-I wiesz...- bełkocze
Gemma, którą ledwo co jestem w stanie utrzymać na tych piekielnych
szpilkach.-... kiedy pierwszy raz mnie uderzył...- mówi i przełyka
ślinę. -...ja go naprawdę znienawidziłam... Naprawdę Kylie, wierzysz
mi?- pyta i dostaje czkawki.
-Tak...- mówię ciężko dychając.
-No...- kontynuuje.-... i
ja się wyprowadziłam...- czka.- Ale wróciłam po czterech dniach, albo
pięciu... Albo po tygodniu...- mówi. -...Nie pamiętam... I on mnie...-
znów czka. -...przeprosił, a potem wylądowałam z nim w łóżku...-
opowiada.
-Nie zatapiaj się w szczegóły...- mówię. Skręcamy w prawo i widzę dom rodzinny Styles'ów, na co oddycham z ulgą.
-Wiadomo...- mówi
Gemma.- Ale wiesz...- czka.- Ja go i tak kocham... I czuję, że prędzej
czy później wróci...- mówi. Podchodzimy do podjazdu.
-Jestem strasznie zmęczona...- mówi.
-Widzę, zaraz pójdziesz
spać...- mówię, na co nie odzywa się słowem. Wchodzimy do środka, a ja
mówię Gemmie by była cicho, na co ona prawie przewraca się ściągając
buty. Ja zsuwam swoje, biorę je w dłoń i łapię ją pod ramię, cały czas
uciszając. Wszyscy już prawie śpią, prawie, bo w pokoju Harry'ego pali
się światło, ale drzwi ma zamknięte. Idę ku pokojowi Gemmy i tam ją
kładę na łóżku. Zamykam za sobą drzwi i wzdycham cicho, gdy z pokoju
Harry'ego słyszę delikatną muzykę. Bezgłośnie otwieram drzwi, a on nawet
mnie nie zauważa, uśmiecham się pod nosem i zamykam je, wtedy już mnie
widzi, ale jego oczy stają się dziwnie szerokie, idę ku niemu. Słucham,
jak wygrywa na strunach dźwięki niezwykle subtelne, staję w miejscu, by
poczuć dźwięki - uśmiecha sie szeroko widząc, że słucham go. Siadam obok
niego na łóżku po turecku i słucham.
-Tak sobie pitoliłem...- mówi Harry, na co uciszam go i zachęcam do gry.
-Kontynuuj...- mówię.
Harry lekko marszczy
brwi w skupieniu, a jego twarz wyraża, że czuje co gra. Wygrywa
konkretną melodię, dokładnie zna akordy, a w głowie – tak mi się
bynajmniej wydaje, że krąży tekst.
-Zaśpiewaj mi to...- mówię cicho, na co on podnosi wzrok z gitary.
-Kylie, to jest nieskończone...- mówi nieśmiało.
-Chcę to usłyszeć...-
mówię zachęcająco. Jest bardzo niepewny tego utworu i staje się
zestresowany. Zauważam, jak się spina, na co patrzę na niego dając mu
wsparcie. Czy on się wstydzi przede mną? On sięga do etażerki i wyciąga
pogiętą kartkę z połową zamazanych słów. Rozprostowuje ją i kładzie
przed sobą.
-Jesteś tego pewna?- pyta ostrożnie, na co uśmiecham się szeroko i kiwam głową. Tak naprawdę przestaję być pewna.
Jego palce dotykają strun i Harry rozpoczyna piosenkę.
A mnie zatyka po całości...
I fell in love with a beautiful girl/ Zakochałem się w pięknej dziewczynie
And she still takes my breath away/ i ona wciąż odbiera mi dech
I fell in love in the morning sun while the hours slipped away/ Zakochałem się w porannym słońcu podczas gdy godziny uciekały
Sometimes when I hear your name, my smile creeps on my face/ Czasami kiedy słyszę twoje imię, uśmiech wkrada się na moją twarz
And for reasons I can't explain it's never out of place/ I z jakiś powodów- których nie mogę wytłumaczyć, to nigdy nie było na miejscu
And she still takes my breath away/ i ona wciąż odbiera mi dech
I fell in love in the morning sun while the hours slipped away/ Zakochałem się w porannym słońcu podczas gdy godziny uciekały
Sometimes when I hear your name, my smile creeps on my face/ Czasami kiedy słyszę twoje imię, uśmiech wkrada się na moją twarz
And for reasons I can't explain it's never out of place/ I z jakiś powodów- których nie mogę wytłumaczyć, to nigdy nie było na miejscu
Nie wiem, jak dokładnie
się zachować, gdy jego usta wyśpiewują takie słowa. Unoszę na niego
wzrok, a on wtedy opuszcza go na gitarę, jakby bał się spojrzenia, które
mu dam. Nawet nie wiem, jaką dokładnie mam minę, ale prawdopodobnie
taką, gdy Hailey powiedziała, że to prawie pewne, że Harry Styles się we
mnie zakochał. Teraz to już stuprocentowa pewność. A ja kompletnie nie
wiem, co z tym zrobić...
-Nie będę śpiewał ci refrenu...- mówi cicho.
-Zrób to...- odpowiadam mu, na co on otwiera szerzej oczy.- Chcę tego...- zaczynam szeptać, a moje oczy zachodzą łzami.
Cause I love you/ Bo cię kocham
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
Cause I love you/ Bo cię kocham
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
Cause I love you/ Bo cię kocham
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
Jedna łza wypływa z mojego oka, a on momentalnie przerywa.
-Boże, po co ja to
zrobiłem...- mówi i gwałtownie odsuwa gitarę na bok. Wstaje z kanapy i
wyciąga papierosa, którego zamierza zapalić, ale wciąż mu się to nie
udaje.
-Kurwa...- mówi pod
nosem, na co wstaję i wyciągam go z jego ust. Wkładam mu go z powrotem
do paczki, łapię jego dłoń i prowadzę ze sobą na kanapę. Idzie potulnie
bojąc pewnie co powiem. Siadamy, a on patrzy głęboko w swoje dłonie,
jakby go nagle wielce zainteresowały.
-Spójrz na mnie...- szepczę, na co po kilku sekundach podnosi wzrok na mnie.
Wtedy coś mnie trafia,
bo nigdy w życiu nie widziałam tak smutnych oczu... I chociaż mam ochotę
mu prawić morały na temat tego co mi obiecał, dziś zmieniam zdanie i
ujmuję jego policzek.
-To piękny utwór.- mówię, ale on nie odzywa się słowem.- Prawdziwy, aż do bólu, prawda?- pytam, na co lekko kiwa głową.
-Nie odsuwaj się ode
mnie przez to...- mówi cicho z ogromną nadzieją.-... jestem męską wersją
Gemmy, ale ty mnie nie bijesz i nie poniżasz, ale...- opuszcza wzrok na
kolana.-... nie potrafię tego powstrzymać... zbyt silne to jest... W
życiu się tak nie czułem... Ja...- Harry zaczyna płakać, tak mi się
wydaje.-... zepsułem wszystko, Kylie. Przepraszam.
-Nie mam do ciebie
pretensji, Harry...- mówię.- Mnie na tobie też zależy, ale... Masz
świadomość, że z tego nic nie będzie...- mówię.
-Nie podejmuję tego tematu...- mówi szybko, na co kiwam głową w zrozumieniu.
-Ja obiecałam przed sobą, że nie zakocham się tutaj i nikt nie zatrzyma mnie przed wyjazdem...- mówię.
-Wiem, Ky... Wiem,
pamiętam o tym i pogodziłem się z tym...- mówi.- Ale czy ty jesteś w
stanie zaakceptować mnie teraz? Nie chcę na ciebie zaciskać i zupełnie
zrozumiem, jeśli powiesz mi, że jutro mam cię odwieźć do domu...- mówi,
na co wtrącam mu się.
-Zależy mi na tobie
Harry i nie chcę tego zakończyć. Jesteś moją bratnią duszą i właśnie
ciebie szukałam.- mówię.- Twoje uczucie do mnie komplikuje trochę sprawy
między nami, ale jeśli tylko będziemy chcieli być cały czas w tym
momencie, gdzie jesteśmy to tu pozostaniemy...- mówię.- Jeśli ty
będziesz w stanie...
-Zrobię wszystko by być
przy tobie...- mówi Harry, na co mięknie mi serce. Jego dłonie splatają
moje, a ja uśmiecham się lekko.
-Od kiedy?- pytam go cicho.
Harry uśmiecha się pod nosem i wzrusza ramionami.
-Pewnie od momentu, kiedy cię zobaczyłem...- mówi, na co uśmiecham się mocniej.- A tak na serio, to nie wiem...
Opuszczam wzrok na nasze dłonie i rozplątuję je, by dotknąć jego twarzy, on podnosi głowę i obserwuje moje poczynania.
-Mam wielką ochotę, by cię pocałować, wiesz...- mówię cicho.- Pewnie za sprawą alkoholu...
-Po alkoholu jesteś
ekstra...- mówi Harry, na co zaczynam się cicho śmiać. Unoszę na niego
wzrok i on w tym momencie oblizuje swoje usta.
Boję się dotknąć jego
ust, boję się, że będzie inny i że mi się spodoba, a co byłoby
najgorsze? Gdybym też coś poczuła... Harry boi się pierwszy zacząć, więc
czeka chyba rozumiejąc co właśnie ma miejsce i nad czym się
zastanawiam. Drugą dłoń kładę na jego udzie wygodnie się o nie
opierając.
-Jeśli jesteś niepewna nie rób tego...- ledwie słyszalnie szepcze.
Podnoszę na niego wzrok i
przysuwam się bliżej o te kilka centymetrów, czując jego oddech na
moich ustach. Niespokojny oddech. Do moich uszu dobiega przerażająco
głośne bicie jego serca o cholerny tempie.
-Zaraz Ci wyskoczy z klatki piersiowej...- szepczę, na co uśmiecha się.
-Tak ono reaguje na
ciebie...- mówi, na co ściskam jego udo w stałym zastanowieniu. Serce mi
podpowiada, żebym to zrobiła... I słucham go.
Delikatnie dotykam
struktury jego ust, czując jednocześnie coraz większą potrzebę
zasmakowania ich bardziej. Dlatego zaraz po zetknięciu ust moich i jego,
rozchylam swoje odrobinę bardziej. Przynajmniej mam takie wrażenie. I
staje się ono mylne. Nie wiem kiedy to wszystko się staje
rzeczywistością, ale kilka sekund później Harry sadza mnie sobie na
nogach, a pocałunek nie jest delikatny, a tak piekielnie zachłanny i
pożądliwy, że nie potrafię się od niego oderwać. Naprawdę nie
potrafię... I dlatego pozwalam się ponieść emocjom. Ponieść się
Harry'emu.
Czuję jego dłonie już wszędzie i usta, które pieszczą strukturę moich ust. Boże my tak idealnie się uzupełniamy.
-Och Kylie...- szepcze
mi w usta H. na co wsuwam palce pod jego koszulkę i ciagnę ją do góry.
On ma stale poważną minę, zwykle w tych sytuacjach uśmiechał się
łobuzersko, gadał pod nosem, jak to mnie wyrucha. Dziś jest inaczej i
dziś dziwnie czuję jeszcze większy popęd ku niemu. Wzdycham cicho, gdy
jego ręce mocno oplatają moje żebra w uścisku chcącym zbliżyć nas do
siebie. Moja usta szaleją, jego też, a ja czuję gorące motyle w brzuchu i
czuję, że mimo wszystko chcę seksu z nim, bez względu gdzie jesteśmy
dziś chcę seksu. Gdy Harry chce całować moją szyję, ja wykonuję
jednoznaczne ruchy biodrami, na co on się zatrzymuje.
-Kylie...- mówi, na co ja nie zwracam uwagi i kontynuuję.- Dziś nie będzie seksu...- mówi.
Ja także się zatrzymuję.
-Dziś tego potrzebuję...- mówię mu w usta.
-To zbyt dużo jak na jeden dzień...- mówi cicho.
-Harry... Pokaż mi co do
mnie czujesz... Jak ogromne i silne jest uczucie, które do mnie
żywisz...- mówię mu w usta, na co sie zatrzymuje.
-Kylie, ja...- mówi zaciskając mnie w uścisku.
-Chce dziś tego...- mówię.
Harry wzdycha cicho i
kontynuuje obściskiwanie. Jest bosko, a jego dłonie wsuwają się pod
strukturę górnej części mojego odzienia ciągnąc je do góry. Przekłada ją
przez głowę i wpija się w moją szyję, a ja zatapiam palce w jego
włosach przyciągając go bliżej do siebie. Zamykam oczy i odchylam głowę
do tyłu, na co Harry momentalnie wstaje z kanapy i kładzie mnie plecami
na łóżku. Puszcza mnie i podchodzi do drzwi, by zamknąć je na klucz, po
czym od razu rusza w moją stronę. Jestem napalona, bardzo napalona.
Góruje nade mną maltretując moje usta w zawrotnym tempie. Czuję jak
opuszcza swoje biodra blisko moich nie ustępując. Nie wiem jak głośno
jęczę, gdy dotyka moich ud pod spódniczką. Ale gdy znajduje zamek
rozpina ją i wyciąga spod moich pośladków rzucając na ziemię. Jego głowa
momentalnie ląduje miedzy moimi nogami, rozsuwając je szeroko.
-Kylie...- mówi głosem, jakby z uznaniem.- Widzę, że jesteś już bardzo gotowa...- mówi.
-To wszystko przez Ciebie...- mówię.
Harry podnosi głowę
składając pocałunki na mojej kobiecości pokrytej koronkową bielizną.
Podkurcza nogi siadając na nich, na co ja podnoszę nogę i mocno sunę po
jego przyrodzeniu. Uśmiecha się, a po chwili zaczyna marszczyć brwi
odchylając głowę do tyłu. Wyczuwam pod stopą, jaki jest i czuję, że
napiera na mnie, by czuć lepiej. W ciągu sekundy wstaję i przysuwam się
do niego w tej samej postawie. Teraz to moja dłoń pieści przyjaciela
Styles'a za co ten odpowiada mi cichymi jękami. Sama jego mina
przyprawia mnie o dreszcze i dziwne uczucie w podbrzuszu, dlatego gdy
już zagryza usta nie mogę się powstrzymać. Moja druga dłoń wplata się w
jego włosy i przywraca głowę do pionu. Utrzymuję z nim kontakt wzrokowy
przez kilkanaście sekund, gdy on łapie za mój nadgarstek w silnym
uścisku i pcha lekko do tyłu. Bezwolnie opadam na łóżko i Harry bez
słowa wyciąga z szafki prezerwatywę. Cały czas utrzymuje kontakt
wzrokowy, nawet, gdy nakłada zabezpieczenie. Zsuwa bokserki i
przyczołguje się bliżej mnie, podnosi dłonią moją pupę i ściąga majtki.
Jest wciąż poważny, ale mam wrażenie że mięknie widząc mnie w 90% nagą.
Przysuwa się bliżej, tak, że już dotykamy się w jednoznacznych
miejscach. Wsuwa dłonie pod mój tułów i rozpina stanik, zsuwa ramiączka i
całkowicie go ściąga.
-Dziś masz być cichutko...- mówi mi.- Rozumiesz, piękna?
Kiwam głową.
Zamykam oczy, zagryzam
usta i rozchylam je lekko, gdy go czuję. Jest bardzo delikatny, powolny,
jakby dawał mi czas do przyzwyczajenia się do niego. Wzdycham cicho,
gdy wysuwa się i wsuwa z powrotem. Czuję się bosko...
-Pocałuj mnie...-
szepczę, na co on nachyla się nade mną i delikatnie całuje moje usta.
Jestem znacznie zachłanniejsza i nie daję mu taryfy ulgowej, dlatego
rozchylam usta bardziej i wsuwam język do jego ust.
-Harry...- szepczę mu w usta, na co jego dłonie ściskają mocno skórę na moich żebrach.
-Pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz...- mówię cicho, na co on przestaje się ruszać i patrzy mi w oczy.
-Na pewno tego chcesz Kylie?- pyta mnie.
-Dziś chcę...- mówię, na co on przyjmuje to do wiadomości.
Poprawia się i prostuje
moją nogę, przyciągając moją stopę do swojej twarzy. Całuje moją kostkę i
przysuwa się bardziej do mnie, na co głośno wzdycham.
-To zaczynamy...-
szepcze, na co zamykam oczy i czuję, że wnętrzności przewracają mi się o
180 stopni przez prędkość, jaką nadaje.
Trochę później...
Zamykam oczy i głęboko
oddycham leżąc na plecach. Moje myśli to mętlik, jeden wielki mętlik,
którego nie potrafię złożyć w jedną całość, dlatego po kilku minutach
zaprzestaję. Jedyne co robię to oddycham... Harry robi to samo obok
mnie, ale dosłownie po kilku sekundach kładzie dłoń u góry mojego uda
delikatnie muskając je palcami. Uśmiecham się lekko i podnoszę lekko
dłoń i dotykam jego dłoni.
-Jak było?- pyta cicho.
-Ekstra...- odpowiadam z lekkim uśmiechem.- Przeszedłeś samego siebie...
-Takie miałaś życzenie, ja je tylko spełniłem...- mówi.
Splatam nasze palce na mojej nodze.
-A czujesz wewnętrzną dumę?- pytam z lekkim uśmiechem.
-Jestem dumny, jeśli tylko ty jesteś szczęśliwa...- mówi.
-Jestem... Nie robiliśmy
jeszcze tego na podłodze w sypialni... Aczkolwiek podłogę w kuchniach
mamy zaliczone...- dodaję z uśmiechem.
Harry uśmiecha się szeroko.
-Czasem łóżko sprawia,
że kolana zatapiają się w materacu i jest niewygodnie...- mówi, na co
obracam głowę w jego stronę chichocząc.
-Podłoga mi odpowiada...- mówię, na co jego wzrok spada na moje piersi.
-Wypróbujemy ją jak wrócimy...- mówi.- Jaki masz rozmiar?- pyta bez ogródek.
-75C...- odpowiadam mu.
-A nie D?- unosi brwi.
-Fajnie by było...- uśmiecham się, na co on neguje moją odpowiedź.
-Są perfekcyjne i ich rozmiar nie stanowi o tym, jak dobrze się je dotyka...- mówi, na co rumienię się.
Obracam się na bok i
podpieram głowę, Harry robi to samo i wpatrujemy się w siebie nawzajem. A
moją uwagę przyciągają jego usta, zagryzam swoje na ich widok.
-Wiesz mój pierwszy
pocałunek był do dupy...- mówię.- Ale ty wynagradzasz mi wszystkie dupne
pocałunki... Uwielbiam twoje usta... Zabiorę je ze sobą do Ameryki...-
mówię, na co on się uśmiecha.
-Myślę, że mam jeszcze
trochę siły, żeby cię bardziej uszczęśliwić...- mówi i przybliża się do
mnie, by delikatnie pocałować moje usta. Uśmiecham się lekko i gdy już
nasze usta się spotykają wzdycham cicho i opatulam rękoma jego szyję, by
być bliżej. Nie gramy ze sobą, ale zatapiamy się w emocjach, które nam
towarzyszą, a w szczególności, gdy zaczynamy się dotykać... Tam gdzie
powinno się nawzajem dotykać :)
-Jesteś najlepsza...- mówi pomiędzy jednym, a drugim złączeniem ust.
-Ty jesteś najlepszy...- odpowiadam mocniej Go ściskając.
Wyjękuje ciche: Och Kylie... i dodaje:
-Uznajmy, że się uzupełniamy...- mówi.
-Tak będzie
najsprawiedliwiej...- mówię złączając ponownie nasze usta, a drugą
dłonią wplatając palce pomiędzy kosmyki jego pokręconych włosów. Czuję
niezwykłe podekscytowanie, podniecenie i jakby chęć, by dostać więcej i
więcej. Właśnie teraz, gdy nawzajem się uszczęśliwiamy i wypowiadamy
swoje imiona nawzajem prosto w usta, potrzebuję czegoś więcej... Ja sama
tego potrzebuję. Boże, nie wiem czego.
-Kylie, przybliżasz mi nieba...- szepcze i sunie palcem trochę niżej, na co cicho wzdycham.
-Harry, gdybyś wiedział,
jak blisko jest moje niebo, gdy jesteś przy mnie...- mówię, na co on
wpija się w moje usta bardzo zachłannie, jakby chciał zachować moje
słowa w sobie, wyciągnąć mi je z ust. Sunę szybciej po Nim, gdy jego
oddech robi się bardziej chwiejny.
-Kylie, ja...- szepcze i
nerwowo przełyka ślinę. Uciszam go pocałunkiem i wtedy w ciągu minuty
lub dwóch wyjękujemy sobie w usta liczne przekleństwa i nasze własne
imiona. Po tym padamy sobie w ramiona i zmęczeni dziś którymś z kolei
szczytem. Po tym głęboko zasypiamy...
****
:)
Świetny<3
OdpowiedzUsuń