23 grudnia 2016

Rozdział 18



-Kuźwa, zapomniałem je ściągnąć…- mówi pod nosem.- Nie patrz na nie, Kylie…- mówi.
-Nie ściągaj ich… Są śliczne… To twoja mama?- wskazuję palcem na kobietę o długich kruczoczarnych włosach.

-Tak, to ona, obok to moja siostra Gemma…- mówi mi, a ja się uśmiecham patrząc na niego.
-Ale seksowne te okulary…- chichoczę pod nosem.
-Ej!- buntuje się, na co się śmieję.
-Przestań, wyglądałeś naprawdę sexi… I ta mina…- próbuję ją naśladować, a on wywraca oczami.
-Czekaj, ty masz tu blond włosy?- patrzę i nie wierzę.
-Jak byłem mały, miałem prawie białe… Potem zaczęły ciemnieć…- mówi, na co przyglądam się.
-Ale super, zawsze chciałam mieć blond włosy…- mówię mu, na co on się uśmiecha. Spoglądam na kolejne zdjęcia, ale są z koncertów i z całą chyba jego rodziną.
-Mieszkasz tu sam?- pytam go wracając na kanapę.
-Tak, mój tata mieszkał tu kiedyś ze mną, ale przenieśli go do Manchesteru, a ten wynajmuje dla mnie jego firma. Bardzo go tam potrzebowali, a tata nie chciał mnie zostawiać samego z kosztami czynszu itp., więc oni zgodzili się wszystko płacić. Moja siostra czasami tutaj nocuje, właściwie, prawie nigdy, bo ma chłopaka, jak ci kiedyś opowiadałem i kiedy jeszcze z nim nie była - mieszkała ze mną.
-Od kiedy jesteś tutaj sam?- pytam go.
-Od już prawie dwóch lat, jak tylko skończyłem 18 lat – tata mógł wyjechać i zostawić mnie tutaj samego…
-Nie jest ci czasami smutno?- pytam go popijając napój, który dla mnie wcześniej zrobił.
-Czasami jak mam gorszy dzień tak, aczkolwiek lubię mieć ciszę, potrzebuję trochę pobyć samemu ze sobą…- uśmiecham się, bo ja mam podobnie.
-A twoja mama?- pytam.
-Moja mama mieszka koło Manchesteru w Holmes Chapel, urodziłem się tam i stamtąd pochodzi też mój tata.
-Tata dojeżdża do Holmes Chapel do mamy?- pytam.
-Nie, nie, rozwiedli się, jak miałem 7 lat, moja mama wyszła drugi raz za mąż, a mój tata ma stałą partnerkę…- uśmiecha się Harry.
-I nie sprawia ci to bólu?- pytam.- Że nie są razem?
-Jak byłem dzieckiem i słyszałem ich kłótnie to bardzo to przeżywałem, ale po tylu latach, gdy widzę, że są szczęśliwi i przyjaźnią się ze sobą to uważam, że jest lepiej…- mówi, na co wsłuchuję się bardzo w jego głos, który jest ciepły, niski, przyjemnie niski.
-A twoi rodzice?- pyta biorąc łyka swojego drinka.
-Moi rodzice poznali się, gdy mieli po 17 lat na jednym z jego koncertów, jest wokalistą, mama była wiesz tą niedostępną, a swoją egzotyczną urodą przyciągała wielu chłopaków. Aczkolwiek żadnym z nich nie była zainteresowana, aż pewnego mój tata podszedł do niej po jednym z koncertów i powiedział, że cholernie chciałby się z nią umówić, bo nigdy nie widział tak pięknej kobiety…- uśmiecham się pod nosem. -…moja mama jako wzorowa uczennica stwierdziła, że musi sobie szukać chłopaka z wizją swojej przyszłości, żeby w życiu mieć dobrze, więc się nie zgodziła, ale rok później spotkali się na imprezie i tam między nimi zaiskrzyło. Aż w końcu mama zaszła w ciążę i pojawiłam się ja…- odgarniam włosy za ucho.
-Są razem?
-Nie, rozstali się, jak miałam 3 lata, ale w przyjaźni, jak twoi…- mówię.- Moja mama skończyła prawo i pracuje jako prawnik i pracowała w jednej z kancelarii założonych przez Roberta Kardashiana…- mówię, na co Harry otwiera szeroko oczy.- To znaczy ona była wtedy tylko aplikantką, ale poznała Kris Jenner i mimo różnicy wieku zaprzyjaźniły się, z kolei na jednym z bankietów Kris - moja mama poznała Stephena, tatę Hailey i wtedy poszło już szybko. Po dwóch latach wzięli ślub i są bardzo szczęśliwi.- uśmiecham się.
-A tata?- pyta Harry.
-Ma narzeczoną i zamierzają wziąć ślub w czerwcu.- uśmiecham się, na co on odwzajemnia ten uśmiech.

(…)
-Po co palisz?- pytam go stojąc owinięta kocem na tarasie.
Harry zaciąga się i wzrusza ramionami.
-Zacząłem palić na początku swojej działalności w White Eskimo i tak mi już zostało, ale lubię to…- mówi wypuszczając dym.
-Trujesz się niepotrzebnie…- mówię mu, na co wywraca oczami.
-Mówisz, jak moja mama…- mówi Harry.
-Bo i ona i ja mamy rację Harry…- mówię mu dosadnie, na co się uśmiecha.
-A ty nie palisz?- unosi brwi.
-Nie…- mówię mu. -…okazjonalnie…- poprawiam się, na co uśmiecha się zwycięsko.- Ale nie nałogowo!- dodaję szybko.
-Pamiętam, jak zaciągnęłaś się e-papierosem w Rzymie…- mówi unosząc brew.
-Aaa…- mówię przypominając sobie.- Wtedy mi wyszło…- śmieję się, na co on zaciąga się ponownie.
-Chcesz spróbować tym?- pyta mnie.
-Nie chcę…- mówię niepewnie. Chcę, bo dawno tego nie robiłam…
-Oj Kylie, raz cię nie zbawi… A ja wiem, że ty chcesz…- mówi pewnie, na co uśmiecham się pod nosem.
Harry wypuszcza dym i wkłada papierosa do ust i już chce znów cię zaciągnąć, gdy wyciągam mu z ust papierosa i wkładam pomiędzy wargi i zaciągam się czując, jak dziwne uczucie ogarnia moje ciało. 

Harry
Przymyka oczy i cicho wypuszcza dym, jak gdyby nigdy nic oddaje mi papierosa i wydmuchuje resztki.
-Czasami fajnie sobie podpalić... O ile tak można to nazwać...- mówi cicho, a potem się śmieje.
Postanawiam zatrzymać dla siebie komentarz. Sprośny komentarz.
-Zawsze chciałam mieszkać nad wodą...- zmienia temat.-...oświetlony brzeg, połyskująca się w słońcu woda... marzenie... szczęściarz z Ciebie...- mówi mi, na co wzrusza ramionami, nie przywiązuję do tego wagi.
-Kylie, Tamiza jest tak brudna, że gdy zanurzysz rękę nagle znika...- mówię jej, na co ona zaczyna się śmiać.
-Ty, jak coś powiesz...- kręci głową. Wyrzucam niedopałek do słoika na tarasie.
-Nie masz w sobie duszy artysty...- mówi mi, na co zaczynam się śmiać.
-Bo nie podobają mi się światełka na brzegu?- pytam unosząc brwi i śmieje się głośniej.- Przyzwyczaiłem się do nich, nie są niczym nadzwyczajnym...- mówię jej.
Spoglądam na nią, a ona naprawdę zdaje się być zaabsorbowana widokiem. Wygląda przy tym pięknie... Co tu dużo mówić...
Kylie po chwili ocuca się i odwraca się, by wrócić do środka.

Kylie

Mimo tego, że wypiłam już trzy, jestem wszystkiego świadoma. Kontaktuję i rozmawiam z Harry'm o przyszłości konkretnie jego, bo moja jest znana.
-Sam nie wiem... Dobrze się czuję w towarzystwie tych chłopaków, dobrze się z nimi dogaduję, choć sam piszę teksty to czasami mają fajne pomysły co do aranżacji...
-Ty jesteś głównym ogniwem, nie mylę się...- mówię, a on kiwa niepewnie głową. Jest skromny.
Siedzę właściwie pół leżąco, a Harry siedzi na podkulonej nodze. Aczkolwiek nie przeszkadza mu, że zajęłam więcej miejsca.
-Nie mylisz... Ale oni i ja tworzymy całość...- mówi.
-Masz rację...- mówię.
-Pewnie też to, że laski na was lecą jest fajne...- mówię mu podnosząc się i czołgając w jego stronę, by napić się drinka, który leży na szafce za nim.
Harry uśmiecha się i gdy już jestem przy nim, odpowiada.
-Laski laskami, ja znam lepszą od wszystkich...- mówi cicho. Podnoszę na niego wzrok i patrzę mu głęboko w oczy.
-Mówię o tobie...- mówi, na co przełykam ślinę i nie odzywam się. Przenoszę wzrok na usta, które już kiedyś mocno przyciągnęły moją uwagę.
-Kylie...- mówi cicho, a ja uciszam go palcem wskazującym. Siadam na jego kolanach i przybliżam usta do jego ust. W oddechu czuję zapach nikotyny i wódki, ale wiem, że robię wszystko świadomie. Wszystko się łączy idealnie. Muskam jego dolną wargę. Dotykam językiem i przygryzam bardzo delikatnie skórę. Nie odrywam od niego wzroku, na co on zaczyna działać.
-Kylie...- mówi cicho, na co uciszam go pocałunkiem, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam do takiego stopnia. To jest poemat warg, które pasują do siebie, uzupełniają się. Ma miękkie i niezwykle ciepłe usta i gdy je dotykam z razu na raz stajemy się coraz bardziej zachłanni siebie. Do takiego stopnia, że wplątuję palce w jego włosy i zaczyna je lekko ciągnąć. On - kładzie dłonie na moich policzkach.
-Kylie...- powtarza, ale inaczej. Pragnąco, z pożądaniem. I wtedy wszystko idzie inaczej. Przybliżam się do niego i otwieram szerzej usta, jego dłonie suną po moich plecach, aż po pośladki, które ujmuje i ściska, przez co w jego usta oddaje ciche westchnienie. Jego język łaskocze moje podniebienie, więc i ja nie pozostaję mu dłużna, unoszę pośladki z jego ud, tak by pokusić go lekko z góry, ale też po to, by czuć go bardziej. Jego dłonie są dla mnie ukojeniem i jednoczesnym popędem. Jego twarz ląduje przy moim brzuchu, a dłonie macające moje pośladki unoszą sukienkę do góry cały czas patrząc się w moje oczy. Delikatnie centymetr po centymetrze, coraz wyżej, aż do linii bioder, wtedy opuszcza wzrok i widząc koronkowe majtki zaczyna szybciej oddychać i spogląda w górę na mnie – nie wiem co wyczytać z tego wzroku… Czyżby… Przygotuj się. Zaraz cię wyrucham… Albo… Zaraz będziesz krzyczeć moje imię… A może… Za pięć minut wybuchnę, jeżeli cię nie poczuje…
Na same takie myśli robi mi się gorąco. Siadam z powrotem na jego udach, które zdążyły się już lekko odsunąć od siebie, więc trafiam prosto na Niego. Przymyka oczy, gdy czuje ucisk. Uśmiecham się i przygryzam dolną wargę – znów spoglądam na jego usta i wpijam się w nie, a Harry wtedy zaczyna szaleć. Jego dłonie są wszędzie, dosłownie wszędzie, nawet tam, gdzie nie sądziłam, że mogą się pojawić… Unosi moją sukienkę wyżej aż do poziomu piersi i ściąga mi ją przez głowę. Gdy widzi mój biust ujmuje go w dłonie i dotyka, a emocje i mimika jego twarzy zmieniają się sekunda po sekundzie. Korzystam z okazji i ściągam jego koszulkę, a on wtedy podnosi mnie na rękach, jakbym ważyła cholerne 5 kg i kładzie płasko na kanapie. Wpija się w moją szyję i tam sprawia, że odpływam z przyjemności, przygryza, ssie, a przy okazji dotyka i… ten dotyk jest dla mnie ukojeniem i popędem… jego dłonie, tak delikatne, miękkie, a wyglądem harde i silne, dotykają mnie… nie jestem w stanie opisać co czuję, bo jest mi tak dob…
Nie kończę myśli, bo odsuwa się i zaczyna odpinać swoje spodnie…
Gdy je ściąga, a ja przełykam cicho ślinę, wraca do mnie i wpija twarz w mój biust, przy którym nie zostaje bardzo długo, aczkolwiek, jego dłonie, bardzo go polubiły. Idzie w dół, zostawiając mokre ślady na moim brzuchu, ssąc i ciągnąc za skórę, ale nic nie sprawia mi bólu, jestem jakby pod wpływem znieczulenia. Adrenalina swoje robi…
-Harry…- jęczę cicho, gdy dotyka nosem wewnętrznej strony moich ud.- Nie rób tak…- mówię mu odchylając głowę do tyłu.
-Dlaczego?- dmucha, na co stękam i nieświadomie unoszę pośladki do góry. Harry przytrzymuje je tak, by nie położyła bioder z powrotem na kanapie. Całuje skórę i przygryza ją, na co cicho jęczę, właściwie robię to za każdym razem, bo czuję zwiększające się w moim brzuchu ciepło. Po dłuższej chwili kończy i wtedy łapię go za włosy i przyciągam do siebie.
-Patrz mi w oczy…- mówię mu i dotykam Go przez bokserki. Długość mnie poraża, a jednocześnie podnieca, ale jego mina sprawia, że zagryzam usta, by czegoś nie powiedzieć, wygląda bowiem zbyt seksownie. Zaraz wybuchnę… Moja dłoń przyspiesza i jego twarz zmienia się. A w szczególności oddech, który jest szybki, a także jego jęki, które brzmią jak moje imię. Jest twardy i gotowy co mnie bardziej podnieca. Otwiera oczy i uśmiecha się widząc mój biust. Potem znów wraca na moje oczy i zabiera moją dłoń i wstaje z kanapy i bierze mnie na ręce. Kładzie na zimnej pościeli i rozszerza moje nogi, po czym sam klęczy na kolanach między nimi patrzy na moje ciało.
-Jest na co popatrzeć koleżanko…- mówi pewnie, na co ja unoszę nogę i sunę stopą po jego torsie, na co on spogląda na nią i łapie. Pewnie unosi do góry i całuje moją łydkę. Bezsłownie drugą nogą dotykam jego genitaliów, czym przyciągam jego wzrok.
-Jesteś niegrzeczna, bo kusisz…- mówi mi, na co unoszę brew.
-Jeszcze nie zaczęłam tego robić Styles…- mówię pewnie, na co jego mina rzednie i wzrok robi się bardziej hardy i pewny.
Unoszę tułów, by usiąść, wyswobadzam nogę z jego uścisku i tak jak on klęczę przed nim, odrzucam włosy do tyłu i łączę nasze usta w drapieżnym pocałunku, który wygląda jak dotykanie wargami i jednoczesne niewytrzymywanie z emocji, które nam towarzyszą. W czasie, gdy Harry maltretuje moje usta w pozytywny sposób, ja zsuwam z jego jędrnych pośladków bokserki w dół i przez chwilę oporu potem schodzą gładko, wtedy odsuwam się od niego, ocieram usta i odsuwam się do tyłu, by przekręcić się na brzuch i wypiąć pośladki, które potrzebują już zakończenia tej zabawy, tak więc wtedy Styles ściąga swoje bokserki, bo słyszę, jak wstaje i zaraz jego dłonie dotykają znów mojego ciała. Bardzo skrupulatnie dotyka mnie całując plecy i dotykając bioder oraz pośladków. Nagle czuję momentalne zwolnienie uścisku na biuście i czuję, jak jego dłonie ciągną mój tułów, ściąga mi stanik . Momentalnie zmienia moje położenie tak, bym leżała na plecach… Obydwoje podziwiamy swoje ciała nawzajem, Harry bardziej to okazuje, bo jego oczy są jak pięciozłotówka, szeroko otwarte i okrągłe. Jestem pod wrażeniem, tego co prezentuje i właściwie wiem już dlaczego Holly, tak bardzo próbowała go zatrzymać przy sobie. Nachyla się nade mną lekko i dłońmi łapie za gumkę od stringów i zsuwa je w dół, nie odrywając wzroku… ode Mnie… Wzdycha cicho pod nosem i ogląda mnie całą i uśmiecha się pod nosem.
-Amerykańskie ciała, są znacznie lepsze od angielskich…- mówi i wpija się w moje usta. Pomiędzy pocałunkami zaczyna oddychać szybciej i dotyka moich piersi delektując się nimi. Ale powoli czujemy, że już czas na to, by skonsumować ostatnie 30 minut… Harry nie odrywając ust od moich sięga pod poduszkę i wyciąga saszetkę i rozrywa ją zębami. Nakłada na siebie lekko się krzywiąc, po czym otwiera oczy i wpija się w moje usta i muska moją dolną wargę.
-Kylie? Jesteś gotowa?- pyta mnie, na co ja w odpowiedzi kładę nogi na jego kość ogonową i przyciągam go bliżej. Zamykam oczy i czekam, by go poczuć… Najpierw uczucie pełności – zawsze dziwne sprawia, że się krzywię, ale gdy się wysuwa i wsuwa…
Ciepło. Motylki. Naprzemienne dreszcze. Zimne i gorące. Ciche jęki.
Swoją dłonią dotykam jego żeber i przyciągam go bliżej. Gdy przyspiesza po chwili przyzwyczajenia wpija się w moje usta i stara się wejść jak najgłębiej, a to sprawia teraz dwie dłonie są przyciśnięte do jego pleców, a właściwie paznokcie, które wbijają się z ogromną siłą. Moja głowa już od dawna jest odchylona do tyłu, a ruchy są silne, ale powolne i to jest to, co powinnam czuć z Justinem… A nigdy nie poczułam… Z tym mężczyzną jest inaczej, czuję wszystko, wszystkie emocje, które zmieniają się z sekundy na sekundę. To jest to, czego nie potrafiono mi dać, a ja dawałam, bo nie potrafiłam odmówić… To jest to, czego potrzebowałam od mężczyzny… I Harry mi to daje… Jego oddech jest szybki, urywany, a wygląda tak seksownie opierając się rękoma, które pod wpływem mięśni są jeszcze bardziej podniecające, niż zawsze – nie wiem co jest dla niego napędem… chociaż… właściwie chyba wiem… Mój biust… Patrzy się na niego i dotyka go bardziej zmysłowo, skupiając się na detalach.
Gdy widzę, że już się męczy, przyciągam go do siebie i całuję usta.
-Zatrzymaj się, Hazz…- mówię mu, na co on momentalnie się zatrzymuje.
-Boli cię coś?- pyta szybko.
-Nie…- uśmiecham się. -…pozwól, że trochę ci ulżę…- mówię i na moje słowa patrzy na mnie uważnie.
-Zmiana kotku…- mówię, bo jego mózg chyba nie zrozumiał.
-Ale ty chcesz być wiodącą?- pyta, jakby się przestraszył.
Wyciągam go z siebie i pcham na łóżko, on chyba naprawdę nie wie co się dzieje, zbyt duży szok mu towarzyszy. Prostuję jego nogi i nakierowuję się, a gdy go czuję w tym samym momencie mocno stękamy. Moje dłonie kładę na jego torsie i czuję, jak za każdym moim ruchem jego mięśnie się spinają. Twarz ma anielską, a delikatne światło dające tylko lekką poświatę sprawia, że wygląda seksowniej, a ja gdy tylko o tym myślę, dostaję kopa i przyspieszam, na co Harry zaczyna głośno dawać się we znaki. I to znów daje mi kopa. To takie seksowne… Pociągające… Zaczynam go lekko dręczyć i zauważam zmianę w jego zachowaniu, gdy się z nim droczę. Wtedy bierze sprawę w swoje ręce unosi moje pośladki i to on zaczyna nimi ruszać, a wtedy czuję, że w środku zaczyna wszystko się przewracać i zmieniać miejsce. Wszystko zaczyna stawać się lepsze i piękniejsze, a to za sprawą prędkości, jaką narzucił i nie zamierza ją zmieniać. Łączę nasze usta i przeklinam mu w usta, na co się uśmiecha i przyspiesza bardziej, a wtedy to dla mnie pozytywnie zbyt dużo, nie mogę złapać oddechu, duszę się i chyba przestaję kontrolować co mówię… Jego dłonie ściskają moje pośladki, co zaczyna sprawiać mi pozytywny ból.
-Człowieku, co ty ze mną robisz…- mówię mu do ucha, gdy zwalnia, a ja staram się uspokoić oddech.
-Obiecałem ci te przeżycia… Więc je ode mnie otrzymujesz…- mówi cicho i momentalnie nade mną góruje. Odgarnia mi włosy z czoła i opiera swoje ręce po dwóch stronach mojego ciała. Napina mięśnie. Zagryza wargę. Odchyla głowę.
Czy ja widzę anioła?
W jednej chwili racjonalne myślenie odchodzi, bo chce mi pokazać co znaczy prawdziwy seks… I znów przyspiesza zatapiając twarz w mojej szyi ssąc skórę na niej.
-Przyspiesz jeszcze…- mówię mu do ucha, na co po kilku pchnięciach, podczas których jęczę głośno, czuję, jak jego ciało drży, a oddech jest szybszy i urywany. Swoją dłoń kładę na jego plecach, a drugą na karku przyciągając go.
-Harry, czy ty?- pytam na bezdechu.
-Tak, Kylie, ale nie martw się…- mówi mi do ucha i kładzie kolana na pościeli, swoją prawą dłoń wsuwa pod moje plecy i umiejscawia ją na kości ogonowej. Unosi mój tułów lekko do góry i dzięki temu, czuję go jeszcze lepiej, do takiego stopnia, że idzie zwariować.
-O Boże!- krzyczę, gdy tempo jest zawrotne, jęk Harry’ego wypełnia cały salonik  i gdy ucisza się zatrzymuje się na kilka sekund, by złapać oddech. Unosi twarz z moich włosów i uśmiecha się jeszcze ciężko oddychając.
-Jeszcze ty…- mówi cicho, a ja aż się boję myśleć, co zaraz zrobi. Unosi mnie jakbym znów ważyła 5 kg i kładzie na brzuchu. Prosi, bym uniosła tułów i opierała się na kolanach i prostych rękach, momentalnie wbija się we mnie regularnym, ale przyjemnym tempem. Czuję, że chcę więcej, więc staram się poruszać także, razem z nim.
-Jesteś mocna, Ky…- mówi nachylając się nade mną.- Holly miała orgazm przede mną…
-Proszę, nie mów mi o tej dziwce, tylko spraw, że też się uśmiechnę, tak jak ty wcześniej…- mówię cicho zagryzając wargę.
-Robi się…- mówi i przyspiesza. Moje myśli, moje ciało są poturbowane przez dobry, boże jaki dobry, zajebisty seks. Najlepszy w moim życiu… Pomagam Harry’emu, a gdy ten uderza mnie w pośladek – nie mocno, ale to robi, dostaję jakiegoś dziwnego przyspieszenia i zaczynam odczuwać ciepło rosnące w moim ciele. Wyciągam ręce przed siebie, wtapiam twarz w jego pościel i utrzymując uniesione pośladki czuję ogarniające mnie dreszcze. I on to też czuje…
-Przyjemnie, prawda?- pyta mnie do ucha i myślę, że zauważa z jaką siłą ściskam jego poduszkę.
Nie odpowiadam, a po kolejnych pchnięciach, które sprawiają, że jest innym człowiekiem - ogarnia mnie jakby wstrząs i padam bezsilna.
Oddycham ciężko i nie mam siły otworzyć oczu, jedyne co słyszę to swój oddech i bose stopy Harry’ego na panelach, skrzypnięcie szafki i znów jego bose stopy. Nie wiem ile tak leżę… Naga, wyciągnięta na jego „łóżku” nie mająca siły.
-Kylie wejdź pod kołdrę…- mówi mi do ucha, po czym składa mi pocałunki na plecach.- Zmarzniesz…- dodaje.
Unoszę głowę i schodzę z łóżka. Nie jestem świadoma, że stoję przed nim naga, a on mnie obserwuje, jestem tak padnięta, że muszę jak najszybciej otulić się poduszką. Gdy to robię, Harry kładzie się obok i zakłada kosmyk moich włosów za ucho. Otwieram oczy delikatnie i spoglądam na niego. Przybliżam się lekko i dotykam jego twarzy.
-Harry…- szepczę. -…szkoda, że tyle to odkładałam…- mówię mu i całuję jego usta.
-Nie ma za co…- mówi cicho i przykrywa mnie szczelnie. Przytulam się do niego i zasypiam.

***


Coś czuję, że sporo was czekało na takie rarytasy! Chyba odpowiednio zakańczamy 2016 rok!😇😈❤

Moje drogie w nadchodzącym 2017 dużo, dużo wytrwałości, radości, spełnienia marzeń i zrozumienia!😇


PS. Zdałam dziś prawko😎😎

A dziś życzę Wam miłego czytania!!!❤

16 grudnia 2016

Rozdział 16



 Rankiem wertuję notatki od Bloom’a jedząc jajecznicę. Moja siostra dzwoni do mnie i wypytuje o wczorajsze spotkanie z Harry’m, ale że nie mam zbytnio czasu, by jej opowiedzieć. Ubieram się w kurtkę d i buty i chcę jeszcze pojechać do Starbucksa po kubek kawy. Schodzę na dół i wsiadam do auta i próbuję je odpalić.
-No dawaj, dawaj…- mówię do autka, ale tak naprawdę do samej siebie. Próbuję tego wiele razy, ale nic z tego.
-Kurde…- mruczę pod nosem. Wyciągam telefon i wybieram numer do Alany, która nie odbiera. Następnie do Eleanor, która mówi, że jedzie dziś metrem. Też bym pojechała, ale pociąg, którym ewentualnie jeżdżę do szkoły od czasu do czasu właśnie odjechał. Zostaje jedna osoba.
Harry.
Wykręcam jego numer i po trzech sygnałach odbiera.
-Stęskniłaś się już?- pyta mnie.
-Powiem „tak”, jeżeli przyjedziesz po mnie, bo zepsuło mi się auto.- mówię, na co on się śmieje.
-Przyjadę i czekam na twoją odpowiedź…- mówi, a ja wzdycham cicho z ulgą.
-Bardzo się stęskniłam…- mówię mu, a on chichocze.
-Będę za 5 minut.
Maluję usta i poprawiam ubrania.
-Cześć piękna...- mówi przez okno, na co wywracam oczami.
-Hej...- mówię wsiadając do jego auta. Ściąga okulary przeciwsłoneczne z nosa i czeka na powitanie.
-Nie jestem dziś w nastroju...- mówię mu, a on wywraca oczami.
-Každemu się psuje auto...
-Ale musiało mnie akurat?
-Aż taką tragedią jest, że musisz jechać ze mną?- pyta, na co wzdycha cicho.
-Nie... Przepraszam.- mówię cicho.
Harry uśmiecha się lekko i rusza. Droga mija szybko i wymieniamy właściwie tylko pojedyncze zdania. Parkuje pod szkołą, a wszyscy nasi znajomi siedzą na dworze przy palących, czyli Mike'u, Lewisie, Jordanie, Gary'm, Eleanor. Holly podpala papierosa od Lewisa, a gdy mnie widzi wysiadającą z auta Harry'ego jej oczy zaczynają się dziwnie żarzyć.
-Cześć wszystkim!- mówi Harry, a ja uśmiecham się. Alana unosi brew i ukradkiem patrzy na Holly, której oczy - palą się - tak właśnie. Śmieje się pod nosem. Patrzę na Eleanor, która ma szeroko otwarte oczy i patrzy zdziwiona. Nancy cały czas coś mówi Holly na ucho, a ta spina policzki i oddycha przez nos. Patrzę jej w oczy, na co przybiera postawę obronną. Wiem, że wszyscy się na nas patrzą i nie zamierzam przestać wiercić jej moim wzrokiem dziury w oczach. Harry podpala papierosa i wypuszcza dym śmiejąc się pod nosem, on wie, że robię to specjalnie, żeby ją wkurzyć i sądzę, że wszyscy to wiedzą. Uśmiecham się szeroko do Harry'ego i przyciągam go do siebie i mówię mu na ucho, że zaraz jej pęknie żyłka w dupie, na co on uśmiecha się szeroko, jest blisko parsknięcia śmiechem.
Dziewczyny chcą iść do szkoły, więc idziemy we trzy. Z przekroczeniem drzwi naskakują na mnie.
-O co tu chodzi?- pytają mnie równocześnie, na co zaczynam się śmiać.
-Lubię robić jej na złość...- mówię, a Alana łapie mnie za ramię.
-To nie jest tylko robienie na złość, wiesz, jak on na Ciebie patrzy?- mówi dziewczyna, docieramy do mojej szafki i otwieram ją, a one stoją obok i czekają na więcej pikantnych szczegółów.
-Jak się patrzy?- pytam, a Eleanor się obrusza.
-No patrzy się...- mówi Alana.- Tak inaczej... Inaczej, inaczej...
Uśmiecham się słysząc ją.
-Tyłek ci oblukuje... Cały czas...- dodaje, na co w mojej głowie pojawia się tylko: zboczeniec.
-Kylie, a Ty? Coś? Z nim?- dopytuje Eleanor, która wpatruje się we mnie swoimi dużymi brązowymi oczami.
Uśmiecham się szeroko i postanawiam nie wyznawać im prawdy. Może później...
-Po prostu zaczęliśmy się dobrze dogadywać. Wczoraj pomógł mi kupić płyty winylowe dla mojej siostry, bo nie mogłam znaleźć odpowiedniego sklepu. Jest naprawdę fajnym chłopakiem.- wyjaśniam.- I wcale nie jest takim pewniaczkiem, jak wszyscy go postrzegają.
Dziewczyny patrzą na siebie, a Alana uśmiecha się triumfalnie.
-Żeby tylko z tego nie było niczego więcej…- porusza brwiami dziewczyna, a ja zaczynam się śmiać.
-Ty masz zawsze do wszystkiego pozytywne nastawienie…- mówię jej, a ona przyznaje mi rację. El coś burczy pod nosem, a ja wywracam oczami z uśmiechem i mocno ją przytulam.
-Hej! Obiecuję, że nie zakocham się w nim…- mówię jej do ucha.
Eleanor uśmiecha się i wszystkie, po tym, jak wyciągam książkę idziemy pod salę, gdzie będziemy mieć lekcje z przystojnym profesorem Bloom'em. Zawsze się śmieje widząc wszystkie dziewczyny, które nakładają warstwy szminki na usta, przed jego lekcją. Ma czarujący uśmiech. Wraz z dzwonkiem mężczyzna wprowadza nas do środka i każe usiąść. Jako, że siedzę przed Holly i Nancy razem z Eleanor, czuję jej perfumy i wręcz dusze się nimi, bo są tak mocne. Mężczyzna sprawdza obecność i odpytuje Mike'a, który oczywiście dostaje 2 tylko i wyłącznie za błaznowanie.
-Moi drodzy...- zapowiada nauczyciel.- Dzisiaj omówimy sobie kwestię psychiki kobiet.
Wszyscy zaczynają się śmiać. A ja i El wywracamy oczami.
-Serio?- mówi Alana.
-Tak...- odpowiada Bloom.- Omówimy właściwie jej wszystkie zachowania, to ona będzie podmiotem naszych rozważań. Emocje, uczucia... A zaczniemy od najprostszego, czyli od kwestii zakochania. Burza mózgów i jakie są kobiety, gdy się zakochują?
-Naiwne!- mówi Alana. Nauczyciel uśmiecha się.
-Zapatrzone!- dodaje Jordan.
-Nie zwracają uwagi na otaczający świat.- mówi ktoś z tyłu.
-Skłonne do wszystkiego, co facet jej zaproponuje...- mówi Harry, na co odwracam się i patrzę na niego.
-To nieprawda!- mówię.
Przyciągam jego uwagę, jak i całej klasy.
-Kylie... Prawda...- dodaje Mike.
-Absolutnie nie... Za kogo wy nas macie? Za jakieś wielce podporządkowane? Kobieta, która kocha jest kobietą, która pożąda tego mężczyzny, ale nie zrobi wszystkiego, co on jej każe. W jakim wy świecie żyjecie?- pytam ich.
-Szkoda, że ja natrafiłem tylko na takie, które się podporządkowują...- dodaje Harry, a cała klasa rozumie aluzję do Holly. Śmieją się pod nosem.
-W takim razie natrafiłeś na taką, która zrobi wszystko, żeby facet się z nią przespał?- unoszę brwi, na co Harry się uśmiecha.
-Kochani, słownictwo...- upomina nauczyciel.
-Dokładnie tak...- mówi Harry.
Wszyscy znów chichoczą pod nosem.
-Wróćmy do sedna...- mówi nauczyciel.- Może jeszcze ze dwie cechy kobiety zakochanej?
-Nie przejmuje się problemami, które kiedyś były dla niej zmorą teraz po prostu są, ale nie są, aż tak ważne.- mówi El, a ja wtedy obserwuję Jordana, który zmienia wyraz twarzy, gdy dziewczyna mówi.
-Buja w obłokach...- dodaje Nancy.
-Fantastycznie... Tak więc człowiek, a konkretnie kobieta, która jest tematem naszego działu jest istotą, która uważacie jest bardziej emocjonalna czy mniej emocjonalna niż mężczyźni.
Wszyscy odpowiadają, że bardziej, na co uśmiecham się pod nosem. Nauczyciel kontynuuje lekcje, a ja dostaje sms-a. 

"Hej piękna..."- pisze mi H.

Na mojej twarzy rośnie uśmiech, podnoszę lekko głowę i widzę jego uśmiech. 

"Nie przeszkadzaj mi, kiedy kontempluję o kobiecie..."- odpisuję mu i zaczynam pisać notatkę, o której mówi nauczyciel. Czuje wibracje na moich kolanach i spoglądam na ekran.

"Ja ci mogę wyłożyć cały ten dział po dobrym seksie, kiedy to doznasz wszystkich emocji, które każda kobieta w sobie ma."- pisze, na co odwracam twarz w stronę ściany, żeby nie zacząć się śmiać.

"Przestań!"- piszę mu.

"Czego się wstydzisz... Udowodnię ci to."- pisze mi.

"O nie..."- odpisuję i robię dalszy ciąg notatki.

"Kiedy będę Cię dotykał, będziesz czuła wzrastające pożądanie, będziesz chciała więcej, kiedy już w tobie będę - radość, szczęście, błogą przyjemność i wszystko co pozytywne. Kiedy wysunę się na chwilę: będziesz rozdrażniona, zła, będziesz mnie potrzebowała, żebym dalej wrócił z tobą do lepszego świata." - czytam to i zauważam, że mój oddech się przyspieszył, znacznie. Zamykam usta i czuję motylki w brzuchu, to straszne dziwne co się ze mną dzieje.

Harry, przestań, już wolałam jak mówiłeś mi o sprawach poważnych... Byłeś wtedy prawdziwy..."- piszę mu.

"Kylie, poczekaj do naszego pierwszego razu - będziesz chciała żebym mówił tylko o wyłącznie o seksie."

"To tak się da?"

 "Jeszcze nie wiesz, co się da, a czego się nie da..."- pisze Harry.

Dzwoni dzwonek i wszyscy zaczynają się pakować. Wychodzę z sali, a El łapie Alanę pod rękę i mówią, że idą do toalety. Za to kto inny jest zaraz u mojego boku.
-Jesteś sprośny...- mówię mu, a on się uśmiecha.
-Piszę ci zawsze całą prawdę... Nie zawiedziesz się po naszym pierwszym razie...- mówi Harry i ściska mnie za pośladki. Odskakuję i uderzam go zeszytem.
-Przestań, nie przy ludziach...- mówię.
-A gdy nikt nie widzi mogę?- zadaje pytanie retoryczne.- Zobacz Ky jaki duży krok zrobiliśmy. Został tylko mały w stronę łóżka.
-Harry...- kręcę głową chichoczą.
-Czyli kiedy się umawiamy na macanko?- pyta mnie.- Dobrze pamiętam, że dziś umówiliśmy się na naukę?- unosi brwi.
-Dobrze pamiętasz, ale nie ma i nie będzie macanka, czy jak Ty to tam nazywasz...- mówię.
-Mogę to nazwać w bardziej cywilizowany sposób...- mówi, na co podnoszę na niego wzrok. On spogląda na mnie.- Seks...- mówi, na co jęczę cicho, a on się śmieje.
-Jesteś nienormalny i nie mogę się doczekać, aż będzie dział o facecie, bo będę miała sporo do opowiedzenia.- mówię, a on się śmieje.
Rozdzielam się z Harry'm, który idzie na papierosa, a na korytarzu zaczepia mnie Holly. Nancy stoi obok i przegląd mi się.
-O co chodzi?- pytam blondynkę.
-Kylie...- mówi swoim dziwkowatym głosem.- Chciałabym Cię zaprosić na moje 19-ste urodziny.- zatyka mnie po całej linii.
-Naprawdę?- pytam zdziwiona.- A to zaproszenie nie wybuchnie, jak go dotknę?- pytam ją, a one zaczynają się sztucznie śmiać. W zamyśle mówiłam na poważnie...
-Nie, spokojnie. Nie chcę ci zrobić krzywdy...- mówi sztucznie.
Ta na pewno.
-Dziękuję ci za zaproszenie, jeżeli tylko mi nic nie wypadnie przyjdę...- mówię, a na jej twarzy pojawia się cień triumfalnego uśmiechu.
-Fantastycznie...- mówi i z uśmiechem odchodzi.
-Na pewno mi coś wypadnie...- mówię do siebie i zanoszę zaproszenie do szafki i idę ku klasie prof. Clice.

(...)
Wracam do domu i trochę ogarniam porządek. Odkurzam, zmywam naczynia, układam pranie, a w tym samym czasie robię babeczki, których pomysłodawczynią jest Hailey. Ok. 18:00 Harry pisze, że jest w drodze. Dokańczam ostatnie czynności i czekam na niego, po 15 minutach wraz z dzwonkiem wiem, że już jest. Otwieram drzwi i zapraszam do środka, za sobą trzyma bukiecik kwiatów i wino.
-Harry!- patrzę zdziwiona, ale jednocześnie taka zadowolona.
-Ja nie jestem typem romantyka, ale przyznam się - moja siostra mi poleciła...- czerwieni się.
Harry się czerwieni - coś nieprawdopodobnego.
-Dziękuję bardzo, to kochane...- biorę od niego i idę do kuchni.
-Co tak ładnie pachnie?- pyta wchodząc głębiej do pokoju.
-Upiekłam babeczki.- mówię wyciągając je z blachy.
-Romantycznie...- mówi Harry, na co do uśmiecham i zabawnie wywracam oczami.
-Żadne z nas tego nie potrzebuje...- mówię, a on kiwa głową.
-Masz korkociąg?- pyta, na co wskazuje mu szufladę.
Znajduje go i umiejętnie otwiera wino.
-Jak mnie upijesz Styles, to sama pójdę do Huntera, żeby wstawił Ci pałę...- mówię, na co on się zaczyna śmiać.
-Dziś nie mam nikczemnych zamiarów, chce pokazać temu staruchowi, że potrafię.
Uśmiecham się szeroko i zaczynam się zastanawiać, gdzie podział się Harry, którego poznałam w styczniu... Minęło 3,5 miesiąca i jest innym człowiekiem. Jeju...
-Od czego zaczniemy?- pyta Harry siadając na kanapie w salonie, na co ja odgarniam włosy na prawa ramię i wyciągam notatki.
-Od tego...- wskazuję palcem na temat o okręgu hipnotycznym. Mówię dość długo, posługując się notatkami, a on słucha mnie uważnie i robi swoje własne notatki. Jest bardzo skupiony i widać, że chce, jego postawa podoba mi się. Bardzo. Omawiam mu przez 50 minut ten temat, a on potem zadaje mi pytania, którymi uzupełnia swoją wiedzę. Wreszcie kończymy ten temat i zamierzam przejść do kolejnego, ale stwierdzam, że coś zrobię na kolację.
-Jesteś głodny?- pytam go idąc do kuchni.
-Nie za bardzo, ale jeśli masz coś w planach zrobić do jedzenia, to się chętnie przyłączę.
-Zrobię typowo amerykańskie zapiekane tosty z jajkiem i serem.- unoszę brwi i poruszam nimi zabawnie.
-Z jajkiem?- marszczy twarz.
-Tylko będzie maczany, nie będzie żółtka...- śmieję się, Hailey tak samo reaguje na jaja.
Zaczynam i podśpiewuję sobie piosenkę, którą słyszałam w radiu w aucie H (który zresztą naprawił mi autko :) ).
-Zobacz co dostałam...- mówię do niego i wskazuję palcem na zaproszenie.
Harry siada na hokerze i czyta z uśmiechem na twarzy.
-Idziesz?- pyta mnie.
-A Ty?- pytam.
-Ja chyba powinienem, ale Ty jak nie chcesz to bez łaski...
Uśmiecham się pod nosem.
-Chętnie ubiorę się lepiej niż ona...- mówię, na co zauważam, że Harry obliguje od góry do dołu.
-To znaczy?- pyta.
-Jakaś fajna sukienka, albo crop top i spódnice...- mówię.
-Nie wiem co to crop top, ale na imprezie u mnie wyglądałaś zjawiskowo...- mówi mi, na co mu dziękuję.
-Właśnie tam miałam ubrany crop top, Harry…- uśmiecham się i wracam do sedna.-I wiesz, zawsze też można jej porobić na złość...- mówię.
-No jasne, lubisz takie rzeczy...- śmieje się, na co ja się uśmiecham.
Maczam tosty w jajku i narzucam na patelnię. Harry opiera się plecami o blat wyspy kuchennej i przygląda mi się.
-Lubisz gotować?- pyta mnie zaglądając mi przez ramię.
-Szczerze to... chyba nie...- mówię.- Aczkolwiek jak mam wenę to przyznam nieskromnie potrafię wyczarować cudeńka...- uśmiecham się.
-A to co będziemy jeść będzie cudeńkiem?- pyta.
-To już Ty ocenisz...- mówię.
Odgarniam włosy do tyłu i ściągam upieczoną część na patelni na talerz. Podaję go Harry’emu wraz ze sztućcami i on się uśmiecha.
-Rzeczywiście pachnie pięknie…
-Smacznego…- uśmiecham się, a on mi się wtrąca.
-Razem go zjemy…- mówi szybko i przekraja tost na pół. Wskazuje bym wzięła połowę, a on drugą, co czynię. Uśmiecham się widząc jego minę, widzę, że bardzo mu smakuje, bardzo… Przygotowuje kolejne, gdy już zjadamy i czekamy, aż się upieką, co trwa chwilkę. Hazz staje za mną i wyczuwam jego obecność w odległości centymetrów. Wręcz pcha usta niedaleko mojej szyi, co w pewnym momencie staje się przyjemne.
-Wiesz, co pachnie jeszcze ładniej?- pyta mnie wprost do ucha.
-Nie wiem…- mówię.
-Ty, Kylie…- mówi i kładzie dłonie na biodrach, po czym sunie je po udach. Dotyka ustami mojej szyi całując ją w bardzo subtelny i delikatny sposób, który zresztą sprawia mi ogromną przyjemność. Jego dłoń niepostrzeżenie jest już pod moją koszulką i sunie po spiętym brzuchu, biodra z kolei są bliżej moich pośladków i czuję pewne rzeczy bardzo dobrze.
-Harry…- mówię cicho, ale nie przerywa, odsuwa mnie od kuchenki gazowej, wyłącza gaz i przyciska mnie przodem do ściany. Unosi moją koszulkę wyżej i robi coś, czego nie spodziewałabym się nigdy. Kuca przede mną i lekko opuszcza moje dresy mając twarz naprzeciwko mojej kobiecości, która wciąż jest ukryta. Zaczyna mnie całować po brzuchu i idzie coraz niżej. Właściwie po chwili moje dresy są na niskiej linii bioder, ale jakoś czuję, że nie chcę, żeby przestał. To jest tak przyjemne… Przygryza moją skórę, na co cicho wzdycham, on unosi wzrok do góry.
-Kylie, zniż się…- mówi i gdy tego nie robię, łapie mnie w biodrach i sam to czyni. Odsuwa mnie od ściany i kładzie na podłodze na plecach. Sunie nosem po moich żebrach składając na nich pocałunki, a ja przez te przyjemności wplatam palce w jego włosy, na co on mruczy. Pożądam go, coraz mocniej i przysuwam bliżej. Chcę go, chociaż pewnie rozsądek powiedziałby „Nie…” albo by się chociaż zawahał. Ale dziś chcę.
Bardzo.
Ciągnę go do siebie i czuję jak jego malinowe usta łączą się z moimi w uniesieniu. Właściwie nie wiem co się wtedy ze mną dzieje, nie jestem świadoma co robię, dotykam go, on mnie, mruczę mu w usta, on mnie, ściągam z niego koszulkę, on ze mnie… I wpija się ustami w moje piersi… Wtedy dostajemy obydwoje jakiegoś dodatkowego napędu, bo ja zaczynam się wić potrzebując więcej, a on nie może się nacieszyć tym, co nieskromnie powiem – od dłuższego czasu zajmowało jego sporą część uwagi. Gdy po jakimś czasie wraca do moich ust i patrzy mi głęboko w oczy, odrywa się na sekundę, by zadać mi pytanie.
-Chcesz tego dziś?- pyta mnie.
-Powiedz mi czego chcę…- mówię mu, a on zamyka na chwilkę oczy, by zapanować na pragnieniem.
-Czy chcesz, żebym zabrał cię do lepszego świata?- pyta mnie muskając moje usta.
Już mam odpowiedzieć, gdy dzwoni dzwonek do drzwi. 

***
Miłego czytania!