10 maja 2017

Rozdział 36

Pierwszy raz w Holmes Chapel budzę się pierwsza i czując na szyi oddech Hazzy i ucisk jego prawej dłoni na moim brzuchu, wychylam się po telefon i zauważam, że 15 minut temu Gemma, jak co dzień, wysłała mi SMS: Jak nie śpisz to chodź do nas.
Dziś to mój ostatni dzień w Holmes Chapel, aż szkoda, że trzeba wrócić do rzeczywistości i do ludzi, przed którymi muszę się z nim ukrywać. Tutaj nie było takiego problemu, było fantastycznie, czuję sie tutaj taką rodzinną atmosferę, a on jest zupełnie innym człowiekiem. Może nie w łóżku, ale poza nim... Jest kochający, zależy mu na mamie, nie dyskutuje z nią, czuły, jak nie Harry... Delikatnie staram się odczepić jego dłoń od mojego brzucha i chcę podnieść głowę, ale jego ciężka głowa stała się naprawdę bardzo ciężka. Zaciskam zęby i po dwóch próbach udaje mi się wydostać spod Harry'ego, który spada na moją poduszkę i w rezultacie zajmuje całe łóżko. Sięgam po szczotkę do włosów i próbuje je rozczesać, jednocześnie wyciągając z walizki majtki. Nakładam je i rozpierzcham lekko kosmyki moich pokręconych włosów. Nakładam stanik i szukam koszulki, którą chcę założyć na swój tułów.
-Ky...- słyszę ciche pomruki za sobą. Odwracam się i patrzę na jego niewinne, lekko otwarte oczy, zaspane jak u małego dziecka.- Gdzie idziesz?- pyta mnie.
-Do Gemmy i twojej mamy na dół, śpij...- mówię naciągając koszulkę przez głowę.
-Nie chcę bez ciebie...- mówi cicho i podnosi się. -...nie idź do nich...- dodaje.-... chcę jeszcze się z tobą trochę pocałować...- mruczy, na co uśmiecham się do niego i idę w stronę łóżka, siadam na kolanie przy nim. Uśmiecha się i kładzie dłoń na moim udzie, sunie lekko palcem po jego wewnętrznej stronie.
-Połóż się...- mówi po chwili, więc postępuję tak, jak prosi. To prawda, że niezwykły czas tutaj z dniem dzisiejszym się kończy, ale trzeba wziąć pod uwagę, że i tak i tak będzie u mnie sypiał...
Przytula mnie mocno i wsuwa swoje długie nogi między moje, tak, by kolanem dotykać mojej kobiecości pod majtkami
Przytula mnie mocno i wsuwa swoje długie nogi między moje, tak, by kolanem dotykać mojej kobiecości pod majtkami. Uśmiecham się szeroko i daję mu buziaka. Przerzuca mnie na drugą stronę, tak by nade mną górować na co zaczynam się śmiać w jego usta. On pozostaje poważny i za wszelką cenę, chce wsunąć do moich ust język, podczas, gdy ja nie mogę się przestać śmiać. Harry staje w rozkroku i jego wewnętrzna strona ud dotyka mojej zewnętrznej. W tej chwili przestaję się śmiać i obserwuję jego umięśnione ciało, tak pięknie umięśnione, tak zgrabne, tak seksowne... Przenoszę wzrok na jego usta i czekam, aż mnie pocałuje. Momentalnie obniża się coraz niżej i niżej i wówczas dotyka swoimi ustami moich z taką delikatnością, z subtelnością ale i jednoczesnym zaangażowaniem i drapieżnością. Jest zachłanny, ale nie szaleje i to mi się podoba. Wplatam dłonie w jego włosy i przyciągam bliżej, a on uchyla szerzej usta i mruczy, gdy sunę paznokciami po skórze jego głowy.
-Jesteś niesamowita...- mówi i przygryza mi dolną wargę, a potem zwilża mi ją językiem. Następnie kontynuuje całowanie mnie...
-Nigdzie nie wyjeżdżajmy, pojedźmy gdzieś znów razem, bo ja chyba nigdy nie nacieszę się tobą, twoim ciałem...- mówi w moje usta, na co uśmiecham się i odsuwam jego usta.
-Wiesz, że musimy i wiesz, że w Londynie i tak będziemy razem...- mówię mu.
-To nie będzie to samo, będzie szkoła, będzie inaczej...- mówi.
Wzdycham cicho...
-Może i będzie trochę inaczej, ale gdy tylko będziemy sami, będzie tak jak tutaj... Albo namiętnie, albo słodko...- mówię, na co on się uśmiecha i całuje mnie w nos. Przytulam się do niego mocno i stwierdzam, że powinniśmy iść na dół. Marudzi, że jeszcze by się zdrzemnął, ale przekonuję go do ubrania się i spędzenia jeszcze chwili z mamą.
Sama ubieram krótkie spodenki i schodzę pierwsza, na co Gemma szeroko się do mnie uśmiecha i dokańcza mamie historię, którą zaczęła. Anne nalewa mi do kubka herbatę i podaje mi jedzenie z pytaniem: Jak się spało?
-Dawno się tak nie wyspałam, tak jak tutaj... Takie klimaty dobrze na mnie działają...- stwierdzam, na co nagle do kuchni wchodzi Harry, ubrany w dresy i koszulkę. Zagląda do garnka i próbuje zupy, którą gotuje jego mama.
-Masz argument ku temu by przyjeżdżać tu częściej...- mówi Anne z szerokim uśmiechem.
Uśmiecham się pod nosem i kiwam głową.
-Jeśli tylko będzie okazja to na pewno...- odpowiadam, na co ona aż dostaje rumieńców.
Harry siada obok mnie i uśmiecha się do mnie. Bierze z mojego talerzyka kanapkę i bierze gryza.
-Ty się nigdy nie nauczysz...- mówi Anne i podaje mu jego talerzyk.
-Kylie, czy u Ciebie w domu on też zawsze wszystko nadgryza w szczególności, gdy to nie jest jego?- pyta Gemma, na co chichoczę i wzruszam ramionami.
-Nie zwróciłam na to uwagi...- mówię z uśmiechem.
-To jego jedyna wada, która mnie drażni...- mówi Anne, na co on wysyła jej buziaczka.
To słodkie.
Po zjedzeniu śniadania ogarniamy się, ponieważ trzeba wrócić do stanu szkolnego, poza tym musimy się wyspać, a Gemma ma iść jutro do pracy, więc ona też będzie tego potrzebowała.
Pakuję walizkę i zakładam na plecy długi kardigan. Gemma wyjeżdża ze swoją walizeczką i ja za nią. Harry gotowy czeka na dole i odbiera od nas torby. Anne jest smutna, a gdy Gem ją widzi mocno przytula i mówi, że przyjadą niedługo i ona zawsze może wsiąść w pociąg i przyjechać. Ona się uśmiecha i przytula córkę. Harry przychodzi i patrzy na mnie, jakby pytając, czy to wszystko. Kiwam głową i narzucać torebkę na ramię.
-Pani Twist, bardzo dziękuję za gościnę, za pyszności, za miłe rozmowy... Było fantastycznie...- mówię i przytulam ją mocno, ona robi to samo i całuje mnie w policzek dodając, żebym jeszcze przyjechała. Kiwam głową i uśmiecham się szeroko. Następnie Harry się żegna i mówi by uściskała od nas wszystkich Robina. Wychodzimy przed dom, wsiadamy do auta i Harry rusza. Machamy jeszcze chwilkę i wzdychamy cicho, znów wracamy do marnej rzeczywistości.
Droga dłuży się przez korki, a Harry strasznie się przez nie denerwuje. Jako, że Gemma jedzie z przodu, ja odpinam pasy i zaczynam masować mu plecy i dotykać jego włosów, by się trochę odprężył. Gemma widząc, jakie robi miny otwiera szeroko oczy i stwierdza, że wysiada. Zaczynam się śmiać i kontynuuję widząc, jak dobrze to na niego działa.
-Wiecie co wam powiem...- mówi po chwili, gdy coś wreszcie się rusza, a ja kontynuuję ruchy palcami.-... dziś w nocy już przegieliście... Znaczy, zwalam to na Harry'ego, bo to zawsze w seksie jest wina faceta, ale...- mówi, gdy Harry jej się wtrąca.
-Gem, o czym Ty mówisz...- pyta.
-Jak to o czym... Kylie to była chyba w całym domu słyszalna...- mówi bez ogródek, na co ja oblewam się rumieńcem. Autentycznie czuję, jak gorące w ciągu sekundy stały się moje poliki. Wyciągam palce spód jego włosów i osuwam się na fotel z tyłu.
-Boże...- szepczę pod nosem.
-Dziś mieliśmy bardzo ciekawą noc...- mówi Harry obserwując mnie w lusterku, na jego twarzy króluje szeroki, bardzo szeroki uśmiech.
-Dało się słyszeć... Ale wiecie co... Nie moja sprawa, ale tak prawie codziennie? To się można nabawić jakichś chorób emocjonalnych...- mówi poważnie.
-Gemma, proszę...- mówię zakrywając twarz rękoma.- Jaki wstyd...
Harry zaczyna się śmiać.
-Słonko, każdy uprawia seks i każdy dąży do orgazmu, a że Ty go miałaś w takich okolicznościach i ze mną to już masz do potęgi...- mówi pewnie, na co jęczę cicho pod nosem.
-Ale wasza mama...- mówię z załamaniem.
-Jest wyrozumiała...- mówi Harry i mruga do mnie okiem.
Korek się rozjeżdża i jedziemy dalej ku Londynowi ok. kolejne 3 godziny. Zbliża się wieczór, gdy parkujemy przy mojej kamienicy, Harry mówi, że zaniesie mi walizkę, ale dziękuję mu i stwierdzam, że dam sobie radę. Gemma wychodzi z auta, by mnie przytulić i zaraz potem oddaje mnie Harry'emu, który tylko na to czeka. Wpija się w moje usta, czule dotykając moich policzków dłońmi. Mruczy i za wszelką cenę, chce jakby dostać ode mnie uczucia jak najwięcej, więc staję na palcach i otwieram szerzej usta. Jest idealnie.
-Przestańcie, ile można...- marudzi przez okno Gemma.
Uśmiecham się na jej słowa i daję mu soczystego buziaka w usta, po czym łapię za walizkę i ciągnę ją za sobą.
-Do jutra Ky!- mówi głośno, na co uśmiecham się.
-Do jutra!- odpowiadam i macham do Gemmy. Wsiadam do windy i zaraz potem otwieram drzwi. Dziwny jest powrót do rzeczywistości, taki az nieprzyjemny... Niekomfortowy... Znów siedzę sama, a jedyne co gra to telewizor i kolejne te same seriale, które oglądam po tysiąc razy. Robię sobie płatki z mlekiem, zresztą moje ulubione i Harry'ego też :) i zasiadam przed tv. Przyjaciele, sezon 1 - ulubiony...
(...)
Włosy związuję w luźnego, niskiego kucyka i wypuszczam delikatne kosmyki włosów spod czapki. Maluję usta i podkreślam rzęsy, co wychodzi mi po prostu idealnie. Sięgam po ciężką torebkę i wychodzę z domu do szkoły. Zwarta i gotowa - https://www.polyvore.com/no.196/set?id=207846987. Wsiadam do auta, które po tygodniowym odpoczynku ładnie zapala, więc szczęśliwie jadę do szkoły. W międzyczasie rozmawiam z mamą przez głośnomówiący, opowiada mi o głośnej sprawie, w której jej klient został posądzony o morderstwo. Jest strasznie przejęta losem tego człowieka, jak zawsze angażuje się całym sercem. Oznajmia mi, że dostała zaproszenie dla niej, Stephena i Hailey na ślub mojego taty, nawet ja go jeszcze nie dostałam i opowiada o tym, że już się zastanawia jaką sukienkę kupić. Muszę kończyć z nią rozmowę, bo zajeżdżam pod szkołę. Biorę torebkę w dłoń, telefon w drugą i spoglądam w lusterku na siebie. Wyglądam naprawdę dobrze. Wysiadam i zamykam auto, widzę, że moi znajomi stoją tam gdzie zawsze i palą papierosy. Staram się rozpoznać, kto puszcza dym. Eleanor, Mike, Jordan, tyłem do mnie stoi Harry, ale on... Zaraz on NIE pali? Na mojej twarzy rośnie uśmiech i aż mam ochotę skoczyć z radości. Naprawdę mam taką ochotę. Harry nie zapalił papierosa, myślałam, że po prostu chciał mi pokazać wtedy, gdy odmówił kuzynowi, że potrafi wytrzymać. Podchodzę bliżej, bliżej i nikt mnie nie zauważa, dopóki nie staję obok H. wtedy wszyscy mówią: Gdzie się podziewałaś? Dziewczyny mnie przytulają i przechodzę do nich. Uśmiecham się do chłopaków, ale wzrok zatrzymuje mi się na Harry'm... Uśmiecha się do mnie szeroko i mam taką ochotę, by dać mu buziaka, ale... Echh... Muszę się wstrzymać do chwili, gdy będę z nim sama, a wtedy. Uśmiecham się do niego szeroko, a jego oczy spływają po całym moim ciele od góry do dołu. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie koszulę, która była w jego domu, luźna w czerwoną kratkę z lekko odpiętymi guzikami ukazującymi jego skórę. Na szyi zwisają wisorki, które nigdy nie ściąga. Papierowy samolocik i krzyżyk z gwiazdą Dawida. Ma na nogach sztyblety, co mnie lekko zadziwia, ale przyznam, że wygląda w nich pociągająco. Eleanor i Alana rozmawiają z chłopakami, a ja i on stoimy w ciszy. Harry wykonuje pierwszy ruch i nie odrywając ode mnie wzroku wyciąga z tylniej kieszeni telefon i szybko pisze na klawiaturze. Czuję w dłoni wibrację i unoszę go do góry, by odczytać wiadomość.
"Myślę, że zapomniałaś czegoś z auta, a ja nie wziąłem z auta wody..."
Uśmiecham się szeroko i w tym momencie dziewczyny chcą iść na górę.
-Idźcie, zapomniałam chyba zamknąć auto...- mówię i już idę w stronę auta, na co one bez wahania idą ku górze po schodach. Harry mówi coś chłopakom i oni też podążają za dziewczynami. Loczek dobiega do mnie i obejmuje mnie ramieniem wokół szyi, jak przyjaciel i z szerokim uśmiechem bez słowa idziemy do mojego auta.
-Kylie, nie widziałem Cię kilka godzin, a tak się za tobą stęskniłem...- mówi cicho.
-Przyjedź dziś do mnie...- mówię.- Jakoś smutno samej w łóżku...
-Prosisz masz...- mówi i gdy stajemy przy aucie opiera mnie o nie i delikatnie zaczyna całować. Jest subtelny i jestem pewna, że upaja się tą sytuacją. Jego dłonie dotykają mojego brzucha, bioder, żeber, a jego biodra są blisko mnie, jego dłonie dotykają mojej twarzy i zaplatają sobie wokół palców kosmyki włosów.
Mija kilka chwil nim muszę przerwać ze względu na zbliżający się czas rozpoczęcia lekcji. Ścieram mu z ust delikatną poświatę mojej szminki i obejmując go idziemy do szkoły. Gdy wchodzimy przez drzwi automatycznie stajemy obok siebie i rozmawiamy o pierdołach, że jego mama dzwoniła i mówiła, żebym została jego synową, bo pokochała mnie jak córkę. Zaczynam się śmiać, ale to bardzo miłe co Anne mówi. Podchodzimy do mojej szafki, wyciągam książki i idę z Harry'm pod klasę Blooma. Styles dziwnie odpowiada nauczycielowi na kulturalne "dzień dobry". Jakby był obrażony?
-Co jest?- pytam Hazzę, na co ten burczy coś pod nosem i wywraca oczami.
Nie wnikam. Uśmiecham się do nauczyciela, który także się do mnie uśmiecha, widzę naszych znajomych pod klasą, Eleanor śmieje się do rozpuku i trzyma w dłoniach jakieś kartoniki, Alana trzyma jeden w dłoni i z uśmiechem go odczytuje.
-O już są!- mówi El, gdy zauważa nas idących w jej stronę. Przerzuca włosy na prawą stronę, jak ma to czasami w zwyczaju i podchodzi do nas, wręcza kartonik koloru brązowego Harry'emu, a mnie koloru beżowego. W oczy rzuca mi się napis: „20-ste urodziny Eleanor", na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, naprawdę szeroki i z piskiem rzucam się jej w ramiona.
-Ale będzie biba!- piszczę.- Jeju, musimy się wybrać razem we trzy na zakupy!- mówię z podekscytowaniem, na co tylko Eleanor robi się szczęśliwsza. Harry uśmiecha się szeroko i dziękuje jej za zaproszenie, ona mruga do niego okiem i zaczyna dzwonić dzwonek. Wszyscy rozmawiamy o nadchodzących urodzinach i gdy Eleanor mówi, gdzie ona się odbędzie wszystkim opadają kopary.
-Gdzie?!- piszczę.
-W najwyższym apartamentowcu mojego ojca na ostatnim piętrze...- mówi, na co aż podskakujemy z Alaną.
Bloom wchodzi do sali i prosi wszystkich już o zajęcie miejsc, gdy siadam obok Harry'ego, uśmiecham się do niego i kładę podręcznik na środek, by mógł też z niego korzystać. Cały czas mnie obserwuje, co jest dziwnie ekscytujące, znów także pociąga nosem, jak Edward w Zmierzchu.
-Ky...- mówi cicho, gdy Bloom sprawdza obecność.
-Hm?- podnoszę wzrok na niego znad notatek z poprzedniego tygodnia i spoglądam w jego piękne oczy, w których się zatapiam. Są boskie...
-Nowe perfumy?- pyta przenosząc wzrok na moje usta.
-Od Hails...- mówię z lekkim uśmiechem.
-Lepiej ci w tamtych, wiesz...- mówi cicho i gdy Bloom go wywołuje podnosi dłoń na znak, że jest.- Pachniesz wówczas jak rusałka, tak słodko, tak rześko...- mówi, na co się uśmiecham.
-Ty poeto...- szturcham go ramieniem.- Jak ich nie będę używać, to Hails zobaczy i będzie jej przykro...- mówię.
-Oj tam...- burczy pod nosem i czuję, jak jego dłoń spada na moje kolano. Spoglądam w dół i uśmiecham się na widok jego dłoni. Jak mam być szczera to właśnie ta część jego ciała jest dla mnie wyjątkowa, bo choć jego ciało jest niesamowite to mam wrażenie, że tylko jego dłonie są w stanie doprowadzić mnie do wielkich emocji, ale i objąć, przytulić, wesprzeć. Uwielbiam, gdy leżąc w łóżku oplata sobie wokół palców kosmyki moich włosów i gdy dotyka mojej skóry, chcąc czuć mnie jak najbliżej. Jego dłonie... Są boskie.
Wracam do rzeczywistości, Bloom zaczyna prowadzić lekcję, a Harry cały czas na mnie patrzy, nieustannie zwraca uwagę na moją mimikę i to, jak bezgłośnie mówię definicje podawane przez nauczyciela. Zauważam w pewnym momencie, że Harry opiera głowę o dłoń z łokciem na blacie stolika i po prostu się patrzy kompletnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje na lekcji. Bloom chodzi po całej klasie wykładając nam lekcję i nawet zatrzymuje się przy Harry'm chcąc zwrócić uwagę, że stoi przy nim nauczyciel i powinien się wziąć do roboty. On nie przestaje mnie obserwować i choć to miłe, trochę mnie krępuje. Podnoszę wzrok na kędzierzawego i pokazuje palcem, by się przysunął, gdy nauczyciel już nas nie widzi. Robi to i przystawia ucho do moich ust. Odgarniam błądzące loczki i mówię: Nie patrz się tak na mnie, bo nie mogę się skupić.
Momentalnie zaczyna się śmiać i zaczyna wreszcie słuchać, co mówi nauczyciel. Bloom uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam ten uśmiech, na co kątem oka zauważam spięte policzki Harry'ego. Oj, trzeba opuścić wzrok. Łapię go za rękę i splatam nasze palce na krótką chwilkę, uśmiecham się do niego szeroko i kontynuuję notatki.
-Moi drodzy, chciałbym wam coś ogłosić...- mówi Bloom, kończąc swoje wywody.- Uniwersytet College London organizuje zmagania psychologiczne, które odbywały się kolejno trzy lata temu, dwa i w ubiegłym roku. Chciałbym się dowiedzieć, czy ekipa z tej klasy gotowa jest do owych zmagań? Alana? Lewis?
-Myślę, że tak...- odpowiada moja koleżanka i Lewis także kiwa głową.
-Ale nie ma już Felicity, nie uczy się tutaj, brakuje nam jednej osoby...- zauważa Lewis, na co Bloom uśmiecha się szeroko i przenosi wzrok na mnie.
-Kylie ma doświadczenie w takich sprawach, brałaś udział w olimpiadzie Harvardzkiej, może chciałabyś wspomóc klasę i szkołę? Hm?- pyta.
-Ky zgódź się!- wtrąca się Alana, na co uśmiecham się do niej.
-Oczywiście, chętnie spróbuję...- odpowiadam, na co ona aż podskakuje na krześle, a Bloom się uśmiecha.
-W takim razie zostańcie w trójkę po lekcji...- mówi i dzwoni dzwonek. Harry ma kwaśną minę.
-Po co się zgadzałaś, będzie ci oblukiwał tyłek...- mówi Hazz, na co się uśmiecham do niego.
-Nikt tego nie zrobi, jak ty potrafisz...- mówię mrugając do niego okiem, na co momentalnie w jego oczach jest błysk. Kąciki ust podnoszą się i pojawiają dołeczki w policzkach.
-Jestem fantastyczny w tym i owym...- mówi znacząco, a ja mrugam do niego okiem. Harry wychodzi z sali, a ja, Alana i Lewis zostajemy i podchodzimy do biurka. Profesor Bloom szeroko się do nas uśmiecha i wyciąga wydrukowane dla nas pliki materiałów, a właściwie jeden - dla mnie.
-Słuchajcie, będziemy musieli się umówić w tym tygodniu po lekcjach na trochę, aby porobić zadania, zrobić dyskusję, ale przed tym, Lewis i Alana mają już materiały.- mówi i przenosi wzrok na mnie. Sięga po plik kartek i podaje mi go.- To jest dla Ciebie, spróbujcie przeczytać wszystko na jutro, bo chętnie zrobiłbym pierwsze spotkanie. Tak będzie dobrze, jeśli już teraz się zabierzemy, a nie na ostatnią chwilkę... Czy pasuje wam?- pyta Bloom.
Spoglądamy na siebie i zgodnie akceptujemy jego propozycję. Mężczyzna uśmiecha się i dziękuje nam za zgodę na udział w olimpiadzie.
-Naprawdę super sprawa, warto, jeśli się tym interesujecie...- uśmiecha się i my przytakujemy. Wychodzimy z sali chwilkę potem i kierujemy się na piętro niżej, Lewis i Alana opowiadają nam o ubiegłorocznym konkursie, o nagrodach i oczywiście o uznaniu ze strony Bloom'a.
-Kylie, właściwie nie jest tobie potrzebne jego uznanie...- mówi Lewis, gdy widzimy naszych znajomych, którzy spoglądam w naszą stronę. Harry uśmiecha się do mnie, ale ja zastanawiam się nad słowami Lewisa.
-Co masz na myśli?- pytam go, gdy już jesteśmy niedaleko klasy. Staję koło Mike'a i Lewisa, a Harry jest naprzeciwko.
-Jak co? Ky, jesteś jego ulubienicą i jak nic wpadłaś mu w oko...- mówi, na co ja wywracam oczami.
-Boże, ale brednie...- mówi.
-Żadne brednie...- wtrąca się Mike, wsuwając ręce do kieszeni.- Zakładam, że mówicie o Bloom'ie...- na co Lewis kiwa głową.-...on lubi takie jak Ty, widziałem jego narzeczoną, to znaczy nie wiem kim była dla niego, ale była do Ciebie podobna... Od razu jak Cię widzi to błyszczą mu sie oczy...
-Nie chcę tego słuchać, to nauczyciel...- mówię szukając telefonu w torebce.
-Ale i facet...- mówi Harry.
Wzdycham cicho i odpisuję na wiadomość od Hailey. Mike zaczyna znów temat urodzin Eleanor i wszyscy komentują miejsce imprezy i prezenty, co dziewczyna chciałaby dostać. Przypominam sobie o książce na lekcję z Clice i idę do szafki, słysząc kroki znanego mi tempa za sobą.
-Nie oglądali się?- pytam, gdy opiera się o szafkę obok.
-Są zbyt zajęci urodzinami...- mówi Harry i uśmiecha się do mnie.- Co robisz po zajęciach?- pyta, na co zaczynam się zastanawiać.
-Muszę zrobić zakupy i posprzątać trochę, a potem przeczytać materiały od Bloom'a. A chcesz wpaść?- uśmiecham się do niego.
-Pewnie, możemy potem pojechać razem na zakupy, bo obiecałem Gem, że tym razem ją z tym odciążę...- mówi, na co kiwam głową.
-Jak ona się ma?- pytam, na co Harry przysuwa się bliżej.
-Jest ok, pracuje, dużo się widzi z przyjaciółkami... Ja też staram się ja wspierać, dużo jej dała rozmowa w Holmes Chapel, jak wróciła pijana jak bela.- mówi, na co uśmiecham się pod nosem.
-Wygadała się za wszystkie czasy.- mówię.- Śpisz dziś u mnie?- pytam bez ogródek, wywołując u niego uśmiech.
-Pytasz...- mówi, na co mrugam do niego okiem.- Ale nie będziemy oglądać żadnych filmów... Chyba, że będzie to komedia, albo horror, albo thriller, albo coś podobnego do 50 Twarzy Grey'a. - parskam śmiechem, na co i on się uśmiecha.
-Porno dla mamusiek, tak słyszałam...- mówię.
-Ale są tam damskie cycki, kochanie...- mruga do mnie okiem.
-I męskie pośladki tak na marginesie...- dodaję.
-Będziesz zamykała oczy na takich scenach...- mówi, na co oburzam się i zaczynam śmiać.
-To Ty będziesz zamykał oczy zboczuchu, jeszcze do Ciebie przyjdę i co? I znajdę jakiś pokój zabaw...- mówię, na co Harry wybucha śmiechem.
-Gdzie? W łazience?- unosi brwi.
-A żebyś wiedział, wejdę z tobą pod prysznic i wyciągniesz jakieś sexi pierdoły...
Harry unosi jedną brew i przenosi wzrok na mój biust.
-Zastanawiałem się, którego miejsca jeszcze nie zaliczyliśmy...- mówi.- I już wiem... Twój prysznic.- dodaje z szerokim uśmiechem. Widząc jego minę także się uśmiecham i robię mały kroczek w jego stronę.
-Rzeczywiście, w takim razie mamy cel, na dziś...- mówię i zamykam szafkę. Wzrok Harry'ego jest super.
Dzwoni dzwonek i wchodzimy na lekcję do Clice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz