24 lutego 2017

Rozdział 26



Harry
Wzdycham cicho i patrzę na pustą autostradę, Kylie śpiewa pod nosem jakiś stary hit Madonny i próbuje tańczyć mimo przykucia do fotelu pasem i ograniczonej przestrzeni.
-Nudzi mi się...- mówi jak małe dziecko.
- Ky... Mówisz to dokładnie czwarty raz...- mówię.
Cicho fuka i patrzy w okno przez kilka sekund.
-Zagrajmy w pytania...- mówi.
-Nie ma takiej gry...- droczę się z nią.
-Zaraz Cię udusze, jak jeszcze raz to powiesz...- mówi zaciskając zęby. Uwielbiam się z nią droczyć.
-Dobra...- wywracam oczami.
-Zadawajmy sobie po jednym pytaniu po sobie, wszystkie chwyty dozwolone...- mówi, na co uśmiecham się.
-Kto pierwszy?- pyta.
-Ty...- mówię.
-A iloma dziewczynami spałeś?- pyta.
-Było ich sporo...- mówię.
Unosi brwi zdziwiona.
-Przed tobą nie patrzyłem z kim śpię, była dziewczyna to korzystałem.- mówię.
-A Holly? Przy niej zostałeś dłużej…- drąży temat.
-Bo była na każde zawołanie i znów z tego korzystałem.- mówię, na co zaczyna skubać skórki przy paznokciach.
-A jak mnie zobaczyłeś to też chciałeś mieć we mnie taką Holly?- obraca głowę bardziej w moją stronę.
-Wiadomo, że przez myśli przeszło mi coś takiego, gdy tylko cię zobaczyłem w tych piekielnych rurkach.- mówię jej, na co uśmiecha się szeroko.-… intrygowałaś mnie bardzo takim nastawieniem do mnie, chciałem cię lepiej poznać.
-Lepiej?- unosi brwi, na co chichoczę pod nosem.
-Po prostu lepiej poznać…- uśmiecham się do niej.- To, że chciałem z tobą zaliczyć nockę to już w ogóle, ale to chciał i chce każdy chłopak w naszym roczniku… I wtedy jakoś wyszło z siłownią, wyjazd do Włoch, a gdy mnie pocałowałaś to było coś…- mówię.- Pociąg do ciebie osiągnął wyżyny.- kończę zdając sobie sprawę, że miało być pytanie za pytanie.
-Dobra to teraz moja kolej, muszę ci zadać kilka pytań. Z iloma facetami spałaś?
-Kurt - Magic Mike, David, Justin i Ty...- mówi.
-A który z nich był najlepszy twoim zdaniem?- dopytuję, na co ona się uśmiecha.
-Jakbym miała zrobić hierarchię to najgorszy był Justin, trzeci David, drugi Kurt, ale niezaprzeczalnie jesteś najlepszym przyjacielem od seksu, jakiego kiedykolwiek miałam…- mówi.
-Wszyscy byli twoimi seks-przyjaciółmi?- pytam unosząc brwi.
-Tak…- kiwa głową.
-Czyli nigdy nie uprawiałaś seksu z miłości?- dopytuję zapominając o grze, w którą gramy.
-Chyba nie… Jak raz w życiu się zakochałam to wylądowałam na terapii, więc jestem teraz bardzo ostrożna i wolę utrzymywać z chłopakami luźne, seksualne powiązania.
-Co ty mówisz, jakiej terapii?- pytam nie wierząc co słyszę.
-Kiedyś ci opowiem, dziś mam dobry humor, nie chcę go sobie popsuć…- mówi i przekręca się tak, by położyć nogi na moich udach. Uśmiecham się na widok jej zgrabnych stóp z paznokciami pomalowanymi na jasnobeżowy kolor.
-A możesz mi tylko powiedzieć, czy fizycznie cię skrzywdził?- pytam zmartwiony i jednocześnie szkoda mi jej, że nie przeżyła nigdy seksu z miłości, który jest o niebo lepszy od przyjacielskiego. Ja go doświadczyłem. Ale miłość, którą wtedy poznałem była głupia, krótka i młodzieńcza.
-Nie, właściwie nawet z nim nie byłam, ale wiesz, ja kiedyś wyglądałam inaczej, byłam pulchniejsza, nosiłam aparat na zębach, a moje włosy były cały czas skołtunione, takie jak mam po umyciu. Byłam inna i gdy pojawił się ktoś, na kim mi zależało, ja…- mówi, ale się zatrzymuje, łapię ją wtedy za stopę.
-Hej, nie musisz mi mówić, jeśli teraz nie chcesz…- mówię jej, na co ona się uśmiecha i wysyła mi buziaczka.

(…)
-To był wspaniały weekend…- mówi uśmiechnięta.
-To prawda, wiedziałem, że z tobą będzie inaczej…- mówię zaciskając lekko dłoń na jej udzie.
-Dziękuję za zaproszenie Hazz…- mówi i unosi dłoń, którą wplata w moje włosy przyciągając moją twarz do siebie. Wpija się w moje usta, na co przybliżam się do niej i otwieram szerzej usta, by pogłębić pocałunek.
-Aż nabrałam ochoty na szybki numerek z tobą…- mówi mi w usta, na co się uśmiecham.
-Możemy to zrobić w aucie…- mówię, na co ona się uśmiecha.
-Spróbujemy następnym razem, muszę się ogarnąć…- muska moje usta delikatnie i wysiada. Ja także to robię i idę do bagażnika, by wyłożyć jej torbę.
-Zaniosę ci ją na górę…- proponuję, na co ona przeczy.
-Nie ma sensu, nie jest ciężka, ty wracaj do domu, ogarnij się i przygotuj na Huntera jutro, Harry…- mówi pouczająco.
-Tak jest, proszę pani…- mówię z szerokim uśmiechem. Ona odwzajemnia ten uśmiech i kładzie torbę na podjeździe.
-Widzimy się jutro, prawda?- pytam z nadzieją, bo chyba nie wytrzymałbym dnia bez niej. Zbyt mnie kręci.
-Jasne, że tak…- mówi i przysuwa się do mnie. Zarzuca mi ręce na szyję, na co ja wsuwam swoje dłonie w jej tylnie kieszenie.
-Nie chcę się z tobą rozstawać…- mówi, na co robi mi się na sercu dziwnie ciepło. -…ale jest tyle do roboty, że jesteśmy zmuszeni…- dodaje.
-Jutro się zobaczymy, przyjechać po ciebie?- pytam.
-Pojadę swoim, bo jutro muszę pojechać jeszcze po zakupy…- mówi, na co kiwam głową.
Nachylam się nad jej ustami i delikatnie je muskam, czując piekielny niedosyt. Kylie powtarza owe pocałunki jeszcze kilka razy, po czym odsuwa się i bierze torbę.
-Papa przystojniaczku…- mówi wchodząc do drzwi.
-Pa piękna…- mówię, na co ona do mnie mruga okiem.
Godzinę po tym, jak weszłam do domu rozlega się pukanie do drzwi. Oblizuję palce od soku z pomidora, którego właśnie kroiłam i idę do wizjera. Zaglądam i zamieram. Justin z butelką wina i torbą truskawek czeka przed drzwiami patrząc raz na swoje stopy i raz na drzwi.
To co trzyma w ręku świadczy o jednym...
Nie mam wyboru, bo puka drugi raz. Przekręcam zamki i uchylam drzwi. Uśmiecha się szeroko, gdy tylko mnie widzi.
-Hej...- chcę ukazać entuzjazm.
-Hej piękna, stęskniłem się...- mówi i zapraszam go do środka.
-Co przyniosłeś?- pytam.
-Wino z '92 i najpyszniejsze truskawki jakie wczoraj tutaj jadłem...- uśmiecha się.
Zabieram od niego produkty i kładę je na wyspie kuchennej.
-Nie przywitaliśmy się...- mówi Justin, na co unoszę na niego wzrok.
-No tak, masz rację...- mówię i daję mu szybkiego buziaka w policzek. Marszczy lekko brwi w niezrozumieniu, ale nie komentuje tego.
-Co gotujesz?- pyta mnie, na co wrzucam z tacki pokrojone pomidory do miski.
-Zdrową żywność...- mówię.- Trzeba być w końcu fit!- unoszę rękę, zginam, by pokazać mu biceps.
-Już nie przesadzaj, wyglądasz fantastycznie...- mówi.
-Przestań...- macham ręką.
-Zawsze to robisz, gdy Ci to mówię...- mówi Justin, na co chichoczę.
-Są ładniejsze dziewczyny ode mnie, choćby moja siostra...- mówię patrząc na jego reakcję.
Justin kiwa głową z lekkim uśmiechem.
-Jest seksowna, jak się napali nie do zatrzymania i jej byli mówili mi, że zarąbista w łóżku.- mówię znów obserwując Justina.
-No wiem, przecież uprawiałem z nią seks...- mówi, na co lekko mnie zatyka, bo Hailey mi nic nie powiedziała.
Justin wstaje z hokera i staje obok mnie przyglądając mi się.
-Tęskniłem za tobą bardzo...- mówi.
-Tak, czemu?- staram się stać dalej niż bliżej.
-Bo inaczej na Ciebie działam...- mówi.
-Daj spokój, jestem jak każda inna, a Ty powinieneś skupić się na Hails, w końcu między wami coś jest...- mówię.
-Coś, coś jest, ale co? Jest seksowna, ale nie działa na mnie, jak Ty...- mówi, na co przełykam cicho ślinę.
Justin otwiera wino i znajduje kieliszki, a także miseczkę, do której wsypuje część truskawek. Podsuwa mi kieliszek i upija ze swojego kilka łyków, po czym przysuwa dłoń do mojej i wyciąga z niej nóż. Sunie po niej bardzo delikatnie i przysuwa się bliżej.
Boże! Czuję się okropnie dziwnie! Wyswobadzam rękę spod jego ręki, że niby sięgam po sałatę, ale on nie daje za wygraną.
-Kylie...- mówi cicho i przysuwa się bliżej. Jednym ruchem przygwożdża moje biodra do wyspy i wpija się w moje usta. Pocałunek jest zachłanny, pełen werwy i pośpiechu, jakby chciał zaprowadzić mnie do łóżka, wyruchać, wyjść, a potem znowu wrócić. Boże, jak on beznadziejnie całuje... Przy moim Harry'm nasze pocałunki mimo napięcia są tak delikatne i jednocześnie harde i szybkie, że jedynie co chce od niego to więcej.
-Justin...- odsuwam go.
-Co jest?- pyta niezadowolony.
-Nie będę z tobą spała.- mówię pewnie, na co wyraz jego twarzy się zmienia.
-Co? Żartujesz?- mówi.
-Nie będę spała z tobą, ani teraz, ani nigdy... Nie jesteśmy razem, nie byliśmy i tak nie może być. Poza tym, jak możesz spać równolegle z moją siostrą...- Mówię.- Tak nie można...
-To po co się na to zgadzałaś?- pyta z wyrzutem.
-Zgodziłam się rok temu, jak byłam w LA i byłam zrozpaczona, że Kurt wylatuje z Kalifornii. Znalazłam w tobie pocieszenie, ale już teraz go nie potrzebuję...- mówię.
-Masz kogoś?- pyta nagle podnosząc głos.
-Nie mam...- mówię.
-Masz kurwa, też go wykorzystujesz w ramach pocieszenia?- pyta mnie, na co podnoszę na niego wzrok.
-To moja sprawa co z nim robię...- odpowiadam mu.
-Właśnie moja, bo Ty jesteś moja...- mówi.
-Że co?!- unoszę się.- Nie byłam twoja i nigdy nie będę!- mówię.
-Kto Cię pieprzył przez ostatni rok?!- podnosi głos Justin.
-Spaliśmy dwa razy i dwa razy była to tragedia! Współczuję Hailey, że ma chłopaka, który nie umie ruszać swoim penisem!- mówię, na co go zatyka.- Teraz czuję prawdziwy seks z tym chłopakiem, a Ty musisz się wiele nauczyć...
Robi się czerwony jak burak i idzie po swoją kurtkę, nakłada buty.
-Jesteś ku*wa dziwką, bo dałaś dupy czterem facetom, tylko po to, by zaspokoić siebie. Nie patrzysz, czy ktoś Cię kocha, czy nie?- wykrzykuje.
-Co ty pie*dolisz Justin?! Jakie kochanie?! Sam mówiłeś, że to przyjacielska relacja.
-A skąd wiesz, że nie zgodziłem się jak widziałem w tobie przyjaciółkę, a po pierwszym się zakochałem?!- mówi.
-Nie wiem, bo nic nie mówiłeś, to ja bym traktowana jak dziwka przez Ciebie... Dzwoniłeś - byłam! Na każde zawołanie, ale teraz mam dosyć. Nie mam zamiaru uprawiać z tobą seksu! Jeżeli już się zawziąłeś to pieprz się z moją siostrą!- mówię.
-A żebyś wiedziała, że będę, aż będzie krzyczeć do bólu...- mówi i idzie w stronę drzwi. Trzaska nimi i wychodzi.
Dziwnie czuję ulgę. Ale tak szkoda mi mojej siostry, że musiała się zakochać w takim debilu, który nie ma żadnego szacunku do kobiet. Potrafi zepsuć humor po fantastycznym wypadzie.

(...)
Następnego dnia jadę do szkoły i mam okropny humor, jest jak cień samej siebie. Ubrana wysiadam z auta widząc wszystkich moich znajomych palących przed wejściem.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
Witam się z nimi lekkim uśmiechem i idę po schodach do góry, wchodzę do środka i przechodzę 50 metrów do mojej szafki. Otwieram ją i wyciągam notatki, ale i książkę potrzebną na lekcję Blooma.
-Hej...- słyszę za sobą głos, który dobrze znam. Odwracam się do niego i uśmiecham się lekko.
-Hej...- odpowiadam ciszej.
-Coś się stało?- pyta Hazz.
-Nic wielkiego...- mówię, na co Harry opiera się o szafkę obok.
-Ale jednak coś... Zamieniam się w słuch...- mówi.
-Wczoraj przyjechał do mnie Justin...- mówię, na co oczy Harry'ego otwierają się nienaturalnie, jakby się przestraszył.-...chciał uprawiać ze mną seks, ale się nie zgodziłem ze względu Ciebie...- mówię.
-Nie zmusił Cię prawda?- pyta mnie.
-Chciał zmusić, ale się nie dałam...- mówię.- Ale nazwał mnie dziwką, która szuka pocieszycieli i że nie doceniam tych, którzy może się we mnie zakochali.... Przecież to nieprawda... Każdemu z początku powiedziałam, że to tylko więź przyjacielska i każdy się zgodził, Ty też...
-Pie*doli jakieś głupoty i chętnie bym mu je powybijał.- mówi Harry, ale zrobił się nieco zmieszany. Uśmiecham się lekko.
-Dzięki...- mówię.
Harry patrzy na mnie i na jego twarzy pojawia się TEN uśmiech.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- pytam.
-Bo seksownie wyglądasz w tej spódniczce, jeszcze tylko duże okulary z czarnymi oprawkami i możesz grać w…- mówi, na co zatykam mu usta dłonią.
-Nawet nie kończ!- śmieję się, na co oblizuje mi wewnętrzną stronę dłoni, na co udaję, że się brzydzę.
-…w porno!- mówi i zaczyna się śmiać, jak głupek. Uderzam go książką i kopię wewnętrzną stronę stopy w bok łydki.
-Ała!- piszczy jak dziewczynka, na co zaczynam się głośno śmiać. Biorę wszystko w dłonie i widzę, że dzwoni do mnie Hailey na videochacie.
-Co tam piękna?- pytam wskazując na siebie kamerką.
-Hej Hailey!- krzyczy Harry starając pokazać się w kamerce.
-Cześć Harry!- odpowiada moja siostra.
-Ze mną się nie witasz?- pytam z wyrzutem.
-Z tobą nie, bo ja jestem lepszy…- mówi Harry, na co Hailey zamiast odpowiedzieć zaczyna się śmiać.
-Idź ty głupku się ucz, bo nie zdasz!- mówię i odpycham go.
-On jest kochany! Nie traktuj go tak!- mówi moja siostra.
-Dzięki Hailey, jedna mnie rozumiesz i doceniasz…- odpowiada Harry, na co irytuję się i odpycham go. Idę do toalety damskiej.
-No więc, mów…- mówię z uśmiechem widząc jej zaspane oczy.
-Przyjadę za dwa dni…- mówi z uśmiechem. -…nie wyjeżdżasz na żadne seksowne wyjazdy z Harry’m, prawda?- pyta Hails znacząco.
-Jeden na razie wystarczy moja droga, aczkolwiek wszystko ci opowiem później… - uśmiecham się szeroko.
-Powiedz mi tylko, czy było pikantnie…- otwiera szerzej oczy.
Uśmiecham się szeroko.
-Było słodko i pikantnie, kochanie ty moje…- mówię jej, na co ona aż zagryza usta z podekscytowania.- Ale więcej, jak przyjedziesz…- mówię.- O której będziesz miała samolot na Heathrow?
-O 15:40 mam wylądować, ale zostaw mi klucze u portiera to może ci nawet coś ugotuje…- mówi poruszając brwiami.
-Dobra, tak zrobię…- mówię i rozlega się dzwonek.- Muszę lecieć sis… Mam ważną lekcję. Kocham Cię.
-Ja ciebie też…- Hailey uśmiecha się szeroko.- Do zobaczenia.
-Papa…- odpowiadam jej i rozłączam się.
Wychodzę z łazienki, podążam po schodach na pierwsze piętro, gdzie Bloom wpuszcza moją klasę do środka, a Harry patrzy się na profesora Bloom’a, który uśmiecha się szeroko do mnie.
-Jaki pan profesor miły i czeka na mnie…- mówię z uśmiechem, na co Harry patrzy na niego mocniej.
-Tak jest panno Bennington, nie powinna się pani spóźniać, ale wybaczam…- mówi mrugając do mnie okiem. Wpuszcza Kylie do środka, a Harry jest zaraz za mną. Bloom zamyka drzwi zaraz za nim i Hazz odprowadza mnie do ławki cały czas mając ściśniętą szczękę w złości, przynajmniej tak mi się wydaje. Mężczyzna rozpoczyna lekcję cały czas na mnie spoglądając. Uśmiecham się do niego, bo go lubię, bardzo, jest inteligentny i wygląda jak Ken z „Magic Mike’a”, czyli filmu który kocham i ten bohater stał się symbolem seksu dla obydwu płci… Dosłownie…
Lekcja przemija przyjemnie i Harry łapie mnie za rękę, gdy chcę podejść do Bloom’a zapytać się o ostatnie eseje i wyprowadza mnie z sali.
-Ky…- mówi Hazz.- Chodź ze mną do szatni wf-owej na chwilkę…- jego ton jest poważny.
-Po co?- pytam.- Coś się stało?- pytam.
-Nie, ale muszę ci coś tam powiedzieć…- mówi i łapie mnie za nadgarstek i prowadzi za sobą po schodach w dół. Prawie się przewracam na tych szpilkach, ale cały czas staram się utrzymać tempo Harry’ego. Schodzimy do szatni, w której potwornie śmierdzi, ale nie ma tu nikogo. Harry rzuca plecak na podłogę, moje książki zabiera mi z rąk i momentalnie podnosi mnie do góry, tak opatuliła go nogami wokół bioder. Siada na ławce i wpija się w moje usta. Jestem zszokowana jaką miał potrzebę, by mnie pocałować. Ale nie marudzę, bo uwielbiam, gdy mnie całuje.
Boże, rozpływam się…

***
Miłego :)

1 komentarz: