24 listopada 2016

Rozdział 13



Wysiadam z samolotu późnym wieczorem i wzdrygam się na temperaturę tu panującą. Mimo tego, że jest cieplej, nie oznacza, że będzie tak ciepło, jak za oceanem. Zmęczona odbieram bagaż i piszę do mamy SMS, że wylądowałam. Idę do taksówki, która zawozi mnie do mieszkania. Jest 1:00 kiedy ostatecznie rozpakowuję się i biorę prysznic, być gotowa na szkołę, bo Hunter nie odpuści opuszczenia sprawdzianu, na który uczyłam się w samolocie.
Odpowiadam na wiadomość od Hails i zasypiam.

~~~
-Musisz mnie w takim razie bardzo ładnie przeprosić...- mówię, czując coraz większą ekscytację widokiem przyjaciela.
-Oj przeproszę Cię... Najładniej, jak potrafię...- szepcze mi do ucha i wpija się w moje usta.



-Stęskniłem się za tobą, Kylie...- mówi mi w usta.
Nie odpowiadam i przenoszę swoją dłoń na jego pokaźny biceps. Czuję, jak jego usta schodzą niżej i niżej, aż właściwie pod mój stanik. Nosem łaskocze moją skórę, na co chichoczę i wyląduję palce w jego włosy, które ostatnio zapuścił.
Wraca do moich ust, na co uśmiecham się i mruczę mu w usta. Jego język walczy z moim doprowadzając mnie właściwie do śmiechu, czym reaguje zdziwiony.
-Z czego się śmiejesz?- pyta mnie obściskując moją szyję.
-Z niczego...- mówię.-...kontynuuj...
Wpatruję się w sufit i zastanawiam się, co zamierza zrobić potem. Znów mnie całuje, obściskuje szyję i tak w kółko.
-Jus...- mówię.- Uprawiajmy już ten seks.
-Uwielbiam twoją bezpośredniość.- mówi z uśmiechem.
Ściąga mi majtki i zrzuca stanik, po czym on sam zrzuca bokserki i przystępuje do działania. Robi kilka pchnięć, które właściwie nie robią na mnie wrażenia.
~~~
I się budzę.
-Nie ma to jak wspomnienie kolejnego nieudanego seksu...- mruczę pod nosem i niechętnie wstaje z łóżka. Idę włączyć czajnik i włożyć tosty do opiekacza. Następnie myje twarz i nakładam makijaż, który ukryje moje cienie pod oczami. Narzucam dżinsy i dużą bluzę dresową. Dziś nie mam siły na modelowanie się. Włosy spinam w niechlujnego koła. Jem śniadanie i właściwie wychodzę do szkoły.
Wsiadam do auta i ruszam. Z uśmiechem stwierdzam, że w Londynie zaczyna być już wiosna.
W ciągu kilkunastu minut dojeżdżam i wita mnie energiczna machanie Eleanor, do której mrugam światłami.
Harry i Mike palą porannego papierosa, przy aucie Stylesa.
Wysiadam z pojazdu i trzaskam drzwiami.
-Cześć piękna!- krzyczy Mike, na co się śmieje.
-Hej!- odpowiadam mu, a Styles mruga do mnie okiem, na co się uśmiecham.
Dziewczyna przytula mnie i od razu wypala, jak bardzo się opaliłam. Idziemy ku szafkom i ta zdaje mi relację, co się działo, przez tydzień mojej nieobecności. Mówi o tym, jak Hunter zdenerwował się na naszą klasę, że się nic nie uczą, że pytał znów Harry'ego, który dostał kolejną jedynkę. Clice była z nas bardzo zadowolona na wycieczce i powiedziała, że jest dumna, że pokazaliśmy jej kulturalnych ludzi.
Opowiada o koncercie, na którym Holly zrobiła komuś dobrze po pijaku, o tym, że Harry mnie bronił przed The Rough.
-Czekaj co?- zatrzymuję jej słowotok.
-Mówili, że jesteś...- tu ścisza.-...niezłą dupą do ruchania...
Marszczę brwi.
-Tak o mnie mówią?- pytam zszokowana.
-Niestety tak... Nie chcę wchodzić w szczegóły Kylie, ale nie tylko to... Harry zaczął bronić twojego dobrego imienia...
Nagle w tyle słyszę śmiech Stylesa, odwracam głowę w tył i co zauważam, sumie wzrokiem po mojej sylwetce i uśmiecha się, gdy widzi, że go obserwuję.
-Tajemniczy człowiek.- mówię niesłyszalnie.
Dzwoni dzwonek, na co El prowadzi nas m wykłady do profesor Peiper. Tam siadam na swoim miejscu i nauczycielka pyta mnie, czy mam zaległy esej, który jej wręczam i znów spotykam się ze wzrokiem H.
-Moi drodzy!- klaszcze w dłonie nauczycielka.- Proszę się dobrać w pary i będziecie pracować nad kwestią operacji psychologicznych w przypadku zagrożenia wojennego.
Siedzę w pojedynczej ławce, więc chcę szturchnąć Amy, która siedzi o ławkę dalej, czy będzie ze mną, ale w momencie, gdy wszyscy szukają par - do mnie dosiada się Styles.
-Pana ktoś tu zapraszał?- unoszę brwi.
-Sam się wprosiłem...- mówi mi i przysuwa się bardzo blisko.
-A co pomyśli Holly?- pytam.
-Co kogo to obchodzi...- wzrusza ramionami.
Dostajemy materiały, w których zaczynam szukać informacji do zadań.
-Stalkowałeś mnie...- mówię, na co on podnosi wzrok z kartki.
-O czym mówisz?- pyta.
-Jak byłam w LA oglądałeś wszystkie snapy Hailey...- mówię z uśmiechem.-...to podchodzi pod paragraf...
-Już od dawna miałem ją w obserwowanych. Chociaż nie ukrywam, że snap stał się ciekawszy, kiedy pojawiłaś się tam...- mówi, na co zaczynam się śmiać i daje mu kuksańca w żebro.
-Szczególnie, jak Hailey ujęła Cię, jak byłaś podpita na urodzinach Justina Biebera...- akcentuje znacząco, na co się śmieje.-...i tańczyłaś bardzo seksowny taniec z Kylie Jenner.
-Do Work?! Boże, co za kompromitacja...- mówię, na co on zaczyna się śmiać.
-Bez przesady, wyglądałaś fajnie...- mówi.
Nauczycielka zwraca nam uwagę i wracamy do pracy.
-A potem zniknęłaś...- mówi ciszej.
Wzdycham cicho na wspomnienie o nocy, która jeszcze nigdy nie miała właściwie odpowiedniego biegu.
-Coś nie tak?
-Zniknelam, bo upr...- mówię, ale się powstrzymuję.
-Czemu zniknęłaś?- pyta podsuwając ucho bliżej.
-Ale nikomu nie mów...- mówię mu prawie do ucha.-...uprawiałam seks.- szepczę.
Harry podnosi wzrok na mnie i patrzy zszokowany.
-To Ty nie jesteś taką cnotką...- mówi, na co ja znów daje mu kuksańca.
Harry uśmiecha się, ale później jego uśmiech zmienia się na niepewny.
-Chcesz mnie o coś zapytać?- pytam widząc tę chęć w jego oczach.
-Bardzo chcę...- mówi, na co chichoczę.- To znaczy: Chciałbym.
-Dawaj...- wypisując fragmenty potrzebne do utworzenia notatki.
-A to był dobry seks? Taki dobry - dobry?
Podnoszę na niego wzrok i unoszę brwi.
-Czy Ty mnie pytasz, czy miałam to słowo na "o"?- pytam, czując jak moje policzki stają się czerwone.
Kiwa głową, na co ja opuszczam swoją i po chwili kręcę głową przecząc.
-Nie?!- szepcze głośno.
-Nie, Harry...- odpowiadam mu.
-Co za palant, no...- mówi.
Zaczynam się śmiać.
-Tylko Ty mi nie mów, że Ciebie obchodzi, czy kobieta jest usatysfakcjonowana...- mówię niedowierzając.
-A jak myślisz, dlaczego ona ciągle do mnie wracała?- pyta Hazz wskazując głową na Holly.- Bo dawałem jej możliwość doznania, a inni faceci nie. To co, że uprawiałem z nią tylko seks, skoro to ona wracała. Ja korzystałem - przez potrzeby.Ona przychodząc do mnie wieczorem już była po trzech innych... Dlatego ją tak traktowalem i traktuje.
Wysłuchuję go do końca i uśmiecham się pod nosem. Harry przysuwa usta do mojego ucha.
-Kiedyś ci to wynagrodzę...- mówi, na co wywraca oczami i zaczynam się śmiać.
-Nie wynagrodzisz...- upieram się, na co on uśmiecha się szeroko.
-Szybciej niż ci się wydaje.- mówi i nauczycielka każe nam przerwać pracę, by dodać parę szczegółów do naszych prac.
Czytam uważnie materiały i Harry odchrząka.
-Kylie?- mówi cicho.
-Hm?- mruczę sunąc wzrokiem po literach.
-Muszę ci coś przekazać...
-Co dokładnie?- pytam go.
-Facet, który nas nagrywał w studio Twojego znajomego zadzwonił do mnie przedwczoraj i zaproponował, abyśmy przyszli i żeby posłuchał jego kumpel, jak gramy, by potem grać u niego co sobotę.
-Wow Harry, to cudownie! -mówię z uśmiechem na twarzy.
-Może przyszłabyś hm?- pyta.-To jutro wieczorem...
-Bardzo chętnie, z wielką przyjemnością...- uśmiecham się.
-Super...- Harry ukazuje dołeczki.
Przepisuję notatkę.
-A... i Kylie nie mów nikomu... Być może dostaniemy tam robotę, nie chcę tłumu...
Uśmiecham i dotykam jego dłoni.
-Masz jak w banku...- odpowiadam.
Lekcja kończy się niedługo później, nauczycielka każe nam to dokończyć w domu, bo będą z tego oceny.
-Jedziesz dziś na siłownię?- pyta mnie Harry zasuwając krzesło.
-Jadę, jadę...- uśmiecham się.-...choć nie próżnowałam w LA.
-A co robiłaś?- pyta mnie, kiedy idziemy w stronę wyjścia.
-Kiedyś tam trenowałam, więc skorzystałam z okazji i wróciłam na kilka treningów do dawnego instruktora.
-Nabrała większych mięśni?- pyta Hazz.
-No pewnie...- śmieję się ironicznie.-A Ty co robiłeś?- pytam, gdy idziemy ku szafkom.
-Byłem u mojej mamy... Bo był dzień matki w UK... a potem szkoła. Dużo przesiedziałem w garażu z Joshem i kleiliśmy nowe kawałki.
Otwieram szafkę i chowam do niej książkę. Harry opiera się o tę obok i przygląda mi się.
-Kylie, Masz wory pod oczami...
-Wiem, że mam, nie wysłałam się dziś...- mówię.
-Czemu?
-Bo o północy wyladowałam. Nim się położyłam była 1-2...

(...)
Wracam do mieszkania i przebieram się w dresy. Chowam krótkie spodenki i stanik sportowy do torby i wychodzę z mieszkania. Właśnie zaczyna lać deszcz i co gorsza na niebie kotłują się burzowe chmury. Szybko wsiadam do auta i wtedy słyszę ogromny grzmot.
-Nie lubię burzy...- mówię pod nosem.
Jadę trochę dłużej niż zwykle właśnie przez lejące się strugi wody. Dojeżdżam i parkuję na tyłach, bo o dziwo dziś nie ma miejsca. Wchodzę tylnym wejściem i od razu podążam do szatni, ubieram sie, apotem idę do recepcjonistki i daje jej swój karnet. Trener siedzi na telefonie i przewija coś na ekranie.
-Doczekałem się Ciebie...- mówi mężczyzna, na co się szeroko uśmiecham.
-Już wróciłam.- wchodzę na matę.
Rozmawiam trochę z mężczyzną i zaczynam trening.

(...)
-KYLIE! MOCNIEJ! WALNIJ!
Wykonuję półobrót z walę w trzymaną przez trenera poduchę.
-Super!- krzyczy i daje mi odpocząć. Kładę się na macie dychając.
-Szkoda, że Harry nie przyszedł wcześniej...-mówi trener.-...pobilibyście się trochę..
-Miał przyjść...- mówię oddychając ciężko.
-Może się spóźni...- mówię, a trener kiwa głową.
Wtedy burza wali grzmotem tak mocno, że światła zaczynają mrugać.
-Zapowiada się niezła zawierucha.- mówi trener.
Dziękuję mu za trening i idę do szatni, gdzie potem słyszę kolejny potężny grzmot. Szybko wskakuje tam pod prysznic. Ubieram się i poprawiam włosy, które zaczęły się kręcić. Rozczesuje je i upinam w niechlujnego koka.
Biorę torbę na ramię i nakładam kaptur. Trener stoi na korytarzu i oczekuje na H.
-Wciąż go nie ma?- pytam zdziwiona.
-Może coś mu wypadło...-  mówię.
Żegnam się z trenerem i przechodzę przez drugą salę, by wyjść drzwiami tylnimi. Deszcz leje potwornie, ale jestem w stanie rozpoznać szamotających się mężczyzn. Jeden z nich jest wyższy od drugiego i zaraz ten niższy leży na ziemi, a tamten kopie go w brzuch, niższy skowycze z bólu. Przestraszona zaczynam krzyczeć, a ten wyższy przestrasza się, obraca się w moją stronę i zwiewa. Podbiegam do leżącego mężczyzny i moje serce zatrzymuje się na sekundę.
-Harry!- wykrzykuję przerażona i kucam, przy nim. Dotykam jego twarzy.- Harry! Harry! Słyszysz mnie?
-Kylie?- mruczy ledwo słyszalnie przez zagłuszający lejący deszcz.-Zabierz mnie stąd…- mruczy.
Próbuję go podnieść, ale proszę go, by mi pomógł – jest zbyt ciężki. Opiera się o mur i staje na nogach sycząc z bólu. Pomagam mu iść do auta, ale w dużej mierze radzi sobie sam. Wsiada, podaję mu ręcznik, by otarł sobie delikatnie twarz od wody.
-Jadę do szpitala…- mówię odpalając auto.
-Nie…- mówi.-… zaraz będą robić dochodzenie…
-Ale Harry, możesz mieć jakieś uszkodzenia wewnętrzne…
-…Kylie…- mówi cicho.-Zawieź mnie do domu…- mówi.
Wzdycham cicho.
-Masz tam apteczkę? Tabletki? Maści?- pytam go.
-Nie wiem, najwyżej podejdę do apteki…- poprawia się na fotelu sycząc.
Spoglądam na niego.
-Dobra, skoro nie chcesz szpitala to pojedziemy do mnie…- mówię.
-Ale Kylie…- mówi cicho.
-Nawet mnie nie denerwuj i nie odmawiaj mi.- mówię stanowczo i ruszam.
Wycieraczki pracują w te i we w te, nie nadążają zbierać wodę. Na ulicach jest mało aut, więc szybko dojeżdżam.
-Wjedź na drugie piętro windą i idź pod drzwi po lewej stronie – mieszkanie numer 7.
Kiwa głową.
-Pomóc ci?- pytam go, na co przeczy i wysiada.
Wtedy ja też wysiadam i łapię za jego torbę, z którą szedł na siłownię. Jedzie na górę, gdy ja już idę po schodach. Gdy on wysiada, ja pokonuję ostatnie półpiętro. Otwieram mieszkanie i wpuszczam go do środka.
-Usiądź na kanapie…- mówię mu, a on kręci głową.
-Pomoczę ci ją i ubrudzę…- mówi i siada na hokerze. Zamykam drzwi i patrzę na niego przez kilka sekund.
-Co masz w tej torbie?- pytam go.
-Dresy, ręcznik, koszulkę sportową…
-W takim razie…- mówię.- Pójdziesz do łazienki, wrzucisz swoje rzeczy do pralki, wszystko masz brudne od błota i przebierzesz się w dresy. Potem nałożę ci odpowiednie specyfiki na brwi, wargę i nałożysz sobie na brzuch.
Harry spogląda na mnie spod byka i nie wie co robić.
-Na co czekasz?- pytam go.- Chodź…- mówię.
Prowadzę go do łazienki i tam pokazuje jak włączyć moją pralkę. Wychodzę, ale przypominam sobie, że nie dałam mu ręczników.
-Harry, poczekaj…- mówię głośniej.- Ręczniki mam dla ciebie.
-Wejdź.- mówi ze środka.
Wchodzę i właśnie widzę, jak ściąga przemoczoną koszulkę. Kurde… Ale jest umięśniony… Ma wyraźnie wyrobiony tors, lekki sześciopak i co uwielbiam u mężczyzn: charakterystyczną literę V.
-Przy… przy… przyniosłam ręczniki…- mówię podając mu je.
Na jego twarzy zauważam cień uśmiechu.
-Zrobię coś do jedzenia…- mówię już odwracając się.
-Nie jestem głodny…- mówi za mną.
-A ja ciebie w ogóle nie słucham…- mówię zamykając drzwi.
Zastanawiam się co zrobić i decyduję się na zapiekankę z makaronem, którą zresztą miałam robić na następny dzień. Po 20 minutach słyszę jego wołanie.
-Kylie?
-Tak?
-Jak włączyć suszarkę?
-Włóż tam rzeczy, przekręć na 15 minut i włącz…
Wkładam zapiekankę do środka i włączam piekarnik na 20 minut, a zaraz po – czajnik. Idę do sypialni, by się przebrać też z przemoczonych ubrań, szukam wygodnych legginsów i koszulki, a gdy słyszę sygnał, że czajnik już wrze, wychodzę z pokoju przekładając przez głowę górną część garderoby. Włosy spinam w kucyka i nalewam wodę do kubków, gdy słyszę zgrzyt otwierających się drzwi od łazienki. Odwracam się do niego przodem i spoglądam na niego. Wygląda o wiele lepiej, ale marszczy brwi robiąc kolejne kroki.
-Boli cię brzuch?- pytam.
-Boli…- mówi cicho i siada na kanapie.-Ale nie ukrywam, że mniej niż wcześniej…- mówi.
Uśmiecham się lekko i podaję mu kubek herbaty. Cicho dziękuje i poprawia się na kanapie.
-Kylie?- mówi obracając się lekko.
-Tak?- wyciągam zapiekankę na blat i nakładam część jedzenia Harry’emu.
-Nie wiem, jak ci dziękować…- mówi cicho.
-Przestań…- uciszam go i wyciągam sztućce dla niego.
-Ale naprawdę… Nie podejrzewałbym, że zabierzesz mnie do swojego mieszkania, że dasz mi się tu ogarnąć, że się mną zajmiesz…- mówi.
Okrążam wyspę kuchenną i idę ku niemu, stawiając głuche kroki.
-Nie znasz mnie jeszcze…- uśmiecham się i podaję mu talerz.- Uważaj! Gorące…
Kilka minut później słyszę ciche mruczenie i stukanie widelcem.
-Ja pierdziele, ale to jest pyszne…- mówi z pełną buzią.
-Dziękuję…- uśmiecham się i siadam na fotelu. Zjadam część swojej porcji i przyglądam się jego podbitemu oku. Ma siniaka na ręce i widzę, jak czasami się krzywi.
-Masz bardzo ładne mieszkanie…-  ogląda się dookoła, uśmiecham się i wnet zauważam leżące i suszące się na kaloryferze stringi. Staram się tam nie patrzeć, bo wtedy on też się spojrzy. Obniżam wzrok na talerz.
-Moja mama je urządzała…
-Zadbała o twój kącik na pół roku…- uśmiecham się pod nosem. Harry kończy jeść, a ja prostuję nogę,wstaję by zanieść talerze.
-Połóż się teraz na kanapie, muszę ci oczyścić rany i nałożyć maści.- mówię.
Cicho jęcząc, kładzie się. Idę do schowka i wyciągam dużą apteczkę, którą mama mi kupiła, kładę ją na fotelu, a na widok wielkiego pojemnika robi duże oczy.
-To też twoja mama?- pyta.
-Bardzo mnie kocha…- uśmiecham się szeroko i biorę spirytus, watę i maść przyspieszającą gojenie.
Kucam przy nim, na co lekko się uśmiecha.
-Nie będę cię czarować, ale to będzie porządnie szczypać…- mówię patrząc w jego oczy.
-Przeżyję…- mówi i przykładam mu wacik nasączony alkoholem. Momentalnie zaczyna syczeć.
-Nie czarowałaś…- marszczy czoło, nachylam się bardziej nad nim i jeszcze dotykam.
-Możesz nie przerywać…- mruczy cicho, na co spoglądam na niego z góry i zdaję sobie sprawę, że właśnie przed oczami miał mój biust.
-Powstrzymaj się…- mówię czując, jak kąciki moich ust idą ku górze.
-Jaką ty masz miseczkę?- pyta uśmiechając się zawadiacko.
-Harry! Uspokój się!- zaczynam się śmiać.
-Oj Kylie… Droczę się z tobą…- mówi, a ja kręcę głową ze zrezygnowaniem.
Następnie nakładam mu maść na brew i rozcieram delikatnie sunąc opuszkiem o prawie całej długości.
-Ok, teraz posmarujesz sobie brzuch…- mówię mu wstając na równe nogi. Chcę odwrócić się do apteczki, ale łapie mnie za nogę i przytrzymuje.
-Posmaruj mi…- patrzy jak szczeniaczek.
-Pfff! – prycham.- Nie będę smarowała twojego brzucha.
-Oj Kylie, mnie jest niewygodnie…
-Harry…- jęczę z poirytowaniem.
-Nakarmiłam cię, umyłam, jeszcze żądasz, żebym smarowała ci brzuch tak?
-Umyłaś? Widzę, że twoja wyobraźnia jest bujna…- mówi uśmiechając się.- …jak chcesz to ja ciebie też mogę umyć…- porusza znacząco brwiami.
-…Harry! Zamknij się już!- zaczynam się śmiać.
On śmieje się głośniej widząc moją irytację i unosi koszulkę.
-Wskazuj, gdzie cię boli…- mówię mu.
W ciągu 5 minut nakładam mu cieniutką warstwę żelu, który wchłania się w mgnieniu oka. Każę mu tak leżeć, podczas gdy ja chowam apteczkę do schowka. Gdy się odwracam Harry już siedzi na kanapie i przygląda mi się.
-Twój tyłek genialnie wygląda w tych legginsach…- mówi zaczepnie.
Odwracam się w jego stronę i unoszę brwi.
-Godzinę temu byłeś umierający, a teraz już pełen sił…- mówię.
-To wszystko dzięki tobie…- mówi uśmiechając się, wracam do niego i siadam na kanapie koło niego. Schylam się i szukam ładowarkę do telefonu pod ławą w salonie i czuję, jak Harry nachyla się nade mną i sięga po swój telefon. Gdy ją łapię i podnoszę głowę moje oczy znajdują się kilka cm od twarzy Stylesa, który wpatruje się we mnie.
-Nie patrz się tak na mnie…- mówię, a on przybliża swoją twarz.
-Harry…- mówię cicho i bardzo ostrożnie.
-Nie przepuszczę takiej okazji…- mówi cicho i przybliża swoje usta do moich. Z wielkim zaskoczeniem obserwuję jego czyny, czując jak składa na moich ustach delikatne muśnięcia, które wręcz oczekują odwzajemnienia. Trąca mnie swoim nosem i dotyka delikatnie moich ust językiem, a to w jakiś sposób sprawia, że mięknę. Lekko zamykam oczy i przybliżam się do niego. Harry uśmiecha się lekko i unosi dłoń na mój policzek, a drugą ręką przyciąga mnie bliżej. Otwieram znaczniej usta wydając cichy pomruk w usta Styles’a i czuję, że przypominam sobie włoską imprezę, po której miałam... nie ważne co... Ale pamiętam, jak było mi dobrze... Swoją dłonią dotykam jego policzka, ucha, a potem miękkich jeszcze zmierzwionych wodą włosów. Moje palce wplatają się w nie, a z tym momentem Harry wsuwa język do moich ust i pocałunek zmienia się w nowe doświadczenie. Jest tak dynamiczny, że właściwie nie wiem, kiedy leżę na Harry'm, a on ściska moje pośladki.
*Harry*
Jej oczy są zamknięte, a głowa lekko uniesiona do góry, obdarowuję jej porcelanową szyję milionem mokrych pocałunków, które zostawiają mokry ślad. A te spięte pośladki, są jak dwa kamienie i to jeszcze bardziej mnie podnieca. Wracam na jej usta i... wow... jest nieźle... Jej język i mój są jak puzzle po prostu uzupełniają się pod każdym względem. Jeszcze to, jak mruczy mi w usta, jak wyjękuje moje imię.
*Kylie*
Czuję, jak temperatura rośnie w moim ciele, ale gdzie najbardziej? W podbrzuszu... Czuję cholerną potrzebę pójść o krok dalej, bo właśnie doświadczam czegoś, czego dawno nie miałam. Uwielbienia seksualnego facetem - i muszę to przyznać - Styles jest seksowny i mnie kręci i wiem też, że z nim nie miałabym tego, co z Justinem.
Jego palce dotykają mojej kości ozonowej, a dłoń wchodzi pod legginsy, zaraz ściska moje nagie pośladki, majstrując przy majtkach. Nie odsuwam się od jego ust, które cholera... są majstersztykiem w sztuce całowania.
-Kylie...- szepcze.-...na łóżku będzie nam wygodniej...
I wtedy coś mi strzela do głowy, jakby rozum powrócił do działania. Patrzę w jego oczy i wstaję natychmiastowo z niego i poprawiam ubrania. Wycieram usta.
-Kylie, co się stało?- pyta zdezorientowany, a jednocześnie przestraszony.
-Nie, to...- mówię cicho.-...my nie powinniśmy się całować...- mówię szybko i idę po pościel do schowka.
-Ale właściwie dlaczego? Jesteśmy wolnymi ludźmi...- pyta.
-Nie chce przekraczać swoich granic...- mówię i kładę mu na fotelu poduszkę i kołdrę.
-Jakich? O czym mówisz?- pyta wstając i podążając za mną.
-Moich granic... Idź spać, za dużo się dziś wydarzyło.- mówię szybko i zamykam drzwi od sypialni.
Przyciskam się plecami do nich i ciężko oddycham.
To, co się ze mną dzieje to coś dziwnego... Bardzo. Faceci facetami, ale to coś z Harry'm jest inne. Pożądam go, ale granice rozsądku mi na to nie pozwalają.
Poza tym, ja nie chcę być ubezwłasnowolnioną studiując.
Kuźwa, życie jest trudne.
Przebieram się pidżamy i wchodzę do łóżka.
Zasypiam.

***
Miłego! :)

18 listopada 2016

Rozdział 12



Budzę się rano cały spocony i zszokowany wizją stworzoną przez moją głowę, spoglądam pod kołdrę, ale mam na sobie bieliznę, nie ma śladu dziewczyny, a w łóżku obok śpi Mike pochrapując cicho... czyli to był tylko sen... opuszczam głowę na poduszkę i wzdycham cicho, czując jak szybki oddech mam i jak serce szybko wali mi w mojej piersi.
Biorę telefon do ręki i surfuję po Internecie, gdy zauważam powiadomienie z Instagrama, że Kylie dodała wczoraj zdjęcie, na którym zresztą mnie oznaczyła. Klikam w powiadomienie i wprowadza mnie ono na profil Kylie, ale zdjęcia żadnego nie ma... Usunęła je. Zaczynam się zastanawiać, co mogło być na zdjęciu, na jej prywatnym IG. Musiało być coś, co ją zawstydziło, albo coś niepożądanego...
Skroluję już czwarty raz jej zdjęcia i przez przypadek palec klika dwa razy na ekran lajkując jej zdjecie, a przecież ona nie wie, że zaakceptowałem moje zaproszenie.
Wydałem się...
Uśmiecham się pod nosem i blokuję telefon. Obracam się na bok i zaczynam się zastanawiać, nad wczorajszym wieczorem. Pełnym naprawdę ciekawych doznań... Bardzo ciekawych. Przyznaję się, że całuje lepiej ode mnie, jest świetna w te klocki... a wczoraj, kiedy nie było żadnych przeciwności to była jazda bez trzymanki, brak kontroli nad dłońmi... proponowałem jej noc u mnie, ale wiedziała, żeby odmówić...
Walenie w drzwi oznacza pannę Clice, która budzi na śniadanie. Idę się odlać i wziąć prysznic, gdy wychodzę ogarnięty, Mike nakłada czystą koszulkę.
-Chyba za mocno popiłeś wczoraj...- śmieje się Mike.
-A co chrapałem?- pytam sięgając po dżinsy.
-To swoją drogą, ale jak Ty gadałaś przez sen...
Szybko przenoszę wzrok na Mike'a.
- A co gadałem?
-Nie wiem, może to nie było do końca gadanie, a burczenie, bardzo emocjonalnie to przeżywałeś...- śmieje się.
-Nie pamiętam co mi się śniło, szczerze mówiąc...
-A szkoda, mogło być ciekawie...- mówi Mike, na co kopię go lekko w piszczel.
-Spadaj.- śmieję się.
Wychodzimy z pokoju, gdy właśnie mój pokój mija Kylie z Alaną, a Eleanor zamyka drzwi.
-O której wróciliście?- pyta El.
-O 3...- odpowiadam jej.- Coś się stało?- dziewczyna wygląda na zdenerwowaną.
-Mam nadzieję, że poza tym zdjęciem nic nie było...- patrzy na mnie poważnie...
-Jakim zdjęciem?- pytam głupio.
-To, na którym przygryzasz jej język, a ona siedzi na tobie...
-Cooo?- pytam.
-Nie pamiętasz?
Przeczę.
-Może to i lepiej...- mówi dziewczyna pod nosem.
-Właściwie czemu jesteś zła, na to zdjęcie...
-...bo ją zostawiłam z tobą i razem z Alaną poszłam do amerykanów...
-...Ale to był tylko pocałunek...
-...a Może aż...- mówi dziewczyna.
-Eleanor, nic mnie z nią nie łączy, czym się martwisz?
El wzdycha cicho.
-Ona się bardzo zmartwiła... Z kimś sms-owała bardzo intensywnie... Nie wiem z kim... Jest jej przykro, że zawiodła samą siebie.
-Boże wielkie mi co...- mówię pod nosem.
Zjeżdżamy na dół i siadam przy swoim stoliku. Tak podłamanej Kylie nie widziałem nigdy, nie patrzy w ogóle w moją stronę. Widzę, że skubie tylko coś, a dziewczyny do niej mówią.
-O co chodziło Eleanor?- pyta mnie Jordan.
-A nie ważne, głupia sprawa...- mówię szybko i biorę do ust kęs bułki.
Cały czas z kimś sms- uje, może to temu chłopakowi się tłumaczy. Tak to bardzo prawdopodobne. Dziewczyna podpiera głowę i wyraźnie odmawia spożycia śniadania. Przeprasza na chwilę i wychodzi z telefonem przy uchu. Spoglądam na swoje jedzenie i skubie tosty, popijam je sokiem i odpowiadam Mike'owi na pytanie. Widzę jak Kylie kręci się dookoła w holi i usilnie coś tłumaczy. Trochę gestykuluje i wygląda na zrezygnowaną. Wreszcie po zrobieniu kolejnego kółka przy recepcji siada na fotelu i podpiera głowę o rękę. Naprawdę nie rozumiem jej zachowania, przecież głupi pocałunek nic nie znaczący, nie może doprowadzić do takiej załamki... Biorę łyka swojego soku i wstaję od stołu czym przykuwam uwagę Eleanor i Alany. Idę ku holowi...
-Chodź...- staję przed nią.
-Nie... Nie chcę...- mówi.
-Nie odmawiaj, tylko wstań i chodź.- powtarzam.
-Harry nie mam o czym z tobą rozmawiać...
-Tu się bardzo mylisz.- mówię.- Proszę Kylie...
Dziewczyna podnosi wzrok na mnie, widzę, jak niepewne są jej oczy.
Buntuje się jeszcze chwilę, ale przystaje na moją prośbę. Prowadzę ją za dłoń na koniec korytarza, gdzie siadam z nią na kanapie.
-Kylie co z tobą? Dlaczego jesteś taka markotna?- pytam.
Ona wzdycha cicho.
-Wczoraj pijana wstawiłam nasze zdjęcie, bardzo wymowne zresztą...
-Co to za zdjęcie?- pytam.
Dziewczyna wzdycha ciężko i szuka go na telefonie. Pokazuje mi je i uśmiecham się pod nosem na widok naszej dwójki pochłoniętej w namiętnym pocałunku. Trzymam w dłoni jej pierś i przygryzam jej język, a ona unosi biodra na moim kroczu.
-Dlaczego tak Cię boli to zdjęcie?- pytam.
-Nie bolało mnie, ale mój...- mówi, ale zatrzymuje się.-...przyjaciel... zadzwonił do mnie, że wyjechałem i zaczęłam się spotykać z pierwszym lepszym, że pewnie już z tobą spałam i robiłam ci niestworzone rzeczy.
Krzywię się.
-Co to za przyjaciel, który potępia Cię za takie gówno... powinien ci uwierzyć, a nie robić jakieś pretensje... to nie jest jego sprawa, to jest twoje życie... a poza tym  ten pocałunek nic dla nie znaczył... Chyba, że powiedziałaś mi, że to twój przyjaciel, a tak naprawdę to twój facet...- spoglądam w jej oczy.
-Nie! Nie! On jest tylko moim przyjacielem...- tłumaczy.
-Jeżeli tak to nie masz się czym przejmować Kylie, a on skoro tak się zachowuje i mówi ci takie rzeczy to nie zasługuje na to, żeby być twoim przyjacielem.
Kąciki ust Kylie unoszą się do góry i ona podnosi na mnie wzrok.
-To miłe...- odsuwa włosy za ucho i odkrywa szyję, na której zauważam fioletowe siniaki zresztą bardzo jednoznaczne. Przybliżam się do niej i odgarniam jej włosy.
-Zrobiłem ci wczoraj malinkę...- chichoczę, a ona otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie, jakby miała mnie zabić.
-Że co?!- piszczy.
Zaczynam się głośniej śmiać i biorę jej telefon, by zrobić zdjęcie i pokazać jej.
-Za ile to zniknie?- pyta mnie.
-Kilka dni...- odpowiadam jej.
Kylie uderza mnie w ramię na co się uśmiecham. Ona opiera się o tył kanapy. Burczy coś pod nosem.
-Już wszystko ok?- pytam ją, na co ona zmienia wyraz twarzy i lekko kiwa głową.
-Masz rację, Harry... Powinien się liczyć ze słowami... i... nie jest moim chłopakiem, mogę się całować z kim chcę...- mówi pewniej, na co unoszę brwi i zaczynam nimi zabawnie poruszać.
-Takie nastawienie mi się podoba...- uśmiecham się do niej.-... a swoją drogą...- mówię.-... podobało ci się wczoraj?- pytam.
Nagle się onieśmiela i z uśmiechem opuszcza głowę.
-Bardzo... Muszę przyznać, że całujesz naprawdę świetnie...- odpowiada cicho.
Opuszczam wzrok na jej nagie kolana w podjętych spodniach i koszulkę z krótkim rękawem. Uśmiecham się szeroko.
-Dziękuję za taki komplement, ale pytałem o zabawę w klubie...- uśmiecham się szerzej, na co twarz Kylie staje się bordowa.
-Ochh...- mówi cicho.- Było bardzo fajnie...- uśmiecha się.
-Może kiedyś to powtórzymy?- pytam cicho.
-Jeżeli będzie okazja bardzo chętnie...- mówi i klepie mnie po nodze uaktywniając mnie. Zaczynam zauważać przebijające się przez koszulkę brodawki i nie mogę przestać na nie patrzeć.
-Podoba ci się moja bluzka?- pyta.
-Tak, jest super, idealnie na tobie leży.- uśmiecham się niepewnie.
-Dzięki...- uśmiecha się.

(...)
Z uśmiechem odpinam pasy bezpieczeństwa po wylądowaniu na lotnisku w LA. Czuję, że wreszcie odpocznę i spędzę czas z tymi którzy rozumieją mnie najlepiej. Wyłączam tryb samolotowy i dostaje SMS od Hails, że czeka już na mnie. Wyciągam z torebki okulary przeciwsłoneczne i nakładam je na nos, z uśmiechem mijam stewardessę i wychodzę z samolotu. Odpisuję Eleanor na SMS, że nie będzie mnie tydzień w szkole, bo przyleciałam na 2 tygodnie.
Wchodzę na teren lotniska i widzę moją siostrą wymachującą do mnie rękoma. Odbieram walizkę i podbiegam do Hailey, która mnie mocno przytula.
-Tęskniłaaaaaam!!!- piszczy mi do ucha, na co daje jej buziaka w policzek.
-Ja mocniej...- mówię, a ona zarzuca mi swoją rękę na ramię.
-Kłóć się, a ze mną i tak nie wygrasz...- mówi.
Wychodzimy z lotniska i kierujemy się ku jej autku, które kupiła sobie za gażę z jednego Fashion Week'u. Pakujemy się do środka i Hails odpala silnik.
-Myślę, że musisz mi się wytłumaczyć, kochanie...- mówi, a ja wiem do czego nawiązuje.
Wzdycham cicho.
-Muszę? Po tym, jak zjechał mnie Justin totalnie odechciewa mi się poruszania tej sprawy...
-Justin zachował się jak palant ok? Nie miał prawa tak do Ciebie mówić, zresztą razem z Jenner porządnie go zjechałyśmy.
-Co?- pytam.- Po co?
-Po to, że Ty się podłamałaś i było nam zwyczajnie Ciebie szkoda, bo każdy robi różne rzeczy po pijaku. A po drugie jesteś moją siostrą... Halo...
Uśmiecham się i podkurczam stopę na fotelu.
-Ale z czegoś innego musisz mi się wytłumaczyć...- mówi Hails z uśmiechem stając na światłach na Sunset Blvd.
-Z czego?- poprawiam włosy.
Hails przenosi wzrok na mnie i wierci mi dziurę w oczach.
-HARRY?!- piszczy.
Zaczynam się śmiać i robię to całkiem długo.
-Tak, ale to nic nie znaczyło...- mówię.
-Jak to! Trzymał Cię za cycka!- piszczy i rusza na zielonym świetle. Zaczynam się znów śmiać.
-Byliśmy pijani poniosło nas troszkę.- mówię.
-A dobrze całuje?- pyta Hails.
-Głupio mi to mówić, ale jak się z nim całuje to jestem w innym lepszym świecie...- mówię.- Całuje wybornie...- uśmiecham się.
-Zakochałaś się?- pyta.
-Nie!- odpowiadam szybko.-...przez pocałunek nie można się zakochać, a ja to już na pewno, ja - dziewczyna z czysto i jasno postawionymi celami.
Hailey chichocze i zaraz parkuje pod domem mojej mamy i jej taty. W domu nie byłam od prawie trzech miesięcy. Strasznie się stęskniłam za mamą... która właśnie wybiega na podjazd i otwiera drzwi auta, by wyprowadzić mnie na zewnątrz i mocno, mocno uściskać.
-Mamooo!!!!!!- piszczę wtulając się w szyję rodzicielki.
-Moja mała gwiazdeczka się pojawiła...- mówi i całuje mnie w policzek.
Hailey bierze moją walizkę i pokazuje mi, że da sobie radę, gdy ją pytam, czy mam jej pomóc. Wchodzę do środka i zrzucam trampki, w skarpetkach wchodzę do salonu, gdzie siedzi Stephen ze swoim najlepszym kumplem Dale'em. Witam się z nimi i rozmawiam chwilkę, gdy mama zadaje miliard pytań, czy jestem głodna, czy jestem zmęczona, spragniona, co będę robiła, czy ma mi zrobić pranie... z uśmiechem tylko daję jej całusa i mówię, że zjadłabym coś. Podkurczam nogi na fotelu i odchylam głowę na oparcie. Mimo masy pracy jaką ma mama, która jest prawnikiem, nigdy nie zatrudniła gosposi. Czasami naprawdę jej potrzebowała, ale zawsze jakoś wybrnęła. Jest silną, zawziętą, ostrą kobietą, ale jednocześnie nie znam bardziej ukochanej osoby od niej. Jest dla mnie naprawdę bardzo, bardzo ważna. I ona to wie.
Podaje mi talerz lasagnii, która wychodzi jej wybornie i muszę przyznać, że ja zaczynam ją doganiać w przyrządzaniu tego dania.
Zjadam ją szybko, gdy słyszę łomot otwierających się drzwi i wbiegającą Jenner do środka.
-KY!!!- krzyczy, na co wstaję i biegnę w jej stronę.
-BOŻE, MOJA ŚLICZNOTKA JEST TUTAJ!!!- piszczę rzucając jej się na szyję. Podnosi mnie na ręce i zarzuca mocno. Hailey nagrywa nas i mama się śmieje widząc nas w takiej pozycji.
-Ile ja Cię nie widziałam małpo?- pyta tuląc mnie.
-2,5 miesiąca...- mówię, na co ona wzdycha głośno i przytula mnie mocniej.
-Ale tęskniłam!- mówi mi do ucha.

(...)
Harry
Siadam na łóżku z gitarą i ołówkiem w zębach, sięgam po świecący się telefon. Odpisuję na wiadomość od Jordana. Przy okazji odpalam IG i zauważam, że siostra Kylie wstawiła filmik z dziewczyną jedzącą posiłek i nagle do domu wbiega uwaga! Kylie Jenner, Kylie odkłada talerz i rzuca jej się na szyję. Obydwie piszczą. W korytarzu chyba stoi mama Kylie, bo zauważam podobne pukle ciemnych włosów oraz promienny uśmiech. Uśmiecham się widząc uśmiech Kylie... To dobrze, że poleciała do domu. Dla niej to jak wakacje. Mama wchodzi do mojego pokoju i uśmiecha się.
-Synku, Robin pyta, czy jedziesz z nim jutro na ryby...
-Tak, pojadę...- mówię, a mama siada m łóżku i spogląda na moje zapisane akordy i na innych tekst.
-Jak idzie tobie i chłopakom?- pyta.
-Całkiem nieźle, moja koleżanka z klasy załatwiła nam nagrania w profesjonalnym studio, gdzie nagraliśmy demo. Powysyłam je do kilku wytwórni, może komuś się coś spodoba.- mówię.
-Co to za koleżanka?- pyta mama, która otwarcie twierdzi, że byłaby super szczęśliwa, gdybym wreszcie przedstawił jej jakąś fajną dziewczynę.
Wywracam oczami, na co się mama się śmieje.
-W moim pytaniu nie ma żadnych podtekstów...- mówi unosząc dłonie w geście obronnym.
-Kylie...- mówię.- Pochodzi z Kalifornii i będzie studiowała psychologię na Harvardzie. Jest fajna...
Mama unosi brwi z wrażenia.
-Ale ma takie zamiary, czy...- pyta, a ja od razu jej odpowiadam.
-Dostała się tam jaki laureatka jej dawnej szkoły.
-Fajna i mądra...- mama się uśmiecha. -Fajna w kwestii charakteru, czy wyglądu?- unosi brwi mama.
Opuszczam głowę z uśmiechem.
-I tak i tak...- mówię.
-Pokażesz mi ją?- pyta, na co wchodzę na profil Kylie i pokazuję mamie wybrane zdjęcie dziewczyny, na co mama kiwa głową z uznaniem mówiąc: śliczna z niej dziewczyna...
-Wiem, wiem...- mówię pod nosem.
-A wy coś?- mama pyta, na co zaczynam się śmiać widząc jej ciekawość.
-Teraz nie... tylko korzystamy od czasu do czasu ze wspólnego czasu. Ona generalnie nie chce się z nikim wiązać, by potem nie czuć się ubezwłasnowolnioną, jak będzie tak daleko stąd.
Mama unosi brwi w uznaniu.
-Naprawdę mądra dziewczyna.- mówi.
Kiwam głową.
-Lepiej jednak by było, żebyś synku to z nią zaczął się przyjaźnić, a nie z tą Harriett.
-Holly, mamo...- poprawiam ją.
-Wszystko jedno, wystarczy, że ją raz zobaczyłam i wyrobiłam sobie o niej zdanie.
-Tak jak każdy.- mówię.
Mama wstaje z mojego łóżka i wychodzi.
-Nie dziwię się...- mówi z korytarza.
Kontynuuję pisanie piosenki i podgrywam sobie melodię wiodącą.
Kylie
-TY MASZ MALINKĘ!- piszczy Kylie, a Hailey wybiega z mojej łazienki.
-Jezu! Cicho!- uciszam ją i rzucam się na nią, by zakryć jej usta.
-Harry ci ją zrobił?- pyta Hailey z szerokim uśmiechem na twarzy.
Opuszczam twarz w uśmiechu. Obydwie już wiedzą.
-Ciebie ciągnie do niego...- wnioskuje Hails.
-Nieprawda...- mówię, a ona wywraca oczami.
-Oczywiście, że tak...- mówi Jenner.
-Jesteście niepoważne...- uśmiecham się.
-Może i tak, ale swoje widzimy...- mówi Hails mrugając okiem do KJ.
-Pokażcie mi w ogóle go...- mówi brunetka.
Hailey szuka coś na swoim telefonie i pokazuję zdjęcie z jego koncertu, moim zdaniem bardzo ładna jest ta fotka.
-Jest z tych przystojnych Brytyjczyków...- dodaje moją siostra.
-Widzę właśnie...- odpowiada KJ.
-Bierz się za niego Kylie... Nawet do seksu...- mówi KJ z uśmiechem, na co razem z Hailey zaczynamy się śmiać.
-Boże, o jakim absurdzie wy mówicie dziewczyny...- zakrywam twarz ze wstydu.
-Ile Ty masz lat!- pyta KJ.- Dziewczyno! Bierz się za takiego...- mówi.
-Mam 18 lat i mam jeszcze czas...- mówię k rzyżując ręce na klatce piersiowej.
Poprawiam się na bujanej kanapie na tarasie. Sączę sok pomarańczowy przez słomkę.
KJ wywraca oczami i patrzy spod byka.
-Nie ma co czekać, tylko trzeba korzystać...- powtarza.
Hailey zmienia temat, wypytując KJ o modela, z którym Hails ma niedługo współpracować, a Kylie miała z nim sesję. Wyłączam się na chwilę i odblokowuję telefon. Mam cztery powiadomienia o polubieniu moich zdjęć. Przez użytkownika @harrystyles. Uśmiecham się szeroko i zaraz przychodzi kolejne, że jedno skomentował. Całkiem niedawno zrobione selfie przed wyjściem na miasto z Eleanor. Mam tam bardzo ładnie pomalowane usta - wyjątkowo dobrze wtedy mi wyszły. Jego komentarz to emotikonki z małpkami zakrywającymi usta. Odpowiadam mu na to samo, ale małpką z zakrytymi oczkami. Wracam do przeglądania tablicy na IG - tam komentuję zdjęcie Eleanor i Hailey, która wstawiła moje zdjęcie, jak ciągnę walizkę.
Nie siedzę do późna, biorąc pod uwagę, że jutro jedziemy do Staples Center na koncert mojego taty, nawet nie dałam mu znać, że jestem. Chcę odpocząć.

*** 
Miłego! :D