Z rana budzę się pierwsza i z tego co wiem Clice
powiedziała, że do naszej dyspozycji jest siłownia więc uprzednim ogarnięciu
się, biorę ręcznik, wodę i zjeżdżam do siłowni. Tam jest jedna Pani biegnąca na
bieżni, natomiast ja idę na brzuszki i worek bokserski. Swoją drogą mam
wrażenie, że mięśnie się zastały bo bolą, jak cholera... Ale to nie ważne, ból
jest satysfakcją i motywacją. Idzie coraz lepiej, ale w pewnym momencie nie mam
już sił i odchylam się na skośnym przyrządzie do robienia owych ćwiczeń do tyłu
mając głowę do dołu, przytrzymuję się nogami i oddycham głęboko. Otwieram oczy
i przed nimi są owłosione nogi, w krótkich spodenkach, które są szerokie, co
dodatkowo daje mi możliwość zobaczenia majtek osobnika. Jezuu! Podnoszę się
szybko znając fluorescencyjne czerwone spodenki, a gdy zrywam się, prawie nie
spadam z przyrządu. Na moje nieszczęście to osobnik mnie łapię i się śmieje.
-Boisz się mnie, że tak reagujesz?- pyta.
-Nie...- odpowiadam.
-Na pewno? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła...- mówi
uparcie kładąc wodę i ręcznik na podłodze. Na parapecie dostępne są rękawice,
więc Harry je ubiera, to znaczy, tylko jedna mu się udaje, bo drugą- prosi mnie
o pomoc...
Zapinam ją mocno i zdecydowanie, co wywołuje na ustach
Styles'a głupkowate uśmiech.
-Chcesz buziaka w ramach podziękowań?
-Nie!- udaje, że się brzydzę.
-Wczoraj, podobało Ci się...
-Bo to ja inicjowałam to...- mówię pewnie. Włączając bieżnię
zaczynam biegać szybkim tempem.
-Bo się wstydziłem...
-Wstydziłeś...- burczę pod nosem i prycham.- Jakbym nie
zaczęła to w ogóle byśmy się mi pocałowali...
-Czyli tego chciałaś!- mówi z głupim uśmiechem na ustach, na
co ja opuszczam głowę w dół w zrezygnowaniu.
-Idę stąd!- oświadczam.
-No nie idź!- od razu reaguje i zamyka mi drzwi biodrem.- Co
będziesz robiła?
-Ponudzę się, posiedzę na IG...
-A propos...- unosi brew, na co zaczynam się śmiać wiedząc o
co chodzi.
-Dlaczego Ty mnie nie chcesz w swoich obserwatorach?
-Bo mam swoje powody, publikuję tam zdjęcia tylko dla moich
znajomych.
-Jakieś nagie fotki?- mówi, a Pani biegnąca obok uśmiecha
się pod nosem.
-Cicho, ludzie Cię słyszą...- mówię i prowadzę go do worka
treningowego, gdzie na pewno nas nikt nie usłyszy.
-Czyli masz tam nagie fotki!- mówi.
-Nie mam! A nawet jeśli byś miała to...
-...musiałbym to zobaczyć...
-HA! NA PEWNO!
-Znalazłbym sposób.- mówi tajemniczo, na co zaczynam się
śmiać, chociaż przeraża mnie to...
Harry zaczyna walić w worek, a ja biegnę na bieżni.
-Swoją drogą czemu masz prywatny?-sapie.
-Tak, jak Ci mówiłam, nie chcę, żeby wszyscy znali moje
prywatne życie... Co komu do niego...
-No ok, ale np. ktoś stąd Cię śledzi?
-Tylko Eleanor.- mówię.
-A ja nie mogę?- buntuje się.
-Jeżeli kiedyś zapracujesz na to, pokażę Ci...- mówię,
chociaż wiem, że do tego nie dojdzie.
Uśmiecha się i nawala w worek. W radiu zaczyna lecieć Here
Alessi Cary, która jest ulubioną piosenką moją i Kylie. Zapominając o Bożym
świecie zaczynam ją po prostu śpiewać, po prostu zapominając także, że Styles
jest obok. Zwalniam to wolnego chodu bieżni.
-Czemu ukrywałaś to, że śpiewasz?
-Nie śpiewam...
-Jak to nie? Masz głos jak rasowa wokalistka, masz
znajomości w studiach nagraniowych...
-...ale nie śpiewam...
-Ewidentnie to ukrywałaś...- sapie.
Wzdycha cicho i puszczam to mimo uszu.
-Szanuję prywatność.- mówię mu i przyspieszam na bieżni, że
nie daje rady mu odpowiadać na pytania, które mi zadaje... albo... tylko udaję...
i ignoruję...
Po 10 minutach zwalniam i pije wodę, czekam aż bieżnia się
zatrzyma by wrócić do pokoju. Harry przechodzi na bieżnię obok i zaczyna biec.
-Jesteś tajemniczą osobą...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Dzięki...- odpowiadam mu, a on wywraca oczami.
-Myślałem, że odniesiesz się do tego i zaczniesz się
tłumaczyć...
-Nie mam po co ci się tłumaczyć.- mówię i idę w stronę drzwi
siłowni. Bez słowa opuszczam pomieszczenie i jadę windą na piętro moje i
dziewczyn, biorę prysznic, a kiedy wychodzę one marudzą, że jest ranek. Dziś
idziemy do galerii narodowej, gdzie mamy spędzić połowę dnia na oglądaniu
wystaw i wykładach psychologicznych, którymi bardzo podekscytowała się Clice.
Ubieram się w koszulkę Rolling Stones'ów i podarte czarne spodnie, a do tego
narzucać botki. Zaraz mamy być na śniadaniu, więc dokańczam makijaż
podkreślając mocniej oczy. Alana rzuca się w swoim dresie na łóżko i burczy coś
z twarzą wbitą w poduszkę, El się z niej śmieje, a Mike wali w drzwi, byśmy
wychodziły. W rezultacie wychodzę ostatnią, bo odpisuje tacie na sms-a.
-Bennington!- krzyczą dziewczyny, na co zrywam się idę do
nich.
Wychodzę z pokoju i w tym samym momencie wychodzi Harry,
ubrany w czarną koszulkę, sztyblety i czarne podarte spodnie.
-Jezuuu...- burczę, na co on się odwraca i mierzy mnie od
góry do dołu.
-Nie zgapiaj ode mnie.- mówię.
-Ja zgapiam?
-Czemu jesteś ubrany jak ja? Idź się przebrać.- mówię idąc w
stronę windy, Harry idzie za mną.
-Sama idź się przebrać.- mówi.
-Spadaj.
Idziemy korytarzem prawie równym krokiem, gdy za mną słyszę
jego chichot.
-Z czego się śmiejesz?- pytam.
-Nosisz spodnie z push-up'ami, czy to twoje pośladki są
takie ekstra...
Uśmiecham się pod nosem.
-Nie patrz na nie.- mówię.-I to nie push-up'y.
-Coś jest w tych amerykańskich tyłkach.
-Jest, jest...- mówię klepiąc się po bioderkach.
Harry podbiega do mnie i widząc, że hol przy windzie jest
pusty wiem, że wszyscy zjechali na dół.
-Kurna nie zapalilem...- mówi wciskając guzik.
-Wyjdzie ci na zdrowie...
Wywraca oczami i wzywa ręce do kieszeni.
-Przestań się patrzeć na moje pośladki.- burczę, na co on
się uśmiecha łobuzersko, a ja wywracam oczami.
-Jesteś bardzo nerwowym człowiekiem.- mówi.- Pamiętaj, że u
mnie zawsze możesz znaleźć ukojenie.
-O Matko!- mówię pod nosem, na co on zaczyna się śmiać.
-Nie potrzebujesz?
-Potrzebuję, ale tak się składa, że już na odprężenie jestem omówiona.- mówię wiedząc, że zapyta z kim.
-Z kim?
-Czy ja Cię pytam z kim uprawiasz seks?
Wchodzimy do windy.
-Nie, ale nie mówiłbym długo.
-Dlatego, ja ci nie powiem.
-To powiedz czy jest stąd...- nakłania.
-A nawet jeśli to po co ci takie informacje?
-Ponieważ jestem ciekawy.- upiera się.
Obracam się w stronę lustra w windzie i biorę puszyste włosy
do przodu oraz unoszę je u nasady.
-Nie jest stąd.- mówię.
-A skąd?- pyta.
-Ze Stanów.
-Kalifornijczyk?
-Kanadyjczyk mieszkający w LA.
-I co dobry jest?-pyta, a ja wywracam oczami na jego zazdrość, jednocześnie uśmiechając się.
-Aż tak bardzo Cię to interesuje?- spoglądam w lustrze na
Stylesa, który żuje gumę, poruszając przy tym bardzo mocno swoimi kośćmi
policzkowymi.
-Chcę wiedzieć, w wypadku gdybym miał z tobą takie do
czynienia z tobą...- uśmiecha się szeroko, na co ja wywracam oczami.
-Nigdy przenigdy do tego nie dojdzie.- mówię dobitnie, a
winda zatrzymuje się na 4 piętrze, do środka wchodzi dziesięciu chińczyków,
robi się potworny ścisk, przy wielkim gwarze bełkoty chińskiej mowy. Odwracam
się przodem do Stylesa i widzę jego szeroki uśmiech gdy to robię.
-Jezu.- mówię cicho pod nosem, a on się uśmiecha.
-Masz ładne oczy.- mówi, na co podnoszę na niego wzrok i
unoszę brew.
-Za komplementy się coś mówi...- mówi znacząco.
-Dziękuję.- mówię i Chińczycy pchają się bardziej w środku,
więc już przylegam do Stylesa. Dosłownie, a na jego ustach pojawia się coraz
szerszy uśmiech.
-Przestań.- mówię.
-Czuję twoje piersi na moim torsie.- uśmiecha się
głupkowato.
Wywracam oczami i odwracam się do niego tyłem krzyżują ręce
na klatce piersiowej.
Słyszę jego głęboki chichot, gdy to robię i zaraz czuję na
szyi oddech oraz jego słowa płynące w stronę mojego ucha.
-Te twoje push-up'owe pośladki idealnie pasują do mojego
najlepszego przyjaciela.- po sekundzie zdaję sobie sprawę z jego słów i chowam
twarz w dłoniach.
-Jakbyś się pochyliła się do przodu, miałbym lepszy dost...-
mówi mi do ucha, na co depcze mu stopę.
-Heej...- mruczy.
Uśmiecham się szeroko i drzwi na parterze się otwierają.
Oddycham spokojniej i idę szybkim mu restauracji hotelowej,
a Styles dobiega do mnie.
-To przeznaczenie.- mówi mi cicho, na co zaczynam się śmiać.
-Niby co?
-To, że mój ogromny przyjaciel pasuje do pośladków
dziewczyny.
-Czyli, że mam ogromne pośladki?-pytam nie zwalniając tempa.
-Nie masz, dawno nie widziałem takich, ale teraz tylko na
to, jak zobaczę je bez spodni.- mówi mi na ucho, a ja w tym momencie wchodzę do
restauracji.
Puszcza mi oko, gdy idziemy w różne strony do stolików
naszych znajomych.
-Co tak długo?- pyta Eleanor pijąc kawę.
-Chińczycy jechali i spowolnili szybkość windy...-mówię
biorąc do ust pomidora koktajlowego.
-Jechałaś z Harry'm?
-Tak...- mówię nalewając sobie kawy.
-I?- dopytuje dziewczyna.
-A coś miało się stać?- pytam.
-Ona oczekuje, że całowaliście się namiętnie w tej windzie.-
mówi z pełnymi ustami Alana, na co zaczynam się śmiać. El daje jej kuksańca, a
ona sama dołącza do mnie śmiechem.
-El nie było żadnego całowania...- mówię klepiąc ją po
dłoni, na co dziewczyna wzdycha z ulgą.
-Naprawdę?- pyta.
-A co Ty myślałaś, że jak raz się z nim całowałam to już to
będzie na porządku dziennym?- pytam.
Alana uśmiecha się pod nosem.
-Sądząc po tym co powiedział Harry Mike'owi to on by
chciał...- mówi Alana unosząc brwi i podnosząc do ust filiżankę kawy.
-A co powiedział?- pytam.
-Jednak Cię to interesuje?- pyta Alana, a El przerywa jej:
Mów Alana!
-Powiedział, że to był najzajebistszy pocałunek w jego
życiu.- mówi.
-Naprawdę?- pytam czując, jak kąciki moich ust układają się
w coraz szerszym uśmiechu.
-Cytuję: "Ma usta tak miękkie i słodkie, że Holly i
mieszanka jej pudru w moich ustach są nieporównywalne do jej... Kurde, to było
coś niesamowitego."
Uśmiecham się szeroko i podnoszę wzrok na Stylesa, który je,
a czując wzrok na sobie podnosi oczy i się spotykają.
Patrzy na mnie zagadkowo, jakby chciał wyczytać moje
intencje w owym spojrzeniu. Zaskoczył mnie tymi słowami, do takiego stopnia, że
rumienie się na wspomnienie o jego słowach. Uśmiecha się, a ja unoszę brew i na
moich ustach pojawia się cień uśmiechu. Opuszczam wzrok, a gdy spoglądam na
dziewczyny te patrzą na mnie znacząco, El ma uniesioną brew, a Alana zaciesza.
-Oj przestańcie.- mówię.
-Uważaj, bo się jeszcze w nim zakochasz...- ostrzega
Eleanor, a ja się uśmiecham.
-Kochana... Ja tu nie przyjechałam po miłości, a po
świadectwo ukończenia szkoły.- mówię i wracam do zajadania sałatki. Clice
podchodzi do nas i mówi, że po zjedzeniu mamy iść do pokoi, by się przygotować
do wyjścia. Kiwamy głowami w zrozumieniu i dokańczamy posiłek. Kiedy wszystkie
kończymy wstajemy od stołu i jedziemy windą na górę. Tam ubieramy się i o
godzinie 11:00 pojawia my się w holu. Mike i Harry zacieszają z jakiegoś
powodu, który jest mi obojętny. Clice nam mówi krótką historię galerii
narodowej i daje materiały do wypełniania. Mówi, że jedziemy busem i zostajemy
w galerii cały dzień jako, że galeria jest ogromna i potem czeka nas seria
wykładów. Wychodzimy z hotelu i wsiadamy do pojazdu. Miejsca są dwuosobowe,
więc siadam sama i wyciągam telefon, by odpisać na sms-a od Justina. Mój fotel
podskakuje od przeciążenia wagą człowieka obok.
-Co Ty tu...- mówię zaskoczona.
-Było wolne, więc zająłem miejsce.- cieszy się, jak głupi.
-Idź do Mike'a na pewno Cię potrzebuje.
-Nie potrzebuję go!- krzyczy Mike, na co kręcą głową ze
zrezygnowaniem.
-Czy wszyscy mają miejsca?- pyta nauczycielka, na co
wzdycham głośno, a Harry krzyczy: TAK!
-Co robisz?- pyta, gdy bus odpala silnik.
-Odpisuje na sms-a...- mówię wciskając literki na
klawiaturze.
-Komu?- wzdycham cicho.
-Co Cię to obchodzi...- mówię znacząco.
-Z tym, co jesteś z nim umówiona?- pyta mimo mojej irytacji.
-Tak.- mówię zrezygnowanie.
-Jak on się nazywał?
-Harry!- mówię zirytowana.- To nie twoja sprawa... Nie
zadawaj więcej pytań, proszę...
-Dobra.- daje za wygraną.
Zapada chwilka ciszy i uśmiecham się na wiadomość Justina,
że robi urodziny wcześniej ze względu na mój przyjazd, odbędą się The Nice Guy,
klubie, który uwielbiam.
"Specjalnie dla mnie?"
"Zawsze dla Ciebie!"
Uśmiecham się szerzej i blokuję telefon. Harry przewija
posty na IG i lajkuje post mojej Kylie.
-Pokaż co dodała...- zaglądam do niego i spoglądam na
zdjęcie Kylie w mojej sukience.
-Ładnie wygląda w tej sukience...- mówię z uśmiechem.
-Ładniej by wyglądała na tobie szczerze mówiąc...- mówi
przyglądając się zdjęciu, na co się szeroko uśmiecham.
-Dzięki, to miłe...- mówię klepiąc go po dłoni.
Jedziemy już kilka minut, gdy Clice woła mnie do siebie,
więc chcę wyjść.
-Przepuść mnie...- mówię.
-Nie przejdziesz?- pyta z głupowatym uśmiechem.
-Nie będę się zsuwała po twoich nogach.- mówię zirytowana.
-Czemu?- uśmiecha się.- Może być przyjemnie.
-Haarryy!!!- mówię znacząco.- Przepuść mnie.
Harry uśmiecha się i przepuszcza mnie. Idę do nauczycielki,
która mówi, bym uważnie słuchała wykładów jednej z amerykańskich wykładowców,
bo mają mówić bardzo ważne rzeczy, które mogę użyć w moim projekcie ze
Styles'em.
Uśmiechem dziękuję jej za informację i wracam na swoje miejsce.
Harry cieszy się z czegoś jak głupi i przepuszcza mnie bez
żadnego problemu.
- Co zrobiłeś?- pytam i spoglądam na swój telefon,
sprawdzam, czy nie wysłał jakichś głupich sms-ów, ale nic nie ma.
-Boże, Ty jesteś nienormalny.- mówię mu, a on zaciesza bardziej.
Wzdycha cicho i odpisuje na sms-a od mamy, że też za nią
tęsknię.
Po godzinie jesteśmy w galerii narodowej i rozpoczynamy
naszą wędrówkę po niej. Clice mówi byśmy się porozdzielali i obejrzeli
wszystkie obrazy i rzeźby, które podała nam w materiałach. Ponieważ po powrocie
do Londynu sprawdzi wszystko i oceni.
El, Alana i ja idziemy we trzy i rozpoczynamy od obrazu
przedstawiającego kobietę z dzieckiem w dłoniach. Rozwiązujemy zadania itp.
(...)
Już czwarta godzina mija nam na wykonywaniu pytań od
nauczycielki. Właściwie został nam ostatni obraz, którym są
"Słoneczniki" Salvadora Dalego. Rozmawiamy z dziewczynami o
uczuciach, jakie przemawiają przez ten obraz, artyzm pędzla i barwność kwiatów.
Wypełniamy wszystkie luki i siadamy zmęczone na ławce. Po wykonaniu wszystkiego
mamy iść na jedzenie, a potem na wykłady. Swoją drogą siedząc na ławce w samym
środku sali drugiej galerii zauważam obraz, a właściwie akt, który
przedstawia nagą kobietę w ramionach mężczyzny, który w pewien sposób chce jej
dodać otuchy i całuje ją. Podchodzę bliżej obrazu, gdy grupa ciemnoskórych
studentów zmienia miejsce oglądania ekspozycji. Zakładam ręce na klatce
piersiowej i przyglądam się ruchom pędzla artysty. Ktoś staje obok.
-Śliczny, prawda?- mówię, będąc przekonana, że to Eleanor.
-Nie znam się na tym...- odpowiada męski głos, więc od razu
przenoszę swój wzrok na osobnika obok.
-Spójrz...- mówię i wskazuję palcem na ruchy pędzlem.- W
porównaniu do pozostałych jakie dziś widziałam ten jest najbardziej subtelnym.
-Czemu?
-Pamiętasz obraz z czerwoną kanapą i zabitym mężczyzną na
nim?
-Tak...
-Pędzel był gruby i twardy i dzięki temu obraz stał się
bardziej szorstki, bardziej ukazujący tragizm, a tu piękno ludzkiego ciała i
uczucia jest ukazane subtelnie.
-Bez kitu się nadajesz do tej klasy...- mówi.
Wywracam oczami i wzdycham głośno.
-Jesteś beznadziejny i nie rozumiesz sztuki.
-Nie rozumiem, ale dobrze mi z tym.- mówi.
-Podoba ci się ten obraz?- pyta mnie.
-Jest bardzo ładny... Lubię akty...
-Akty?
-Nie nadajesz się do tej klasy... Akty to obrazy
przedstawiające postacie w uniesieniu miłosnym, najczęściej połączony z
nagością.
-Aha... Taki pornol na płótnie...
-Jaaa...- mówię załamana, a on się zaczyna śmiać,
odwracam się, by odejść od niego, ale łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do
siebie.
-Gdzie idziesz?- pyta.
-Chciałam usiąść.
-Pooglądaj ze mną obrazy...- mówi.
-Po co, skoro ich nie rozumiesz...
-Przy tobie zaczynam je rozumieć.- mówi.
Podnoszę na niego wzrok i widząc głębię zieleni w jego
tęczówkach, zaczynam im się przyglądać.
-Masz bardzo ładne oczy...- mówi cicho, a ja mam wrażenie,
że to ja to mówię.
-Mówiłeś...- mówię cicho.-...wcześniej...
-W takim razie będę Ci to powtarzał częściej...- mówi robiąc
pół kroku do przodu.
Zbliża nasze twarze do siebie, gdy słyszymy głos Holly.
-Harry, chodź!
Odsuwam się od niego i podążam szybko ki dziewczynom, które
patrzą na mnie nie wiedząc o co chodzi.
-Wszystko ok Kylie?
-Tak sądzę.
Clice przychodzi i mówi, byśmy szli do szatni, aby pójść coś
zjeść. Jako pierwsza pojawiam się się szatni, gdzie biorę kurtkę dla mnie i
dziewczyn. Holly przytula się do Harry'ego, ale ten ją odsuwa od siebie, a ona
mucha do gówna cały czas stara się być obok.
Harry staje obok mnie razem z Mike'em i dziewczyn. Alana i
El rozmawiają z chłopakiem, a ja stoję i nakładam szalik stojąc obok Stylesa.
-Kylie...- mówi.- Speszyłem cię...
-Nie, Harry...- uśmiecham się sztucznie.
-Wiem, że Cię Speszyłem, ta sytuacja pod obrazem...
-Nie było żadnej sytuacji pod obrazem...- mówię nie patrząc
mu w oczy.
Clice prowadzi nas do restauracji niedaleko, tam zamawiamy
sobie jedzenie, a dokładnie pizzę, którą mamy zamiar zjeść we trzy. Tylko ja
dziwnie tracę humor do wszystkiego.
(...)
-Kylie...- szturcha mnie o ramię Alana.-Kylie!
Odwracam głowę w jej stronę, by wysłuchać, co chce mi
powiedzieć.
-Hm?
-Co Ty się taka nieobecna stałaś...
-Ja? Nie... To ten wykład zasłuchałam się...- mówię.
-Ale wykład już się skończył...- mówi dziewczyna, a ja
spoglądam na podest, gdzie wcześniej stał jeden z profesorów z rzymskiego
uniwersytetu, teraz już go tam nie ma. Nie ma nikogo. Prócz mnie i Alany.
-Coś się stało?
Wstaję z fotela i sięgam po kurtkę na siedzeniu obok,
narzucam ją na ramiona i owijam się szalikiem.
-Głowa mnie boli... Chyba jest coś nie tak z ciśnieniem. Pójdę
wcześniej spać.- mówię i wychodzę za dziewczyną.
Alana kiwa głową i idziemy ku wyjściu z sali wykładowej. Tam
klasa czeka w korytarzu gotowa, Clice coś do mnie mówi, ale jej nie słucham, z
jakiegoś powodu nie jestem w stanie słuchać kogokolwiek. I kompletnie nie mam
pojęcia czemu. Jedyną osobą, z którą przez ułamek sekundy wymieniam się
wzrokiem jest Harry, ale z nim także nie chce rozmawiać. Zauważam, że wszyscy
są zmęczeni, więc cieszę się, że nie opuszczę spotkania u chłopaków.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego mi mogę się
patrzeć na Stylesa... Dlaczego tak się dziwnie czuję stojąc w jego obrębie. O
co mi chodzi...
Nie ważne. Wychodzimy z galerii narodowej i idziemy mu
postojowi busów, tam ma czekać na nas kierowca i zawieźć nas do hotelu. Ruszam
przodem i wsiadam do niego pierwsza, siedząc słyszę głos Eleanor i Alaną
rozmawiających o mnie. Harry staje nade
mną i zastanawia się, czy usiąść, waha się bardzo, ale w rezultacie zajmuje
miejsce za mną. Opieram głowę o szybę i odizolowuje się od świata przy pomocy
słuchawek i muzyki.
******
Miłego czytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz