10 lutego 2017

Rozdział 24

Otwieram oczy i uśmiecham się pod nosem czując na swoich plecach ciepły oddech, a właściwie słysząc ciche pochrapywanie. Spoglądam na zegarek i jest już po dziesiątej i dokładnie w momencie, gdy stwierdzam, że muszę iść do toalety mój brzuch się odzywa. Jestem głodna. Wstaję powoli, by nie obudzić Harry'ego i sięgam do komody po czystą bieliznę. Wybieram biały komplet i nachylam się, by dać mu buziaka w skroń. Wychodzę z pokoju i biorę szybki prysznic, wycieram się, nakładam na siebie bieliznę. Włosy układam w warkocza i idę do kuchni, by zrobić naleśniki. Przygotowuję ciasto i rozgrzewam patelnię, a w garnuszku obok łamię kilka tabliczek czekolady do późniejszego polania. Włączam cicho radio i akurat leci „How deep is your love" – piosenka, która jak dla mnie jest po prostu genialna.
Śpiewam pod nosem refren podrygując i jednocześnie wlewając masę na patelnię. Gdy jedna strona się piecze wlewam wodę do czajnika na kawę i biorę witaminy. Przerzucam naleśnika i wkrótce mam już zrobionych pięć. Ale wtedy od tyłu czuję przylegające ciało i dłonie, które suną po moim brzuchu, udach, a nawet blisko mojej kobiecości.
-Jak ty ładnie dziś wyglądasz...- mówi mi do ucha i zaraz całuje moje ramiona.
-Dziękuję...- uśmiecham się szeroko i czuję, jak jego biodra rytmiczne poruszają się z moimi do rytmu kolejnej piosenki.
-To kochane, że robisz śniadanie...- mówi i strzela gumką od moich majtek.
-Uznajmy to za dziękuje za...- mówię i uśmiecham się szerzej. -...wczoraj...
Harry chichocze i muska moją szyję delikatnie.
Jego usta przygryzają lekko moja skórę, na co mruczę trochę. Z kolei jego dłonie idealnie się czują w bliskim położeniu mojej kobiecości. Cicho chichoczę pod nosem, gdy Harry próbuje mnie rozproszyć, gdy wlewam kolejną porcję ciasta. Wtedy rozlega się dzwonek telefonu Harry'ego. Wzdycha cicho pod nosem i odsuwa się ode mnie. Łapie za niego i opiera się plecami o wyspę kuchenną, tak by mieć dobry widok, bynajmniej tak mi się wydaje, na moją pupę.
-Cześć mamo, co tam?- odbiera.
Mieszam zawartość garnka z czekoladą i zastanawiam się nad dołożeniem jeszcze jednej tabliczki, ale gorzkiej, by poprawić smak. Próbuję ją i dla mnie jest ok, ale jeszcze ktoś inny będzie jadł ze mną. Nakładam mu na łyżkę czekoladę i odwracam się przodem.
-Otwórz buzię...- szepczę. Otwiera i oblizuje łyżkę pokazując, że jest dobra.
-Czekaj mamo, muszę się zapytać Kylie...- mówi Harry na co spoglądam na niego zdziwiona.
-Posłuchaj, mój ojczym ma domek nad jeziorem i zawsze o tej porze zabierałem ekipę moich znajomych na weekend. Domek jest pusty, ale tym razem chciałbym pojechać tylko z tobą... - mówi, a ja nie wiem, co mu odpowiedzieć.
Zatyka. Mnie.
-My, we dwoje? Na weekend?- próbuję przyswoić sobie tę informację.
-Tak, Ky...- mówi i uśmiecha się. -Zgódź się, będzie fajnie...- mówi z błyskiem w oku.
Na mojej twarzy formuje się uśmiech.
-Ok, możemy pojechać....- mówię, na co daje mi całusa soczystego, jak cholera.
Przykłada telefon do ucha i mówi: Tak, mamo, wezmę go... Wyłączam palniki i wyciągam talerze, na których układam naleśniki i polewam je czekoladą i układam na nich truskawki.
-Będzie super, Kylie... Będzie idealnie...- mówi Harry obejmując mnie od tyłu i składając całusa na moim ramieniu.
(...)
Harry zabiera małą torbę z mojego mieszkania. Sięgam po torebkę i nakładam okulary przeciwsłoneczne na czoło. Uśmiecha się do mnie, gdy zastanawiam się, czy wszystko aby na pewno wzięłam.
-To już wszystko, nie mam pomysłu, czego mogłabym zapomnieć...- mówię, na co on chichocze.
-Czyli już możemy jechać?- upewnia się, na co odpowiadam twierdząco.
Sięgam po mój telefon i wychodzimy z mieszkania. Zamykam je i schodzimy na dół. Harry wkłada moją torbę do bagażnika i poprawia beanie w kolorze brudnego różu... Wsiadam do auta i odpisuję Hails, która dostała świra, jak usłyszała, że jadę z Harry'm na trzy dni do jego domku nad jeziorem. Chichoczę, gdy Harry wsiada i zapina pasy. Robię to samo i kontynuuję pisanie wiadomości, Harry podłącza telefon do kabla i puszcza jakieś nieznane mi rockowe kawałki.
-Jestem podekscytowany tym wyjazdem...- mówi po chwili. Unoszę wzrok na niego, na co uśmiecha się ukazując dołeczki.
-Ja ci zapowiadam, że nie zamierzam spędzić całego tego czasu tam na seksie...- ostrzegam go unosząc brew, na co zaczyna się śmiać.
-Uwielbiam gdy to mówisz...- mówi skręcając w lewo.-Ale właściwie dlaczego?- pyta.
-Chyba żartujesz Harry, że spędzę weekend nad jeziorem w łóżku. Chcę pochodzić po lesie, poleżeć na kocu, może pojeździć na rowerze.- mówię wyliczając.
-A wieczorem, kiedy rozpalę w kominku możemy wykorzystać podłogę, kanapę, łóżko, w kuchni będzie się działo i będzie zabawa...- dokańcza Harry swoją wersją.
-Raz, czy dwa się uda na pewno...- mówię, na co Harry spogląda na mnie zdziwiony.
-Myślałem, że damy radę co najmniej 10...- mówi, na co wybucham śmiechem.
-Czy Ty chcesz mnie doprowadzić do emocjonalnego nieradzenia sobie potem z rzeczywistością?- pytam go, na co on wtóruje mi śmiechem.
-Jak będzie trzeba to Cię poskładam, Ky...- mówi znacząco.
-W ten sam sposób, w który mnie zepsułeś...- mówię, na co obydwoje zaczynamy się śmiać.
-Najprawdopodobniej...- mówi kładąc dłoń na moim kolanie.
20 minut później wyjeżdżamy na autostradę i Harry zaczyna mi opowiadać o swoich wakacjach, kiedy był dzieckiem i jeździł do tego domku wraz z mamą, Gemmą i Robinem, który rozpoczynał związek z mamą H. Opowiada, że domek znajduje się na wyjściu z lasu, a zaraz za bramką jest mała łąka, potem mały klif i jezioro. Dookoła z kolei jeziora znajdują się góry.
-Nie wiedziałam, że te tereny są tam urozmaicone...- mówię.
-To miejsce jest moim ulubionym, jeżeli chodzi o wakacje, czy weekendy w czasie szkoły, bo można odetchnąć w głuszy. Napisałem tam wiele piosenek, zrobiłem aranżacje, to miejsce daje mi motywację i wenę...
-Może i tym razem ci się uda...- mówię, na co przenosi na mnie wzrok i się uśmiecha.
-Może napiszesz coś ze mną...- mówi znacząco, na co spoglądam na niego.- Wiem, że piszesz...- mówi, na co otwieram szerzej oczy.
-Skąd?- pytam go.
-Kiedy przyjechałem do ciebie po rzeczy, zeszyt leżał na półce i go strąciłem przez przypadek. Otworzył się i zobaczyłem tekst... I był świetny...- mówi, na co normalnie dostałabym szału, ale na niego nie potrafię się gniewać.
-Tak uważasz?- pytam z lekkim uśmiechem.
-Tak i zdecydowanie powinniśmy coś napisać razem...- mówi pewnie, na co uśmiecham się szerzej.
Po godzinie jazdy zatrzymujemy się, by wziąć coś do picia w pobliskiej restauracji, Harry idzie, a ja zostaję w aucie i podłączam swój telefon do radia, a z kolei jego zaczynam sobie robić seksowne zdjęcia i wysyłam filmiki Hailey, która zaakceptowała Harry'ego. On uśmiecha się szeroko słysząc lecącą w radiu nieco inną muzykę. Akurat trafia się Love Me Harder Ariany Grande, której oddałam swój materiał na płytę czując, że to chyba już nie to co chciałabym wydać. Harry wsiada do auta.
-Podoba mi się ta piosenka...- mówi Hazz.
-Serio?- uśmiecham się szeroko.
-Tak... Gemma ma świra na jej punkcie i jak fałszuje pod prysznicem to jej płacę, żeby nie śpiewała...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
Zaczynam śpiewać z wykonawczynią próbując dopasować moją wersję tej piosenki do jej. Trzymam butelkę wody przy ustach i odwracam się do Harry'ego.
-Twój głos bardzo pasuje do tej piosenki...- mówi po chwili słuchania.
Uśmiecham się pod nosem.
-Kiedyś była moja... Jeszcze 2 miesiące temu była...- mówię, na co Harry na mnie przenosi wzrok.
-Co?- pyta.
-To był mój materiał na płytę...- uśmiecham się.- Oddałam go Arianie, bo nie zamierzam wydawać płyty...- mówię.- Wszystkie teksty są napisane przeze mnie...- mówię.
-Żartujesz? Oddałaś taki dobry materiał?- pyta Harry, na co kiwam głową.
-Nie zrozumiem cię, Ky...- mówi Harry.-... każdy poświęcił by wiele by zostać gwiazdą, a ty masz tyle możliwości i wszystkie odrzucasz...
-Bo to mnie nie kręci...- mówię wzruszając ramionami.
(...)
Cztery godziny później dojeżdżamy do domku, który urzeka mnie swoją prostotą. Jest drewniany, chyba dwupiętrowy, ale mały. Uśmiecham się pod nosem widząc na końcu drogi, czyli jakieś 300 metrów dalej połyskującą się wodę.
-Boże, jak tu jest pięknie...- mówię, gdy Harry parkuje przy nim i wyłącza silnik.
-Piękna okolica, cisza, spokój, żadnych pierdołowatych sąsiadów. Głusza...- mówi i wysiadamy.
Biorę głęboki wdech i uśmiecham się czując w powietrzu dziwny spokój i wolność, swobodę. Harry idzie wyłączyć alarm i podnosi rolety antywłamaniowe do góry.
-Chodź, ja wezmę torby...- mówi u progu domku.
Tak więc idę i przechodzę przez próg. Z korytarzyka wchodzę do saloniku, gdzie leży kanapa i stary telewizor, na drewnianych ścianach wiszą obrazy podpisane przez Jonatana Twista. Nie znam tego malarza. Wchodzę do kuchni i oglądam się dookoła, wszystko jest tak ładnie, ręcznie zrobione. Jestem pod wrażeniem.
Harry wchodzi z torbami i uśmiecha się do mnie.
-Będziemy spać tutaj, bo góra jest zagracona różnymi rzeczami, które nam nie opłaca się wyjmować na tak krótko.- mówi i zaraz wnosi torbę z jedzeniem.
-Ale się objemy...- mówię, na co on chichocze.
Odbieram od niego torbę i zanoszę ją do kuchni. Zaczynam rozpakowywać produkty. Słyszę odgłos zamknięcia auta i Harry'ego, który zamyka drzwi. Z uśmiechem wchodzi do środka i mówi, że wszystko jest już wzięte.
Przekłada torby na komodę i pyta, czy chcę zaraz iść zobaczyć jezioro.
-Oczywiście!- mówię z podekscytowaniem i chowam ostatnie rzeczy do szafki. Harry puszcza mnie przodem i wychodzimy z domku.
-Zawsze marzyłam o czymś takim...- mówię, na co on się uśmiecha i obejmuje mnie ramieniem.
-Nie ukrywam, że cieszę się, że Robin ma coś takiego...- odpowiada.
-Robin? Aaa... Twój ojczym...- mówię.
Harry mruczy twierdząco i w ciszy kontynuujemy drogę do jeziora, które jest już blisko.
Bardzo blisko.
Coraz bliżej.
Wyłaniamy się z lasu i stajemy na łące, którą opisywał H.
-Matko, ja chcę tu zamieszkać...- mówię, na co Harry zaczyna się śmiać.
-Proszę bardzo... Mogę ci pomóc zrobić szałas...- mówi Harry, na daję mu kuksańca w biodro.
-Wal się...- mówię z uśmiechem.
Harry uśmiecha się szeroko i przyciąga mnie do siebie mocniej, wtulam się w jego tors podziwiając krajobraz. Rzeczywiście, po drugiej stronie są strome wzniesienia, które jak dla mnie są piękną oprawą dla połyskującego się jeziora.
-Kąpałeś się tutaj?- pytam.
-Nie raz, nie dwa...- mówi.- Tym razem też się wykąpie, z tobą...- mówi mi do ucha, na co gwałtownie unoszę głowę z jego torsu.
-Zwariowałeś, przecież jest kwiecień...- mówię, na co on się śmieje.
-Gwarantuje ci, że ta woda jest ciepła, a poza tym jutro ma być ponad 30 stopni, więc zobaczę Cię w bikini, czy chcesz, czy nie...- mówi zwycięsko, na co się śmieje.
-Jesteś zboczuchem...- mówię patrząc w oczy.
-Trudno...- mówi i wpija się w moje usta. To nie jest normalny pocałunek, jest pełen drapieżności i zaskakuje mnie swoją szybkością. Ujmuje moja twarz dłonią i wsuwa język, ja natomiast kładę swoją na jego biodrze i drugą wtapiam we włosy, których struktura jest moją ulubioną.
Gdy się odsuwamy uśmiecham się i mówię:
-Nie będę zła, gdy zobaczę Cię w kąpielówkach...- mówię, na co on uśmiecha się szeroko.
-Nie mam w zwyczaju nosić tu kąpielówek...- mówi, na co szokuje mnie po całej linii. Po chwili widząc moją minę zaczyna śmiać i daje mi buziaka w nos.
-Żartowałem...- mówi, na co uśmiecham się.
(...)
Wieczór jest taki spokojny. Harry zarządził, że on będzie tutaj gotował, żeby pokazać mi, że potrafi. Śmiałam się do rozpuku, gdy próbował udawać Jamiego Olivera robiąc dla mnie i dla siebie kolację.
-Proszę...- mówi podając mi grzanki z Nutellą na talerzyku. Uśmiecham się szeroko, jak mały dzieciak, który właśnie dostał grzanki z czekoladą.
-Ale szczęśliwa jesteś...- mówi wracając do kuchni w nisko opuszczonych na biodrach dresach, które tak dobrze podkreślają jego ciało.
-Dawno czegoś takiego nie jadłam...- mówię biorąc kęs. Czekolada rozpływa się w moich ustach i delektuję się smakiem, Harry sobie niesie płatki z mlekiem i siada na rozłożonej kanapie, na której będę z nim spała. Poprawiam kołdrę i uśmiecham się szeroko widząc jego minę, jak parzy sobie język.
-Leszcz...- mówię pod nosem, na co on unosi brew z uśmiechem.
-Mam delikatną jamę ustną...- mówi wyniośle, na co zaczynam się śmiać.
-Oczywiście...- mówię i sięgam po kakao, które dla mnie także zrobił.
Czy to nie urocze?
Upijam łyk i obserwuję go jak z pełnymi ustami się uśmiecha, robię mu zdjęcie i wysyłam je do Hails.
Wkrótce kończymy jedzenie i ja niespodziewanie ziewam.
-Jestem wykończona...- mówię zakładając włosy za ucho.
-Ja też... Nie mam na nic dziś siły...- mówi i obydwoje ruszamy do łazienki, by umyć zęby. Harry klepie mnie tam w tyłek i z pełną buzią pasty mówi, że specjalnie wzięłam takie odzienie do spania, czyli zwykłą dłuższą koszulkę, która ledwo co zakrywa mi pupę. Owszem zrobiłam to specjalnie... Lubię, gdy moja pupa jest u niego w centrum uwagi. Płuczę usta i idę do saloniku, Harry idzie za mną metr dalej i żeby go poddenerwować unoszę lekko koszulkę, by poprawić stringi, które mam na sobie.
-Jesteś okrutna...- mówi, na co uśmiecham się.
-Życie jest okrutne...- mówię i kładę się na prawą stronę łóżka. Wtulam się w pachnącą świeżością poduszkę i obserwuję, jak Harry ściąga dresy i obcisłych bokserkach kładzie się obok. Zgadza lampkę i wtula się w moje plecy, a swój pas lokuje koło moich pośladków. Z kolei jego dłonie zatrzymują się na udach, a jedna swobodnie opada nad gumką moich stringów...
Uśmiecham się pod nosem i poprawiam się tak, że ociera..się pośladkami o jego przyjaciela, na co cicho mruczy.
-Zapłacisz mi za to jeszcze...- mówi i zasypiam.


****
Ach wreszcie wolne! Wreszcie człowiek odpocznie... Jutro idealne rozpoczęcie = studniówka! Trzymajcie kciuki za mój występ! Miłego! :))))

2 komentarze: