jesteśmy jesteśmy kontakcie. Do zobaczenia.- mówię i rozłączam się.
-Kurwa...- mówię pod nosem.
-Mmm, Ky co to za sprośne słowa.- mruczy.
-Narzeczona mojego taty chce się ze mną spotkać...- mówię mu, na co podnosi głowę i kładzie ją wyżej.
-To źle?- pyta mnie delikatnie muskając moją szczękę.
-Nie, tylko, że widziałam się z nią stosunkowo niedawno, niedługo zobaczę ją na ślubie... O czym ja mam z nią rozmawiać?- mówię.
-Nie macie wspólnych tematów?- pyta mnie majstrując przy majtkach.
-Parę mamy, ale bardzo się różnimy.- mówię i na mojej twarzy rośnie uśmiech domyślając się jego zamiarów.
-Hazz, skoro mam się z nią zobaczyć to już muszę wstawać...- mówię, na co on chichocze i robi swoje.
-Nigdzie mi nie uciekniesz...- mówi, na co ja z uśmiechem poddaję się przyjemności. Zagryzam dolną wargę i zasysam powietrze, gdy przyspiesza.
-Dawno tego nie robiłem...- mówi mi do ucha niespokojnym szeptem.- Ale widzę, że wtedy lepiej to przeżywasz... Więc nie będę ci robił tego często...- mówi i zwalnia.
-Przyjemnie?- pyta, gdy przyspiesza, a moja ręka, aż go łapie. Wypinam biust do góry i drugą dłonią zaciskam materiał prześcieradła.
-Och Harry!- wypowiadam gwałtownie.
-Jeszcze nie koniec...- mówi mi do ucha. Jezu, on mnie zaprowadza do jakiegoś cholernego, lepszego świata.
Przerzucam się na bok i kładę kolano na biodrze Harry'ego, który leży bokiem w moją stronę. Ciężko oddycham patrząc w jego piekielnie zielone oczy, a jego spojrzenie jest tak głębokie i intensywne, jak jego ciężko pracujące palce... Swoją dłonią dotykam jego włosów na co rozmarza się i przyspiesza. Wtedy ciężko dysząc kończę poranek wstrząsem i jękiem. Połykam ślinę i Harry uśmiecha się do mnie szeroko.
-Jesteś tak piękna, że nie mogę tego pojąć...- mówi mi.
-Wytrzeźwiałeś aby do końca?- unoszę brwi sunąc dłonią po jego szyi.
-Jestem stuprocentowo trzeźwy...- upewnia mnie i wpija się w moje usta. Tkwimy w pocałunku dość długo, ale naprawdę muszę wstać i przygotować się na spotkanie z Amy.
-Chodźmy się umyć...- mówię mu w usta, a on uśmiecha się i przytakuje mi.
30 minut później owinięci ręcznikami wychodzimy z łazienki i podczas gdy ja wstawiam czajnik z wodą, Harry zagląda do lodówki i gdy widzi składniki staje się dziwnie szczęśliwy.
-Możesz iść się przygotowywać, zrobię nam coś pysznego...- mówi mi z dołeczkami w polikach.
-Nie otrujesz mnie?- pytam z uśmiechem, na co wywraca oczami. Wygląda wtedy uroczo. Podchodzę do niego daję mu buziaka i idę do pokoju. Dokładnie się wycieram stojąc tyłem do drzwi i ubieram bieliznę i gdy obracam się, Harry stoi praktycznie w drzwiach, w nisko położonym na biodrach ręczniku obierając pomarańcze i z szerokim uśmiechem przyglądając mi się.
-Weź!- krzyczę z uśmiechem.
-Wstydzisz się?- uśmiecha się szerzej.
-Może...- śmieję się.
-Nie masz czego, jestem twój... I wszystko już u Ciebie widziałem...- mówi jak gdyby nigdy nic. W sumie prawda.
-Zresztą patrz póki możesz...- macham ręką, a on z uśmiechem wraca do kuchni. Szukam rzeczy i wyciągam sukienkę z szafy. Przykładam ją do siebie i wychodzę do Harry'ego, który odwraca się na odgłos moich bosych stóp.
-Ładna?- przykładam ją do siebie.
-Ładna, ale nie za elegancka?- unosi brwi.
-Harry...- uświadamiam sobie, że on nie wie jaka jest Amy. -Amy to perfekcjonistka, nie ma skrupułów w ocenianiu ludzi, na punkcie czego mam bzika i zawsze przed spotkaniem z nią muszę wyglądać idealnie.- tłumaczę.
-Powinnaś być sobą...- mówi jakby to była oczywistość. Nie rozumie jak ważne dla mnie jest mentalnie słowo od Amy - pięknie wyglądasz. Jestem uczulona na opinię ludzi i właśnie dlatego zawsze dążę do perfekcji.
-Nie zrozumiesz tego.- mówię o wracam do pokoju. Ubieram sukienkę (http://www.polyvore.com/no.218_amy/set?id=211454219) , suszę włosy, nakładam makijaż i słyszę nawoływanie Harry'ego na śniadanie.
Poprawiam zakręcone końcówki włosów i idę do salonu. Harry uśmiecha się szeroko widząc mnie i bez pytania sadza mnie na wyspie. Podaje mi placki z owocami udekorowane bitą śmietaną i pomarańczami.
-Jeju, to jest idealne.- mówię z pełną buzią, a on się uśmiecha szeroko, daje mi buziaka w czoło i zabiera się za sprzątanie.
-Co dziś robisz?- pytam go.
-Nic...- oznajmia mi.
-Pójdziemy dziś na zakupy?- pytam go.- Dojechałbyś do centrum, gdzie będę z nią umówiona?
-Kupimy garnitur?- pyta, na co kiwam głową.
-To zdecydowanie tak.- mówi z uśmiechem.
(...)
Telefon na stoliczku do kawy zaczyna wibrować i pojawia się wiadomość:
"Pochwaliła Cię?"
Opowiadam Amy o szkole, wypytuje mnie o Harry'ego, który będzie gościem na weselu i mój tata miał go okazję poznać.
-Jest bardzo miłym i kulturalnym chłopakiem z niezwykłym wyczuciem muzyki.- mówię, na co Amy lekko uśmiecha się sącząc świeżo wyciskany sok - bo jak mówi - musi trzymać formę.
-Kręcisz z nim?- pyta.
-Nie, to mój przyjaciel, wiesz, że chcę się skupić na swoich celach.- mieszam łyżeczką swój kubek herbaty.
-Pokażesz mi go?- pyta mnie.
-Tak... Jasne...- łapię za telefon i szybko odpisuję Hazzie.
"Tak, udało mi się ją olśnić. Chce teraz zobaczyć twoje zdjęcie i Ciebie ocenić😂"
Pokazuję zdjęcie Hazzy Amy i Ona unosi brwi do góry w uznaniu.
-Ładna twarzyczka...- mówi.- Ciało równie ładne?- pyta, na co nie przemyślając tego kiwam głową. Gdy jednak ogarniam do czego właśnie się przyznałam. Spalam buraka. Amy zaczyna się ze mnie śmiać i kręci głową.
-Kylie, też miałam tyle lat co Ty... I nie powiem tacie, możesz być spokojna.- mówi, na co uśmiecham się z wielkim zawstydzeniem. Na ekranie znów pojawia się wiadomość.
"Jestem pewny, że jej się spodobałem. Kiedy mam po Ciebie jechać?"
Amy unosi brew na stale dający znać telefon.
-To Harry?- pyta mnie. Dziś to jak nie Amy tylko kobieta o surowej twarzy i fantastycznym charakterze.
-Tak, mieliśmy iść dziś po garnitur dla niego.- mówię.
-Nie może się doczekać...- podsumowuje Amy i uśmiecha się.- Niech wpadnie tu, jak już będzie to pożegnamy się.- mówi i to właśnie piszę Hazzie.
-Zdecydowałaś, czy będziesz coś śpiewała na weselu?- pyta mnie.
-Nie powinnam wam odmawiać.- uśmiecham się szeroko.- Ale jeszcze nie wiem co...- odpowiadam szczerze.
-Chester bardzo lubi taką twoją, jedną, autorską piosenkę... Nie pamiętam tytułu, ale to było takie RnB...
-Ja też nie pamiętam tytułu, ale chyba wiem o co chodzi...- chichoczę.- Zastanowię się jeszcze co zagrać.
Kolejne 20 minut rozmowy leci jak z bicza strzelił. Po tym czasie przez drzwi Harry wchodzi przyciągając uwagę wielu dziewcząt siedzących w kawiarni, zapoznaję Amy z Harrym, który się mój Boże, zawstydza. Ona widzi to i cicho się śmieje, żegna się ze mną i idzie. Harry siada na miejscu Amy, a ja wtedy związuję włosy w kitkę, buty zmieniam na czarne conversy i narzucam na plecy bomberkę.
-No wiesz co...- mówi patrząc na mnie.
-Co?- pytam.
-Lubię Ciebie w szpilkach.- mówi z akcentem na ostatnie słowo.
-Gdy bolą mnie stopy staję się nieznośna, a jeszcze takiej mnie nie widziałeś.- mówię mu.
-I tak bym ujarzmił to twoje zachowanie.- mówi z pewnością w głosie. Prycham pod nosem i zapinam torebkę, gdzie włożyłam buty. Wstaję, Harry obejmuje mnie w biodrach i idziemy do sklepu z garniturami.

Rozdział 39

Harry
Jak dobrze, że poszliśmy jeszcze na drinka.
Jak dobrze, że na to wpadłem.
Jak dobrze, że tak to na nią podziałało.
Kylie bardzo nakręciła się na tym filmie, bardzo jej się spodobał i stwierdziła, że Harley Quinn jest naprawdę seksowna. Śmiała się, że przebierze się za nią w Halloween, na co ja stwierdziłem, że może się ubrać kiedyś przed moim przyjściem do niej. Byłaby moją fantazją. Spodobało jej się to. Poszliśmy na drinka i Kylie zaczęła się do mnie przystawiać po 30 minutach od przyjścia i bardzo, ale to bardzo się nakręciła... Rozbawiona powiedziała, że pogryzie mnie całego. A to mnie bardzo nakręciło, więc ta noc... kolejna noc... będzie wyjątkowa.
-Idziesz?- pyta z szerokim uśmiechem, na co podążam za nią i zamykam drzwi jej mieszkania na klucz. Ona ściąga buty i automatycznie odpina spódniczkę.
-Ale mi się wżynała w biodra. Nigdy więcej jej nie ubiorę...- mówi i pokazuje mi te cholerne pośladki w opiętych, koronkowych stringach różowego koloru.
-Bardzo ładnie w niej wyglądałaś...- mówię zsuwając buty ze stóp.
-Normalnie.- mówi z kuchni. Zagląda do lodówki i wyciąga z niej lody. Otwiera pudełko, siada po turecku na wyspie i łyżką zaczyna je jeść. Patrzę na nią z uśmiechem, na jej błyszczące oczy i na jej ciało. Na to jak siedzi... Podchodzę do wyspy i ona akurat oblizuje łyżkę patrząc mi w oczy.
-Chcesz trochę?- pyta mnie, na co kiwam głową i opieram się rękoma o blat wyspy kuchennej.
-Jasne, że chcę. Od ciebie zawsze...- mówię, na co ona nakłada lód na łyżkę. Patrząc jej w oczy biorę do ust całą porcję, którą mi dała. Może nie całą, pozostaje tam odrobina, którą Kylie dokańcza.
-Jest smaczny...- mówię jej, na co kiwa głową i odrzuca włosy do tyłu patrząc mi w oczy. Odkłada lody na bok, zamyka je szczelnie i je odsuwa od siebie. Rozplątuje nogi i przysuwa się do skraju wyspy, gdzie opieram się o nią rękoma. Spogląda na moje czoło, włosy, usta, skrupulatnie mnie obserwuje, ale nie wraca do oczu. Unosi swoje ręce i wplata je w moje włosy, na co je lekko mrużę. Uwielbiam, gdy to robi... To jest coś absolutnie niesamowitego.
-Czemu mrużysz oczy?- pyta i sunie delikatnie paznokciami po skórze mojej głowy.
-Mrużę oczy, bo jest mi dobrze.- mówię cicho, na co ona zaczesuje moją grzywkę doprowadzając mnie do błogości. Dosłownie.
-Laski nie dotykały twojej głowy?- pyta mnie, na co otwieram oczy.
-Dotykały, ale to nie było to...- mówię, na co się uśmiecha.
-Nie robiły ci tak dobrze, jak ja?- uśmiecha się, na co ja też się uśmiecham.
-Dobrze to robisz mi w każdym przypadku...- mówię, a ona przysuwa się bliżej skraju wyspy.
-A czego jeszcze dotyk poprawia ci humor?- pyta.
-Wystarczy, że przejedziesz palcem po mojej skórze to dla mnie błogość...- mówię jej na co ona jedną rękę wyciąga z moich włosów i przenosi ją na szyję. Następnie zjeżdża niżej, po torsie unosząc moją koszulkę jednocześnie do góry. Zaraz jej już nie mam i patrzę na jej oczy wpatrzone w moje ciało. To niebywała przyjemność widzieć jej fascynację mną. Jednego jestem pewny, na pewno nie jest mną tak zafascynowana, jak ja ją...
-Jesteś może zmęczony?- pyta niewinnie.
-Ani trochę...- odpowiadam jej.
-Ani trochę?- upewnia się.
-Ani trochę...- utwierdzam ją, na co ona się uśmiecha. Swoją dłoń kładzie na moim policzku i kciukiem dotyka mojej wargi.
-Lubię twoje usta...- mówi.- Są takie soczyste...- mówi.
-Soczyste?- pytam ją z uśmiechem.
-Bardzo...- mówi, na co ja przybliżam ją jeszcze do siebie. Ona trąca mnie moim nosem i muska lekko dolną wargę, bardzo leciutko, patrząc prosto w moje oczy. Przygryza ją i zwilża językiem, nagle wstaje i łapie mnie za rękę kręcąc tymi pośladkami. Prowadzi do sypialni i wskazuje łóżko, na które z podekscytowania wskakuję. Kładę się na plecach, a ona stoi na baczność na łóżku. Patrzy na mnie z góry, a gdy się podnoszę ona unosi rękę do góry, na co zatrzymuję ten ruch i stopą pcha mnie do tyłu. Podskakuje i wylądowuje na kolanach po zewnętrznych stronach moich bioder.
-Musimy spróbować czegoś nowego...- mówi, na co ja unoszę brwi. W tym czasie dynamicznie odpina pasek od moich spodni, guzik, zamek i schodzi z łóżka, by jednym ruchem ściągnąć mi spodnie.
-Co masz na myśli?- pytam ją.
-Nie wiem...- odpowiada i wraca na łóżko. Siada mi na pasie i zaczyna poruszać pośladkami. -Jeszcze...- dodaje, na co uśmiecham się szeroko i pragnę dotknąć jej ciała. Sunę po jej udach czując ucisk pod pośladkami Kylie. Czuję wręcz ból i napływającą krew, która zaczyna we mnie buzować. Kylie staje się coraz odważniejsza, co pokazuje, gdy chwilkę później ściąga moje bokserki i próbuje wyprowadzić mnie z kontroli i co tu dużo mówić... Udaje jej się to.
(...)
Śpi. Ciężko oddycha. Śni. Naga. Piękna. Niewinna. Z dnia na dzień zaczynam się coraz bardziej zastanawiać nad fenomenem tej dziewczyny. I coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że takich dziewczyn jak Ona jest mało. Garstka. Na świecie. Błąd. Jest jedyna.
To co zrobiła w nocy przeszło moje pojęcie. Była szalona, napalona, zaangażowana na 120%, niedająca mi wytchnienia i sobie pomóc, dać chwilkę oddechu. Gdy chciałem zmienić pozycję, ona głośno zaprotestowała i dała do zrozumienia, że to jej dzień. W nocy była taka podniecająca, dotykała swoich rozpuszczonych, pokręconych od potu włosów, nagich piersi, mojego torsu, opierała się na nim. Była wyjątkowa.
Szczerze mówiąc nie wiem, która jest godzina, ale przysuwam się do niej delikatnie, podnosząc kołdrę z jej noska. Wplatam swoje nogi między jej i przybliżam się do jej ciała. Cicho wzdycha i wtula się we mnie, lokując swoją głowę przy moim torsie. Odgarniam z jej twarzy pokręcone włosy i zakładam je za jej kształtne ucho. Uśmiecham się na widok jej lekko rozchylonych ust i całuję ją w policzek. Zamykam oczy i znów moja głowa przywraca mi wizje z dzisiejszej nocy. Przysypiam na chwilę i budzi mnie dźwięk telefonu, po który sięgam. Mając zamknięte oczy i słysząc ten sam dzwonek przykładam do ucha telefon nie zwracając dokładnie uwagi kto dzwoni, a co gorsze jaki telefon odbieram.
-Halo?- pytam cicho mocno zachrypniętym głosem.
-Kylie?- pyta osoba po drugiej stronie.
-Nie Kylie, Harry... Kto mówi?- pytam cicho.
-Mandy Baldwin, mama Kylie...- mówi kobieta mocno zdziwionym głosem. Momentalnie otwieram oczy i odsuwam telefon od ucha i to NIE jest mój telefon. Patrzę się na niego i nie wiem, co mam odpowiedzieć, a kobieta już domaga się odpowiedzi, czy choćby słowa wytłumaczenia. Boże drogi...
-Kylie śpi...- mówię prawdę.-... powiem jej, że Pani dzwoniła. Do widzenia.- mówię, ale kobieta wtrąca mi się.
-A Pan kim jest dla mojej córki?- pyta.
-Ja?- odchrząkam cicho.- Kolegą z klasy. Przyjechałem do niej sie uczyć, a ona zasnęła.- jąkam się szukając odpowiedniej wymówki.
Kobieta mruczy coś w zrozumieniu i odchrząkuje.
-Dobrze, w takim razie proszę przekazać Kylie, że dzwoniłam.
-Tak będzie.
-Do widzenia.
Nie zdążam jej nawet odpowiedzieć, gdy rozłącza się momentalnie. Kylie przysuwa się bliżej mojego ciała i całuje mnie w mostek.
-Kto to był?- pyta cicho znów całując moje ciało.
-Nie chcesz wiedzieć...- mówię jej.
-Chcę wiedzieć wszystko...- mówi wykonując z każdym słowem dodatkowe muśnięcia.
-Twoja mama dzwoniła...- mówię cicho, na co sztywnieje.
-I odebrałeś?- podnosi się na łokciu. Ma mega poważną minę.
-Pomyliły mi się telefony, byłem strasznie zaspany.- mówię, na co ona spina kości policzkowe. Kylie patrzy w moje oczy, a ja już chcę dokańczać tłumaczenie się, podnoszę się tak jak i ona na łokciu i patrzę w jej oczy. Są poważne i czuję, że wybuch kłótni wisi na włosku. Nie chcę tego.
-Ky, ja przepr...- mówię, gdy ona się uśmiecha. Ale tak pięknie, że opuszcza mnie wszystko, a na pewno nerwy.
-Spokojnie...- mówi i nachyla się by dać mi buziaka w usta.-I tak cię pozna...- mówi cicho i otwiera je szerzej, wsuwa język, drugą ręką zaczyna dotykać moich włosów. Moja wolna dłoń sunie po jej kręgosłupie, aż do pośladków, dzięki czemu przekręcam się i zaczynam nad nią górować. Bardzo się angażujemy, oj bardzo. Kompletnie nie wiem dlaczego zaczyna się śmiać, podczas, gdy ja jestem stuprocentowo skupiony na tym co robię i nie robię nic śmiesznego, poprawiam się, by było mi wygodniej i bym był bliżej jej ciała, ale ona wciąż ma usta wykrzywione w szerokim uśmiechu. Pozytywnie mnie wkurza, więc przenoszę je na jej szyję, chcąc ją lekko uspokoić i może pomóc jej się zacząć angażować w tę chwilę. Podgryzam jej piękną szyję, ssę jej skórę, ale nic nie pomaga, bo ona wciąż się śmieje.
-Ky, o co ci chodzi?- pytam, na co ona wybucha śmiechem. Podnoszę twarz z jej szyi i przyglądam jak się cieszy. Rechocze jak już dawno nie widziałem, by rechotała.
-Ale miałeś minę...- mówi śmiejąc się.- Normalnie nie mogę się doczekać, jak poznasz moją mamę. Też będziesz taki obsrany?- pyta i zaczyna się śmiać. Wywracam oczami i chichoczę.
-To nie jest śmieszne, Kylie, muszę zrobić na niej dobre wrażenie. Co ona sobie pomyśli, że w godzinach porannych jestem u ciebie...- mówię z uśmiechem, ale przejąłem się tym.
-Pomyśli sobie, że spałeś u mnie...- mówi, jakby to nie był problem.- że jej jedyna córeczka na pewno uprawiała seks, ordynarny seks, pełen emocji, nieposkromionych uczuć, doszła na pewno nie raz, ani dwa, a ten chłopak to jedyne co z nią robi to pewnie ją pieprzy, aż krzyczy.- mówi, na co się uśmiecham, a dosłownie sekundę później już nie jest mi do śmiechu.
-Kylie, ja mam ją poznać, nie chcę by sobie pomyślała takie rzeczy...- mówię do niej, na co ona unosi brwi.
-Mówisz jak ja przed wyjazdem do twojej mamy...- mówi, na co rzeczywiście stwierdzam, że tak jest. -Pod tym względem, jesteśmy bardzo do siebie podobni.- dodaje i patrzy mi w oczy.- Nie mogę się doczekać wylotu do Los Angeles...- przyciąga mnie do siebie i daje mi buziaka w usta.- Chodźmy coś zjeść.- mówi i popycha mnie na bok, na co spadam koło niej. Ona bez żadnego wstydu wstaje i idzie do komody, skąd wyciąga bieliznę.
-Może śniadanie do łóżka?- proponuję, na co ona fuka i wyciąga ze swojej szafki moje czyste bokserki.
-Wstawaj, nie ma tak dobrze.- mówi z uśmiechem i wychodzi z pokoju. Włącza telewizor, związuje włosy i Sięgam po rzucone na łóżko moje bokserki i naciągam je na siebie. Sprawdzam telefon, ale jest tam tylko sms od Josha, czy przyjadę do niego poćwiczyć cover, który zamierzamy zagrać na najbliższym koncercie dziś wieczorem. Piszę mu, że wpadnę po szkole.
Kylie wyciąga pieczywo i szuka dodatków na grzanki.
-Będziesz dziś na koncercie?- pytam ją odkładając telefon na wyspie.
-Jasne...- mówi i gryzie kawałek ogórka.- Dawno Cię nie słuchałam.- mówi, na co kiwam głową.
-Super...- uśmiecham się i wkładam chleb do tostera.- Dziś bardzo mi zależy na twojej obecności Ky...- mówię, na co ona się uśmiecha.
-Ponieważ?- pyta.
-Ponieważ dowiesz się na koncercie...- mówię jej, a ona wywraca oczami i sięga po czajnik. Zalewa nam kawy i dodaje do każdego kubka odpowiednią ilość cukru i mleka.
-Ky...- zaczynam, na co ona podnosi na mnie wzrok.- Zastanawiałem się, co powinienem kupić twojemu tacie i jego żonie na prezent...- mówię, na co ona wydaje się być zaskoczona.
-To miłe z twojej strony...- mówi.- Ale myślę, że to nie jest niepotrzebne...- mówi, na co nie zgadzam się z nią.
-Ky, zgodził się na moje przybycie z tobą, bo nie byłem zaproszony, więc powinienem coś dla nich kupić...- mówię upierając się. Kylie staje w miejscu i bierze do ust kawałek ogórka, gryzie go w zamyśleniu.
-Dobra, zaśpiewasz coś ze mną...- mówi.- Tata uwielbia takie coś od serca... A jeszcze bardziej, jeśli chodzi o śpiewanie, już mamy jeden duet, czemu by go nie wykorzystać? Hm? Idealnie pasuje do ślubu, a jak walniesz im dedykację, to padną...- mówi Kylie z uśmiechem.
To naprawdę dobry pomysł.
-Jesteś złota...- mówię i podchodzę do niej, by pocałować ją w czoło. Wyciągam grzanki i zaczynam smarować je masłem.
-Harry, masz garnitur?- pyta nieśmiało.
-Nie...- mówię, na co ona przenosi na mnie wzrok. Zaczynam się tłumaczyć.- Miałem, ale wyrosłem. Ostatnio zakładałem garnitur na ukończenie poprzedniej szkoły, a od tego czasu urosłem wzdłuż i wszerz jakieś 20 centymetrów i moja mama oddała go biednym.- Kylie kiwa głową i sięga po szmatkę, by wytrzeć stół.- Generalnie ich nienawidzę, nienawidzę takich okazji, gdzie trzeba go ubrać. Wyjątkiem są śluby, które były wcześniej okazją do wyrywania druhen...- mówię, na co Kylie zaczyna się śmiać i uderza mnie tą ścierką. Zaczynam się śmiać.- Zawsze coś kombinowałem, ale teraz nie zamierzam, bo ślub Twojego taty to mój Boże, jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu...- mówię, na co Kylie zaczyna się śmiać.- Ślub idola u boku jego córki. O w mordę...- mówię do siebie z uśmiechem.
Ky podsuwa mi śniadanie pod nos i sama bierze do ust kawałek grzanki z serem i pomidorem.
-Na dniach pojedziemy ci coś kupić, w czym będziesz wyglądał super elegancko i super sexi...- mówi Kylie w zamyśleniu.
-Dla Ciebie wszystko słońce.- mówię, na co ona się szeroko uśmiecha.
(...)
-Widziałyście jaka Clice była podekscytowana wychodząc z gabinetu dyrektora?- pyta nas Eleanor, gdy chwilę wcześniej mijała nas wychowawczyni. Zajęte z Alaną czymś innym kręcimy głową, że nie, na co El ironicznie wywraca oczami. Idziemy do mojej szafki, stamtąd biorę książki i idziemy pod salę, gdy równocześnie z naszym przyjściem dzwoni dzwonek. W ciągu mniej niż minuty Clice pojawia się i otwiera nam drzwi i z uśmiechem każe szybko iść do środka. Siadam pomiędzy dziewczynami, a Harry się śmieje, gdy Mike mu coś opowiada. Rozpakowując się puszcza do mnie oczko, na co uśmiecham się pod nosem. Clice czeka aż wszyscy usiądziemy, gdy zapada cisza nasza wychowawczyni szeroko się uśmiecha.
-Moi drodzy! Dostałam fantastyczną wiadomość od paryskiego Instytutu Psychologii. Zapraszają nas tam na konferencje, które będą trwały kilka dni...- mówi szybko, na co w klasie ludzie zaczynają się tym ekscytować. –Dla wyjaśnienia, oni wszystko fundują, więc mam nadzieję, że wszyscy pojedziemy i sporo się nauczymy.
-Kiedy ten wyjazd?- pyta Nancy.
-Bardzo szybko, bo już za tydzień... Ale mam nadzieję, że nie macie tak poważnych planów by nie skorzystać.- mówi nauczycielka, który wyraźnie kipi ze szczęścia, że możemy tam pojechać.
-A pozwiedzamy trochę?- pyta Mike, na co ona szybko kiwa głową.
-Koniecznie moi drodzy, koniecznie musimy obejrzeć Paryż...- mówi do nas i opowiada, co ma w planach do zobaczenia, a potem przechodzi do lekcji. Mój telefon brzęczy w torebce, więc wyciągam go sobie na kolano i odczytuję sms-a od Harry'ego.
„Paryż? Miasto zakochanych? Miasto seksu?"- pisze, na co uśmiecham się pod nosem i podnoszę na niego wzrok, na co puszcza do mnie oko.
„Ty jak zawsze tylko o jednym..."- odpisuję mu, a odpowiedź przychodzi po kilkunastu sekundach.
„Tylko o najlepszym..."- uśmiecham się i odkładam telefon.
Clice każe nam robić zadania, w czasie których śmiejemy się z Alaną z Eleanor, która marudzi na ostatnie jej spotkanie z Jordanem w sprawie projektu. Dziewczyna jest załamana, jak bezpośredni jest Jordan, jak się na nią patrzy, że nic nie robi, tylko się patrzy. Wtedy też się zastanawiam nad Harry'm, który dokładnie to samo robi, gdy ja się staram dla naszej dwójki by dostać jak najlepsze oceny.
Uśmiecham się pod nosem i podnoszę wzrok na Eleanor.
-Chłopak jest w tobie zakochany... Po prostu zakochany...- mówię, na co ona wywraca oczami.
-Potrzebna mi ta jego miłość...- odpowiada dziewczyna.
-Jak mam być szczera, to powinnaś z nim porozmawiać... Naprawdę... Bądź z nim szczera, że nic z tego nie będzie i tyle...- mówię.
-A jak się uprze? To nawet nie będę w stanie z nim normalnie rozmawiać.- mówi Eleanor.
-Jak się uprze to dasz mu do zrozumienia, że jak nie przestanie to Cię straci...- mówię.
-Ale poważnie...- chichocze Alana, na co El wystawia jej język.
Clice zwraca nam uwagę, na co się zamykamy i zaczynamy skupiać się na lekcji. Zgłaszam się do przeczytania zadania przed całą klasą i dostaję kolejną pozytywną ocenę. Dzwoni dzwonek, na który wszyscy wstajemy z krzeseł i chcemy jak najszybciej opuścić salę. Poprawiam swoje ubrania  (http://www.polyvore.com/no.217/set?id=211453738) i wychodzę z sali trzymana pod ręką przez Eleanor, zaraz dołącza do nas Alana, która trzyma mnie z drugiej strony.
-Ale Harry to widzę się robi jak Jordan.- mówi Alana, na co spoglądam na nią i zaczynam się śmiać. Jesteśmy już prawie przy mojej szafce.
-Co ty za głupoty gadasz...- mówię jej.
-Ale naprawdę... Pół szkoły mówi, że macie romans, ale się z tym nie pokazujecie.- mówi Alana, a ja aż staję w miejscu, gdy to mówi.
-Że co?- pytam ją unosząc brwi.
-Naprawdę...- przykłada dłoń do serca.
-Nie rozumiem jak ludzie mogą tak gadać. Nadinterpretacja normalnie. -mówię i zaczynam otwierać szafkę, ale dziwnym trafem okazuje się to nie być moja szafka. Cofam się o dwie w lewo i wtedy już mi się udaje. Oby Alana nie zwróciła na to zbytniej uwagi...
-On jest fajnym chłopakiem, jest miły, sympatyczny, dobrze mi się z nim pracuje, zaangażował się w projekt... I to mi odpowiada. Rozmawiamy trochę, mamy podobne poczucie humoru, kwestia muzyki... ale kurde... Dlaczego ludzie tak mówią? Przecież ogólnie wiadomo, że z nikim niczego nie zaczynam.- mówię grzebiąc w szafce.
-A pod względem cielesnym? Podoba ci się?- pyta Eleanor.
-Jest przystojny, wręcz odpowiada temu, co u faceta lubię, ale nie...- mówię. Dobrze, że na twarzy mam fluid, bo skóra mnie pali i musi być bordowa. Wyciągam odpowiednią książkę i zamykam szafkę. Wzdycha cicho.
-Nienawidzę plotek.- mówię, na co dziewczyny się uśmiechają do mnie i idziemy na lekcję do Huntera.
Po zakończonym lekcjach jadę do domu, a potem na siłownię, gdzie mam mega ostry wycisk. Spotykam przed Chrisa, który niestety akurat dziś bardzo spieszy się i nie może zaczekać na mnie, jak ostatnio. Harry pojechał na próbę z chłopakami, a ja po treningu mam czas na przygotowanie się na koncert. W międzyczasie rozmawiam z mamą i Hailey. Postanawiam dziś nieco zaszaleć. Nakładam stanik, lekko zabudowany i kabaretki, które kupiłam po treningu. Aby podkręcić Harry'ego wysyłam mu zdjęcie, a potem też wstawiam je na Instagrama. Z podpisem: For my baby xx.
Momentalnie wysyła mi sms-a zwrotnegoMomentalnie wysyła mi sms-a zwrotnego.
"I jak ja mam się dziś skupić?"
Uśmiecham się na tę odpowiedź i zagryzam wargę klikając palcami odpowiedź zwrotną.
"Musisz... Dopiero potem będziesz mógł się odprężyć... Podoba ci się taka wersja mnie?"- piszę i odkładam telefon przystępując do suszenia włosów, na których mam wałki. Włączam sobie ulubiony album AC/DC i ubieram się w mocno podarte dżinsy, w owy skórzany lekko zabudowany stanik, wysokie szpilki i skórzaną kurtkę. Podkreślam oko i usta. Włosy żyją własnym życiem, ale cieszę się, że dziś dostały mocy, a ich objętość jest wow. Sięgam po torebkę i wychodzę z mieszkania. Wyciągam wreszcie telefon i odpisuję na kolejnego sprośnego sms-a od Hazzy.
"Nawet nie wiesz, jak bardzo czekam aż Cię zobaczę... z takim tyłeczkiem możesz mi świecić całą noc."
"Zamierzam! :)"
Taksówka, którą zamówiłam pojawiła się na dole i wsiadam do niej mówiąc kierowcy adres, który mnie interesuje. Surfuję po Instagramie lajkując zdjęcia moich znajomych, którzy jak zwykle szykują się na imprezkę w ekipie. Blokuję telefon i wsadzam go do torebki patrząc na otoczenie, na samochody, na ludzi, którzy w grupkach przemierzają w miastach, by zaszaleć. Nawet nie wiem, kiedy kierowca zatrzymuje się i uśmiecha się do mnie w lusterku mówiąc cenę przejazdu. Daję mu pieniążki z napiwkiem i wychodzę z auta. Sporo osób stoi na zewnątrz, palą papierosy i przyglądają się, kto przyjechał. W tle słyszę brzdąkania gitar, co znaczy, że zespół się rozgrzewa. Dostrzegam między kilkoma chłopakami Nancy i Holly, które śmieją się dziwkowato, na słowa, którą mówią im mężczyźni. Tylko, że gdy ja przyjeżdżam z uwagą patrzą na mnie.
Takie coś zawsze cieszy.
Wchodzę do środka i widzę stojącą z Mike'iem i Lewisem Eleanor, chłopaki zauważają mnie i machają, a na to ten sam gest wykonuje moja koleżanka. Uśmiecham się do nich i idę w ich stronę.
-Myślałam, że Alana z tobą przyjedzie...- mówi El.
-Nic mi nie mówiła, że chce się ze mną zabrać...- mówię, na co El kiwa głową w zrozumieniu. Zaczynam rozglądać się po lokalu szukając Harry'ego. Podnoszę wzrok na scenę i widzę go rozmawiającego z jakąś ładną, kuso ubraną blondynką. Uśmiecha się szeroko, ona także i patrzy jej w oczy.
-Kto to?- pytam wskazując wzrokiem na dziewczynę.
-To Becky, siostra właściciela.- mówi Lewis.- Ładna jest...- dodaje, na co przyznaję mu rację i wtedy Becky odrzuca włosy do tyłu.
-Oni się dobrze znają?- pytam.
-Wszyscy ją dobrze znamy, Harry'emu kiedyś się bardzo podobała, teraz nie wiem, ale wydaje się, jakby zwróciła na niego uwagę, po tym jak zerwała ze swoim chłopakiem...- odpowiada Mike.
-Mhm...- mówię pod nosem i obserwuję dziewczynę.
Ma ładną figurę, fajny tyłek, spore cycki, śliczne długie włosy. Nagle zaczynają się śmiać, a ona krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Wzrok Hazzy jednak nie spada na jej piersi, ale się śmieje. To chyba jeszcze gorsze.
-Wiecie co, ja pójdę pogadam z właścicielem...- mówi Eleanor od dłuższej chwili obserwując go. Chłopaki idą do baru, a ja staję sama po środku parkietu. Z jednej strony nie powinnam iść do Harry'ego, by się z nim przywitać i życzyć udanego występu, ale z drugiej, jak Eleanor, Mike i Lewis, zobaczą mnie między Harry'm, a tą Becky to mogą sobie coś pomyśleć – np. że jednak coś do Hazzy czuję i że jestem zazdrosna.
Ale stop...
Za dużo myślenia.
Trudno.
Ruszam ku scenie i spoglądam tylko na siebie w dół chcąc sprawdzić, czy aby jestem tak seksowna jak wcześniej w domu. Mierzwię włosy i wchodzę na scenę. Josh i Gary oblukują mnie od góry do dołu, ale uśmiechają się szeroko na powitanie. Do tego drugiego nie jestem taka skora do uśmiechu. Harry stoi do mnie tyłem, ale ta dziewczyna chyba zauważa mnie idącą w ich stronę. Przygląda mi się, a za jej wzrokiem odwraca się także Hazz. Na jego twarzy momentalnie pojawia się uśmiech.
-Ky!- mówi z entuzjazmem, na co się uśmiecham.
-Hej Hazz...- mówię i daję mu buziaka w policzek, staję koło niego i uśmiecham się do dziewczyny.
-Bardzo mi miło, jestem Kylie, przyjaciółka Harry'ego.- mówię wyciągając do niej dłoń. Ona spogląda na nią i trochę niepocieszona, że jej przerwałam akcję uwodzenia podaje mi rękę przedstawiając się. Zapada krępująca cisza, ale ja nie czuję tego skrępowania. Ale wiem, że Hazz to czuje.
-Becky obrazisz się, jak ukradnę ci na chwilę Harry'ego?- pytam ją, a ona aż uchyla usta.
-Jasne, że nie...- odpowiada ironicznie i uśmiecha się do Harry'ego, że będzie trzymała kciuki za występ. Dziewczyna nas mija, a ja uśmiecham się zwycięsko.
-Nie ma mnie chwilę, a ty już masz kandydatkę na moje miejsce, hm?- mówię do Harry'ego z przekąsem.
-Co ty mówisz Ky...- śmieje się ze mnie.- Zazdrosna jesteś, że takie laski się kręcą koło mnie?- pyta unosząc brwi.
-Nie muszę być zazdrosna, bo i tak wiem, że wygram pojedynki z każdą...- mówię z uśmiechem.
-Tak? A jednak przyszłaś i ją wygoniłaś...- mówi, na co zaczynam się śmiać i siadam na głośniku. -Fajnie, że jesteś...- mówi Hazz.- I to jeszcze taka...- podkreśla ostatnie słowo.
-Podobam ci się?- pytam spoglądając na mój biust.
-Pytasz się jeszcze...- mówi poważnie, na co zaczynam się śmiać.- Co robimy po koncercie?- pyta z nadzieją.
-Na pewno nie jedziemy do mnie i na pewno od razu nie będziemy robić tego co zawsze.- mówię, na co on wywraca oczami.- Chodźmy dziś potańczyć...- wpadam na pomysł.
-Gdzie?- pyta przybliżając się do mnie.
-Znasz tyle klubów, któryś wybierz... Ale taki, żebyśmy mogli się poprzytulać.- mówię, na co on się uśmiecha szerzej.
-Dobra, załatwione.- mówi. – A potem co?- pyta.
-Jak to co...- mówię.- „Moje mieszkanie" powinno ci wystarczyć...- mówię, na co on uśmiecha się z dołeczkami, ja tak samo.
-Och, rozpalasz mnie...- mówi, na co wstaję z głośnika.
-Weź, bo ty mnie jeszcze rozpalisz, a masz się skupić na tym, co teraz najważniejsze.- mówię, na co on spada wzrokiem na moje piersi.
-Wiesz, że uwielbiam kabaretki?- pyta zagryzając w uśmiechu dolną wargę, na co ja się zaczynam śmiać.
-Ostatnimi czasy naprawdę dobrze trafiam z tym, co lubisz...- mówię.
Przychodzi jednak czas, gdy muszę się zmyć ze sceny i słuchać dobrej muzyki. Eleanor zajmuje mi miejsce przy barze i zamawia nam po drinku. Uśmiecham się do niej, gdy muzyka White Eskimo, której tak dawno nie słyszałam dochodzi do moich uszu.
-Są lepsi...- mówię do Eleanor, która śpiewa pod nosem frazę śpiewaną przez Gary'ego.
-Tak uważasz?- uśmiecha się lekko.
-Josh wybija rytm o wiele lepiej, Harry na gitarze, a Gary w wokalu... Jest naprawdę dobrze...- mówię wysłuchując chłopaków.
-Znasz się na tym, Ky...- mówi do mnie El.- Czemu się nie udzielasz, jak oni, np. w jakimś zespole? Z twoim głosem byłabyś pożądana przez wiele zespołów...- upijam łyka drinka i podpieram głowę ręką położoną na blacie baru.
-Nie chciałabym robić konkurencji chłopakom...- mówię z uśmiechem, na co El chichocze.- A tak naprawdę... To nie ma sensu El... Angażować się w coś, co i tak dla mnie nie ma przyszłości. Wyjeżdżam spełniać marzenia i nie chcę czuć przynależności.- mówię jej szczerze. Dziewczyna odpala papierosa.
-To samo z facetami, hm?- zaciąga się nikotyną. Patrzę jej w oczy zastanawiając się, co powinnam jej odpowiedzieć. Zgodzić się? Sama zwątpiłam, w to czego się trzymałam tak ściśle. Harry jest wyjątkowy i choć nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo ja nie kocham facetów – to ja będę za nim tęskniła. Mój Boże... Strasznie będę tęskniła za jego głosem, jego obecnością, jego osobą...
-Tak...- odpowiadam Eleanor po dłuższej chwili zastanowienia.
-Nie masz ochoty nawet na przygodę?- pyta mnie Eleanor, na co aż unoszę brwi na jej słowa. Ktoś chyba podmienił ją.
-Nie wierzę, że mi to mówisz...- mówię szczerze.
-Ja też w to nie wierzę...- odpowiada mi, ale czeka na moją odpowiedź.
-Może i mam, ale na razie nie znalazł się nikt, kto mógłby mi umilić czas.- kłamię, na co ona się uśmiecha szeroko.
-Brakuje takich facetów. Zgodzę się z tobą...- mówi.
-Ty też takich poszukujesz?- uśmiecham się szeroko ze zdziwieniem.
-Nie mogę znaleźć nikogo odpowiedniego. I to nie chodzi o sprawy łóżkowe, ale o człowieka, który zrozumiałby mój specyficzny sposób bycia...- mówi i zaciąga się papierosem.
-Nie przesadzaj, nie jesteś „trudna"...- robię cudzysłów w powietrzu.
-Jestem strasznie trudna...- oznajmia z pewnością w głosie El i wypuszcza dym.- Odrzucam od siebie facetów.
-Nieprawda...- mówię.- Jesteś seksowna i ich przyciągasz...
-...ale gdy zaczynam rozmowę przybieram postawę odpychającą i kończy się zawsze tak samo...- mówi.
-Bo może jest coś w tym facecie, co ci się nie podoba...- mówię jej.- Wiesz jak mnie się nie podoba facet to potrafię mu to powiedzieć w twarz.- mówię, a Eleanor zaczyna się śmiać.- I wiem, że to niegrzeczne to wtedy nie posiadam skrupułów, ale jeśli chłopak mi się podoba jestem naprawdę w porządku...- mówię jej.
-Czyli uważasz, że nie pojawił się jeszcze ktoś właściwy...- podsumowuje.
-Oczywiście, ale zobaczysz, jak się pojawi to sam cię przyciągnie.- mówię, a ona uśmiecha się szeroko unosi drinka i stuka o mój.
-Twoje zdrowie, Kylie. Jesteś wspaniała.- mówi, na co chichoczę i upijam łyka. Wracam do słuchania Hazzy, gdy zaczyna mówić do publiczności:
„Słuchajcie... Dziś mamy nowy cover. Numer pewnie jest wam znany, ale chciałbym go zadedykować jednej osobie, która mam nadzieję, gdy usłyszy co przygotowaliśmy, będzie wiedziała, że to dla Niej. Jedziemy!"
I rozbrzmiewają akordy, które powodują, że moje serce bije szybciej...