26 stycznia 2017

Rozdział 22

Jest piękna pogoda, więc postanawiam pojechać na trening autobusem. W końcu chcę poznać to miasto trochę inaczej niż zza szyby autka. Tak więc idę na pobliski przystanek i zaraz wsiadam do autobusu, którym jadę 6 przystanków. Zaraz jestem przy siłowni i idę na trening. Uśmiecham się do recepcjonistki, ta daje mi kluczyk do szafki i idę się przebrać. Nakładam krótkie spodenki przylegające do ciała, stanik sportowy z logo siłowni, włosy wiąże w kucyka i ze sobą na salę biorę ręcznik, rękawice i butelkę napoju energetyzującego. Wchodząc na salę jestem pewna, że mężczyzna na macie, który stoi do mnie tyłem do Harry. Tylko, że... tego ciało jest jakoś bardziej umięśnione. Czyli to nie Harry. Uśmiecham się do trenera i spoglądam jeszcze w swój telefon, akurat wtedy przychodzi SMS od Hazzy.
"Ky nie będzie mnie na treningu, musimy zrobić z chłopakami próbę przed występem."
"Ok. Właśnie się zastanawiałam, czy chłopakiem, który teraz ćwiczy jesteś Ty. "
-Dobra Chris dzięki za ten trening było ostro...- mówi trener i uśmiecha się.
Nie podnoszę wzroku na matę, tylko odpisuje na SMS od taty, czy będę miała jakoś niedługo czas, by spotkać się z Amy (narzeczona taty) i zobaczyć projekty sukienek dla druhen. Odpowiadam mu twierdząco.
-Kylie...- mówi trener, na co podnoszę wzrok na matę, ale zostaje on przykuty tym chłopakiem. Ja chyba też przyciągnęłam jego uwagę, nieskromnie mówiąc.
-Właśnie, poznajcie się...- mówi trener i pomaga mi wejść na matę. Chłopak jest wyższy ode mnie o głowę, ściąga rękawice i wyciera dłonie o ręcznik. Po czym, gdy już mnie całą obczaja uśmiecha się szeroko, a ten uśmiech mnie powala. Naprawdę...
-Christian, miło mi...- mówi.
-Kylie...- uśmiecham się do niego.
Jeszcze raz się uśmiecha i sięga po wodę. Upija kilka łyków.
-Kylie, długo Cię nie widziałem...- mówi trener nakładając mi rękawice.
-Zawsze mi coś wypadało... Niestety...- mówię.
Ten chłopak wciąż stoi na macie i się patrzy. Czuję jego wzrok przemierzający mi po pupie. Gdy jestem gotowa uśmiecham się do niego lekko i on wtedy schodzi z maty. Siada na bieżni i chyba zamierza mnie oglądać. Boże, zestresowałam się.
-Lecimy, no nie?- pyta trener i robi mi rozgrzewkę. Chwilkę później już zaczynamy właściwy trening, wtedy czuję ile czasu nie ćwiczyłam i jak mało czasu poświęciłam na trening. Czuję zmęczenie i przeraża mnie to, nie chce tego czuć, chce satysfakcji.
I na szczęście ją odnajduję...
Trener każe mi robić złożone kompilacje z użyciem i rąk i nóg. Powtarzam ruchy z większą szybkością i wymieniam tylko uderzenia i podania. Trener uśmiecha się pod nosem mówiąc, że w ogóle nie straciłam werwy i aż się boi, jak zobaczy Harry'ego.
Uśmiecham się wtedy.
-Dalej jest taki słaby...- sapię i wymieniam szereg uderzeń. Trener zaczyna się śmiać i daje mi chwilę na krótki odpoczynek.
-Ile już czas trenujesz Kylie?- pyta mnie Chris, gdy trener opuszcza na chwilkę sale.
-Kilka lat, jeszcze mieszkając w Los Angeles chodziłam na takie zajęcia.
-Stąd ten akcent...- mówi Chris. Uśmiecham się lekko i biorę kilka łyków.
-Gdzieś się tutaj uczysz?- pyta.
-Tak, niedaleko w London University U.S.S.
-Dobra szkoła...- mówi.
-Nie narzekam...- odpowiadam.- A Ty?
-Studiuję na University College London...- mówi.- Dziennikarstwo sportowe.
-O proszę, to ciekawe...- mówię z uśmiechem.
-Gdzie potem? -pyta mnie.
Uśmiecham się pod nosem.
-Harvard i psychologia.- mówię, na co wytrzeszcza oczy.
-Naprawdę? Wow... Gratulacje. I psychologia... To jest dopiero...
-Nie lubisz psychologii?- pytam.
-Nie tak, że nie lubię... Ja jej nie rozumiem, a na zajęciach mam z tego zaliczenia. I kicha jest w tym semestrze...- mówi, ale zaraz się uśmiecha.
-Miałabyś chwilkę po zajęciach? Może moglibyśmy się gdzieś spotkać...- mówi z cieniem uśmiechu na ustach.
-Um... Ja...- kurde mam przed oczami Harry'ego.-...chyba nie mogę...- mówię.
-Masz chłopaka?- pyta patrząc na mnie intensywnie niebieskimi oczami.
-Nie, nie mam...- mówię, a on wzdycha z ulgą.
-Więc?- pyta i kurde znów się uśmiecha.
-Po zajęciach muszę jechać do domu, ale może koło 20-21?- pytam.
-Super, to może tutaj niedaleko, jest pub This Drunk Man, zresztą mojego brata, usiądziemy i porozmawiamy.- mówi z nadzieją.
-Ok...- uśmiecham się.
-To spotkamy się na miejscu?- pyta. Kiwam głową i każe mu zostawić swój numer telefonu w recepcji, byśmy się potem mogli znaleźć. Trener wchodzi i kontynuujemy. Po zakończeniu zajęć idę i przebieram i odbieram numer Christiana. Idę ku przystankowi i siadam w wiacie z zapłakaną dziewczyną. Ociera łzy, ale jej chusteczki są tak mokre, że nie zbierają wody, a jej makijaż, a raczej jego resztki rozmazały całą jej twarz. Wyciągam paczkę chusteczek i kładę je na jej kolana oraz kilka chusteczek do demakijażu. Podnosi na mnie wzrok i stara się uspokoić, po czym lekko się uśmiecha.
-Dziękuję...- mówi z bardzo słyszalnym akcentem.
-Nie ma za co...- mówię jej, po czym ona zaczyna się doprowadzać do porządku.
-Nie ufaj nigdy facetom, to siebie stawiaj ponad wszystko...- mówi do mnie.
-Zawsze tak robię...- uśmiecham się lekko, na co ona kręci głową.
-Ja byłam na tyle głupia, by doprowadzić do tego, by moje życie opierało się na życiu z nim.
-Nie jesteś głupia, tylko zakochana...- mówię dziewczynie, a ona się lekko uśmiecha i spogląda na mnie z dziwnie znanym mi błyskiem w oku.
-W ogóle mnie nie znasz, ale to miłe...- stwierdza dziewczyna.
-Nie znam Cię...- mówię.-...Ale znam nasz gatunek...- uśmiecham się lekko i przyjeżdża mój autobus.
Uśmiecham się do niej i jadę do domu.

(...)
Wracam do domu ze spotkania z Chrisem z szerokim uśmiechem na twarzy, nie wypiłam dużo, tylko dwa drinki, ale to rozmowa z nim pozytywnie mnie nastawiła. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, bardzo bystrym, a do tego tak przyjemnie na niego patrzeć. Wysiadam z taksówki i płacę kierowcy, po czym idę ku wejściu. Uśmiecham się do starszego ochroniarza, który ogląda wenezuelskie seriale. Idę na górę i znów uśmiecham się pod nosem. To był naprawdę fajny człowiek, aczkolwiek muszę przyznać, cały czas przed moimi oczami stawał Harry, jakbym postępowała wobec niego niesprawiedliwie. To takie dziwne, bo przecież z nim nie jestem...
Wchodzę na drugie piętro i ... o wilku mowa...
Siedzi pod moimi drzwiami i podnosi wzrok, gdy się pojawiam.
-Dzwonię do Ciebie od 20 minut...- mówi.- Gdzie byłaś?- pyta.
-Może najpierw powinniśmy się przywitać...- mówię, na co on się miesza i wstaje z nieśmiałym uśmiechem. Ujmuje moją twarz i daje mi buziaka bardzo zresztą soczystego, a gdy się odsuwa - uśmiecham się szeroko.
-Piłaś...- mówi, gdy otwieram drzwi.
-Troszeczkę...- mówię z uśmiechem na ustach.
-Gdzie? Sama?- pyta.
-Nie... Z przyjacielem ze studia nagraniowego...- mówię cicho.
-Znam go?- pyta.
-Nie, nie znasz...
-A powinienem się martwić?- pyta, na co ja nie mogę trafić kluczem w zamek.
-Nie... - chichoczę jak głupia, a on pomaga mi przekręcić kluczyk, gdy już udaje mi się trafić nim.
Wchodzimy do mieszkania.
-Przyszedłeś żeby się ze mną przespać?- pytam, na co on opuszcza głowę i lekko się uśmiecha.
-Nie, Ky, przychodzę do Ciebie z prośbą...- mówi, więc zamieniam się w słuch.-Chłopak mojej siostry wyrzucił ją z domu i ona nie ma żadnych rzeczy ze sobą. A mnie nie pozwoliła tam pojechać, bo kto wie jakby się to dla niego skończyło. I chciałbym się zapytać, czy możesz pożyczyć dla niej jakieś dresy i ze dwie koszulki?- pyta, na co ja od razu idę do sypialni i szukam czegoś wygodnego. Do spodni i koszulek dorzucam bluzę dresową, parę skarpetek.
-Bielizny jej nie pożyczę...- mówię z uśmiechem.-...Ale to proszę, wszystko jest wyprane... Przekaż jej... Jakby jeszcze coś potrzebowała, daj mi znać...- mówię, na co on uśmiecha się szeroko i przytula mnie i później namiętnie całuje.
-Jestem wdzięczny Ky...- mówi i żegna się ze mną.

(...)
Następny dzień w szkole przebiega bardzo normalnie, staram się spędzać trochę czasu z dziewczynami, by nic nie zaczęły podejrzewać, chociaż Alana, jak to ona daje mi różne docinki o tym, jak Harry na mnie patrzy. Eleanor zawsze jej przerywa i się śmiejemy. Jest ok. Zaraz po zakończeniu lekcji idziemy na parking i rozmawiamy o egzaminie u Turnera, który stanowi 50% oceny. Uczyłam się do niego, ale i tak się boję. Gdy rozdzielamy się z dziewczynami do aut, Harry podbiega do mnie i zaczepia mnie.
-Przyjedziesz do mnie dziś na obiad? Chciałem, żebyś mi pomogła się uczyć. Możesz?- pyta.
-Ok, na 16:00?- pytam.
-Może być...- mówi i uśmiecha się, po czym obraca się dookoła, na co go obserwuję i daje mi buziaka.
Zaczynam się z niego śmiać i wsiadam do auta. Rozmawiam przez telefon z KJ, a potem jadę jeszcze na zakupy do supermarketu, gdzie szybko ogarniam wszystkie potrzebne mi artykuły. Zastanawiam się i chyba na dniach muszę pojechać do galerii handlowej po kosmetyki. Wracam do mieszkania i szykuję się do Harry'ego. Przebieram crop top na wygodny biały t-shirt, niebieskie dżinsy i najnowsze pumy zaprojektowane przez moją Kylie. Tak więc ok. 15:50 wraz z materiałami wsiadam do auta i jadę do Harry'ego. Akurat na moście jest korek więc stoję w nim jakieś 20 minut i potem parkuję pod jego domem. Nie ma jego auta, co mnie dziwi, ale i tak wysiadam i dzwonię do drzwi.
-Już, chwilka!- słyszę kobiecy głos. Jego siostra. Drzwi się otwierają i zatyka mnie.
-Dziewczyna z przystanku?- mówimy równocześnie, po czym obydwie sie uśmiechamy.
-Ale zbieg okoliczności...- mówię, na co ona mi przytakuje i wprowadza do środka.
-Niemożliwe...- uśmiecha się dziewczyna.
-Teraz wiem dlaczego przypominałaś mi kogoś... Swoim uśmiechem przypomniałaś mi Harry'ego.- mówię.
-Taa...- wywraca oczami.- Te same dołki po mamie...- mówi z uśmiechem.- Rozgość się, chcesz herbaty?- pyta, na co kiwam głową i siadam na hokerze.
-Tak w ogóle to jestem Kylie...- uśmiecham się i podaję jej dłoń, którą łapię swoją.
-Gemma, bardzo mi miło...- mówi z uśmiechem.-...i dziękuję za ciuchy...- mówi, na co macham ręką jak "Nie ma za co". Do mieszkania wchodzi Harry i Gemma od razu się na niego rzuca.
-Braciszku, a czy Ty wiesz, że tą dziewczyną z przystanku była twoja Kylie?- mówi podekscytowana.
-Naprawdę?- spogląda na mnie, na co kiwam głową.
-Przeznaczenie...- mówi Harry śmiesznie poruszając brwiami, na co zaczynam chichotać.
-Długo czekasz?- pyta mnie Hazz, daje mi całusa w policzek, a zaraz po tym swojej siostrze, co wygląda uroczo.
-Nie, dopiero co przyjechałam...- mówię.
-Nienawidzę się spóźniać, na coś co jest dla mnie ważne... A Gary, jak zwykle ma wszystko w dupie i przyjechał 30 minut później, a musieliśmy przegrać wszystkie kawałki...
-Przestań...- uśmiecham się.- Nie tłumacz się, rozumiem...- mrugam do niego, na co się uśmiecha.
Gemma szaleje przy garnkach i mówi, że zrobiła dla nas makaron z sosem grzybowo-serowym. Siadamy do stołu i zaczynamy rozmawiać. A rozmowa się bardzo, bardzo klei. Gdy Gemma dowiaduje się, że mam trochę pojęcia o modzie i lubię modę mówi, że muszę się z nią kiedyś wybrać na zakupy, bo cały czas nie może wybrać odpowiedniej sukienki. Harry nie może jeść, bo cały czas się śmieje z podekscytowania siostry. Mnie tam się podoba to jaka jest zaangażowana. Lubię takich ludzi. Po 1,5 h Harry zarządza koniec pogawędki, bo on się musi uczyć, na co Gemma wywraca oczami i mówi, że i tak nie zda. Harry uderza ją dla śmiechu, na co ona oddaje mu mokrą ścierką.
Gemma bierze laptopa Harry'ego i mówi, że obejrzy sobie jakiś film. Pyta mnie o propozycję.
-Gdy mnie ktoś pyta...- mówię.- Zawsze odpowiadam: Magic Mike!
Ona zaczyna się śmiać, a Harry się naburmusza. Gemma znika i przystępujemy do nauki. Ale wpierw... Należycie się witamy... Bardzo należycie...
-Dzisiaj mnie unikałaś...- mówi mi w usta.
-Starałam się... by dziewczyny nie miały do mnie żadnych pretensji...- mówię i uśmiecham się na jego dłonie w kieszeniach moich spodni.
-Przecież im to nie przeszkadza...- mówi Harry.
-Niektórym tak, bo uważają, że gdyby, to nie będziemy do siebie pasować.
-Kto tak mówi?- pyta Harry i zaczyna łaskotać moje podniebienie. Zatracam się przez kilka sekund. Smak jego ust jest jak zakazany owoc, a in bardziej zakazany, tym słodszy...
-El...- odpowiadam, na co on się uśmiecha i muska moją dolną wargę.
-Tak myślałem...- mówi.- Cały czas ma do mnie dystans...- mówi, na co przyznaję mu rację.
Zaczynamy naukę, którą trwa do późnego wieczora. Robimy mnóstwo zadań, czytamy teksty, rozmawiamy, przepytujemy. I Harry... zaczyna mówić w języku psychologicznym... bynajmniej dziś... i teraz.
-Jestem z Ciebie dumna...- mówię.
-Tak?- pyta z uśmiechem.- Co takiego zrobiłem?- pyta.
-Nauczyłeś się, Harry... Walczysz... Choć to nie twoja para kaloszy... to do końca chcesz walczyć...- uśmiecham się.-Podoba mi się to....
-Dzięki, to miłe Ky...- mówi i daje mi buziaka.
Wzdycham cicho i zaczynam pakować swoje notatki do zeszytu.
-Jutro impreza Holly...- mówi Harry.
-Tak, pamiętam...- uśmiecham się lekko.
-Co jej kupiłaś w prezencie?- pyta podając mi mój ulubiony długopis.
-Kupiłam jej bransoletkę ze złotą zawieszką i okulary przeciwsłoneczne...- mówię.- Zobaczymy, co jej się spodoba...- dodaję.-A Ty?
-Kupiłem jej perfumy, bo wiem, jakie używała kiedyś i tyle...- mówi.- A jak tam jedziesz?- pyta Hazz przybliżając się do mnie.
-Umówiłam się na babskie przygotowania i mnie. Alana i Eleanor jadą do mnie po szkole i tam będziemy się malować, czesać itp.
-Aaaa...- mówi Harry wyraźnie zawiedziony. Przybliżam się do niego i kładę rękę na ramieniu.
-A czemu pytałeś? -pytam go.
-Myślałem, że może pojedziesz tam ze mną i wrócisz ze mną...- patrzy mi w oczy dając do zrozumienia, co ma na myśli. Uśmiecham się pod nosem i daję mu buziaka w usta.
-Tak więc, po imprezie będziesz spał u mnie...- mówię mu.- Powiem dziewczynom, że nie mogą u mnie nocować ze względu na tatę, który przyjechał...- Harry rozchmurza się.
-Tak powiesz?- pyta.
-Tak, a w rezultacie to z tobą się poprzytulam...- mówię i daję mu buziaka w usta. Bardzo namiętnego...
Sadza mnie sobie na kolanach i wpija się w moje usta.
-Kylie! Ten film jest świetny, obejrzałam też drugą część!- słyszymy głos Gemmy i odsuwamy się od siebie. Ona peszy się i szybko przeprasza.
-Będę już jechała Harry, chcę się wyspać wyspać miarę możliwości...- mówię.
-Ok...- uśmiecha się i daje mi kilka buziaków.
Żegnam się z Gemmą i wracam do domu.
 
(...)
-Jestem tak podekscytowana...- mówi Eleanor zajmując miejsce z tyłu.
-Tą imprezą?- pyta Alana zajmując miejsce koło mnie. Wzdycha cicho.- Będzie jak każda inna, tylko to Holly będzie solenizantką.- oznajmia. Włączam silnik i ruszam spod szkoły.
-Co kupiłyście jej na prezent?- pytam nakładając okulary przeciwsłoneczne.
-Parę butów...- mówi Alana pisząc SMS.
-Ja, perfumy...- mówi Eleanor.
-Czy tylko ja się tak wykosztowalam?- mówię z uśmiechem.
-A co jej kupiłaś?- pyta El.
-Bransoletkę i oryginalne okulary przeciwsłoneczne...- mówię.
-Boże, po co tyle pieniędzy wydawać...- mówi Alana.
-Właśnie, na takiego pustaka to wiesz...- mówi Eleanor.
Uśmiecham się pod nosem i skręcam w prawo.
-Mówiłam wam co podsłuchałam w toalecie?- pyta Alana.
-Nie, nic nie mówiłaś...- mówi Eleanor.
-Holly szykuje na ciebie, Kylie jakąś zasadzkę...- mówi Alana, na co zaczynam się śmiać.
-Co ty gadasz za głupoty...-mówię i znów się śmieje.
-Chce Cię jakoś upokorzyć w ramach zemsty o Harry'ego...- mówi.
-To jest absurd... Przecież jej go nie zabrałam...- mówię.
-Ale on się sam od niej zabrał...- mówi El.
-Przestał z nią spać! To jest najciekawsze! W ogóle nie utrzymują kontaktu... - mówi Alana.
-A dlaczego chce się zemścić na mnie?- pytam.
-Za to, że się z nim bliżej zadajesz...- mówi Alana, chyba cytując.
-Boże to naprawdę jest absurd...- mówię i wzdycham cicho.- Ciekawe w jaki sposób chce to zrobić...- mówię.
-Ja na twoim miejscu nie byłabym ciekawa, a przerażona...- mówi Alana.

***
Ze względu, że rozdział był ostatnio spóźniony to dziś macie wcześniej! Miłego! :)

2 komentarze:

  1. Jejku już nie moge się doczekać żeby przeczytać co da cała Holly wymyśliła

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział 👏👍✋😎

    OdpowiedzUsuń