14 maja 2017

Rozdział 40



-No nie…- mówię i uśmiecham się szeroko.
Te charakterystyczne gitary i… 

Call a doctor
Check my pulse
Something hit me like a cannonball
Ears are ringing
But I feel no pain
Just a sweet sensation running through my veins

Mój Boże, uwielbiam to.
Podnoszę wzrok na Harry’ego i on wpatrzony we mnie z szerokim uśmiechem śpiewa wczuwając się na całego. Za to, dziś jestem jego…
Dedykacja oczywiście zrozumiana. Zaczynam śpiewać z Harry'm wygłupiając się trochę z gestykulacją. 

You got me love shot, honey
Right in the head
Love shot, honey, I'm a living dead
Don't know if I should hide
You got your target set
Love shot, honey, pump me full of lead

Eleanor śpiewa ze mną, więc nie czuję się ani osamotniona, ani nie przerażona, że może się domyśleć, że chodzi konkretnie o mnie. Chłopaki śpiewają fantastycznie całą piosenkę i z uśmiechem ją zakańczają. Przed rozpoczęciem następnej Harry puszcza do mnie oko, na co szeroko się uśmiecham i wracam do picia. Po zaśpiewaniu jeszcze kilku utworów chłopaki kończą i otrzymują gromkie brawa od publiczności. Eleanor nawet gwiżdże jak rasowy kibic, na co zaczynam się śmiać. Dokańczam drugiego drinka i rozmawiam z Eleanor, gdy podchodzi do nas Josh i pyta El o jakieś duperele. Harry wykorzystuje to, że jestem sama, by zająć miejsce mojej koleżanki.
- Zmywamy się, co?- pyta mnie z szerokim uśmiechem.
-Nawet nie wiesz, jak wielką ochotę mam się z tobą całować...- mówię mu, na co on zaczyna się śmiać i znów opuszcza wzrok na moje piersi.
-Zaraz wracam...- mówi i idzie pomóc Joshowi w wynoszeniu sprzętu. Eleanor żegna się ze mną i mówi, że jedzie do domu. Dajemy sobie po buziaczku w policzek i opuszcza lokal. Ja idę do toalety, gdzie poprawiam włosy i cycki. Gdy wychodzę Gary obściskuje się z Holly, a Harry czeka na mnie.
-Josh pojechał?- pytam go, na co kiwa głową. Uśmiecham się szeroko i łapię go za rękę.
-No to chodź...- mówię. Wychodzimy z klubu i Harry prowadzi nas do klubu, gdzie kiedyś byliśmy i mam ciekawe przebłyski z tego dnia. Gdy tylko wchodzimy w inną ulicę przyciąga mnie do siebie i wpija swoje usta w moje.
-Takie rozpoczęcie mi się podoba...- mówię mu w usta, a on mruczy i łapie mnie za tyłek. Nasze języki dopełniają to, co robią nasze dłonie. Moje znalazły ukojenie w strukturze włosów Harry'ego, a jego dotykają kabaretek. Zainteresował się nimi do potęgi.
-Sprawiają, że pragnę cię dziś jeszcze bardziej…- mówię, na co on uśmiecha się i ujmuje moją twarz w dłonie. Jest czuły i namiętny i taki Harry jak najbardziej mi odpowiada. Zaraz łapiemy się za ręce i idziemy do klubu, gdzie już kiedyś byliśmy...
-Hazz, to było kochane z "Love Shot"...- mówię, na co on opuszcza na mnie wzrok i uśmiecha się szeroko.
-Wszystko dla Ciebie...- mówi, na co się uśmiecham.
-Trafiłeś idealnie...- przyciągam go do siebie i daję mu buziaka w usta.
-Wiedziałem, że ci się spodoba...- mówi i oddaje mi pocałunek.
-Wiesz, że dziś jestem twoja, hm?- pytam.
-Ty zawsze jesteś moja i tylko moja...- mówi z pewnością w głosie.
-A jakby ktoś chciał bym była jego to?- pytam zalotnie.
-Prawdopodobnie następnego dnia miałby pogrzeb lub operację na oiomie, a ja siedziałbym w kryminale...- mówi, na co ja się uśmiecham i obejmuję go w biodrach.
-Jestem twoja.- mówię.
Harry
-Na co masz ochotę dziś?- pytam ją.
-Ja na jedno...- mówi zalotnie, na co się uśmiecham.
-Kylie, to po...- chichoczę.
-Poproszę Sex On The Beach.- mówi i uśmiecha się szeroko.
-Ale jesteś niegrzeczna...- mówię, a ona pokazuje lekkie dołeczki w polikach. Podryguje do piosenki w tle i czeka, aż złożę zamówienie kręcąc tym piekielnym tyłkiem.
-A Ty co bierzesz?- pyta stając obok mnie, stykając się biodrami.
-Whisky z colą...- mówię, na co ona uśmiecha się szeroko i zagryza dolną wargę.
-Co...- pytam widząc jej minę.
-Lubię, gdy facet pije mocny alkohol...- mówi.-...łatwiej go potem wykorzystać...- mówi, na co uśmiecham się i łapię za jej biodro.
-Kylie, aż tak dziś mnie pragniesz?- pytam.
-Nie masz świadomości jak bardzo.- spogląda na moje usta i muska je. Barman podaje nam zamówienia i Ky przyciąga jego uwagę, chce się do niej uśmiechnąć, ale ona nie zwraca na niego uwagi. Biorę drinki i idziemy usiąść w klimatycznym rogu całego klubu. Jest tam mały, skórzany narożnik, który sprawdzi się idealnie dla naszej dwójki. Siadam pierwszy, kładę drinki na stoliczku, a Kylie ściąga swoją skórzaną kurtkę ukazując mi skórzany, zabudowany stanik. Zaczesuje włosy do tyłu i uśmiecha się, gdy widzi, że ją obserwuję. Siada obok mnie i jedną nogę umiejscawia między dwiema moimi. Sączy drinka delektując się jego smakiem i oblizuje pełne usta po przełknięciu.
-Powiedz mi coś...- mówi do mnie, na co uśmiecham się szeroko.
-Co chciałabyś usłyszeć?- pytam ją, a ona lekko przybliża kolano go mojego krocza i nachyla się w moją stronę.
-Możesz improwizować...- mówi, na co się szeroko uśmiecham.
-Dziś jesteś wyjątkowo napalona.- mówię jej, na co wywraca oczami.
-Powiedz mi coś czego nie wiem...- mówi, na co unoszę swoją rękę i przyciągam jej twarz do swojej, jej usta do moich. Wpijam się w nie i nie pieprze się z zasadami grzeczności. Kiedy wsuwa język do moich moje ręce znajdują jej biodra i umiejscawiam ją sobie na swoich. Na pasie. Kylie nieświadomie zamyka oczy i skupia się na sytuacji. Moje dłonie zaś naprawdę polubiły kabaretki, bo wręcz wplątują się w dziury jej rajstop. Gdy czuję nacisk jej bioder poprawiam się na kanapie, na której już zdążyłem się zsunąć.
-Dobrze mi idzie nakręcanie Ciebie...- mówi, na co uśmiecham się szeroko i czuję, jak jej dłonie wplatają się w moje włosy. Mój Boże... Momentalnie Kylie odsuwa się ode mnie i sięga po drinka. Mnie podaje mojego i mówi: "Zeruj... Idziemy tańczyć...". Upijamy swoje napoje duszkiem czując, że może nas zaraz sieknąć. To jest nieważne!😊
Kylie schodzi z moich kolan i idzie trzymając mnie za dłoń na parkiet, zaczyna kręcić biodrami i obraca się do mnie przodem. Umiejscawia swoje ręce wokół mojej szyi i przysuwa się blisko mnie... Bardzo blisko. Jej dłonie dotykają raz mojej szyi, raz włosów i normalnie mam wielokrotne orgazmy przez to, co robią jej smukłe paluszki. Cały czas patrzy mi w oczy, nie chce przestać i to mnie jeszcze bardziej podkręca. To jak mnie podrywa... Jej kształtne usteczka wypowiadają zagłuszone muzyką słowa, których nie jestem w stanie wyczytać, przez skupienie na jej ciele. Ciele, którym dotyka mnie w prawie stu procentach. Kylie staje na palcach dzięki czemu jest ze mną równa i wtedy swoje ręce opuszcza i wsuwa do tylnych kieszeni moich spodni jednocześnie łącząc nasze usta ze sobą w najmożliwiej seksowny sposób. Jej dłonie ściskają moje pośladki, a usta nie przestają mnie zadziwiać, by jeszcze bardziej ją rozpalić robię to samo ze swoimi dłońmi i tak samo uciskam jej pośladki, jak i ona moje.
-Lubię tę piosenkę...- mówi mi w usta.
-Da się zauważyć...- odpowiadam z uśmiechem i Kylie odsuwa się ode mnie na pół kroki.
-A ten fragment najbardziej...- mówi i zaczyna tańczyć. Odwraca się do mnie tyłem i ociera się pośladkami o moje przyrodzenie. Ja mam z kolei wtedy wolny dostęp do jej piersi, brzucha, wszystko to mogę swobodnie macać podczas gdy Kylie szaleje w nutach, które kocha. Swoje usta zatapiam w jej szyi, na co ona wplata swoje piekielne palce w moje włosy. I wcale nie zaprzeczę, że do tego nie chciałem doprowadzić. Lubię tę piosenkę, a gdy słyszę jeszcze jej piękny głos wtedy jest jeszcze piękniej i choć mógłbym się stać romantyczny, to Kylie nie pozwala mi na to jej biodra cały czas pracują w te i we w te i rozumiecie… nie da rady.
-Ky…- mówię jej do ucha, przygryzając boczną jego część, na co ona się śmieje.
-Harry, zjesz mi ucho?- pyta niewinnie, na co sam zaczynam się śmiać.
-Zjem cię całą, jak będzie trzeba…- mówię jej, na co ona odwraca się do mnie przodem. Wciąż czuję, że mimo zmiany utworu jej ciało żyje muzyką, całe ciało. Spogląda mi w oczy, a potem opuszcza wzrok na moje usta, które tak naprawdę nie wiem czemu tak ją kręcą – no ale – jak kręcą to niech kręcą.
-Jak zjesz mnie całą, no kto będzie cię uszczęśliwiał?- pyta z uśmiechem sunąc dłonią po moich torsie. Nie chcę myśleć, że będę musiał się z nią rozstać choćby na chwilkę, podczas gdy niedługo rozstanę się z nią na nie wiem ile… Nie myśl o tym…
-Popadnę w depresję, albo popełnię samobójstwo…- mówię jej szczerze, ale ona to bierze na żarty, więc ja to też tak obracam.
-Lepiej nie, bo i tak nie trafisz do legionu samobójców…- mówi z uśmiechem.
-Nie będziesz moją Harley Quinn?- pytam ją unosząc brwi, na co chichocze i podnosi na moje oczy wzrok.
-Tylko, jeśli zostaniesz moim Jokerem…- mówi i w tym momencie zaczyna grać remix „Heathens” Twenty One Pilots.
-Przypadek?- pytam, na co ona przybliża swoje usta do moich i mówi łącząc je z moimi.
-Nie sądzę…- odpowiada i bez ostrzeżenia wpija się w moje usta swoimi, co sprawia, że totalnie tracę poczucie tego, gdzie jestem. Jestem ja i Ona. Moja zajebista Kylie.
-Chcesz coś do picia?- pytam, gdy odsuwa się ode mnie.
-Właściwie czemu nie...- mówi i słyszę, że zaraz zacznie się jej piosenka.
-Przyniosę ci coś dobrego...- mówię jej na ucho, a ona uśmiecha się szeroko i daje mi buziaka. Puszczam jej dłoń i idę do baru zamawiając słodkiego drinka dla niej o smaku cukierków Skittles. Obracam się obserwując, jak się bawi, ale widząc jej uśmiech na moich ustach pojawia się uśmiech. Barman zagaduje mnie o smaki mojego drinka polecając jakieś nowe odmiany alkoholu, daję mu wolną rękę, byleby za bardzo nie siekło. Sięgam po pełne w drinki szklanki i zostawiam mu zapłatę za napoje. Idę z nimi w stronę Kylie, która... Zaraz kurwa kto to jest...
-Daj mi spokój!- odpycha go Kylie.
-Przestań, on nie wróci.- mówi mężczyzna chcąc ją złapać za rękę.
-Głuchy jesteś? ...- podnosi głos Ky i odskakuje. Gdyby nie te drinki już bym na niego skoczył...
-Lubię wyszczekane...- mówi gościu i pcha się w jej stronę.
-To poszukaj sobie innej!- mówię zza jego pleców i widzę oddech ulgi Kylie, nawet lekko się do mnie uśmiecha.- Ona jest moja i tylko waż się ją tknąć.- widać, że jest pijany, ale to nie zmienia faktu, że nie słucha odmawiającej kobiety. Mojej kobiety.
-Bo co kurwa...- mówi zaczepnie.
-Jeszcze pytasz?- mrużę oczy.- Chcesz nie wiedzieć zaraz jak się nazywasz?- pytam.- Spierdalaj! Już!
Ludzie wokół nas obserwują, więc podchodzę do Ky i wręczam jej szklankę z napojem.
-W porę przyszedłeś...- mówi z ulgą.
-Nie było mnie tylko chwilkę, a widzę, że już przyciągnęłaś wzrok wielu.- uśmiecham się szeroko. Chcę ją trochę uspokoić.
-Ja tam i tak wolę Ciebie...- mówi, na co się uśmiecham szeroko. Szybko wypijamy drinki i na parkiecie spędzamy jeszcze dużo czasu i poznajemy wówczas swoje ciała w więcej niż stu procentach, w międzyczasie wypijamy kolejnych parę drinków, które ruszają moją Kylie, mnie tylko trochę. No dobra nie trochę... Kylie jak zwykle robi się jeszcze bardziej otwarta niż była wcześniej i jeszcze bardziej pożądliwa. Cały czas się całujemy i dotykamy. Ona cały czas mnie dotyka. I w ogóle mi to nie przeszkadza. Siadamy w naszej loży i obściskujemy się bardzo namiętnie, właściwie w ogóle nie zwalniamy z tempa, ale powoli czujemy, że chcemy zmienić lokal - może jeszcze nie na mieszkanie Kylie, ale coś innego.
-Muszę iść do kibla.- mówię jej, a ona przytakuje mi i mówi, że musi trochę ogarnąć make-up i poczeka na mnie przed wejściem do toalety. Cicho gwiżdżąc załatwiam swoje sprawy i myje ręce w zlewie. Wychodzę i pierwsze co widzę to facet, który podwalał się do mojej Kylie. Znowu nie daje za wygraną i porządnie mnie tym pobudza. Jednym ruchem ręki odpycham go od Ky, robię zamach i uderzam go pięścią w twarz. Odlatuje jakieś dwa metry do tyłu i łapie się za nos, który mu zaczął krwawić. Chyba mu go rozjebałem.
-Harry...- Kylie stoi przerażona i patrzy raz na mnie - który przybiera pozycję ataku, widząc, że fagas wstaje z pewnością w swoich ruchach - i raz na niego, który już stoi na baczność gotów do walki.
-No dawaj walcz o swoją małą sunię...- mówi, na co już chcę mu dowalić, gdy pewna ręką Kylie ląduje na moim torsie.
-Czekaj...- mówi i na jej twarzy nie widać przerażenia, a złość?
-Harry...- zaczyna stojąc do niego tyłem, a od mojej twarzy jakieś kilka centymetrów.- On mnie nazwał sunią?- pyta.
Nie wiem co mam jej powiedzieć, ale jedyne co robię to lekko kiwam głową.
Kylie odwraca się i robi zamach z pół obrotem - to jak wbija mu pięść w oczodół to... majstersztyk. Mężczyzna obija się o ścianę i się nie podnosi.
-Idziemy stąd...- mówi Ky i prowadzi mnie do wyjścia.
(...)
Kylie
-Przestań...- chichoczę, czując, jak Harry całuje mnie tam, gdzie mam łaskotki. Nie mogę przez to trafić kluczem do zamka, gdy wreszcie mi się udaje każę mu wchodzić do środka. Posłusznie wykonuje moje polecenie bardzo się chwiejąc. Ledwo co trafia w krzesełko, by zdjąć buty, kręcę głową na ten widok i sama zrzucam z siebie kurtkę i kładę ją na oparciu fotela w salonie.
-Kylie?- jąka się.
-Co jest?- pytam i związuję włosy przyglądając się jego spitej mordce. Zdecydowanie zalał emocje w pubie, do którego poszliśmy, mnie z kolei kompletnie odeszła ochota do picia.
-Bo Ty wiesz, dlaczego... dlaczego ja go... u... uderzyłem?- pyta wstając z krzesełka i przytrzymując się ściany.
-Wiem, już mi mówiłeś...- mówię z uśmiechem. Harry idzie w moją stronę, ale staje w miejscu i zaczyna znów to samo mówić.
-Ty jesteś moja... Kylie... Jesteś moja... Tylko moja... I tylko moja...- mówi, na co uśmiecham się i podchodzę do niego.
-Chodź spać...- mówię mu.
-Tak, kochanie...- uśmiecha się i nadstawia usta do całusa.
-Najpierw się połóż, potem dam ci buzi.- mówię.
Zapalam światło w sypialni i Harry zaczyna nieporadnie ściągać bluzkę. Pomagam mu, a potem zabiera się za spodnie. Gdy widzę jednak, że chce je ściągać stojąc na jednej nodze, każę mu usiąść i dopiero się za to zabrać. Ja sama zmywam makijaż z twarzy i przebieram się w koszulkę do spania i w łazience zmieniam bieliznę. Odświeżę się rano. Harry ściąga skarpetki i bezwładnością rzuca je na podłogę. Chichoczę widząc jego poziom upicia, gdy mnie widzi uśmiecha się i wyciąga ku mnie ręce. Podchodzę do niego i głaszczę go po czole i włosach, zamyka oczy i wciąż się uśmiecha.
-Harry połóż się, ja jeszcze zamknę drzwi.- mówię, a on posłusznie wchodzi do łóżka. Zamykam zamki na noc i zgaszam światło w salonie. Leży pod kołdrą i patrzy na mnie. Zgaszam światło w sypialni i wchodzę pod kołdrę do niego.
-Kylie?- mówi szeptem, co przyprawia mnie o szeroki uśmiech.
-Tak?- pytam układając się na swojej poduszce. Harry przysuwa się do mnie i wtula głowę w bok mojego biustu. Jego ręka ląduje na moich udach i ujmuje jedno z nich w całą dłoń.
-Kocham Cię tak bardzo...- mówi cicho i nawet się nie jąka.
-Oj Harry jesteś śpiący...- mówię mu.
-Kochanie, żadne śpiący, jestem tylko prze... przemęczony...- mówi, na co zaczynam chichotać.
-Oczywiście...- mówię z uśmiechem.
-Kocham Cię najmocniej na świecie...- mówi trochę ciszej.
-Wiem...- mówię do siebie. I zaczyna cicho chrapać. Swoją dłonią przejeżdżam po jego uchu i wzdycha cicho.
-Oj Harry...- wzdycham cicho i zamykam oczy.
Rankiem budzę się pierwsza przez telefon, który dzwoni od dłuższej chwili. Wreszcie sięgam po niego i nie zwracając uwagi na to, kto dzwoni odbieram. Na moje nieszczęście okazuje się to być Amy, która jako, że zawitała znów do Londynu chce się spotkać. Ustalam szczegóły spotkania, gdy Harry każe mi wyłączyć telefon.
-Kochanie, przytul się do mnie i śpij...- mówi mając twarz wklejoną w bok mojego biustu.
-Tak, Amy, dokładnie tak, jesteśmy jesteśmy kontakcie. Do zobaczenia.- mówię i rozłączam się.
-Kurwa...- mówię pod nosem.
-Mmm, Ky co to za sprośne słowa.- mruczy.
-Narzeczona mojego taty chce się ze mną spotkać...- mówię mu, na co podnosi głowę i kładzie ją wyżej.
-To źle?- pyta mnie delikatnie muskając moją szczękę.
-Nie, tylko, że widziałam się z nią stosunkowo niedawno, niedługo zobaczę ją na ślubie... O czym ja mam z nią rozmawiać?- mówię.
-Nie macie wspólnych tematów?- pyta mnie majstrując przy majtkach.
-Parę mamy, ale bardzo się różnimy.- mówię i na mojej twarzy rośnie uśmiech domyślając się jego zamiarów.
-Hazz, skoro mam się z nią zobaczyć to już muszę wstawać...- mówię, na co on chichocze i robi swoje.
-Nigdzie mi nie uciekniesz...- mówi, na co ja z uśmiechem poddaję się przyjemności. Zagryzam dolną wargę i zasysam powietrze, gdy przyspiesza.
-Dawno tego nie robiłem...- mówi mi do ucha niespokojnym szeptem.- Ale widzę, że wtedy lepiej to przeżywasz... Więc nie będę ci robił tego często...- mówi i zwalnia.
-Przyjemnie?- pyta, gdy przyspiesza, a moja ręka, aż go łapie. Wypinam biust do góry i drugą dłonią zaciskam materiał prześcieradła.
-Och Harry!- wypowiadam gwałtownie.
-Jeszcze nie koniec...- mówi mi do ucha. Jezu, on mnie zaprowadza do jakiegoś cholernego, lepszego świata.
Przerzucam się na bok i kładę kolano na biodrze Harry'ego, który leży bokiem w moją stronę. Ciężko oddycham patrząc w jego piekielnie zielone oczy, a jego spojrzenie jest tak głębokie i intensywne, jak jego ciężko pracujące palce... Swoją dłonią dotykam jego włosów na co rozmarza się i przyspiesza. Wtedy ciężko dysząc kończę poranek wstrząsem i jękiem. Połykam ślinę i Harry uśmiecha się do mnie szeroko.
-Jesteś tak piękna, że nie mogę tego pojąć...- mówi mi.
-Wytrzeźwiałeś aby do końca?- unoszę brwi sunąc dłonią po jego szyi.
-Jestem stuprocentowo trzeźwy...- upewnia mnie i wpija się w moje usta. Tkwimy w pocałunku dość długo, ale naprawdę muszę wstać i przygotować się na spotkanie z Amy.
-Chodźmy się umyć...- mówię mu w usta, a on uśmiecha się i przytakuje mi.
30 minut później owinięci ręcznikami wychodzimy z łazienki i podczas gdy ja wstawiam czajnik z wodą, Harry zagląda do lodówki i gdy widzi składniki staje się dziwnie szczęśliwy.
-Możesz iść się przygotowywać, zrobię nam coś pysznego...- mówi mi z dołeczkami w polikach.
-Nie otrujesz mnie?- pytam z uśmiechem, na co wywraca oczami. Wygląda wtedy uroczo. Podchodzę do niego daję mu buziaka i idę do pokoju. Dokładnie się wycieram stojąc tyłem do drzwi i ubieram bieliznę i gdy obracam się, Harry stoi praktycznie w drzwiach, w nisko położonym na biodrach ręczniku obierając pomarańcze i z szerokim uśmiechem przyglądając mi się.
-Weź!- krzyczę z uśmiechem.
-Wstydzisz się?- uśmiecha się szerzej.
-Może...- śmieję się.
-Nie masz czego, jestem twój... I wszystko już u Ciebie widziałem...- mówi jak gdyby nigdy nic. W sumie prawda.
-Zresztą patrz póki możesz...- macham ręką, a on z uśmiechem wraca do kuchni. Szukam rzeczy i wyciągam sukienkę z szafy. Przykładam ją do siebie i wychodzę do Harry'ego, który odwraca się na odgłos moich bosych stóp.
-Ładna?- przykładam ją do siebie.
-Ładna, ale nie za elegancka?- unosi brwi.
-Harry...- uświadamiam sobie, że on nie wie jaka jest Amy. -Amy to perfekcjonistka, nie ma skrupułów w ocenianiu ludzi, na punkcie czego mam bzika i zawsze przed spotkaniem z nią muszę wyglądać idealnie.- tłumaczę.
-Powinnaś być sobą...- mówi jakby to była oczywistość. Nie rozumie jak ważne dla mnie jest mentalnie słowo od Amy - pięknie wyglądasz. Jestem uczulona na opinię ludzi i właśnie dlatego zawsze dążę do perfekcji.
-Nie zrozumiesz tego.- mówię o wracam do pokoju. Ubieram sukienkę (http://www.polyvore.com/no.218_amy/set?id=211454219) , suszę włosy, nakładam makijaż i słyszę nawoływanie Harry'ego na śniadanie.
Poprawiam zakręcone końcówki włosów i idę do salonu. Harry uśmiecha się szeroko widząc mnie i bez pytania sadza mnie na wyspie. Podaje mi placki z owocami udekorowane bitą śmietaną i pomarańczami.
-Jeju, to jest idealne.- mówię z pełną buzią, a on się uśmiecha szeroko, daje mi buziaka w czoło i zabiera się za sprzątanie.
-Co dziś robisz?- pytam go.
-Nic...- oznajmia mi.
-Pójdziemy dziś na zakupy?- pytam go.- Dojechałbyś do centrum, gdzie będę z nią umówiona?
-Kupimy garnitur?- pyta, na co kiwam głową.
-To zdecydowanie tak.- mówi z uśmiechem.
(...)
Telefon na stoliczku do kawy zaczyna wibrować i pojawia się wiadomość:
"Pochwaliła Cię?"
Opowiadam Amy o szkole, wypytuje mnie o Harry'ego, który będzie gościem na weselu i mój tata miał go okazję poznać.
-Jest bardzo miłym i kulturalnym chłopakiem z niezwykłym wyczuciem muzyki.- mówię, na co Amy lekko uśmiecha się sącząc świeżo wyciskany sok - bo jak mówi - musi trzymać formę.
-Kręcisz z nim?- pyta.
-Nie, to mój przyjaciel, wiesz, że chcę się skupić na swoich celach.- mieszam łyżeczką swój kubek herbaty.
-Pokażesz mi go?- pyta mnie.
-Tak... Jasne...- łapię za telefon i szybko odpisuję Hazzie.
"Tak, udało mi się ją olśnić. Chce teraz zobaczyć twoje zdjęcie i Ciebie ocenić😂"
Pokazuję zdjęcie Hazzy Amy i Ona unosi brwi do góry w uznaniu.
-Ładna twarzyczka...- mówi.- Ciało równie ładne?- pyta, na co nie przemyślając tego kiwam głową. Gdy jednak ogarniam do czego właśnie się przyznałam. Spalam buraka. Amy zaczyna się ze mnie śmiać i kręci głową.
-Kylie, też miałam tyle lat co Ty... I nie powiem tacie, możesz być spokojna.- mówi, na co uśmiecham się z wielkim zawstydzeniem. Na ekranie znów pojawia się wiadomość.
"Jestem pewny, że jej się spodobałem. Kiedy mam po Ciebie jechać?"
Amy unosi brew na stale dający znać telefon.
-To Harry?- pyta mnie. Dziś to jak nie Amy tylko kobieta o surowej twarzy i fantastycznym charakterze.
-Tak, mieliśmy iść dziś po garnitur dla niego.- mówię.
-Nie może się doczekać...- podsumowuje Amy i uśmiecha się.- Niech wpadnie tu, jak już będzie to pożegnamy się.- mówi i to właśnie piszę Hazzie.
-Zdecydowałaś, czy będziesz coś śpiewała na weselu?- pyta mnie.
-Nie powinnam wam odmawiać.- uśmiecham się szeroko.- Ale jeszcze nie wiem co...- odpowiadam szczerze.
-Chester bardzo lubi taką twoją, jedną, autorską piosenkę... Nie pamiętam tytułu, ale to było takie RnB...
-Ja też nie pamiętam tytułu, ale chyba wiem o co chodzi...- chichoczę.- Zastanowię się jeszcze co zagrać.
Kolejne 20 minut rozmowy leci jak z bicza strzelił. Po tym czasie przez drzwi Harry wchodzi przyciągając uwagę wielu dziewcząt siedzących w kawiarni, zapoznaję Amy z Harrym, który się mój Boże, zawstydza. Ona widzi to i cicho się śmieje, żegna się ze mną i idzie. Harry siada na miejscu Amy, a ja wtedy związuję włosy w kitkę, buty zmieniam na czarne conversy i narzucam na plecy bomberkę.
-No wiesz co...- mówi patrząc na mnie.
-Co?- pytam.
-Lubię Ciebie w szpilkach.- mówi z akcentem na ostatnie słowo.
-Gdy bolą mnie stopy staję się nieznośna, a jeszcze takiej mnie nie widziałeś.- mówię mu.
-I tak bym ujarzmił to twoje zachowanie.- mówi z pewnością w głosie. Prycham pod nosem i zapinam torebkę, gdzie włożyłam buty. Wstaję, Harry obejmuje mnie w biodrach i idziemy do sklepu z garniturami.

Rozdział 39

Harry
Jak dobrze, że poszliśmy jeszcze na drinka.
Jak dobrze, że na to wpadłem.
Jak dobrze, że tak to na nią podziałało.
Kylie bardzo nakręciła się na tym filmie, bardzo jej się spodobał i stwierdziła, że Harley Quinn jest naprawdę seksowna. Śmiała się, że przebierze się za nią w Halloween, na co ja stwierdziłem, że może się ubrać kiedyś przed moim przyjściem do niej. Byłaby moją fantazją. Spodobało jej się to. Poszliśmy na drinka i Kylie zaczęła się do mnie przystawiać po 30 minutach od przyjścia i bardzo, ale to bardzo się nakręciła... Rozbawiona powiedziała, że pogryzie mnie całego. A to mnie bardzo nakręciło, więc ta noc... kolejna noc... będzie wyjątkowa.
-Idziesz?- pyta z szerokim uśmiechem, na co podążam za nią i zamykam drzwi jej mieszkania na klucz. Ona ściąga buty i automatycznie odpina spódniczkę.
-Ale mi się wżynała w biodra. Nigdy więcej jej nie ubiorę...- mówi i pokazuje mi te cholerne pośladki w opiętych, koronkowych stringach różowego koloru.
-Bardzo ładnie w niej wyglądałaś...- mówię zsuwając buty ze stóp.
-Normalnie.- mówi z kuchni. Zagląda do lodówki i wyciąga z niej lody. Otwiera pudełko, siada po turecku na wyspie i łyżką zaczyna je jeść. Patrzę na nią z uśmiechem, na jej błyszczące oczy i na jej ciało. Na to jak siedzi... Podchodzę do wyspy i ona akurat oblizuje łyżkę patrząc mi w oczy.
-Chcesz trochę?- pyta mnie, na co kiwam głową i opieram się rękoma o blat wyspy kuchennej.
-Jasne, że chcę. Od ciebie zawsze...- mówię, na co ona nakłada lód na łyżkę. Patrząc jej w oczy biorę do ust całą porcję, którą mi dała. Może nie całą, pozostaje tam odrobina, którą Kylie dokańcza.
-Jest smaczny...- mówię jej, na co kiwa głową i odrzuca włosy do tyłu patrząc mi w oczy. Odkłada lody na bok, zamyka je szczelnie i je odsuwa od siebie. Rozplątuje nogi i przysuwa się do skraju wyspy, gdzie opieram się o nią rękoma. Spogląda na moje czoło, włosy, usta, skrupulatnie mnie obserwuje, ale nie wraca do oczu. Unosi swoje ręce i wplata je w moje włosy, na co je lekko mrużę. Uwielbiam, gdy to robi... To jest coś absolutnie niesamowitego.
-Czemu mrużysz oczy?- pyta i sunie delikatnie paznokciami po skórze mojej głowy.
-Mrużę oczy, bo jest mi dobrze.- mówię cicho, na co ona zaczesuje moją grzywkę doprowadzając mnie do błogości. Dosłownie.
-Laski nie dotykały twojej głowy?- pyta mnie, na co otwieram oczy.
-Dotykały, ale to nie było to...- mówię, na co się uśmiecha.
-Nie robiły ci tak dobrze, jak ja?- uśmiecha się, na co ja też się uśmiecham.
-Dobrze to robisz mi w każdym przypadku...- mówię, a ona przysuwa się bliżej skraju wyspy.
-A czego jeszcze dotyk poprawia ci humor?- pyta.
-Wystarczy, że przejedziesz palcem po mojej skórze to dla mnie błogość...- mówię jej na co ona jedną rękę wyciąga z moich włosów i przenosi ją na szyję. Następnie zjeżdża niżej, po torsie unosząc moją koszulkę jednocześnie do góry. Zaraz jej już nie mam i patrzę na jej oczy wpatrzone w moje ciało. To niebywała przyjemność widzieć jej fascynację mną. Jednego jestem pewny, na pewno nie jest mną tak zafascynowana, jak ja ją...
-Jesteś może zmęczony?- pyta niewinnie.
-Ani trochę...- odpowiadam jej.
-Ani trochę?- upewnia się.
-Ani trochę...- utwierdzam ją, na co ona się uśmiecha. Swoją dłoń kładzie na moim policzku i kciukiem dotyka mojej wargi.
-Lubię twoje usta...- mówi.- Są takie soczyste...- mówi.
-Soczyste?- pytam ją z uśmiechem.
-Bardzo...- mówi, na co ja przybliżam ją jeszcze do siebie. Ona trąca mnie moim nosem i muska lekko dolną wargę, bardzo leciutko, patrząc prosto w moje oczy. Przygryza ją i zwilża językiem, nagle wstaje i łapie mnie za rękę kręcąc tymi pośladkami. Prowadzi do sypialni i wskazuje łóżko, na które z podekscytowania wskakuję. Kładę się na plecach, a ona stoi na baczność na łóżku. Patrzy na mnie z góry, a gdy się podnoszę ona unosi rękę do góry, na co zatrzymuję ten ruch i stopą pcha mnie do tyłu. Podskakuje i wylądowuje na kolanach po zewnętrznych stronach moich bioder.
-Musimy spróbować czegoś nowego...- mówi, na co ja unoszę brwi. W tym czasie dynamicznie odpina pasek od moich spodni, guzik, zamek i schodzi z łóżka, by jednym ruchem ściągnąć mi spodnie.
-Co masz na myśli?- pytam ją.
-Nie wiem...- odpowiada i wraca na łóżko. Siada mi na pasie i zaczyna poruszać pośladkami. -Jeszcze...- dodaje, na co uśmiecham się szeroko i pragnę dotknąć jej ciała. Sunę po jej udach czując ucisk pod pośladkami Kylie. Czuję wręcz ból i napływającą krew, która zaczyna we mnie buzować. Kylie staje się coraz odważniejsza, co pokazuje, gdy chwilkę później ściąga moje bokserki i próbuje wyprowadzić mnie z kontroli i co tu dużo mówić... Udaje jej się to.
(...)
Śpi. Ciężko oddycha. Śni. Naga. Piękna. Niewinna. Z dnia na dzień zaczynam się coraz bardziej zastanawiać nad fenomenem tej dziewczyny. I coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że takich dziewczyn jak Ona jest mało. Garstka. Na świecie. Błąd. Jest jedyna.
To co zrobiła w nocy przeszło moje pojęcie. Była szalona, napalona, zaangażowana na 120%, niedająca mi wytchnienia i sobie pomóc, dać chwilkę oddechu. Gdy chciałem zmienić pozycję, ona głośno zaprotestowała i dała do zrozumienia, że to jej dzień. W nocy była taka podniecająca, dotykała swoich rozpuszczonych, pokręconych od potu włosów, nagich piersi, mojego torsu, opierała się na nim. Była wyjątkowa.
Szczerze mówiąc nie wiem, która jest godzina, ale przysuwam się do niej delikatnie, podnosząc kołdrę z jej noska. Wplatam swoje nogi między jej i przybliżam się do jej ciała. Cicho wzdycha i wtula się we mnie, lokując swoją głowę przy moim torsie. Odgarniam z jej twarzy pokręcone włosy i zakładam je za jej kształtne ucho. Uśmiecham się na widok jej lekko rozchylonych ust i całuję ją w policzek. Zamykam oczy i znów moja głowa przywraca mi wizje z dzisiejszej nocy. Przysypiam na chwilę i budzi mnie dźwięk telefonu, po który sięgam. Mając zamknięte oczy i słysząc ten sam dzwonek przykładam do ucha telefon nie zwracając dokładnie uwagi kto dzwoni, a co gorsze jaki telefon odbieram.
-Halo?- pytam cicho mocno zachrypniętym głosem.
-Kylie?- pyta osoba po drugiej stronie.
-Nie Kylie, Harry... Kto mówi?- pytam cicho.
-Mandy Baldwin, mama Kylie...- mówi kobieta mocno zdziwionym głosem. Momentalnie otwieram oczy i odsuwam telefon od ucha i to NIE jest mój telefon. Patrzę się na niego i nie wiem, co mam odpowiedzieć, a kobieta już domaga się odpowiedzi, czy choćby słowa wytłumaczenia. Boże drogi...
-Kylie śpi...- mówię prawdę.-... powiem jej, że Pani dzwoniła. Do widzenia.- mówię, ale kobieta wtrąca mi się.
-A Pan kim jest dla mojej córki?- pyta.
-Ja?- odchrząkam cicho.- Kolegą z klasy. Przyjechałem do niej sie uczyć, a ona zasnęła.- jąkam się szukając odpowiedniej wymówki.
Kobieta mruczy coś w zrozumieniu i odchrząkuje.
-Dobrze, w takim razie proszę przekazać Kylie, że dzwoniłam.
-Tak będzie.
-Do widzenia.
Nie zdążam jej nawet odpowiedzieć, gdy rozłącza się momentalnie. Kylie przysuwa się bliżej mojego ciała i całuje mnie w mostek.
-Kto to był?- pyta cicho znów całując moje ciało.
-Nie chcesz wiedzieć...- mówię jej.
-Chcę wiedzieć wszystko...- mówi wykonując z każdym słowem dodatkowe muśnięcia.
-Twoja mama dzwoniła...- mówię cicho, na co sztywnieje.
-I odebrałeś?- podnosi się na łokciu. Ma mega poważną minę.
-Pomyliły mi się telefony, byłem strasznie zaspany.- mówię, na co ona spina kości policzkowe. Kylie patrzy w moje oczy, a ja już chcę dokańczać tłumaczenie się, podnoszę się tak jak i ona na łokciu i patrzę w jej oczy. Są poważne i czuję, że wybuch kłótni wisi na włosku. Nie chcę tego.
-Ky, ja przepr...- mówię, gdy ona się uśmiecha. Ale tak pięknie, że opuszcza mnie wszystko, a na pewno nerwy.
-Spokojnie...- mówi i nachyla się by dać mi buziaka w usta.-I tak cię pozna...- mówi cicho i otwiera je szerzej, wsuwa język, drugą ręką zaczyna dotykać moich włosów. Moja wolna dłoń sunie po jej kręgosłupie, aż do pośladków, dzięki czemu przekręcam się i zaczynam nad nią górować. Bardzo się angażujemy, oj bardzo. Kompletnie nie wiem dlaczego zaczyna się śmiać, podczas, gdy ja jestem stuprocentowo skupiony na tym co robię i nie robię nic śmiesznego, poprawiam się, by było mi wygodniej i bym był bliżej jej ciała, ale ona wciąż ma usta wykrzywione w szerokim uśmiechu. Pozytywnie mnie wkurza, więc przenoszę je na jej szyję, chcąc ją lekko uspokoić i może pomóc jej się zacząć angażować w tę chwilę. Podgryzam jej piękną szyję, ssę jej skórę, ale nic nie pomaga, bo ona wciąż się śmieje.
-Ky, o co ci chodzi?- pytam, na co ona wybucha śmiechem. Podnoszę twarz z jej szyi i przyglądam jak się cieszy. Rechocze jak już dawno nie widziałem, by rechotała.
-Ale miałeś minę...- mówi śmiejąc się.- Normalnie nie mogę się doczekać, jak poznasz moją mamę. Też będziesz taki obsrany?- pyta i zaczyna się śmiać. Wywracam oczami i chichoczę.
-To nie jest śmieszne, Kylie, muszę zrobić na niej dobre wrażenie. Co ona sobie pomyśli, że w godzinach porannych jestem u ciebie...- mówię z uśmiechem, ale przejąłem się tym.
-Pomyśli sobie, że spałeś u mnie...- mówi, jakby to nie był problem.- że jej jedyna córeczka na pewno uprawiała seks, ordynarny seks, pełen emocji, nieposkromionych uczuć, doszła na pewno nie raz, ani dwa, a ten chłopak to jedyne co z nią robi to pewnie ją pieprzy, aż krzyczy.- mówi, na co się uśmiecham, a dosłownie sekundę później już nie jest mi do śmiechu.
-Kylie, ja mam ją poznać, nie chcę by sobie pomyślała takie rzeczy...- mówię do niej, na co ona unosi brwi.
-Mówisz jak ja przed wyjazdem do twojej mamy...- mówi, na co rzeczywiście stwierdzam, że tak jest. -Pod tym względem, jesteśmy bardzo do siebie podobni.- dodaje i patrzy mi w oczy.- Nie mogę się doczekać wylotu do Los Angeles...- przyciąga mnie do siebie i daje mi buziaka w usta.- Chodźmy coś zjeść.- mówi i popycha mnie na bok, na co spadam koło niej. Ona bez żadnego wstydu wstaje i idzie do komody, skąd wyciąga bieliznę.
-Może śniadanie do łóżka?- proponuję, na co ona fuka i wyciąga ze swojej szafki moje czyste bokserki.
-Wstawaj, nie ma tak dobrze.- mówi z uśmiechem i wychodzi z pokoju. Włącza telewizor, związuje włosy i Sięgam po rzucone na łóżko moje bokserki i naciągam je na siebie. Sprawdzam telefon, ale jest tam tylko sms od Josha, czy przyjadę do niego poćwiczyć cover, który zamierzamy zagrać na najbliższym koncercie dziś wieczorem. Piszę mu, że wpadnę po szkole.
Kylie wyciąga pieczywo i szuka dodatków na grzanki.
-Będziesz dziś na koncercie?- pytam ją odkładając telefon na wyspie.
-Jasne...- mówi i gryzie kawałek ogórka.- Dawno Cię nie słuchałam.- mówi, na co kiwam głową.
-Super...- uśmiecham się i wkładam chleb do tostera.- Dziś bardzo mi zależy na twojej obecności Ky...- mówię, na co ona się uśmiecha.
-Ponieważ?- pyta.
-Ponieważ dowiesz się na koncercie...- mówię jej, a ona wywraca oczami i sięga po czajnik. Zalewa nam kawy i dodaje do każdego kubka odpowiednią ilość cukru i mleka.
-Ky...- zaczynam, na co ona podnosi na mnie wzrok.- Zastanawiałem się, co powinienem kupić twojemu tacie i jego żonie na prezent...- mówię, na co ona wydaje się być zaskoczona.
-To miłe z twojej strony...- mówi.- Ale myślę, że to nie jest niepotrzebne...- mówi, na co nie zgadzam się z nią.
-Ky, zgodził się na moje przybycie z tobą, bo nie byłem zaproszony, więc powinienem coś dla nich kupić...- mówię upierając się. Kylie staje w miejscu i bierze do ust kawałek ogórka, gryzie go w zamyśleniu.
-Dobra, zaśpiewasz coś ze mną...- mówi.- Tata uwielbia takie coś od serca... A jeszcze bardziej, jeśli chodzi o śpiewanie, już mamy jeden duet, czemu by go nie wykorzystać? Hm? Idealnie pasuje do ślubu, a jak walniesz im dedykację, to padną...- mówi Kylie z uśmiechem.
To naprawdę dobry pomysł.
-Jesteś złota...- mówię i podchodzę do niej, by pocałować ją w czoło. Wyciągam grzanki i zaczynam smarować je masłem.
-Harry, masz garnitur?- pyta nieśmiało.
-Nie...- mówię, na co ona przenosi na mnie wzrok. Zaczynam się tłumaczyć.- Miałem, ale wyrosłem. Ostatnio zakładałem garnitur na ukończenie poprzedniej szkoły, a od tego czasu urosłem wzdłuż i wszerz jakieś 20 centymetrów i moja mama oddała go biednym.- Kylie kiwa głową i sięga po szmatkę, by wytrzeć stół.- Generalnie ich nienawidzę, nienawidzę takich okazji, gdzie trzeba go ubrać. Wyjątkiem są śluby, które były wcześniej okazją do wyrywania druhen...- mówię, na co Kylie zaczyna się śmiać i uderza mnie tą ścierką. Zaczynam się śmiać.- Zawsze coś kombinowałem, ale teraz nie zamierzam, bo ślub Twojego taty to mój Boże, jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu...- mówię, na co Kylie zaczyna się śmiać.- Ślub idola u boku jego córki. O w mordę...- mówię do siebie z uśmiechem.
Ky podsuwa mi śniadanie pod nos i sama bierze do ust kawałek grzanki z serem i pomidorem.
-Na dniach pojedziemy ci coś kupić, w czym będziesz wyglądał super elegancko i super sexi...- mówi Kylie w zamyśleniu.
-Dla Ciebie wszystko słońce.- mówię, na co ona się szeroko uśmiecha.
(...)
-Widziałyście jaka Clice była podekscytowana wychodząc z gabinetu dyrektora?- pyta nas Eleanor, gdy chwilę wcześniej mijała nas wychowawczyni. Zajęte z Alaną czymś innym kręcimy głową, że nie, na co El ironicznie wywraca oczami. Idziemy do mojej szafki, stamtąd biorę książki i idziemy pod salę, gdy równocześnie z naszym przyjściem dzwoni dzwonek. W ciągu mniej niż minuty Clice pojawia się i otwiera nam drzwi i z uśmiechem każe szybko iść do środka. Siadam pomiędzy dziewczynami, a Harry się śmieje, gdy Mike mu coś opowiada. Rozpakowując się puszcza do mnie oczko, na co uśmiecham się pod nosem. Clice czeka aż wszyscy usiądziemy, gdy zapada cisza nasza wychowawczyni szeroko się uśmiecha.
-Moi drodzy! Dostałam fantastyczną wiadomość od paryskiego Instytutu Psychologii. Zapraszają nas tam na konferencje, które będą trwały kilka dni...- mówi szybko, na co w klasie ludzie zaczynają się tym ekscytować. –Dla wyjaśnienia, oni wszystko fundują, więc mam nadzieję, że wszyscy pojedziemy i sporo się nauczymy.
-Kiedy ten wyjazd?- pyta Nancy.
-Bardzo szybko, bo już za tydzień... Ale mam nadzieję, że nie macie tak poważnych planów by nie skorzystać.- mówi nauczycielka, który wyraźnie kipi ze szczęścia, że możemy tam pojechać.
-A pozwiedzamy trochę?- pyta Mike, na co ona szybko kiwa głową.
-Koniecznie moi drodzy, koniecznie musimy obejrzeć Paryż...- mówi do nas i opowiada, co ma w planach do zobaczenia, a potem przechodzi do lekcji. Mój telefon brzęczy w torebce, więc wyciągam go sobie na kolano i odczytuję sms-a od Harry'ego.
„Paryż? Miasto zakochanych? Miasto seksu?"- pisze, na co uśmiecham się pod nosem i podnoszę na niego wzrok, na co puszcza do mnie oko.
„Ty jak zawsze tylko o jednym..."- odpisuję mu, a odpowiedź przychodzi po kilkunastu sekundach.
„Tylko o najlepszym..."- uśmiecham się i odkładam telefon.
Clice każe nam robić zadania, w czasie których śmiejemy się z Alaną z Eleanor, która marudzi na ostatnie jej spotkanie z Jordanem w sprawie projektu. Dziewczyna jest załamana, jak bezpośredni jest Jordan, jak się na nią patrzy, że nic nie robi, tylko się patrzy. Wtedy też się zastanawiam nad Harry'm, który dokładnie to samo robi, gdy ja się staram dla naszej dwójki by dostać jak najlepsze oceny.
Uśmiecham się pod nosem i podnoszę wzrok na Eleanor.
-Chłopak jest w tobie zakochany... Po prostu zakochany...- mówię, na co ona wywraca oczami.
-Potrzebna mi ta jego miłość...- odpowiada dziewczyna.
-Jak mam być szczera, to powinnaś z nim porozmawiać... Naprawdę... Bądź z nim szczera, że nic z tego nie będzie i tyle...- mówię.
-A jak się uprze? To nawet nie będę w stanie z nim normalnie rozmawiać.- mówi Eleanor.
-Jak się uprze to dasz mu do zrozumienia, że jak nie przestanie to Cię straci...- mówię.
-Ale poważnie...- chichocze Alana, na co El wystawia jej język.
Clice zwraca nam uwagę, na co się zamykamy i zaczynamy skupiać się na lekcji. Zgłaszam się do przeczytania zadania przed całą klasą i dostaję kolejną pozytywną ocenę. Dzwoni dzwonek, na który wszyscy wstajemy z krzeseł i chcemy jak najszybciej opuścić salę. Poprawiam swoje ubrania  (http://www.polyvore.com/no.217/set?id=211453738) i wychodzę z sali trzymana pod ręką przez Eleanor, zaraz dołącza do nas Alana, która trzyma mnie z drugiej strony.
-Ale Harry to widzę się robi jak Jordan.- mówi Alana, na co spoglądam na nią i zaczynam się śmiać. Jesteśmy już prawie przy mojej szafce.
-Co ty za głupoty gadasz...- mówię jej.
-Ale naprawdę... Pół szkoły mówi, że macie romans, ale się z tym nie pokazujecie.- mówi Alana, a ja aż staję w miejscu, gdy to mówi.
-Że co?- pytam ją unosząc brwi.
-Naprawdę...- przykłada dłoń do serca.
-Nie rozumiem jak ludzie mogą tak gadać. Nadinterpretacja normalnie. -mówię i zaczynam otwierać szafkę, ale dziwnym trafem okazuje się to nie być moja szafka. Cofam się o dwie w lewo i wtedy już mi się udaje. Oby Alana nie zwróciła na to zbytniej uwagi...
-On jest fajnym chłopakiem, jest miły, sympatyczny, dobrze mi się z nim pracuje, zaangażował się w projekt... I to mi odpowiada. Rozmawiamy trochę, mamy podobne poczucie humoru, kwestia muzyki... ale kurde... Dlaczego ludzie tak mówią? Przecież ogólnie wiadomo, że z nikim niczego nie zaczynam.- mówię grzebiąc w szafce.
-A pod względem cielesnym? Podoba ci się?- pyta Eleanor.
-Jest przystojny, wręcz odpowiada temu, co u faceta lubię, ale nie...- mówię. Dobrze, że na twarzy mam fluid, bo skóra mnie pali i musi być bordowa. Wyciągam odpowiednią książkę i zamykam szafkę. Wzdycha cicho.
-Nienawidzę plotek.- mówię, na co dziewczyny się uśmiechają do mnie i idziemy na lekcję do Huntera.
Po zakończonym lekcjach jadę do domu, a potem na siłownię, gdzie mam mega ostry wycisk. Spotykam przed Chrisa, który niestety akurat dziś bardzo spieszy się i nie może zaczekać na mnie, jak ostatnio. Harry pojechał na próbę z chłopakami, a ja po treningu mam czas na przygotowanie się na koncert. W międzyczasie rozmawiam z mamą i Hailey. Postanawiam dziś nieco zaszaleć. Nakładam stanik, lekko zabudowany i kabaretki, które kupiłam po treningu. Aby podkręcić Harry'ego wysyłam mu zdjęcie, a potem też wstawiam je na Instagrama. Z podpisem: For my baby xx.
Momentalnie wysyła mi sms-a zwrotnegoMomentalnie wysyła mi sms-a zwrotnego.
"I jak ja mam się dziś skupić?"
Uśmiecham się na tę odpowiedź i zagryzam wargę klikając palcami odpowiedź zwrotną.
"Musisz... Dopiero potem będziesz mógł się odprężyć... Podoba ci się taka wersja mnie?"- piszę i odkładam telefon przystępując do suszenia włosów, na których mam wałki. Włączam sobie ulubiony album AC/DC i ubieram się w mocno podarte dżinsy, w owy skórzany lekko zabudowany stanik, wysokie szpilki i skórzaną kurtkę. Podkreślam oko i usta. Włosy żyją własnym życiem, ale cieszę się, że dziś dostały mocy, a ich objętość jest wow. Sięgam po torebkę i wychodzę z mieszkania. Wyciągam wreszcie telefon i odpisuję na kolejnego sprośnego sms-a od Hazzy.
"Nawet nie wiesz, jak bardzo czekam aż Cię zobaczę... z takim tyłeczkiem możesz mi świecić całą noc."
"Zamierzam! :)"
Taksówka, którą zamówiłam pojawiła się na dole i wsiadam do niej mówiąc kierowcy adres, który mnie interesuje. Surfuję po Instagramie lajkując zdjęcia moich znajomych, którzy jak zwykle szykują się na imprezkę w ekipie. Blokuję telefon i wsadzam go do torebki patrząc na otoczenie, na samochody, na ludzi, którzy w grupkach przemierzają w miastach, by zaszaleć. Nawet nie wiem, kiedy kierowca zatrzymuje się i uśmiecha się do mnie w lusterku mówiąc cenę przejazdu. Daję mu pieniążki z napiwkiem i wychodzę z auta. Sporo osób stoi na zewnątrz, palą papierosy i przyglądają się, kto przyjechał. W tle słyszę brzdąkania gitar, co znaczy, że zespół się rozgrzewa. Dostrzegam między kilkoma chłopakami Nancy i Holly, które śmieją się dziwkowato, na słowa, którą mówią im mężczyźni. Tylko, że gdy ja przyjeżdżam z uwagą patrzą na mnie.
Takie coś zawsze cieszy.
Wchodzę do środka i widzę stojącą z Mike'iem i Lewisem Eleanor, chłopaki zauważają mnie i machają, a na to ten sam gest wykonuje moja koleżanka. Uśmiecham się do nich i idę w ich stronę.
-Myślałam, że Alana z tobą przyjedzie...- mówi El.
-Nic mi nie mówiła, że chce się ze mną zabrać...- mówię, na co El kiwa głową w zrozumieniu. Zaczynam rozglądać się po lokalu szukając Harry'ego. Podnoszę wzrok na scenę i widzę go rozmawiającego z jakąś ładną, kuso ubraną blondynką. Uśmiecha się szeroko, ona także i patrzy jej w oczy.
-Kto to?- pytam wskazując wzrokiem na dziewczynę.
-To Becky, siostra właściciela.- mówi Lewis.- Ładna jest...- dodaje, na co przyznaję mu rację i wtedy Becky odrzuca włosy do tyłu.
-Oni się dobrze znają?- pytam.
-Wszyscy ją dobrze znamy, Harry'emu kiedyś się bardzo podobała, teraz nie wiem, ale wydaje się, jakby zwróciła na niego uwagę, po tym jak zerwała ze swoim chłopakiem...- odpowiada Mike.
-Mhm...- mówię pod nosem i obserwuję dziewczynę.
Ma ładną figurę, fajny tyłek, spore cycki, śliczne długie włosy. Nagle zaczynają się śmiać, a ona krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Wzrok Hazzy jednak nie spada na jej piersi, ale się śmieje. To chyba jeszcze gorsze.
-Wiecie co, ja pójdę pogadam z właścicielem...- mówi Eleanor od dłuższej chwili obserwując go. Chłopaki idą do baru, a ja staję sama po środku parkietu. Z jednej strony nie powinnam iść do Harry'ego, by się z nim przywitać i życzyć udanego występu, ale z drugiej, jak Eleanor, Mike i Lewis, zobaczą mnie między Harry'm, a tą Becky to mogą sobie coś pomyśleć – np. że jednak coś do Hazzy czuję i że jestem zazdrosna.
Ale stop...
Za dużo myślenia.
Trudno.
Ruszam ku scenie i spoglądam tylko na siebie w dół chcąc sprawdzić, czy aby jestem tak seksowna jak wcześniej w domu. Mierzwię włosy i wchodzę na scenę. Josh i Gary oblukują mnie od góry do dołu, ale uśmiechają się szeroko na powitanie. Do tego drugiego nie jestem taka skora do uśmiechu. Harry stoi do mnie tyłem, ale ta dziewczyna chyba zauważa mnie idącą w ich stronę. Przygląda mi się, a za jej wzrokiem odwraca się także Hazz. Na jego twarzy momentalnie pojawia się uśmiech.
-Ky!- mówi z entuzjazmem, na co się uśmiecham.
-Hej Hazz...- mówię i daję mu buziaka w policzek, staję koło niego i uśmiecham się do dziewczyny.
-Bardzo mi miło, jestem Kylie, przyjaciółka Harry'ego.- mówię wyciągając do niej dłoń. Ona spogląda na nią i trochę niepocieszona, że jej przerwałam akcję uwodzenia podaje mi rękę przedstawiając się. Zapada krępująca cisza, ale ja nie czuję tego skrępowania. Ale wiem, że Hazz to czuje.
-Becky obrazisz się, jak ukradnę ci na chwilę Harry'ego?- pytam ją, a ona aż uchyla usta.
-Jasne, że nie...- odpowiada ironicznie i uśmiecha się do Harry'ego, że będzie trzymała kciuki za występ. Dziewczyna nas mija, a ja uśmiecham się zwycięsko.
-Nie ma mnie chwilę, a ty już masz kandydatkę na moje miejsce, hm?- mówię do Harry'ego z przekąsem.
-Co ty mówisz Ky...- śmieje się ze mnie.- Zazdrosna jesteś, że takie laski się kręcą koło mnie?- pyta unosząc brwi.
-Nie muszę być zazdrosna, bo i tak wiem, że wygram pojedynki z każdą...- mówię z uśmiechem.
-Tak? A jednak przyszłaś i ją wygoniłaś...- mówi, na co zaczynam się śmiać i siadam na głośniku. -Fajnie, że jesteś...- mówi Hazz.- I to jeszcze taka...- podkreśla ostatnie słowo.
-Podobam ci się?- pytam spoglądając na mój biust.
-Pytasz się jeszcze...- mówi poważnie, na co zaczynam się śmiać.- Co robimy po koncercie?- pyta z nadzieją.
-Na pewno nie jedziemy do mnie i na pewno od razu nie będziemy robić tego co zawsze.- mówię, na co on wywraca oczami.- Chodźmy dziś potańczyć...- wpadam na pomysł.
-Gdzie?- pyta przybliżając się do mnie.
-Znasz tyle klubów, któryś wybierz... Ale taki, żebyśmy mogli się poprzytulać.- mówię, na co on się uśmiecha szerzej.
-Dobra, załatwione.- mówi. – A potem co?- pyta.
-Jak to co...- mówię.- „Moje mieszkanie" powinno ci wystarczyć...- mówię, na co on uśmiecha się z dołeczkami, ja tak samo.
-Och, rozpalasz mnie...- mówi, na co wstaję z głośnika.
-Weź, bo ty mnie jeszcze rozpalisz, a masz się skupić na tym, co teraz najważniejsze.- mówię, na co on spada wzrokiem na moje piersi.
-Wiesz, że uwielbiam kabaretki?- pyta zagryzając w uśmiechu dolną wargę, na co ja się zaczynam śmiać.
-Ostatnimi czasy naprawdę dobrze trafiam z tym, co lubisz...- mówię.
Przychodzi jednak czas, gdy muszę się zmyć ze sceny i słuchać dobrej muzyki. Eleanor zajmuje mi miejsce przy barze i zamawia nam po drinku. Uśmiecham się do niej, gdy muzyka White Eskimo, której tak dawno nie słyszałam dochodzi do moich uszu.
-Są lepsi...- mówię do Eleanor, która śpiewa pod nosem frazę śpiewaną przez Gary'ego.
-Tak uważasz?- uśmiecha się lekko.
-Josh wybija rytm o wiele lepiej, Harry na gitarze, a Gary w wokalu... Jest naprawdę dobrze...- mówię wysłuchując chłopaków.
-Znasz się na tym, Ky...- mówi do mnie El.- Czemu się nie udzielasz, jak oni, np. w jakimś zespole? Z twoim głosem byłabyś pożądana przez wiele zespołów...- upijam łyka drinka i podpieram głowę ręką położoną na blacie baru.
-Nie chciałabym robić konkurencji chłopakom...- mówię z uśmiechem, na co El chichocze.- A tak naprawdę... To nie ma sensu El... Angażować się w coś, co i tak dla mnie nie ma przyszłości. Wyjeżdżam spełniać marzenia i nie chcę czuć przynależności.- mówię jej szczerze. Dziewczyna odpala papierosa.
-To samo z facetami, hm?- zaciąga się nikotyną. Patrzę jej w oczy zastanawiając się, co powinnam jej odpowiedzieć. Zgodzić się? Sama zwątpiłam, w to czego się trzymałam tak ściśle. Harry jest wyjątkowy i choć nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo ja nie kocham facetów – to ja będę za nim tęskniła. Mój Boże... Strasznie będę tęskniła za jego głosem, jego obecnością, jego osobą...
-Tak...- odpowiadam Eleanor po dłuższej chwili zastanowienia.
-Nie masz ochoty nawet na przygodę?- pyta mnie Eleanor, na co aż unoszę brwi na jej słowa. Ktoś chyba podmienił ją.
-Nie wierzę, że mi to mówisz...- mówię szczerze.
-Ja też w to nie wierzę...- odpowiada mi, ale czeka na moją odpowiedź.
-Może i mam, ale na razie nie znalazł się nikt, kto mógłby mi umilić czas.- kłamię, na co ona się uśmiecha szeroko.
-Brakuje takich facetów. Zgodzę się z tobą...- mówi.
-Ty też takich poszukujesz?- uśmiecham się szeroko ze zdziwieniem.
-Nie mogę znaleźć nikogo odpowiedniego. I to nie chodzi o sprawy łóżkowe, ale o człowieka, który zrozumiałby mój specyficzny sposób bycia...- mówi i zaciąga się papierosem.
-Nie przesadzaj, nie jesteś „trudna"...- robię cudzysłów w powietrzu.
-Jestem strasznie trudna...- oznajmia z pewnością w głosie El i wypuszcza dym.- Odrzucam od siebie facetów.
-Nieprawda...- mówię.- Jesteś seksowna i ich przyciągasz...
-...ale gdy zaczynam rozmowę przybieram postawę odpychającą i kończy się zawsze tak samo...- mówi.
-Bo może jest coś w tym facecie, co ci się nie podoba...- mówię jej.- Wiesz jak mnie się nie podoba facet to potrafię mu to powiedzieć w twarz.- mówię, a Eleanor zaczyna się śmiać.- I wiem, że to niegrzeczne to wtedy nie posiadam skrupułów, ale jeśli chłopak mi się podoba jestem naprawdę w porządku...- mówię jej.
-Czyli uważasz, że nie pojawił się jeszcze ktoś właściwy...- podsumowuje.
-Oczywiście, ale zobaczysz, jak się pojawi to sam cię przyciągnie.- mówię, a ona uśmiecha się szeroko unosi drinka i stuka o mój.
-Twoje zdrowie, Kylie. Jesteś wspaniała.- mówi, na co chichoczę i upijam łyka. Wracam do słuchania Hazzy, gdy zaczyna mówić do publiczności:
„Słuchajcie... Dziś mamy nowy cover. Numer pewnie jest wam znany, ale chciałbym go zadedykować jednej osobie, która mam nadzieję, gdy usłyszy co przygotowaliśmy, będzie wiedziała, że to dla Niej. Jedziemy!"
I rozbrzmiewają akordy, które powodują, że moje serce bije szybciej...

10 maja 2017

Rozdział 37

-Zamknij drzwi na zamek...- mówię do Harry'ego, który wykonuje moje polecenie. Wchodzę do kuchni i przypominam sobie, że nie zrobiłam nic na obiad. Odwracam się do niego przodem, gdy już zamierza ściągnąć z pleców skórzaną kurtkę.
-Musimy coś zamówić...- mówię odkładając klucze na wyspę kuchenną.
-A jesteś bardzo głodna?- pyta, na co przeczę.
-To chodź pojedziemy po te zakupy, zawieziemy moje do mnie i wrócimy do ciebie... Potem zamówimy sobie jedzenie. Teraz stracimy mnóstwo czasu...- mówi podchodząc do mnie bliżej.
Kiwam głową i znów biorę torebkę do ręki, Harry otwiera drzwi i puszcza mnie przodem... Łapię go za rękę i schodzimy na dół schodami, chwilę później mijamy stanowisko portiera i wsiadamy do jego auta. Zaczyna w radiu lecieć AC/DC uśmiecham się i podgłaśniam radio. Znamy każde słowo, a Harry próbuje nawet naśladować mojego dziadka, na co zaczynam się śmiać.
-Nigdy mu nie dorównam…- mówi po chwili, na co unoszę brwi i się uśmiecham.
-Nie próbuj, masz taki ładny głos, chcesz skrzeczeć jak on?- pytam Hazzę, na co ten kręci głową śmiejąc się ze mnie.
-Przez swój głos jest taki sławny…- próbuje mnie przekonać do swojej racji.
-A ty przez co jesteś taki sławny w szkole?- pytam go, na co wzrusza ramionami. -Bo jesteś seksowny…- odpowiadam bez ogródek, na co się uśmiecha.- A tak w ogóle to koledzy pytają dlaczego już tak często nie zmieniasz dziewczyn, albo dlaczego zerwałeś bliski kontakt z Holly?- pytam.
-Taa, szczególnie z The Rough, gdy przyprowadzają na koncert dziewczyny specjalnie dla mnie i odmawiam seksu z nimi, to wtedy męczą…- mówi i skręcamy w prawo.
-Przyprowadzają dla ciebie dziewczyny?- unoszę brwi.
-Oni są strasznie złośliwi i za wszelką cenę próbują mnie przełamać, nawet wtedy gdy im mówię, że z kimś się spotykam…- mówi.
-Masz na myśli „dziewczynę z rodzinnych stron”?- unoszę brwi z uśmiechem i spoglądam na rosnący na jego twarzy uśmiech.
-Dokładnie tak…- mówi i kładzie mi rękę na nodze. Obejmuje moje udo dłonią i zaciska je, a ja sunę dłonią po jego dłoni.
Nie puszcza do momentu zaparkowania przed supermarketem, a gdy już to robi zauważam ślad jego dłoni na moich spodniach, uśmiecham się szeroko na to i wysiadam z auta. Okrąża je i obejmuje mnie ręką w biodrach przysuwając do siebie i daje buziaka w czoło. Uśmiecham się szeroko i gdy stoimy przed sklepem, Harry puszcza mnie i bierze wózek, do którego wkładam torebkę.
-Masz listę zakupów od Gemmy?- pytam go, na co kiwa głową i wyciąga telefon z kieszeni i czyta owoce, które pakuję do toreb i wkładam do koszyka, zaraz po tym i ja dokonuję wyboru co jest mi potrzebne. Zauważam jedną rzecz, która powoduje u mnie lekkie motylki w brzuchu… Coś niezwykłego… Po czym zauważam zmianę u Harry’ego… Do sklepu wchodzi drużyna pięknych dziewczyn, wyższych ode mnie, ze świetnymi figurami, fajnie ubranymi. Przechodzą koło nas i Hazz przykuwa ich uwagę bardzo. Jedna z nich aż staje w miejscu na chwilę i przygląda mu się, podczas gdy on pakuje do torby pomarańcze, z których chce zrobić rano sok do picia dla nas. Wystarczyłoby podniesienie wzroku na kilka centymetrów do góry, by móc widzieć te dziewczyny, a niemożliwością jest, by ich nawet nie słyszał, bo sporo ludzi zwróciło na nie uwagę. Sporo mężczyzn… Ale nie Harry… Gdy ta jedna stoi i się patrzy Harry jak gdyby nigdy nic spogląda w bok na mnie i uśmiecha się szeroko. Dziewczyny idą dalej odwracając się za Harry’m, który podchodzi do mnie i daje mi buziaka w usta. Bez powodu… Uśmiecham się szeroko do niego i obejmuję go w biodrach i idziemy po nabiał, a potem po pieczywo i po płatki.
-Ile paczek?- pyta mnie.
-Dwie…- uśmiecham się do niego, a on pakuje cztery, także dla siebie. Dalej idziemy po papier toaletowy, ja dokupuję jeszcze trochę specyfików do sprzątania i idziemy do kasy. Wyciągam swoje rzeczy na taśmę i układam za nimi plastikową przegródkę i pomagam wykładać Harry’emu jego zakupy. Uśmiecham się do niego i widzę, że jego dłoń sięga po ową przegródkę. Łapię jego dłoń.
-Co ty?- pytam.
-Ja zapłacę…- uśmiecha się i całuje mnie w czoło.
-Nie, nie, każdy płaci za siebie, Hazz…- mówię.
-Kylie…- zakłada mi kosmyk włosów za ucho i przybliża do nich usta. -…kup sobie jakieś fajne majteczki za to…- mówi, na co na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
-Starczy mi jeszcze na to, moi rodzice naprawdę wysyłają mi niezłe sumki… I za zakupy zapłacę…- mówię do niego, na co się śmieje.
-Nic cię nie przekona…- mówi z uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Nic…- uśmiecham się szeroko.
-No dobrze… Ale skoro tak, ja zamówię jedzenie… -mówi marszcząc lekko czoło.
-Harry…- zaczynam mówić, na co on daje mi szybkiego buziaka nie pozwalając skończyć.
- Pozwól mi się dziś sobą zaopiekować…- mówi, na co oblewają mnie ciepłe dreszcze, wzdycham cicho i przytulam się do niego, bo to jedyne co mogę zrobić czując od niego ten wyjątkowy urok. Po zapłaceniu za zakupy idziemy do samochodu, Harry pomaga mi zapakować torby do bagażnika jego auta i mówi, że odwiezie wózek, ale przed tym mówi, że wstąpi do apteki, bo Gemma prosiła go o zakup leków.
-Poczekam w aucie…- mówię z uśmiechem do niego. Harry szybkim krokiem zmierza do apteki, która mieści się koło apteki, w tym czasie ja zawiązuję torbę z owocami, by pod wpływem hamowania się nie wysypały.
-Dzień dobry Kylie…- słyszę za sobą i odwracam się widząc profesora Bloom’a ubranego w skórzaną kurtkę łudząco podobną do tej, którą ma Hazz. W ręce trzyma kask, co świadczy, że jeździ motorem. Takiego go jeszcze nie widziałam…
-Dzień dobry panu…- uśmiecham się.- Na zakupy?- pytam.
-Idę do apteki kupić coś na gardło, bo struny głosowe wysiadają od przekrzykiwania pierwszaków…- mówi, na co obydwoje cicho się śmiejemy. Wsuwa dłonie do kieszeni.- A ty widzę po zakupach…- mówi i zaczyna się przyglądać samochodowi.- Zmieniłaś samochód?- pyta, na co lekko mnie zatyka.
-Nie…- mieszam się.- To auto Harry’ego…- mówię, na co otwiera szerzej oczy i kiwa głową w zrozumieniu.- Mój znów się zepsuł i poprosiłam go o pomoc…- zaczynam się tłumaczyć, co mężczyzna zauważa. Peszę się jeszcze bardziej.
-Wiesz, bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na udział w tej olimpiadzie…- mówi, na co lekko oddycham z ulgą, że zmienił temat.-… to wielka szansa dla szkoły, a w tym roku nagrodą jest spore dofinansowanie, więc warto.
-To ja dziękuję, że dostałam taką propozycję, bo lubię takie rzeczy... Jak przygotowywałam się do tej Harvardzkiej to było coś niesamowitego, taka presja, ale jaka nagroda i przygoda była fantastyczna, poznałam ludzi, którzy mają podobnego bzika do mnie…- mówię z lekkim uśmiechem, na co on też się uśmiecha.
-Jakbym słyszał siebie z czasów licealnych…- mówi i opuszcza głowę cicho się śmiejąc, ja także to robię.
-Dzień dobry!- słyszę po prawej stronie głos Harry’ego, do którego się uśmiecham, ale wiem, że będzie niezadowolony, że spotkałam Bloom’a. Jego mina to mówi.
-Witaj Harry…- odpowiada z uśmiechem i widzę, że jeden i drugi się lekko spina, po czym profesor się żegna z nami krótkim: Do widzenia! Przymierzam się do zamknięcia bagażnika, gdy słyszę głos Harry’ego.
-Co on tu robił?- pyta.
-Przyjechał do apteki… Chyba mnie zobaczył i podszedł, by się przywitać…- mówię obserwując pulsujące kości policzkowe Hazzy. Zamykam bagażnik i wsiadam do auta.
-Nie mógł stracić takiej okazji, żeby na Ciebie popatrzeć...- mówi Harry, gdy sięgam po pas.
-Hazz, proszę Cię...- mówię.- To wciąż jest nauczyciel, czemu tak na niego reagujesz?- pytam.
-Bo oblukuje Cię tak, jak by chciał Cię zaraz wyruchać, a od tego jestem ja...- mówi, na co zaczynam się śmiać. Patrzy na mnie ze zdziwieniem i nie wie, dlaczego w ogóle to robię.
-I to się nie zmieni...- mówię i nachylam się, by dać mu buziaka.
Rozchmurza się i zaczynamy rozmawiać o dzisiejszym wieczorze, który prawdopodobnie spędzimy na kanapie, bo muszę przeczytać materiały do konkursu, Harry chce w tym uczestniczyć, więc cieszę się, gdy mówi, że mi nawet pomoże. Docieramy do jego domu i Harry zostawia Gemmie zakupy, ja natomiast szukam jakiejś fajnej piosenki w radiu, ale nic konkretnie mnie nie interesuje. Harry wsiada do środka i wyjeżdżamy z posesji.
-Chińszczyzna, tureckie, pizza?- pyta jadąc.
-Dziś bym zjadła pizzę...- mówię, na co Harry kręci numer i zamawia dla nas moją ulubioną, dużą pepperoni. Powrót zajmuje nam niecałe 20 minut i zaraz właściwie jesteśmy w domu, ja rozpakowuję zakupy, a Harry myje ręce. Wchodzi do kuchni z uśmiechem i bierze jedno jabłko i wpija w nie swoje zęby. Zaraz intensywnie porusza szczęką i przygląda mi się. Chowam ostatnie rzeczy do szafki i idę do swojego pokoju się przebrać w krótkie materiałowe spodenki i mocno wycięty top, jeden z najwygodniejszych jakie miałam. Czeszę włosy w koka i rzucam na stolik do kawy książkę z przygotowaniami. Wcześniej przychodzi pan z pizzą. Hazz nalewa mi trochę lemoniado-piwa i zaczynamy jeść nasz późny obiad. Zjadam dwa kawałki, Harry cztery i mówi, że ma jeszcze na coś ochotę, więc pozwalam mu zjeść swój ostatni kawałek, co w sumie daje mu 5 kawałków. Od piwa odbija mu się, za co strasznie mnie przeprasza, a jego twarz jest czerwona jak burak. Zaczynam się z niego śmiać i myję naczynia w zlewie. Gdy wracam do saloniku Harry wychodzi do łazienki, więc ja wygodnie kładę się na kanapie, w pozycji półleżącej i sięgam po materiały ze stolika. Zaczynam czytać, gdy Harry wychodzi i ziewa.
-Zamierzam na tobie spać...- mówi i rozkłada się między moimi nogami na brzuchu, swoją głowę kładzie na moim podbrzuszu i prawą ręką oplata moją nogę, przyciągając ją bliżej. Jeszcze trochę się kręci i zastyga. Aby skupić się bardziej zaczynam dotykać jego włosów, które wprost idealnie pasują do moich palców. Mruczy cicho i chwilę później delikatnie oddycha, cicho świszcząc przez nos. Skupiam się na tym co czytam i nawet nie wiem kiedy odpływam. Daleko...
Otwieram oczy. Jestem w mieszkaniu, a za oknem widać panoramę wielkiego miasta, ale to nie moje londyńskie mieszkanie. To jest większe, bardziej przestronne, obracam się dookoła, jestem sama, a dłoni trzymam, zaraz... smoczek? Smoczek dla dziecka? Przeraża mnie cisza, która tu panuje, nie mogę podejść do balkonu, stoję w miejscu jakby wbita. I... nagle słyszę ciche kwilenie, cichy płacz dziecka jakby z bardzo niedalekiej odległości. Teraz obracam się bez problemu i nogi same niosą do pokoju oddalonego o długość jednego korytarza. Wchodzę do środka, panuje tutaj niezwykle ciepła, jasna aura, mnóstwo misiów, zabawek, obrazków dla dzieci na ścianie. Pochodzę jeszcze jeden krok do przodu w stronę do łóżeczka przez które spgląda w moją stronę dziecko. Mała istotka z ciemnymi włosami, podkurczonymi nóżkami, wierzga nimi jak oszalałe na mój widok, pokazuje różowe dziąsła w uśmiechu. Nogi prowadzą mnie bliżej i ręce sięgają po maleństwo, które wtedy aż podskakuje ze szczęścia i wtedy gdy chcę dotknąć jego ciała zauważam barwę jego tęczówek. Tak szmaargdowe oczy widziałam tylko u jednej osoby... Nie mogę się ruszyć, nie mogę dotknąć dziecka, chociaż chce poczuć jego ciepło, to jestem sztywna. Dziecko nagle zmienia wyraz twarzy i zaczyna płakać coraz głośniej i głośniej, wyciąga ręce w moją stronę i próbuje złapać moje dłonie, tak bardzo się stara. Mój oddech się przyspiesza, nie wiem co robić, chce dotknąć tego dziecka, a on chce mnie. Dlaczego nie mogę tego zrobić! Dziecko prawie dławi się łzami i wtedy dzieje się coś niezwykłego. Łóżeczko przewraca się pod wpływem wielkiej siły, która wpłynęła przez ścianę totalnie ją rozwalając. Ja też leżę na podłodze, nic mnie nie boli, ale to cholerne łóżeczko jest na moich nogach. Podnoszę się i chcę sprawdzić, jak z dzieckiem, ale nie ma go tam. Rozglądam się dookoła i dopiero kilka metrów ode mnie, zauważam niemowlę skulone i ze smutną twarzą, niezwykle spokojną... i siną...
***
Budzę się gwałtownie łapiąc oddech, Harry zrywa się i patrzy na mnie przerażony.
-Co się stało?- pyta szybko.
-Sen, miałam zły sen...- cicho odpowiadam. Moje serce bije jak młot, a ja sama nie jestem w stanie opanować niezwykle szybkiego oddechu. Harry kładzie się pomiędzy moimi nogami i opiera się na rękach chcąc przy przybliżyć swoją twarz do mojej. Zamykam na chwilę oczy i czuję, że jest lepiej i wtedy je otwieram. Harry wpatruje się we mnie tymi piekielnie szmaragdowymi oczami, wręcz wierci mi w nich dziurę, dziurę w głowie.
-Pocałuj mnie...- mówię cicho chcąc go poczuć.
-Nie musisz prosić dwa razy...- odzywa się cichym, niskim głosem. Dotyka moje usta swoimi i zatapia się w nich całkowicie. Rozpływam się i czuję się naprawdę błogo, ten pocałunek jest dziwny, bo Harry chce na 100% dać mi jakieś ukojenie, sądzę nawet że sam nie jest tego świadom, ale to robi i naprawdę idzie mu świetnie. Jest mi nie wygodnie, więc zaczynam się podnosić i doprowadzam do tego, że siadam Harry'emu na kolanach i ciągle kontynuuję pocałunek, nie przerywam, nie chcę, nie potrafię. Moje palce znikają w jego włosach i tarmoszą je na wszystkie strony, wówczas on zaczyna mruczeć i dotykać mojego ciała bardziej. Z wielką czułością oddajemy sobie kolejne uczucia i nie chcemy przestać. Gdy jednak nadchodzi moment zakończenia, przytulam się do niego opatulam ramionami jego szyję i składam raz na jakiś czas pocałunki na jego szyi. Siedzimy w zupełnej ciszy, co po tym dziwnym, szokującym i kompletnie niezrozumiałym dla mnie śnie jest dla mnie dobre. Harry czuje, że tego potrzebuję, więc pokornie siedzi i głaszcze moją skórę. Przysypiam na jeszcze krótka chwilę i postanawiam wracać do nauki, a Harry czując nagle jakieś dziwne poczucie obowiązku, zaczyna robić ciasto, które jest jedyną rzeczą, która razem z naleśnikami wychodzi mu tak perfekcyjne. Jedno ciasto z jabłkami. Zaczytuję się w lekturze, a Hazz szaleje w kuchni. Przekładam się na brzuch i czytam dalej, w międzyczasie dzwoni do mnie mama i pyta co się dzieje u mnie... Mówię, że robię ciasto i mikser głośno chodzi. Dobrze, że Harry tego nie słyszy... Odkładam telefon i widzę jak skupia się na równomiernym ułożeniu jabłek, męczą mnie te definicje, więc siadam na hokerze i przyglądam mu się, wtedy odrywa się od zajęcia i uśmiecha się do mnie.
-Ky, czytaj to co masz czytać, bo jak skończę chcę się z tobą trochę...- mówi, a na jego twarzy rośnie i rośnie uśmiech. Ja chichoczę i nawet nie kwestionuję tego, a po prostu wracam do książek :).
Nie wiem ile tak siedzę, ale wydaje mi się, że długo, bo kończę czytać i zamykam z hukiem plik kartek. Harry siedzi na wyspie po turecku i pisze coś na telefonie. W pokoju panuje cisza, a jedynie zagłusza ją cichy dźwięk chodzącego piekarnika. Kładę książkę na stoliku i wstaję z kanapy, czując jak spływają mi do nóg odpowiednie ilości krwi. Staję za wyspą i obejmuję jego brzuch od tyłu wtulając twarz w jego zgarbione plecy.
-Już, piękna?- pyta, na co mruczę twierdząco.
-Jestem cała twoja.- odpowiadam cicho. Harry aż odwraca lekko głowę, na co się uśmiecham i okrążam wyspę, by stanąć przed nim. Nalewka sobie wody i wypijam ją duszkiem... Odkładam do zmywarki i spoglądam do piekarnika, ciasto wygląda wybitnie. Siadam na blacie i przyglądam się Harry'emu, który wydaje mi się, że jest w trakcie pisania wiadomości, ale przerwał ją. Bo patrzy na mnie...
Uśmiecham się do niego, on do mnie, coraz szerzej i szerzej.
-Rozbierzesz się dla mnie?- pyta prosto z mostu, na co otwieram szerzej oczy i zaczynam się śmiać.
-Jak będziemy szli pod prysznic, pewnie...- mówię, na co ona chichocze. Patrzę na niego niezrozumiale.
-Rozbierz się dla mnie...- mówi z uśmiechem i spokojem.- Teraz...- dodaje.- Teraz...- odrzeka, na co unoszę brwi.
-Mam się rozebrać tutaj i teraz?- muszę się upewnić.
Kiwa głową, na co czuję, że zaczynam czuć palące policzki.
-Nie będę się tak po prostu przed tobą rozbierała...- krzyżuję ręce na piersiach.
-Nie ograniczaj ich...- poucza mnie Harry, na co puszczam ręce i kładę je na kolanach.- Rozbierz się... Masz takie piękne ciało...- mówi, na co otwieram lekko usta.
-Nie będę ci robiła striprizu Styles.- odpowiadam i zeskakuję z blatu czując, że skóra przykleiła mi się do blatu. Pocieram lekko dłonią uda i sprawdzam ciasto.
-Już nie przypadkiem koniec czasu?- pytam Harry'ego. On cały czas się uśmiecha do mnie, co jest naprawdę podejrzane...
-Nie rozbiorę się...- mówię mu nim otworzy usta.
Chichocze za moimi plecami i schodzi z wyspy blokując telefon i zostawiając go na blacie. Sprawdza i potwierdza moje słowa, wyłącza piekarnik i wyciąga blachę, kładzie ją na blacie i wącha.
-Bosko... Trochę ostygnie i zjemy...- mówi, na co kiwam głową. Harry spogląda na mnie i uśmiecha się szeroko.
-Idziemy pod prysznic?- pyta mnie, na co cicho chichoczę i potwierdzam jego słowa.
-Pójdę po ręczniki, a Ty rozkrój ciasto, żeby szybciej ostygło...- mówię mu, na co uśmiecha się szeroko i wykonuje moje polecenia. Zanoszę ręczniki do łazienki i wyciągam z szafki żel do mycia ciała. Kładę go na półce, ściągam top przez głowę, wrzucam go i spodenki do prania.
-Kylie, a masz łopatkę do ciasta? -pyta z kuchni, na co podążam do niej, by dać mu ją. Gdy przechodzę przez próg kuchni uśmiecha się na mój widok i lustruje od góry do dołu. Wyciągam łopatkę z szuflady i podaję mu ją w dłoń.
-Już się rozebrałaś? A tak się wzbraniałaś...- mówi i patrzy się w mój biust.
-Pośpiesz się, bo ja wchodzę pod prysznic...- mówię, na co on szybko zabiera się do roboty. W drodze do łazienki ściągam stanik, na co słyszę z kuchni ciche: "Kurwa...". Włączam prysznic, bo lubię, gdy łazienka jest zaparowana i rozpuszczam włosy. Ściągam dolną partię bielizny i owijam się ręcznikiem. Wychodzę z łazienki i przenoszę pudełko prezerwatyw w pudełku. Kładę je na pralce i ściągam z siebie ręcznik, wówczas wchodzi do łazienki i uśmiecha się na moje nagie ciało.
-Gotowa?- pyta.
-A Ty?- pytam i wchodzę do kabiny. Przez zaparowaną szybę widzę jak się rozbiera, naprawdę szybko, jak się zbliża... otwiera kabinę, wchodzi do środka... Marszczy lekko czoło na gorącą wodę lejącą się ze słuchawki, ale nie zważa na to i przybliża się do mnie kładąc dłonie na moich lędźwiach i zjezdzajac nimi na pośladki. Przybliża swoją twarz do mojej i obserwuje moje poczynania. Chce złapać zębami moją dolną wargę, ale gdy się uśmiecham uniemożliwiam mu to, on też się uśmiecha i robi krok do przodu chcąc przesunąć swoje nagie ciało bliżej mojego. Jego twarz nie kieruje się w stronę mojej, ale w stronę szyi, w której zatapia swoje usta, bardzo namiętnie, bardzo drapieżnie. Podrywa moje ciało emocjonalnością, która przez niego przemawia, zaciska dłonie na moich pośladkach mocno i aż syczę, gdy jednocześnie gryzie skórę na mojej szyi i zaciska dłonie na pośladkach. Po mojej twarzy spływa woda, dużo wody, upajam się jego dotykiem, choć brutalnym to seksownym. Harry zmienia taktykę i odsuwa twarz od mojej szyi, przyciska mnie do szklanej ściany plecami i przyciska się bliżej, tak, że aż zagryzam wargi. Jego wzrok spada na moje piersi, które unoszą się podczas gwałtownego oddechu. Swoimi dłońmi je obejmuje i dotyka patrząc mi w oczy, na co ja sięgam dłonią po jego przyjaciela. Obserwuje mnie z wielkim skupieniem i gdy tylko ściskam go mocniej zaznacza się to w jego mimice. Zagryza malinową wargę, na co ja puszczam swoją i wpatruje się w to zjawisko jak w obrazek. Wystarczy coś takiego, by mnie rozpalić. Rozchylam usta i aż chcę, by moje usta dotknęły tę pokrytą skazą ucisku wargę, pragnę dotyku. Przenoszę swoją dłoń wyżej i niżej, wyżej i niżej, wyżej i...
-Kylie...- roznosi się jego jęk w kabinie pełnej szumu.
Puszcza mój biust i przysuwa swoją twarz do mojej, a mój wzrok zatapia się w jego ustach i gdy już jest wystarczająco blisko łapię zębami dolną wargę Hazzy i zaraz ją puszczam składając na niej delikatny pocałunek. Na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech, a dłonie przenoszą się na moje żebra i suną w dół.
-Jesteś tak piękna, że nie mogę się tobą nacieszyć...- mówi.- Taka...- dodaje i wpija się w moje usta nie ustępując. Jest zachłanny, chce więcej, znacznie więcej. Ja jedynie co chcę teraz to pocałunek pełen upojenia i taki jest. Nawet nie wiem co myśleć, skupiam się na nim... Wplatam palce w jego mokre włosy chcąc przybliżyć się do niego bardziej, bliżej. Otwieram szerzej usta przeklinając mu prosto w nie, a on się uśmiecha i w tym momencie łapie mnie za żebra unosi tak bym oplotła go wokół pasa, a plecami dotykam szklanej obudowy kabiny. Wciąż.
-Gdzie są gumki?- pyta.
-Są na pralce...- mówię szybko, na co opuszcza mnie i wychodzi. Ocieram parę z szyby i patrzę co robi, Harry łapie za ręcznik, wyciera swoje przyrodzenie zagryzając usta i wyciąga prezerwatywę. Nakłada ją i kładzie opakowanie na pralce, wraca do mnie i oblewany przez wodę z prysznica mruży oczy. Kylie, uspokój się... Dopiero teraz się zacznie... Oj zacznie się... Harry bierze mnie do góry, tak bym oplotła nogi wokół jego bioder i wchodzi we mnie, na co z moich ust wychodzi głośny jęk.
-Nigdy nie robiłem tego pod prysznicem...- mówi cicho i wykonuje drugie pchnięcie.
-Ja też...- mówię przyciągając jego ciało bliżej.
-Tracimy dziewictwo pod prysznicem...- mówi, na co uśmiecham się szeroko.
-Zamknij się głupku, oczekuję, że zaraz będę krzyczała.- mówię, na co on daje mi klapsa w tyłek. I wykonuje kolejne pchnięcia, kolejne i kolejne...
-A poproś ładnie to zaraz poczujesz się lepiej...- mówi powtarzając ruchy.
-Proszę...- mówię cicho wbijając paznokcie w jego plecy.
-To nie jest to czego chciałem...- mówi, na co ja cicho jęczę, czując ucisk.
-Już?- pyta.- Oczekiwałem czegoś bardziej spektakularnego po takich głębokich wejściach. To już daleko za twoim punktem G.
Wchodzi głębiej chcąc mi zawrócić w głowie i podgłośnić mnie.
-Wiesz gdzie jest mój punkt G?- pytam i cicho wzdycham.
-Co to za pytanie, czuć go tak bardzo...- mówi, na co przytrzymując się jego unoszę lekko biodra i opuszczam je.
-Mmm... Kochanie, a co Ty tu wyrabiasz?- pyta i ściska moje pośladki. Podnosi mnie wyżej i wtedy przyspiesza jak wariat. Nie jestem w stanie złapać oddechu, więc tylko cicho skomlę jego imię, uśmiecha się i wchodzi głęboko, że aż odchylam głowę do tyłu.
-Co ty...- mówię cicho.- ...robisz...
-Spójrz na mnie...- mówi i znów uderza w mojego pośladka. Wykonuję to zadanie z trudnością, ale spoglądam w jego oczy. Są szeroko otwarte, źrenice także, mają w sobie cień tajemniczości i podniecenia. Dużo podniecenia.
-Dziś...- mówi.-... dojdziesz nie raz...- dodaje. Patrząc w jego oczy sięgam dłonią do jego twarzy. Wsuwam swojego środkowego palca do jego ust i uśmiecham się...
-Mam nadzieję...- mówię i wyciągam palca i ucałowuję jego dolną wargę. Zaczynam spinać pośladki i unosić je, by wprowadzić trochę mojego pierwiastka. Trochę kobiecego seksapilu.
-Lubisz to?- pytam, na co się uśmiecha.
-Lubię Ciebie, napaloną Ciebie... - mówi z uśmiechem, na co ja obniżam się bardziej i widzę zmianę jego wyrazu twarzy.
-A to?- pytam, na co mruczy potwierdzając moje słowa. - Postaw mnie na ziemi..- mówię mu na co on otwiera oczy z przerażenia.
-Spokojnie kochanie...- mówię całując jego usta.- Będzie lepiej...- mówię. Posłusznie stawia mnie na ziemi, na co nie wyciągając go z siebie przyciskam go do ściany plecami i wypinam się pośladkami w jego stronę przytrzymując się o szklaną szybę po przeciwległej stronie. I zaczynam się poruszać, a Hazz mi w tym pomaga. Wręcz nachyla się nade mną, by czuć go bliżej. Dyszy mi do ucha, a ja zagryzam wargę do bólu. Jest taki wielki, tak głęboko w środku, rozwala mnie. Emocjonalnie i fizycznie. Stara się wejść jeszcze dalej, ale jest już cały i wtedy aż walę pięścią o szybę, z moich ust wychodzi ciche: Och Harry!
On kontynuuje i nie zamierza przestawać, ja poruszam pośladkami, podryguję nimi chcąc czuć więcej.
-Kylie, jesteś niesamowita...- mówi i ściska moje piersi przy kolejnym wejściu. Naprawdę nie zwalnia, a ja zaczynam coraz głośniej dyszeć i jęczeć. Mój głos jest urywany, nie wiem co mówię, bo czuję się tak bosko tak....
-O kurwa!- piszczę i znów walę pięścią o szybę.- Szybciej!
Hazz nachyla się nade mną i droczy się powolnymi ruchami, ale głębokimi tak, że chyba jego przyjaciel wchodzi mi do macicy. Uśmiecham się pod nosem na to określenie i czuję, jak jego palce schodzą w stronę mojej kobiecości. I zaczynają... Nie wiem co się wówczas dzieje, nie pamiętam, ale jest naprawdę mega. Nie wiem ile razy obdarowuję Harry'ego orgazmem, ale jest mega. Jest kurwa mega. On jest mega. Świat jest mega. Wow!
Wychodzi ze mnie i opiera się cicho o moje ciało. Ja próbuję złapać oddech, on próbuje złapać oddech.
-Mógłbym uprawiać z tobą seks do końca mojego życia...- mówi i całuje moje plecy.
Uśmiecham się.
-Znudziłabym ci się...- mówię, na co on od razu przeczy.
-Za każdym razem odkrywam nową Ciebie...- mówi, na co uśmiecham się szeroko.
-I nawzajem.- mówię, na co znów całuje moje plecy. Idzie wyrzucić prezerwatywę i wraca do mnie, by spokojnie dokończyć kąpiel. Oczywiście, która była tylko pretekstem do seksu.

Rozdział 36

Pierwszy raz w Holmes Chapel budzę się pierwsza i czując na szyi oddech Hazzy i ucisk jego prawej dłoni na moim brzuchu, wychylam się po telefon i zauważam, że 15 minut temu Gemma, jak co dzień, wysłała mi SMS: Jak nie śpisz to chodź do nas.
Dziś to mój ostatni dzień w Holmes Chapel, aż szkoda, że trzeba wrócić do rzeczywistości i do ludzi, przed którymi muszę się z nim ukrywać. Tutaj nie było takiego problemu, było fantastycznie, czuję sie tutaj taką rodzinną atmosferę, a on jest zupełnie innym człowiekiem. Może nie w łóżku, ale poza nim... Jest kochający, zależy mu na mamie, nie dyskutuje z nią, czuły, jak nie Harry... Delikatnie staram się odczepić jego dłoń od mojego brzucha i chcę podnieść głowę, ale jego ciężka głowa stała się naprawdę bardzo ciężka. Zaciskam zęby i po dwóch próbach udaje mi się wydostać spod Harry'ego, który spada na moją poduszkę i w rezultacie zajmuje całe łóżko. Sięgam po szczotkę do włosów i próbuje je rozczesać, jednocześnie wyciągając z walizki majtki. Nakładam je i rozpierzcham lekko kosmyki moich pokręconych włosów. Nakładam stanik i szukam koszulki, którą chcę założyć na swój tułów.
-Ky...- słyszę ciche pomruki za sobą. Odwracam się i patrzę na jego niewinne, lekko otwarte oczy, zaspane jak u małego dziecka.- Gdzie idziesz?- pyta mnie.
-Do Gemmy i twojej mamy na dół, śpij...- mówię naciągając koszulkę przez głowę.
-Nie chcę bez ciebie...- mówi cicho i podnosi się. -...nie idź do nich...- dodaje.-... chcę jeszcze się z tobą trochę pocałować...- mruczy, na co uśmiecham się do niego i idę w stronę łóżka, siadam na kolanie przy nim. Uśmiecha się i kładzie dłoń na moim udzie, sunie lekko palcem po jego wewnętrznej stronie.
-Połóż się...- mówi po chwili, więc postępuję tak, jak prosi. To prawda, że niezwykły czas tutaj z dniem dzisiejszym się kończy, ale trzeba wziąć pod uwagę, że i tak i tak będzie u mnie sypiał...
Przytula mnie mocno i wsuwa swoje długie nogi między moje, tak, by kolanem dotykać mojej kobiecości pod majtkami
Przytula mnie mocno i wsuwa swoje długie nogi między moje, tak, by kolanem dotykać mojej kobiecości pod majtkami. Uśmiecham się szeroko i daję mu buziaka. Przerzuca mnie na drugą stronę, tak by nade mną górować na co zaczynam się śmiać w jego usta. On pozostaje poważny i za wszelką cenę, chce wsunąć do moich ust język, podczas, gdy ja nie mogę się przestać śmiać. Harry staje w rozkroku i jego wewnętrzna strona ud dotyka mojej zewnętrznej. W tej chwili przestaję się śmiać i obserwuję jego umięśnione ciało, tak pięknie umięśnione, tak zgrabne, tak seksowne... Przenoszę wzrok na jego usta i czekam, aż mnie pocałuje. Momentalnie obniża się coraz niżej i niżej i wówczas dotyka swoimi ustami moich z taką delikatnością, z subtelnością ale i jednoczesnym zaangażowaniem i drapieżnością. Jest zachłanny, ale nie szaleje i to mi się podoba. Wplatam dłonie w jego włosy i przyciągam bliżej, a on uchyla szerzej usta i mruczy, gdy sunę paznokciami po skórze jego głowy.
-Jesteś niesamowita...- mówi i przygryza mi dolną wargę, a potem zwilża mi ją językiem. Następnie kontynuuje całowanie mnie...
-Nigdzie nie wyjeżdżajmy, pojedźmy gdzieś znów razem, bo ja chyba nigdy nie nacieszę się tobą, twoim ciałem...- mówi w moje usta, na co uśmiecham się i odsuwam jego usta.
-Wiesz, że musimy i wiesz, że w Londynie i tak będziemy razem...- mówię mu.
-To nie będzie to samo, będzie szkoła, będzie inaczej...- mówi.
Wzdycham cicho...
-Może i będzie trochę inaczej, ale gdy tylko będziemy sami, będzie tak jak tutaj... Albo namiętnie, albo słodko...- mówię, na co on się uśmiecha i całuje mnie w nos. Przytulam się do niego mocno i stwierdzam, że powinniśmy iść na dół. Marudzi, że jeszcze by się zdrzemnął, ale przekonuję go do ubrania się i spędzenia jeszcze chwili z mamą.
Sama ubieram krótkie spodenki i schodzę pierwsza, na co Gemma szeroko się do mnie uśmiecha i dokańcza mamie historię, którą zaczęła. Anne nalewa mi do kubka herbatę i podaje mi jedzenie z pytaniem: Jak się spało?
-Dawno się tak nie wyspałam, tak jak tutaj... Takie klimaty dobrze na mnie działają...- stwierdzam, na co nagle do kuchni wchodzi Harry, ubrany w dresy i koszulkę. Zagląda do garnka i próbuje zupy, którą gotuje jego mama.
-Masz argument ku temu by przyjeżdżać tu częściej...- mówi Anne z szerokim uśmiechem.
Uśmiecham się pod nosem i kiwam głową.
-Jeśli tylko będzie okazja to na pewno...- odpowiadam, na co ona aż dostaje rumieńców.
Harry siada obok mnie i uśmiecha się do mnie. Bierze z mojego talerzyka kanapkę i bierze gryza.
-Ty się nigdy nie nauczysz...- mówi Anne i podaje mu jego talerzyk.
-Kylie, czy u Ciebie w domu on też zawsze wszystko nadgryza w szczególności, gdy to nie jest jego?- pyta Gemma, na co chichoczę i wzruszam ramionami.
-Nie zwróciłam na to uwagi...- mówię z uśmiechem.
-To jego jedyna wada, która mnie drażni...- mówi Anne, na co on wysyła jej buziaczka.
To słodkie.
Po zjedzeniu śniadania ogarniamy się, ponieważ trzeba wrócić do stanu szkolnego, poza tym musimy się wyspać, a Gemma ma iść jutro do pracy, więc ona też będzie tego potrzebowała.
Pakuję walizkę i zakładam na plecy długi kardigan. Gemma wyjeżdża ze swoją walizeczką i ja za nią. Harry gotowy czeka na dole i odbiera od nas torby. Anne jest smutna, a gdy Gem ją widzi mocno przytula i mówi, że przyjadą niedługo i ona zawsze może wsiąść w pociąg i przyjechać. Ona się uśmiecha i przytula córkę. Harry przychodzi i patrzy na mnie, jakby pytając, czy to wszystko. Kiwam głową i narzucać torebkę na ramię.
-Pani Twist, bardzo dziękuję za gościnę, za pyszności, za miłe rozmowy... Było fantastycznie...- mówię i przytulam ją mocno, ona robi to samo i całuje mnie w policzek dodając, żebym jeszcze przyjechała. Kiwam głową i uśmiecham się szeroko. Następnie Harry się żegna i mówi by uściskała od nas wszystkich Robina. Wychodzimy przed dom, wsiadamy do auta i Harry rusza. Machamy jeszcze chwilkę i wzdychamy cicho, znów wracamy do marnej rzeczywistości.
Droga dłuży się przez korki, a Harry strasznie się przez nie denerwuje. Jako, że Gemma jedzie z przodu, ja odpinam pasy i zaczynam masować mu plecy i dotykać jego włosów, by się trochę odprężył. Gemma widząc, jakie robi miny otwiera szeroko oczy i stwierdza, że wysiada. Zaczynam się śmiać i kontynuuję widząc, jak dobrze to na niego działa.
-Wiecie co wam powiem...- mówi po chwili, gdy coś wreszcie się rusza, a ja kontynuuję ruchy palcami.-... dziś w nocy już przegieliście... Znaczy, zwalam to na Harry'ego, bo to zawsze w seksie jest wina faceta, ale...- mówi, gdy Harry jej się wtrąca.
-Gem, o czym Ty mówisz...- pyta.
-Jak to o czym... Kylie to była chyba w całym domu słyszalna...- mówi bez ogródek, na co ja oblewam się rumieńcem. Autentycznie czuję, jak gorące w ciągu sekundy stały się moje poliki. Wyciągam palce spód jego włosów i osuwam się na fotel z tyłu.
-Boże...- szepczę pod nosem.
-Dziś mieliśmy bardzo ciekawą noc...- mówi Harry obserwując mnie w lusterku, na jego twarzy króluje szeroki, bardzo szeroki uśmiech.
-Dało się słyszeć... Ale wiecie co... Nie moja sprawa, ale tak prawie codziennie? To się można nabawić jakichś chorób emocjonalnych...- mówi poważnie.
-Gemma, proszę...- mówię zakrywając twarz rękoma.- Jaki wstyd...
Harry zaczyna się śmiać.
-Słonko, każdy uprawia seks i każdy dąży do orgazmu, a że Ty go miałaś w takich okolicznościach i ze mną to już masz do potęgi...- mówi pewnie, na co jęczę cicho pod nosem.
-Ale wasza mama...- mówię z załamaniem.
-Jest wyrozumiała...- mówi Harry i mruga do mnie okiem.
Korek się rozjeżdża i jedziemy dalej ku Londynowi ok. kolejne 3 godziny. Zbliża się wieczór, gdy parkujemy przy mojej kamienicy, Harry mówi, że zaniesie mi walizkę, ale dziękuję mu i stwierdzam, że dam sobie radę. Gemma wychodzi z auta, by mnie przytulić i zaraz potem oddaje mnie Harry'emu, który tylko na to czeka. Wpija się w moje usta, czule dotykając moich policzków dłońmi. Mruczy i za wszelką cenę, chce jakby dostać ode mnie uczucia jak najwięcej, więc staję na palcach i otwieram szerzej usta. Jest idealnie.
-Przestańcie, ile można...- marudzi przez okno Gemma.
Uśmiecham się na jej słowa i daję mu soczystego buziaka w usta, po czym łapię za walizkę i ciągnę ją za sobą.
-Do jutra Ky!- mówi głośno, na co uśmiecham się.
-Do jutra!- odpowiadam i macham do Gemmy. Wsiadam do windy i zaraz potem otwieram drzwi. Dziwny jest powrót do rzeczywistości, taki az nieprzyjemny... Niekomfortowy... Znów siedzę sama, a jedyne co gra to telewizor i kolejne te same seriale, które oglądam po tysiąc razy. Robię sobie płatki z mlekiem, zresztą moje ulubione i Harry'ego też :) i zasiadam przed tv. Przyjaciele, sezon 1 - ulubiony...
(...)
Włosy związuję w luźnego, niskiego kucyka i wypuszczam delikatne kosmyki włosów spod czapki. Maluję usta i podkreślam rzęsy, co wychodzi mi po prostu idealnie. Sięgam po ciężką torebkę i wychodzę z domu do szkoły. Zwarta i gotowa - https://www.polyvore.com/no.196/set?id=207846987. Wsiadam do auta, które po tygodniowym odpoczynku ładnie zapala, więc szczęśliwie jadę do szkoły. W międzyczasie rozmawiam z mamą przez głośnomówiący, opowiada mi o głośnej sprawie, w której jej klient został posądzony o morderstwo. Jest strasznie przejęta losem tego człowieka, jak zawsze angażuje się całym sercem. Oznajmia mi, że dostała zaproszenie dla niej, Stephena i Hailey na ślub mojego taty, nawet ja go jeszcze nie dostałam i opowiada o tym, że już się zastanawia jaką sukienkę kupić. Muszę kończyć z nią rozmowę, bo zajeżdżam pod szkołę. Biorę torebkę w dłoń, telefon w drugą i spoglądam w lusterku na siebie. Wyglądam naprawdę dobrze. Wysiadam i zamykam auto, widzę, że moi znajomi stoją tam gdzie zawsze i palą papierosy. Staram się rozpoznać, kto puszcza dym. Eleanor, Mike, Jordan, tyłem do mnie stoi Harry, ale on... Zaraz on NIE pali? Na mojej twarzy rośnie uśmiech i aż mam ochotę skoczyć z radości. Naprawdę mam taką ochotę. Harry nie zapalił papierosa, myślałam, że po prostu chciał mi pokazać wtedy, gdy odmówił kuzynowi, że potrafi wytrzymać. Podchodzę bliżej, bliżej i nikt mnie nie zauważa, dopóki nie staję obok H. wtedy wszyscy mówią: Gdzie się podziewałaś? Dziewczyny mnie przytulają i przechodzę do nich. Uśmiecham się do chłopaków, ale wzrok zatrzymuje mi się na Harry'm... Uśmiecha się do mnie szeroko i mam taką ochotę, by dać mu buziaka, ale... Echh... Muszę się wstrzymać do chwili, gdy będę z nim sama, a wtedy. Uśmiecham się do niego szeroko, a jego oczy spływają po całym moim ciele od góry do dołu. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie koszulę, która była w jego domu, luźna w czerwoną kratkę z lekko odpiętymi guzikami ukazującymi jego skórę. Na szyi zwisają wisorki, które nigdy nie ściąga. Papierowy samolocik i krzyżyk z gwiazdą Dawida. Ma na nogach sztyblety, co mnie lekko zadziwia, ale przyznam, że wygląda w nich pociągająco. Eleanor i Alana rozmawiają z chłopakami, a ja i on stoimy w ciszy. Harry wykonuje pierwszy ruch i nie odrywając ode mnie wzroku wyciąga z tylniej kieszeni telefon i szybko pisze na klawiaturze. Czuję w dłoni wibrację i unoszę go do góry, by odczytać wiadomość.
"Myślę, że zapomniałaś czegoś z auta, a ja nie wziąłem z auta wody..."
Uśmiecham się szeroko i w tym momencie dziewczyny chcą iść na górę.
-Idźcie, zapomniałam chyba zamknąć auto...- mówię i już idę w stronę auta, na co one bez wahania idą ku górze po schodach. Harry mówi coś chłopakom i oni też podążają za dziewczynami. Loczek dobiega do mnie i obejmuje mnie ramieniem wokół szyi, jak przyjaciel i z szerokim uśmiechem bez słowa idziemy do mojego auta.
-Kylie, nie widziałem Cię kilka godzin, a tak się za tobą stęskniłem...- mówi cicho.
-Przyjedź dziś do mnie...- mówię.- Jakoś smutno samej w łóżku...
-Prosisz masz...- mówi i gdy stajemy przy aucie opiera mnie o nie i delikatnie zaczyna całować. Jest subtelny i jestem pewna, że upaja się tą sytuacją. Jego dłonie dotykają mojego brzucha, bioder, żeber, a jego biodra są blisko mnie, jego dłonie dotykają mojej twarzy i zaplatają sobie wokół palców kosmyki włosów.
Mija kilka chwil nim muszę przerwać ze względu na zbliżający się czas rozpoczęcia lekcji. Ścieram mu z ust delikatną poświatę mojej szminki i obejmując go idziemy do szkoły. Gdy wchodzimy przez drzwi automatycznie stajemy obok siebie i rozmawiamy o pierdołach, że jego mama dzwoniła i mówiła, żebym została jego synową, bo pokochała mnie jak córkę. Zaczynam się śmiać, ale to bardzo miłe co Anne mówi. Podchodzimy do mojej szafki, wyciągam książki i idę z Harry'm pod klasę Blooma. Styles dziwnie odpowiada nauczycielowi na kulturalne "dzień dobry". Jakby był obrażony?
-Co jest?- pytam Hazzę, na co ten burczy coś pod nosem i wywraca oczami.
Nie wnikam. Uśmiecham się do nauczyciela, który także się do mnie uśmiecha, widzę naszych znajomych pod klasą, Eleanor śmieje się do rozpuku i trzyma w dłoniach jakieś kartoniki, Alana trzyma jeden w dłoni i z uśmiechem go odczytuje.
-O już są!- mówi El, gdy zauważa nas idących w jej stronę. Przerzuca włosy na prawą stronę, jak ma to czasami w zwyczaju i podchodzi do nas, wręcza kartonik koloru brązowego Harry'emu, a mnie koloru beżowego. W oczy rzuca mi się napis: „20-ste urodziny Eleanor", na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, naprawdę szeroki i z piskiem rzucam się jej w ramiona.
-Ale będzie biba!- piszczę.- Jeju, musimy się wybrać razem we trzy na zakupy!- mówię z podekscytowaniem, na co tylko Eleanor robi się szczęśliwsza. Harry uśmiecha się szeroko i dziękuje jej za zaproszenie, ona mruga do niego okiem i zaczyna dzwonić dzwonek. Wszyscy rozmawiamy o nadchodzących urodzinach i gdy Eleanor mówi, gdzie ona się odbędzie wszystkim opadają kopary.
-Gdzie?!- piszczę.
-W najwyższym apartamentowcu mojego ojca na ostatnim piętrze...- mówi, na co aż podskakujemy z Alaną.
Bloom wchodzi do sali i prosi wszystkich już o zajęcie miejsc, gdy siadam obok Harry'ego, uśmiecham się do niego i kładę podręcznik na środek, by mógł też z niego korzystać. Cały czas mnie obserwuje, co jest dziwnie ekscytujące, znów także pociąga nosem, jak Edward w Zmierzchu.
-Ky...- mówi cicho, gdy Bloom sprawdza obecność.
-Hm?- podnoszę wzrok na niego znad notatek z poprzedniego tygodnia i spoglądam w jego piękne oczy, w których się zatapiam. Są boskie...
-Nowe perfumy?- pyta przenosząc wzrok na moje usta.
-Od Hails...- mówię z lekkim uśmiechem.
-Lepiej ci w tamtych, wiesz...- mówi cicho i gdy Bloom go wywołuje podnosi dłoń na znak, że jest.- Pachniesz wówczas jak rusałka, tak słodko, tak rześko...- mówi, na co się uśmiecham.
-Ty poeto...- szturcham go ramieniem.- Jak ich nie będę używać, to Hails zobaczy i będzie jej przykro...- mówię.
-Oj tam...- burczy pod nosem i czuję, jak jego dłoń spada na moje kolano. Spoglądam w dół i uśmiecham się na widok jego dłoni. Jak mam być szczera to właśnie ta część jego ciała jest dla mnie wyjątkowa, bo choć jego ciało jest niesamowite to mam wrażenie, że tylko jego dłonie są w stanie doprowadzić mnie do wielkich emocji, ale i objąć, przytulić, wesprzeć. Uwielbiam, gdy leżąc w łóżku oplata sobie wokół palców kosmyki moich włosów i gdy dotyka mojej skóry, chcąc czuć mnie jak najbliżej. Jego dłonie... Są boskie.
Wracam do rzeczywistości, Bloom zaczyna prowadzić lekcję, a Harry cały czas na mnie patrzy, nieustannie zwraca uwagę na moją mimikę i to, jak bezgłośnie mówię definicje podawane przez nauczyciela. Zauważam w pewnym momencie, że Harry opiera głowę o dłoń z łokciem na blacie stolika i po prostu się patrzy kompletnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje na lekcji. Bloom chodzi po całej klasie wykładając nam lekcję i nawet zatrzymuje się przy Harry'm chcąc zwrócić uwagę, że stoi przy nim nauczyciel i powinien się wziąć do roboty. On nie przestaje mnie obserwować i choć to miłe, trochę mnie krępuje. Podnoszę wzrok na kędzierzawego i pokazuje palcem, by się przysunął, gdy nauczyciel już nas nie widzi. Robi to i przystawia ucho do moich ust. Odgarniam błądzące loczki i mówię: Nie patrz się tak na mnie, bo nie mogę się skupić.
Momentalnie zaczyna się śmiać i zaczyna wreszcie słuchać, co mówi nauczyciel. Bloom uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam ten uśmiech, na co kątem oka zauważam spięte policzki Harry'ego. Oj, trzeba opuścić wzrok. Łapię go za rękę i splatam nasze palce na krótką chwilkę, uśmiecham się do niego szeroko i kontynuuję notatki.
-Moi drodzy, chciałbym wam coś ogłosić...- mówi Bloom, kończąc swoje wywody.- Uniwersytet College London organizuje zmagania psychologiczne, które odbywały się kolejno trzy lata temu, dwa i w ubiegłym roku. Chciałbym się dowiedzieć, czy ekipa z tej klasy gotowa jest do owych zmagań? Alana? Lewis?
-Myślę, że tak...- odpowiada moja koleżanka i Lewis także kiwa głową.
-Ale nie ma już Felicity, nie uczy się tutaj, brakuje nam jednej osoby...- zauważa Lewis, na co Bloom uśmiecha się szeroko i przenosi wzrok na mnie.
-Kylie ma doświadczenie w takich sprawach, brałaś udział w olimpiadzie Harvardzkiej, może chciałabyś wspomóc klasę i szkołę? Hm?- pyta.
-Ky zgódź się!- wtrąca się Alana, na co uśmiecham się do niej.
-Oczywiście, chętnie spróbuję...- odpowiadam, na co ona aż podskakuje na krześle, a Bloom się uśmiecha.
-W takim razie zostańcie w trójkę po lekcji...- mówi i dzwoni dzwonek. Harry ma kwaśną minę.
-Po co się zgadzałaś, będzie ci oblukiwał tyłek...- mówi Hazz, na co się uśmiecham do niego.
-Nikt tego nie zrobi, jak ty potrafisz...- mówię mrugając do niego okiem, na co momentalnie w jego oczach jest błysk. Kąciki ust podnoszą się i pojawiają dołeczki w policzkach.
-Jestem fantastyczny w tym i owym...- mówi znacząco, a ja mrugam do niego okiem. Harry wychodzi z sali, a ja, Alana i Lewis zostajemy i podchodzimy do biurka. Profesor Bloom szeroko się do nas uśmiecha i wyciąga wydrukowane dla nas pliki materiałów, a właściwie jeden - dla mnie.
-Słuchajcie, będziemy musieli się umówić w tym tygodniu po lekcjach na trochę, aby porobić zadania, zrobić dyskusję, ale przed tym, Lewis i Alana mają już materiały.- mówi i przenosi wzrok na mnie. Sięga po plik kartek i podaje mi go.- To jest dla Ciebie, spróbujcie przeczytać wszystko na jutro, bo chętnie zrobiłbym pierwsze spotkanie. Tak będzie dobrze, jeśli już teraz się zabierzemy, a nie na ostatnią chwilkę... Czy pasuje wam?- pyta Bloom.
Spoglądamy na siebie i zgodnie akceptujemy jego propozycję. Mężczyzna uśmiecha się i dziękuje nam za zgodę na udział w olimpiadzie.
-Naprawdę super sprawa, warto, jeśli się tym interesujecie...- uśmiecha się i my przytakujemy. Wychodzimy z sali chwilkę potem i kierujemy się na piętro niżej, Lewis i Alana opowiadają nam o ubiegłorocznym konkursie, o nagrodach i oczywiście o uznaniu ze strony Bloom'a.
-Kylie, właściwie nie jest tobie potrzebne jego uznanie...- mówi Lewis, gdy widzimy naszych znajomych, którzy spoglądam w naszą stronę. Harry uśmiecha się do mnie, ale ja zastanawiam się nad słowami Lewisa.
-Co masz na myśli?- pytam go, gdy już jesteśmy niedaleko klasy. Staję koło Mike'a i Lewisa, a Harry jest naprzeciwko.
-Jak co? Ky, jesteś jego ulubienicą i jak nic wpadłaś mu w oko...- mówi, na co ja wywracam oczami.
-Boże, ale brednie...- mówi.
-Żadne brednie...- wtrąca się Mike, wsuwając ręce do kieszeni.- Zakładam, że mówicie o Bloom'ie...- na co Lewis kiwa głową.-...on lubi takie jak Ty, widziałem jego narzeczoną, to znaczy nie wiem kim była dla niego, ale była do Ciebie podobna... Od razu jak Cię widzi to błyszczą mu sie oczy...
-Nie chcę tego słuchać, to nauczyciel...- mówię szukając telefonu w torebce.
-Ale i facet...- mówi Harry.
Wzdycham cicho i odpisuję na wiadomość od Hailey. Mike zaczyna znów temat urodzin Eleanor i wszyscy komentują miejsce imprezy i prezenty, co dziewczyna chciałaby dostać. Przypominam sobie o książce na lekcję z Clice i idę do szafki, słysząc kroki znanego mi tempa za sobą.
-Nie oglądali się?- pytam, gdy opiera się o szafkę obok.
-Są zbyt zajęci urodzinami...- mówi Harry i uśmiecha się do mnie.- Co robisz po zajęciach?- pyta, na co zaczynam się zastanawiać.
-Muszę zrobić zakupy i posprzątać trochę, a potem przeczytać materiały od Bloom'a. A chcesz wpaść?- uśmiecham się do niego.
-Pewnie, możemy potem pojechać razem na zakupy, bo obiecałem Gem, że tym razem ją z tym odciążę...- mówi, na co kiwam głową.
-Jak ona się ma?- pytam, na co Harry przysuwa się bliżej.
-Jest ok, pracuje, dużo się widzi z przyjaciółkami... Ja też staram się ja wspierać, dużo jej dała rozmowa w Holmes Chapel, jak wróciła pijana jak bela.- mówi, na co uśmiecham się pod nosem.
-Wygadała się za wszystkie czasy.- mówię.- Śpisz dziś u mnie?- pytam bez ogródek, wywołując u niego uśmiech.
-Pytasz...- mówi, na co mrugam do niego okiem.- Ale nie będziemy oglądać żadnych filmów... Chyba, że będzie to komedia, albo horror, albo thriller, albo coś podobnego do 50 Twarzy Grey'a. - parskam śmiechem, na co i on się uśmiecha.
-Porno dla mamusiek, tak słyszałam...- mówię.
-Ale są tam damskie cycki, kochanie...- mruga do mnie okiem.
-I męskie pośladki tak na marginesie...- dodaję.
-Będziesz zamykała oczy na takich scenach...- mówi, na co oburzam się i zaczynam śmiać.
-To Ty będziesz zamykał oczy zboczuchu, jeszcze do Ciebie przyjdę i co? I znajdę jakiś pokój zabaw...- mówię, na co Harry wybucha śmiechem.
-Gdzie? W łazience?- unosi brwi.
-A żebyś wiedział, wejdę z tobą pod prysznic i wyciągniesz jakieś sexi pierdoły...
Harry unosi jedną brew i przenosi wzrok na mój biust.
-Zastanawiałem się, którego miejsca jeszcze nie zaliczyliśmy...- mówi.- I już wiem... Twój prysznic.- dodaje z szerokim uśmiechem. Widząc jego minę także się uśmiecham i robię mały kroczek w jego stronę.
-Rzeczywiście, w takim razie mamy cel, na dziś...- mówię i zamykam szafkę. Wzrok Harry'ego jest super.
Dzwoni dzwonek i wchodzimy na lekcję do Clice.