Obydwoje w tym samym momencie spoglądamy w tamtą
stronę.
-Musze otworzyć…- mówię odsuwając go.
-Kylie, nie musisz…- łapie mnie za rękę.
-Harry, puść mnie… Muszę…- mówię.
Zakładam koszulkę i podnoszę spodnie.
-Ubierz się…- mówię mu, podchodząc do drzwi.
-Czyli to już koniec tego, co przed chwilą było?-
unosi brwi, na co kiwam głową.
Rozsądek wrócił do pracy. Pożądanie i uczucia
poszły w dal. Co ja najlepszego robię, tak naprawdę…
To
listonosz, który trzyma w dłoni paczkę od taty, podpisuję ją i widzę, że
mężczyzna zagląda za mnie, gdzie siedzi Harry, który się nie ubrał. Z lekkim
uśmiechem mu dziękuję i zamykam drzwi. Wzdycham cicho na jego widok i kładę
paczkę na wyspie kuchennej. Siadam po turecku przed nim i łapię go za dłoń.
-Spójrz na
mnie...- mówię mu, a on dopiero po drugiej prośbie wykonuje to o co go proszę.
-Nie bądź
zły...- mówię mu, a on znów opuszcza głowę. Przysuwam się bliżej niego, ale że
jest niewzruszony, przysuwam się bliżej i siadam między jego nogami. Unoszę
palcem jego brodę i patrzę na niego.
-Przepraszam,
powinnam się hamować, skoro mam takie założenia i nie chcę czuć przynależności
do tego miejsca przez kogoś... Nie powinnam pogłębiać pocałunków, dotykać Cię,
chcieć więcej. Przepraszam.- mówię mu.
-Nie
przepraszaj... Ja chcę Ci tylko pokazać, że można mieć człowieka, który będzie
ci bliski, ale nie tak, jak partner - jako przyjaciel, z którym także możesz
ulżyć sobie... Wiem, że kobiety w moim wieku potrzebują stosunku i ja chcę Ci
dać ukojenie, Kylie...- mówi.- Jesteś piękna, mądra i czuję się w twoim
towarzystwie inaczej, ok? Pozytywnie inaczej. Chociaż znam Cię krótko, chce Cię
poznać lepiej, chcę Cię znać całą, bo nie mam na to dużo czasu.- mówi, na co
przybliżam się i przytulam go.
To co mówi trafia do mojej głowy, jako mężczyzna Harry mnie pociąga, ale wciąż mam tę granicę, bo boję się, że się we mnie zakocha i właśnie dlatego robię krok w tył, nie chce niczego więcej.
Ale jego słowa... Powiedział prawdę i wydaje się mnie rozumieć. Właśnie... On mnie rozumie. Dlaczego mam nie zaufać temu co mówi... Może ma rację, każdy potrzebuje chwili odprężenia, a my jako hm... seks przyjaciele? Możemy być w tym razem. Wciąż się zastanawiam, bo czuję się inaczej niż przed związkami jak z Kurtem Magic Mike'iem i z Justinem, chociaż ten drugi to............ Ale wtedy to ja inicjowałam to wszystko i nie miałam obaw i skrupułów. Tutaj mam. Ale chyba niepotrzebnie.
To co mówi trafia do mojej głowy, jako mężczyzna Harry mnie pociąga, ale wciąż mam tę granicę, bo boję się, że się we mnie zakocha i właśnie dlatego robię krok w tył, nie chce niczego więcej.
Ale jego słowa... Powiedział prawdę i wydaje się mnie rozumieć. Właśnie... On mnie rozumie. Dlaczego mam nie zaufać temu co mówi... Może ma rację, każdy potrzebuje chwili odprężenia, a my jako hm... seks przyjaciele? Możemy być w tym razem. Wciąż się zastanawiam, bo czuję się inaczej niż przed związkami jak z Kurtem Magic Mike'iem i z Justinem, chociaż ten drugi to............ Ale wtedy to ja inicjowałam to wszystko i nie miałam obaw i skrupułów. Tutaj mam. Ale chyba niepotrzebnie.
(...)
Następnego
dnia przyjeżdżam do szkoły. Zrobiłam dziś lekkie fale z włosów i
zarzucam je na plecy.
-Tak się
cieszę Hails...- mówię jej z uśmiechem przemierzając korytarz szkolny. Moja
siostra niedługo przyleci na London Fashion Week, gdzie będzie brała udział w
pokazach i ma dla mnie miejsca w drugim rzędzie na TOPSHOP, Zara, H&M i
inne.
-Ja też
się cieszę...- mówi.- Może poznasz mnie z Harry'm jak należy...- mówi, na co
chichoczę.
-Czyli
jak?- pytam ją.
-Zapoznam
go, a potem was zbliżę...- przeciąga.
-Hailey...-
wywracam oczami.
-Po tym,
co mi opowiedziałaś, to jego porządnie ciągnie do Ciebie...- mówi i na pewno
jest uśmiechnięta.
-I co z
tego?- śmieje się.
-Kylie...
Jesteś niekumata... Masz okazję do fajnych wspomnień z nim...- mówi. - Dlaczego
masz nie skorzystać z wolnego czasu z takim fajnym chłopakiem... Do tego tak
przystojnym...- mówi i wyjmuję zeszyty z szafki.
-Przyznaj
Kylie... Podoba Ci się...- mówi mi Hails.
-Oj jest
fajny no...- mówię chichocząc.
-Kylie
Bennington, moja nieprawdziwa siostro musisz przyznać, że jest przystojny,
seksowny i że Cię kręci...
-Za dużo
wymagań...- śmieję się.
-Ty nie
odwracaj kota ogonem, chcę to usłyszeć...- mówi moja siostra.
Wzdycham
cicho i z uśmiechem na ustach mówię: No dobra, kręci mnie, jest bardzo
przystojny...
-Brawa dla
tej Pani...- mówi Hails.- A co Ci się w nim podoba?
-Ma fajny
tyłek i włosy, wczoraj jak ich dotknęłam to nie pytaj...- mówię.
-O
Jezusie...- mówi Hailey.- Musiało być grubo, na podłodze... Szarpałaś go za
włosy mocno, żeby wiedział, z kim ma do czynienia?- pyta Hailey, na co parskam
śmiechem.
-Jesteś
nienormalna...- mówię, na co się śmieje.
-Ale
szarpałaś?- pyta.- Ciągałaś za loczki?
-Szarpałam
tak, aż mruczał...- mówię z uśmiechem, gdy nagle o szafkę obok opiera się
Harry, na którego widok spalam buraka.
-Kogo
szarpałaś?- unosi brew, na co z głośnika wychodzi śmiech mojej siostry.
-Hailey
nienawidzę Cię.- mówię jej.
-Szarpała
ostro, Harry?- pyta szybko Hails, na co Harry się uśmiecha.
-Szarpała...-
mówi Hazz patrząc na mnie.
-Moja
krew! Kocham Cię i miłego seksu niedługo!- mówi.
-Jezu
kompromitujesz mnie kobieto!- mówię do głośnika. -Papa.
Wyłączam
rozmowę i kręcę głową. Harry chichocze.
-Już ją
lubię...- mówi mi, na co się uśmiecham.
-Uwierz
mi, że ona Ciebie też... Bardzo...- dodaje mu.
Chowam
telefon do torby i zamykam szafkę. Idziemy na lekcje, Harry napisał z moją
pomocą esej dla Bloom'a, z czego profesor się ucieszył najbardziej. Idziemy
korytarzem sami, na co Harry korzysta z okazji i łapie mnie za pupę, szczypie
mnie delikatnie. Cały czas go upominam, ale nie zdaje się tym przejmować.
-Wiesz, w
tej szkole mało kto chodzi w szpilkach... Ale Ty to robisz jak nikt... Nie
dość, że umiesz na nich chodzić, to jeszcze tak zgrabnie wyglądasz...- mówi mi,
na co się śmieje.
-Dziękuję,
jesteś kochany...- mówię mu, na co on daje mi buziaka w usta. Odpycham go z
uśmiechem.
-Do tego
jeszcze silna i pewna... Aż się boję pomyśleć co ze mną zrobią twoje dłonie,
jak znajdziesz ujście we włosach.
-Będziesz
bez nich...- mówię z uśmiechem szturchając go łokciem.
-To nie
takie proste...- śmieje się.- Dużo ich...
Uśmiecham
się szeroko i idziemy na lekcje do Huntera. Tam siadam z Harry'm w naszej ławce
z tyłu i widzę, że Styles się denerwuje - widzę to w jego wzroku. Mężczyzna
wchodzi do klasy mówiąc do siebie, a właściwie narzekając na otaczający go
świat, a w szczególności na uczniów. Mike spogląda na Harry'ego, w końcu
wiadomo, że to on zostanie zapytany.
-Harry,
nie stresuj się...- mówię mu cicho ściskając jego dłoń, on spogląda na nią i
uśmiecha się.
-Jak nie
dostanę co najmniej 2 z minusem to nie nadaję się do niczego...- mówi, na co
wywracam oczami.
-Nie mów
tak...- mówię, gdy Hunter otwiera swój wiekowy kajet i wygłasza nazwisko mojego
kolegi z ławki.
-Zakładam,
że i tak usłyszę ciszę, więc zdążę przerobić z wami temat... Panie Styles,
proszę omówić mi filozofię człowieka z okresu oświecenia.
I Harry
zaczyna mówić... Mówi pewnie, zwięźle, dokonuje interpretacji. A mina Huntera?
Bezcenna. Jak i całej klasy, która patrzy i nie wierzy.
Gdy
wykłada to, co miał w zamiarze Hunter siada na swoim fotelu i nie komentuje
nic.
-Panie
Styles dostaje pan...- mówi, po czym lekko się krzywi.-... 3+...
Spoglądam
na nauczyciela z niedowierzaniem i Harry to zauważa, już mam zabrać głos, gdy
on łapie mnie za dłoń.
-Ky,
nie...- mówi cicho.
-Harry
mogę mu udowodnić, że odpowiedziałeś na 5...- mówię mu.
-Nie rób
tego, bo on Cię lubi, nie psuj tego...- mówi mi, na co cicho wzdycham.
Przez całą
lekcję Harry'emu nie schodzi uśmiech z twarzy. A Mike pisze mu sms-u czyja to
sprawka, każę mu napisać, że jego siostry. On się uśmiecha i mruga do mnie
okiem. Gdy tylko lekcja się skończy mówi mi na ucho: Przyjdź na dwór za salę
gimnastyczną Kylie... Muszę Ci coś powiedzieć...
On szybko
wychodzi i ja, gdy tylko jestem już spakowana – też mam taki zamiar. Eleanor
łapie mnie za łokieć i chce coś powiedzieć.
-El, wrócę
za 5 minut ok?- mówię jej, na co ona kiwa głową i odprowadza mnie wzrokiem do
drzwi wejściowych. Moje obcasy cicho wystukują kroki, które robię na chodniku.
Szukam wzrokiem Harry’ego, gdy coś łapie mnie za rękę, prawie się przewracam,
gdy szarpie mnie w tył w ciemny zaułek. Niespodziewanie przygwożdża do ściany i
patrzy mi w oczy, nie wiem co robić, ale moje serce szybko zaczyna
przyspieszać, znacznie przyspieszać.
-Teraz
mogę ci właściwie podziękować…- mówi cicho.
-Nie
musisz tego w ogó….- mówię, gdy dotyka swoimi ustami moich. I to jest inny
pocałunek. Inny – lepszy, subtelniejszy, miły, czarujący, okazujący
wdzięczność. Zaraz wsuwa swój język, a ja uruchamiam mój i sunę dłońmi po jego
torsie, aż do włosów, które znów wyjątkowo miękkie aż proszą się, by je
dotykać. Harry mruczy mi w usta znowu i swoją dłoń przenosi na moje pośladki…
Nie ściska ich, dotyka, sunie, aż w końcu wsuwa dłonie w kieszenie moich spodni
jeszcze bliżej przysuwając swoje biodra do moich. Po jakimś czasie, a naprawdę
nie potrafię określić jaki był to przedział czasu, bo czułam, jakby świat się
zatrzymał zaczynamy uśmiechać i jedynie muskać sobie usta.
-Co robisz
wieczorem?- pyta, a mnie staje na sekundę serce. Przełykam ślinę i opuszczam
wzrok na ziemię. Czuję się pozytywnie przez niego osaczona, ponieważ
jego ręce cały czas są w moich kieszeniach.
-Nic
konkretnego…- mówię mu, na co uśmiecha się szeroko ukazując dołeczki.
-Masz
ochotę na wspólny wieczór? Zrobiłbym coś do jedzenia…- pyta, a moje serce
zamiast znów się zatrzymać na krótką chwilkę zaczyna bić jak szalone. Przestaję
panować nad własnym ciałem.
-Coś a’la
randka?- unoszę brwi w szerokim uśmiechu.
-Nie mam w
zwyczaju chodzić na randki, ale tobie to też odpowiada, prawda?- pyta mnie, na
co kiwam głową.
-Chętnie
spędzę z tobą wieczór, Harry…- mówię mu, na co on się uśmiecha.
-Przyjadę
po ciebie o 19:00 i…- mówi i przybliża usta do mojego ucha. -…weź może bieliznę,
może coś do ubrania…- odsuwa usta od mojego ucha i uśmiecha się szeroko.
Dokładnie wiem, co ma na myśli. Seks.
(…)
Nakładam
lekką warstwę pomadki o kolorze brzoskwiniowym i przeczesuję wyprostowane
włosy. Sukienka leży na mnie dobrze i spokojnie – nie wystroiłam się,
żeby potem nic nie gadał. Ubieram buty, z którymi można powiedzieć, że
zaszalałam, ale nie mogłam się oprzeć i musiałam je kupić. Biorę w dłoń torebkę
i zamykam ją. Wrzuciłam do środka czysta bieliznę. Na wszelki wypadek… Co ja
się oszukuję, tam do czegoś dojdzie i ja to czuję, że bije mi mocniej serce.
Harry ma rację, mogę mieć w nim osobę, która będzie, zaraz… Moim łóżkowym
przyjacielem? Przyjacielem, który ma korzyści? Pomoże mi się czasami odprężyć
bez zakochania i miłości. Głupio mi mówić, że na coś takiego właśnie się
szykuję, skoro niedawno rozmawiałam z nim o seksie w miłości. Hailey też ma
rację – powinnam korzystać, a swoje granice dalej mieć, jedynie zgadzać się na
Harry’ego, który wewnętrznie mnie kręci. Jak cholera…
Mój
telefon brzęczy od wiadomości. Wiem, że już czeka – jest punktualnie 19:00.
Nakładam okulary przeciwsłoneczne na czoło i wychodzę z mieszkania. Jest piękny
zachód słońca. Gdy tylko wychodzę widzę rosnący uśmiech na jego twarzy, witam
się z nim buziakiem w policzek – hoho jak niewinnie…
Nie
rozmawiamy dużo w aucie, on oczywiście twierdzi, że odwaliłam się jak na
randkę. Żal. Dojeżdżamy po 15 minutach pod jego dom i wysiadamy z jego auta.
Harry otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka. Dziś to miejsce podoba mi się
bardziej niż zimą, na jego imprezie. Jest niezwykle przestronne, pełne światła
– jak lubię, nowocześnie umeblowane, szczególnie moją uwagę przyciąga wysoki,
myślę, że nawet na 1 metr, materac, na którym Harry chyba śpi. Jest na nim
pościel i poduszki. Ale gdzie podziała się rama?
W środku
pięknie pachnie jedzeniem, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że Harry umie
gotować.
-Zaskakujesz
mnie…- mówię mu, na co on się uśmiecha.
-Czym?-
pyta mnie.
-Gotowaniem…
Nie otrujesz mnie?- pytam go, na co on się uśmiecha i nakłada na talerze.
-Czasami
mam ochotę cię otruć, ale tego nie zrobię…- mówi z przekąsem uśmiechając się. -Wolisz
wino, piwo smakowe, drinka?- pyta mnie, na co stwierdzam, że drinka, ale nie
mocnego.
Harry
przyrządza dla nas napoje i podaje mi mój zaglądając w mój dekolt. Na jego
ustach pojawia się specyficzny uśmieszek, który już kiedyś miałam okazję
widzieć. Spoglądam na talerz i wierzę własnym oczom. To nie jest proste danie,
a jakiś królewski posiłek. Pięknie udekorowany ryż, który pachnie trawą
cytrynową, obok leży kawałek mięsa, chyba króliczego, a wszystko polane jest
sosem, który pięknie pachnie, ale nie mam pojęcia z czego jest. Obok leży
pokrojone awokado z suszonymi morelami, rukolą i mozzarellą. Wow…
-Harry…-
patrzę na talerz.-… skąd znasz takie przepisy…
-Znalazłem
na Internecie i stwierdziłem, że to może być dobry pomysł…- uśmiecha się i
mówi: „Smacznego!”
Mija 40 minut,
kiedy to, jedliśmy i rozmawialiśmy, ale w tym czasie, gdy delektowałam się
smakiem mięsa, Harry wyszedł do toalety, a ja chciałam wyrzucić wykałaczki,
którymi spięte było mięso do śmietnika. I…
Znalazłam opakowanie z logo restauracji, która znajduje się w Newham, tam byłam kiedyś z mamą i Stephenem na kolacji, gdy przyjechaliśmy oglądać Hailey na pokazach jakieś 2 lata temu. Postanowiłam dokonać lekkiego podstępu na wybornym Kucharzyku.
Znalazłam opakowanie z logo restauracji, która znajduje się w Newham, tam byłam kiedyś z mamą i Stephenem na kolacji, gdy przyjechaliśmy oglądać Hailey na pokazach jakieś 2 lata temu. Postanowiłam dokonać lekkiego podstępu na wybornym Kucharzyku.
Harry
siada na swoim krześle i uśmiecha się do mnie.
-A co
dodałeś do sosu?- pytam go.
Zapada
krótka cisza i Harry unosi na mnie wzrok i unosi brwi w zamyśleniu.
-Trochę
kminu i przyprawy uniwersalnej.
Uśmiecham
się szeroko do niego, wiedząc, że mówi źle. Podpuszczam go dalej.
-A jak
zamarynowałeś mięso?- pytam go.- Musiałeś to zrobić już 3 dni wcześniej, żeby
uzyskać taki aromat… Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?- pytam go żując sałatkę.
Harry
przełyka cicho ślinę i stara się patrzeć na mnie pewnie. Czekam na odpowiedź.
-Natarłem
je przyprawami rzeczywiście 3 dni wcześniej, bo byłem pewien, że się zgodzisz…
-A to w
sałatce to gałka muszkatołowa z karmelem?- pytam, na co on patrzy na sałatkę i
się zastanawia.
-Um…-
zastanawia się, na co ja opieram się o tył fotela, unoszę brew i krzyżuję ręce
na piersiach.
-Jak odpowiesz,
że tak, to cię uduszę, kłamco…- mówię mu z uśmiechem, na co on podnosi wzrok na
mnie.
-Po
pierwsze - przyprawa uniwersalna jest słona, więc nie może być w słodkich
sosach…- wyliczam.- Po drugie mięso wystarczy zostawić na 2-3 godziny, by się
zamarynowało…- Harry’emu rośnie uśmiech.-… Gałka muszkatołowa jest tylko do
mięsa, a karmel nie może się łączyć z mozzarellą, bo możesz mieć ekscesy
później…- mówię, na co on się uśmiecha szeroko.
-Skąd
wiedziałaś?- pyta mnie.
-Z
opakowań przy koszu na śmieci…- mówię mu.
-I tak się
bawiłaś w kotka i myszkę?- pyta Hazz, na co zaczynam się śmiać.
-Rozbawiłeś
mnie tym, że kupiłeś to gdzieś i mi nie powiedziałeś…- mówię z uśmiechem.- Nie
okłamuj mnie, przecież wiem, że nie zrobiłbyś czegoś takiego…- mówię mu, na co
on unosi brwi.
-Hoho, ty
nie bądź taka pewna, bo kiedyś ci coś ugotuję i zobaczysz…- mówi pewnie.
-Ha!
Zobaczymy, zobaczymy…- mówię i odkładam sztućce. Jedzenie było pyszne i fajnie,
że Harry wybrał coś takiego.
Chłopak
wkłada do zmywarki wszystko i prowadzi do salonu, siadam na beżowej kanapie i
przyglądam się brzegowi Tamizy, która jest pięknie oświetlona. Właściwie zapada
już zmrok, więc Harry włącza lampkę na komodzie – rozglądam się po pokoju. Na
ścianach wiszą zdjęcia, których na imprezie nie było, gdy on siada – ja wstaję
i przyglądam im się.
***
Miłego czytania! xx.
Miłego czytania! xx.
Wow. Ekstra<3 czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń