18 marca 2017

Rozdział 29



-Boże, tak się cieszę Kylie…- mówi moja siostra.
-Jestem z ciebie cholernie dumna! Okładka Vogue’a… Wow… Koniecznie musimy to uczcić, musimy wypić za ciebie siostrzyczko…- rzucam jej się na szyję.
Po tym, jak Hails otrzymała wiadomość o swojej pierwszej okładce do Vogue'a wieczorem postanawiamy znów zaszaleć. Tak porządnie. Stwierdzam, że zrobimy dziś rundkę po różnych klubach, by stwierdzić, gdzie jest super. Zaczynamy od Mahiki, Pantera Club, Jungle...
Tam impreza jest świetna, naprawdę świetna. Siadamy przy barze i wypijamy dwa drinki, które są bajecznie pyszne. Muzyka gra i postanawiamy iść na parkiet. Słysząc jedną z nowych piosenek Justina w remixie tańczymy jak szalone, a pod wpływem na pewno o wiele bardziej śmiałe. A co za tym idzie? Śmiałe wobec siebie. Momentalnie wokół nas zbierają się faceci i gwiżdżą, gdy tańczymy. Hailey łapie mnie za cycki, na co ja łapię ją za dupę. Jest dwóch, którzy nam się podobają tak więc łapię ich za dłonie i jeden idzie do mnie, drugi do Hailey. Moja siostra szaleje ocierając się pośladkami o chłopaka, jego mina jest jednoznaczna, więc muszę jej pilnować. Ten, który ze mną tańczy jest delikatny, ale staram się go lekko rozruszać, więc ja też idąc za ruchami siostry lekko ocieram się pośladkami o niego, a swoją dłonią dotykam jego pokrytej lekkim zarostem twarzy. Jego dłonie suną po moich biodrach, ale chcę by szły wyżej. Tak więc łapię za nie i czuję lekko twardą skórę, taką samą jak ma Harry i ja też trochę mam od rękawic treningowych i specjalnych maści na ręce po treningach. Nie ważne... Słyszę cichy gardłowy chichot, koło mojego ucha, na co sama się uśmiecham. Chłopak odwraca mnie przodem i uśmiecha się szeroko. Znajoma twarz. Zaraz... Kto to...
-Chris!- wykrzykuję.- To Ty!
-Cześć Kylie...- mówi podekscytowany i mocno mnie przytula.
-Co tu robisz?- pyta mnie.
-Moja siostra odniosła sukces w swojej karierze i to świętujemy...- mówię, na co on się uśmiecha.
Wracam do dawnego transu i nie przejmując się niczym tańczę. Chris ma zarąbiste ciało i gdy jestem przodem do niego dotykam jego koszulki, która tak bosko opina się na brzuchu. Mięśnie są... boskie.
Kolejne piosenki mijają i Hailey podchodzi do naszej dwójki z przyjacielem Chrisa.
-Kylie zawijamy?- pyta moja siostra obejmując chłopaka.
-Gdzie idziecie?- pyta Chris.
-Chcemy zwiedzić londyńskie kluby, bo nie znamy tego terenu zbyt dobrze...- mówię.
-W "Bermondzie" jest zajebiście.- mówi kolega Chrisa.-...DJ jest mega.
-To idziemy tam!- mówi Hailey z podekscytowaniem.
Ta nazwa jest mi dziwnie znajoma, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć dlaczego.
Moja Hailey leci po bandzie, bo podrywa tego chłopaka jak tylko może, a że Bermond jest niedaleko z klubu, w którym byliśmy, tak więc idą cały czas przodem, a ja z Chrisem z tyłu. Rozmawiam z nim, ale i jestem też odważniejsza. Po dwóch godzinach wspólnego picia i tańca siedzę na kolanach Chrisa i odpowiadam mu na pytania związane ze mną. Jego dłonie jeżdżą po moich nogach w górę i w dół, na co czuję wzrost podniecenia jego osobą. Jest jednocześnie niezwykle słodki i mega seksowny. Biorę mój telefon i robię zdjęcie logo klubu dopisując, że to najzajebistsze miejsce na świecie.
Moja Hailey obściskuje się z przyjacielem Chrisa i obserwuję tylko, by nie poszła z nim do łazienki. Palce Chrisa idą trochę wyżej niż moje kolana, ale nie przeszkadza mi to. Czuję się zajebiście.
-Chodźmy zatańczyć przystojniaku...- mówię mu, na co on się uśmiecha i prowadzony przeze mnie idzie na parkiet. Taniec jest seksowny, pełen podniecenia i seksapilu. Czuję, co alkohol ze mną zrobił i jak otworzył mi barierę Harry'ego. Co się działo później? Nie wiem.
Zwyczajnie nic nie pamiętam. Ale miałam niezłą fazę, bo przez noc opuchlizna z nóg mi nie zaszła, a zakwasy w łydkach są potworne.
Właśnie. Po tej wybuchowej i niezapomnianej nocy przychodzi ranek, kiedy to... mamy kaca. I... brakuje wody do picia.
-W mordę, ale mi łeb pęka...- mówi Hailey, na co ja zaczynam się śmiać i jęczę ze względu właśnie na głowę. Unoszę głowę z poduszki, ale zaraz opuszczam ją na nią z powrotem, bo jest ciężka jak cholera.
-Nie mam siły, Hailey...- mówię do siostry na co ona mruczy potwierdzając moje zdanie.
-Ale musimy już niedługo wstać, bo musisz się przygotować do wyjazdu...- mówię, na co Hailey cicho jęczy.
-Nie chce mi się lecieć do NY.
-Poleciałabym z tobą, ale szkoła...- mówię.
-Wiem, wiem...- mruczy Hails.
Pół godziny później wstajemy z łóżka i musimy coś zjeść, chociaż kompletnie nam się nie chce. Zagryzając grzankę z jajecznicą zaczynam się zastanawiać, gdzie jest mój telefon.
-Widziałaś go gdzieś?- pytam siostrę.
-Zobacz na stole w salonie.
Gryząc znajduję go i odblokowuję.
-Harry chyba się stęsk...- mówię i marszczę brwi siadając na hokerze.
-Stęsknił się?- pyta Hails.
-Patrz...- mówię pokazując siostrze wiadomości.
"Kylie jesteś w Bermond?????"
"KYLIE WRACAJCIE DO DOMU, TAM JEST BARDZO NIEBEZPIECZNIE!"
"Kylie wracajcie!!!"
"KYLIE ODBIERZ KURWA TEN TELEFON"
"KYLIE DAJ MI ZNAĆ, ŻE NIE ODLECIAŁAŚ!!!"
"Kylie!!!!!!"
-Plus jeszcze dokładnie 27 nieodebranych połączeń. Dlaczego właściwie miałabym odlecieć?- pytam Hailey, na co ta wzrusza ramionami.- Odpiszę mu.
"Jestem w domu z Hails, nocowałyśmy tu, jest ok."
Dokańczamy śniadanie, ja pakuję naczynia do zmywarki, a Hailey idzie się wykąpać. Siadam przed tv, ale odpisuję na sms mamie, która pyta, jak sobie radzę w szkole. W tv leci program śniadaniowy, a właściwie jego napisy końcowe... I tak mnie to nie interesowało. Nakładam legginsy i t-shirt, a także skarpetki. Na głowie robię sobie dużego koka. Sprzątam trochę w sypialni, gdy ktoś dzwoni do drzwi. Idę sprawdzić kto to i uśmiecham się lekko pod nosem, gdy widzę w wizjerze Harry'ego. Otwieram drzwi, a on wpada tak zły, jak nigdy go nie widziałam.
-Kylie! Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna!!!- wykrzykuje w korytarzu, a ja zamykam drzwi.
-Ale o co ci chodzi?- pytam go marszcząc brwi.
-Poszłyście do Bermondu! A tego samego dnia z rana mówiłem wam, że to jest cholernie niebezpieczne miejsce dla dziewczyn! I tak tam poszłaś!
-Ale Harry...- mówię, na co wtrąca mi się.
-W ogóle mnie nie posłuchałaś, a ja się kurwa martwiłem! Miałaś w dupie wszystko i wszystkich!
-Harry! Ja tam byłam z Hailey!- mówię głośniej.
-I co z tego?! Jej też mogło się coś stać! Nie masz żadnego pojęcia, jak byś się zachowywała jakby tobie dosypali jakieś prochy! Razem z Hailey byłybyście na izbie przyjęć w szpitalu! - wykrzykuje chodząc dookoła saloniku.
-Ale nic takiego się nie stało przecież! Poza tym jesteśmy dorosłe...-mówię, na co on odwraca się do mnie przodem patrząc ognisty spojrzeniem.
-Ale mogło kurwa! Kylie do cholery! Co z tego, że jesteś dorosła! Nawet dorośli są debilami...- mówi, na co trafia mnie jego ostatnie zdanie.- Nie spałem całą noc, bo się kurwa martwiłem, czy jesteś w domu cała i zdrowa! -mówi z podniesionym głosem.
Moja Hailey wychodzi z łazienki i też chce coś dodać, ale chyba widząc moją minę po prostu się nie odzywa.
-A kim Ty kurwa jesteś?! Nie masz prawa kurwa mówić o mojej odpowiedzialności, jestem dorosła i nie jestem debilem! Kim Ty kurwa jesteś, żeby mnie pouczać, co JA mogę, a czego nie mogę!- krzyczę, a jego mina jest wprost przerażająca.- Moim bratem?! NIE! Moim ojcem?! NIE! Moim facetem?! NIE. Tak więc zastanów się, czy wtrącanie się w życie innych jest w porządku!- mówię głośno.
Harry wpatruje się we mnie przez kilka sekund bez słowa, spina policzki, a jego oczy zaczynają dziwnie błyszczeć.
-W takim razie bez potrzeby zarwałem noc.- mówi cicho i wychodzi, trzaskając drzwiami, aż przechodzą mnie dreszcze.
Siadam na kanapie i nie wiem, co mam myśleć. Hailey zajmuje miejsce obok i patrzy na mnie.
-Trochę za ostro go potraktowałaś...- mówi mi siostra. Przenoszę na nią wzrok.
-Co ty mówisz, Hailey...- mówię.- Jak on może wpadać i prawić mi morały? To jest niedorzecz...- mówię, na co Hailey wtrąca mi się.
-Nie kochana... On się martwił, bo on się w tobie zakochał.
-Nie gadaj głupot... Właśnie nazwał mnie debilem.
-Nie nazwał Cię, powiedział ogólnikowo. A to było słychać, że zależy mu na tobie... I te oczy, gdy powiedziałaś mu, że nie jest twoim chłopakiem. Zaszkliły mu się do płaczu...- mówi moja siostra.
-Bujdy...- mówię i idę do łazienki.
-Jesteś uparta...- mówi Hails z salonu.
Wzdycham cicho i wchodzę pod prysznic. Jestem zła, okropnie zła.

(…)
Następnego dnia wstaję nabuzowana, ale już trochę mniej. Idę się przygotować do szkoły, a widząc padający za oknem deszcz wybieram coś wygodnego. Spinam włosy w kucyka i pakuję książki do torebki. Zjadam szybko sałatkę przygotowaną przez Hails, która została z kolacji. Schodzę na dół i witam się ze starym portierem, wychodzę na dwór i szybko wsiadam do auta. Odpalam je tym razem bez problemu i oddzwaniam w drodze do taty. W rozmowie umawiam się na za trzy dni z Amy – narzeczoną taty, która przyleci rano i wyleci wieczorem, bo umówiona jest z projektantką na sukienki dla druhen, czyli dla mnie i jej siostry. Na drodze był wypadek, dlatego dopada mnie lekki stres, że spóźnię się na sprawdzian u Huntera, który uziemia spóźnialskich. Na szczęście docieram na sprawdzian w momencie, gdy Mike zamyka już drzwi, tak więc biegiem wchodzę do sali.
Nie ma go.
Nie siedzi w naszej ławce.
Nie przyszedł?  Przecież się uczył, przygotowywał…
Przełykam cicho ślinę i siadam na swoim miejscu. Hunter siada jak zwykle marudząc, wyciąga dziennik i sprawdza obecność. Gdy dochodzi do Harry’ego pod nosem mruczy: Chory…
Zachorował… Już widzę jego zachorowanie na tak ważny dzień. Czyżby to przez wczorajszą kłótnię? Boże, najprawdopodobniej… Nie potrafi mi nawet spojrzeć w oczy, po tym, jak to ja miałam rację. Jestem dorosła, mogę robić co chcę, także chodzić do takich klubów. Mam to serdecznie w nosie, co mówią inni, jedno Harry zapamięta – nienawidzę, jak ktoś mną rządzi i gra ochroniarza, którym nie jest.
Sprawdzian, jak i cały dzień w szkole zdają mi się strasznie przedłużające się i nudne. Brakuje mi go… Jego podtekstów, żartów o kolejnych spotkaniu seksualnym i inne.
Ale to nie zmienia faktu, że jestem zła.
Bardzo zła.

(...)
-Gdzie jest Harry?- mówi Alana do Eleanor, gdy idziemy na lunch. Wiem, że kieruje to pytanie głównie do mnie.
-Hunter mówił coś, że jest chory...- mówi Eleanor i otwiera drzwi do knajpki.
-Tak nagle?- mówi Alana.- Trzy dni temu miał imprezę, a wczoraj mieli koncert w nowym klubie, gdzie dostali angaż... Czy to nie dziwne, że tak nagle zachorował?
-Może coś kręci...- mówi El wzruszając ramionami.
Ściągam płaszcz i siadam na swoim miejscu, sięgam po menu, które znam na pamięć.
-Co o tym sądzisz Ky?- pyta Alana. Podnoszę wzrok na dziewczynę.
-Nie wiem...- mówię i opuszczam wzrok na sałatkę, którą wezmę.
-Nie wiesz?- unosi brwi Alana.
-A co ja jego matką jestem...- mówię trochę niegrzecznie, na co zaraz przepraszam...
-Pokłóciłaś się z nim?- pyta Alana.
-Nie...- kłamię.- Po prostu nie miałam z nim kontaktu od imprezy... Moja siostra była w Londynie i to nią się zajęłam.- po części znów kłamię.
-I dobrze...- mówi Eleanor i idzie złożyć nam zamówienia. Siedzimy i rozmawiamy, gdy widzę, że Mike mnie nawołuje. Jestem prawie pewna,  co ode mnie chce, ale mówię Alanie, że powiem, co wiem i wrócę. Wstaję i biorę głęboki oddech.
-Co jest Mike?- pytam.
-Dlaczego nie ma Styles'a?- pyta mnie od razu. Oburzam się.
-Dlaczego mnie pytasz?- pytam.
-Bo jesteś z nim blisko.- mówi, jakby to było oczywiste.
-Mylisz się.- mówię dosadnie.-Jesteś ciekaw, to po prostu do niego zadzwoń Mike. Znając jego to kopci papierosy na swoim tarasie i rozmyśla nad błędami swojego życia.- mówię, na co Mike unosi lekko brwi.
-Pokłóciliście się?- pyta mnie.
-Zapytaj jego.- mówię.- A teraz przepraszam, jestem głodna...- mówię i odchodzę od Mike'a.
Dziewczyny patrzą na mnie, ale nic nie mówią. Ja nie odzywam się słowem do końca lunchu i tylko słucham rozmowę dziewczyn o kosmetykach i nowych kolekcjach w sklepach. Wracamy do szkoły, a tam mamy lekcje z Bloomem. Uśmiecham się do niego pierwszy raz dziś i oddaję mu zebrane od klasy eseje, które co tydzień mu wręczamy i aktywnie uczestniczę w lekcji. 

Harry
-Przestań palić!- mówi rozgoryczona moją postawą Gemma i wyciąga mi z ust papierosa.
-Spadaj Gemma.- mówię i podpalam kolejnego.
-Jesteś nienormalny, zepnij dupę i przyznaj się do porażki.- mówi siostra i siada na krześle obok. Znów wyciąga mi z ust papierosa.
-Kurwa...- patrzę na nią.
-Przestań palić!- mówi i bierze mi z ręki napoczętą i jeszcze nienapoczętą paczkę.
-Nie odniosłem porażki.- mówię siostrze.
-Zachowałeś się jak pajac.- podsumowuje moja siostra, na co chcę jej odebrać moje papierosy. Gemma wyrzuca je prosto do wody, na co mam ochotę ją udusić.-Dlaczego tak się zachowałeś?- pyta Gem.
-To kurwa źle, że srałem ze strachu, że coś jej się stanie?- pytam siostrę.
-Tak, jeżeli jesteś w tym pseudo związku przyjacielskim.- mówi sarkastycznie na co na nią spoglądam trochę zdziwiony.- Wiedziałam o co chodzi, jak tylko wszedłeś, co wtedy przyszła na obiad... Seks przyjaźń, a Ty się w niej zakochałeś...- mówi Gemma, na co wzdycham cicho.-Jak się jest w takim seks-związku nie obchodzi was nic prócz seks. Dzwoni jedno, jest drugie. I rąbanka.- mówi moja siostra, na co nagle zaczynam się śmiać.
-Skąd możesz to wiedzieć?- pytam ją.
-Bo byłam w takim związku...- mówi, na co otwieram szeroko oczy.
-TY?!- aż piszczę, na co ona się śmieje.
-Nie oceniaj mnie...- mówi Gemma z uśmiechem.-Różnimy się Tym, że ja to robiłam właściwie i nie spędzałam z nim czasu w czasie wolnym. Tylko noce. Żadnych wspólnych śniadań. Wyjazdów. Wy autentycznie zachowujecie się jak para, jak nie już będąca ze sobą to docierająca się.
-Nie gadaj głupot.- mówię.
-Harry, jak widzę, jak się na nią patrzysz. I pamiętam, jak było z Harriett.- mówi Gemma.
-Holly...- poprawiam ją.
-Wszystko jedno. Miałeś w dupie, czy jest tam, czy gdzieś indziej. A na Kylie błyszczą ci się oczy, a to że srałeś całą noc tylko potwierdza, że coś do niej czujesz.
Wzdycham cicho.
-Jest inna, niż wszystkie...- mówię.- Piękna, inteligentna, z genialnym wyczuciem muzycznym, z wspaniałym poczuciem humoru. Ja dokładnie nie wiem, co znaczy być zakochanym, ale jeżeli mieć dreszcze od Jej dotyku, albo np. oglądać, gdy śpi znaczy zakochanie, to chyba mnie to dopadło...
Gemma się uśmiecha szeroko, ale zaraz staje się smutna.
-Ona nie rozumie tego, że się o nią martwiłeś, bo żyje w przeświadczeniu, że to TYLKO przyjaźń, Harry...- mówi.- Dlatego tak się zdenerwowała. Poza tym, to że powiedziałeś, że jest nieodpowiedzialna to po prostu powiedziałeś to osobie, która nie da sobie w kaszę dmuchać.- mówi Gemma.
-Co powinienem zrobić?- pytam siostrę.
-Pojechać do niej, ale może za dwa, trzy dni...- mówi Gemma.-Daj jej za sobą zatęsknić.- dodaje.
-O czym mówisz?- pytam siostrę.
-Jeszcze się przekonasz...- mówi i wstaje z krzesła i idzie do domu.

Kylie
-Przyjadę dziś do Ciebie...- mówię do słuchawki.
Męski rozlega się w słuchawce.
-Będę czekał na Ciebie, weź coś dobrego ze sobą...- mówi, na co uśmiecham się.
-Nie zawiodę Cię. Mam asa w kieszeni, na pewno coś ci się spodoba.- dodaję.
-Czekam.- mówi i rozłącza się.
Ubieram się w wygodne dżinsy, koszulkę i bluzkę, nakładam trampki i zabieram, co trzeba ze sobą. Zjeżdżam na dół windą i wsiadłam do auta, którego GPS wiezie mnie praktycznie do samego miejsca docelowego. Wysiadam i szybko idę ku schodom i wchodzę do środka.
-Jesteś gwiazdo...- mówi Matty i wita się ze mną.- Pokaż co masz...- mówi.
Siadam na fotelu i pokazuję mi zaznaczone w moim zeszycie teksty, które moim zdaniem są idealne, dla wschodzącej gwiazdy muzyki pop.
Momentalnie z drzwi od toalety wychodzi Kenny i szeroko się uśmiecha, ja robię to samo i wstaję z fotela, by się z nim przywitać.
-Co robicie?- pyta Kenny.
Matty wyjaśnia mu istotę naszego dzisiejszego spotkania i wraca do studiowania moich tekstów. Ja rozmawiam trochę z Kenny’m do momentu, gdy ten dostaje telefon, na który opuszcza na chwilkę studio.
-To jest dobre…- wskazuje na „Our Song”.- Akurat dla niej…
-Tak myślisz?- uśmiecham się.
-Naprawdę…- mówi.- Przepiszesz mi to?- pyta, na co kiwam głową i siadam po turecku na fotelu, zaczynam przepisywanie.
Mam ochotę skakać.
-Naprawdę ci się podoba?- pytam z szerokim uśmiechem podnosząc nos znad kartki.
Matty podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się szeroko.
-Jest świetny. Świetnie czujesz rytmikę i słownictwo.- mówi i klepie mnie po kolanie.
Naprawdę zaraz zacznę skakać. Uśmiecham się pod nosem i przepisuję tekst. Kenny wchodzi zrezygnowany.
-Co jest?- pyta go Matty.
-Laska, która miała śpiewać repertuar Rihanny odpadła, bo ma zapalenie gardła i nie będzie występu.- mówi.
-Nie ma kto ją zastąpić?- pyta Matty.
-Nie znajdę nikogo w jeden dzień. Kurde…- siada zrezygnowany na fotelu.
Zapada chwila ciszy, którą przerywam dźwiękiem długopisu na papierze.
-Kylie?- mówi Matty, na co podnoszę na niego wzrok.-Idź do kabiny…- mówi.
-Po co?- pytam.
-Zaśpiewasz coś?- pyta.
-Ale teraz przepisuję…- mówię.
-Zostaw, najwyżej sam dokończę. Idź do kabiny.
Wstaję z fotela.
-A co mam zaśpiewać?- pytam.
-Zobaczysz…- mówi z uśmiechem.
Odkładam zeszyt i wchodzi do kabiny.
-Ale Matty, co ja mam śpiewać?- pytam jeszcze raz, na co on pokazuje mi, że mam być cicho.
Zakładam słuchawki, Matty mówi coś do Kenny’ego i włącza mi „Love On The Brain” Rihanny.

(...)
Wieczór. Dzień następny. Drugi odkąd nie mam z Nim kontaktu. Nie widziałam go w szkole, nikt nie wie, co się z nim dzieje, a ja... sama nie wiem co chcę, a czego nie... Zapytacie, czy jestem wciąż zła. Moja odpowiedź to tak. Zapytacie, czy jest mi przykro i tęsknię za nim. Moja odpowiedź: Tak. Ale... Chcę jeszcze przetrzymać go kilka dni, bo chcę, by wiedział, że mną nie prawa ktokolwiek rządzić. To należy do moich rodziców, którzy i tak sprawili, że jestem bardzo niezależna, jak na swój wiek. Dlatego właśnie, Harry nawet nie jako mój chłopak, ale jako mój przyjaciel nie ma prawa układać mi życia.
To na tyle z mojej głowy.
Teraz przechodzimy do tego, co na zewnątrz.
Poprawiam włosy i przenoszę je do przodu, zakręcam jeszcze dwa kosmyki na lokówkę. Nakładam jeszcze dwie warstwy tuszu do rzęs i wreszcie nakładam szminkę. Staję dalej od lustra i poprawiam strój  - zdaje mi się, że jest w porządku. Tak... Zdecydowanie jest ok.
W sam raz na występ.
Boże jestem podekscytowana, ale słowa, a właściwie prośba Kenny'ego, bym zastąpiła dziewczynę, która zachorowała była dla mnie śmieszna. Nie ćwiczyłam od miesiąca, a on wciąż był pod ogromnym wrażeniem, tego co prezentuję. Skoro jemu - profesjonaliście się podobało - to czemu nie.
Sięgam po torebkę, ale jeszcze wcześniej wstawiam zdjęcie na Instagrama. Z uśmiechem na ustach wychodzę z domu i wsiadam do auta. Nie zamierzam pić, zbyt dużo zdarzyło się w weekend i w dużej mierze związane to było właśnie z nim. Jadę, jadę, jadę... W radiu leci akurat Joan Jett "I Hate Myself For Loving You", na co zaczynam rozgrzewać struny głosowe. Kobieta, która stoi na pasach obok mnie uśmiecha się, na co zwracam uwagę, że mam uchylone okno. Ona też ma.
Docieram na miejsce i wchodzę do środka, na co Kenny żwawo zeskakuje z hokera i przytula mnie.
-Tata kazał mi Cię nagrać i wysłać mu...- mówi Kenny.
-Wierny fan, jak zawsze...- mówię z uśmiechem i Kenny poznaje mnie z zespołem, który skądś już kojarzę.
Zaczynam o 20:00 - 21:00, potem przychodzi jakiś zespół. Robię próbę z chłopakami, próbuję Love Me Harder, na co oni są pod ogromnym wrażeniem. Piję jeszcze przed występem i wchodzę na scenę. Z uśmiechem rozpoczynamy występ. Od: Kiss It Better, Higher, Love On The Brain, Diamonds, Same Ol' Mistakes...

Harry
-Chodź...- mówię, na co moja siostra wysiada z auta. Wyciągam z bagażnika gitarę i słyszę w klubie Kenny'ego występ jakiejś dziewczyny
-Ale ładnie śpiewa ta dziewczyna...- mówi Gemma.
-No ładnie, Kenny wziął kogoś nowego, a ubiegłym tygodniu był taki dramat, że nie pytaj.- mówię siostrze.
Roznosi się podkład do Man Down na co od razu myślę o Kylie i wtedy...
-GEMMA TO KYLIE ŚPIEWA!-krzyczę i zrywam się do biegu.
-Kto?!- piszczy za mną Gem.
Wchodzę do środka.
W mordę. Ona... Czuje się jak ryba w wodzie, porusza biodrami, chodzi po scenie, schodzi do ludzi, tańczy. Czuje muzykę. Jest profesjonalistką, która kiedyś będzie zawodowym muzykiem, który odmieni życie ludzi, którzy ją posłuchają. Tak jak zmieniła moje. Uwielbiam ją, za tę swobodę, za to, że jest Kylie, jaką była i jest, za wszystko. Jest wyjątkowa.
-Nie wiesz, że jestem w szpilkach?- pyta mnie Gemma z wyrzutem.
-Ćśśś...- uciszam siostrę, na co ona wychyla się, by zobaczyć Ky.
-Ale laska...- mówi siostra.
-Boże, ale bym ją teraz przeleciał...- mówię pod nosem. Gemma uderza mnie torebką w żebro, na co zaczynam się z niej śmiać.
-Jesteś obrzydliwy.- mówi mi.- Ale trochę Ci się nie dziwię, wygląda niesamowicie. Tylko, że nie za wygląd powinieneś chcieć się z nią przespać, tylko za te ruchy.
-Dokładnie tak samo rusza się, jak jest na górze...- mówię, na co Gemma udaje, że robi jej się niedobrze.
Po chwili czasu ludzie biją jej gromkie brawa, gwiżdżą łącznie z Gemmą i chcą, by zwolniła tempa. Jedna dziewczyna krzyczy: Zaśpiewaj "California King Bed".
-Nie wiem, czy pamiętam cały tekst...- mówi do mikrofonu.- Ale gdyby co, musicie mnie poratować.
Ludzie robią dla niej hałas. Ogromny. Zaczyna, a Gemma, która trzyma się mojego ramienia wciska w nie paznokcie. Jej głos. Anielskie dźwięki wypełniają klub…

Kylie
Po wykonaniu jeszcze dwóch utworów schodzę ze sceny cała w skowronkach, to był naprawdę niesamowity wieczór. Naprawdę. Kenny ściska mnie mocno i mówi, że tata jest ze mnie bardzo dumny. Sięgam za bar po torebkę, gdy ktoś nagle wykrzykuje moje imię.
-Kylie! Kylie! To było fantastyczne!- piszczy, jak się sekundę później okazuje - Gemma.
-Dziękuję...- uśmiecham się szeroko, gdy dziewczyna mnie ściska. - Co tu robisz?- pytam.
-Przyszłam na koncert Harry'ego...- mówi, na co przypomina mi się, że to jego zespół gra o tej porze.
-Aha, to fajnie...- mówię z lekkim uśmiechem.-Będę leciała...- mówię i przytulam Gemmę.
-Nie zostaniesz?- pyta, gdy już nakładam na plecy płaszcz.
-Nie, jestem padnięta, Gemma, może następnym razem...- mówię i żegnam się z nią.
Pcham się przez tłum i wreszcie docieram do drzwi.
Stoi.
Pali papierosa.
Nie wiem, co powiedzieć.
Więc idę.
Ale wcześniej utrzymuję z nim kontakt wzrokowy przez 2-3 sekundy, bo obydwoje stajemy, jak wryci.
Omijam go czując poza mieszanką tytoniu silną woń perfum H. Tęskniłam za tym. Bardzo. A to tylko dwa dni...


***
Miłego :P

1 komentarz: