Jego dłoń cały czas po wrzuceniu biegu spada na
moje udo i kurczowo je trzyma. Największą radość sprawia mu wsuwanie
ręki, gdy mam złączone uda, musi użyć trochę siły, by wreszcie objąć
dłonią moją nogę. Na jego ustach cały czas widnieje szeroki uśmiech,
który w ogóle nie znika i chyba nie zamierza zniknąć. Gdy ściska za
mocno biorę jego dłoń w swoją i splatam nasze palce. Tak jedziemy dość
długo, a dwie godziny przed dotarciem do celu, mama H. wydzwania do
Gemmy, która obudzona w ogóle nie chce z rodzicielką rozmawiać. Harry
szybko wyjaśnia mamie, gdzie jesteśmy, na co ona mówi, że wstawia do
piekarnika faszerowanego kurczaka, który musi się trochę piec.
Rozłączają się. Harry splata nasze palce i kieruje.
-Opowiedz mi trochę o Waszej mamie...- mówię do Hazzy.
-Mama?
Opiekuńcza, pomocna, troskliwa, nie widzi poza mną mną i Gem świata. -
mówi Harry.- Ma wiele dobrych cech, ale nie jestem najlepszy w ich
wymienianiu...
-Jesteś do niej podobny?- pytam.
-Właściwie jestem pomieszany, tak samo Gemma, ale wszyscy mówią, że i ja i moja siostra mamy taki sam uśmiech jak ona.
-Dołeczki?- pytam z uśmiechem.
Harry kiwa głową i dokładnie w tym momencie dostaje SMS. Podnosi telefon i uśmiecha się.
-Moja mama chyba spali tego kurczaka z podekscytowania...- chichocze.
-Czym?- pytam wpatrując się w niego.
-Twoim przyjazdem.
Kolejny dźwięk sms-a. Harry śmieje się.
-Mama się pyta, czy wolisz różany zapach pościeli, czy jaśminowy...- mówi.
-Dla mnie to nie ma różnicy...- uśmiecham się.
-Musisz podjąć decyzję...- mówi.
Kolejny dźwięk.
-Pyta, czy będziesz spała w osobnym pokoju, czy ze mną? Ale na to to sam jej napiszę...- mówi.
-Domyślam się odpowiedzi...- mówię chichocząc.
-Nie
zmarnuje takiej okazji, Ky...- mówi odkładając telefon i wsuwając rękę
między moje nogi. Spoglądam w mój telefon i przeglądam posty z
Instagrama jednocześnie podśpiewując pod nosem piosenkę, która leci w
radiu. Gemma budzi się po 20 minutach i mówi, że chce jej się siku.
Właściwie ja też potrzebuję, więc Harry mówi, że zatrzyma się na
najbliższej stacji benzynowej. Daje mi do zrozumienia, że możemy
wspólnie zahaczyć o toaletę, na co Gemma mówi, że jest obleśny, zaczynam
się śmiać i potwierdzam jej słowa dodając, że jest zboczuchem, na co on
się znacząco do mnie uśmiecha.
Stacja benzynowa
ukazuje się za następnym stromym wzgórzem na autostradzie, Hazz
zatrzymuje się i dolewa nieco paliwa prosząc Gemmę, by zapłaciła, jak
wyjdzie. Idziemy we dwie do łazienki i rozmawiamy o duperelach.
-Mam nadzieję, że wzięłaś parę szpilek...- mówi, gdy stoję przed lustrem i poprawiam naturalnie pokręcone włosy.
-Wzięłam, ale nie jestem pewna, czy mi się w ogóle przydadzą...- mówię.
-Gwarantuje ci, że tak.- mówi i akurat zwalniają się toalety, które zajmujemy.
Wychodzimy prawie równocześnie i podczas gdy ja wracam do auta, ona płaci za paliwo.
Harry
opiera się o maskę i kończy z kimś rozmowę. Uśmiecha się do mnie, gdy
idę w jego stronę i wyciąga ku mnie ręce, gdy jestem blisko. Łapie za
nie i przyciągam się bliżej niego. On przysuwa głowę ku mnie i muska
moje usta, ja przyciągam ją bliżej i pogłębiam pocałunek przytrzymując
jego twarz jak najbliżej siebie. Po chwili zbliżenia dotykam już jego
brzucha unosząc opuszkiem skrawek jego koszulki do góry. Uśmiecha się,
gdy czuje, jak brnę do przodu i że to ja robię krok do przodu.
-No
nie...- słyszymy głos Gemmy za nami.-...naprawdę już przestańcie... To
jest okropne, jak się właśnie się zerwało z chłopakiem.
Odsuwamy się od siebie dopieczetowując nasze złączenie ostatnim soczystym pocałunkiem.
Wsiadamy do auta.
-Zerwałaś z Liamem?- pytam, na co Harry marszczy lekko brwi.
-Wyprowadziłam się, gdy był w pracy.- mówi.
-Ale nie rozmawiała z nim.- dodaje H.
-Proszę Cię, nie zaczynaj.- zwraca się do brata Gemma.
-Czyli jeszcze sprawy nie macie uzgodnionej ogólnie, tak?- pytam, na co ona kiwa głową.
Jednoznacznie
widzę, że temat jest dla niej trudny i wolałaby o tym nie rozmawiać.
Rozchmurzam Harry'ego tym, że zmieniam mu biegi i splatam nasze palce na
gałce od skrzyni, uśmiecha się do mnie i puszcza oczka. Odpłacam się
Jemu tym samym, a nawet, gdy Gemma znów zasypia nachylam się daję mu
delikatne buziaki w policzek, za uchem i lekko po szyi. Wtedy już jest
mój i umieszcza swoją dłoń wyżej niż wcześniej, bliżej mojej kobiecości.
Wewnętrzna strona uda, chyba mu się spodobała, bo ściska ją i ściska.
Droczy
się ze mną i gdy już zjeżdżamy z autostrady i stoimy na pasach, wpija
się w moje usta i nie chce przestać je gloryfikować sposobem całowania.
Światło zielone (niestety) się zapala i Harry rusza jednocześnie odbierając telefon od mamy, która pyta, gdzie jesteśmy.
-Przy wesołym miasteczku na głównym placu, będziemy za 20 minut.
Ekscytacja
mamy jest słyszalna przez piskliwe odgłosy ze słuchawki H. On się
śmieje i mówi, że jej nie poznaje. Ona coś mu mówi, na co dostaje
rumieńców i cicho się uśmiecha. Gemma się budzi i rozmawiam z nią o
corocznym festynie, w którym mama Harry'ego zajmuje się zbiórką
pieniędzy na dom dziecka w Cheshire.
-Na pewno tam pojedziemy...- mówi Harry.- Mama zawsze każe nam iść...
-Nie
każe Harry... Pyta... Chodzenie na ten festyn już jest naszą tradycją,
co roku o tej porze jesteśmy na urodzinach babci i jest festyn.- dodaje
Gemma.
-Fajne kolejki tam były...- mówię.
Gemma nagle podskakuje na fotelu.
-Lubisz
rollercoastery?- pyta, na co pewnie kiwam głową.- Z Hailey, gdy tylko
jesteśmy we dwie w LA, zawsze jedziemy do Miami do Disneylandu na
weekend i tam się dzieje...- chichoczę.
-Wreszcie będę miała kompana do kolejek!- piszczy.
-Ja was nie będę wiózł na ostry dyżur...- mówi Harry kręcąc głową
-Ty sam się zawieź na ostry dyżur wieczny pesymisto...- burczy Gemma, na co zaczynam się śmiać.
Dojeżdżamy.
-Ja idę przedstawić Kylie naszej mamie, a Ty weź walizki...- mówi Gemma, na co wybucham śmiechem.
-Jesteś pionkiem w jej palcach.- mówię do Hazzy, na co on uśmiecha się.
-Lubię
być pionkiem w twoich...- mówi, na co uśmiecham się szeroko. Wysyłam mu
buziaczka i gdy Harry parkuje, Gemma wyskakuje z siedzenia i szybko
otwiera drzwi od mojej strony.
-Kylie, szybko!- pospiesza mnie.
Gdy
jestem gotowa łapie za moją rękę i prowadzi ku białym drzwiom. Dom jest
z czerwonej cegły z dodatkami białymi, czarny dach i pięknie zdobione
okiennice. Siostra H. otwiera drzwi i krzyczy, że jesteśmy. Przechodzimy
przez przedpokój, gdzie wiszą kurtki i płaszcze, ale i leżą buty.
Wchodzimy głębiej do korytarza połączonego z salonem, zresztą tak
przytulnym na pierwszy rzut oka, że mogłabym tu zamieszkać. Zza
przymkniętych drzwi słychać cicho grającą muzykę i odgłos pokrywki
garnka.
-Już idę!- daje znak głos kobiety, jak
sądzę z kuchni. Gemma uśmiecha się szeroko, by dać mi otuchy, bo trochę
się zestresowałam. Oglądam się dookoła i patrzę na zdjęcia Gemmy i
Hazzy, które wiszą na ścianach.
-Właśnie wyciągnęłam z piekarnika kurczaka.- mówi mama Styles.
I
wyłania się z kuchni. Jest wysoką, przepiękną kobietą, po której nie
widać, że ma dorosłe dzieci, ma fajną figurę i uroczy fartuszek z
napisem: "Najlepsza mamusia!". Na jej twarzy rośnie uśmiech, gdy mnie
widzi i wydaje mi się, że na mojej też.
-Mamo, to jest Kylie Bennington...- mówi, na co uśmiecham się szerzej i wysuwam dłoń w jej stronę.
-A to Kylie, jest nasza mama, Anne Twist.-mówi, na co oczekuję, że poda mi rękę. Owszem podaje, ale...
-Nie lubię oficjalnych przywitań...- mówi i mocno mnie przytula.
Przytula
jak członka rodziny, jak kogoś super bliskiego, a do tego, jakby znała
mnie od zawsze. Bije od niej miłość i uczuciowość. Boże, już ją
uwielbiam.
-Mamo, bo ją udusisz...- mówi Harry.
-Harry...- upominam go. Mama uśmiecha się szerzej i puszcza mnie. Palcem dotyka mojego policzka i mówi:
-Jesteś jeszcze śliczniejsza, niż mi opowiadał, kochanie...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
Mama wita się ze swoimi dziećmi i każe im szybko uwijać się z torbami, bo obiad.
-Obiad zawsze najważniejszy...- mruczy pod nosem Harry, na co dostaje ode mnie z łokcia w żebro.
Ja
zostaję już w środku razem z Gemmą, podczas gdy Harry przynosi torby.
Rozbieramy się i dziewczyna prowadzi mnie do kuchni i prosto do jadalni,
gdzie wydaje mi sie, że Anne wyciągnęła wyjątkową zastawę. Siadam
naprzeciwko Gemmy i uśmiecham się do niej. Anne jest zaobsorbowana
przynoszeniem jedzenia na stół i tylko uśmiecha się do nas wchodząc do
jadalni. Jest naprawdę przepiękną kobietą. Po kilku chwilach w jadalni
pojawia się Harry, który całuje mamę w głowę, gdy widzi ją zdobiącą
surówkę. Wygląda wówczas uroczo, ale gdy mnie widzi uśmiecha się
łobuzersko i siada obok mnie i jednym ruchem przybliża moje krzesło
bliżej siebie, daje mi soczystego buziaka w policzek, na co odpłacam mu
się delikatnym całuskiem w usta. Mama wnosi ostatnie półmiski i ja nie
wiem, kto to wszystko zje, bo jedzenia jest jak dla 10 osób, a jest nas
tylko czwórka. Kobieta siada obok Gemmy i każe Hazzie, by nałożył mi
jedzenia. Śmiać mi się chce widząc, jak grzecznie wypełnia polecenia
mamy. Harry nakłada mi dokładnie tyle jedzenia ile dam radę zjeść - ma
to wyczucie. Nalewa mi kompotu z jabłek z ogrodu, który za oknem
powoduje u mnie, że chcę go jak najszybciej zobaczyć.
-Smacznego!- uśmiecha się Anne.
Zapachy są niesamowite, a gdy próbuję nie umiem się powstrzymać od powiedzenia: Matko, jakie to dobre.
Anne wtedy aż rumieni się ze szczęścia.
-Opowiedz mi trochę o sobie, kochanie...- mówi.
Czy to nie urocze, że się tak do mnie zwraca?😊
-Co konkretnie Panią interesuje?- pytam.
-Co lubisz robić w wolnym czasie, albo jakie są twoje ulubione potrawy, albo jakie są twoje zainteresowania....- wymienia.
-W
wolnym czasie, jeżeli go tylko mam uwielbiam ćwiczyć boks, lubię pójść
do fajnego klubu zatańczyć, ale i lubię leniuchować do późnych
godzin...- mówię, na co ona uważnie mnie słucha.- Jeżeli chodzi o
potrawy to nie mam konkretnej ulubionej, moja mama robi pyszną lasagnę,
którą zawsze dla mnie przygotowuje wracając do domu. A zainteresowania
to głównie psychologia i muzyka - z tym pierwszym wiążę przyszłość i po
szkole wyjeżdżam na studia na Harvard.
Anne zerka wtedy na Harry'ego, a ja kontynuuję.
-...muzykę mam we krwi, mój tata i dziadek są wokalistami zespołów rockowych.- mówię, gdy wtrąca się H.
-Legendarnych... Linkin Park i AC/DC to nie są takie zwykłe rockowe zespoły...- mówi.
-Masz bardzo ułożone życie…- mówi Anne, na co się uśmiecham.
-Nie
wiem, czy jest ułożone, skoro co pół roku zmieniałam szkołę. Moja mama
ma hopla na punkcie dobrych szkół i gdy przychodziłam do jednej i coś
zaczynało jej się nie podobać, przenosiła mnie do innej. Tak właśnie
mieszkałam w Waszyngtonie, Detroit, teraz w Londynie. A cel, który chcę
zrealizować był i jest dla mnie najważniejszy i dla tego akceptowałam
decyzje mamy.
Teraz Gemma zerka na Harry’ego, który koncentruje się na jedzeniu. Zjadam trochę, gdy Anne znów zadaje pytanie.
-A
skąd pomysł na psychologię?- pyta, na co robię się niepewna. Harry
podnosi na mnie wzrok, ja na niego. Anne chyba wyczuwa, że nie chcę o
tym mówić, ale nim cokolwiek zdąża powiedzieć.
-Fascynuje
mnie ludzki mózg, uczucia, emocje, to fajne wiedzieć jak w teorii można
wyjaśnić to wszystko, co się dzieje z każdym człowiekiem…- mówię, na co
Harry uśmiecha się pod nosem.
-Widać, że to lubisz.- stwierdza kobieta, na co kiwam głową.
Kontynuuję
jedzenie, gdy Anne wypytuje Hazzę o zespół, opowiada jej o ostatnich
koncertach, o nowym klubie, w którym grają. Gemma się wtrąca i mówi, że
to co grał kiedyś to niebo, a ziemia i jest naprawdę super. Zgadzam się z
nią dodając, że wokal i tak jest najlepszy, na co Harry się szeroko
uśmiecha i odpowiada: Obydwoje mamy dobry wokal.
-A Kylie to ty też umiesz śpiewać?- pyta z uśmiechem.
-Mamo ona jest niesamowita, mam ją nagraną…- mówi Gemma.- Rozwaliła system w jednym z klubów.
-Twój głos jest niesamowity…- mówi podekscytowana siostra H.
-Masz już pierwszą fankę…- mówi do mnie Harry, na co uśmiecham się szeroko.
Dokańczamy jedzenie i Anne zaprasza nas do salonu, przechodzę z jadalni, gdy na szafce zauważam zdjęcie Harry’ego.
-O
mój Boże!- piszczę przykładając dłonie do policzków, na co Gemma i Anne
zaczynają się śmiać.- Jaki uśmiech! Jakie policzki! Harry muszę cię
wytarmosić za policzki!- Hazz słysząc swoje imię wchodzi do salonu, na
co idę ku niemu i naskakuję na niego tarmosząc policzki.
-Ky, co ty…- śmieje się.- Ała!- krzyczy, na co zaczynam się śmiać i daję mu buziaka.
-Byłeś taki słodki…- mówię zeskakując z niego i ciągnąc go za dłoń w stronę szafki, gdzie leży zdjęcie.
-Byłem?- unosi brwi z uśmiechem.
-Dobra byłeś i jesteś…- mówię wywracając oczami.
Anne śmieje się z mojej reakcji i widząc co wyciąga z szuflady błyszczą mi się oczy.
-Chodź kochanie, pokażę ci więcej…- mówi Anne robiąc mi miejsce na sofie.
-Mamo…- marudzi Harry.- Prosiłem cię…
-Nie
mogę tego przegapić Harry, rozpłynę się, jak będzie więcej takich
zdjęć.- mówię i Anne otwiera pierwszy album, gdzie znajduje się zdjęcie
Harry’ego, zaraz po urodzeniu, na co aż zakrywam usta z przejęcia.
Harry
siada obok mnie i nakręca sobie na palce moje włosy, podczas, gdy Anne
komentuje każde zdjęcie. Gemma dodaje pikantne szczegóły, na które Harry
rzuca ją poduszkami, a ona wystawia mu język. Czuję, jak splata nasze
palce, a gdy jestem zajęta całuje moją dłoń. Czuję się wtedy tak
inaczej, tak przyjemnie inaczej.
Nie wiem ile
czasu spędzamy na oglądaniu albumów, ale sporo wnioskując, że Harry
przysnął i zdążył się wyspać. Jego mama chce mi pokazać jeszcze jeden
album, ale Harry zarządza, że zabiera mnie na spacer oraz, że zjemy
ciasto, które zrobiła Anne, jak wrócimy.
-Dobrze zrobi przewietrzyć się przed snem.- mówi Anne i zamyka dwunasty album.
Rzeczywiście
powoli zapada już wieczór. Ubieram zgodnie z poleceniem H. trampki i
narzucam kardigan. On sam nakłada na głowę Beanie i bluzę. Wychodzimy
przez ogród i idziemy ku bramce w ogrodzeniu. Tam Hazz ją otwiera i
wychodzimy na otwartą przestrzeń wielkich pól. Dookoła jest mnóstwo
zasianego zboża, a delikatne i młode rośliny wyrastają z ziemi. Idę
pierwsza, bo dróżka jest wąska i czuję, jak jego dłonie oplatają mnie w
biodrach i przyciągają mnie do siebie. Jego twarz ląduje przy mojej szyi
i próbuje mnie całować, co powoduje u mnie łaskotki.
-Harry to gilgocze!- piszczę i chcę mu uciec, ale łapie mnie za biodra, unosi do góry i przerzuca sobie przez ramię.
-Harry!- piszczę, na co on ściska moje pośladki.- Przestań…- walę go rękoma po plecach.
Nie wiem ile czasu tak idziemy, ale w końcu drętwieje mi całe ciało i Harry po mojej prośbie kładzie mnie na ziemi.
-Chodź tu moja ty najpiękniejsza…- mówi do mnie i przyciąga do siebie silną ręką, na co się uśmiecham.
-Bardzo chciałbym pocałować te seksowne usteczka...- mówi obracając mnie do siebie przodem.
-A ja nie wiem czy pozwolę...- mówię z uśmiechem.
-Chodź
bliżej to zaraz zmienisz decyzję.- mówi i wpija się w moje usta z werwą
i namiętnością, gdy wyczuwam napięcie między nami wspinam się bliżej na
palcach, by być bliżej i czuć go lepiej. Jego język delikatnie łaskocze
moje podniebienie, a dłonie skrupulatnie dotykają pośladków.
-Ale Ty potrafisz podnieść człowiekowi ciśnienie.- mówi mi w usta i soczyście muska mi usta.
Uśmiecham
się i obejmuje go w biodrze, on mnie przy ramionach, a takiej pozie
idziemy całkiem spory kawał drogi do przodu, a zatrzymujemy się w sadzie
dziadków Harry'ego. Stwierdza, że nie ma sensu iść do nich, bo pewnie
już śpią, a babcia nie ma zrobionych włosów, więc będzie miała
pretensje. Uśmiecham się szeroko, gdy to mówi i prowadzi w stronę
jabłoni zresztą bardzo skrzywionej.
-Tutaj miał miejsce mój pierwszy pocałunek...- mówi z uśmiechem.
-Niemożliwe...- chichoczę i oglądam się dookoła przyglądając okolicy.- Bardzo romantycznie...- dodaję, na co się uśmiecha.
-Miałem 13 lat i jeszcze wtedy byłem romantyczny...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Niech
powróci, bo lubię romantyczne sprawunki.- mówię, na co on przyciąga
mnie do siebie. W jednej sekundzie sadza na pochylonej gałęzi i staje
między moimi nogami, swoją dłonią dotykam jego policzka.
-To miejsce jest tak pozytywne, odosobnione, szczęśliwe...- mówię, na co on uśmiecha się.
-Dlatego
jest tak wyjątkowe.- mówi Harry i całuje mnie w nos.Uśmiecham się
szeroko i oddaję mu tym samym, na co on przysuwa się bliżej, wplatam
palce w jego włosy i... znów łączymy usta w pocałunku, nie byle jakim,
bo bardzo pochłaniającym. Nie kontroluję sytuacji, jedyne co mnie
interesuje to jego usta. Nic więcej... Gdy Hazz mruczy wiem, że palce
działają odpowiednio na niego, co sprawia mi niebywałą przyjemność.
Podgryza mi język i zaczyna podnosić. Owijam nogi wokół jego bioder i
czuję jak odchodzi od drzewa.
-Kurwa, dlaczego nie wziąłem prezerwatyw...- mówi mi usta, na co zaczynam się śmiać.
-Chciałeś to robić na łonie natury w sadzie twoich dziadków?- pytam niedowierzając.
-Jakbym się w Ciebie wbił, to nie obchodziło by Cię to...- mówi z szerokim uśmiechem.
Daje mi buziaka w usta i pozwala stanąć na ziemi, splata nasze palce i idziemy ku domowi rodzinnemu H.
(…)
Rankiem
budzą mnie liczne pocałunki na szyi, za uszami, na obojczykach, a także
dotyk dłoni na moich udach i brzuchu. W pewnym momencie Harry
niefortunnie łapie za żebro, gdzie mam łaskotki i aż podskakuję na
łóżku. On wtedy zaskoczony, nie wie co się stało, ale uśmiecha się, gdy
widzi, że nie śpię.
-Nie łaskocz mnie...- mruczę z zamkniętymi oczami.
-Nie łaskoczę...- utrzymuje, na co uśmiecham się.
-Łaskoczesz...- mówię.
-Nieprawda...- mówi z szerszym uśmiechem.
-Tak...- mruczę pod nosem.
Harry
opiera głowę jedną ręką i przygląda mi się, a ja z kolei przekładam się
na bok i wtulam w jego tors, który jest taki ciepły. Sunę nosem po jego
skórze i składam na niej kilka pocałunków.
-Ja wolę tutaj...- mówi wskazując na usta.
Podnoszę się i kładę go płasko na pościeli, a sama zajmuję miejsce na jego pasie, z czego widocznie się cieszy.
-Wygodnie
ci?- pyta znacząco, na co udaję, że się zastanawiam i poprawiam się
kręcąc pośladkami, na co Hazz uśmiecha się szerzej. Jego dłonie wsuwają
się pod moją koszulkę i próbują podnieść ją do góry, ale zgadzam się
tylko do poziomu piersi - chociaż on by bardzo chciał to i owo zobaczyć.
Nachylam się, a on wsuwa dłonie pod moje majtki i ściska pośladki.
Przysuwam twarz do jego twarzy i najpierw dłonią dotykam jej struktury, a
dopiero składam na jego ustach pocałunek. Delikatny, powoli
rozkręcający się, bardzo powoli, niezwykle angażujący, a jeżeli jest w
niego zaangażowany Harry to jest już perfekcyjnie. Uśmiecham się
szeroko, gdy on zniża się, by całować moją szyję. Wręcz mnie to łaskocze
i śmieję się pod nosem.
-Nie mam przy sobie prezerwatyw.- mówi, na co ja się śmieję.
-To dobrze. Nie zamierzam uprawiać z tobą seksu w twoim rodzinnym domu.- mówię, na co on gwałtownie się ode mnie odsuwa.
-Żartujesz Kylie, prawda?- pyta patrząc mi w oczy.
-Nie...- uśmiecham się.- Jak sobie pomyślę, że twoja mama mogłaby coś usłyszeć w nocy to... matko jaki wstyd.- mówię.
-Kylie!-
piszczy Harry, na co otwierają mi się szerzej oczy i zaczynam się
śmiać.- Ja chcę uprawiać z tobą seks...- mówi zbyt głośno, na co zatykam
jego usta.
-Cicho bądź.- mówię z uśmiechem.
On w tym momencie znacząco się uśmiecha i oblizuje mi dłoń.
-Lubię jak mnie tak ostro uciszasz...- mówi, na co wywracam oczami i śmieję się z jego głupoty.
-Jak jesteś głośny to muszę to robić.- mówię.
-To tylko i wyłącznie twoja zasługa.- mówi i daje mi klapsa w tyłek, na co aż się krzywię.
-Harry!- mówię głośniej.
-Została ręka?- pyta, a ja odwracam się tyłem do niego i czekam na odpowiedź. Ale jedynie co słyszę to dźwięk aparatu...
-Jak Cię nie będzie obok, będę sobie robił dobrze patrząc na to zdjęcie.- mówi, na co opada mi kopara.
-Ty zboczeńcu...- mówię i odwracam się do niego przodem.
-Twój
tyłek nie da się opisać słowami.- mówi.- Traktuję go, jak i twoje
piersi, jak najpiękniejsze, które kiedykolwiek widziałem.
-Jest dużo innych, piękniejszych...- mówię i chcę wstać z łóżka, gdy Harry przytrzymuje mnie i siada, by być bliżej mnie.
-Nie ma i nigdy nie będzie.- mówi Harry, na co zaskakuje mnie powagą swoich słów.
Teraz mam ochotę na seks z nim.
-Wciąż nie mam prezerwatyw.- mówi, jakby czytał mi w myślach.
-Załatw pudełko, albo nawet dwa...- mówię, na co uśmiecha się szeroko.
-Będą nawet trzy.- odpowiada i łapie za moje piersi, które idealnie mieszczą się w jego dłoniach.
-Są takie zajebiste.- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Bo gloryfikowane przez Ciebie.- mówię.
Wstaję
z łóżka i idę do mojej walizki skąd wyciągam stanik i ubieram go.
Szukam dżinsów, koszulki, staję przed lustrem i związuję włosy w luźnego
warkocza na boku. Harry także wyciąga z szafy rzeczy przyglądając mi
się, w tym czasie ja zabieram się za oczyszczanie twarzy mleczkiem. Gdy
obydwoje jesteśmy gotowi schodzimy na dół, gdzie rozlega się rozmowa
mamy Harry'ego z jakąś kobietą.
-To ciocia Dee...- mówi chłopak i łapie mnie za rękę idąc ku kuchni.
-Cześć!- mówi Harry z uśmiechem, na co ja dopowiadam "Dzień dobry...". Harry wita się z ciocią i mamą.
-To jest moja przyjaciółka Kylie...- mówi Harry na co uśmiecham się szeroko do kobiety.
-Miło mi...- ściskam jej dłoń.
-Dee...- mówi z uśmiechem.
Harry podchodzi do garnka i łyżką próbuje co robi mama, na co ta go gani ścierką.
-Na tarasie jest śniadanie, dziś jest piękna pogoda, Gemma tam na Was czeka.- mówi Anne uśmiechając się szeroko do mnie.
Podążam
za Harry’m przerzucając na prawą stronę swojego warkocza. Gemma chyba
przegląda Internet zajadając tosty z jajecznicą z bekonem, Harry nalewa
mi kawy do kubka, a sam nalewa sobie soku, co lepsze i co przyprawia
mnie o uśmiech bez słowa zapytania wlewa mi mleko i wsypuje dwie łyżki
cukru. Gdy siada na swoim krzesełku, a siedzimy przy okrągłym stoliczku
dla maksymalnie czterech osób, przyciągam go za koszulkę do siebie i
daję buziaka w usta, na co Gemma unosi na nas wzrok.
-A to za co?- pyta Hazz szczęśliwy jak małe dziecko.
-Za kawkę…- mówię, na co uśmiecha się szerzej.
Zaczynamy
jeść śniadanie, a Gemma opowiada o nowinkach w show biznesie, Harry
cały czas stara się ją uciszyć, ale ja, widząc jaką przyjemność sprawia
jej opowiadanie o tym, kopię go w nogę i słucham o czym mi opowiada.
-Rzecznik Taylor Swift ogłosił, że jej nowym singlem będzie utwór „Our Song”…- czyta kolejną nowinkę, na co zatrzymuję się.
Dziewczyna przymierza się do przeczytania kolejnej, gdy łapię ją za rękę i przełykam resztki jedzenia.
-„Our Song”?- pytam czując motyle w brzuchu.- Taylor Swift?
-Tak…- mówi Gemma.- Coś się stało?
Przykładam dłonie do policzków, na co obydwoje zaczynają mnie uważnie obserwować.
-Jako singiel?- pytam ciszej.
-Tak…- odpowiada Gemma, na co chowam twarz w dłoniach.
-Kylie, coś nie tak?- pyta Harry łapiąc mnie za nogę.
Przecieram oczy i podnoszę na nich wzrok.
-„Our Song” to piosenka mojego autorstwa…- mówię z szerokim uśmiechem.
Ich miny stają się poważne, a oczy szeroko otwarte. W tym momencie wyglądają jak bliźniaki…
-Że co?- Harry potrząsa głową.
-Mój
przyjaciel prosił mnie o utwory, które mogą być dobre dla wschodzącej
gwiazdy, coś takiego lekkiego, chwytliwego… Dałam mu jeden utwór, miał
jej przekazać. Ale po pierwsze nie miałam pojęcia, że chodzi o nią oraz
że wybierze to na singiel.- kończę swój słowotok i opadam na krzesło z
szerokim uśmiechem.
-To ogromny sukces!- wykrzykuje Gemma, na co zaczynam się śmiać. Harry jej przytakuje.
-Wiedziałem, że takie dobre teksty ktoś doceni!- mówi.- Że docenią twój talent!- dodaje, na co się uśmiecham i daję mu buziaka.
-Nie wiedziałam, że piszesz…- mówi siostra H.
-Zdarza mi się…- mówię skromnie, na co Harry wywraca oczami.
-Pisze zajebiście, ale się nikomu do tego nie przyznaje…- wtrąca mi się, na co uśmiecham się szeroko.
-Harry…- mówię.
-Nie zaprzeczaj...- mówi, na co szeroko się uśmiecham.
Rozmawiamy
chwilkę o tej części muzycznej pasji dokańczając jednocześnie
śniadanie. Gemma dostaje sms-a i uśmiecha się pod nosem, szybko odpisuje
i kładzie telefon na stolik.
-Kylie?- mówi dziewczyna, na co podnoszę na nią wzrok czekając co powie.
-Dziś założysz szpilki...- mówi z uśmiechem na ustach.
-Tak?- pyta przełykając.- A czemu?
-Bo dziś idziesz ze mną na drinka z Chloe i Charlotte.- mówi.
-To
nasze bliskie znajome...- mówi Harry.- Chodziły z Gemmą do jednej
klasy, bliźniaczki, ale nie identyczne.- mówi Harry na co się uśmiecham.
-Ale Gem, czy to trochę nie tak, że ja pójdę z tobą na spotkanie z twoimi przyjaciółkami, których ja nie znam?- pytam ostrożnie.
-Co ty! One są bardzo fajne i mega tolerancyjne...- mówi Gemma.- Ale się musimy odpitolić...- mówi mrugając do mnie okiem.
Chichoczę pod nosem.
-A ja co będę robił?- pyta Hazz.
-Pograsz
z mamą w Scrabble. Robin wraca jutro, więc musisz jej dotrzymać
towarzystwa wieczorem...- mówi Gem, na co Harry zgodnie kiwa głową.
Harry
-Ładna
ta dziewczyna…- mówi ciocia Dee, gdy przynoszę naczynia po śniadaniu, a
Kylie i Gemma zostają na ogródku. Moja siostra pokazuje Ky ogród,
rozmawiają i co chwilkę widzę uśmiech mojej pięknej.
-Wygląd wyglądem… To urocza duszyczka…- mówi mama krojąc warzywa.
-Wydała się bardzo miła…- mówi ciocia oczekując na mój komentarz.
Odkładam
talerze i idę na chwilę do góry, gdzie siadam na łóżku i wyciągam
kartkę z szuflady i wpisuję w luki pozostawione w tekście zwrot: I Love You.
Skończyłem tę piosenkę i mogę tylko wyczekiwać, gdy będę mógł ją razem z
nią zaśpiewać i usłyszeć z jej ust, to co moje serce już powiedziało.
Przez otwarte okno słyszę śmiech Kylie i z jego dźwiękiem przeszywa mnie dreszcz.
Boże… Zdecydowanie się w niej zakochałem…
****
Miłego :)
Cudo
OdpowiedzUsuń