14 kwietnia 2017

Rozdział 33



-Harry…- jęczę, gdy słońce świeci mi w oczy.
Odpowiada mi cisza.
-Kuźwa, kto odsłonił rolety…- mówię i chowam głowę pod poduszkę, czując na moich pośladkach lekki, zimny powiew wiatru. Zasłaniam kołdrą nagie części mojego ciała i próbuję spać dalej, ale w tym momencie rozlega się zgrzyt piły w ogrodzie.
-Nie wierzę…- mówię pod nosem i podnoszę głowę spod poduszki. Wnet drzwi skrzypią i do pokoju wchodzi Harry. Gwałtownie kładę głowę na poduszce otwierając lekko oczy.
-Już nie śpisz?- pyta z uśmiechem siadając na kanapie. Brał prysznic i na jego biodrach jest tylko ręcznik.
-Zostawiłeś okno otwarte, a ktoś chyba ścina drzewo i sam słyszysz…- mówię mu.
-Moja mama i Robin już dawno nie śpią…- uśmiecha się.- A dziś chyba wywożone są odpady z ogrodu, więc zaczęli…- dodaje.- A okno musiałem zostawić otwarte…- mówi z szerokim uśmiechem.
-Czemu?- pytam.
Uśmiecha się z dołeczkami i zagryza lekko wargę.
-W powietrzu unosił się zapach naprawdę ostrego seksu…- mówi, na co uśmiecham się szeroko.
-Na pewno był przyjemny…- mówię.
Harry marszczy nos, na co zaczynam się śmiać.
-Niekoniecznie…- mówi.
Podchodzi do komody, skąd wybiera bokserki. Zsuwa ręcznik i pokazuje swój zgrabny tyłeczek. Uśmiecham się pod nosem, a gdy już odwraca się i widzi mój uśmiech, sam szeroko się uśmiecha.
-Nie pokazuje się takich zgrabnych pośladków po takiej nocy…- mówię.
-Możesz mi pokazać swoje…- mówi bez ogródek, na co się uśmiecham.
Wychodzę spod kołdry i przemierzam drogę koło Harry’ego do mojej walizki, gdzie wyciągam bieliznę, nakładam ją, szukam jakichś rzeczy do ubrania oraz kosmetyczki.
-Idę się umyć…- mówię, na co Harry się uśmiecha i podchodzi do mnie.
-Mógłbym pójść pod prysznic drugi raz…- obejmuje mnie w biodrach całując obojczyk, co powoduje u mnie łaskotki.
Odskakuję od Hazzy i z uśmiechem stwierdzam:
-Nie, nie możesz…
I idę do toalety.
Tam z piosenką na ustach ogarniam się i nakładam świeżą warstwę lekkiego makijażu. Suszę włosy rozczesując je, by tylko nie zrobiły się loki. Na moje szczęście wszystko jest w porządku. Ubieram rzeczy (No.184) - link zewnętrzny, dokładam trochę tuszu na rzęsy i wszystko jest ok.
Gdy wchodzę do pokoju Harry'ego on siedzi w kraciastej, bardzo luźnej koszuli, w której guziki nie są zapięte do poziomu mostka. A ten sposób pokazuje umięśnioną klatkę i śliczne wisiorki, które zdobią jego szyję. Wygląda bosko...
-Mmm... Co za przystojniak...- mówię, a on dopiero wtedy mnie zauważa.
-Znalazłem starą koszulę, dobrze wygląda?- pyta, na co kiwam głową i tylko podwijam mu bardziej rękawy.
-Dziś jedziemy na festyn do Cheshire...- mówi Harry.- Mama tam zarządza zbiórką pieniędzy na dom dziecka i zawsze z Gemmą jedziemy, by wesprzeć ją...
Kiwam głową w zrozumieniu.
-Dawno nie byłam na jakimkolwiek festynie, zapowiada się ciekawie...- mówię, na co Harry obniża się lekko i daje mi całusa w usta. Łapie mnie za rękę i wyprowadza z pokoju po schodach na dół ku kuchni. Tam śniadanie czeka na nas na wyspie kuchennej, a więc siadamy i próbujemy omletów a'la mama Twist.
-Gdzie jest Gemma?- pytam, gdy Anne wchodzi do domu z ogrodu.
-Zjadła już i poszła zrobić zakupy...- mówi kobieta.
-Dała radę wstać?- pyta zdziwiony Harry.
-Ona ma mocną głowę po mnie synku...- uśmiecha się szeroko i wraca do ogrodu.
-Uwielbiam, gdy masz rozpuszczone włosy...- mówi z pełnymi ustami Harry.
Uśmiecham się i przesyłam mu buziaczki. Uśmiecha się do mnie i pyta, czy mi smakuje, na co pewnie kiwam głową.
-Wszystko jest boskie...- mówię.
-A czy tak boskie jak ja?- pyta pewnie.
-To jest lepsze...- odpowiadam, na co połyka i otwiera usta z oburzenia, na co wybucham śmiechem.
-Jesteś słodki...- mówię, na co on przysuwa się do mnie i daje mi buziaka w usta.
Kontynuujemy jedzenie.
-A właściwie w jaki sposób działa ta zbiórka?- pytam go.
-Wiadomo wpłaty, ale szkoły w Cheshire robią zawsze własnoręcznie malowane ceramiki i są potem sprzedawane. Czasami miasto trochę dołoży, ale nie jest do tego skore. Ludzie przynoszą różne rzeczy z domów, są sprzedawane na aukcjach, a potem wędrują na konto domu dziecka.
-Nie ma jakichś koncertów charytatywnych?- pytam.
-Nie ma ludzi, którzy by się zgodzili, nie ma ludzi, którzy śpiewają.- mówi.
-Ty śpiewasz…- mówię, na co Harry wywraca oczami.
-Mam śpiewać na festynie rodzinnym, jaki to dobry seks mam za sobą, albo o grzecznych i niegrzecznych dziewczynkach?- pyta retorycznie na co się uśmiecham.
-Możesz zaśpiewać jakieś covery…- mówię podnosząc kubek z herbatą do ust.
-Nie jestem przygotowany chyba…- mówi.
-Oj przestań, poszukamy coś fajnego, mamy jeszcze kilka godzin…- uśmiecham się.
Harry patrzy na mnie uważnie.
-To ty też zaśpiewaj…- mówi mi, na co zaczynam kręcić szybko głową.
-Nie, nie, nie…- uśmiecham się.
-Dlaczego? Masz materiał z Rihanny… Poza tym inne utwory, które nagrywałaś…- mówi coraz bardziej podekscytowany.- I no przecież!- puka się w głowę, na co patrzę na niego bez słowa.- Album Ariany Grande, masz go w małym palcu, był twój! Kylie!- mówi z szerokim uśmiechem.
-Harry, ale ja…- mówię, na co on zeskakuje z hokera i idzie do ogrodu. -Harry!- wołam za nim.
Nagle przez drzwi wchodzi Gemma z zakupami. Harry staje z mamą i z nią rozmawia, a na jej twarzy pojawia się coraz większy uśmiech.
-Co znów zrobił?- pyta.
-Pomyślałam, że w ramach zbiórki Harry mógłby coś zaśpiewać i właśnie poszedł powiedzieć Waszej mamie, że ja też to uczynię…- mówię, na co Gemma uśmiecha się szeroko.
-Repertuar z „ANTI”?- pyta zagryzając obraną marchewkę.
-Nie wiem…- mówię.- Co wy macie z tą Rihanną…- dziwię się.
-Zaśpiewałaś to lepiej niż ona, ale najlepiej to podobało mi się „Work, Work, Work”…- mówi Gemma i zaczyna podśpiewywać lekko poruszając tyłkiem, na co zaczynam się śmiać.
Harry wraca do kuchni z szerokim uśmiechem.
-Boże, zagrajmy duet!- wybucha, na co Gemma wybucha śmiechem widząc jego podekscytowanie.
-Nie ma na to czasu…- zaczynam się śmiać.
-Sama mówiłaś, że mamy kilka godzin.- mówi i szybko kończy śniadanie.
Chcę wstać z hokera, by odłożyć naczynia, ale Harry wyręcza mnie i w ciągu sekund wkłada je do zmywarki. Zamyka ją i okrąża wyspę, jednym ruchem podnosi mnie z hokera i na rękach niesie do sypialni. Kładzie mnie na kanapie i włącza komputer, sięga po gitarę i zaczynamy się zastanawiać, poważnie zastanawiać i na kartce zapisywać po kilka utworów, które moglibyśmy zaśpiewać. Gdy dokonuję wyboru swoich zaczynam się nam wyborem jednej piosenki z użyciem pianina.
-Dobra, ja też mam swoje…- mówi dopisując ostatnie słowo na kartce.
Wciąż się zastanawiam nad tą piosenką, którą naprawdę pięknie można by było zagrać. Zagryzam wargi wpatrując się w kartkę.
-Ky?- słyszę jakby w podświadomości.
Prawdopodobnie się nie zgodzi, ale to byłoby coś i duet wyszedłby boski… A przecież chodzi o przyciągnięcie ludzi i o zebranie pieniędzy dla dzieci.
-Hej…- mówi cicho.- Nad czym się tak zastanawiasz?- pyta składając na mojej szyi całusa.
-Chcę duetu z tobą, Hazz.- mówię, na co jego oczy się pozytywnie rozszerzają, a na ustach pojawia się uśmiech.
-Ja też chcę z tobą duetu…- mówi i dotyka swoimi ustami moich, tkwimy w pocałunku bardzo delikatnym, ale niezwykle przyjemnym.
-Zaśpiewajmy piosenkę ze wczoraj…- mówię mu w usta, na co robi się dziwnie sztywny. Powoli się odsuwa.
-Kylie, to nie jest chyba dobry pomysł…- mówi. -…poza tym ona nie jest skończona…
-Skończymy ją i zrobimy dla dwóch osób, jeżeli się zgodzisz…- mówię mu.
Jest niepewny, bardzo niepewny, spogląda w swoją kartkę.
-Ta piosenka była piękna naprawdę i to by była ogromna przyjemność zagrać coś takiego, ale jeśli nie chcesz to powiedz mi, poszukamy czegoś innego…- mówię mu.
Przełyka cicho ślinę i lekko uśmiecha się pod nosem.
-Naprawdę ci się podobała?- pyta H.
-Nie wyobrażasz sobie jak bardzo Harry…- mówię, na co on wpija się w moje usta i pożądliwie mi je całuje, na co ja uśmiecham się szeroko i nie pozostaję mu dłużna. Po chwili jednak stwierdzamy, że musimy dopisać zwrotkę tekstu, więc lepiej zrobić to wcześniej niż później. Jest potwornie szczęśliwy, a jego niepewność sprzed minuty uciekła w dal. Nie wiem ile czasu zajmuje nam napisanie drugiej zwrotki i końca piosenki, bo wręcz rzucamy słowami, które idealnie pasują. Harry jedno, ja drugie i tak dalej… Idealnie się rozumiemy i zauważam to wtedy, gdy piszemy wspólnie. Na jego ustach cały czas gości uśmiech, a jego ciało aż się rwie do skakania. W pewnym momencie on ze szczęścia, gdy już próbujemy śpiewać, wskakuje na swoje łóżko z gitarą i zaczyna się drzeć na całe gardło, na co wybucham śmiechem i aż kładę się na kanapie pod oknem.
-„You’re a beautiful girl!”- śpiewa na cały głos wariując palcami na tej biednej gitarze.
Siadam ocierając łzy, które spływają po policzkach.
-„The mooooost beautiful in the wooorld!”- dodaje, a ja już nie mam siły na śmiech przez ból brzucha.
-Przestań!- krzyczę, na co on zrzuca gitarę z szyi, zeskakuje z łóżka i zaraz jest przy mnie, kładzie się na moim ciele na co piszczę, że złamie mi wszystkie kości, na co zaczyna całować mnie po szyi, co mnie cholernie łaskocze.
-Harry!- piszczę.- Harry!!! Przestań!!!
On parska śmiechem, na co ja zaczynam się głośniej śmiać.
-Najpierw proszę o prawdziwego całusa, piękna…- mówi mając usta 1cm od mojej twarzy.
-To ty ugniatasz mi to i owo, więc to ty powinieneś mnie całować…- mówię unosząc brwi, na co wpija się w moje usta od razu wsuwając język i dotykając mojego. Jego ręka łapie za moje udo i przyciąga je bardziej do siebie, tak, że go czuję i wydaję z siebie ciche westchnienie.
-Takiego Cię uwielbiam najbardziej…- mówię mu w usta, na co się uśmiecha.- Ale szalony Harry to nieznany mi Harry i też go uwielbiam…- dodaję, na co on muska jeszcze kilka razy moje usta.- Gdyby ich tak połączyć którejś nocy byłoby nad wyraz ciekawie…- mówi i uśmiecha się szeroko.
-Cicho bądź, chcę Cię całować.- mówi z uśmiechem, na co zamykam się i poddaję mu się.
Gemma
-Córciu, powiedz mi…- mówi mama, gdy zawiązuję wstążeczki na nagrodach dla dzieci.- Czy oni… No wiesz…- miesza się, uśmiecham się szeroko.
-Pytasz, czy spali ze sobą?- unoszę z uśmiechem brwi. Mama się rumieni i kiwa głową.
-Nie raz, nie dwa mamo…- mówię.- Są w wieku, kiedy tylko się pożądają, więc wydaje mi się, że tutaj nawet ze dwa razy były…- mówię pewnie, na co mama mnie beszta za wchodzenie w takie szczegóły. Bawi mnie to.
-A myślisz, że Kylie…- mama marszczy lekko brwi. Wiem, że martwi się o Harry’ego. -…że ona się przekona do H.?
-Ona jest do niego przekonana mamo, ale… On ci już kiedyś mówił, że Ky ma plany od wielu lat i przyrzekła sobie, że nikt, ani nic jej nie zatrzyma.- mama kiwa głową w zrozumieniu.
-Wiem, wiem… Ale mam nadzieję, że ona pozwoli na to, by pojawiło się między nimi uczucie…- mówi mama.
-Jeśli mam być szczera to mnie się wydaje, że to już powoli się zaczęło. Widzę, jak na niego patrzy… To nie jest zwykłe „przyjacielskie” spojrzenie. Ale nie chcę nic mówić takiego Harry’emu, bo on sobie to weźmie do serca i będzie potem zraniony.- mówię, na co mama przyznaje mi rację.
-Ślicznie razem wyglądają…- mówi moja rodzicielka.
Uśmiecham się szeroko i kiwam głową.
Harry
-Ta piosenka stanie się hitem…- mówi Kylie zmieniając koszulkę, na co obserwuję jej piękne piersi. Nie mogę się oprzeć i staję za nią, gdy przewraca koszulkę na właściwą stronę. Obejmuję ją w biodrach i kładę jej głowę na szyi, by z góry popatrzeć.
-Stanie się, bo w niej śpiewasz…- mówię i całuję jej obojczyk.
-Nieprawda!- mówi.- To będzie nasz sukces…- dodaje i odwraca się do mnie przodem. Staje na palcach i trąca mój nos swoim.
-A gdy zdobędzie się sukces…- mówi cicho sunąc po moim brzuchu.- Warto to świętować, nie uważasz?- pyta, na co uśmiecham się pod nosem.
-Myślę, że da się coś zrobić… Ale muszę kupić prezerwatywy, bo te dwie paczki się skończyły…- mówię.
-Kup jakieś mega mocne, bo dziś mam ochotę zaszaleć…- mówi, na co daję jej buziaka i gryzę ją w nos. Kylie z uśmiechem odsuwa się i wyciąga włosy spod bluzki. Wygląda pięknie (no.186), sięga po swoją dżinsową kurtkę i torebkę.
-Chodźmy...- mówi. Mama załatwiła nam wcześniej możliwość do próby, by Kylie mogła pograć trochę na pianinie co mnie podnieca, bo w życiu nie widziałem jak popitala paluszkami. Na gitarze jest poziom hard, ale... pianino? Jestem ciekaw.
Kylie siada na siedzeniu z przodu i póki nie włączam silnika poprawia usta.
-Mmm... Lubię taki kolor... Zliże ci ją potem...- mówię ruszając z podjazdu.
-Nie zejdzie, to bardzo wytrzymała szminka...- mówi, na co uśmiecham się szeroko.
-Eleanor do mnie dzwoniła...- mówi Kylie.
-I?- pytam.
-Wypytywała gdzie jestem...
-I?
-Powiedziałam jej, że jestem i znajomych kilkaset kilometrów od Londynu...- mówi.
-Dobry pomysł...- mówię.
-Dziwiła się, dlaczego Ciebie też nie ma...- mówi, na co otwieram szerzej oczy.
-I co jej powiedziałaś?
-Że z tego co wiem jesteś u mamy...- mówi, kiwam głową .
-Chłopaki z The Rough obgadują Cię.- mówi, na co zaciskam mocniej dłonie na kierownicy.
-To są skurwiele i najbardziej fałszywi ludzie na świecie.- mówię prosto z mostu.
-Mówili, że zrobiłeś się cnotką, bo, cytuję, przestałeś ruchać.
Parskam.
-Kopara bym im opadła, gdyby się dowiedzieli, kogo mam praktycznie co noc.- mówię, na co Kylie zaczyna się śmiać. Skręcam na główną drogę.
-Dziś w nocy jedna cała paczka poszła...- mówi Kylie.- Aż mam zakwasy...- dodaje.
-A gdzież to masz te zakwasy?- unoszę brew.
-W pachwinach, w dupie...- mówi, na co się szeroko uśmiecham.
-Od ciągłego spinania... Miło mi to słyszeć.- mówię kładąc dłoń na jej udzie. Stajemy na światłach, a ona nagle wkłada dłoń, jedną potem drugą do miseczki stanika.
-Ky, czy Ty je dotykasz?- pytam unosząc brwi, na co ona chichocze i przeczy.
-Polepszam je…- uśmiecha się szeroko i momentalnie jej biust staje się bardziej seksowny, a wcześniej było naprawdę dobrze, teraz jest nawet lepiej.
-Pomacałbym.- mówię cicho, na co ona nachyla się w moją stronę i daje mi buziaka zmysłowego jak cholera.- Mogę zapalić?- pytam ją, na co kiwa głową i wyciąga telefon. Ja cały czas patrząc na drogę i na zapalone światła, wyciągam paczkę i wsadzam papierosa do ust, otwieram okno i podpalam go. Zaraz ruszam.
-Boże wreszcie…- wydmuchuję pierwszy dym. Kylie w tym momencie szuka dobrego światła na zdjęcie, jak sądzę dla Hails.
-Ile nie paliłeś?- pyta.
-Od dziś rana, jak jeszcze spałaś…- mówię jej
-I czułeś taką potrzebę?- pyta mnie.
-Palę co dwie godziny Kylie…- mówię, na co ona wywraca oczami.-… nie paliłem cztery, albo pięć…
-Trudno się mówi, nic nie straciłeś…- mówi Ky krzyżując ręce na klatce piersiowej.- To jest bardzo niezdrowe Harry.- mówi.
-Wiem, piękna, ale nie jest proste zerwać z nałogiem.- mówię jej.- Szczególnie, gdy praktycznie wszyscy twoi znajomi palą…- mówię i zaciągam się mocno.
-Ja nie palę!- mówi Kylie.- I dobrze się z tym czuję.
Uśmiecham się pod nosem i przypominam sobie dzień, kiedy zapaliła ze mną papierosa.
-Ale zaciągasz się po mistrzowsku…- mówię jej na co zaczyna się śmiać.
-Nie ważna jestem ja, a ty, żebyś rzucił to cholerstwo…- mówi mi, na co wywracam oczami.
-Przesadzasz…- mówię jej i skręcam na skrzyżowaniu w lewo.
-Nie przesadzam, a staram się o Ciebie dbać Hazz…- mówi pretensjonalnie.- Masz rzucić palenie!- dodaje.
-Kylie, ale ja lubię palić…- mówię jej i wywalam końcówkę za okno.
-Śmierdzisz od palenia.- mówi patrząc w swoje okno.
-Używam perfum…- mówię jej, ale ona mi się wtrąca.
-…które ci nie pomagają…
-Kylie, przestań…- mówię i widzę wieżę ratuszu, przy którym jest organizowany festyn.
-Nie będę cię całowała, jeżeli nie rzucisz palenia, albo chociaż nie spróbujesz…- mówi.
Wywracam oczami i już nic nie mówię. Zatrzymujemy się na parkingu i za rękę idziemy w miejsce są instrumenty. Okazuje się to być otwarta scena przy ratuszu, ale mama załatwiła nam próbę w pobliskiej szkole. Tam jest pianino i Kylie może sobie trochę pograć. Zapowiada się naprawdę ciekawy dzień.

***
💟💟💟💟

1 komentarz: