-Musisz poznać moją rodzinę...- mówię do niej prowadząc ją za rękę.
-Ten ostatni rząd, co tak głośno klaskał to twoja rodzina?- unosi brwi.
Z uśmiechem potwierdzam i
gdy idziemy w ich stronę, a scenę zajmują przedszkolaki, zauważam mamę,
że stoi cała zapłakana po występie z piosenką napisaną przez Kylie i
trochę przeze mnie. Gemma z szerokim uśmiechem rzuca się w ramiona Kylie
unosząc ją do góry z podekscytowania, wiem, jak mojej siostrze podoba
się jak Kylie śpiewa i że jest jej fanką :).
-Boże to było super!- piszczy moja siostra, a mama staje u mojego boku i uśmiecha się szeroko.
-Synku, mam nadzieję, że
Ci się z nią uda...- mówi tak, że tylko ja ją słyszę. Uśmiecham się do
niej szeroko i całuję ją w czoło, jej dłoń mocno zaciska mój bok. Moja
rodzina wychodzi na zewnątrz, chcę przedstawić wszystkich mojej pięknej,
która zresztą jest pod ostrzałem zachwytów mojej siostry, kuzynek,
dwóch cioć i babci od strony mamy.
Puszczam moją mamę, do
której podchodzi Robin i daje jej chusteczki. Witam się z dziadkiem,
wujkami i kuzynami, którzy są dla mnie jak bracia.
-Siema brachu!- mówią Matty i Ben.
-Świetny występ, skąd wytrzasnąłeś taką laskę?- pyta pierwszy i ogląda się za moją Kylie.
-Gdzie się gapisz?- besztam go z uśmiechem. -Ona jest moja. Nie szykuj się nawet.
-A szkoda miałem ochotę podbijać...- mówi z uśmiechem.
-Tylko byś spróbował...- mówię mu.
Kylie uśmiecha się, gdy
kobiety przedstawiają jej się, a widząc wzrok babci, która kwitnie
rozmawiając z moją Ky powoduje u mnie szeroki uśmiech. Gemma puszcza do
mnie oko i daje mi znak, że powinienem ratować Kylie przed ciociami. Tak
więc przepraszam facetów i obejmuję Kylie od tyłu i całuję ją w głowę.
Jej dłoń ląduje na mojej koło jej szyi i splata nasze palce ze sobą.
-Harry to był piękny
występ!- piszczy ciocia Ruth, a ciocia Dee jej wtóruje. Babcia uśmiecha
się do mnie i podchodzę do niej, by ją mocno przytulić.
-Wiesz, co kochanie?-
mówi dotykając dłonią mojego policzka.- Za każdym razem, jak
przyjeżdżasz coraz bardziej wyglądasz jak brat Twojego dziadka, żołnierz
- George. Mój śliczny chłopczyk.- mówi i całuje mnie w policzek, a przy
okazji chce mi coś powiedzieć na ucho.- Ślicznotkę sobie wybrałeś...-
mówi i znów całuje mnie w policzek.
Uśmiecham się szeroko i wracam do mojej Kylie. Ona uśmiecha się szeroko.
-Było super, Harry...- mówi z szerokim uśmiechem.
-Wiem, jestem z nas bardzo dumny, a to jak grałaś przeszło wszelkie moje oczekiwania.- mówię i całuję ją w skroń.
-Chodźcie! Idziemy na
teren zbiórki.- mówi mama.- Po takim koncercie przyciągnięcie więcej
ludzi.- mruga okiem do Kylie, na co ta się szeroko uśmiecha.
Tak więc kolumna rodziny
Selley'ów i Styles'ów idzie przez park, moja mama z uśmiechem rozmawia z
Ellą, moją kuzynką i ciociami tłumacząc im jakieś nowe ozdoby, które
zakupiło miasto, by udekorować plac ratuszowy i park. Babcia prowadzona
przez Gemmę cały czas ogląda się za siebie i patrzy na nas, uśmiechając
się i mówiąc coś do mojej siostry. Matty zostawia brata, który pomaga
dziadkowi i dochodzi do nas.
-Kylie, palisz?- pyta moją piękną, na co ja się uśmiecham. Przypomina mi się rozmowa sprzed kilku godzin.
-Bardzo rzadko, okazyjnie. Raczej potępiam palenie.- mówi uśmiechając się lekko.
-A będziesz zła, jak wezmę Harry'ego na małego papierosa?- pyta ją spoglądając na mnie.
Kylie podnosi na mnie wzrok i patrzy na mnie znacząco, po czym wypowiada swoje zdanie na ten temat.
-Niech on sam
zdecyduje...- mówi patrząc mi w oczy, jej poważna mina i lekki cień
uśmiechu wyrażają wiadome intencje. Podoba mi się taka.
-Matty spasuję...- mówię, na co ona uśmiecha się i opuszcza wzrok na drogę, którą podążamy.
-Rzuciłeś?- pyta mnie kuzyn.
-Staram się ograniczać,
zauważyłem ostatnio, że nie wyciągam tak jak kiedyś śpiewając.- tłumaczę
się, na co czuję, że Kylie mocniej ściska mój bok i uśmiecha się
szerzej. Matty zdziwiony z deka odchodzi do swojej siostry, która go
woła. Idę z nią sam, a ona aż podskakuje.
-Z czego się tak cieszysz?- pytam ją, na co ona unosi wzrok na mnie.
-Odmówiłeś...- mówi z
szerokim uśmiechem.- Jestem dumna z ciebie ty mój pięknisiu...- dodaje
wpatrując się w moje usta, a ja wiem co to znaczy.
Moja mama wskazuje
miejsce zbiórki, tam wszyscy się kierują, a Ky bierze mnie na bok. Swoje
rękoma obejmuje mi szyję i wpija się w moje usta najpierw delikatnie, a
potem mocniej i namiętniej.
-Kylie...- mówię w jej usta uśmiechając się.- Ty jesteś niegrzeczna...- wtrącam w czasie przerwy na oddech.
-Zamknij się.- mówi
cicho i wpija się ponownie w moje usta. Moje ręce niegrzecznie schodzą w
jej tylnie kieszenie, a jej dłonie wplatają się we włosy, buzuję, aż
normalnie mam ochotę zabrać ją do łazienki. Nie przestajemy, zbyt nam
dobrze, a gdy pomiędzy pocałunkami z naszych ust wychodzą ciche jęki
wiem, że naprawdę jest dobrze.
-Boże, a wy znowu?- mówi Gemma. Ona na pewno mi tego nie przerwie.
Nie przestając całowania Ky pokazuję siostrze środkowy palec, na co ona zaczyna się śmiać i krzyczy do rodziny: Znalazłam ich, przyssali się do siebie. Wszyscy zaczynają się śmiać, nawet Kylie, która wcześniej tak zaabsorbowana zdaje się być na końcu fazy podniecenia.
-Chodź już...- mówi mi w
usta, po czym odrywa się i jednym ruchem wyciąga telefon z mojej
kieszeni i sprawdza stan swoich ust. Uśmiecha się lekko, a ja się
dziwię, że są nienaruszone, splata nasze dłonie i idziemy do mojej
rodziny. Gdy tylko wychodzimy z zakrętu Gemma zaczyna się śmiać.
-Wytrzyj się.- mówi do
mnie, na co Kylie patrzy na mnie i zaczyna się śmiać. Wyciąga z kieszeni
chusteczkę i wyciera mi usta, na co się krzywię z bólu.
-Coś ci powiem Hazz.- mówi Kylie, gdy znów jęczę z bólu.- Chcesz być piękny, musisz cierpieć i basta.
Gdy siadamy za stołem,
gdzie razem z Ky mam przyjmować chętnych do przekazywania datków na dom
dziecka moja Kylie dostaje powiadomienie, że Hailey oznaczyła ją na
zdjęciu. Z uśmiechem odblokowuje telefon i wyświetla jej się zdjęcie, na
które uśmiecha się szerzej. Przedstawia ono je dwie przytulające się i
śmiejące.
-Zobacz jak je podpisała.
Zjeżdża palcem w dół i pokazuje mi opis: Włączył mi się syndrom siostrzanej tęsknoty. Tęsknię za Tobą Kylie! xx.
-Kocham ją ponad życie...- mówi pod nosem i komentuje zdjęcie mnóstwem serduszek.
Do stołu podchodzi Pani,
która chce przekazać 50 funtów, Kylie od razu do niej zagaduje, mówi
jak ciężko jest dzieciom żyć bez rodziców, chociaż tak naprawdę nie zna
sytuacji, ale dobrze gra i przekonuje, że każdy funt się liczy i każdy
funt może zmienić ich sytuację. W rezultacie kobieta daje nie 50, a 100
funtów, z czego moja mama prawie pada z radości. Podchodzi do Kylie, gdy
tamta odchodzi, przytula ją od tyłu i całuje w policzek. Ten widok
powoduje u mnie dziwne uczucie na sercu, coś takiego ciepłego, Ky oblewa
się rumieńcem i zaczyna się tłumaczyć, że to nic takiego, ale moja mama
ukróca jej słowa mówiąc: Kochanie, to wspaniałe, że tak Ci zależy!
Kylie zabiera się za namawianie kolejnych ludzi, którzy są chętni do
kupna pojedynczych wyrobów ceramicznych dzieci z domu dziecka. Tylko, że
jej dar do przekonywania w ciągu dwóch godzin sprzedaje wszystkie
talerzyki i kubeczki. Moja mama licząc pieniądze nie może uwierzyć, że
wszystko poszło. W ciągu dwóch godzin Kylie, bo ja się generalnie
wstydzę cokolwiek mówić, zarobiła dla dzieciaków ponad dwa tysiące
funtów. Poza tym zachęca ludzi do dawania datków, żartuje z nimi,
zagaduje do dzieciaków i widzę, jak świetnie się bawi, a ze zbiegiem
godzin ma tyle samo energii ile miała. Gdy jednak powoli dochodzi
wieczór moja Ky cicho i dyskretnie ziewa, a w jej oczach widzę
zmęczenie. Ukradkiem spogląda na kolejki niedaleko, ale gdy pytam, czy
chciałaby pójść - przeczy i wtula się w moje ramię zamykając na chwilę
oczy. Moja mama ma energii za nas wszystkich, bo teraz ona przejęła
pałeczkę i namawia ludzi, którzy pojawiają się przy naszym stanowisku,
Gemma też już pada, ale jeszcze trzyma się z Robinem, który też ma już
dosyć wrażeń jak na jeden dzień.
-Ale dobrze mi się na tobie drzemie.- mówi mi do ucha Kylie, na co szeroko się uśmiecham i całuję jej czoło.
-Możesz położyć głowę na moich kolanach...- mówię jej, na co ona się śmieje.
-Nie będę robiła zamieszania wokół siebie.- mówi cicho.
-Moja mama od dziś kocha
Cię bardziej ode mnie, więc jakbyś się rozłożyła na stole od zbiórki,
słowa by Ci nie powiedziała...- mówię jej, na co ona chichocze.
-Co ty...- śmieje się.
-Naprawdę...- mówię.-
Nigdy z Gemmą nie złowiliśmy jej tylu kupców, a Ty w ciągu dwóch godzin
sprzedałaś wszystko.- mówię jej, na co ona się uśmiecha.
-Mam dar przekonywania...- chichocze pod nosem.
-Oj masz, masz...- mówię
jej i znów całuję ją w czoło. Jej dłoń spada na moje udo i splata nasze
dłonie, natomiast ja drugą ręką przyciskam ją bliżej siebie. Jest
idealnie i właśnie tak chciałem, by wieczór się skończył, nie na *ekhm*
seksie, który z nią jest najbardziej emocjonującym przeżyciem i z każdym
kolejnym razem lepszym i lepszym, ale właśnie w swoich ramionach,
przytuleni, rozmawiają, patrzą na ludzi, kimają... Tego chciałem będąc u
mamy - poczuć coś innego, poczuć Kylie od strony wewnętrznej, od strony
emocjonalnej, a nie tylko seksualnej. I tak jest. Jest wspaniale.
Do mojej mamy przychodzi
jej koleżanka, która przyniosła czeki, które zostały złożone na ręce
burmistrza, ale i pieniądze od sponsorów (Tak górnolotnie to brzmi, ale
to prości handlowcy w Cheshire). Kobiety liczą i wyliczają, że na dzień
dzisiejszy mają prawie 25 tys. funtów co jest rekordem, a to jeszcze nie
koniec. Tak więc już czuję, że mama nie zaśnie... Zaczynają się pokazy
fajerwerków, ale widzę, że nawet to nie rusza już Ky. Po prostu zasypia.
Moja mama widząc to daje
mi wzrokiem do zrozumienia, bym z nią jechał do domu. Daje mi klucze i
uśmiecha się szeroko patrząc z czułością na nas.
-Kylie, śpisz?- pytam cicho, na co ona przeczy mrucząc.
-Chodź, jedziemy do domu.- mówię jej.
-Nie, jeszcze nie koniec festynu.- mówi wtulając się we mnie bardziej.
-Dla nas już koniec. Chodź.- mówię.
-Nie mam siły...- mówi mi do ucha, na co uśmiecham się szeroko.
-Chcesz żebym Cię zaniósł do auta?- pytam ją, na co ona mruczy twierdząco.
Wstaję z ławeczki,
wkładam klucze do tylnej kieszeni i biorę ją na ręce. Wszyscy szeroko
się uśmiechają na nasz widok, a ja wręcz mógłbym skakać z radości.
Ludzie uśmiechają się do nas, a ja tylko mówię do niej, że zaraz pójdzie
spać już stuprocentowo. Widzę auto, otwieram je i wsadzam Kylie do
środka, zapinam jej pasy i ja wsiadam na swoje miejsce. Ruszam, a widząc
jej spokojny wyraz twarzy uśmiecham się do siebie i robię jej parę
fotek, bo jest słodka jak cukierek dzisiejszego wieczoru. Droga nie
zajmuje mi dużo czasu, zanoszę ją do łóżka i wg jej polecenia,
przebieram ją w rzeczy do spania. Przed snem budzi się jednak, bo musi
pójść zmyć makijaż, ale zajmuje jej to mniej niż minutę, a gdy pojawia
się w moim pokoju z powrotem rzuca się na łóżko i zasypia. Ja zapalam
sobie jeszcze papierosa na balkonie, po czym idę wziąć prysznic i też
jedyne czego już potrzebuję to sen.
(...)
Rankiem przewraca się na
drugi bok i przez sen wspina się na moje ciało. Swoją głowę umieszcza w
zagłębieniu mojej szyi, ciało leży bezpośrednio na moim, a prawa ręka
wplata się w moje włosy. Uśmiecham się szeroko i swoją ręką obejmuję jej
biodra, przeciągając bliżej do siebie. Jej cichy, spokojny oddech
powoduje u mnie dziwne uczucie błogości, takiego przyjemnego spokoju i
chcę, by ta chwila trwała wiecznie. Uśmiecham się pod nosem myśląc
właśnie o leżącej na mnie dziewczynie. Innej niż wszystkie, które znam.
Innej niż te, które chciałem poznać. Kylie jest wyjątkową osobą, a jej
pozytywne cechy mógłbym wymieniać bardzo długo i to ona sprawiła, że
świat stał się bardziej kolorowy. Inny. Ona sprawiła, że moje różne
opinie uległy zmianie, bo dowiedziałem się tej dobrej i korzystnej
prawdy. Kylie mi ją pokazała i nauczyła mnie poszukiwać, drążyć i dążyć
do osiągnięcia swoich celów. Nauczyła mnie bycia lepszym człowiekiem,
patrzeć na świat ze strony dobrej i nauczyła mnie szukać w świecie
pozytywów. I znajduję je. W niej. To wszystko co się zdarzyło od prawie
czterech miesięcy, bo przecież tyle ją znam wydaje sie być śmiesznie
krótkim czasem. Dla mnie to okres transformacji. A Kylie jest wyjątkową
kobietą i żadna dziewczyna, nawet moja mama i siostra nie zdołały mi
pomóc znaleźć właściwy kierunek - ona mi pomogła i dlatego tyle dla mnie
znaczy. Dlatego nie chcę jej wypuszczać ze swoich ramion nawet jeśli
ona ma głowie tylko przyjaźń to w moim sercu zawsze czuwa ogniste
uczucie, z którego zdałem sobie sprawę nie tak dawno. Pierwszy raz w
życiu ktoś uczynił rewolucję emocjonalną we mnie i brawa dla tej Pani,
bo znalazła to, czego nikt we mnie nie widział... Co więcej i co gorsze -
ja tego nie widziałem. Kocham ją i będę dążył do tego, by i ona wyznała
mi kiedyś miłość, a wiem, że jeśli się tylko postaram i naskoczę na nią
może być tak jak chcę. Zamykam oczy i staram się jeszcze usnąć
wyobrażając sobie mnie i ją w innym wymiarze uczuciowym.
Przebudzam się i czuję,
jak swoją dłonią dotyka mojego ucha, a nosem dotyka skóry mojej szyi.
Otwieram oczy i sunę dłonią niżej w kierunku jej majtek, a których
wyjątkowo dziś spała. Wsuwam dłoń pod ich strukturę i pozostawiam dłoń
nieruchomo. Ona mruczy cicho i bierze gwałtowny oddech przez nos.
Przebudza się. Jej dłoń wsuwa się pod mój kark i czuję jak składa na
mojej szyi pocałunki. Delikatnie ściskam jej pośladka, na co ona powoli
unosi tułów do góry siadając mi na pasie. Najpierw swoimi dłońmi dotyka
twarzy i trze zaspane oczy, następnie odgarnia grube włosy do tyłu,
unosi ręce do góry i mocno się wyciąga cicho przy tym mrucząc. Moje
dłonie z pośladków wspinają się po jej brzuchu dotykając struktury
skóry, ale przyglądam się fragmentom dolnej partii jej piersi, która
ukazała mi się wraz z momentem wyciągania się i podniesienia bluzeczki
do góry. Gdy opuszcza dłonie uśmiecha się do mnie i nachyla się, by dać
mi buziaka zresztą bardzo namiętnego.
-Uwielbiam się budzić
koło Ciebie...- mówi po rozłączeniu naszych ust. Na te słowa robi mi się
na sercu ciepło, uśmiecham się szeroko, a moje dłonie suną po jej
nagich udach w górę i w dół.
-Jest mi tak cieplutko
jak śpię z tobą...- mówi.- Tak milutko... A Ty jesteś idealny do spania
na Tobie...- mówi i powoli znów schyla się w dół, ale trąca nosem mój
nos i dopiero wtedy daje mi całusa soczystego jak cholera i utrzymuje
nasze usta w złączeniu dłuższą chwilę.
-Boże i te twoje
malinowe usteczka...- mówi i wpija się w nie mocniej, na co lekko się
uśmiecham nie chcąc zaburzać tej chwili. Jest cudownie. Ona jest
cudowna. Najcudowniejsza. Ten pocałunek trwa dłuższą chwilę i zdaje się,
że wcale nie zamierzamy go przerwać, ale jesteśmy niestety do tego
zmuszeni. Pukanie do drzwi sprawia, że Kylie odskakuje ode mnie i w
ciągu dwóch sekund leży obok mnie, co jest cholernie niewygodne na
jednoosobowym łóżku. Uśmiecham się szeroko.
-Przytul się do mnie, będzie Ci wygodniej...- mówię jej, na co się nie zgadza.
-Moja mama wie, że jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi...- mówię jej, na co oblewa się rumieńcem.
-Powiedziałeś jej?- pyta mnie.
-Sama się domyśliła...- mówię.
Ky przytula się do mnie i mówię głośniej: Proszę wejść!
Mama przychodzi i szeroko się uśmiecha.
-Dzieci przygotowałam
dla Was śniadanie w kuchni, ja jadę do urzędu miasta załatwić sprawy
związane ze zbiórką.- mama i Ky wymieniają się uśmiechami.- Gemma jest u
Charlotte, a Robin w pracy, także Harry skoś trawę w ogrodzie,
proszę...- mówi.- Dobrze to ja lecę! Miłego przedpołudnia!- uśmiecha się
szeroko i wychodzi zamykając za sobą drzwi.
Kylie momentalnie wspina się na moje biodra.
-Jesteśmy sami...- mówi cicho schylając się niżej i niżej.
-Nie mam prezerwatyw.-
mówię na wstępie. Uśmiecha się szeroko i dotyka palcem mojej dolnej
wargi, po czym całuje ją nie odrywając wzroku od moich oczu.
-Skoro twojej rodzinki
nie ma długo dość to zdążymy zjeść, pójść do sklepu, kupić gumki,
wrócić, zrobić bang bang i skosić trawę...-wylicza na co chichoczę i
przyznaję jej rację.
W ciągu sekundy schodzi z moich bioder i kręci tyłkiem idąc do swojej walizki.
-Które Cię bardziej kręcą?- pyta mnie przekładając do siebie czarne i zaraz potem czerwone stringi.
-Czarne...- mówię.
-Wiedziałam...- mówi pod
nosem z uśmiechem. Ja też wstaję z łóżka po uprzednim dokładnym
obejrzeniu jej pośladków w obcisłych majtkach. Ubieram czyste bokserki i
narzucam dresy oraz bokserkę. Kylie wyciąga dresy i krótką koszulkę.
Nakłada wszystko na siebie, wiąże włosy i obydwoje wychodzimy z pokoju.
Schodzimy na dół, a tam Kylie aż staje w progu.
-Moja mama naprawdę Cię kocha...- mówię patrząc na cały stół naleśników w różnych odmianach, konfiguracjach, smakach, dodatkach.
-Ona nienawidzi robić naleśników...- mówię.- A tobie zrobiła cały stół...- uśmiecham się szeroko.
Ky uśmiecha się szeroko i siada na hokerze. Zaczyna jeść.
(...)
-Ultramocne?- mówi mi na ucho, gdy stoimy przy kasie.
-Są grube...- mówię cicho.
-To te cienkie. Chcę
cienkie...- mówi Kylie i czyta etykiety rodzajów prezerwatyw. Jej twarz
po kilku sekundach ukazuje uśmiech, jednoznaczny uśmiech, ale ja nie
wiem o co w nim chodzi.
-Co jest?- pytam.
Kylie odkłada pudełko i bierze te o mocno czerwonej barwie.
"Poprawiające doznania"
Uśmiecham się szeroko i
mówię jej na ucho, że zaszalejemy dziś. Ona staje na palcach i chowa
uśmiech w zagłębienie mojej szyi. Kładzie na taśmie trzy paczki i gumę
do żucia, żeby nie było. Kasjerka to młoda kobieta, która wydaje się
dopiero nabierać doświadczenia. Z uśmiechem wita nas i zaczyna kasować
produkty, momentalnie jej policzki oblewają rumieńce i jej uśmiech robi
się nieśmiały. Dziewczyna lekko jąkając się czyta cenę. Podaję jej kartę
i zbliżeniowo płacę za zakupy. Kylie w tym czasie wsuwa palce pod tył
mojej koszulki i dotyka moją skórę lekko i szczypiąc.
Uśmiecham się lekko w podziękowaniu do dziewczyny i prowadzę Ky do wyjścia.
-Ale ją onieśmieliłeś, Hazz...- mówi.
-Onieśmieliły ją hurtowe ilości prezerwatyw.- odpowiadam Kylie.
-Oj tam hurtowe...-
uśmiecha się Kylie i przytula się do mnie. Powrót zajmuje nam ok. 10
minut, a gdy wracamy w domu już jest mama, wnosi właśnie zakupy i różne
teczki. Zauważa nas, gdy wraca do auta i macha do nas, na co wykonujemy
ten sam ruch.
-Harry...- mówi Ky wsuwając dłoń pod gumkę moich dresów.
-Tak?- pytam przenosząc wzrok na nią.
-Dziś w nocy... Zawojujemy twoje jednoosobowe łóżko...- mówi cicho i czuję jak zjeżdża dłonią na pośladek.
Uśmiecham się szeroko i całuję ją w czoło.
-Pójdziemy na całość?- pytam ją.
-Na całość całości...- odpowiada i formuje z ust dzióbek, bym dał jej buziaka.
Jesteśmy już prawie na podjeździe na co mama pyta, gdzie byliśmy.
-Um...- namyśla się Kylie.- Musiałam kupić gumę do żucia...- mówi z lekkim rumieńcem na twarzy.
Sprawdzam, czy są
jeszcze jakieś zakupy w bagażniku, ale nic nie pozostało, więc chcę iść
do domu, ale moja mama łapie na podjeździe dłoń Ky i ciągnie ją w swoją
stronę. Patrzę na nią zdziwiony.
-Daj nam dwie minuty...- mówi do mnie, a Kylie patrzy na nią wyczekująco.
Idę do kuchni i
rozpakowuję torby, chowam wszystko i idę kosić trawę. Wsiadam na
maszynę, odpalam ją i jadę. Śpiewam sobie cicho pod nosem piosenkę,
którą chwilkę temu usłyszałem w radiu i zauważam, że w ciągu kilkunastu
minut ogarniamcały ogród.
Kylie wciąż nie ma.
Odstawiam maszynę z
powrotem do garażu, wysypuję trawę do kosza i wchodzę do środka domu.
Moja mama rozmawia przez telefon, a gdy pytam gdzie Ky wskazuje piętro.
Zsuwam buty i idę po schodach.
-Kylie!- nawołuję.
-Tu jestem!- słyszę jej
odzew zza drzwi mojego pokoju. Otwieram je i lekko zatyka mnie widok jej
walizki całkowicie rozpakowanej i to na każdym skrawku wolnego miejsca.
-Co się stało?- pytam.
-Twoja mama powiedziała,
że twoja babcia ma urodziny i bardzo mnie polubiła i pytała, czy
przyjdę jutro z tobą na małe przyjęcie...- mówi, na co szeroko się
uśmiecham.
-To fantastycznie...- mówię uśmiechając się szerzej.
-I wyciągnęłam wszystko,
zastanawiam się co ubrać...- mówi spoglądając na ciuchy na łóżku.
Momentalnie jej mina staje się inna i siada na skrawku łóżka odsuwając
jedną z sukienek.
-Nie wiem, czy powinnam
iść tam Harry... Festyn był festynem, a to jest impreza rodzinna, a ja
do niej nie należę i nie powinnam uczestniczyć, jestem dla twojej
rodziny obca.- mówi zakłopotana, na co przemierzam do niej kilka kroków.
Kucam przed nią i łapię jej dłonie.
-Ky, moja mama nigdy nie
proponuje czegokolwiek ludziom, których nie szanuje, czy nie lubi. Moja
mama i jak wczoraj się przekonałem - cała moja rodzina bardzo Cię
polubiła, za to, że jesteś taka otwarta, taka miła, taka grzeczna, za
to, jak się zaangażowałaś. Moja babcia uwielbia takich ludzi, jak Ty i
nie zdziwiłem się, że przypadłaś do gustu i mamie i babci. Dlatego
nieprzypadkowo jesteś zaproszona i myślę, że babci będzie przyjemnie,
jeśli się pojawisz...- mówię z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę tak myślisz, czy wymyśliłaś to z grzeczności?- mówi ostrożnie.
Podnoszę się z kucków i odsuwam kilka rzeczy, by móc usiąść na moim łóżku, zasiadam i uśmiecham się do niej.
-Zawsze jestem szczery,
piękna...- mówię i łączę delikatnie usta jej z moimi. Ona uśmiecha się
delikatnie nieodrywając ust od moich ust. Jej dłoń dotyka moich włosów
doprowadzając mnie tym do małego orgazmu. Dosłownie.
Gdy się od siebie odsuwamy Kylie przykłada czoło do mojego i uśmiecha sie lekko.
-Jesteś wyjątkowy...- mówi i muska moje usta jeszcze raz.
W tym momencie także
wstaje i zaczyna patrzeć co mogłaby ubrać, na co ja siadam na podłodze i
przyglądam się jej, jak szaleje i zakłada kolejne stylizacje i kręci
tyłkiem przed moim nosem. To ona jest wyjątkowa. Nie ja. Ona. Tylko ona.
Po godzinie znajduje
sukienkę o której kompletnie zapomniała i gdy ją zakłada uśmiecham się
szeroko i stwierdzam, że przebije wszystkich na tej uroczystości. Ona
lekko się zawstydza i uśmiecha pod nosem. Gdy wszystko z powrotem
układa, wiesza sukienkę na wieszaku i umieszcza na drzwiach szafy.
Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i przekrzywia głowę i uśmiecha się
lekko. Mówi coś cicho i do końca nie słyszę co konkretnie mówiła.
-Co powiedziałaś?- pytam ją, na co odwraca się w moja stronę.
-Nie chcę przebić wszystkich, powinnam być tam niewidzialna...- mówi cicho.
Wzdycham cicho i wstaję z podłogi, podchodzę do niej i łapię ją za ręce.
-Harry, ja się czuję naprawdę dziwnie...- mówi.
-Zupełnie niepotrzebnie
zawracasz sobie tym głowę...- mówię, a jej oczy patrzą w podłogę..- Ky,
większość rodziny już Cię poznała i wszyscy Cię zaakceptowali.
Najbardziej wpadłaś w oko babci...- mówię, na co podnosi na mnie wzrok.-
Na ucho mi powiedziała, że mam dobre oko i wiedziałem kogo wybrać.-
mówię i obydwoje zaczynamy się śmiać.- Naprawdę chcę, żebyś tam ze mną
była, żebyś przyćmiła wszystkie kuzynki, kuzynów i ciocie, bo zawsze
twierdzili, że jestem zbyt odstającym od innych człowiekiem, by znaleźć
sobie inną dziewczynę niż plastiki, które będą ze mną dla szpanu. Ludzie
się koło mnie kręcą, przyciągam ich, ale nie nadaję się na relację z
normalną dziewczyną.- opuszczam głowę.- Ale jesteś Ty, Ky i chcę im
pokazać, że się grubo mylili, bo Ty jesteś miliony razy lepsza niż oni
mogą sobie wyobrażać.
Kylie dotyka dłonią mojego policzka.
-Naprawdę tak było?- pyta.
-Nie bez powodu moja mama tak przeżywała twój przyjazd.- mówię.
Ky cicho przełyka ślinę i przysuwa się o pół kroki bliżej mnie. Podnosi wzrok na moje oczy.
-Skoro tak jest to...-
mówi i staje lekko na palcach.- Wszystkim kopara opadnie.- mówi, na co
się uśmiecham szerzej i szerzej. Daję jej buziaka w usta i mocno
przytulam. W ciągu dnia razem z Kylie pomagamy mamie w kuchni, ponieważ
przygotowanie potraw zostało podzielone między córkę i synową babci.
Kylie wymienia się uwagami kulinarnymi, a kilka rzeczy sobie zapisuje,
jest zaabsorbowana i widzę, jaką przyjemność sprawia jej zwyczajne bycie
w kuchni. Wieczorem idziemy spać, a seks odkładamy na później, na pewno
o nim nie zapomnimy :). Kładąc się dużo rozmawiamy, ale nie jestem w
stanie wymienić jakiejkolwiek rzeczy, która była tematem, bo momentalnie
obydwoje zasnęliśmy.
Świetny. Jak zawsze
OdpowiedzUsuń