16 grudnia 2016

Rozdział 17



Obydwoje w tym samym momencie spoglądamy w tamtą stronę.
-Musze otworzyć…- mówię odsuwając go.
-Kylie, nie musisz…- łapie mnie za rękę.
-Harry, puść mnie… Muszę…-  mówię.
Zakładam koszulkę i podnoszę spodnie.
-Ubierz się…- mówię mu, podchodząc do drzwi.
-Czyli to już koniec tego, co przed chwilą było?- unosi brwi, na co kiwam głową.
Rozsądek wrócił do pracy. Pożądanie i uczucia poszły w dal. Co ja najlepszego robię, tak naprawdę…
To listonosz, który trzyma w dłoni paczkę od taty, podpisuję ją i widzę, że mężczyzna zagląda za mnie, gdzie siedzi Harry, który się nie ubrał. Z lekkim uśmiechem mu dziękuję i zamykam drzwi. Wzdycham cicho na jego widok i kładę paczkę na wyspie kuchennej. Siadam po turecku przed nim i łapię go za dłoń.
-Spójrz na mnie...- mówię mu, a on dopiero po drugiej prośbie wykonuje to o co go proszę.
-Nie bądź zły...- mówię mu, a on znów opuszcza głowę. Przysuwam się bliżej niego, ale że jest niewzruszony, przysuwam się bliżej i siadam między jego nogami. Unoszę palcem jego brodę i patrzę na niego.
-Przepraszam, powinnam się hamować, skoro mam takie założenia i nie chcę czuć przynależności do tego miejsca przez kogoś... Nie powinnam pogłębiać pocałunków, dotykać Cię, chcieć więcej. Przepraszam.- mówię mu.
-Nie przepraszaj... Ja chcę Ci tylko pokazać, że można mieć człowieka, który będzie ci bliski, ale nie tak, jak partner - jako przyjaciel, z którym także możesz ulżyć sobie... Wiem, że kobiety w moim wieku potrzebują stosunku i ja chcę Ci dać ukojenie, Kylie...- mówi.- Jesteś piękna, mądra i czuję się w twoim towarzystwie inaczej, ok? Pozytywnie inaczej. Chociaż znam Cię krótko, chce Cię poznać lepiej, chcę Cię znać całą, bo nie mam na to dużo czasu.- mówi, na co przybliżam się i przytulam go.

To co mówi trafia do mojej głowy, jako mężczyzna Harry mnie pociąga, ale wciąż mam tę granicę, bo boję się, że się we mnie zakocha i właśnie dlatego robię krok w tył, nie chce niczego więcej.
Ale jego słowa... Powiedział prawdę i wydaje się mnie rozumieć. Właśnie... On mnie rozumie. Dlaczego mam nie zaufać temu co mówi... Może ma rację, każdy potrzebuje chwili odprężenia, a my jako hm... seks przyjaciele? Możemy być w tym razem. Wciąż się zastanawiam, bo czuję się inaczej niż przed związkami jak z Kurtem Magic Mike'iem i z Justinem, chociaż ten drugi to............ Ale wtedy to ja inicjowałam to wszystko i nie miałam obaw i skrupułów. Tutaj mam. Ale chyba niepotrzebnie.

(...)
Następnego dnia przyjeżdżam do szkoły. Zrobiłam dziś lekkie fale z włosów i zarzucam je na plecy.
-Tak się cieszę Hails...- mówię jej z uśmiechem przemierzając korytarz szkolny. Moja siostra niedługo przyleci na London Fashion Week, gdzie będzie brała udział w pokazach i ma dla mnie miejsca w drugim rzędzie na TOPSHOP, Zara, H&M i inne.
-Ja też się cieszę...- mówi.- Może poznasz mnie z Harry'm jak należy...- mówi, na co chichoczę.
-Czyli jak?- pytam ją.
-Zapoznam go, a potem was zbliżę...- przeciąga.
-Hailey...- wywracam oczami.
-Po tym, co mi opowiedziałaś, to jego porządnie ciągnie do Ciebie...- mówi i na pewno jest uśmiechnięta.
-I co z tego?- śmieje się.
-Kylie... Jesteś niekumata... Masz okazję do fajnych wspomnień z nim...- mówi. - Dlaczego masz nie skorzystać z wolnego czasu z takim fajnym chłopakiem... Do tego tak przystojnym...- mówi i wyjmuję zeszyty z szafki.
-Przyznaj Kylie... Podoba Ci się...- mówi mi Hails.
-Oj jest fajny no...- mówię chichocząc.
-Kylie Bennington, moja nieprawdziwa siostro musisz przyznać, że jest przystojny, seksowny i że Cię kręci...
-Za dużo wymagań...- śmieję się.
-Ty nie odwracaj kota ogonem, chcę to usłyszeć...- mówi moja siostra.
Wzdycham cicho i z uśmiechem na ustach mówię: No dobra, kręci mnie, jest bardzo przystojny...
-Brawa dla tej Pani...- mówi Hails.- A co Ci się w nim podoba?
-Ma fajny tyłek i włosy, wczoraj jak ich dotknęłam to nie pytaj...- mówię.
-O Jezusie...- mówi Hailey.- Musiało być grubo, na podłodze... Szarpałaś go za włosy mocno, żeby wiedział, z kim ma do czynienia?- pyta Hailey, na co parskam śmiechem.
-Jesteś nienormalna...- mówię, na co się śmieje.
-Ale szarpałaś?- pyta.- Ciągałaś za loczki?
-Szarpałam tak, aż mruczał...- mówię z uśmiechem, gdy nagle o szafkę obok opiera się Harry, na którego widok spalam buraka.
-Kogo szarpałaś?- unosi brew, na co z głośnika wychodzi śmiech mojej siostry.
-Hailey nienawidzę Cię.- mówię jej.
-Szarpała ostro, Harry?- pyta szybko Hails, na co Harry się uśmiecha.
-Szarpała...- mówi Hazz patrząc na mnie.
-Moja krew! Kocham Cię i miłego seksu niedługo!- mówi.
-Jezu kompromitujesz mnie kobieto!- mówię do głośnika. -Papa.
Wyłączam rozmowę i kręcę głową. Harry chichocze.
-Już ją lubię...- mówi mi, na co się uśmiecham.
-Uwierz mi, że ona Ciebie też... Bardzo...- dodaje mu.
Chowam telefon do torby i zamykam szafkę. Idziemy na lekcje, Harry napisał z moją pomocą esej dla Bloom'a, z czego profesor się ucieszył najbardziej. Idziemy korytarzem sami, na co Harry korzysta z okazji i łapie mnie za pupę, szczypie mnie delikatnie. Cały czas go upominam, ale nie zdaje się tym przejmować.
-Wiesz, w tej szkole mało kto chodzi w szpilkach... Ale Ty to robisz jak nikt... Nie dość, że umiesz na nich chodzić, to jeszcze tak zgrabnie wyglądasz...- mówi mi, na co się śmieje.
-Dziękuję, jesteś kochany...- mówię mu, na co on daje mi buziaka w usta. Odpycham go z uśmiechem.
-Do tego jeszcze silna i pewna... Aż się boję pomyśleć co ze mną zrobią twoje dłonie, jak znajdziesz ujście we włosach.
-Będziesz bez nich...- mówię z uśmiechem szturchając go łokciem.
-To nie takie proste...- śmieje się.- Dużo ich...
Uśmiecham się szeroko i idziemy na lekcje do Huntera. Tam siadam z Harry'm w naszej ławce z tyłu i widzę, że Styles się denerwuje - widzę to w jego wzroku. Mężczyzna wchodzi do klasy mówiąc do siebie, a właściwie narzekając na otaczający go świat, a w szczególności na uczniów. Mike spogląda na Harry'ego, w końcu wiadomo, że to on zostanie zapytany.
-Harry, nie stresuj się...- mówię mu cicho ściskając jego dłoń, on spogląda na nią i uśmiecha się.
-Jak nie dostanę co najmniej 2 z minusem to nie nadaję się do niczego...- mówi, na co wywracam oczami.
-Nie mów tak...- mówię, gdy Hunter otwiera swój wiekowy kajet i wygłasza nazwisko mojego kolegi z ławki.
-Zakładam, że i tak usłyszę ciszę, więc zdążę przerobić z wami temat... Panie Styles, proszę omówić mi filozofię człowieka z okresu oświecenia.
I Harry zaczyna mówić... Mówi pewnie, zwięźle, dokonuje interpretacji. A mina Huntera? Bezcenna. Jak i całej klasy, która patrzy i nie wierzy.
Gdy wykłada to, co miał w zamiarze Hunter siada na swoim fotelu i nie komentuje nic.
-Panie Styles dostaje pan...- mówi, po czym lekko się krzywi.-... 3+...
Spoglądam na nauczyciela z niedowierzaniem i Harry to zauważa, już mam zabrać głos, gdy on łapie mnie za dłoń.
-Ky, nie...- mówi cicho.
-Harry mogę mu udowodnić, że odpowiedziałeś na 5...- mówię mu.
-Nie rób tego, bo on Cię lubi, nie psuj tego...- mówi mi, na co cicho wzdycham.
Przez całą lekcję Harry'emu nie schodzi uśmiech z twarzy. A Mike pisze mu sms-u czyja to sprawka, każę mu napisać, że jego siostry. On się uśmiecha i mruga do mnie okiem. Gdy tylko lekcja się skończy mówi mi na ucho: Przyjdź na dwór za salę gimnastyczną Kylie... Muszę Ci coś powiedzieć...
On szybko wychodzi i ja, gdy tylko jestem już spakowana – też mam taki zamiar. Eleanor łapie mnie za łokieć i chce coś powiedzieć.
-El, wrócę za 5 minut ok?- mówię jej, na co ona kiwa głową i odprowadza mnie wzrokiem do drzwi wejściowych. Moje obcasy cicho wystukują kroki, które robię na chodniku. Szukam wzrokiem Harry’ego, gdy coś łapie mnie za rękę, prawie się przewracam, gdy szarpie mnie w tył w ciemny zaułek. Niespodziewanie przygwożdża do ściany i patrzy mi w oczy, nie wiem co robić, ale moje serce szybko zaczyna przyspieszać, znacznie przyspieszać.
-Teraz mogę ci właściwie podziękować…- mówi cicho.
-Nie musisz tego w ogó….- mówię, gdy dotyka swoimi ustami moich. I to jest inny pocałunek. Inny – lepszy, subtelniejszy, miły, czarujący, okazujący wdzięczność. Zaraz wsuwa swój język, a ja uruchamiam mój i sunę dłońmi po jego torsie, aż do włosów, które znów wyjątkowo miękkie aż proszą się, by je dotykać. Harry mruczy mi w usta znowu i swoją dłoń przenosi na moje pośladki… Nie ściska ich, dotyka, sunie, aż w końcu wsuwa dłonie w kieszenie moich spodni jeszcze bliżej przysuwając swoje biodra do moich. Po jakimś czasie, a naprawdę nie potrafię określić jaki był to przedział czasu, bo czułam, jakby świat się zatrzymał zaczynamy uśmiechać i jedynie muskać sobie usta.
-Co robisz wieczorem?- pyta, a mnie staje na sekundę serce. Przełykam ślinę i opuszczam wzrok na ziemię. Czuję się pozytywnie przez niego osaczona, ponieważ jego ręce cały czas są w moich kieszeniach.
-Nic konkretnego…- mówię mu, na co uśmiecha się szeroko ukazując dołeczki.
-Masz ochotę na wspólny wieczór? Zrobiłbym coś do jedzenia…- pyta, a moje serce zamiast znów się zatrzymać na krótką chwilkę zaczyna bić jak szalone. Przestaję panować nad własnym ciałem.
-Coś a’la randka?- unoszę brwi w szerokim uśmiechu.
-Nie mam w zwyczaju chodzić na randki, ale tobie to też odpowiada, prawda?- pyta mnie, na co kiwam głową.
-Chętnie spędzę z tobą wieczór, Harry…- mówię mu, na co on się uśmiecha.
-Przyjadę po ciebie o 19:00 i…- mówi i przybliża usta do mojego ucha. -…weź może bieliznę, może coś do ubrania…- odsuwa usta od mojego ucha i uśmiecha się szeroko. Dokładnie wiem, co ma na myśli. Seks.

(…)
Nakładam lekką warstwę pomadki o kolorze brzoskwiniowym i przeczesuję wyprostowane włosy. Sukienka leży na mnie dobrze i spokojnie – nie wystroiłam się, żeby potem nic nie gadał. Ubieram buty, z którymi można powiedzieć, że zaszalałam, ale nie mogłam się oprzeć i musiałam je kupić. Biorę w dłoń torebkę i zamykam ją. Wrzuciłam do środka czysta bieliznę. Na wszelki wypadek… Co ja się oszukuję, tam do czegoś dojdzie i ja to czuję, że bije mi mocniej serce. Harry ma rację, mogę mieć w nim osobę, która będzie, zaraz… Moim łóżkowym przyjacielem? Przyjacielem, który ma korzyści? Pomoże mi się czasami odprężyć bez zakochania i miłości. Głupio mi mówić, że na coś takiego właśnie się szykuję, skoro niedawno rozmawiałam z nim o seksie w miłości. Hailey też ma rację – powinnam korzystać, a swoje granice dalej mieć, jedynie zgadzać się na Harry’ego, który wewnętrznie mnie kręci. Jak cholera…
Mój telefon brzęczy od wiadomości. Wiem, że już czeka – jest punktualnie 19:00. Nakładam okulary przeciwsłoneczne na czoło i wychodzę z mieszkania. Jest piękny zachód słońca. Gdy tylko wychodzę widzę rosnący uśmiech na jego twarzy, witam się z nim buziakiem w policzek – hoho jak niewinnie…
Nie rozmawiamy dużo w aucie, on oczywiście twierdzi, że odwaliłam się jak na randkę. Żal. Dojeżdżamy po 15 minutach pod jego dom i wysiadamy z jego auta. Harry otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka. Dziś to miejsce podoba mi się bardziej niż zimą, na jego imprezie. Jest niezwykle przestronne, pełne światła – jak lubię, nowocześnie umeblowane, szczególnie moją uwagę przyciąga wysoki, myślę, że nawet na 1 metr, materac, na którym Harry chyba śpi. Jest na nim pościel i poduszki. Ale gdzie podziała się rama?
W środku pięknie pachnie jedzeniem, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że Harry umie gotować.
-Zaskakujesz mnie…- mówię mu, na co on się uśmiecha.
-Czym?- pyta mnie.
-Gotowaniem… Nie otrujesz mnie?- pytam go, na co on się uśmiecha i nakłada na talerze.
-Czasami mam ochotę cię otruć, ale tego nie zrobię…- mówi z przekąsem uśmiechając się. -Wolisz wino, piwo smakowe, drinka?- pyta mnie, na co stwierdzam, że drinka, ale nie mocnego.
Harry przyrządza dla nas napoje i podaje mi mój zaglądając w mój dekolt. Na jego ustach pojawia się specyficzny uśmieszek, który już kiedyś miałam okazję widzieć. Spoglądam na talerz i wierzę własnym oczom. To nie jest proste danie, a jakiś królewski posiłek. Pięknie udekorowany ryż, który pachnie trawą cytrynową, obok leży kawałek mięsa, chyba króliczego, a wszystko polane jest sosem, który pięknie pachnie, ale nie mam pojęcia z czego jest. Obok leży pokrojone awokado z suszonymi morelami, rukolą i mozzarellą. Wow…
-Harry…- patrzę na talerz.-… skąd znasz takie przepisy…
-Znalazłem na Internecie i stwierdziłem, że to może być dobry pomysł…- uśmiecha się i mówi: „Smacznego!”
Mija 40 minut, kiedy to, jedliśmy i rozmawialiśmy, ale w tym czasie, gdy delektowałam się smakiem mięsa, Harry wyszedł do toalety, a ja chciałam wyrzucić wykałaczki, którymi spięte było mięso do śmietnika. I…
Znalazłam opakowanie z logo restauracji, która znajduje się w Newham, tam byłam kiedyś z mamą i Stephenem na kolacji, gdy przyjechaliśmy oglądać Hailey na pokazach jakieś 2 lata temu. Postanowiłam dokonać lekkiego podstępu na wybornym Kucharzyku.
Harry siada na swoim krześle i uśmiecha się do mnie.
-A co dodałeś do sosu?- pytam go.
Zapada krótka cisza i Harry unosi na mnie wzrok i unosi brwi w zamyśleniu.
-Trochę kminu i przyprawy uniwersalnej.
Uśmiecham się szeroko do niego, wiedząc, że mówi źle. Podpuszczam go dalej.
-A jak zamarynowałeś mięso?- pytam go.- Musiałeś to zrobić już 3 dni wcześniej, żeby uzyskać taki aromat… Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?- pytam go żując sałatkę.
Harry przełyka cicho ślinę i stara się patrzeć na mnie pewnie. Czekam na odpowiedź.
-Natarłem je przyprawami rzeczywiście 3 dni wcześniej, bo byłem pewien, że się zgodzisz…
-A to w sałatce to gałka muszkatołowa z karmelem?- pytam, na co on patrzy na sałatkę i się zastanawia.
-Um…- zastanawia się, na co ja opieram się o tył fotela, unoszę brew i krzyżuję ręce na piersiach.
-Jak odpowiesz, że tak, to cię uduszę, kłamco…- mówię mu z uśmiechem, na co on podnosi wzrok na mnie.
-Po pierwsze - przyprawa uniwersalna jest słona, więc nie może być w słodkich sosach…- wyliczam.- Po drugie mięso wystarczy zostawić na 2-3 godziny, by się zamarynowało…- Harry’emu rośnie uśmiech.-… Gałka muszkatołowa jest tylko do mięsa, a karmel nie może się łączyć z mozzarellą, bo możesz mieć ekscesy później…- mówię, na co on się uśmiecha szeroko.
-Skąd wiedziałaś?- pyta mnie.
-Z opakowań przy koszu na śmieci…- mówię mu.
-I tak się bawiłaś w kotka i myszkę?- pyta Hazz, na co zaczynam się śmiać.
-Rozbawiłeś mnie tym, że kupiłeś to gdzieś i mi nie powiedziałeś…- mówię z uśmiechem.- Nie okłamuj mnie, przecież wiem, że nie zrobiłbyś czegoś takiego…- mówię mu, na co on unosi brwi.
-Hoho, ty nie bądź taka pewna, bo kiedyś ci coś ugotuję i zobaczysz…- mówi pewnie.
-Ha! Zobaczymy, zobaczymy…- mówię i odkładam sztućce. Jedzenie było pyszne i fajnie, że Harry wybrał coś takiego.
Chłopak wkłada do zmywarki wszystko i prowadzi do salonu, siadam na beżowej kanapie i przyglądam się brzegowi Tamizy, która jest pięknie oświetlona. Właściwie zapada już zmrok, więc Harry włącza lampkę na komodzie – rozglądam się po pokoju. Na ścianach wiszą zdjęcia, których na imprezie nie było, gdy on siada – ja wstaję i przyglądam im się.

***
Miłego czytania! xx.

1 komentarz: