Pierwszy raz w Holmes
Chapel budzę się pierwsza i czując na szyi oddech Hazzy i ucisk jego
prawej dłoni na moim brzuchu, wychylam się po telefon i zauważam, że 15
minut temu Gemma, jak co dzień, wysłała mi SMS: Jak nie śpisz to chodź
do nas.
Dziś to mój ostatni
dzień w Holmes Chapel, aż szkoda, że trzeba wrócić do rzeczywistości i
do ludzi, przed którymi muszę się z nim ukrywać. Tutaj nie było takiego
problemu, było fantastycznie, czuję sie tutaj taką rodzinną atmosferę, a
on jest zupełnie innym człowiekiem. Może nie w łóżku, ale poza nim...
Jest kochający, zależy mu na mamie, nie dyskutuje z nią, czuły, jak nie
Harry... Delikatnie staram się odczepić jego dłoń od mojego brzucha i
chcę podnieść głowę, ale jego ciężka głowa stała się naprawdę bardzo
ciężka. Zaciskam zęby i po dwóch próbach udaje mi się wydostać spod
Harry'ego, który spada na moją poduszkę i w rezultacie zajmuje całe
łóżko. Sięgam po szczotkę do włosów i próbuje je rozczesać, jednocześnie
wyciągając z walizki majtki. Nakładam je i rozpierzcham lekko kosmyki
moich pokręconych włosów. Nakładam stanik i szukam koszulki, którą chcę
założyć na swój tułów.
-Ky...- słyszę ciche
pomruki za sobą. Odwracam się i patrzę na jego niewinne, lekko otwarte
oczy, zaspane jak u małego dziecka.- Gdzie idziesz?- pyta mnie.
-Do Gemmy i twojej mamy na dół, śpij...- mówię naciągając koszulkę przez głowę.
-Nie chcę bez ciebie...-
mówi cicho i podnosi się. -...nie idź do nich...- dodaje.-... chcę
jeszcze się z tobą trochę pocałować...- mruczy, na co uśmiecham się do
niego i idę w stronę łóżka, siadam na kolanie przy nim. Uśmiecha się i
kładzie dłoń na moim udzie, sunie lekko palcem po jego wewnętrznej
stronie.
-Połóż się...- mówi po
chwili, więc postępuję tak, jak prosi. To prawda, że niezwykły czas
tutaj z dniem dzisiejszym się kończy, ale trzeba wziąć pod uwagę, że i
tak i tak będzie u mnie sypiał...
Przytula mnie mocno i
wsuwa swoje długie nogi między moje, tak, by kolanem dotykać mojej
kobiecości pod majtkami. Uśmiecham się szeroko i daję mu buziaka.
Przerzuca mnie na drugą stronę, tak by nade mną górować na co zaczynam
się śmiać w jego usta. On pozostaje poważny i za wszelką cenę, chce
wsunąć do moich ust język, podczas, gdy ja nie mogę się przestać śmiać.
Harry staje w rozkroku i jego wewnętrzna strona ud dotyka mojej
zewnętrznej. W tej chwili przestaję się śmiać i obserwuję jego
umięśnione ciało, tak pięknie umięśnione, tak zgrabne, tak seksowne...
Przenoszę wzrok na jego usta i czekam, aż mnie pocałuje. Momentalnie
obniża się coraz niżej i niżej i wówczas dotyka swoimi ustami moich z
taką delikatnością, z subtelnością ale i jednoczesnym zaangażowaniem i
drapieżnością. Jest zachłanny, ale nie szaleje i to mi się podoba.
Wplatam dłonie w jego włosy i przyciągam bliżej, a on uchyla szerzej
usta i mruczy, gdy sunę paznokciami po skórze jego głowy.
-Jesteś niesamowita...- mówi i przygryza mi dolną wargę, a potem zwilża mi ją językiem. Następnie kontynuuje całowanie mnie...
-Nigdzie nie
wyjeżdżajmy, pojedźmy gdzieś znów razem, bo ja chyba nigdy nie nacieszę
się tobą, twoim ciałem...- mówi w moje usta, na co uśmiecham się i
odsuwam jego usta.
-Wiesz, że musimy i wiesz, że w Londynie i tak będziemy razem...- mówię mu.
-To nie będzie to samo, będzie szkoła, będzie inaczej...- mówi.
Wzdycham cicho...
-Może i będzie trochę
inaczej, ale gdy tylko będziemy sami, będzie tak jak tutaj... Albo
namiętnie, albo słodko...- mówię, na co on się uśmiecha i całuje mnie w
nos. Przytulam się do niego mocno i stwierdzam, że powinniśmy iść na
dół. Marudzi, że jeszcze by się zdrzemnął, ale przekonuję go do ubrania
się i spędzenia jeszcze chwili z mamą.
Sama ubieram krótkie
spodenki i schodzę pierwsza, na co Gemma szeroko się do mnie uśmiecha i
dokańcza mamie historię, którą zaczęła. Anne nalewa mi do kubka herbatę i
podaje mi jedzenie z pytaniem: Jak się spało?
-Dawno się tak nie
wyspałam, tak jak tutaj... Takie klimaty dobrze na mnie działają...-
stwierdzam, na co nagle do kuchni wchodzi Harry, ubrany w dresy i
koszulkę. Zagląda do garnka i próbuje zupy, którą gotuje jego mama.
-Masz argument ku temu by przyjeżdżać tu częściej...- mówi Anne z szerokim uśmiechem.
Uśmiecham się pod nosem i kiwam głową.
-Jeśli tylko będzie okazja to na pewno...- odpowiadam, na co ona aż dostaje rumieńców.
Harry siada obok mnie i uśmiecha się do mnie. Bierze z mojego talerzyka kanapkę i bierze gryza.
-Ty się nigdy nie nauczysz...- mówi Anne i podaje mu jego talerzyk.
-Kylie, czy u Ciebie w
domu on też zawsze wszystko nadgryza w szczególności, gdy to nie jest
jego?- pyta Gemma, na co chichoczę i wzruszam ramionami.
-Nie zwróciłam na to uwagi...- mówię z uśmiechem.
-To jego jedyna wada, która mnie drażni...- mówi Anne, na co on wysyła jej buziaczka.
To słodkie.
Po zjedzeniu śniadania
ogarniamy się, ponieważ trzeba wrócić do stanu szkolnego, poza tym
musimy się wyspać, a Gemma ma iść jutro do pracy, więc ona też będzie
tego potrzebowała.
Pakuję walizkę i
zakładam na plecy długi kardigan. Gemma wyjeżdża ze swoją walizeczką i
ja za nią. Harry gotowy czeka na dole i odbiera od nas torby. Anne jest
smutna, a gdy Gem ją widzi mocno przytula i mówi, że przyjadą niedługo i
ona zawsze może wsiąść w pociąg i przyjechać. Ona się uśmiecha i
przytula córkę. Harry przychodzi i patrzy na mnie, jakby pytając, czy to
wszystko. Kiwam głową i narzucać torebkę na ramię.
-Pani Twist, bardzo
dziękuję za gościnę, za pyszności, za miłe rozmowy... Było
fantastycznie...- mówię i przytulam ją mocno, ona robi to samo i całuje
mnie w policzek dodając, żebym jeszcze przyjechała. Kiwam głową i
uśmiecham się szeroko. Następnie Harry się żegna i mówi by uściskała od
nas wszystkich Robina. Wychodzimy przed dom, wsiadamy do auta i Harry
rusza. Machamy jeszcze chwilkę i wzdychamy cicho, znów wracamy do marnej
rzeczywistości.
Droga dłuży się przez
korki, a Harry strasznie się przez nie denerwuje. Jako, że Gemma jedzie z
przodu, ja odpinam pasy i zaczynam masować mu plecy i dotykać jego
włosów, by się trochę odprężył. Gemma widząc, jakie robi miny otwiera
szeroko oczy i stwierdza, że wysiada. Zaczynam się śmiać i kontynuuję
widząc, jak dobrze to na niego działa.
-Wiecie co wam
powiem...- mówi po chwili, gdy coś wreszcie się rusza, a ja kontynuuję
ruchy palcami.-... dziś w nocy już przegieliście... Znaczy, zwalam to na
Harry'ego, bo to zawsze w seksie jest wina faceta, ale...- mówi, gdy
Harry jej się wtrąca.
-Gem, o czym Ty mówisz...- pyta.
-Jak to o czym... Kylie
to była chyba w całym domu słyszalna...- mówi bez ogródek, na co ja
oblewam się rumieńcem. Autentycznie czuję, jak gorące w ciągu sekundy
stały się moje poliki. Wyciągam palce spód jego włosów i osuwam się na
fotel z tyłu.
-Boże...- szepczę pod nosem.
-Dziś mieliśmy bardzo
ciekawą noc...- mówi Harry obserwując mnie w lusterku, na jego twarzy
króluje szeroki, bardzo szeroki uśmiech.
-Dało się słyszeć... Ale
wiecie co... Nie moja sprawa, ale tak prawie codziennie? To się można
nabawić jakichś chorób emocjonalnych...- mówi poważnie.
-Gemma, proszę...- mówię zakrywając twarz rękoma.- Jaki wstyd...
Harry zaczyna się śmiać.
-Słonko, każdy uprawia
seks i każdy dąży do orgazmu, a że Ty go miałaś w takich okolicznościach
i ze mną to już masz do potęgi...- mówi pewnie, na co jęczę cicho pod
nosem.
-Ale wasza mama...- mówię z załamaniem.
-Jest wyrozumiała...- mówi Harry i mruga do mnie okiem.
Korek się rozjeżdża i
jedziemy dalej ku Londynowi ok. kolejne 3 godziny. Zbliża się wieczór,
gdy parkujemy przy mojej kamienicy, Harry mówi, że zaniesie mi walizkę,
ale dziękuję mu i stwierdzam, że dam sobie radę. Gemma wychodzi z auta,
by mnie przytulić i zaraz potem oddaje mnie Harry'emu, który tylko na to
czeka. Wpija się w moje usta, czule dotykając moich policzków dłońmi.
Mruczy i za wszelką cenę, chce jakby dostać ode mnie uczucia jak
najwięcej, więc staję na palcach i otwieram szerzej usta. Jest idealnie.
-Przestańcie, ile można...- marudzi przez okno Gemma.
Uśmiecham się na jej słowa i daję mu soczystego buziaka w usta, po czym łapię za walizkę i ciągnę ją za sobą.
-Do jutra Ky!- mówi głośno, na co uśmiecham się.
-Do jutra!- odpowiadam i
macham do Gemmy. Wsiadam do windy i zaraz potem otwieram drzwi. Dziwny
jest powrót do rzeczywistości, taki az nieprzyjemny... Niekomfortowy...
Znów siedzę sama, a jedyne co gra to telewizor i kolejne te same
seriale, które oglądam po tysiąc razy. Robię sobie płatki z mlekiem,
zresztą moje ulubione i Harry'ego też :) i zasiadam przed tv.
Przyjaciele, sezon 1 - ulubiony...
(...)
Włosy związuję w
luźnego, niskiego kucyka i wypuszczam delikatne kosmyki włosów spod
czapki. Maluję usta i podkreślam rzęsy, co wychodzi mi po prostu
idealnie. Sięgam po ciężką torebkę i wychodzę z domu do szkoły. Zwarta i
gotowa - https://www.polyvore.com/no.196/set?id=207846987.
Wsiadam do auta, które po tygodniowym odpoczynku ładnie zapala, więc
szczęśliwie jadę do szkoły. W międzyczasie rozmawiam z mamą przez
głośnomówiący, opowiada mi o głośnej sprawie, w której jej klient został
posądzony o morderstwo. Jest strasznie przejęta losem tego człowieka,
jak zawsze angażuje się całym sercem. Oznajmia mi, że dostała
zaproszenie dla niej, Stephena i Hailey na ślub mojego taty, nawet ja go
jeszcze nie dostałam i opowiada o tym, że już się zastanawia jaką
sukienkę kupić. Muszę kończyć z nią rozmowę, bo zajeżdżam pod szkołę.
Biorę torebkę w dłoń, telefon w drugą i spoglądam w lusterku na siebie.
Wyglądam naprawdę dobrze. Wysiadam i zamykam auto, widzę, że moi znajomi
stoją tam gdzie zawsze i palą papierosy. Staram się rozpoznać, kto
puszcza dym. Eleanor, Mike, Jordan, tyłem do mnie stoi Harry, ale on...
Zaraz on NIE pali? Na mojej twarzy rośnie uśmiech i aż mam ochotę
skoczyć z radości. Naprawdę mam taką ochotę. Harry nie zapalił
papierosa, myślałam, że po prostu chciał mi pokazać wtedy, gdy odmówił
kuzynowi, że potrafi wytrzymać. Podchodzę bliżej, bliżej i nikt mnie nie
zauważa, dopóki nie staję obok H. wtedy wszyscy mówią: Gdzie się
podziewałaś? Dziewczyny mnie przytulają i przechodzę do nich. Uśmiecham
się do chłopaków, ale wzrok zatrzymuje mi się na Harry'm... Uśmiecha się
do mnie szeroko i mam taką ochotę, by dać mu buziaka, ale... Echh...
Muszę się wstrzymać do chwili, gdy będę z nim sama, a wtedy. Uśmiecham
się do niego szeroko, a jego oczy spływają po całym moim ciele od góry
do dołu. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie koszulę, która była w
jego domu, luźna w czerwoną kratkę z lekko odpiętymi guzikami
ukazującymi jego skórę. Na szyi zwisają wisorki, które nigdy nie ściąga.
Papierowy samolocik i krzyżyk z gwiazdą Dawida. Ma na nogach sztyblety,
co mnie lekko zadziwia, ale przyznam, że wygląda w nich pociągająco.
Eleanor i Alana rozmawiają z chłopakami, a ja i on stoimy w ciszy. Harry
wykonuje pierwszy ruch i nie odrywając ode mnie wzroku wyciąga z
tylniej kieszeni telefon i szybko pisze na klawiaturze. Czuję w dłoni
wibrację i unoszę go do góry, by odczytać wiadomość.
"Myślę, że zapomniałaś czegoś z auta, a ja nie wziąłem z auta wody..."
Uśmiecham się szeroko i w tym momencie dziewczyny chcą iść na górę.
-Idźcie, zapomniałam
chyba zamknąć auto...- mówię i już idę w stronę auta, na co one bez
wahania idą ku górze po schodach. Harry mówi coś chłopakom i oni też
podążają za dziewczynami. Loczek dobiega do mnie i obejmuje mnie
ramieniem wokół szyi, jak przyjaciel i z szerokim uśmiechem bez słowa
idziemy do mojego auta.
-Kylie, nie widziałem Cię kilka godzin, a tak się za tobą stęskniłem...- mówi cicho.
-Przyjedź dziś do mnie...- mówię.- Jakoś smutno samej w łóżku...
-Prosisz masz...- mówi i
gdy stajemy przy aucie opiera mnie o nie i delikatnie zaczyna całować.
Jest subtelny i jestem pewna, że upaja się tą sytuacją. Jego dłonie
dotykają mojego brzucha, bioder, żeber, a jego biodra są blisko mnie,
jego dłonie dotykają mojej twarzy i zaplatają sobie wokół palców
kosmyki włosów.
Mija kilka chwil nim
muszę przerwać ze względu na zbliżający się czas rozpoczęcia lekcji.
Ścieram mu z ust delikatną poświatę mojej szminki i obejmując go idziemy
do szkoły. Gdy wchodzimy przez drzwi automatycznie stajemy obok siebie i
rozmawiamy o pierdołach, że jego mama dzwoniła i mówiła, żebym została
jego synową, bo pokochała mnie jak córkę. Zaczynam się śmiać, ale to
bardzo miłe co Anne mówi. Podchodzimy do mojej szafki, wyciągam książki i
idę z Harry'm pod klasę Blooma. Styles dziwnie odpowiada nauczycielowi
na kulturalne "dzień dobry". Jakby był obrażony?
-Co jest?- pytam Hazzę, na co ten burczy coś pod nosem i wywraca oczami.
Nie wnikam. Uśmiecham
się do nauczyciela, który także się do mnie uśmiecha, widzę naszych
znajomych pod klasą, Eleanor śmieje się do rozpuku i trzyma w dłoniach
jakieś kartoniki, Alana trzyma jeden w dłoni i z uśmiechem go odczytuje.
-O już są!- mówi El, gdy
zauważa nas idących w jej stronę. Przerzuca włosy na prawą stronę, jak
ma to czasami w zwyczaju i podchodzi do nas, wręcza kartonik koloru
brązowego Harry'emu, a mnie koloru beżowego. W oczy rzuca mi się napis:
„20-ste urodziny Eleanor", na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech,
naprawdę szeroki i z piskiem rzucam się jej w ramiona.
-Ale będzie biba!-
piszczę.- Jeju, musimy się wybrać razem we trzy na zakupy!- mówię z
podekscytowaniem, na co tylko Eleanor robi się szczęśliwsza. Harry
uśmiecha się szeroko i dziękuje jej za zaproszenie, ona mruga do niego
okiem i zaczyna dzwonić dzwonek. Wszyscy rozmawiamy o nadchodzących
urodzinach i gdy Eleanor mówi, gdzie ona się odbędzie wszystkim opadają
kopary.
-Gdzie?!- piszczę.
-W najwyższym apartamentowcu mojego ojca na ostatnim piętrze...- mówi, na co aż podskakujemy z Alaną.
Bloom wchodzi do sali i
prosi wszystkich już o zajęcie miejsc, gdy siadam obok Harry'ego,
uśmiecham się do niego i kładę podręcznik na środek, by mógł też z niego
korzystać. Cały czas mnie obserwuje, co jest dziwnie ekscytujące, znów
także pociąga nosem, jak Edward w Zmierzchu.
-Ky...- mówi cicho, gdy Bloom sprawdza obecność.
-Hm?- podnoszę wzrok na
niego znad notatek z poprzedniego tygodnia i spoglądam w jego piękne
oczy, w których się zatapiam. Są boskie...
-Nowe perfumy?- pyta przenosząc wzrok na moje usta.
-Od Hails...- mówię z lekkim uśmiechem.
-Lepiej ci w tamtych,
wiesz...- mówi cicho i gdy Bloom go wywołuje podnosi dłoń na znak, że
jest.- Pachniesz wówczas jak rusałka, tak słodko, tak rześko...- mówi,
na co się uśmiecham.
-Ty poeto...- szturcham go ramieniem.- Jak ich nie będę używać, to Hails zobaczy i będzie jej przykro...- mówię.
-Oj tam...- burczy pod
nosem i czuję, jak jego dłoń spada na moje kolano. Spoglądam w dół i
uśmiecham się na widok jego dłoni. Jak mam być szczera to właśnie ta
część jego ciała jest dla mnie wyjątkowa, bo choć jego ciało jest
niesamowite to mam wrażenie, że tylko jego dłonie są w stanie
doprowadzić mnie do wielkich emocji, ale i objąć, przytulić, wesprzeć.
Uwielbiam, gdy leżąc w łóżku oplata sobie wokół palców kosmyki moich
włosów i gdy dotyka mojej skóry, chcąc czuć mnie jak najbliżej. Jego
dłonie... Są boskie.
Wracam do
rzeczywistości, Bloom zaczyna prowadzić lekcję, a Harry cały czas na
mnie patrzy, nieustannie zwraca uwagę na moją mimikę i to, jak
bezgłośnie mówię definicje podawane przez nauczyciela. Zauważam w pewnym
momencie, że Harry opiera głowę o dłoń z łokciem na blacie stolika i po
prostu się patrzy kompletnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje
na lekcji. Bloom chodzi po całej klasie wykładając nam lekcję i nawet
zatrzymuje się przy Harry'm chcąc zwrócić uwagę, że stoi przy nim
nauczyciel i powinien się wziąć do roboty. On nie przestaje mnie
obserwować i choć to miłe, trochę mnie krępuje. Podnoszę wzrok na
kędzierzawego i pokazuje palcem, by się przysunął, gdy nauczyciel już
nas nie widzi. Robi to i przystawia ucho do moich ust. Odgarniam
błądzące loczki i mówię: Nie patrz się tak na mnie, bo nie mogę się
skupić.
Momentalnie zaczyna się
śmiać i zaczyna wreszcie słuchać, co mówi nauczyciel. Bloom uśmiecha się
do mnie, a ja odwzajemniam ten uśmiech, na co kątem oka zauważam spięte
policzki Harry'ego. Oj, trzeba opuścić wzrok. Łapię go za rękę i
splatam nasze palce na krótką chwilkę, uśmiecham się do niego szeroko i
kontynuuję notatki.
-Moi drodzy, chciałbym
wam coś ogłosić...- mówi Bloom, kończąc swoje wywody.- Uniwersytet
College London organizuje zmagania psychologiczne, które odbywały się
kolejno trzy lata temu, dwa i w ubiegłym roku. Chciałbym się dowiedzieć,
czy ekipa z tej klasy gotowa jest do owych zmagań? Alana? Lewis?
-Myślę, że tak...- odpowiada moja koleżanka i Lewis także kiwa głową.
-Ale nie ma już
Felicity, nie uczy się tutaj, brakuje nam jednej osoby...- zauważa
Lewis, na co Bloom uśmiecha się szeroko i przenosi wzrok na mnie.
-Kylie ma doświadczenie w
takich sprawach, brałaś udział w olimpiadzie Harvardzkiej, może
chciałabyś wspomóc klasę i szkołę? Hm?- pyta.
-Ky zgódź się!- wtrąca się Alana, na co uśmiecham się do niej.
-Oczywiście, chętnie spróbuję...- odpowiadam, na co ona aż podskakuje na krześle, a Bloom się uśmiecha.
-W takim razie zostańcie w trójkę po lekcji...- mówi i dzwoni dzwonek. Harry ma kwaśną minę.
-Po co się zgadzałaś, będzie ci oblukiwał tyłek...- mówi Hazz, na co się uśmiecham do niego.
-Nikt tego nie zrobi,
jak ty potrafisz...- mówię mrugając do niego okiem, na co momentalnie w
jego oczach jest błysk. Kąciki ust podnoszą się i pojawiają dołeczki w
policzkach.
-Jestem fantastyczny w
tym i owym...- mówi znacząco, a ja mrugam do niego okiem. Harry wychodzi
z sali, a ja, Alana i Lewis zostajemy i podchodzimy do biurka. Profesor
Bloom szeroko się do nas uśmiecha i wyciąga wydrukowane dla nas pliki
materiałów, a właściwie jeden - dla mnie.
-Słuchajcie, będziemy
musieli się umówić w tym tygodniu po lekcjach na trochę, aby porobić
zadania, zrobić dyskusję, ale przed tym, Lewis i Alana mają już
materiały.- mówi i przenosi wzrok na mnie. Sięga po plik kartek i podaje
mi go.- To jest dla Ciebie, spróbujcie przeczytać wszystko na jutro, bo
chętnie zrobiłbym pierwsze spotkanie. Tak będzie dobrze, jeśli już
teraz się zabierzemy, a nie na ostatnią chwilkę... Czy pasuje wam?- pyta
Bloom.
Spoglądamy na siebie i
zgodnie akceptujemy jego propozycję. Mężczyzna uśmiecha się i dziękuje
nam za zgodę na udział w olimpiadzie.
-Naprawdę super sprawa,
warto, jeśli się tym interesujecie...- uśmiecha się i my przytakujemy.
Wychodzimy z sali chwilkę potem i kierujemy się na piętro niżej, Lewis i
Alana opowiadają nam o ubiegłorocznym konkursie, o nagrodach i
oczywiście o uznaniu ze strony Bloom'a.
-Kylie, właściwie nie
jest tobie potrzebne jego uznanie...- mówi Lewis, gdy widzimy naszych
znajomych, którzy spoglądam w naszą stronę. Harry uśmiecha się do mnie,
ale ja zastanawiam się nad słowami Lewisa.
-Co masz na myśli?- pytam go, gdy już jesteśmy niedaleko klasy. Staję koło Mike'a i Lewisa, a Harry jest naprzeciwko.
-Jak co? Ky, jesteś jego ulubienicą i jak nic wpadłaś mu w oko...- mówi, na co ja wywracam oczami.
-Boże, ale brednie...- mówi.
-Żadne brednie...-
wtrąca się Mike, wsuwając ręce do kieszeni.- Zakładam, że mówicie o
Bloom'ie...- na co Lewis kiwa głową.-...on lubi takie jak Ty, widziałem
jego narzeczoną, to znaczy nie wiem kim była dla niego, ale była do
Ciebie podobna... Od razu jak Cię widzi to błyszczą mu sie oczy...
-Nie chcę tego słuchać, to nauczyciel...- mówię szukając telefonu w torebce.
-Ale i facet...- mówi Harry.
Wzdycham cicho i
odpisuję na wiadomość od Hailey. Mike zaczyna znów temat urodzin Eleanor
i wszyscy komentują miejsce imprezy i prezenty, co dziewczyna chciałaby
dostać. Przypominam sobie o książce na lekcję z Clice i idę do szafki,
słysząc kroki znanego mi tempa za sobą.
-Nie oglądali się?- pytam, gdy opiera się o szafkę obok.
-Są zbyt zajęci
urodzinami...- mówi Harry i uśmiecha się do mnie.- Co robisz po
zajęciach?- pyta, na co zaczynam się zastanawiać.
-Muszę zrobić zakupy i posprzątać trochę, a potem przeczytać materiały od Bloom'a. A chcesz wpaść?- uśmiecham się do niego.
-Pewnie, możemy potem pojechać razem na zakupy, bo obiecałem Gem, że tym razem ją z tym odciążę...- mówi, na co kiwam głową.
-Jak ona się ma?- pytam, na co Harry przysuwa się bliżej.
-Jest ok, pracuje, dużo
się widzi z przyjaciółkami... Ja też staram się ja wspierać, dużo jej
dała rozmowa w Holmes Chapel, jak wróciła pijana jak bela.- mówi, na co
uśmiecham się pod nosem.
-Wygadała się za wszystkie czasy.- mówię.- Śpisz dziś u mnie?- pytam bez ogródek, wywołując u niego uśmiech.
-Pytasz...- mówi, na co
mrugam do niego okiem.- Ale nie będziemy oglądać żadnych filmów...
Chyba, że będzie to komedia, albo horror, albo thriller, albo coś
podobnego do 50 Twarzy Grey'a. - parskam śmiechem, na co i on się
uśmiecha.
-Porno dla mamusiek, tak słyszałam...- mówię.
-Ale są tam damskie cycki, kochanie...- mruga do mnie okiem.
-I męskie pośladki tak na marginesie...- dodaję.
-Będziesz zamykała oczy na takich scenach...- mówi, na co oburzam się i zaczynam śmiać.
-To Ty będziesz zamykał
oczy zboczuchu, jeszcze do Ciebie przyjdę i co? I znajdę jakiś pokój
zabaw...- mówię, na co Harry wybucha śmiechem.
-Gdzie? W łazience?- unosi brwi.
-A żebyś wiedział, wejdę z tobą pod prysznic i wyciągniesz jakieś sexi pierdoły...
Harry unosi jedną brew i przenosi wzrok na mój biust.
-Zastanawiałem się,
którego miejsca jeszcze nie zaliczyliśmy...- mówi.- I już wiem... Twój
prysznic.- dodaje z szerokim uśmiechem. Widząc jego minę także się
uśmiecham i robię mały kroczek w jego stronę.
-Rzeczywiście, w takim razie mamy cel, na dziś...- mówię i zamykam szafkę. Wzrok Harry'ego jest super.
Dzwoni dzwonek i wchodzimy na lekcję do Clice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz