7 kwietnia 2017

Rozdział 32

-I wiesz...- bełkocze Gemma, którą ledwo co jestem w stanie utrzymać na tych piekielnych szpilkach.-... kiedy pierwszy raz mnie uderzył...- mówi i przełyka ślinę. -...ja go naprawdę znienawidziłam... Naprawdę Kylie, wierzysz mi?- pyta i dostaje czkawki.
-Tak...- mówię ciężko dychając.
-No...- kontynuuje.-... i ja się wyprowadziłam...- czka.- Ale wróciłam po czterech dniach, albo pięciu... Albo po tygodniu...- mówi. -...Nie pamiętam... I on mnie...- znów czka. -...przeprosił, a potem wylądowałam z nim w łóżku...- opowiada.
-Nie zatapiaj się w szczegóły...- mówię. Skręcamy w prawo i widzę dom rodzinny Styles'ów, na co oddycham z ulgą.
-Wiadomo...- mówi Gemma.- Ale wiesz...- czka.- Ja go i tak kocham... I czuję, że prędzej czy później wróci...- mówi. Podchodzimy do podjazdu.
-Jestem strasznie zmęczona...- mówi.
-Widzę, zaraz pójdziesz spać...- mówię, na co nie odzywa się słowem. Wchodzimy do środka, a ja mówię Gemmie by była cicho, na co ona prawie przewraca się ściągając buty. Ja zsuwam swoje, biorę je w dłoń i łapię ją pod ramię, cały czas uciszając. Wszyscy już prawie śpią, prawie, bo w pokoju Harry'ego pali się światło, ale drzwi ma zamknięte. Idę ku pokojowi Gemmy i tam ją kładę na łóżku. Zamykam za sobą drzwi i wzdycham cicho, gdy z pokoju Harry'ego słyszę delikatną muzykę. Bezgłośnie otwieram drzwi, a on nawet mnie nie zauważa, uśmiecham się pod nosem i zamykam je, wtedy już mnie widzi, ale jego oczy stają się dziwnie szerokie, idę ku niemu. Słucham, jak wygrywa na strunach dźwięki niezwykle subtelne, staję w miejscu, by poczuć dźwięki - uśmiecha sie szeroko widząc, że słucham go. Siadam obok niego na łóżku po turecku i słucham.
-Tak sobie pitoliłem...- mówi Harry, na co uciszam go i zachęcam do gry.
-Kontynuuj...- mówię.
Harry lekko marszczy brwi w skupieniu, a jego twarz wyraża, że czuje co gra. Wygrywa konkretną melodię, dokładnie zna akordy, a w głowie – tak mi się bynajmniej wydaje, że krąży tekst.
-Zaśpiewaj mi to...- mówię cicho, na co on podnosi wzrok z gitary.
-Kylie, to jest nieskończone...- mówi nieśmiało.
-Chcę to usłyszeć...- mówię zachęcająco. Jest bardzo niepewny tego utworu i staje się zestresowany. Zauważam, jak się spina, na co patrzę na niego dając mu wsparcie. Czy on się wstydzi przede mną? On sięga do etażerki i wyciąga pogiętą kartkę z połową zamazanych słów. Rozprostowuje ją i kładzie przed sobą.
-Jesteś tego pewna?- pyta ostrożnie, na co uśmiecham się szeroko i kiwam głową. Tak naprawdę przestaję być pewna.
Jego palce dotykają strun i Harry rozpoczyna piosenkę.
A mnie zatyka po całości...
I fell in love with a beautiful girl/ Zakochałem się w pięknej dziewczynie
And she still takes my breath away/ i ona wciąż odbiera mi dech
I fell in love in the morning sun while the hours slipped away/ Zakochałem się w porannym słońcu podczas gdy godziny uciekały
Sometimes when I hear your name, my smile creeps on my face/ Czasami kiedy słyszę twoje imię, uśmiech wkrada się na moją twarz
And for reasons I can't explain it's never out of place/ I z jakiś powodów- których nie mogę wytłumaczyć, to nigdy nie było na miejscu
Nie wiem, jak dokładnie się zachować, gdy jego usta wyśpiewują takie słowa. Unoszę na niego wzrok, a on wtedy opuszcza go na gitarę, jakby bał się spojrzenia, które mu dam. Nawet nie wiem, jaką dokładnie mam minę, ale prawdopodobnie taką, gdy Hailey powiedziała, że to prawie pewne, że Harry Styles się we mnie zakochał. Teraz to już stuprocentowa pewność. A ja kompletnie nie wiem, co z tym zrobić...
-Nie będę śpiewał ci refrenu...- mówi cicho.
-Zrób to...- odpowiadam mu, na co on otwiera szerzej oczy.- Chcę tego...- zaczynam szeptać, a moje oczy zachodzą łzami.
Cause I love you/ Bo cię kocham
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
Cause I love you/ Bo cię kocham
More than you think I do/ Bardziej niż myślisz
And I love you/ I kocham cię
Now you don't want me to/ Teraz tego nie chcesz
Jedna łza wypływa z mojego oka, a on momentalnie przerywa.
-Boże, po co ja to zrobiłem...- mówi i gwałtownie odsuwa gitarę na bok. Wstaje z kanapy i wyciąga papierosa, którego zamierza zapalić, ale wciąż mu się to nie udaje.
-Kurwa...- mówi pod nosem, na co wstaję i wyciągam go z jego ust. Wkładam mu go z powrotem do paczki, łapię jego dłoń i prowadzę ze sobą na kanapę. Idzie potulnie bojąc pewnie co powiem. Siadamy, a on patrzy głęboko w swoje dłonie, jakby go nagle wielce zainteresowały.
-Spójrz na mnie...- szepczę, na co po kilku sekundach podnosi wzrok na mnie.
Wtedy coś mnie trafia, bo nigdy w życiu nie widziałam tak smutnych oczu... I chociaż mam ochotę mu prawić morały na temat tego co mi obiecał, dziś zmieniam zdanie i ujmuję jego policzek.
-To piękny utwór.- mówię, ale on nie odzywa się słowem.- Prawdziwy, aż do bólu, prawda?- pytam, na co lekko kiwa głową.
-Nie odsuwaj się ode mnie przez to...- mówi cicho z ogromną nadzieją.-... jestem męską wersją Gemmy, ale ty mnie nie bijesz i nie poniżasz, ale...- opuszcza wzrok na kolana.-... nie potrafię tego powstrzymać... zbyt silne to jest... W życiu się tak nie czułem... Ja...- Harry zaczyna płakać, tak mi się wydaje.-... zepsułem wszystko, Kylie. Przepraszam.
-Nie mam do ciebie pretensji, Harry...- mówię.- Mnie na tobie też zależy, ale... Masz świadomość, że z tego nic nie będzie...- mówię.
-Nie podejmuję tego tematu...- mówi szybko, na co kiwam głową w zrozumieniu.
-Ja obiecałam przed sobą, że nie zakocham się tutaj i nikt nie zatrzyma mnie przed wyjazdem...- mówię.
-Wiem, Ky... Wiem, pamiętam o tym i pogodziłem się z tym...- mówi.- Ale czy ty jesteś w stanie zaakceptować mnie teraz? Nie chcę na ciebie zaciskać i zupełnie zrozumiem, jeśli powiesz mi, że jutro mam cię odwieźć do domu...- mówi, na co wtrącam mu się.
-Zależy mi na tobie Harry i nie chcę tego zakończyć. Jesteś moją bratnią duszą i właśnie ciebie szukałam.- mówię.- Twoje uczucie do mnie komplikuje trochę sprawy między nami, ale jeśli tylko będziemy chcieli być cały czas w tym momencie, gdzie jesteśmy to tu pozostaniemy...- mówię.- Jeśli ty będziesz w stanie...
-Zrobię wszystko by być przy tobie...- mówi Harry, na co mięknie mi serce. Jego dłonie splatają moje, a ja uśmiecham się lekko.
-Od kiedy?- pytam go cicho.
Harry uśmiecha się pod nosem i wzrusza ramionami.
-Pewnie od momentu, kiedy cię zobaczyłem...- mówi, na co uśmiecham się mocniej.- A tak na serio, to nie wiem...
Opuszczam wzrok na nasze dłonie i rozplątuję je, by dotknąć jego twarzy, on podnosi głowę i obserwuje moje poczynania.
-Mam wielką ochotę, by cię pocałować, wiesz...- mówię cicho.- Pewnie za sprawą alkoholu...
-Po alkoholu jesteś ekstra...- mówi Harry, na co zaczynam się cicho śmiać. Unoszę na niego wzrok i on w tym momencie oblizuje swoje usta.
Boję się dotknąć jego ust, boję się, że będzie inny i że mi się spodoba, a co byłoby najgorsze? Gdybym też coś poczuła... Harry boi się pierwszy zacząć, więc czeka chyba rozumiejąc co właśnie ma miejsce i nad czym się zastanawiam. Drugą dłoń kładę na jego udzie wygodnie się o nie opierając.
-Jeśli jesteś niepewna nie rób tego...- ledwie słyszalnie szepcze.
Podnoszę na niego wzrok i przysuwam się bliżej o te kilka centymetrów, czując jego oddech na moich ustach. Niespokojny oddech. Do moich uszu dobiega przerażająco głośne bicie jego serca o cholerny tempie.
-Zaraz Ci wyskoczy z klatki piersiowej...- szepczę, na co uśmiecha się.
-Tak ono reaguje na ciebie...- mówi, na co ściskam jego udo w stałym zastanowieniu. Serce mi podpowiada, żebym to zrobiła... I słucham go.
Delikatnie dotykam struktury jego ust, czując jednocześnie coraz większą potrzebę zasmakowania ich bardziej. Dlatego zaraz po zetknięciu ust moich i jego, rozchylam swoje odrobinę bardziej. Przynajmniej mam takie wrażenie. I staje się ono mylne. Nie wiem kiedy to wszystko się staje rzeczywistością, ale kilka sekund później Harry sadza mnie sobie na nogach, a pocałunek nie jest delikatny, a tak piekielnie zachłanny i pożądliwy, że nie potrafię się od niego oderwać. Naprawdę nie potrafię... I dlatego pozwalam się ponieść emocjom. Ponieść się Harry'emu.
Czuję jego dłonie już wszędzie i usta, które pieszczą strukturę moich ust. Boże my tak idealnie się uzupełniamy.
-Och Kylie...- szepcze mi w usta H. na co wsuwam palce pod jego koszulkę i ciagnę ją do góry. On ma stale poważną minę, zwykle w tych sytuacjach uśmiechał się łobuzersko, gadał pod nosem, jak to mnie wyrucha. Dziś jest inaczej i dziś dziwnie czuję jeszcze większy popęd ku niemu. Wzdycham cicho, gdy jego ręce mocno oplatają moje żebra w uścisku chcącym zbliżyć nas do siebie. Moja usta szaleją, jego też, a ja czuję gorące motyle w brzuchu i czuję, że mimo wszystko chcę seksu z nim, bez względu gdzie jesteśmy dziś chcę seksu. Gdy Harry chce całować moją szyję, ja wykonuję jednoznaczne ruchy biodrami, na co on się zatrzymuje.
-Kylie...- mówi, na co ja nie zwracam uwagi i kontynuuję.- Dziś nie będzie seksu...- mówi.
Ja także się zatrzymuję.
-Dziś tego potrzebuję...- mówię mu w usta.
-To zbyt dużo jak na jeden dzień...- mówi cicho.
-Harry... Pokaż mi co do mnie czujesz... Jak ogromne i silne jest uczucie, które do mnie żywisz...- mówię mu w usta, na co sie zatrzymuje.
-Kylie, ja...- mówi zaciskając mnie w uścisku.
-Chce dziś tego...- mówię.
Harry wzdycha cicho i kontynuuje obściskiwanie. Jest bosko, a jego dłonie wsuwają się pod strukturę górnej części mojego odzienia ciągnąc je do góry. Przekłada ją przez głowę i wpija się w moją szyję, a ja zatapiam palce w jego włosach przyciągając go bliżej do siebie. Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu, na co Harry momentalnie wstaje z kanapy i kładzie mnie plecami na łóżku. Puszcza mnie i podchodzi do drzwi, by zamknąć je na klucz, po czym od razu rusza w moją stronę. Jestem napalona, bardzo napalona. Góruje nade mną maltretując moje usta w zawrotnym tempie. Czuję jak opuszcza swoje biodra blisko moich nie ustępując. Nie wiem jak głośno jęczę, gdy dotyka moich ud pod spódniczką. Ale gdy znajduje zamek rozpina ją i wyciąga spod moich pośladków rzucając na ziemię. Jego głowa momentalnie ląduje miedzy moimi nogami, rozsuwając je szeroko.
-Kylie...- mówi głosem, jakby z uznaniem.- Widzę, że jesteś już bardzo gotowa...- mówi.
-To wszystko przez Ciebie...- mówię.
Harry podnosi głowę składając pocałunki na mojej kobiecości pokrytej koronkową bielizną. Podkurcza nogi siadając na nich, na co ja podnoszę nogę i mocno sunę po jego przyrodzeniu. Uśmiecha się, a po chwili zaczyna marszczyć brwi odchylając głowę do tyłu. Wyczuwam pod stopą, jaki jest i czuję, że napiera na mnie, by czuć lepiej. W ciągu sekundy wstaję i przysuwam się do niego w tej samej postawie. Teraz to moja dłoń pieści przyjaciela Styles'a za co ten odpowiada mi cichymi jękami. Sama jego mina przyprawia mnie o dreszcze i dziwne uczucie w podbrzuszu, dlatego gdy już zagryza usta nie mogę się powstrzymać. Moja druga dłoń wplata się w jego włosy i przywraca głowę do pionu. Utrzymuję z nim kontakt wzrokowy przez kilkanaście sekund, gdy on łapie za mój nadgarstek w silnym uścisku i pcha lekko do tyłu. Bezwolnie opadam na łóżko i Harry bez słowa wyciąga z szafki prezerwatywę. Cały czas utrzymuje kontakt wzrokowy, nawet, gdy nakłada zabezpieczenie. Zsuwa bokserki i przyczołguje się bliżej mnie, podnosi dłonią moją pupę i ściąga majtki. Jest wciąż poważny, ale mam wrażenie że mięknie widząc mnie w 90% nagą. Przysuwa się bliżej, tak, że już dotykamy się w jednoznacznych miejscach. Wsuwa dłonie pod mój tułów i rozpina stanik, zsuwa ramiączka i całkowicie go ściąga.
-Dziś masz być cichutko...- mówi mi.- Rozumiesz, piękna?
Kiwam głową.
Zamykam oczy, zagryzam usta i rozchylam je lekko, gdy go czuję. Jest bardzo delikatny, powolny, jakby dawał mi czas do przyzwyczajenia się do niego. Wzdycham cicho, gdy wysuwa się i wsuwa z powrotem. Czuję się bosko...
-Pocałuj mnie...- szepczę, na co on nachyla się nade mną i delikatnie całuje moje usta. Jestem znacznie zachłanniejsza i nie daję mu taryfy ulgowej, dlatego rozchylam usta bardziej i wsuwam język do jego ust.
-Harry...- szepczę mu w usta, na co jego dłonie ściskają mocno skórę na moich żebrach.
-Pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz...- mówię cicho, na co on przestaje się ruszać i patrzy mi w oczy.
-Na pewno tego chcesz Kylie?- pyta mnie.
-Dziś chcę...- mówię, na co on przyjmuje to do wiadomości.
Poprawia się i prostuje moją nogę, przyciągając moją stopę do swojej twarzy. Całuje moją kostkę i przysuwa się bardziej do mnie, na co głośno wzdycham.
-To zaczynamy...- szepcze, na co zamykam oczy i czuję, że wnętrzności przewracają mi się o 180 stopni przez prędkość, jaką nadaje.
Trochę później...
Zamykam oczy i głęboko oddycham leżąc na plecach. Moje myśli to mętlik, jeden wielki mętlik, którego nie potrafię złożyć w jedną całość, dlatego po kilku minutach zaprzestaję. Jedyne co robię to oddycham... Harry robi to samo obok mnie, ale dosłownie po kilku sekundach kładzie dłoń u góry mojego uda delikatnie muskając je palcami. Uśmiecham się lekko i podnoszę lekko dłoń i dotykam jego dłoni.
 Uśmiecham się lekko i podnoszę lekko dłoń i dotykam jego dłoni
-Jak było?- pyta cicho.
-Ekstra...- odpowiadam z lekkim uśmiechem.- Przeszedłeś samego siebie...
-Takie miałaś życzenie, ja je tylko spełniłem...- mówi.
Splatam nasze palce na mojej nodze.
-A czujesz wewnętrzną dumę?- pytam z lekkim uśmiechem.
-Jestem dumny, jeśli tylko ty jesteś szczęśliwa...- mówi.
-Jestem... Nie robiliśmy jeszcze tego na podłodze w sypialni... Aczkolwiek podłogę w kuchniach mamy zaliczone...- dodaję z uśmiechem.
Harry uśmiecha się szeroko.
-Czasem łóżko sprawia, że kolana zatapiają się w materacu i jest niewygodnie...- mówi, na co obracam głowę w jego stronę chichocząc.
-Podłoga mi odpowiada...- mówię, na co jego wzrok spada na moje piersi.
-Wypróbujemy ją jak wrócimy...- mówi.- Jaki masz rozmiar?- pyta bez ogródek.
-75C...- odpowiadam mu.
-A nie D?- unosi brwi.
-Fajnie by było...- uśmiecham się, na co on neguje moją odpowiedź.
-Są perfekcyjne i ich rozmiar nie stanowi o tym, jak dobrze się je dotyka...- mówi, na co rumienię się.
Obracam się na bok i podpieram głowę, Harry robi to samo i wpatrujemy się w siebie nawzajem. A moją uwagę przyciągają jego usta, zagryzam swoje na ich widok.
-Wiesz mój pierwszy pocałunek był do dupy...- mówię.- Ale ty wynagradzasz mi wszystkie dupne pocałunki... Uwielbiam twoje usta... Zabiorę je ze sobą do Ameryki...- mówię, na co on się uśmiecha.
-Myślę, że mam jeszcze trochę siły, żeby cię bardziej uszczęśliwić...- mówi i przybliża się do mnie, by delikatnie pocałować moje usta. Uśmiecham się lekko i gdy już nasze usta się spotykają wzdycham cicho i opatulam rękoma jego szyję, by być bliżej. Nie gramy ze sobą, ale zatapiamy się w emocjach, które nam towarzyszą, a w szczególności, gdy zaczynamy się dotykać... Tam gdzie powinno się nawzajem dotykać :)
-Jesteś najlepsza...- mówi pomiędzy jednym, a drugim złączeniem ust.
-Ty jesteś najlepszy...- odpowiadam mocniej Go ściskając.
Wyjękuje ciche: Och Kylie... i dodaje:
-Uznajmy, że się uzupełniamy...- mówi.
-Tak będzie najsprawiedliwiej...- mówię złączając ponownie nasze usta, a drugą dłonią wplatając palce pomiędzy kosmyki jego pokręconych włosów. Czuję niezwykłe podekscytowanie, podniecenie i jakby chęć, by dostać więcej i więcej. Właśnie teraz, gdy nawzajem się uszczęśliwiamy i wypowiadamy swoje imiona nawzajem prosto w usta, potrzebuję czegoś więcej... Ja sama tego potrzebuję. Boże, nie wiem czego.
-Kylie, przybliżasz mi nieba...- szepcze i sunie palcem trochę niżej, na co cicho wzdycham.
-Harry, gdybyś wiedział, jak blisko jest moje niebo, gdy jesteś przy mnie...- mówię, na co on wpija się w moje usta bardzo zachłannie, jakby chciał zachować moje słowa w sobie, wyciągnąć mi je z ust. Sunę szybciej po Nim, gdy jego oddech robi się bardziej chwiejny.
-Kylie, ja...- szepcze i nerwowo przełyka ślinę. Uciszam go pocałunkiem i wtedy w ciągu minuty lub dwóch wyjękujemy sobie w usta liczne przekleństwa i nasze własne imiona. Po tym padamy sobie w ramiona i zmęczeni dziś którymś z kolei szczytem. Po tym głęboko zasypiamy...


****
:)

1 komentarz: